przez Adam w 22 Lut 2008, 17:38
Sorry, że reaktywuje temat, ale muszę opowiedzieć.
Miałem sen (Martin Luter King?). Śniło mi się, że jestem jednym z wolnościowców i muszę zabić grupę Czachy. Maks strzela do jednego, co rozpoczyna rzeź. Do walki przyłączają się jeszcze stada mięsaczy, dzików. Strzały usłyszały nawet pijawy z wiochy. Maks dostaje pięknego headshoota i cała czaszka mu się "niszczy". Ja przez ten czas walczę w pojedynkę z samym Czachą i jedną pijawą. Gdy ten już jest przewiercony na wylot, ona się nim bawi (podrzuca, wlecze itp.). Nagle słyszę krzyk "Strelok!". Gdy wychodzę z chatki z dachem... ŁUP!... i przygniótł mnie mięsacz twarzą na mnie. I już się obudziłem.