Co czytacie?

...a raczej wszystko o wszystkim. Debaty na dowolne tematy.

Czy czytasz książki (t.j. lektury nieobowiązkowe)?

Tak, 1-2 na rok.
79
14%
Tak, 3-5 na rok.
97
17%
Tak, 5-10 na rok.
81
15%
Tak, więcej niż 10 na rok.
252
45%
Nie, książki są dla nudziarzy.
12
2%
A co to jezd ksionszka?!?
35
6%
 
Razem głosów : 556

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez J0Hny w 13 Cze 2010, 15:50

Czytam sporo, na ogół są to książki tom calncy'ego ( i inne tego typu) albo wspomnienia wojenne.
The healthy human mind doesn't wake up in the morning thinking this is its last day on Earth. But I think that's a luxury. Not a curse. To know you're close to the end is a kind of freedom.
Awatar użytkownika
J0Hny
Stalker

Posty: 56
Dołączenie: 06 Kwi 2010, 09:35
Ostatnio był: 05 Lis 2014, 23:53
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1

Reklamy Google

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez Tomasz Kawka w 13 Cze 2010, 20:39

Polecam:
"Metro 2033" <- Każdy szanujący się stalker powinien to znać. Jedna z moich ulubionych.
"Worek kości" <- Absolutnie genialny thriller z elementami horroru. Oczywiście Stephena Kinga.
"Miasteczko Salem" <- Też King. Też mistrzostwo.
Awatar użytkownika
Tomasz Kawka
Kot

Posty: 38
Dołączenie: 14 Maj 2009, 16:21
Ostatnio był: 21 Maj 2013, 01:10
Miejscowość: Kordon
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 0

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez von Carstein w 17 Cze 2010, 13:50

Image

Oto kilka moich refleksji na temat skromnego dzieła pana Dana Abnetta pt. "Rota". Od biedy można by to nazwać recenzją, chociaż nie wiem czy nie brzmiałoby to zbyt patetycznie.
W treści tego tekstu pojawią się najpewniej dość licznie rozmaitego typu spojlery. Nie będę ich jakoś wyszczególniał, ukrywam (w końcu to „recenzja”). Więc jeżeli Ty, mój drogi czytelniku zajrzałeś do tego tematu w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie „Kupić czy nie kupić”, a nie chcesz zaznajamiać się przed przeczytaniem książki z jej treścią to mogę ci na twój dylemat dać tylko jedną odpowiedź: Kupić. Kupić, gdyż jest to pozycja legendarna, niemalże kultowa w tych kręgach. Jedna z najlepszych dotyczących Warhammera, jaką czytałem. Kawał solidnej pisaniny, do tego za zaledwie niecałe 30 złotych. Grzech tego nie mieć.

Książkę czytałem w styczniu tego roku… wiele danych mogła już pochłonąć moja zaawansowana skleroza. Te, które nie zostały pożarte przez tą żarłoczną, bezduszną i czyhającą na każdą sposobność do ataku bestię posłużą mi za pewnego rodzaju punkt odniesienia.

Pierwszą rzeczą, która rzuca się czytelnikowi w oczy jest oczywiście okładka. Po odebraniu i rozpakowaniu małego pakunku z kilkoma książkami nabytymi w sklepie internetowym „Merlin.pl” ujrzałem „Rotę”. A konkretnie jej… powiedzmy pierwszą stronę. Wykonana ze zwykłej tektury (papier użyty w tej produkcji też nie jest najwyższych lotów, ale wiadomo – CC musiał ciąć koszty, żebyśmy mogli otrzymać ich produkt po jak najlepszej dla nas cenie).
Na okładce widzimy scenę bitwy: Szarżujących na wraże szeregi Norskich wojów, bliskich naszym słowiańskim sercom Kislevskich Husarzy. Zazwyczaj nie przepadam za takimi obrazami na okładkach opowiadań… ale ta… Ta rzeź świetnie pasuje do treści książki. Świetnie pasuje… BA! Tworzy klimat. Możemy raz dwa przyjrzeć się oporządzeniu, uzbrojeniu, zbroją stanowiących wyposażenie jednej i drugiej strony konfliktu. Ten bitewny zgiełk, ten chaos… Rysownik dobrze wykonał swoją robotę.

