przez Gizbarus w 26 Sty 2014, 19:52
Cycu, tak działa nabijanie cen.
Przypomina mi to pewną sytuację z czasów, kiedy byłem małym smarkiem, a ojciec mój pracował w hurtowni spożywczej. Jak każdy z was wie, w Polsce grudzień = mandarynki. Ot, taka tradycja świecka. I rzecz właśnie w tym, że z Honolulu (czy skąd tam te mandarynki się sprowadza) przypłynęły dwa statki transportowe, zapakowane po sam komin kontenerami z tymi owocami. Jednakże cwani hurtownicy z Piły i okolic postanowili, że zaprotestują przeciwko cenie, jaką im oferowano i zagrożą, że za tyle a tyle nie kupią "i wuj". Jak uradzili, tak zrobili. Jednak nieco się zdziwili, kiedy gość, z którym prowadzili interes, wyjął telefon i powiedział "Panie XXX, proszę wypłynąć w morze i wywalić cały ładunek do wody". Mandarynki poszły na dno (żeby wieloryby miały co wpieprzać na święta...), a hurtownicy byli w stanie zapłacić więcej niż na samym początku, żeby tylko dostać towar, jaki jeszcze pozostał.
Historia jest autentyczna, co niestety smutno pokazuje, że gnojki tego typu są w stanie niszczyć żarcie tylko po to, żeby dostać lepszą cenę za towar.