Spacer

Twórczość nie związana z uniwersum gry S.T.A.L.K.E.R.

Moderator: Realkriss

Spacer

Postprzez Dziki w 25 Sty 2011, 22:00

Chciałem wam z radością zaprezentować pracę którą nadesłałem na konkurs literacki , chciałbym poznać też i wasze zdanie na ten temat ;) Mam nadzieje iż nie wyszło zbyt katastroficznie i polubicie także to opowiadanie , miłej lektury i z góry dzięki za komentarze :D



SPACER


I




Chłód , przerażający chłód. To właśnie powoli zaczynało oplatać wychłodzone ciało młodego człowieka , leżącego teraz na okropnie zabrudzonym materacu którego kolor wyblakł już dawno temu. Najpierw powoli otworzył swoje oczy i zaspanym wzrokiem spojrzał na szary , spękany sufit przypominający mu w tej chwili zachmurzone niebo. Następnie otworzył usta z których od razu poczęła się wydobywać para , teraz świetnie widoczna w blasku dopalającej się świecy którą postawił na zwykłym drewnianym taborecie tuż przed zaśnięciem. Leżał tak długo nadal spoglądając w to samo pęknięcie na suficie , które to całkowicie pochłonęło jego uwagę. Lecz wkrótce westchnął i powoli odkrywając zakurzony , pomarańczowy koc zgiął się w pół tym samym opierając swoje wymęczone plecy o lodowatą ścianę. Teraz dopiero uważnie począł lustrować wzrokiem pomieszczenie w którym się znajdował. Otóż sam w tej chwili siedział na materacu w kącie owego zabrudzonego pokoju , który to najprawdopodobniej był kiedyś sypialnią. Świadczyło o tym chociażby połamane łóżko którego to resztki walały się na całej rozciągłości podłogi między różnymi śmieciami jak , gazety , ubrania czy zwykłe przeżółkłe papiery. Tuż przy sporym oknie z sporą dziurą w szybie przez którą to dostawał się lodowaty wiatr , stała długa drewniana szafka. Na niej samej znajdowały się przeróżne zdjęcia oprawione w mniejsze lub większe ramki , w zależności od rozmiaru zdjęcia. Na prawie każdym stała dwójka młodych ludzi tulących się do siebie na bardzo różnorodnym tle. Jednakże szczególnie długo wpatrywał się w jedno szczególne zdjęcie , które to przyciągnęło jego uwagę. Ta sama kobieta o brązowych włosach siedziała na brązowej kanapie mając obok siebie uśmiechniętego mężczyznę ubranego w szykowny garnitur. Zdjęcie najprawdopodobniej zostało uchwycone w ich własnym domu ale nie to było ważne. Od razu w oczy rzucało się małe zawiniątko które radosna kobieta trzymała w rękach. Jeśli ktoś przyjrzałby się temu dokładniej dostrzegłby iż owym zawiniątkiem jest małe dziecko , opatulone w mały niebieski koc. Widać było iż spało i nie zwracało nawet najmniejszej uwagi na to co działo się wokół niego. Było takie małe i nie świadome niczego , nie świadome tego co utraciło już bezpowrotnie zanim zdążyło po raz pierwszy stawiać własne kroki po ziemi , nie zdawało sobie sprawy że nigdy nie będzie miało możliwości poznania przyjaciół ani bliskiej osoby , straciło to wszystko nie ujrzawszy nawet wszystkich bogactw dawnego świata.


Młody dwudziestokilkuletni chłopak wyraźnie poczuł jak jego gardło delikatnie się zacisnęło. Szybko odwrócił wzrok wypuszczając z swej głowy wszelkie możliwe myśli. Dalej znajdowały się proste białe drzwi które ktoś niedawno zastawił czarnym kineskopowym telewizorem. Tuż przy nim stały dwie spore walizki po brzegi wypełnione ubraniami oraz najróżniejszymi plastikowymi siatkami. Z kolei na najszerszej ścianie wisiał obraz przedstawiający dosyć typowy widok. Otóż namalowane zostały tam wysokie góry pokryte na szczytach białym puchem a nieco niżej niezliczoną ilością iglastych drzew. Nad tym wszystkim widniało idealnie czyste niebo budzące w nim swego rodzaju tęsknotę oraz żal. Jakie to dziwne że w przeróżnych okolicznościach symbole nabierają zupełnie nowych , niekoniecznie dobrych znaczeń. Miał również przemożne wrażenie iż obraz powoli zaczyna ożywać , niemalże widział jak drzewa delikatnie kołyszą się w jednym harmonijnym tempie z niezwykłą dozą dostojności i spokoju. Wtenczas to nagle spod zielonej mocno zniszczonej pościeli , która to leżała tuż przy jego materacu wyczołgał się średniej wielkościi pies. Był to Owczarek Niemiecki o zabrudzonym i posklejanym futrze oraz wielkich błyszczących czekoladowych oczach które to z niezwykłą dozą zaufania spoglądały na swego właściciela. Ten od razu niemalże odpowiedział uśmiechem i wyciągnął rękę w stronę psa by pogłaskać go delikatnie po głowie. Już po chwili jego dłoń ubrana w czarną wełnianą rękawiczkę delikatnie musnęła zwierze. Pies momentalnie zamerdał ogonem dając upływ swojej radości. Chłopak sam nie wiedział czemu ale ten skromny gest zwykłego zwierzęcia dawał mu niezwykłą satysfakcję i przypływ dziwnego ciepła.

