Witam. Łącząc przyjemne z pożytecznym, kolejna porcja ciekawostek.
W 1990 roku Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej opracowała siedmiostopniowy system stopniowania rodzajów awarii, gdzie poziom 0 oznacza brak albo zakłócenie mało znaczące dla technicznego bezpieczeństwa elektrowni, poziom 1 – anomalia, poziomy 2 i 3 – incydenty, a stopnie 4 do 7 obejmują poważne awarie (wypadki). Sytuacja w elektrowni atomowej Fukushima ma już 6. stopień w INES. Najwyższą notę, czyli 7, uzyskała jak na razie tylko jedna awaria – katastrofa w Czarnobylu.
Katastrofa Czelabińska
Oziorsk k. Czelabińska (INES 6) - 29 września 1957 .
W zakładzie przetwarzania paliwa jądrowego "Majak" znajdującego się w miejscowości Czeliabińsk-40 (obecnie Oziorsk) dochodzi do jednej z największych katastrof nuklearnych, jeszcze bardziej ukrywanej przed światem niż awaria w Czarnobylu. Miasto Oziorsk swoją nazwę posiada dopiero od 1994 roku. Wcześniej tylko wtajemniczeni określali je jako Czelabińsk-40 lub Czelabińsk-65. Nie figurowało też na oficjalnych mapach. ,,Majak'' , jeden z największych zakładów atomowych w ZSRR, został zbudowany po II wojnie światowej niedaleko Kysztyma w obwodzie Czelabińskim. Miejsce było ściśle tajne i pilnie strzeżone. Niestety, bardziej zadbano o ukrycie go przed światem niż o bezpieczeństwo żyjącym tam ludzi. Doszło w nim do co najmniej trzech awarii, w tym do najgorszej, określanej mianem ,, Katastrofy Kysztymskiej''lub ,,Katastrofy Czelabinskiej ''. Awaria systemu chłodzenia zbiornika na odpady wykonanego ze stali nierdzewnej (waga kilka ton , grubość ok 40 cm, zawierającego dziesiątki ton rozpuszczonych odpadów nuklearnych ) skutkowała eksplozją (niemającą charakteru nuklearnego) o sile obliczanej na 70-100 ton TNT ,siła wybuchu odrzuciła betonową płytę osłaniająca zbiornik na 25 metrów, a do atmosfery wydobyło się około 20 milionów Kiurów (Ci) substancji radioaktywnych ( 70-80 ton materiału radioaktywnego), z czego 90% osiadła na zakładach Majak, a reszta rozprzestrzeniła się na 100 km w ciągu 3 godzin (300 km w ciągu 11 godzin) Po 15 godzinach uformował się w pełni ślad atomowy, który miał siłę 2 000 000 Kiurów (pozostałe 18 000 000 osiadły w 5 kilometrach od wybuchu, na terenach Majaka). , ginie kilkaset osób. Setki kilometrów kwadratowych opuszczono i pozostawiono nieużytecznymi . Powierzchnia Zony wynosiła około 700 km2 !!! ( Zona Czarnobylska to 40km2) i pokryła teren zamieszkały przez 300 000 ludzi zamieszkałych w 217 osadach! Teren został w większości skażony Strontem-90. ZSRR przyzna się do tego incydentu dopiero w 1989 roku . Średni poziom promieniowania mógł być nawet 4 razy wyższy niż poziom promieniowania w Czarnobylu. Władzom zależało by wypadek jak najprędzej ukryć, konieczne było także przesiedlenie mieszkańców wiosek, które znalazły się w ścisłym sąsiedztwie zakładu.Ewakuacja ludności z zagrożonych terenów nie nastąpiła jednak szybko. Dopiero 6 października władze podjęły decyzję o przeniesieniu mieszkańców co najmniej 22 miejscowości. Pierwsi ludzie opuścili skażone tereny dopiero 7-14 dni od wydarzenia, inni, mieszkający w wioskach położonych nieco dalej, zostali przeniesieni nawet 300 dni później! Niektórzy z nich nawet nie wiedzieli, co się dzieje, nikt ich nie poinformował, że doszło do poważnej awarii. Nikt też nie powiedział, w jakim są niebezpieczeństwie, gdy musieli usuwać skutki katastrofy gołymi rękami.Do likwidacji skutków awarii oddelegowano specjalne oddziały żołnierzy ( około 50 tys) , które zaorywały całe połacie ziemi. Pomagali im zwykli ludzie. Do zasypywania pod ziemią na przykład warzyw, posłużono się nawet dziećmi i kobietami w ciąży. Nikt nie poinformował ich o zagrożeniu. Jaki to miało wpływ na ich zdrowie, osoby te przekonały się po jakimś czasie, zapadając na różne choroby. Dziś walczą w sądzie o przyznanie im statusu likwidatora, co może choć trochę poprawić ich sytuację.
