...przy których niejeden z jej mieszkańców obudził się z boleśnie szybko bijącym sercem.
Wydaje mi się, że lepiej byłoby
budził, ale nie jest to jakoś szczególnie istotne...
Nikt nie wiedział, czy to wszechobecne promieniowanie, czy być może taka bliskość różnorodnych niebezpieczeństw wokoło niepozwalała odpocząć ludzkiemu mózgowi i zmusza ła do tworzenia we śnie tak straszliwych wytworów wyobraźni.
Mimo, że za kilka dni mija pierwsza rocznica jego pokazania się w Zonie...
Przybycia do?
Niewielkie ognisko, rozpalone wieczorem, tliło się ostatkiem sił, uwalniając ostatnie smugi białego dymu.
Wtrącenia winno się oddzielać przecinkami, tak samo jak część zdania zawierającą imiesłów przysłówkowy.
Uporając się ze śpiworem...
Niestety wyraz ten nie istnieje, być może
rozprawiając, lub coś w tym guście?
Skierował się do pobliskiego baru Sto Radów, na umówione spotkanie. W środku, wśród rozmów i cichej muzyki, za ponurym barem...
I nikt wtedy by nie uwierzył, że ci ludzie
Nie powinno się zaczynać zdania od
iNiegdyś cywilizowani ludzie, znęceni bogactwem, trwali teraz tutaj, w niekończącej się żądzy, mając często za jedynych przyjaciół swoje naładowane giwery i zabijając bez mrugnięcia okiem innych za dobry artefakt lub kilkaset rubli.
Czuć, że ta część zdania jest tu wciśnięta na siłę; byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby ją po prostu wywalić, lub chociaż zamienić kolejnością ze zdaniem poprzednim. Dodatkowo, co oznacza stwierdzenie
dobry artefakt? Nie twierdzę, że jest to błąd, bo każdy czytelnik (chodzi mi o tych nieznających uniwersum) byłby w stanie wywnioskować, że posiada on w jakiś sposób lepsze właściwości, albo coś w tym guście, jednak wydaje mi się, że powinno to być nieco szerzej opisane, szczególnie, że praktycznie pomijasz w narracji nazwy mutantów nadane przez twórców gry, co bardzo zresztą chwalę.
Po prawie roku pobytu z Zonie [...]. Miał z zanadrzu kilka...
Jeszcze kilka razy ten błąd się pojawił, lecz następne będę w korekcie pomijał.
Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia kilka lat wcześniej, wyławiając z tłumu w kijowskim
Deszcz już przestał siąpić, pozostawiając co krok kałuże na betonowych chodnikach baru.
Brzmi to tak jakby deszcz po każdym wykonanym kroku pozostawiał kałuże. Lepiej zamienić choćby na
pozostawiwszy gdzieniegdzie.
Krwionośne pola anomalii albo mutanty nie były mu straszne przy boku kogoś takiego jak on, weterana znającego Zonę na wylot. Znał każdą anomalię, wiedział o miejscach żerowania mutantów...
- A jak z tymi ugrupowaniami, dzieje się coś nowego? - spytał Oleg zmieniając temat.
Tak ni z gruchy ni z pietruchy pojawił się temat ugrupowań. Samo pytanie także zadane w sposób wyjatkowo drętwy; zdania nie powinno się zaczynać od
a, ale możesz to zostawić jako celową stylizację.
- Po utworzeniu Powinności, siłą rzeczy musiała powstać przeciwna im formacja. To zbieranina anarchistów, nazywających siebie Wolnością. Mają za cel otwarcie dla całego świata dostępu do Zony, przez co narażają się Powinnosci. Nie prowadzą narazie żadnych otwartych walk, ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Rozpoczną się wojny, w których Zona również weźmie udział i zbierze krwawe żniwo.
Tutaj jest przykład tych drętwych dialogów. Przewodnik brzmi jak narrator w filmie wygłaszający wyjątkowo pompatycznym głosem objaśnienie dla widza o zaistniałej sytuacji, podczas gdy na ekranie widać piękne krajobrazy...
Na razie piszemy osobno, nie rozumiem też skąd taka popularność słowa
Zona, skoro ojczyste
Strefa brzmi bardzo klimatycznie. Dodatkowo zastanawiam się, czy obu wyrazów nie powinno się jednak pisać małą literą, ale to niech rozstrzygnie ktoś mądrzejszy ode mnie.