- Ty to masz jednak szczęście , niczym się nie przejmujesz Tara. Po prostu żyjesz. - Rzekł zachrypniętym głosem i niemalże natychmiast zaczął gorączkowo kaszleć. Jedną ręką zmuszony został oprzeć się o podłogę a drugą położyć na gwałtownie podskakującej klatce piersiowej. Czuł nieprzyjemny ból który drażnił jego gardło a wraz z kolejnym skurczem mięśni nasilał się. Wiedział że słabnie , że jego ciało z każdym dniem marnieje podobnie jak otaczająca go rzeczywistość zatracająca się w zimnej i ciemnej otchłani. Minęło dobrych kilka minut nim kaszel ustąpił a jego stan uległ poprawie. Nie zmieniało to jednak faktu iż nadal czuł coś wewnątrz siebie co nie dawało mu spokoju. Czuł jak to coś z każdym dniem to coś zabiera kawałek jego samego i powoli spycha go w wielką nieznaną przepaść , której to lękał się każdy człowiek.

Gdy znów oparł się o ścianę przed tym z powrotem nakładając kaptur na głowę oraz przetłuszczone ciemne włosy , szczeniak sprawnie wskoczył na jego nogi i dalej spoglądał na chłopaka jak na bohatera , będącym wzorem dla każdego człowieka. Mężczyzna jeszcze raz musiał szybko chrząknąć by następnie począć szukać czegoś w swoim wielkim , zielonym , wojskowym plecaku który to sam ułożył przy dolnej części materaca. Po kilku minutach dogłębnego szukania wyciągnął z środka dosyć sporą turystyczną mapę Ukrainy. Nie chciał dłużej zwlekać toteż od razu rozłożył ją na swych kolanach pierwej przenosząc Tarę z powrotem na pościel. Nim jednakże zabrał się do przeglądania dobył z jednej z wielu kieszeni swej kurtki skromną , plastikową latarkę z której to po chwili padł snop światła pomagając mu w czytaniu. Pociągając nosem zaczął wodzić palcem po mapie. Jego trasa zaczynała się od Kijowa a dalej prosto biegła przez mniejsze miasta w kierunku Białorusi a jeszcze dalej do Litwy gdzie linia kończyła się tuż przy morzu. Tak to właśnie tam musi się dostać. Wzrokiem śledził swą drogę kilkanaście razy , o dziwo na mapie wydawało się to być na wyciągnięcie ręki a w rzeczywistości od jego celu dzieliły go setki kilometrów. Chowając mapę z powrotem do plecaka znów poczuł się niezwykle mały w stosunku do otaczającego go gigantycznego świata dziś stojącego już w ruinach. Lecz ciągle odczuwał w sobie nadzieje która cały czas nakazywała mu iść przed siebie niezależnie od wszelkich przeciwności losu. Tak życie od momentu w którym niebo zasnuły chmury, ciskało weń wszystkim czym tylko mogło ale o to jest tutaj i idzie dalej. Idzie dalej niczym misjonarz o niezachwianej wierze.

Po następnych kilku minutach bezczynności spiął się w sobie i natychmiast wstał na równe nogi. Czuł się teraz o wiele lepiej niż kilka godzin wcześniej , zresztą od dłuższego czasu nie spał aż tak dobrze co w tych warunkach było nie lada sukcesem. Tak więc nie myśląc wiele więcej pochwycił swój ciężki plecak po czym zarzucił go sobie na plecy. Wtedy też począł sprawdzać wszystkie kieszenie w swojej kurtce , każdą przeszukiwał z wielką uwagą.
- Zapałki są , nóż jest , pistolet jest , licznik jest … - Odliczał tak jeszcze moment aż do upewnienia się iż wszystko nadal jest na swoim właściwym miejscu. Gdy skończył wziął jeszcze głęboki oddech i spojrzał na swojego Psa który to już czekał przy zabarykadowanych drzwiach.

Już idziemy , już. - Powiedziawszy to ruszył w kierunku wyjścia by zaraz począć przesuwać blokujący drzwi telewizor. Rumor wywołany przez jego pracę był niezwykle donośny i nieprzyjemny , lecz panująca na zewnątrz zamieć śnieżna nieco tłumiła ten okropny hałas. Tuż po uporaniu się z przeszkodą otworzył drzwi które z zgrzytem ukazały mu następny pokój. Pies nadal merdając ogonem wbiegł jako pierwszy i szybko przeszedł na korytarz kamienicy przez sporą dziurę jaka znajdowała się w jednej z ścian. Ten pokój wyglądał nieco inaczej. Tu wszystko było doszczętnie zniszczone , resztki foteli i kanapy walały się w całym pomieszczeniu , podobnie zresztą jak to co zostało z drewnianej meblościanki. Prawie na każdym centymetrze pokoju widniały bardzo dobrze widoczne ślady po kulach oraz odłamkach. Przechodząc dalej chłopak wyczuł jak jego buty uderzają o leżące na podłodze zardzewiałe łuski których tutaj było tysiące. W miejscu gdzie powinna z kolei znajdować się ściana całego budynku a w niej okno widniała jedynie olbrzymia wyrwa , dzięki czemu mężczyzna miał w tym momencie widok na otoczenie znajdujące się przed kamienicą. Jednakże przez padający gęsto śnieg i ogromne zaspy białego puchu niekiedy sięgającego kilka metrów wzwyż , nie mógł zbyt wiele zobaczyć. Widział jedynie w oddali kontury szkieletów podziurawionych bloków oraz ruiny wielu innych budynków. Z kolei tuż przy samej kamienicy znajdowały się liczne samochody , które teraz ledwie wystawały ponad górujący wszędzie śnieg. Wzrok miał dzięki Bogu na tyle dobry iż mógł jeszcze ujrzeć wybudowany na środku plac oraz sporej wielkości fontannę. Mimo iż teraz całą okalał lód a większość dostojnych rzeźb została zniszczona , biła z niej pewnego rodzaju duma oraz blask. Sam nie był w stanie dokładnie zdefiniować tego uczucia , nie był przecież człowiekiem wykształconym. Ledwie skończył technikum elektroniczne. Do dziś pamięta moment w którym pierwszy raz znalazł pracę w warsztacie samochodowym , zarabiał , miał własne mieszkanie , dziewczynę...ale pewnego dnia wszystko to strawił ogień szalejący po całym globie kilka miesięcy. Tyle czasu wystarczyło by sprowadzić znany nam świat na krawędź zagłady.

