Realkriss napisał(a):Co prawda jestem polonistką, ale nie nauczycielem, bo nie posiadam wykształcenia pedagogicznego, więc nie wiem jak to wygląda od strony kadry szkolne, ale obstawiam, że nauczycielom też jest wygodnie mieć w klasach udokumentowanych debili, którzy nie umieją pisać i liczyć.
Nie wierzę w żadne dysleksje i dysgrafie, uważam je za wymyślone choroby, żeby leniwe albo przygłupie dzieciaki kończyły podstawówkę. Gramatyka i ortografia języka polskiego może nie są najłatwiejsze, ale do cholery, to nie fizyka kwantowa!
Nie wierzę także w ADHD, kolejny bzdet by medycznie usprawiedliwiać rozwydrzone bachory. A to, że jedne dzieci są grzeczne, a drugie nie - naprawdę trzeba tłumaczyć chorobami?
To czemu te "choroby" nie istniały w latach 80, kiedy chodziłam do szkoły? Wtedy byli uczniowie niezdolni albo niegrzeczni. Dziś to są dzieci chore. Wygodnie.
Znam problem od obu stron - sam mam dysortografię (nie mylić z dysleksją która jest bardziej hardkorowa), oraz moja Matka jest nauczycielem (co prawda Matematyki, no ale pracując w szkole ma się pogląd na to i owo).
Nie rozumiem co tak ludzi oburza - ktoś był na teście na dysleksję? Może w mniejszych miastach robią to na odwal albo dają papier za kasę, ale u mnie w Poznaniu wygląda to następująco.
-Podstawowy test na inteligencję (dawno to robiłem, ale był dość złożony)
-Padanie umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz płynnego czytania.
-Badania związane z problemem pisania - (lewo/praworęczność - każą Ci pisać najpierw 1 ręką potem 2 itp.)
-No i najważniejsze - obszerny test na ortografię - ale nie jakieś tam "dyktando" tylko pytania dotyczące reguł poprawnego pisania. I tu jest cały SZKOPUŁ. Widzicie ja znam wszystkie zasady, a w trakcie stresu lub po prostu pośpiesznego pisania gubisz to. To tak jak by myśleć inaczej - dla mnie w rozumie U i Ó, CH i H, Ż i RZ to to samo - w trakcie pisania. Dopiero potem jak przeanalizuje dany tekst jestem w stanie zastosować reguły. Nie umiem tego robić na bieżąco gdyż wtedy albo trwa to za długo, albo po prostu brak czasu na samo kontrolę.
To 1 sprawa - 2 sprawa to to co powinno was NAPRAWDĘ denerwować. Nie sam fakt dysleksji a NADUŻYWANIE papierów z nią związanych. Teraz co 2 osoba sobie to załatwia bo ma więcej czasu na egzaminach i maturze. Sam miałem więcej czasu (nawet się nie przydał, sprawdzając wszystko ze słownikiem zmieściłem się w standardzie).
Nie można tłumaczyć nieuctwa i lenistwa "chorobą" - jednocześnie krzywdząc tym niewinną grupę ludzi która to wykazuje.
Widać w nie każdym mieście/ośrodku bada się tak wnikliwie ludzi jak było to w moim przypadku (u mnie trwało to 2 dni po 2h na "sesję").
To samo tyczy się dysgrafii - jestem lewonożny, leworęczny (stwierdzono to, lecz mimo tego nauczyłem się pisać prawą nie lewą) i prawo oczny - jak tu pisać ładnie? Powoli można, cała podstawówka piękne pismo, ale przychodzi gimbaza i liceum plus szybkie pisanie i wszystko szlag trafia - nie wszystko da się kaligrafią walić.
Na maturze pisałem "drukowanymi" bo by się nikt nie doczytał.
Natomiast co do punktu widzenia nauczycieli (wiem wielu z nich to zje*y, lecz kurde nie wszyscy):
nie każdy chce mieć taką wiarę w klasie. Są nauczyciele którym zależy na wynikach z nauczania, a taki delikwent co to udaje że ma "dyskę" tylko wszystko utrudnia, a rodzice naiwnie tłumaczą, że ich chłopczyk/dziewczynka są tacy biedni.
Statystyki same to pokazują - mój rocznik 92 - w gimnazjum do którego chodziłem trzymał prawie o 2 razy wyższy poziom z wyników które przedstawia teraz - a kadra dużo się nie zmieniła przez ten czas.
Wszystko wina ludzi z obu grup - rodziców i nauczycieli (dzieci są niewinne zazwyczaj w końcu same nie mają dużo do powiedzenia, czerpią wzorce z rodziny czy też rówieśników). Kto idzie na łatwiznę wszystko psuje. Naród to szara masa która nie umie kierować się logicznymi wartościami. Maja wyje*ane na przyszłość byle by znaleźć doraźny środek na problemy...
Jednak nie jest to powód żeby gadać, że problem dysleksji, grafii i ortografii to wyssana z palca bajka.