przez Red_Bullet w 18 Lip 2015, 01:18
Pamiętam ten moment jak dzisiaj, a jednak przez mgłę czasu. Jakieś pismo o grach czytałem u znajomego (CDA?) i były tam screeny z jakieś gry o Czarnobylu i można było nawet pobiegać po CEJ. Ale miazga, pewnie w przyszłym roku będę mógł w to pograć. To były czasy kiedy gra nie poruszała się w ogóle (2002 albo 2003). O becie alfy nawet nikt jeszcze wtedy nie myślał. Artykuł składał się z kilku grafik koncepcyjnych i niczego więcej. Rysu fabularnego też nie było. Jednak sam tekst tak rozpalił moją wybraźnię że już widziałem jak przemierzam okolice CEJ i wyjaśniam jakąś tajemnicę (tak wtedy widziałem fabułę). O grze zapomniałem na jakiś czas, a po latach jak internet trafił już pod mój dach, to pierwszym czego szukałem był S.T.A.L.K.E.R. Coś tam się już zaczęło dziać z grą (2006 rok to już był). No i Bóg dał, a Putin pozwolił, w 2008 roku po 5 różnych konfiguracjach komputera (od pierwszej zapowiedzi) ukradłem z torrentów Stalkera: SoC. Dokładnie, nie CC tylko SoC. Zainstalowałem, gra ruszyła... łoojezumaria o co tu chodzi. Non stop jakieś napisy latają po ekranie, nie nadążam z czytaniem a co dopiero z tłumaczeniem i rozumieniem. Pamiętam że chyba do nasypu kolejowego doszedłem i zeżarły mnie dziki. Potem chciałem się wycwanić i poleciałem do tunelu w którym jest ruchome elektro - zgon. No i nie wiadomo o co chodzi. Co bym nie robił cały czas mam cel Find Strelok. Barachło - won z dysku. Po miesiącu miałem już kolejną maszynę i postanowiłem, żebym nawet miał nie odpalić tego nigdy w życiu to muszę tą grę mieć na półce. A słowo ciałem się stało. Stalker stał sobie na półce pomiędzy CoDem 4 i Gears of War - które to tytuły zakupiłem za jednym zamachem. Stał i kusił. Nie wytrzymałem, zainstalowałm dziada. No i mózg rozj... wiadomo co. Polski lektor znany z TV i ta muzyka i te dialogi po rosyjsku, normalnie miód i orzeszki. Grałem namiętnie. Jak piewszy raz wszedłem do tuneli pod Agropromem i stanąłem oko w oko z pijawą to myślałem że się zessstracham. Jak uspokoiłem ciśnienie i nerwy to wylazł na mnie kontroler. Co to za gra?! Chcą żebym tu kipnął na zawał? Dolazłem do X18 w Dolinie Mroku. Zwiedziłem laba do momentu tych wielkich drzwi w które coś tak napiernicza że mało z zawiasami nie wylecą. Nie dałem rady. Uninstall i cześć. Po pół roku siadłem uczciwie i grałem aż do końcowych napisów. To była chwila magiczna. Ukończyłem najlepszą grę w jaką grałem. Potem oczywiście sejwy shift+del i od nowa, na inne zakończenie. Tak oddawałem się rozpuście aż do momentu w którym zakupiłem Czyste Niebo.
Według mojego kumpla miał to być ten sam Stalker tylko bardziej. Tutaj było już lepiej, bo wiedziałem czego się po zonie spodziewać. Większość lokacji pi razy oko znałem z poprzedniek odsłony, więc nie było wielkiego zaskoczenia. Ale Czerwony Las. O jakże mnie ten Czerwony Las zmęczył i wymiętolił to głowa mała. Wlot na cmentarz (za ten murek) pijawka, łup nie ma jej, sprint i stalkery cały czas, bum, anomalia - wczytaj grę. Tak przechodziłem Czerwony Las. O czołgowym PKMie dowiedziałem się z forum (aczkolwiek do dziś nie wiem od kogo można to zadanie dostać). A Pseudogigant w Kotle Czarownic (czy jak tam się ta anomalia nazywała) to była rzeź. Potem się okazało że giganta można oszukać włażąc na kamień, tu i tam powyłaziły jakieś niedoróbki - to trochę tak jak iść na rozbieraną randkę z fajną laską, już ma dojść do akcji, już sukienka spada, a tu gacie po tacie. Tak bym skwitował mój pierwszy raz z Czystym Niebem. Sporo później przestałem grać w CN tylko je eksplorować. Opóźniałem fabułę jak się tylko dało i okazało się to świetnym pomysłem. Łaziłem po trupach, zbierałem dane o schowkach, gromadziłem szpej, sprzedawałem, szukałem artefaktów. Wlazłem chyba w każdą dziurę od bagien po CEJ. Skróty, alternatywne ścieżki też sobie przyswoiłem. Najlepszy detektor na początku gry, Vitorez i spotkanie z bagienną pijawą to już były stałe punkty programu. Inna sprawa, że na Q6600@3,2GHz z Radeonem 4850HD na moim kochanym EIZO crt ta gra wyglądała po prostu magicznie. No i przy 1280x960 chodziła w DX10 bez zająknięcia. Dość powiedzieć, że Czystym Niebem zamordowałem owego Radeona. Potem na GTXie 460 i 23 calowym monitorze LED już nie wyglądała tak dobrze. A przy 1920x1080 działała słabo na DX9 w wysokich detalach.
Ze dwa lata temu (albo i lepiej) zakupiłem Zew Prypeci. Boże ile ja przez tą grę wycierpiałem. Błędy w wyświetlaniu grafiki, spadki fps i to takie że pałka mięknie, wywalające się questy, zamiast tekstów w dialogach nazwy skryptów i debilizm na maksa - aktywacja i deaktywacja gry. Początek bolał tak mocno, że nie dałem rady. Szurnąłem grę w kąt po wszechwieki. Z pomocą przyszło CDA. W bardzo krótkim czasie wyleciała stalkerska seria na ich coverach. Zainstalowałem ZP i... o kurde da się grać. Wszystko działało jak należy i to z bardzo zadowalającą prędkością. Zacząłem eksplorować Zaton, potem Jupiter i wymiękłem pod fabryką. Znowu przerwa i zasiadłem po raz kolejny. No i jestem już w X8. Nadal gry nie ukończyłem, ale zwalam to na karb faktu iż kilka razy się cofałem. A to radośnie pohasałem sobie do Jupitera nie wykonując zadania ze Stogiem i Kawalarzem. To znowuż zjebutałem misję z Włóczęgą. Innym razem zapomniałem zabrać od Azota zdekodowany moduł. Teraz przeleciałem po X8 a nie zrobiłem misji Jeden Strzał, w związku z czym nie miałem karty i nie dałem rady zebrać wszystkich dokumentów. Jak znam życie gra nie pozwoli mi wykonać misji i zejść ponownie do piwinc pod Jubiliejnym. Mimo tego to jest ta laseczka (analogia do poprzedniego porównania) która po zrzuceniu fatałaszków prezentuje się w seksownej bieliźnie i rozpala zmysły. Zew ma genialną fabułę bo nie ma jej wcale. Już tłumaczę o co chodzi. O ile w Cieniu Czarnobyla fabuła była sensem w samym sobie, a Czyste Niebo karało ociągactwo co raz częstszymi emisjami, o tyle Zew Prypeci wręcz zniechęca do gonienia za fabułą. Zobaczcie że w poprzednich częściach nawet jak się znalazło przypadkiem schowek, to był pusty. Trzeba było najpierw znaleźć jego lokalizację na trupie. W Zewie jak się przypadkowo wtknie nos w mysią dziurę, to fanty tam są. Nic tylko hasać i zbierać co raz to nowe cudactwa. Polowanie na mutki też jest spoko. W ogóle questów jest tyle że nie wiadomo co najpierw robić. No i są opcje wyboru. Można się przyłączyć do bandytów albo do stalkerów podczas ataku na Szewczenkę. Można się przyłączyć do Wolności albo Powinności na Janowie, albo pozostać neutralnym. Szkoda tylko że nie można, przed ostatecznym opuszczeniem terenów Jupitera, pogonić kota bandziorom. Ale tak definitywnie raz na zawsze, żeby już się więcej nie spawnowali. Ten sam ból czułem z renegatami na bagnach w CN. No i Prypeć magiczna jest. Mimo że to tylko mały wycinek miasteczka i mimo iż nie można swobodnie łazić po blokach, ale jest magiczna i basta. Z jednej strony mutasy, z drugiej monoliciarnia, z trzeciej psi a promieniowanie szczypie w tyłek. No bosko. I tylko szkoda że tak szybko się te gry kończą. Nic tylko przy złej pogodzie za oknem urządzić sobie spacer po Zonie. Nic to że przypomina to spacer po ostrzu brzytwy, ale magia tego miejsca urzeka. Obecny konfig kompa zostawię sobie po to, że jak już będzie Core i15 i terabajty ramu, będę mógł sobie odpalić win7 i Stalkera. Reszta i tak nie ma znaczenia
Czytał Mirosław Utta.
-
Za ten post Red_Bullet otrzymał następujące punkty reputacji:
- Poldzer, jedrek777.