Jego tok myślowy przerwało jednak donośne szczekanie psa z dolnych partii kamienicy. Chłopak szybko się otrząsnął i natychmiast wyciągnął z jednej swoich kieszeni grubą zieloną kominiarkę , którą też nałożył na głowę. Po chwili do tego całego zestawu dołączyła także nieśmiertelna w swej legendzie szara czapka „Uszanka” którą znalazł w opuszczonej ciężarówce wojskowej na jednej z dróg. Co ciekawe na czapce spoczywały jeszcze grube gogle których zapewne używał przy tak kiepskiej pogodzie. Dopiero po tym wyszedł z mieszkania przez wyrwę tym samym wchodząc na ciasny korytarz. I to miejsce wyglądało fatalnie. Lampy zwisały ostatkiem sił z sufitu lub też te mniej wytrzymałe już leżały rozbite na ziemi. Tutaj też nie brakowało porzuconych bagaży i toreb których właściciele najprawdopodobniej nie zdążyli zabrać. Brązowe , poszarpane ściany również budziły w nim tylko poczucie niepokoju , taki widok zawsze działał na niego negatywnie. Podczas gdy Tara dalej zajmowała się szczekaniem od przebrnąwszy przez porozrzucane rzeczy do schodów począł schodzić na parter by móc wreszcie wydostać się z tego budynku. Musiał stąpać uważnie ponieważ niemalże każdy stopień betonowych schodów pokrywał lód a przecież złamanie czy chociażby zwichnięcie w jego sytuacji oznaczało tylko rychłą i bolesną agonię. Wkrótce też znalazł się na dole gdzie tuż przed jego twarzą znajdowały się sporej wielkości główne drzwi kamienicy. Pies warował przy nich zaprzestając szczekania gdy tylko dostrzegł właściciela. Chłopak zbliżył się do wyjścia i nim szarpnął z całych sił za klamkę spojrzał na swoją towarzyszkę. Ta również spoglądała na niego , dobrze wiedział że i ona się bała. Dzisiaj zwykły spacer mógł dla niego skończyć się najczarniejszym z możliwych scenariuszy.



II




Ból w jego nogach nasilał się z każdym następnym krokiem. Czuł jak jego mięśnie powoli zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Przez wychłodzenie nie był nawet w stanie wyczuwać własnych myśli , które mimo wszystko próbowały się przebić do jego głowy przez lodowaty mur. Dodatkowo stracił już czucie w swoich stopach i dłoniach. Nawet jego oddech w miarę upływu minut robił się coraz wolniejszy , krew zwalniała biegu a serce biło coraz rzadziej. Nie był lekarzem jednak zdawał sobie sprawę iż nie zostało mu już zbyt wiele czasu. Podniósł wtenczas swe oczy i przetarł ręką ośnieżone gogle. Nie widział nic , zupełnie nic oprócz morderczej bieli. Dopiero teraz zorientował się iż otacza go jedynie niekończąca się śnieżna pustynia. Co gorsza sama zawieja z każdą chwilą przybierała na sile. Gdyby znalazł się tutaj w innych okolicznościach zapewne pomyślałby iż to wszystko jest niezwykle piękne , zabójczo piękne. Nie starał się nawet dobyć mapy z plecaka ponieważ w takich warunkach i tak nic by z niej nie wyczytał. Próbował jedynie ciągle iść na przód ale w pewnym momencie jego ciało całkowicie zdrętwiało a on sam krztusząc się niczym zwykły plastikowy worek targany kaprysem wiatru spadł prosto w biały puch. Mimo iż było mu trudno w to uwierzyć właśnie wtedy całe jego ciało niezwykle się rozluźniło. Nie zwracał już nawet uwagi na zimno , które zresztą i tak już przecież nie odczuwał. Próbował jedynie złapać oddech spoglądając w niebo które to ciągle bombardowało Ukraińską ziemię tonami śniegu. Z każdą sekundą czuł jak odpływa , jak jego powieki robię się coraz cięższe , jak biel zakrywa jego gogle i wzrok. Nie chciał wstawać ale nie chciał też się poddać. Walczył teraz sam z sobą leżąc pośrodku niczego w kompletnie nieznanym mu miejscu.