Polski tytuł „Rota” – idealny. Angielski tytuł jest według mnie nijaki… typowy i ograny („Rides of the Dead”). Nasza ojczysta wersja jest krótka i na temat. Czuć w niej moc, łatwo zapamiętać. To jest to, co lubię.

Przejdźmy dalej, do tego, o co chodzi w danej książce. Rajtarzy. Dwaj nieprzepadający za sobą towarzysze broni. Walka na śmierć i życie, bez pardonu. Bój toczony między dwoma, śmiertelnie nienawidzącymi się kręgami kulturalnymi, między religiami. Wojna totalna. Rok Którego Nikt Nie Zapomni.

Gerlach Heileman (jego mordka prawdopodobnie znajduje się na okładce) jeden z głównych bohaterów to „szlachetny” imperialny młody panoszek. Buta, pycha, duma, pogarda i ksenofobia. Kieruje nim silna potrzeba wykazania się w bitwie, rwie się do walki. Lubi się szczycić swoim pochodzeniem, pozycją… i gardzi ludźmi, którzy nie są mu równi. W tym Karlem Vollenem, sygnalistą Kompanii Rajtarów z Talabheimu. Człowiek Inteligentny, energicznie próbujący wybić się, nadrobić braki w swej pozycji poprzez ciągle dążenie do pogłębiania swej wiedzy (co jest raczej niecodzienne u szlachetnych, imperialnych paniczyków… zwłaszcza wojskowych).

Krótki wstęp i zaczyna się jedna z lepszych akcji: Bitwa pod Zedewką. Coś pięknego, epickiego. Świetnie opisana, z różnych miejsc pola bitwy co też pozwala nam lepiej ujrzeć w naszej wyobraźni pole bitwy i rzeź. Poszczególne formacje, taktyka… to jest świetne, dla samej Zedewki kupiłbym tą książke.

Tutaj dochodzi do rozłąki naszych dwóch przyjaciół. Jeden trafia do niewoli, drugi do Roty Kislevitów. Poznajemy obydwie strony… z różnych perspektyw. Ich zwyczaje, sposób prowadzenia walki, siedziby, kobiety, jadło. To wszystko zostało podane w bardzo przystępny dla prostego czytelnika sposób. Tak, że ani przez chwilę czułem cienia nudy. Akcja trzyma w napięciu do końca, występuje syndrom „Jeszcze jednego rozdziału przed snem, to już będzie ostatni”…

Do tego możemy przy tym i owym podumać przez chwilę (a może i dłużej). Co jest dla mnie wielkim plusem. Ta romantyczna przemiana moralna w głównych bohaterach, stopniowe uleganie danej kulturze, przyswajanie obcych zwyczajów…

Opisy są świetne. Jeżeli jesteś miłośnikiem WFB to będziesz szczęśliwy. Ten opis rajtarskiej taktyki, uzbrojenia, koni… Armii Imperialnej, takie smaczki jak kontratak pikinierów… piękne Kislevskie zbroje, szkaradne kurhańskie hełmy, ich wielkie miecze i świetne łuki…

Książka ma też wady, w tym jedną poważną jak wyczuwalne gnanie przed siebie pod jej koniec. Zwłaszcza w scenie finałowej. Być może autorowi się nie bardzo już chciało…

Czytało mi się wspaniale. Miałem znów ją przeczytać… ale trzy Osprey’e (Alexander, Kanny, Farsalos) na półce… książka Kęciaka… „Europa Walczy”… no cóż…

Jeżeli lubisz Warhammera to musisz "Rotę" mieć. I dokup od razu do niej "Ambasadora", gdyż te dwie pozycje nieźle się uzupełniają. Zwłaszcza, gdy interesuje cię Kislev.
Awatar użytkownika
von Carstein
Weteran