Przewodnik miał w zwyczaju wygłaszać złowieszcze, trudne do uwierzenia teorie i zwykle okazywało się, że ma rację.
Wyjątkowo nie lubię tego zwrotu, lecz niestety jest on jak najbardziej poprawny. To małe
i zamieniłbym na słowo
jednak, wtedy zdanie będzie miało zdecydowanie lepszy wydźwięk.
- Właśnie po chciałbym z tobą tam iść – odparł Przewodnik, patrząc Olegowi głęboko w jego zielone oczy...
Oleg nie spuścił wzroku z jego oczu. Przewodnik posiadał tak przenikliwe spojrzenie, jakby potraktował Olega promieniami rentgenowskimi, dostrzegając nimi duszę, i to, co się dzieje w jego sercu i myślach.
Pierwsze z wymienionych tu zdań brzmi wg mnie nieco dziwnie, można stwierdzić, że Oleg nie spuścił wzroku ze swoich oczu, bo czynność nie została sprecyzowana co do konkretnej osoby.
Eee... że co? Lekka nadinterpretacja tego, co robi rentgnen.Pewnikiem kiedyś w końcu ta śmierć jego dopadnie i zjedzą go (?!) otchłanie piekła, jeżeli wogóle może istieć gorsze piekło niż tutaj.
Styl, składnia... W takich momentach zaczynam wątpić.
Zona odcisnęła na Jantarze swoje plugawe piętno, pożerając zwyczajne rośliny i zwierzęta, a wydalając zdeformowane mutanty oraz powyginane od promieniowania, bezliściaste drzewa.
Bezlistne.
Przewodnik zamarł z nadstawionym uchem, jakby rysując sobie otoczenie tylko poprzez dźwięki, które słyszalne były tylko dla niego.
Opis również ogólnie abstrakcyjny...
Ubrane w stalkerskie kombinezony i dzierżące w rękach pistolety lub karabiny ludzkie ciała, pozbawione samodzielnego myślenia i własnej woli, błąkały się bez celu swym chwiejnym krokiem i mrucząc od czasu do czasu niezrozumiałe słowa.
W tym wypadku zastosowany zwrot brzmi wg mnie trochę dziwnie. Dalej zamienić
i na przecinek.
- To puste skorupy po ludziach z uszkodzonymi mózgami, nie można im już pomóc. Nazywamy je zombie – odpowiedział Przewodnik z westchnieniem i spojrzał na Olega – Czy mógłbyś?
Stylistycznie coś mi tu nie pasuje. Czy to skorupy z uszkodzonymi mózgami, czy może ludzie z uszkodzonymi mózgami stali się skorupami? Wydaje mi się, że to drugie (i mam wrażenie, że oto również autorowi chodziło), ale i tak coś jeszcze zgrzyta...
My nie żerujemy tylko na zgniłych trupach, jesteśmy doświadczonymi drapieżnikami i musimy zabijać.
Nie rozumiem wywodu. Sprzęt to sprzęt, zawsze można go opchnąć, a tym bardziej zobaczyć, czy przypadkiem gnijący truposz nie ma czegoś niezwykłego po kieszeniach (choćby jakichś ciekawych informacji).
Oleg uśmiechnął się do niego lekko, a Przewodnik podszedł do pancernych drzwi bunkra i stuknął dwa razy po trzy uderzenia. Zamek kliknął cicho i weszli do ciasnego i dusznego wnętrza.
Tak po prostu?! Bez żadnego sprawdzenia kto puka? Toż nawet zwykły zombie mógłby w końcu jakimś cudem taki manewr wykonać i wtedy też zostałby wpuszczony? Nie mówiąc już o ludziach z nieco wyższym IQ, lecz mających nie do końca przyjazne zamiary, a którzy po prostu podpatrzyli sobie "tajny znak" z ukrycia... To jest Zona, tu nie ufa się nikomu.
Sacharow zaproponował wodę mineralną, której wsyscy się napili prócz Olega, który podziękował, wyjął z plecaka wódkę i pociągnął zdrowy łyk. Przewodnik spojrzał się na niego (kogo? Sacharowa, czy Olega?) krótko, zapalił papierosa i zagadnął do profesora.
Mam nadzieję, ze wszytsko widoczne: powtórzenie, składniej będzie:
której napili się wszyscy prócz Olega, literówka w słowie
wszyscy i dwa orty.
Rzecz w tym, że coraz więcej stalkerów nie powraca z rejonów fabryki. A jak już się pojawiają, to w takim stanie, że sumienie nakazuje tylko ich dobić.
Zbędny wyraz. Dopóki jakoś tego nie zmienisz będzie błąd stylistyczny.
- I co chciałbyś bym zrobił? - spytał Przewodnik, spoglądając na bladą mgiełkę dymu z papierosa, unoszącą się pod sufitem.
- Nie mów mi, że jesteś jednym z tych niby doświadczonych stalkerów, którzy uważają, że już są gotowi na wyprawę w głąb Zony za jakimiś domniemanymi polami artefaktów. „ Daj mi dobry kombinezon i giwerę a przyniosę ci artefakty spod samej elektrowni”. Tak gadali... Phi. To śmieszne i żałosne. Nie ma sposobu by się tam dostać choćbyś i (wywalić) jechał czołgiem uzbrojonym w CKM. Gdy (zamienić na Jeśli) jakimś trafem nie zeżrą ciebie (lepiej będzie cię) mutanty albo nie rozwalą (nie pasuje mi ten zwrot do postaci profesora) na kawałki anomalie, to wypali ci mózg Mózgozwęglacz i będziesz chodził jak te trupiaki, które wytłukliście - w kółko i bez celu. Jeszcze nikt stamtąd nie powrócił. Z ultranowoczesnym kombinezonem i bronią nie uda ci się przeniknąć nawet przez Radar, a o Prypeci albo tym bardziej Elektrowni wogóle zapomnij (zamienić na nie wspominając). Owszem, jak się uprzesz to dam ci porządny pancerz i karabin jak masz dziesiątki tysięcy rubli, odejdź w poszukiwaniu przygód, ale ostrzegam cię, nikt i nic ciebie (cię) nie uratuje jak zamienisz się w zombie, albo jak dostaniesz kulkę w łeb i twoje ciało zgnije wśród innych nieszczęśników, którzy odważyli się tam zapuścić. (znów zwrot nie pasujący mi do postaci)
Ogólnie rzecz biorąc monolog wyjątkowo chaotyczny i nie za bardzo zgrywa się z postacią Sacharowa. Język zbytnio potoczny, nieprzemyślany, drętwy. Jak mówiłem - brakuje temu wszystkiemu naturalności.
. Udowodni Sacharowowi, że da się dojść do elektrowni nie postradając życia.
Po prostu:
nie tracąc.
Oleg kilka minut rozmyślał, obserwując niebo...
Panowała złowieszcza cisza, przerywana jedynie od czasu do czasu grzmotem burzy i kapaniem deszczu.
Coś dziwny ten deszcz jeżeli kapał tylko od czasu do czasu, w szczególności jeśli przy okazji była burza.
...Zona [...] nie była opuszczona i porzucona, ale tylko zmieniła swoich gospodarzy.
Stalkerów przebywających w Strefie ciężko nazwać gospodarzami - prędzej intruzami.
Przeszli przez bramę, po popękanym asfalcie, w którym co kawałek przebijała się trawa
Błąd stylistyczny. Zmienić na
gdzieniegdzie.
Przewodnik skinieniem dał znak, żeby wycelowali z drzwi, a sam zamaszystym kopniakiem je otworzył z hukiem, rozwalając wiążący je skobel.
Wycelować z drzwi owszem można, jednak chyba nie o to autorowi chodziło. Lepiej będzie:
...kopniakiem otworzył je z hukiem...,
wyraz potoczny.
...mały stworek przeleciał piszcząc z bólu nad górką jakichś starych szmat i zatrzymał się dopiero na przeciwległej ścianie, barwiąc ją kleksem krwi. Gdy wstąpili do środka, mierząc wciąż broniami (?), i przyjrzeli się bliżej górce po środku, okazało się, że wcale nie składała się tylko ze szmat.
Na samym środku pomieszczenia leżał stos białych, jakby pozbawionych krwi trupów, rozczłonkowanych i poszarpanych, leżących z ogromnej kałuży krwi.
Przewodnik, nie zważając na okropny smród, podszedł do jednego z ciał i szturchnął lufą od karabinu.
Wyszli na zewnątrz i ciesząc się świeżym powietrzem skierowali się na środek placu, na którym górował wysoki, unieruchomiony na wieczność dźwig.
A czemuż to ten dźwig był unieruchomiony na wieczność?
Oleg skierował snop światła latarki w dół szczerbatych schodów, rozstępując gęstą ciemność, i spostrzegł na popękanej podłodze krwiste plamy i smugi, jakby ktoś ranny zszedł lub został wzleczony na dół po schodach.
Nie wiem na ile ciemność może się rozstępować, ale wydaje mi się, że jest to błąd. Niech rozsądzi ktoś mądrzejszy ode mnie.
Żółte światło latarki powoli niknęło Olegowi sprzed oczu, usłyszał tylko cichy pomruk zadowolenia potwora i spadł w ciemną otchłań tracąc przytomność.
Jakiś taki mało sensowny ten opis.
00:48 Rozdział IV W tym miejscu zaprzestałem wymieniać błędy interpunkcyjne z imiesłowami przysłówkowymi... Już nie mam siły... Siedzę nad tym postem od 21... Dostanę jakąś kolację? Nie, serio, idę sobie zrobić przerwę...
Kiedy się obudził natychmiast poczuł strach, nie wiedział od razu gdzie się znajduje i zanim wszystko sobie przypomniał i zarejestrował otoczenie, usłyszał cichy, zmęczony głos dobiegający z ciemnego kąta.
Nie wiem na ile jest to błąd, ale średnio mi tu to słowo pasuje.
Obrócił lekko głowę i spojrzał lekko w dół.
Poruszył nieznacznie dłonią, wyczuwając na pasie zimny metal noża, i jego ręka spoczęła na nim, gdy mutant poruszył lekko spiczastymi uszami i wlepił w niego wzrok. Zamruczał cicho, tak, że Olega zimny dreszcz przebiegł po skórze...
Jeżeli nóż znajdował "na pasie" to domyślam, że był w jakiś sposób zabezpieczony, a co za tym idzie, jego ostrze było schowane. Jak zatem główny bohater poczuł "zimny metal" swojej broni? Coś mi tu nie pasuje, może lepiej byłoby: ... i jego dłoń na nim spoczęła? W drugim zdaniu prawidłowo będzię:
...Olega przebiegł po skórze zimny dreszcz .
Zamachnął się z całymi siłami i wbił nóż potworowi w potężny kark aż po samą rekojeść.
Z całych sił... i znów coś jest wg mnie nie tak, tylko nie wiem jakby to zmienić...
[Bestia] Zawyła donośnie i ruszyła z atakiem na bezbronnego Olega.
...ruszyła do ataku.
Potknął się kilka razy obcierając ręce i kolana o szorski beton schodów, lecz niewolno było się zatrzymywać...
Wydaje mi się, że zwrot nie wolno powinno pisać się oddzielnie, jednak poszukiwania tego zagadnienia w necie nie dały mi jednoznacznej odpowiedzi (na dogłębne analizowanie specjalistycznych stron nie mam teraz ani czasu, ani chęci), także jeśli jest ktoś kto mógłby w tej sprawie zabrać głos i rozwiać moje wątpliwości byłbym wdzięczny. Dodatkowo zwrot:
lecz nie wolno było się zatrzymywać brzmi jednak nieco infantylnie, proponowałbym go jednak jakoś zmienić...
...Oleg polegał tylko na wyobraźni i dotyku, czując na rękach połamane poręcze prowadzące w góre.
...czując pod rękami...Z okna, z którego wyskoczył, rozległ się przeciągły, pełen złości skrzek, zatopiony w odgłos burzy.
Po dłuższej chwili podniósł ociężałą rękę i dotknął badawczo pękającej z bólu głowy. Na brudnej dłoni pozostała mu świeża, ciepła krew. Sprawdził czucie w pozostałych kończynach, druga ręka w porządku, prawa noga też, gdy naprężył lewą zapiekła ostro, ledwo powstrzymał wrzask. Więc kręgosłup obolały i potłuczony, ale cały.
Na jakiej podstawie zostało to wywnioskowane? Złamanie kręgosłupa niekoniecznie oznacza uszkodzenie nerwów (chociaż jest bardzo prawdopodobne), oprócz złamania mogą nastąpić też pęknięcia lub stłuczenia, które także nie odbiorą czucia w kończynach jednak mogą oznaczać, że przez dłuższą chwilę nie wstaniesz o własnych siłach.Patrząc w wyrwę w dachu, spojrzał na budynek z pustymi oknami...
Trzeba się zdecydować co bohater robił. Chyba, że akurat miał zeza, to wtedy nie mam obiekcji.
„Nie wiem jaki dziś dzień, ale jest koniec października. Zimno i wieje. Nie wiem po co to piszę, ale może ktoś mnie kiedyś znajdzie żywego albo martwego i to przeczyta (bezsensowny fragment). Wczoraj podsłuchałem nieumyślnie rozmowę szefa w bazie. Nie wiem z kim gadał, ale zrozumiałem, że chcą zrobić coś strasznego, zagrażającemu całej Zonie, ale nie usłyszałem co. Później przez przypadek zobaczyłem, że Gromow z Taczenkiem w ukryciu coś naprawiają, jakiś pojazd. Do czego im jest potrzebny?
...Wpadłem w kłopoty. Nie spodobało im się, że się dowiedziałem i chyba postanowili się mnie pozbyć. Chciałem odejść ale mi nie pozwolili. Wiem, że są nieobliczalni i że w obronie swoich interesów nie będą się przed niczym wahać. Zacząłem się bać o własne życie. Wybiegłem z bazy gdy nikt nie patrzył, a oni po chwili zaczęli za mną strzelać (zaczęli do mnie strzelać?.
...Rozwaliłem przypadkowo swojego (swoje) PDA. Uciekałem przed nimi długo i omal nie wpadłem w trampolinę w Dziczy. Teraz siedzę w jakimś zawalonym tunelu, pełno tutaj anomalii. Zaraz się ściemni, a ja mam przy sobie tylko marny pistolet.
...Kolejny dzień przywitał mnie strzelaniną. Wysłali oddział, by mnie znalazł. Zabłem jednego i uciekłem. Niedobrze zabijać swojego, ale musiałem. I tak już jestem stracony.
...Po południu doszedłem do tego dziwnego miejsca. W pobliżu kręcą się snorki. Nie chcieli mi otworzyć drzwi w bunkrze, to poszedłem w stronę budynków. Usłysza...”
Notatki stalkera, któremu się zmarło w hangarze (jeśli dobrze pamiętam) uprzednio się w nim zabarykadowawszy. Są one wyjątkowo... drętwe. Rozumiem, że powinnościowiec (jeżeli dobrze zrozumiałem), który je spisywał miał inne rzeczy na głowie niż zwracanie uwagi na stylistykę i składnie swoich wypowiedzi, ale jest to jednak opowiadanie.
„...Zgubiłem plecak, jak to coś mnie goniło. Wskoczyłem do przybudówki i szczęśliwym trafem znalazłem krzesło w niezłym stanie. Zablokowałem drzwi. Tutaj mnie nie dopadnie.
Rozumiem, że chodzi o tego nowego mutanta, czy może jednak o chimerę? Nie wydaje mi się, żeby zwykłe krzesło było w stanie zatrzymać coś co bez większych problemów zawlokło dwóch dorosłych mężczyzn z pełnym ekwipunkiem kilka pięter wzwyż.
Jeżeli to ma zagrozić wszystkim stalkerom, w tym także i jemu, trzeba odkryć wszystkie karty i zadziałać, jeżeli będzie trzeba. Trzeba to zbadać.
Po pierwsze: co to za dziwna konstrukcja:
trzeba odkryć wszystkie karty i zadziałać? Po drugie: jeżeli jednak naprawdę
trzeba odkryć wszystkie karty i zadziałać to po jaką cholerę w dalszej części zdania to
jeżeli będzie trzeba? Wychodzi Ci z tego pleonazm, tym bardziej absurdalny, kiedy po tym zdaniu pojawia się jeszcze
Trzeba to zbadać.Po chwili kreatura zeskoczyła z dachu z zaskakującą zwinnością jak na swoje rozmiary, rozchlapując kałużę błota i okrążając go z zaciekawieniem, mrucząc ledwo słyszalnie.
Zbyt dużo
imiesłowów.
Zamienić na zwykłą formę czasownika, czyli:
mruczała.
W ostatniej chwili przyszło wybawienie, na które nawet nie miał nadziei i się go nie spodziewał.
Kolejny pleonazm...
Odwinął go, a na kolana wypadł mu lśniący, prawie nowy karabin WSS Wintorez.
Sposób w jaki to napisałeś sugeruje, że jedno zdarzenie nie ma z drugim absolutnie nic wspólnego. Lepiej byłoby:
Po tym jak odwinął tkaninę, na kolana...Przez kilka dni nie ryzykował oddalania się od bezpiecznego schronienia u Sacharowa bardziej niż za blaszane ogrodzenie, mając na uwadze swój nienajlepszy stan zdrowia.
Zdanie jest średnio zrozumiałe. Nie najlepszy piszemy oddzielnie.
...lecz odmówił, stanowczo postanawiając, że nigdy więcej nie postawi tam nogi.
Mam pewne wątpliwości co do tego czy można coś
stanowczo postanowić...
Siedząc na drewnianej skrzynce obok bunkra, trzymał w rekach notes. Przebiegając po raz kolejny wzrokiem po jego zapisanych kartkach, zastanawiając się, jaką to tak straszną rzecz chce zrobić Powinność, że może to zagrażać całej społeczności w Zonie.
Zmienić na zastanawiałprzeżycia stalkera [...] nie były wymyślonymi dyrdymałami.
Wyrażenie potoczne.
Gdyby tak było stalker nie zjawiłby sie tutaj i nie okupił życiem swojej ucieczki przed swoimi byłymi kompanami.
Najwyraźniej bandycie puściły nerwy bo rozległ się głośny strzał i metaliczny dźwięk odbijanych rykoszetem kuli od drzwi.
Brzmi to tak jakby kule były częścią mechanizmu drzwi. Najlepiej bedzie chyba:
... dźwięk odbijanych rykoszetem od drzwi kul, chociaż sam z tego rykoszetu bym jednak zrezygnował...
...Oleg usłyszał szybkie kroki w stronę swojej kryjówki.
Kroki w stronę można co najwyżej skierować, dlatego dodałbym tutaj słowo:
zmierzające, tak aby otrzymać
usłyszał szybkie kroki zmierzające w stronę jego kryjówki.Na stojącego obok kolejnego bandytę zabrakło już czasu w ciągu tej chwili i gdy ten wymierzył krótko w niego, Oleg schował się ponownie szybko za zasłonę.
Lepiej byłoby:
w przecziągu, co to znaczy
wymierzyć krótko? I poprawnie będzie
Oleg szybko, ponownie schował się za zasłonę.Huk odbijających się pocisków od przęsła...
Huk odbijających się od przęsła pocisków...Uniósł ręce w górę, czując na sobie wycelowaną broń każdym kawałkiem skóry, przeciwnik bez wahania nacisnąłby spust, gdyby zrobił jakiś fałszywy ruch. Usłyszał ciche kroki i poczuł zimny metal broni na swojej potylicy, silna dłoń dokładnie przejechała po jego pasie, szukając krótkiej broni lub przypiętych do niego artefaktów. Niczego nie znajdując, bandyta zasapał mu do ucha z niezadowoleniem i szepnął cicho „ już jesteś martwy śmieciu.”
...czując na swojej skórze wycelowaną w siebie broń... Dalej ze zdania można wywnioskować, że napastnik strzeliłby, jeśli to on sam wykonałby jakiś podejrzany ruch. Poza tym, jeżeli jedynym celem bandyty było zabicie protagonisty to po jaką cholerą w ogóle dawał znać o swojej obecności skoro mógł bez żadnych problemów pociągnąć za spust, pozostając cały czas niezauważonym i, jak wszyscy wiemy, pożyłby wtedy odrobinę dłużej...
- Dwa tuziny... - powtórzył cicho Żniwiarz po chwili i zaczął obracać w palcach szeroki, ząbiasty nóż wojskowy.
Zębiasty...
...chudego stalkera, ze związanymi rękami na plecach...
Chętnie bym Ci narysował jak wyglądają związane ręce na plecach, ale to może kiedy indziej... Teraz ważniejsze jest, że poprawnie będzie
...ze związanymi rękami za plecami...Żniwiarz kopniakiem zepchnął je do kipiącego kwasu a ten zasyczał donośnie.
Ta anomalia wyskoczyła w tym miejscu, za przeproszeniem, z dupy... I że się tak jeszcze upewnię, to kwas zasyczał po wrzuceniu do niego zwłok?