A gdyby tak po prostu z tym zerwać ? To przecież tylko chwila , nic nie znaczący dla niego moment po którym wreszcie będzie mógł odpocząć. Nie będzie już musiał każdego dnia walczyć o przetrwanie , nie będzie musiał głodować ani o nic się martwić. To nadejdzie szybko , bezboleśnie , po prostu zaśnie i zniknie pogrzebany przez matkę ziemię na jej własnym łonie. Co ma do stracenia ? Życie ? A co warte jest życie gdy nie ma się go z kim dzielić , gdy nie można nikogo przytulić , gdy nie ma się do czego wracać. Co jest wart nasz żywot wobec tak wielkiej nienawiści , sami własną złością i ogniem sprowadziliśmy kataklizm na swój własny niepowtarzalny świat. W imię czego ? Do dziś nie poznał odpowiedzi na to pytanie które dręczyło nie tylko jego ale i ludzi ginących w bezsensownych bratobójczych walkach , za coś na czym im tak naprawdę nigdy nie zależało. Wszyscy chcieli by to się skończyło , widocznie Bóg wysłuchał naszych próśb. Skończył z wszystkim raz na zawsze. On jeszcze po prostu tego nie zrozumiał , bezsensownie opierał się czemuś co było tak oczywiste , przecież powinien zginąć dawno temu wraz z innymi , tak jak oni strawieni przez płomienie ludzkiego tworu. Obiecałeś.


To słowo , to jedno małe słowo nagle uderzyło w jego myśli z siłą pędzącego pociągu gdy ktoś zaczął nerwowo szarpań go za spodnie. Nie może się poddać , musi walczyć do samego końca jest to winien nie sobie a ludziom którzy oddali życie by on mógł dalej stąpać po tej ziemi. Nie , musi to zrobić musi przeżyć i zrobi to. W tymże momencie chłopak głęboko łapiąc oddech podniósł swój tułów i ponownie przecierając gogle ujrzał jego psa który cały czas szarpał jego spodnie. Mężczyzna nie potrzebował mocniejszego bodźca. Natychmiast zerwał się na równe nogi na samym końcu nieco się chwiejąc i o mały włos znów nie lądując w śniegu. Teraz już wyraźnie odczuwał jak adrenalina buzuje w jego ciele , wyczuwał to również pies którzy szczekając począł biec w bliżej nie określonym kierunku.

- Tara ! - Krzyknął zachrypniętym głosem , wyciągając do tego dłoń przed siebie. Następnie spiął wszystkie swoje mięśnie i począł iść za psem i jego głosem. Tak głos tego zwierzęcia był teraz jak iskra pośród nieprzeniknionej białej ciemności. Takie to dziwne , zawsze spodziewamy się śmierci z rąk czegoś mrocznego , ciemnego i tajemniczego a jednak on miał umrzeć w białym śniegu który dla większości ludzi niegdyś kojarzył się z dobrą zabawą , sankami i świętami. Nikt wtenczas pewnie by nie pomyślałby jak dobrym mordercą może się stać ich biały zimowy przyjaciel. Zaciskając zęby ciągle jednak napierał do przodu nie bacząc już na śnieg w którym brodził po kolana. Słyszał jedynie szczekanie swojego psa do którego cały czas się zbliżał. To napawało go kolejnymi porcjami sił. Nie mógł przecież teraz zrezygnować , już tyle przeszedł , nie mógł tego wszystkiego porzucić i zmarnować. Nie ma prawa oblać najważniejszego egzaminu w swoim życiu.


W momencie gdy był wystarczająco blisko swej wybawicielki odważył się zdjąć z oczu swe szczelne gogle. To co ujrzał sprawiło iż jego serce z powrotem zaczęło bić dwa razy szybciej. Jak się okazało przed nim na nie wielkim wzniesieniu stała długa ciężarówka dostawcza której pakę szczelnie owinięto grubą , niebieską plandeką. Sam pojazd wydawał się być w całkiem dobrym stanie a do tego świetnie nadawał się do wykorzystania go jako potencjalną kryjówkę. Ta zwykła , skorodowana ciężarówka wywołała w jego umyśle przypływ dzikiej radości , przez co na jego twarz wpłynął szeroki i pełen szczęścia uśmiech. Śmiejąc się wraz z psem podbiegł do ciężarówki i nawet się nie zastanawiając od razu wszedł na szczelną pakę pojazdu. Gdy sam był już wewnątrz pomógł wejść do środka Tarze która nerwowo rozglądała się głową na boki , nadal zapewne mając na swej uwadze głównie ich bezpieczeństwo. Chociaż on szczerze wątpił czy aby na pewno tutaj grozi im jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Dopiero teraz zasłaniając plandeką wejście miał szansę dokładnie omieść wzrokiem wnętrze przyczepy w której dane było im się teraz znaleźć. W środku panował delikatny półmrok rozświetlany przez nie liczne dziury , którymi do środka dostawał się niestety nieprzyjemny i lodowaty wiatr. Ku jego uldze miał tu też sporo miejsca ponieważ tylko nie wielką część przestrzeni zajmowały skrzynie z ogromną ilością gazet i książek. Żałował jedynie że nie mógł tędy dostać się do kabiny kierowcy ale w swojej obecnej sytuacji nie miał już więcej zamiaru narzekać.


