Jeśli do wakacji letnich niewiele się zmieni, to skasować kieszonkowe i załatwić mu fizyczną pracę przy kopaniu rowów, układaniu kostki czy stawianiu betonowych płotów. Byle ciężką, na powietrzu niezależnie od pogody. No i zrobić tak, żeby było zgodne z prawem (praca nieletnich).
Gdy po miesięcznej harówie dostanie 1200zł, to zabrać mu 1000zł i dać mu do ręki dwa papierki. Pozostałe 10 trzymać w ręku i tłumaczyć, że zostaną wydane na jego jedzenie, podręczniki i ubrania (wcale nie musi być markowe
). Efekt jest piorunujący. Zrozumie, że bez wykształcenia tylko do takiej pracy można się nająć. Bo nawet jeśli ma do czegoś talent, to i tak musi się naharować, żeby go rozwinąć.
Taki eksperyment się udał z kuzynem. Trzeba tylko pilnować, żeby towarzystwo z pracy nie zaczęło mu imponować, bo skutek będzie odwrotny.