przez Red Liquishert w 06 Sie 2011, 18:12
Jest to wstęp do opowiadania w realiach średniowiecznych. Proszę o szczere opinie. Jeśli się spodoba, będę zamieszczał kolejne części.
Wyjaśnienie pojęć:
Faolit – Wiosna
Grann – Lato
Brilthon – Jesień
Vannor – Zima
Cralin – Przesilenie letnie
Xaro – Równonoc
Tar – Przesilenie zimowe
Dartal – Święto Żniw
G’Eraal – Styczeń
Nar’aal – Luty
Murr’aal – Marzec
Imb’aal – Kwiecień
Honirr’aal – Maj
Vork’aal – Czerwiec
Lir’aal – Lipiec
St’aar – Sierpień
Wz’aal – Wrzesień
Enorr’aal – Październik
Liaw’aal – Listopad
Grarr’aal - Grudzień
Prolog
,, Zaprawdę powiadam, nie ma większych wojowników i zabójców nad Łowców. Maszyny to bez uczuć, do zabijania jeno zdatne.’’ – Hanro Caham ,,Łowcy’’.
Rok 1191, pierwszy dzień Imb’aal .
Imb’aal był w tym roku deszczowy, szarobure krajobrazy komponowały się z ponurymi Górami Srogimi. Góry owe zwały się jak zwały, dlatego że nikt, kto nie znał ich tak dobrze jak Łowcy, nie był w stanie dotrzeć do twierdzy umieszczonej w najgroźniejszych terenach Gór Srogich. Twierdza ta, zwana przez zamieszkałych tam wojowników Twierdzą Smoczą, była siedzibą Łowców, wojowników bez skrupułów, zabójców idealnych, szkolonych do walki w trzech technikach. W technice asasynów, nastawionej na ciche, szybkie i precyzyjne zabijanie. Technice wojów, nastawionej na powolne, lecz potężne ataki toporami, ciężkimi mieczami oraz zabijanie z dystansu kuszami. I wreszcie technice magów, polegającej na maksymalnym wykorzystaniu potencjału magicznego u uczniów. Bardzo niewielu adeptów Łowców wybierało ścieżkę asasynów, woląc walczyć w otwartych i długich starciach, zaś zaledwie garstka wybierała ścieżkę magii, głównie z braku potencjału, lub niechęci do nauki teoretycznej, woleli od razu przystąpić do nauki praktycznej, lecz rzeczywistość była często na wskroś odmienna od wyobrażeń młodych uczniów. Studenci Łowców byli głównie ofiarami wojen, sierotami zbieranymi po gościńcach przez Poszukiwaczy, ludzi będących wstanie ,,wyczuć’’ potencjał kandydatów na Łowcę. Szkolenie początkowe opierało się na wytłumaczeniu młodym adeptom ,,o co w tym wszystkim chodzi’’. Po trzech latach następowały szkolenia praktyczne ogólne. Po trochu rozwijano adepta we wszystkie strony. Nieco magii, podszkolenie zwinności i refleksu, a później sił uderzenia. Trzy lata ciężkiej pracy owocowały możliwością wyboru drogi. Licząc, że adept zaczynając naukę w Twierdzy Smoczej miał siedem lat, w wieku trzynastu lat rozpoczynało się piekło. Pobudki przed świtem, mordercze treningi, zażywanie odpowiednich specyfików, zasypianie będąc wsłuchanym w zabójczy ból mięśni. Takie życie uczeń wiódł przez następne dziesięć lat. Na koniec pozostawał ostatni test. Po roku przygotowań uczeń stawał w szranki ze swoim mentorem. Przy każdej ścieżce nauki wyglądało to nieco inaczej.
Cóż, dużo już opowiedziałem o Łowcach, czas przejść do początku naszej historii…
*
Trzech braci, Egan, który obrał ścieżkę asasyna, Aleksander, który szkolił się na woja, oraz Artur, który został magiem. Wszyscy trzej byli najlepsi w swych profesjach. Został im tylko pojedynek ze swym mistrzem. Ostatnia Próba…
*
Egan wszedł na arenę. Rozejrzał się. Dookoła placu zgromadzili się wszyscy uczniowie, mistrzowie. Zaciskali pięści aż zbielały im knykcie, a na ich twarzach rysowało się podekscytowanie. Ale on nie patrzył na nich, patrzył na swego mentora stojącego na środku areny. Nad głową trzymał miecz o kulistej głowicy i zagiętym jelcu. Znaczył nim w powietrzu powolne koła. Wszystko zaczęło się w okamgnieniu. Mentor Egana doskoczył do niego, ciął ze skrętu bioder. Młody Łowca odskoczył, zawirował. Miecz zasyczał w pochwie i błysnął w świetle słońca. Mistrz znów doskoczył, ciął od góry, Egan zawirował, rzucił ukośną paradę na plecy, brzeszczot starego Łowcy odbił się od parady Egana. Obaj stanęli w lekkim rozkroku, obaj poruszali się półkolem , obaj kreślili koła bronią nad głowami, bacząc, by ruchy mieczy były zgodne z rytmem ich kroków. Mistrz skoczył, wygiął się w łuk, jego ostrze spadło na Egana niewiadomo kiedy. Młody Łowca zasłonił się mieczem, siła uderzenia jego mentora zmusiła go do przyklęku. Z trudem utrzymywał zasłonę, jego mistrz wciąż napierał. Egan zaczął się pocić, tracił siły…
- Dam…radę… - Wycedził przez zaciśnięte zęby. Zebrał w sobie resztkę sił, uwierzył siebie. Gwałtownie wstał, jednym, szybkim, płynnym uderzeniem wybił swemu mistrzowi miecz z rąk, podskoczył, złapał ostrze w locie i z rozmachem rozciął nogę swego mentora. Trysnęła krew, stary Łowca zawył i padł w piach. Chciał wydobyć sztylet, ale Egan nie pozwolił mu na to. Kopnął swego mentora w twarz, zerwał z niego pas ze sztyletami, odrzucił i przygwoździł mistrza do ziemi butem. Stary Łowca walnął kilka razy pięścią w ziemię na znak, że się poddaje.
- Jesteś do zabijania… jak, nie przymierzając, rzyć do srania… - Wykrztusił chichocąc. Wszyscy zgromadzeni zaczęli bić prawo i krzyczeć:
- Egan! Egan!
*
Egan wyszedł z areny. Nie mógł uwierzyć, że udało mu się wygrać. Zobaczył Artura i Aleksandra siedzących na ławce. Artur miał całkiem poszarpaną szatę, jego twarz pełna była pomniejszych blizn. Musiał stoczyć ciężki pojedynek, pomyślał Egan. Aleksander w niczym nie różnił się od Aleksandra wchodzącego na arenę, oprócz tego, że teraz jego pulchną twarz zdobiła blizna biegnąca od czoła, przez oko i policzek, a kończyła się na podbródku. Egan usiadł obok nich.
- Więc…. Jutro opuszczamy Twierdzę? – Spytał Artur.
- Mhm… - Mruknął Egan.
Niewiedzieli jeszcze, co ich czeka….
Bydlę z pana, panie Red