"Kreskowym wciągaczom mówimy NIE"
"Medicated" pamiętam z wczesnej młodości, straszny killer, robił rozpierduchę w nosie chyba większą niż RB. Polecam wyłącznie w małych dawkach.
Heh... pamiętam jeszcze tabakę "socjalistyczną" - kupiona gdzieś w połowie lat 90-tych "Gdańska aromatyzowana" w takiej torebce papierowej jak cukier
Miała sporo ze schmalzlerów, aczkolwiek była sucha i mocno, bardzo mocno tytoniowa. Dziś byłby to pewnie "biały kruk" i rzadkość potężna.
Co się kupowało przed "prohibicją"? Głównie "Hedges L.250" - w blaszanych puszeczkach 5g, tabaka typowo angielska, sucha, bardzo mocno zmielona. Później kolega przywiózł z Mazur Gawitha, Presidenta, Loewenprise no i szok, Gawith najbardziej przypadł nam do gustu. Pamiętam, że były to wersje importowane z Niemiec, z napisami po niemiecku. Kolesia jeszcze raz wysłaliśmy na te Mazury, nakupił tych tabak całą reklamówkę i sprzedawał
A potem kilkuletnia "prohibicja" - posłowie uchwalili zakaz obrotu tabaką, dopiero potem to uchylono.
No i żałosne próby zrobienia własnej tabaki - na wakacjach u dziadków zwędzone dziadkowi cygara zmieliliśmy w młynku do pieprzu dodaliśmy suchej mięty, czegoś tam jeszcze
Nawet niezła wyszła