- Kochany pies ! Nie mogę w to uwierzyć ! Moja morda ! - Mówił tuląc swojego psa który teraz ciesząc się lizał go po twarzy i strzygł uszami. Mężczyzna nie mógł się nacieszyć tą chwilą a tym bardziej nie był w stanie odkleić się od swojego jedynego towarzysza od początku tej długiej podróży. Niestety wraz z upływem czasu i stopniowym opadem emocji znów zaczynał przypominać sobie o chłodzie który to niepodzielnie panował na zewnątrz , a teraz chcący wedrzeć się do środka jego skromnego sanktuarium w którym mógł wreszcie odpocząć. Westchnąwszy więc ucałował jedynie psa w czoło i kładąc plecak na podłogę szybko przewalił jedną z skrzyń na podłogę. Z tej z kolei natychmiast posypały się niezliczone ilości papiery.

- Widzisz ? Nawet nie będzie nam zimno co ? Poczekaj jeszcze chwilę zaraz zrobi się cieplej. - Po tych słowach począł zgarniać wszystkie gazety w kąt a tylko z niektórych z nich układał prowizoryczną podstawę pod ognisko. Podłoże było stalowe a dzięki dobrej filtracji z całą pewnością się nie zaczadzi , tak więc śmiało mógł zabrać się za rozpalanie swojego skromnego światła nadziei. By to zrobić wyjął z swego plecaka zapalniczkę , której to użył niemalże natychmiast. Gdy tylko płomyk spotkał się z papierem , ogień zaczął wesoło tańczyć i dostarczać ciepła zmęczonemu człowiekowi. Pies nie miał zamiaru czekać od razu ułożył się metr od nie wielkiego ogniska i jedynie spoglądał ciekawskim wzrokiem na poczynania właściciela. Ten z kolei wyjął z plecaka dwa grube koce , pierwszy w szkocką kratę ułożył na podłodze blisko źródła ciepła a drugim owinął swoje ciało , nim to jednak zrobił oczywiście zdjął z siebie kurtkę oraz buty. Następnie będąc już odzianym w popielaty koc zabrany z własnego domu wydobył z torby dwa małe głośniczki oraz starego Disk-mena. Teraz dopiero z nieco większą dozą spokoju zasiadł przy ognisku. Wtedy też zajął się podłączeniem kabla od głośników do urządzenia , po czym zaraz uradowany począł mówić.


- To co dzisiaj ? Trochę klasyki ? - Spytał uśmiechnięty mężczyzna a pies jedynie nieco bardziej zmarszczył brwi. Człowiek przybrał teatralnie smutną minę po czym dodał. - Tak masz racje. To może … jazz ? - Nie czekając na nic nawet nacisnął jedynie charakterystyczny przycisk „play” po czym z głośników wydobyły się wdzięczne i łagodne dźwięki piosenki Louisa Amstronga „What a Wonderfull World”. Nuty śmiało rozbrzmiewały w środku niosąc swój wspaniały przekaz prosto do uszu mężczyzny. Muzyka nie zważała nawet na okropną pogodę jaka panowała na zewnątrz , po prostu dalej grała cudowną melodię kojąc każdy kawałek umęczonego umysłu tych dwóch wytrwałych istot. On z kolei jedynie z uśmiechem kiwając głową w rytm piosenki wydobył jeszcze dwie puszki jedzenia. W pierwszej znajdował się gulasz mięsny a w drugiej fasolka po bretońsku.
- Pozwolisz że to ja wezmę fasolkę co ? - Rzekł a pies odpowiedział jedynie cichym burknięciem po czym powoli podszedł do właściciela oczekując swego posiłku. Człowiek sprawnie swoim nożem otworzył obydwie konserwy z czego jedną podstawił pod nos swojej towarzyszce. Tara od razu łapczywie poczęła wyjadać całą jej zawartość. W ten oto sposób przy rytmach Louisa Amstronga spędzili następne kilka godzin aż wreszcie całą dwójkę zmorzył nieubłagany sen.



III



Kroki jego butów uderzających o betonową podłogę rozchodziły się niemalże po całej hali produkcyjnej. Szedł teraz niezwykle powoli nerwowo bacząc wzrokiem w każde możliwe miejsce. Jego ręka w której nerwowo ściskał swoją latarkę z której to snop światła rozświetlał jego drogę. Tuż obok niego kroczyła wierna towarzyszka uważnie obwąchująca każdy możliwy przedmiot. Doskonale widział jak w bardzo skromnym świetle latarki wszystkie te wielkie urządzenia upiornie wyglądają. Miał dziwne wrażenie iż między nimi ciągle widzi podążające za nim ludzkie cienie , które to starają się go zwabić do swego mrocznego świata. W oddali słyszał jedynie głuche kapanie wody o podłogę oraz przeciągły gwizd wiatru który wdzierał się do środka ogromnej fabryki. Co gorsza cały czas musiał się schylać by przejść między tymi wszystkimi stalowymi potworami , chociaż dla niego to wszystko bardziej przypominało niekończący się labirynt. Miał nadzieje znaleźć tutaj kilka przydatnych rzeczy ponieważ z tego co wyczytał produkowano tutaj komputery lub przynajmniej coś w ten deseń. Jemu osobiście bardzo przydałby się w tym momencie laptop , kto wie może miałby szczęście i znalazł w końcu działające łącze internetowe. W pewnym momencie jednak stało się coś nieoczekiwanego. Gdy próbował wejść dalej w głąb hali jego licznik Geigera przy pasie zaczął niebezpiecznie tykać. To nie oznaczało nic dobrego. Musiał jednakże iść dalej , nie mógł przecież zmarnować takiej okazji.