O tym jak bardzo ludzie byli nieświadomi niebezpieczeństwa, może świadczyć kłamliwy artykuł, który ukazał się 6 października w lokalnej gazecie. Można w nim było przeczytać o blasku na niebie zaobserwowanym 29 września. Według autora artykułu była to zorza mieniąca się kolorami czerwonym, różowym i niebieskim. Dość rzadkie zjawisko w tych szerokościach geograficznych, ale jednak możliwe, najprawdopodobniej spowodowane wyładowaniami elektrycznymi w górnych warstwach atmosfery. Nikt nie powiedział ludziom, jakie było prawdziwe pochodzenie tego zjawiska. To wcale nie była zorza, a ogromna kolumna pyłu i dymu, która wzniosła się po eksplozji na wysokość kilometra. Dzisiaj ludzie dotknięci skutkami tragedii są o wiele bardziej świadomi tego, co się wtedy stało. O sprawiedliwość walczą między innymi mieszkańcy Muslimowa i jego najbliższych okolic. Muslimowo to 4- tysięczna wieś, która leży nad rzeką Techą i znajduje się najbliżej zakładu atomowego. Z niejasnych powodów jej mieszkańcy nie zostali przesiedleni. Można się tylko domyślać, jaka była tego przyczyna. Według nieoficjalnej teorii, ci ludzie padli ofiarą uprzedzeń państwa - większość z nich to Tatarzy wyznający islam, ludność nieprawowita wobec władzy. Dzisiaj muszą płacić wysoką cenę za dawne decyzje polityczne. Niedawno okazało się, że woda, którą piją, ma przekroczone normy szkodliwego promieniowania alfa nawet o 3 razy.
Nic dziwnego, od 1949 do rzeki wyrzucano ogromne ilości skażonej wody, które następnie dostawały się do całego systemu rzecznego w okolicy. Ponadto teren rzeki w ogóle nie jest zabezpieczony. Nad brzegiem stoi tabliczka z napisem: "Uwaga. Radioaktywność", ale tak naprawdę do rzeki można wejść bez najmniejszego problemu. Skażoną wodę pije bydło, pływają w niej też kaczki czy inne ptactwo. Co najgorsze, kąpią się tam też dzieci, które nie słuchają zakazów dorosłych. O tym, jak bardzo przebywanie na tym terenie może być niebezpieczne dla zdrowia, świadczy liczba chorych. Oto, co na ten temat mówi 12-letni chłopiec z Muslimowa: "Nie znamy ani jednej rodziny, w której nie byłoby raka. Wielu z moich kolegów z klasy ma astmę". Nic dziwnego, ze dzisiaj mieszkańcy Muslimowa domagają się od państwa przeniesienia ze skażonego terenu oraz rekompensat pieniężnych za uszczerbek na zdrowiu.
W sumie wyniku zdarzenia zmarło 200 osób, ewakuowano ponad 10 tysięcy, a 470 tysięcy poważnie ucierpiało wskutek napromieniowania. Była to jedna z największych katastrof XX wieku, której następstwa mieszkańcy obwodu czelabińskiego odczuwają do dziś. Obecnie jednak o katastrofie wiemy już dużo więcej. Kysztym i jego okolice stały się wręcz z niej znane. O dobrą opinię obwodu postanowiły więc zadbać jego władze. W 2011 roku próbowały zatrudnić kogoś, kto sprawiłby, że po wpisaniu w wyszukiwarkę internetową słów: "katastrofa kysztymska" na pierwszym miejscu pojawią się strony, które w pozytywny lub neutralny sposób oceniają stan środowiska w obwodzie czelabińskim. Sprawa przyciągnęła jednak uwagę mediów i władze wycofały się z pomysłu, skupiając się na zamieszczaniu reklam w prasie.
W Majaku miały miejsce jeszcze dwa wypadki.
10 grudnia 1968 w zakładach przeprowadzano eksperyment z technikami oczyszczania plutonu. Dwaj pracownicy zakładu wykorzystywali naczynie o niesprzyjającej geometrii w trakcie improwizowanej niezatwierdzonej operacji, jako naczynie tymczasowe do przechowywania organicznego roztworu plutonu. Innymi słowy, operatorzy zlewali roztwór plutonu do niewłaściwych pojemników. Po rozlaniu większości roztworu nastąpił błysk światła i uderzenie gorąca. Po ewakuacji pracowników zakładu nadzorca zmiany i nadzorca kontroli nad promieniowaniem weszli do budynku. Nadzorca zmiany po wprowadzeniu w błąd nadzorcy kontroli promieniowania wszedł do pomieszczenia, gdzie przelewano roztwór i najprawdopodobniej próbował wylać go przez kratki w podłodze. Spowodowało to reakcję materiału radioaktywnego i pochłonięcie przez nadzorcę śmiertelnej dawki promieniowania jonizującego.
Kolejny wydarzył się w okresie obfitych opadów, które spowodowały skażenie radioaktywne jeziora Karaczaj odpadami radioaktywnymi i przeniknięcie ich do okolicznych wód. Drugi z wypadków miał miejsce w roku 1964, gdy wiatr rozwiał pył zalegający na dnie jeziora Karaczaj, wyschniętego zanieczyszczonego odpadami radioaktywnymi jeziora, którego basen służył za skład odpadów radioaktywnych z Majaka od roku 1951. Podczas tego wypadku, gdy pył rozwiał się na części Oziorska, napromieniowaniu uległo około 400 tysięcy osób.
http://zapodaj.net/cfc02e1dcf51d.jpg.html