Jakiś czas temu miałem sen, że jestem w ciemnym budynku, bardzo dużym, i wiem, że zaraz nadbiegną potworzyska i mnie rozszarpią, w pierwszym momencie chciałem uciekać, ale potem się rozmyśliłem, pomyślałem sobie "a zeżryjcie mnie". Po czym potworzyska nadbiegły, rzuciły się na mnie, jeden mnie ugryzł, ale zrezygnował, powiedziały że chcą żebym je zakopał. Więc wyszedłem razem z nimi na zewnątrz, padał deszcz, ja kopałem, a one położyły się na ziemi i leżały nieruchomo jak trupy w oczekiwaniu aż wykopię odpowiednio duży dół dla nich wszystkich. W czasie kopania wykopałem coś ciekawego, ale dalsza część snu była nieciekawa
Lubię sny które są ponure, ale nie w tym sensie, że, dajmy na to w śnie dzieje się źle komuś z moich bliskich, tylko takie, w których tylko ja jestem poszkodowany. Coraz rzadziej mam koszmary, a jeśli już, to nie wywołują we mnie strachu, pomimo to że jestem we śnie.
***
No więc to było tak: śniło mi się że byłem w końcowej fazie Gothica, i było zadanie które polegało na łażeniu po zakamarkach całej mapy w poszukiwaniu kawałków mapy. Gdy zbierze się wszystkie i połączy ze sobą, włączy się outro. Doszedłem do spichlerza sąsiada, który okazało się potem że spełnia również funkcje schronu. Na górze nie miał ścian, jedynie spadzisty dach. Przy wejściu położona była drabina, po to żeby przy przechodzeniu nie spaść w dół, i żeby w razie potrzeby użyć ją do zejścia w dół. Po prawej spichlerza był staw, po lewej wydma, i chaszcze.
Zszedłem pod ziemie po drabinie, nic nie wskazywało na to żeby miał tam być kawałek mapy. W quest logu pisało żeby szukać do na drugim piętrze spichlerza. Okazało się że zagadka była do góry nogami, więc chodziło o drugie piętro, ale do góry nogami. Na pierwszym piętrze znalazłem tunel pod ścianą prowadzący do drugiego piętra.
Wszedłem tam, była to niezwykle głęboka i o wielkim obwodzie struktura w budowie przypominająca studnię. Byłem na czymś w rodzaju balkoniku, spojrzałem na samo dno tej "studni", były tam wyrysowane na ziemi czerwone pentagramy w kołach i inne znaki. Zauważyłem tam sylwetkę, która była mała, było ich więcej ale zauważyłem tylko tą jedną. Gdy zobaczył mnie zniknął gdzieś, wiedziałem że bierzy ku mnie. Wskoczył na balkonik, był małego wzrostu, miał wielkie pazury, coś w rodzaju strzygi z serialu Wiedźmin. Szarpał mnie dotkliwie pazurami krzycząc przy tym jak opętany. Usiłowałem chwycić go za łapę i wyciągnąć na powierzchnię, ale zawsze udawało mu się wyślizgnąć i w dalszym ciągu mnie drapać i szarpać. Cała mistyczna studnia zaczęła płonąć, bo byłem pierwszą osobą która zbeszcześciła to miejsce swoją obecnością. Wiedziałem że niedługo się zawali, stopniowo przestawałem słyszeć wycia tego opętanego stworka, słyszeć pozostałe rzeczy, niestety obudziłem się. W tak ciekawym momencie!
nieudana próba odtworzenia tej studni