Posty: 690
Dołączenie: 28 Lut 2009, 15:00
Ostatnio był: 05 Kwi 2018, 12:01
Kozaki: 43

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez impulse_101 w 21 Cze 2010, 15:16

Obowiazkowo dla wszystkich graczy stalkera: piknik na skraju drogi i metro2033
a poza tym moje 3 ulubione:
-paragraf 22
-krol szczurow
-lot nad kukulczym gniazdem
Image
Awatar użytkownika
impulse_101
Legenda

Posty: 1305
Dołączenie: 20 Sty 2009, 16:47
Ostatnio był: 08 Lut 2020, 16:44
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: Viper 5
Kozaki: 275

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez Ravenheart w 21 Cze 2010, 18:29

ja polecam: sagę o Wiedźminie, "Czarny wiatr" i "Podwodny zabójca" Clive'a Cussler'a oraz "Anubisa" Wolfgang'a Hohlbein'a
Awatar użytkownika
Ravenheart
Kot

Posty: 11
Dołączenie: 05 Maj 2010, 22:19
Ostatnio był: 28 Paź 2013, 21:37
Miejscowość: Wieliczka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: SPSA14
Kozaki: 0

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez von Carstein w 26 Cze 2010, 09:55

Właśnie skończyłem czytać kilka opowiadań z książki "Opowieści z Dzikich Pól" Herr Jacka Komudy.

Jestem pod wrażeniem. Nie jest to Sapkowski. Komuda fajnie buduje nastrój, odnosi się do bardzo swojskich klimatów... pisze w sposób realistyczny, opisy ładne... Szkoda, że humoru tak malutko... ale nutki fantasy są... tej bardzo swojskiej. :)

Polecam tego pisarza każdemu, kto lubi Rzeczypospolita Szlachecką, Husarię, długie wąsy, masę scen erotycznych i tym podobne klimaty...
Awatar użytkownika
von Carstein
Weteran

Posty: 690
Dołączenie: 28 Lut 2009, 15:00
Ostatnio był: 05 Kwi 2018, 12:01
Kozaki: 43

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez Argemen w 09 Lip 2010, 14:17

Książkami wartymi przeczytania są książki z sagi o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie pana Jacka Piekary.

Akcja dzieje się w innym świecie. Jezus zamiast zginąć na krzyżu zszedł z niego i pozabijał nieprzychylnych mu ludzi. Może to nie fantasy, ale fajnie się to czyta.

Oprócz tego mogę polecić "Armię Ślepców" i "Bo to jest wojna, rzeź i rąbanka" Romualda Pawlaka. Osobiście jeszcze nie przeczytałem tej drugiej, ale z tego co mi mówi brat, jest świetna.
I had wan teh interwebs!
Awatar użytkownika
Argemen
Stalker

Posty: 160
Dołączenie: 01 Sty 2010, 16:40
Ostatnio był: 02 Gru 2018, 13:05
Miejscowość: Łódź
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 4

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez meJKu w 09 Lip 2010, 16:58

Saga Wiedźmina
Piknik na Skraju Drogi
Władca Pierścieni
Metro 2033
Quo Vadis
Żmija
Awatar użytkownika
meJKu
Weteran

Posty: 681
Dołączenie: 04 Gru 2007, 22:21
Ostatnio był: Wczoraj, 11:46
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 111

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez per-kac w 09 Lip 2010, 17:20

Ja polecam Tunele, Tunele głębiej i Tunele Otchłań
Dodatkowo Wenecka Intryga oraz Ostatni Mohikanin

Czytam jeszcze Monte Chrosto oraz Nocarza i Renegata: trzy moje ulubione poza Metrem 2033 i Piknikiem na skraju drogi ;)
Oni wszyscy są śmieszni, to Grzech jest jedyną słuszną drogą którą będe podążać aż do śmierci...
Awatar użytkownika
per-kac
Tropiciel

Posty: 215
Dołączenie: 30 Lis 2009, 17:50
Ostatnio był: 27 Cze 2011, 15:06
Miejscowość: Gdzieś w Zonie...
Frakcja: Grzech
Ulubiona broń: Gauss Gun
Kozaki: 56

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez Madox69 w 10 Lip 2010, 00:31

To ja polecam tak generalnie każdą książkę Rdłutowskiego, do tego Hartinka "Encyklopedie broni dawnej" no i może jeszcze Encyklopedię PWN :wink: sam ją czasem czytam.
Scientia potestas est
Awatar użytkownika
Madox69
Kot

Posty: 27
Dołączenie: 10 Gru 2008, 16:49
Ostatnio był: 16 Lut 2024, 23:19
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Walker P9m
Kozaki: 3

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez von Carstein w 22 Lip 2010, 14:52

Długo nic nie pisałem (przykre obowiązki), więc postanowiłem to i owo nadrobić.

Steven Savle "Klątwa Nekrarchy". To się opłaca

Czyli kilka słów od mojej skromnej osoby.

Image

Standardowa Uwaga


W treści tego tekstu pojawią się najpewniej dość licznie rozmaitego typu spojlery (czyli wymienię kilka ważnych wydarzeń, szczegółów itd, które mogą wam potem [jeżeli nie czytaliście] zepsuć przyjemność poznawania książki). Nie będę ich ukrywał, jakoś wyszczególniał. Bo chcę napisać coś więcej niż "było fajnie i ten teges". A bez tego będzie mi ciężko.

Jeżeli miałeś na tyle odwagi, aby tutaj zajrzeć w poszukiwaniu odpowiedzi na odwieczne pytanie, które brzmi "kupić czy nie kupić" to ja będę tak miły i powiem to od razu: kup. Kup i przeczytaj bo zbrodnią jest tegoż nie zrobić, nie zaznajomić się z twórczością pana SS... najlepiej piszącego o zmarłych w twórczości Warhammera. On ich rozumie, wie co nimi kieruje... on czuje co pisze. A te 34 złote polskie to niewielka kwota w zamian za porządną, grubą (prawie 500 stronic!) księgę... w razie czego może posłużyć jako świetna anty-kocia amunicja, którą człowiek trafi w nawet bardzo oddalonego, mruczącego, mrauczącego i warczącego szkodnika. Jeden rzut = jeden kot. Książkę będzie można użyć ponownie... kota już nie bardzo.

Książkę czytałem w maju, trochę czasu już minęło, trochę innych opowiadań się przeczytało, trochę się niestety zapomniało... oprócz wrażenia, jakie wywarła na mnie twórczość pana SS. Postaram się jak najwięcej wyrwać z objęć błogosławionej pani Sklerozy i bazując na tym opisać te moje "wrażenia".

Co nam się rzuca na oczy... co jako pierwsze ujrzymy po rozpakowaniu wiiiieeeelkiego pudełka z książkami, którego nawet listonoszowi nie będzie się chciało taszczyć pod niewielki pagórek z całkiem dobrze utrzymaną drogą polną... regularnie, co kilka lat odnawianą dzięki zabiegowi wysypania furki żwiru... co ja to miałem... a tak. Pierwsze co mi wpadło w oko to była okładka. Szkaradna. Bardzo szkaradna i odtrącająca pierwsza strona, która może spowodować w człowieku wrażliwym odruch wymiotny, krwotok z nosa, przerażający, przenikliwy chichot, ból przepony, atak duszności i w rezultacie tego wszystkiego zgon... chyba, że będziesz miał szczęście i widok tego czegoś wypali ci oczy. Wówczas będziesz mógł skarżyć wydawcę i rysownika. Nie ma lekko, oj nie ma... Barwy są ci prawda miłe dla oka, dużo fioletu. Tego pięknego, ciemnego koloru, który tak dobrze uspokaja. I to by było na tyle tego co mi się podoba... chyba, że jeszcze ten miniaturowy smok-zombie. Fruwające stado nietoperzy (zajmuje 1/3 okładki)
wizerunek Nekrarchianina obwieszonego tonami wisiorków, czaszek, kości, zwojów... Imperialny Rycerz szarżujący z mieczem w dłoni... i to wszystko pod dziwnym kontem 30 stopni (bo tak jest ustawiona ta wieża... a raczej jej ruiny). Wszystko to sprawia wrażenie, że mamy przed sobą książką klasy A (jak Ameryka). Czyli szybko, dynamicznie, głośno, z tzw. gruchnięciem. Efektowanie i... Boże uchowaj USA od tego... nie zmuszające zwykłego, spasionego obywatela tego kraju do czegoś takiego jak myślenie... Jeszcze tylko reklamy McDonalda brakuje, jakiegoś klauna machającego wielkim, tłustym hamburgerem (koniecznie z podwójnym serem!). Tego, kto zaprojektował taką okładkę powinno się skazać na 15 lat ciężkich robót w jakimś łagrze na Syberii... taka okładka dla takiej książki to hańba! Świętokradztwo!