- Tara zostajesz tutaj , waruj. Niedługo wrócę. - Rzekł dosyć zdawkowo a pies zaskomlał co zdecydowanie go poruszyło. Wiedział że sporo ryzykuje , bał się zresztą i to jeszcze jak. Lecz nie , jeśli teraz odpuści być może nigdy więcej nie trafi mu się tak wielka szansa. Tak więc z zdecydowaniem dobył z podręcznej torby maskę przeciwgazową do której od razu przykręcił działający filtr.
Nim przestąpił pierwszy krok do przodu i wziął głęboki oddech. Po tym ruszył na przód przed siebie błądząc między długimi rurami i niezliczonymi taśmami produkcyjnymi. Było tu zadziwiająco cicho , tym bardziej teraz w masce słyszał jedynie swój cichy oddech który z każdym momentem stawał się coraz bardziej nerwowy. Nigdy nie lubił ciemności a to miejsce jedynie potęgowały wszelkiego rodzaju obawy. Z trudem przełykał ślinę mijając opuszczony wózek widłowy przy którym walało się mnóstwo drewnianych palet. Cały czas starał się również zapamiętać drogę powrotną i poszczególne znaki charakterystyczne by łatwiej się odnaleźć. Nie dodawało mu to jednak otuchy , pośród tego wszystkiego czuł się samotny i przestraszony. Mimo tego iż nie wierzył w żadne zabobony czy opowieści o potworach , czuł jedynie strach i przejmujące zimno wcale nie wywołane niesprzyjającą temperaturą. Nagle gdzieś blisko niego rozległ się przejmujący , długi i mrożący krew w żyłach zgrzyt. Sam był niemal na pewno przekonany iż musiały to być jakieś drzwi. Gdy tylko ten głos dotarł do jego uszu o mało nie wypuścił latarki z ręki , mało tego automatycznie dobył z kieszeni kurtki swój czarny pistolet który zabrał martwemu policjantowi. Jak dotąd nigdy wcześniej go nie potrzebował , czyżby dzisiaj miał być ten pierwszy raz ? Któż to wie. Lecz nadal mimo coraz cięższej atmosfery która sprawiała iż trudno mu było oddychać kroczył dalej. Gdy w końcu zbliżył się do ściany jego ciało natychmiast zesztywniało. Otóż dokładnie przed nim widniały rozwarte na oścież zardzewiałe drzwi nad którymi wyraźnie napisano „Magazyn”. Teraz miał niezwykłą szansę , tam na pewno jest to czego szuka. Dobrze o tym wiedział jednakże jego strach i poszerzająca się w umyśle panika wcale nie pomagała. Mimowolnie przeszedł ich próg po czym począł schodzić na dół ale z każdym krokiem było mu coraz trudniej. Światło latarki co gorsza zaczynało się robić coraz bardziej nie wyraźnie. Nie był to dobry znak , wskazywało jedynie że baterie powoli się kończą a nie miał przy sobie żadnych zapasowych.

Gdy schody gwałtownie się skończyły poczuł jak jego buty wlatują po kostkę w lodowatą wodę. Jak się okazało było to ogromne i długie pomieszczenie z równie wielkimi półkami które teraz ku jego zaskoczeniu świeciły pustkami. Zajmowały je jedynie puste , brązowe kartony. Tutaj licznik Geigera zaczął tykać jeszcze szybciej ale nie na tyle by musiał się martwić o własne życie. Tak więc zaczął z wolna brodzić przed siebie stąpając w wodzie która powoli wlewała się do jego wysokich wojskowych butów. Było to niezwykle nieprzyjemne uczucie tym bardziej iż czuł jak jego stopy zaczynają z tego powodu niestety odmarzać i równie szybko stracił czucie w dolnych partiach swoich nóg. Tak więc przyśpieszył nieco nerwowo wodząc światłem latarki po ścianach i wysokich stalowych półkach. Jednakże nigdzie ale to nigdzie nie mógł znaleźć tej jednej upragnionej rzeczy dla której tak bardzo się przecież poświęcał. Zaczął nawet zapominać o strachu , zaczęła się wlewać do niego złość i frustracja. W pewnym momencie nawet rzucił kilkoma kartonami o podłogę dając upust swoim emocjom chociaż na tą jedną krótką chwilę. Wtenczas to ciężko oddychając ledwo co dostrzegł przez zaparowane szybki maski , dziwny kontur siedzący w kącie na samym końcu całego magazynu. Przez kończące się baterie nie mógł dokładnie ujrzeć co też właśnie zobaczył. Zaklął cicho i wytężając wzrok począł iść w kierunku tajemniczej ciemnej masy. Tym razem w walce z strachem przeważyła najczystsza ludzka ciekawość , zresztą to ona była motorem wielu ludzkich działań. Przecież to ona napędzała rozwój cywilizacji i skłaniała ludzi niekiedy nawet do niezwykłych czynów.


