Konwersacje

Twórczość nie związana z uniwersum gry S.T.A.L.K.E.R.

Moderator: Realkriss

Konwersacje

Postprzez marcel w 09 Lip 2009, 23:52

Zdrav.

Oto najnowsze dziecko, zrodzone z homoseksualnej pary Kawa + Nuda pewnego wieczora, gdzieś w centralnym centrum naszego cudownego kraju. Uprzedzę pytania - nie zamierzam kończyć tego czegoś, bo brak mi ochoty i pomysłów na ciąg dalszy.

Miłego czytania, then.

Dzwonek telefonu brzmiał wyjątkowo wrednie i natarczywie. Otworzyłem niechętnie oczy, zamierzając walnąć suk*nsyna, jeśli natychmiast się nie zamknie. Półprzytomnie spojrzałem na wyświetlacz i natychmiast otrzeźwiałem. Dzwonił szef, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Po cichu przekląłem wszystkich tych gogusiów w garniturach, a potem odebrałem.
-Dzień dobry, szefie. Nie, nie śpię. Dlaczego nie ma mnie w pracy? Ee… Korki są, jakiś idiota rozpie… Znaczy wypadek był. Nic nie piłem. Jak to dwadzieścia minut temu? Yhym, jasne, szefie. Zaraz będę.
Rozłączył się.
-Je*any, tłusty hipokryta – sarknąłem. Telefon odpowiedział cichym piiip. Odłożyłem komórkę na szafkę nocną i spuściłem nogi z łóżka. Kac uderzył celnie, w sam środek ośrodka myślowego, powszechnie zwanego mózgiem.
-Starzejesz się stary – jęknąłem. – Nigdy więcej podobnych ekscesów.
Zaśmiałem się, gdy tylko dotarło do mnie, co właśnie powiedziałem. Zawsze obiecywałem sobie, że już nigdy nie wezmę alkoholu do ust. Cóż, kłamałem. Próbując zignorować hordę stworów, podskakujących w mojej głowie, podreptałem powoli do łazienki. Podróż była długa i pełna niespodzianek. Nigdy nie myślałem, że w salonie czai się na mnie tyle niebezpieczeństw. Najpierw zaatakował mnie fotel, potem wyrżnąłem czołem o futrynę. W końcu udało mi się dotrzeć do celu. Opróżniłem organizm ze zbędnych płynów i ciężko oparłem się o umywalkę. Podniosłem głowę i uśmiechnąłem się gorzko.
Z lustra popatrywał na mnie krótko ostrzyżony blondyn o zimnych, niebieskich oczach. Obecnie były one podkrążone i paskudnie przekrwione, ale spojrzenie pozostało chłodne i bezczelne. Taka charakterystyka może nie była zbyt adekwatna, za to niezmiennie robiła wrażenie na damach.
-Boże, ależ ja mam paskudny pysk – westchnąłem smutno.
Odkręciłem kurek z zimną wodą, opłukałem dłonie i twarz, potem wypiłem kilka łyków. Kac niechętnie odchodził.
-Doprowadzony do stanu używalności – zameldowałem do lustra; odbicie nie odpowiedziało.
Wróciłem do salonu. Chciałem rzucić się na sofę, by odpocząć jeszcze parę minut, ale nagle stanąłem jak wryty. Na samym środku grubego, miękkiego dywanu niewinnie leżały czerwone stringi. Zbliżyłem się do nich niepewnie. Nie wyglądały znajomo. Czując dziwny ścisk w gardle pobiegłem do sypialni. Spełniły się moje obawy – wybrzuszenie kołdry po lewej stronie łóżka niepokojąco przypominało kształtem istotę ludzką.
-O k*rwa – jęknąłem bezradnie.
Na palcach wycofałem się z powrotem do salonu i zacząłem gorączkowo szukać jakichś spodni. W końcu dorwałem pogniecione, szare bojówki. Wciągnąłem je szybko, wciąż nie mogąc sobie przypomnieć co wczoraj robiłem. Był tylko jeden sposób żeby się przekonać. Ponownie zbliżyłem się do łóżka i westchnąłem z ulgą. Dziewczyna, która drzemała pod moją kołdrą była całkiem fajniutka. „Przynajmniej tyle dobrego” – pomyślałem. – „Teraz tylko dowiedzieć się jak ma na imię i co robiliśmy wczorajszej nocy.”
Jakoś nie miałem ochoty jej budzić, więc kucnąłem skromnie naprzeciwko jej twarzy. Muszę przyznać, dawno nie widziałem czegoś równie pięknego. Twarz, okolona ciemnymi włosami, była naprawdę słodka. Niewielki, zadarty nosek celował we mnie wyzywająco, a zmysłowe usta sprawiały wrażenie wprost stworzonych do pocałunków. Gapiłem się tak jeszcze przez chwilę, zachwycając się jej urodą i bogactwem epitetów, jakie nagle pojawiły się w moim umyśle. Potem wyciągnąłem rękę, by delikatnie pogłaskać ją po policzku.
-Spier*alaj – mruknęła dziewczyna cichutko, nawet nie otwierając oczu.
Cofnąłem dłoń, unosząc wysoko brwi. „Niezła sztuka się trafiła” – przemknęło mi przez głowę. Mimo wszystko spróbowałem ponownie. Tym razem tylko się poruszyła i wymamrotała coś przez sen.
-Bez sensu – mruknąłem pod nosem i poszedłem do kuchni.
Ustawiłem czajnik na kuchni, wyciągnąłem z szafki kawę i jeden kubek. Po chwili wahania dostawiłem drugi. Usiadłem na stołku, oparłem łokcie o blat stołu i pomasowałem skronie palcami. Wydarzenia wczorajszego wieczoru wciąż kryły się za grubą zasłoną. Pamiętałem, jak wieczorem szedłem do kolegi, potem zawędrowaliśmy do jakiegoś przytulnego, piwnicznego klubu… Ostatnim obrazem, jaki zapamiętałem była trzecia, albo czwarta butelka wódki. „Znaczy nieźleśmy popili”. Rozmyślania przerwał mi przeciągły gwizd czajnika. Szybko wstałem i zalałem kawę wrzątkiem. Wziąłem kubki i poszedłem do salonu. Zapasowy postawiłem na kredensie, a ze swojego upiłem mały łyk, oparzając wargi. Oparłem się o framugę i czekałem, aż milusińska się obudzi. Trochę to trwało. W końcu, gdy w kubku widać było już dno, usłyszałem długie ziewnięcie i zwinięte pod kołdrą stworzonko się poruszyło. Dziewczyna powoli usiadła na łóżku, przecierając oczy i opatulając się nakryciem. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie, że aż coś mnie targnęło. Targnięcie to mocne nie było, ale wystarczyło, by zwrócić jej uwagę.
-O –stwierdziła tłumiąc kolejne ziewnięcie. – Cześć.
Odburknąłem coś, zdając sobie sprawę, że cokolwiek teraz powiem, wypadnie to głupio. W końcu zdecydowałem się na krótkie:
-Kawy?
-Pewnie.
Chwyciłem drugi kubek i podszedłem do łóżka.
-Ostygła już trochę – powiedziałem usprawiedliwiającym tonem.
-Aha, dzięki – odebrała go ode mnie i wypiła odrobinę.
Zapadła cisza, zwana zwykle niezręczną. Przycupnąłem pod ścianą, udając, że się na nią nie gapię. Tkwiliśmy tak przez kilka minut. To ona odezwała się pierwsza.
-Masz papierosa?
-Taa. – mruknąłem. – Poczekaj chwilę.
-A niby gdzie miałabym iść?
Przemilczałem. Wróciłem do salonu i zacząłem grzebać w stosiku płyt dvd, walających się koło telewizora. W końcu znalazłem pogniecioną paczkę marlboro. W środku została jakaś mizerna ilość fajek, ale lepsze to, niż nic. Zawróciłem do sypialni, po drodze zahaczając o kuchnię, by wziąć zapałki. Poczęstowałem ją, czując nagłe, dziwne tchnięcie, zupełnie jakby ktoś z rozmachem pieprznął mnie otwartą dłonią w łeb. Pomogło i odważyłem się zapytać:
-To… Jak masz na imię?
-Jak… Ja mam na imię?! Dupek – fuknęła, odwracając się. Po chwili znów jednak na mnie spojrzała. Wyglądała na bardziej rozbawioną, niż złą. – Naprawdę nic nie pamiętasz?
-Ni chu chu – przyznałem niewesoło.
-A – uśmiechnęła się lekko. – Ania jestem.
Ostatnio edytowany przez marcel, 10 Lip 2009, 16:09, edytowano w sumie 1 raz
>>> Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput. <<< ~ Ernest Scribbler
marcel
Opowiadacz

Posty: 436
Dołączenie: 31 Lip 2007, 17:48
Ostatnio był: 29 Paź 2020, 15:47
Kozaki: 193

Reklamy Google

Re: Konwersacje

Postprzez cmlPL w 27 Wrz 2009, 21:46

Powiem tyle, w pyyyyyyyte. Spodziewałem się czegoś stalkerowego itp itd, a tu miłe zaskoczenie, postarałeś się :] Gratulacje, zacznij pisać coś takiego, a napewno będziesz miał jednego stałego czytelnika.
Ostatnio podbity przez marcel, 27 Wrz 2009, 21:46
cmlPL
Łowca

Posty: 468
Dołączenie: 19 Sie 2007, 21:33
Ostatnio był: 06 Paź 2013, 05:06
Miejscowość: Niedaleko KowKa
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 2


Powróć do Zero z Zony

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 21 gości