@exid - po mieszkaniu przez miesiąc z 10 osobami ze wschodu, przez najbliższy tydzień Twoim oddechem można byłoby dezynfekować rany. Wiem coś o tym, bo przez 3 dni mieszkałem z Ukraińcem
.
Część klimatu STALKERA prawdopodobnie pochodzi z faktu, że nie ma tu bohaterów zbawiających świat, nie ma flagi z biało-czeronymi pasami i gwiazdami na niebieskim tle (ani żadnej innej) powiewającej dumnie na maszcie po pomyślnie wykonanej misji. Twórców wali, czy zrozumiemy 100% zawartości gry. Wiele tekstów rzucanych przez oponentów, to idiomy nie dające się przetłumaczyć w sposób dosłowny. Zachowanie postaci w grze jest bardzo naturalne, nikt nie próbuje przemycić żadnej poprawności politycznej - w ogóle nie ma tam polityki w znanym dla nas kontekście. Jest tylko zona i Ty, to co poza jej granicami równie dobrze może być na księżycu.
Otoczenie jest bardzo sugestywne i oddaje to, co niektórzy z nas pamiętają z dzieciństwa: niedokończone bloki z wielkiej płyty, obiekty popegeerowskie, porzucone uszkodzone pojazdy i maszyny. Pomnóżmy to przez współczynnik oddziaływania komunizmu na tamtym terenie i mamy gotowy przepis na wygląd terenu zony. Tym bardziej, że wiele obiektów i terenów dokładnie pokrywa się z tym, co oglądaliśmy wielokrotnie w reportażach puszczanych w telewizji. TEN ŚWIAT ISTNIEJE - został jedynie wzbogacony przez twórców o anomalie, mutanty, artefakty. Poczucie zagrożenia w grze jest bardzo sugestywne i ciągłe. System A-life pomaga wczuć się w rolę, frakcje walczą ze sobą, a starcia są nieprzewidywalne.
Nareszcie udało się stworzyć grę zlokalizowaną bez żadnych kompromisów, w której mamy wrażenie, że jesteśmy trybikiem, a nie motorem, sporo potrafi dziać się bez względu na nasz udział. Wprawdzie podobną "wczujkę" miałem w CoD podczas lądowania na plaży w Normandii, ale podsumowanie misji skutecznie sprowadziło mnie na ziemię. W STALKERZE fabuła jest ciągła, nie poszatkowana na rozdziały i misje. Tak jak życie.
@Soviet - jeżeli "ruskie gry są pisane na kolanie przez ormiańskich dorożkarzy w przerwach na papierosa", to twórcom "ruskich" gier należy się bigwielki szacun. W przeciwieństwie do nich, taka Bethesda nad grami pracuje przez całe lata i wychodzi im mainstreamowa papka. GSC poszło pod prąd i zrobili co chcieli (myślę, że tak w 80%), a pomimo tego gra odniosła sukces. Myślę, że część druga sprzedałaby się lepiej udowadniając im, że robiąc swoje mają rację.
Nie zapominaj, że "ruskie" gry, to nie tylko STALKER, ale również między innymi King's Bounty, seria Kozacy, American Conquest. GSC, Katauri, olbrzymi wydawca 1C Company. Nasze firmy "branżowe" jak CDP, Techland, PCF, czy inna Cenega jeszcze wiele mogłyby się od nich nauczyć.
Uprzedzając pytania - nie grałem w RDR, ani żadną inną grę R*.