przez Terminus w 31 Maj 2011, 11:45
No to małe wykopki:
Skończyłem własnie Bioshocka 1.
Gra dość fajna. Świetny początek budujący nastrój, rewelacyjna stylizacja na Art deco, świetne oskryptowane sytuacje typu korytarz, w który uderza wrak samolotu..
A potem już gorzej...
Męcząca walka i coraz powszechniejsza schematyczność: idź, znajdź coś, weź to, zabij splicery, które w tym momencie się pojawiły, otworzyły się drzwi, idź, znajdź, zabij mutanty, zabij 2-3 tatusiów, zieeef...
Jedyna zmiana to misja z eskortą małej pod koniec.
Wybory moralne żadne: ratując dziewczynki i tak miałem na koniec gry coś ze 300 jednostek Adama niewykorzystanego... Moce przydają się ze 4 na krzyż i to czasem. Mutanty przyjmują magazynek na głowę niektóre...
Klimat też siada... Niby są te magnetofony i wiadomości od mieszkańców Rapture, ale jakoś brakuje mi tego klimatu grozy jaki był choćby w System Shock 1... Konflikty we władzach Rapture, wojna domowa, niby fajne ale jakoś mnie to nie ruszyło...
Może tylko kilka lokacji, pokój z rodzicami, którzy popełnili samobójstwo nad zdjęciem córki, cele dziewczynek...
Grało się fajnie, ale niedosyt pozostał, można było z tego wycisnąć o wiele więcej...
CREDO [łac. Wierzę]