Pytanie podstawowe to: dla kogo wojsko ma być lepsze? Dla kogoś kto chce iść do woja, dla skarbu państwa, czy dla obrony państwa?
Piszecie Panowie o tym że zawodowe jest o wiele lepsze, wygodniejsze i inne pierdoły z kosmosu. Czytacie gazety? Oglądacie tv? Sprawdzacie czasem stronę wojska polskiego? Wiecie co się teraz dzieje z WP?
Są braki kadrowe, z kasą, wyposażeniem -czyli braki we wszystkim bo jakiemuś pajacowi zachciało się tworzyć "profesjonalistów" na wzór armii USA. Z tą różnicą że w USA jest także służba zasadnicza a oddziały zdobywają swoją "renomę" dzięki szkoleniu. Większość ludzi w DF czy NS wpierw służyła w zwykłej "zasadce" a później najlepsi trafiali na szkolenia itd.
A u nas ma być co? Składasz papiery do woja, przyjmują Cię i już jesteś zawodowym wojakiem? Który gówno widział a nie broń, i nic nie potrafi oprócz podniecania się filmem "black hawk down".
Zasadka jest wstępem do służby wojskowej podczas której uczysz się podstaw oraz zaawansowania. Obsługi sprzętu, konserwacji, regulaminów, zasad i masz na bieżąco PRAKTYKĘ! -a nie siedzisz w ławeczce z zeszycikiem czytając o M16 którego w życiu do łapy nie dostaniesz i nie zobaczysz.
Stworzyli wojsko zawodowe bo jakiś pajac z góry stwierdził że to doda Polsce prestiżu i lepiej brzmi "zawodowy".
W służbie zasadniczej większości rzeczy uczysz się w ciągu 12mc(tak było do 2005 bodajże a wcześniej 18, i 24mc) z praktyką, zapoznaniem się ogólnym a czasami praktycznym, jeździsz na ćwiczenia, poligony. W służbie zawodowej w ciągu 12mc 9spędzasz na nauce regulaminów, uczenia się historii, bieganiu w koło koszar, raz na 3mc strzelanie z kałacha(jak zaliczysz wyśrubowane testy i egzaminy -jakby komu do szczęścia przy celowaniu i strzelaniu była wiedza ile waży magazynek i czy jest po prawej czy lewej stronie zapasowy)
Sorry ludziska ale dla mnie "teraźniejsze" stworzone wojsko zawodowe to śmiech na sali i żart.
Do wojska już nie dostanie się gość po podstawówce czy zawodówce. Nikt nie patrzy na to czy ma smykałkę do woja czy nie, na to że gość CHCE być w wojsku z takiego a nie innego powodu. Mam masę znajomych z jednostki gdzie służyłem i wszyscy narzekają, począwszy od st.szer, kaprala czy kapitana. Dlaczego? Dlatego że powprowadzali odgórnie zasady których sami nie znają i nie potrafią zinterpretować. Przykład?
Kiedyś stojąc na warcie miałeś prawo do wszystkiego i Ty byłeś "na prawie". Broni mogłeś użyć przy najmniejszej niepewności czy kolo nie sięga np. po nóż czy nawet "tulipana". Było jasne "jeżeli środki przymusu bezpośredniego okazały się niewystarczające lub użycie ich nie jest możliwe, należy użyć broni palnej". I ch**Cię obchodziło czy masz do czynienia z jakimś pijakiem, terrorystą czy innym żołnierzem, masz prawo i koniec. A teraz? 500tysięcy rozmówek, zabawa w psychologa i negocjatora, zastanawianie się nad konsekwencjami...w praktyce śmierć lub kalectwo. Zresztą, pomijam już że w większości jednostek nie ma już wart gdyż zastąpiła je służba cywilna(czyt. ochrona)
I powiedzcie szczerze komu zaufacie kiedy na przeciwko Was stanie gość z nożem: typowemu za przeproszeniem "trepowi" który nie będzie się pie****** z napastnikiem tylko zapewni Wam bezpieczeństwo bez względu na wszystko, czy studencikowi zawodowemu który zamiast działać będzie sapał "no wie pan ale to może wpłynąć na pana los, może to pan rzuci," a w między czasie będzie dygotał jak galareta, gdyż nie doszedł jeszcze jak się korzysta z broni.
U nas jedynie co ma przyszłość to wypieprzanie do armii zagranicznych nie dupczenie się w naszej pseudo zawodowej
Ps. jeżeli kogoś uraziłem to sorx - niezamierzenie.