Opowiadanie nawiązujące do starożytnego Rzymu, a dokładniej do Legionu XX Czarnego Orła (Valeria Victrix) Bez dalszych wstępów, opowiadanie
życzę miłej lektury ( pozdrowienia dla vC)
Orzeł Błyskawica z ogromną mocą przecięła niebo oświetlając las. Chwilę potem spóźniony grzmot huknął tak, że zatrzęsła się ziemia. Siarczysty deszcz spadł ze świstem z nieba. Gleba szybko rozmiękła. Rzym takiej burzy jeszcze nie widział. Nawet dzikie ptactwo Bretanii pochowało się do swych dziupli. Tylko jeden orzeł leciał wysoko z dumnie rozpostartymi skrzydłami. Nie zważał na grzmoty, błyskawice, potężne krople deszczu i porywisty wiatr. Wydawałoby się, że szybuje jak w zwykły, słoneczny dzień. Zaczął zataczać okręgi jakby czegoś tam, na dole, pilnował. A na ziemi był las, ścieżka zamieniona w rzekę błota oraz obóz potężnego Legionu XX. Orzeł z duma spoglądał na niego wesoło skrzecząc swoje orle melodie.
Karty Czterech mężczyzn grało przy drewnianym stoliku w karty. Byli w pomieszczeniu zrobionym z drewna. W równych rzędach do słupów podporowych przymocowane były hamaki ze skóry. Wszędzie pachniało zgnilizną, potem i moczem. Były to koszary. Dach konstrukcji nie wytrzymał ulewy jaka rozpętała się na zewnątrz i zaczął przeciekać. Małe kropelki w równych odstępach zaczęły kapać na stół na którym grali mężczyźni. Nikt nic nie mówił. ta złowieszczą ciszę przerwał grzmot. Wydawałoby się, że razem z hukiem ktoś się zaśmiał. Wtedy jeden z grających, blondyn o jasnej cerze i niebieskich oczach powiedział:
-Który to się śmiał przed chwilą i dla czego? - odpowiedziało mu tylko monotonne uderzanie kropel o stół.
-Który to?! - uderzył pięściami w stół
-Ogarnij się, od kiedy Celtom tak zależy? - odezwał się kolejny gracz. był to murzyn z wygoloną głową i śmieszna bródką.
-Jak ci *%&@#, Barnaba, ty je*any Nubijczyku... - ciągnął dalej barbarzyńca
-Ej, panowie, przestańcie! Plamicie honor żołnierza Rzymu! - przemówił trzeci, jak dotąd nic nie mówiący gracz.
-Taaa... Masz rację, Kwintusie, siadajmy - powiedział Nubijczyk i wszyscy zajęli swoje miejsca. I znów zapadła cisza przerywana grzmotami. Po kilku kolejkach przemówił ostatni gracz, ten co wyglądał jakby miał się porzygać
-Barany, to ja się śmiałem - odpowiedział pewnym głosem. Miał około szesnastki. Reszta nie reagowała na jego wypowiedź. Tylko Celt miał czerwoną twarz. Widać było, że z trudem się powstrzymuje.
-A wiecie czemu? - kontynułował - Sprawdzam!
Wszyscy pokazali swoją talię. I wtedy wybuch śmiechem. Młody wygrał. Murzyn i Rzymianin się załamali - przegrali majątek. Natomiast Celt chwycił stół na którym grali i rzucił nim tak mocno o ścianę, że się roztrzaskał
-Ty ścierwo! Oszukiwałeś! Na pewno! - krzyknął i rzucił się na chłopaka. Zaczął okładać go bez litości. Pozostali nie wiedzieli co zrobić. Barnaba chwycił stołek na którym siedział podczas gry i uderzył nim w napastnika. Jednak tylko krzesełko się roztrzaskało o głowę barbarzyńcy nic mu nie robiąc. Wydawałoby się, że tylko ten cios bardziej podjudził do dalszej walki. Nagle z przerażeniem zauważyli, że Celt ma zakrwawione pięści. W dodatku chłopak już się nie wierzgał. Zrozpaczeni towarzysze zaczęli wzywać pomocy. Próbowali też oderwać oponenta od ofiary - na próżno. W pewnej chwili coś huknęło mniej więcej na środku sali. Nie był to grzmot. Coś spadło z hamaku. Przeklinając stanęło i zaczęło patrzeć z niedowierzaniem i obrzydzeniem na scenę rozgrywającą się w pomieszczeniu.
-Co tu się wyrabia?! wrzasnął aż ściany zadrżały. Rzymianin i Murzyn odwrócili się i stanęli na baczność. Celt był jednak zbyt zajęty okładaniem biednego chłopaka. Mężczyzna rzucił się na niego. Zaczęła się walka. Szybka wymiana ciosów połączona z z zapasami sprawiła, że nie było widać kto wygrywa. Gdy Celt siedział na przeciwniku i dusił go, ten przewracał barbarzyńce i robił to samo. Jednak w pewnej chwili Celt popełnił błąd. Przeciwnik natychmiast to wykorzystał. Założył mu żelazny uchwyt i zaczął go dusić. Ten się wierzgał, przeklinał, gryzł i pluł na wszystkie strony. Oponent zaciskał uścisk coraz mocniej. w pewnej chwili bał się, ze barbarzyńca zaraz mu się wyrwie. I miał się czego obawiać. Człowiek w obliczu śmierci był zdolny do wszystkiego. Złapał Celta za podbródek i z całej siły wykręcił jego głowę w bok. Towarzyszył temu głuchy chrzęst łamanego karku. Barbarzyńca z pianą na ustach upadł na ziemię i skonał.
Jeżeli się podobało wpisz się lub zagłosuj. Jak się podobało to będę pisał dalej.