Taa, edukacja plastyczna w moich czasach też nie należała do najlepszych, ale i tak dobrze wspominam zajęcia z charyzmatycznym panem Janem w podstawówce, który sporo jeśli nie nas to przynajmniej mnie nauczył: o perspektywie i światłocieniu; w innych zagadnieniach musiałem sam się doszkalać. Z innymi formami sztuki też eksperymentowaliśmy, ale to do rysunku zawsze najbardziej się przykładałem, bo jest chyba najprostszą formą. Liceum nie zostawiło żadnego znaczącego śladu w mojej pamięci jeśli chodzi o plastykę.
Jeśli chodzi o moje fascynacje, to jak ktoś wyżej napisał, do mnie najbardziej przemawia to co jest jak najbardziej realistyczne; abstrakcji nie znoszę i nie dlatego, że nie rozumiem, tylko nie lubię jak ktoś do mnie mówi zagadkami w postaci plamek. kropek, kółek i kwadratów. Kiedyś fascynował mnie nawet hiperrealizm (niektóre obrazy są naprawdę nie do odróżnienia od zdjęć) ale jak zobaczyłem jak to powstaje to zwątpiłem czy to jest jeszcze sztuka.
Dziś nie mam jakichś niezwykłych fascynacji. Lubię Wyspiańskiego - chyba dlatego, że z racji iż jego małżonka mieszkałaby (dosłownie) o parę kroków ode mnie, gdybyśmy żyli w tym samym czasie i nie wypada czegoś o nim nie wiedzieć - za jego pastele i studium twarzy, bo sam lubię rysować ten element. Również Podkowińskiego, głównie za grafikę, choć malarstwo też wspaniałe, zwłaszcza późniejsze, bardziej mistyczno-fantastyczne prace.
Jednak z racji, że zawsze fascynował mnie komiks i komiksowy styl, to zawsze szukałem kogoś kto poza komiksami tworzyłby coś więcej. I odkryłem niedawno, nieżyjącego już,
Franka Frazettę. Świetnie operował barwą (aż mu tego zazdroszczę, sam bym chciał tak potrafić) i miał niesamowite wizje, a z tak błahej formy jak plakat czy ilustracja potrafił wycisnąć coś więcej. Tu można zobaczyć sporo z jego twórczości:
http://www.frankfrazetta.net/http://frankfrazetta.org/