przez Mito w 02 Sty 2017, 02:26
W stalkerze niekoniecznie gra dokładnie i realistycznie odzwierciedla założenia uniwersum, przecież to by było tak jakby w CoD kazać graczowi przez X godzin ładować magazynki, uczestniczyć w musztrze, tachać skrzynie tylko po to, żeby później miał 5 minut bitwy na oddanie paru strzałów, narobienie w gacie i pouciekanie przed wrogiem... ewentulanie żeby mu losowym odłamkiem urwało łapę. Poza tym, kwestie balansu gry też często wchodzą tu w paradę. Zadawanie tego pytania jest tak samo sensowne, jak zastanawianie się dlaczego w ShoC można nabyć kałacha za np. tysiąc rubli, czyli ok. ile? 100 - 150zł? Albo w ogóle myślenie dlaczego waluta to ruble, skoro Zona to pogranicze Ukrainy i Białorusi, z czego w stalkerze najwyraźniej mówi się głównie o Ukrainie, czyli powinny być hrywny czy inne jakieś dolary (ew. ruble białoruskie, ale wchodzi kwestia wymiany walut). No i zadziwiająco niskie wartości względem rzeczywistych kursów walut.
Jeżeli już szukać wytłumaczeń "na siłę", to trzeba założyć, że artefakt sam w sobie jest w Misery bezużyteczny (bo w ogromnej większości są), a w podróży między wnętrzem Strefy a końcowym odbiorcą jego cena kilkunastokrotnie się zwiększa. Stalker sprzedaje art handlarzowi (a stalker, jak jakiś Chińczyk w fabryce pracuje w niesamowicie niebezpiecznych warunkach za przysłowiową miskę ryżu), handlarz sprzedaje go naukowcom (i chce zarobić nieco, sam musi z czegoś żyć i za coś sprowadzać towar), naukowcy mają ograniczony budżet (mają wsparcie, ale niekoniecznie władze tolerują trwonienie ogromnych funduszy na skup gruzu od obdartusów)... No chyba że handlarz wysyła go poza Strefę na własny koszt, wtedy przychodzi kwestia opłacenia wojskowych/wariata, który będzie się przez kordon przekradał, następnie dalsze koszty przemytu... Przy czym należy pamiętać, że patrząc na arty w Misery, żaden nie ma żadnych jakichś cudownych właściwości - ten coś tu polepsza, trochę kondycję wzmacnia, troszku rany leczy, ale też każdy waży pięć kilo co najmniej i jest paskudnie promieniotwórczy. To jest: koszty przeniesienia tego czegoś, w plecaku art + pojemnik to jakieś 10kg. Przeciążony stalker to martwy stalker (a musi pylić przez kordon). I koszty pojemników.
A ze względu na to artefakty nie powinny być traktowane jako coś niesamowitego, raczej jak surowiec zamiast "produktu końcowego". To jest: taki artefakt trzeba przewieźć do dobrze wyposażonego laboratorium i przeprowadzić na nim trudne, długie i kosztowne badania. Ktoś te badania musi zfinansować, a wątpię żeby było wielu przedsiębiorców szastających dziesiątkami milionów wierzących w cudowne kamyki z Czernobyla. No i jeszcze to, że ludzie finansujący badania oczekują rezultatów, takich przynoszących pieniążki - a złamanie jakiegoś prawa fizyki czy cuś, co będzie wykorzystywalne za wiek, może dwa... nie przynosi kasy teraz.
Inni odbiorcy: kolekcjonerzy oraz wszelkiego rodzaju "znachorzy" leczący artefaktami na pewno mają raczej ograniczony dostęp do artefaktów oraz ograniczone fundusze.
Ponadto, czytając literaturę z uniwersum można przepotkać coś o "zużywaniu się" artefaktów, szczególnie tych leczących, czy też wspominki o tym że poza Zoną stają się one bardzo szybko zwykłymi kamieniami.
Zaś żarcie...? No cóż, żarcie musi przebyć podobną, odwrotną drogę ze świata zewnętrznego, gdzie jest za bezcen, do Zony, gdzie jest no... drogie. Kasa tu idzie w problem logistyczny: handlarz musi sprowadzić żarcie, czyli albo opłacanie wojskowych żeby ci zrzucali gdzieś zaopatrzenie lub ganianie ludzików żeby przemycali pożywienie przez Kordon. W drugim przypadku: ile towaru i jak często w takich warunkach da radę przenieść w plecaku parę osób, a także gdzie znajdziesz pan takich wariatów i ile musisz im zapłacić? Nie żeby ten, ale torba chleba rzadko warta jest ludzkiego życia i przemytnicy o tym wiedzą.
No i zakładam, że wokół Strefy roztacza się na prawdę spora machina przemytników i najróżniejszych przekupnych ludzi, a to wszystko musi za coś prosperować. No i trzeba pamiętać, niektórym ludziom nie powinno się zapominać płacić, a to dla własnego dobra. Sądzę, że swego rodzaju małe mafie na pewno muszą w takim systemie powstać.
A romantyczna idea stalkerów łapiących masę kasy za piękne błyskotki, ganiających po zielonych łączkach w miłym towarzystwie uroczych nibypiesków, które zostawiają za sobą ślad w postaci tęczy... rozbija się o rzeczywistość w której Zona to najbardziej cholernie niebezpieczne miejsce na Ziemi, w którym jeszcze zachodzi wegetacja, przez co trafiają tam ludzie, którzy są skrajnymi idiotami lub po prostu nie mają innego wyjścia, czytaj: przestępcy i kompletni bankruci. No i stalkerski szpej jednak nie jest taki tani i bez kosztów przemytu.
To chyba wszystko. Sądzę, że możesz przejść do wyciągania wniosków.
Spolszczenie do Misery: The Armed Zone (Ja & Imienny)
Ciekawe kiedy ilość moich kozaczków przekroczy moje IQ
-
Za ten post Mito otrzymał następujące punkty reputacji:
- L_E_W_Y.