Wraz z zbliżaniem się wreszcie znalazł się ledwie kilka metrów od swojego celu. Gdy w końcu mógł swobodnie przyjrzeć się swemu znalezisku po prostu zamarł. Jego oczy zrobiły się również dwukrotnie większe ponieważ właśnie przed nim w wodzie leżało ciało odziane w rosyjski , zielony mundur. Na sobie martwy mężczyzna miał również kamizelkę taktyczną w oliwkowym kolorze a na jego głowie prócz hełmu spoczywała także niemalże identyczna maska chłopaka. Różnica polegała na tym iż właśnie w jego głowie widniała widoczna dziura po samobójczym strzale w głowę , jak podejrzewał z pistoletu. Trup był lekko przechylony w lekką stronę i gdyby nie widoczna rana można by nawet pomyśleć iż śpi. Mężczyzna świecący wprost na zwłoki latarką zbliżył się do nich. Przyklęknął nieco i przecierając szybki własnej maski spojrzał na wystający identyfikator żołnierza. Wyraźnie na nim wybito : „Aleksji Vorgulov , 1 Brygada Saperska , Ur.11.03.1990.r „. Patrzył tak długo na ten mały srebrny przedmiot mając cały czas całkowitą pustkę w swojej głowie. Nie rozumiał jak ten człowiek mógł się tak łatwo poddać , przecież był żołnierzem , wojskowym zahartowanym w ogniu niejednej bitwy. Nie powinien niczego się bać a zginął w ten sposób , nie z rąk wroga a od własnej kuli. Co też tak bardzo wpłynęło na jego decyzję iż zdołał to zrobić ? Jak silny musiał być to bodziec by sprowadzić na niego całkowite załamanie i zmuszenie do tak skrajnego działania. W tym momencie sam oblał się zimnym potem. A co jeśli on tak zrobi ? A co jeśli i on nie wytrzyma i pewnego dnia skończy z sobą ? Te i inne pytania jak burza przetaczały się przez jego głowę a minuty zdawały się być w tym stanie godzinami lub nawet latami. W pewnym momencie spojrzał jedynie na ciało żołnierza i zerwał z jego szyi identyfikator by następnie schować go do jednej z swoich kieszeni w spodniach.
- Spoczywaj w pokoju kolego. - Wypowiadając te słowa przeżegnał się jeszcze i wstał. Znów kaszląc odwrócił się i ruszył z powrotem na halę produkcyjną. Nie chciał spędzać w tym miejscu już więcej czasu.



Nie był to pierwszy taki widok jaki dane mu było ujrzeć. Wcześniej jednak widywał ciała cywili , zwykłych szarych ludzi których posądzano o brak charakteru , własnego zdania i tchórzostwo. A oto tutaj w ciemnych zakamarkach tej ogromnej samotni spotyka się z czymś takim. Pamiętał dobrze jak obiecał swojej matce że będzie walczył do końca i nie zaprzestanie dopóki nie osiągnie zamierzonego celu. Dobrze wiedział iż musi dotrzymać tej obietnicy nie zważając na nic innego. Musi … po prostu musi , jest jej to winien.



IV



Kaszel , czuł jak w tej chwili rozrywa ostatki jego płuc. To było fatalne , nie był już nawet w stanie dalej iść. Siedział teraz jedynie oparty o wysoki dąb na skraju zamarzniętego leśnego jeziora. Był już na Litwie , wczoraj przekroczył granicę. Znów kaszel i znów ten sam ból w klatce piersiowej. Patrzył jedynie zamglonym wzrokiem w górę , w niebo chcąc wyłapać chociaż kilka promyków słońca. Jednakże mimo braku opadów śniegu całe sklepienie nadal zasnuwały ciemne i gęste chmury. Tak bardzo pragnął przecież dostrzec je jeszcze jeden jedyny raz. Zwolnił oddech jeszcze bardziej po czym czując na swojej ręce dotyk mokrego nosa swojego psa na jego twarz wpłynął pełen szczerego ciepła uśmiech. Jego ręka leniwie powędrowała na głowę zwierzęcia , nie miał jednak siły by jej już pogłaskać. Wiedział jak ona bardzo tego potrzebuje. Przestał nawet już odczuwać ciepło płynące z jej ciała , przestał czuć cokolwiek. Zmusił się jednak jeszcze by przechylić głowę i spojrzeć w te same czekoladowe oczy które pomagały mu aż od samego Kijowa. Była przy nim zawsze , nie odstępowała go nawet na krok … nigdy.
Moja droga... - Zaczął nieco zachrypniętym głosem i wziął głęboki oddech. - Pamiętaj … nie poddawaj się , teraz ty mi musisz obiecać , mi się to nie udało. Może tobie … - Znów musiał przerwać by zacząć kaszleć i próbować złapać oddech. Pies jedynie cicho szczeknął i położył się na nogach mężczyzny. Ten nie mówił już nic , jedynie otworzył oczy i jeszcze raz spojrzał na spore jezioro rozciągające się tuż przed nim. Robił się coraz bardziej senny , tak bardzo chciał zasnąć , wreszcie ukoić swoje nerwy i zrelaksować się , chociaż przez jedną chwilę. Zasnąć … nie zostawi jej tutaj samej ….
-What a wonderful world...