Co więc zrobiłem? A cóż miałem zrobić - wrzuciłem tą książkę na sam koniec (no prawie na sam koniec) mojej warhammerowej listy i ciut o niej zapomniałem. Przeczytałem to co miałem przeczytać i z bólem w sercu, starając się unikać kontaktu wzrokowego z okładką (po co drażnić bestię...) otworzyłem... Na papierze o klasę lepszym niż ten, na którym drukują takie znakomitości jak "Fakt" lub "Super Express" (ale chrońmy lasy :wink: ) czekała na mnie wspaniała historia. Już nie żałuję tych 34 złotych.

Tytuł "Klątwa Nekrarchy". Ani zły, ani wspaniały... ujdzie. Pasuje do treści książki.

O czym traktuje książka? O mordzie, gwałcie, ogólnie pojmowanej przemocy fizycznej i psychicznej, o miłości, zagubieniu, bezradności i bezsilności. O starości i o młodości. O wielkich ambicjach, planach, spiskach. O tęsknocie. No i okrutny, ale jakże wyrafinowany żart.

Wszystko się kręci właściwie wokół jednego. Wokół Nekrarchian, jednego z kilku rodzajów wampirów (Mamy jeszcze niezrównanych wojowników, potępionych templariuszy - Krwawe Smoki. Mamy piękne i demoniczne Wampiry Lahmijskie. Mamy odrażających i żywiących się na trupach Strigoi. No i resztę (von Carsteinowie itd).

Nekrarchanie to istoty, które całą swą siłę, całą duszę (jeżeli coś jeszcze coś takiego tam się kołota) wszystkie umiejętności i czas poświęcili jednemu - nekromancji. Nekromancja na pierwszym miejscu, nekromancja jako źródło władzy, droga to potęgi i dominacji... stopniowo zatracają się w swoim szaleństwie. O ile inne wampiry (w większości) kierują się podobnymi żądzami (władza i potęga) to dzięki temu, że z umiarem się babrają "nie-żywą magią" są całkiem dobrze zakonserwowane i mogą ukrywać się pośród bydła (które zwykło siebie samych nazywać ludźmi). Nekrarchianie są pozbawieni wszelkich hamulców w stosunku do nekromancji. Niestrudzenie, dzień i noc siedzą w opuszczonych ruinach, na cmentarzach i w innych tego typu odludnych, cichych i spokojnych miejscach gdzie badają... badają... i gniją za swego "nie-życia" tak jak ludzcy nekromanci. Ta magia pochłania ciało swego biednego fana, im większy postęp tym większa cena... odpadnięty nos, przerażające wychudzenie, tu i tam nie ma już nawet skóry. Smród i robaki toczące ich truchła są zazwyczaj ich jedynym towarzystwem... oprócz tych hord nieumarłych sług za oknem.

Czasami zdarza się, że w jednym miejscu zbierze się kilka osobników tego gatunku. Zaczyna się wówczas zabawa. Okrutna zabawa w krwawe podchody. Spiski, knowania, permanentne czyhanie na życie konkurencji, zabieganie o miejsce faworyta w oczach mistrza (którego w drodze do władzy absolutnej i tak się chce unicestwić… wcześniej jednak należy się od niego jak najwięcej nauczyć). Trzeba przyznać, że jest to dość niezdrowa atmosfera.

