Aaroe trochę przesadził z tym 'polem bitwy'.
Po trzykrotnym całkowitym przerobieniu Prypeci pod względem spawnów i a-lifa w końcu jestem zadowolony (jak i reszta teamu) z tego co mi wyszło.
A wyszło tak, że Prypeć, tak jak pozostałe mapy jest teraz podzielona na 'strefy wpływów': mamy więc strefę neutralną wokół Pralni gdzie jest w miarę spokojnie, strefę (a właściwie 2) Monolitu, 'strefę' mutantów (większa część mapy), wydzielony kawałek terenu w który przejęły pijawki etc.
Oczywiście w ten czy inny sposób aktywne są wszystkie budynki - albo pełniąc rolę 'ogólnych' kryjówek dla frakcji albo leż jakichś poważniejszych stworów: chimer, burerów itp. (potworki te - jak w MSO - wychodzą z nich w nocy).
Generalnie jest tak, że przebycie nawet kilkudziesięciu metrów terenu stanowi wyzwanie (zważywszy że ogólnie jest mało zasobów) i na ogół polega na jak najszybszym sprincie od jednego budynku w którym możemy się schronić do drugiego (czesem po takim sprincie okazuje się, że budynek ma już lokatorów którzy niekoniecznie są mili
).
Na ogół też 'w tle' zawsze słychać jakieś strzały, napotykamy się na ślady odbytych walk, często jesteśmy 'oblężeni' w jakimś budynku otoczeni przez stado psów lub snorków i trzeba wymyśleć co zrobić (np strzykawa adrenaliny w serce i sprint) etc.
Także ogólnie wyszło spoko - efekt kilku nieprzespanych nocy