*





- Stój ! Zatrzymaj tego rzęcha ! - Krzyczał człowiek odziany w Litewski mundur wojskowy. Na jego głowie spoczywał wściekle czerwony beret a w jednej ręce charakterystyczny na całym świecie karabin szturmowy AKMS. Na piersi munduru zimowego miał wyraźną naszywkę z złotym napisem : „B.Ablakovic”. Był to młody człowiek o bystrym wzroku którym trzeźwo spoglądał na świat. Żołnierz siedział aktualnie na starym sowieckim transporterze opancerzonym który toteż od razu na jego komendę się zatrzymał. Z górnego włazu po chwili wyszedł jeden z załogantów nieco starszy od niego. Już był nieco zmarznięty bo i nie miał na sobie kurtki a jedynie zwykłą wojskową koszulę.
- Co się dzieje ? - Spytał próbując rozgrzać swoje dłonie. Ablakovic jednak nie odpowiedział zeskoczył jedynie z pojazdu i przeszedł kilka kroków do przodu tym samym stając na krawędzi zlodowaconego jeziora. Nie to jednak było punktem jego zainteresowania a człowiek siedzący pod jednym z drzew. Żołnierz z wolna trzymając karabin w pogotowiu zbliżył się i zagwizdał dostrzegając Owczarka siedzącego na jego nogach. Pies od razu zareagował ale ani myślał się ruszać. Zlustrował jedynie wzrokiem człowieka i dalej powrócił do spokojnego leżenia. Wojak z kolei nieco zdziwiony odważył się podejść bliżej i zerknąć na mężczyznę. Jak się okazało opatulony w wiele rzeczy człowiek miał zamknięte oczy a na jego rzęsach już osadziły się drobinki śniegu. Pies nadal nie reagował jedynie patrzyła na to wszystko pustym wzrokiem.
- Birute ! - Krzyknął kierowca transportera w kierunku żołnierza.
- Cicho ! - Odparł tamten i zakładając karabin na ramię wyciągnął z kieszeni kurtki zamarzniętego mężczyzny , skórzany portfel. Delikatnie go otworzył po czym jego oczom ukazał się jego dowód osobisty. Wojak nieco zmarszczył brwi i wyszeptał.
- Kornił Makarji , urodzony w Kijowie dnia.....
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."

Za ten post Dziki otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive SVDstriker, MacAron.
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Reklamy Google

Re: Spacer

Postprzez SVDstriker w 27 Sty 2011, 19:47

No jak zwykle świetne - nie trzeba dużo pisać. Przynajmniej mi się podobało :wink:
Image
Awatar użytkownika
SVDstriker
Tropiciel

Posty: 255
Dołączenie: 15 Lis 2010, 11:37
Ostatnio był: 15 Cze 2012, 20:18
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 52

Re: Spacer

Postprzez MacAron w 27 Sty 2011, 23:08

Mnie również bardzo się podobało :P . Od strony merytorycznej nie mam żadnych zastrzeżeń, jednakże przyczepię się trochę do interpunkcji (wybacz :) ). Mianowicie zabrakło mi przecinków przed "że", "iż", "który" i "a". Nie rozumiem też dlaczego robisz spację przed przecinkami, ale to z kolei mój subiektywny odbiór, chociaż gdzieś czytałem, że to błąd. Oprócz tego w tekście znalazły się powtórzenia, ale oczywiście nieliczne. Opisy jak zawsze perfect :wink: .

Naturalnie całość jest super, historia ciekawa i ambitna. Znakomita pozycja do wysłania na konkurs literacki :wink: . Napisz z jakim odbiorem się spotkała ze strony Jury :P .

Pozdrawiam i proszę nie miej mi za złe tej małej krytyki :wink:

PS. Tak przy okazji, to bardzo bym Cię prosił o kontynuację "Ocalonych". To opowiadanie jest, że tak powiem, w moich klimatach i bardzo przypadło mi do gustu :P :wink: . Z góry dzięki :D
"Moskwiczanie wiedzą o podziemiach w metrze, którym niby codziennie jeżdżą, jakieś trzydzieści procent prawdy. Niepozorne drzwiczki (...) to wejście do bunkra obrony przeciwrakietowej, który zajmuje dodatkowe 10 tysięcy metrów pod ziemią." - Dmitry Glukhovsky Image
Awatar użytkownika
MacAron
Stalker

Posty: 91
Dołączenie: 20 Lis 2010, 17:47
Ostatnio był: 31 Paź 2014, 23:26
Miejscowość: stacja "Biegowa"; Moskwa :)
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 22

Re: Spacer

Postprzez Dziki w 28 Sty 2011, 00:55

Wiesz ta spacja wzięła się z czystego kiluletniego przyzwyczajenia , po prostu nie jestem w stanie się tego wyzbyć :D

I wielkie dzięki za skomentowanie i stary nigdy nikt ci nie będzie miał za złe krytyki , przynajmniej ja na pewno :wink:

Co do "Ocalonych" postaram się , właśnie od poniedziałku zaczynam ferię więc będę miał więcej czasu , chociaż nie wiem ile będę go spędzał w domu , na pewno więcej odpisów i opowiadań z mojej strony nadejdzie w 2 tygodniu :wink:

Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam ! ^ ^
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Spacer

Postprzez MacAron w 28 Sty 2011, 17:13

W takim razie w porządku :wink: . I tak nie wyłowię wielu błędów z Twoich tekstów, świadczy o tym choćby Twoja ranga :P ale miło widzieć pozytywne nastawienie do krytyki :D .

Skoro teraz masz już ferie, to z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy Twoich opowiadań, jak i na nowości :wink:

Pozdrawiam :!: :D
"Moskwiczanie wiedzą o podziemiach w metrze, którym niby codziennie jeżdżą, jakieś trzydzieści procent prawdy. Niepozorne drzwiczki (...) to wejście do bunkra obrony przeciwrakietowej, który zajmuje dodatkowe 10 tysięcy metrów pod ziemią." - Dmitry Glukhovsky Image
Awatar użytkownika
MacAron
Stalker

Posty: 91
Dołączenie: 20 Lis 2010, 17:47
Ostatnio był: 31 Paź 2014, 23:26
Miejscowość: stacja "Biegowa"; Moskwa :)
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 22


Powróć do Zero z Zony

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości