single player można jeszcze wybaczyć, chociaż i tak nic nie zastąpi genialnego wątku w CoD 4. Największym grzechem który zrobili twórcy i przez to bynajmniej ja nie zakupię żadnego nowego CoD-a dopóki tego nie zmienią są ciasne mapy multi, oraz ograniczenie liczby graczy do 12 (ojej, w 2 trybach 18) osób. Przez to magia CoD-a traci. Pamiętam jaka była przednia rozwałka na mapie "Bloc" w MW 4, gdzie w grze uczestniczyły bodajże 64 osoby. Wiem że powiecie"kampienie", ale moim zdaniem to był właśnie urok CoDa w multi. Nie biegałeś jak idiota po klatce napieprzając w przeciwników, a spokojnie ostrzeliwałeś się z nimi z obydwu stron. To była dopiero gra! Wtedy w dwóch naprzeciwległych blokach, nie dość że był prowadzony ogień zaporowy, to jeszcze trzeba było chronić wejść. Dla mnie było to naprawdę imitacją rzeczywistego konfliktu. Jak leżałem na podłodze i 20 metrów dalej widziałem jak kompan dostaje kulę w łeb i pada na ziemie. To było coś. To w zasadzie tyczy się prawie każdej z map. Nawet na takim "shipment", gdzie było 64 osób było fajnie
Podobnie wspominam piątą część Call of Duty. Te wielkie potyczki na otwartych, rozległych mapach. Można było poczuć się jak snajper. Co prawda w MW2 okroili liczbę graczy, ale aż tak nie rzucało się to w oczy ze względu na otwarte i ciekawe mapy (afghan, wasteland, favela). Niby w BO można było grać bodajże w 32 graczy, ale to i tak nie było "to". Kiedyś o każdy fragment mapy toczyły się zacięte potyczki. Można było odczuć moc starcia obydwu stron. Pomimo owego "kampienia" (które moim zdaniem i tak było głównym urokiem Coda, bo kto naprawdę w realnym konflikcie będzie jak głupia parówa latał z bronią za przeciwnikami) gra miała tą niebywałą moc i taką pewnego rodzaju magiczną nutę w sobie. A teraz bieganina naokoło. Ciągła zmiana spawnów. Więc i tak nawet teraz, pomimo że MW3 zbiera kurz na półeczce, ja gram w MW. Druga taka gra nie powstanie. Ale kolejny przykład na to, że dopóki ludzie nie mają milionów potrafią zrobić coś, co będzie pamiętane przez długie długie lata.