Trójkąt mistrz Radu, sprytny i wyrafinowany Amsel i biedny, pogardzany przez swych współbraci Casimir… który czasami potrafi wzbudzić litość w człowieku. Żyją sobie wesoło w swej zrujnowanej twierdzy, badają, spiskują, próbują ożywić wielkiego, latającego smoka i tak dalej. Aż tu pewnego dnia kuternoga postanawia się popisać przed swoim mistrzem i przynosi mu pewne notatki… zaczyna się zabawa.

Pan SS dobrze oddał naturę wampirów. Ukazał przewrotną naturę wampirów, ich zgnite umysły. Ten pęd ku jednemu celowi – ku niczym nieograniczonej potędze i władzy… dobry pisarz.

Oprócz tego natkniemy się na kilku oldboy’ów – rycerzy. Metzger, Bohme i jego druhowie, strzegący wieśniaków gdzieś na końcu świata. I tutaj znów autor fajnie oddał problemy wieku podeszłego, kłopoty z sercem i kondycją itp. sprawy. Jest też miejsce na miłość, miejsce dla młodych, miejsce na współczucie i wiarę. Miejsce na odważne czyny i te wprost przeciwne. Dużo poświęcenia…

Intryga... takiej intrygi w książkach o Warhammerze chyba nie widziałem. Potrafi zaskoczyć (chociaż nie zawsze… niestety). Potrafi zmusić (tak jak niektóre fragmenty książki) do myślenia czytelnika… człowiek skończy czytać i dalej o tym i o tamtym myśli… coś pięknego. Opisy też niczego sobie – nie są ubogie, nie są przesadzone. Nie przeszkadzają w odbiorze książki. I są klimatyczne (zombie-smok!)

Nie wiem jak inni, ale ja się żadnych „nie-logizmów” nie dopatrzyłem… może jeden jakiś mały, który nie utkwił mi w umyśle na dłużej… nie jest źle. A scena finałowa… no cóż… nie zaskoczyła, lecz też nie zasmuciła. Dość zwyczajne.

Nie oceniaj nigdy książki po okładce. Jeżeli lubisz nieumarłych tak jak ja to musisz ją mieć. Mój umysł tańczył, gdy czytałem tą książkę. Radość wygnała z serca ból. Przeczytałem w kilka dni (obowiązki itd.). Odłożyłem ze smutkiem.
Awatar użytkownika
von Carstein
Weteran

Posty: 690
Dołączenie: 28 Lut 2009, 15:00
Ostatnio był: 05 Kwi 2018, 12:01
Kozaki: 43

Re: Książki warte przeczytania...

Postprzez Terminus w 21 Sie 2010, 10:35

Antony Beevor "Berlin 1945, Upadek"
Rewelacyjna książka. Pozycja obowiązkowa wg mnie dla każdego interesującego się historią II WŚ. Rewelacyjnie się ją czyta. Książka jak inne tego autora nie koncentruje się na przebiegu samej bitwy tylko pokazuje szczersze polityczne i społeczne okoliczności i implikacji zdarzeń od stycznia 1945r. do kapitulacji ostatnich niemieckich oddziałów.
Jak ktoś chce się dowiedzieć dlaczego D.Eisenhower to naiwny idiota, któremu ZSRR naprawdę wiele zawdzięcza, czy jak surrealistyczni i obłąkani byli przywódcy III Rzeszy a jak paranoiczni przywódcy ZSRR polecam przeczytać.

Przy okazji polecam niemiecki film z 2004r. "Upadek" (oryg. niem. Der Untergang) reżyserowany przez Olivera Hirschbiegela, dotyczący tych samych wydarzeń.
CREDO [łac. Wierzę]
Awatar użytkownika
Terminus
Deliryk

Posty: 3955
Dołączenie: 22 Cze 2007, 06:15
Ostatnio był: 21 Lip 2022, 18:56
Kozaki: 1440

PoprzedniaNastępna

Powróć do Prawie o wszystkim

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości