Opowiadanie jest moją wizją wydarzeń które dzieją się po zakończeniu Metro2033(opierałem się zarówno na grze jak i na książce)
Jeśli Wam się spodoba, będzie więcej
Przepraszam za brak akapitów, jednakże forum ich niestety nie respektuje
Prolog
Patrząc jak resztki urządzenia naprowadzającego spadają z wierzy Ostankino, Artem przypomniał sobie że w D6 Ulman i Wladimir czekają na wieści.
-Byliśmy o włos od zniszczenia całej przyszłości- powiedział do radia, gdy nagle zrobiło mu się strasznie słabo i zemdlał.
Obudził się na miękkiej zielonej trawie, patrząc na piękne błękitne niebo po którym leniwie płynęły obłoki. Zaciekawił go mały biały punkt przesuwający się po niebie, zostawiający cieniutką smużkę. Przyjrzał się mu i przypomniał sobie jak ojczym opowiadał mu o ogromnych i pięknych samolotach pasażerskich które z niesamowitą prędkością transportowały ludzi z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent. Gdy samolot oddalił się na tyle że przestał być widoczny, Artem wstał, spojrzał się przed siebie i zobaczył niesamowity obraz – tam, gdzie kończyla się trawa, po gładkiej jak stół jezdni poruszały się samochody, lśniące, smukłe i szybkie. Po estakadzie znajdującej się nad drogą z hukiem przemnkęło nowiutkie metro. Po równiutkim chodniku chodzili czyści schludnie ubrani ludzie, wszędzie stały wysokie szklane biurowce, które błyszczały niczym lustra.
Patrząc na to wszystko Artemowi wydawało się że jest w jednej z tych fotografii z podręcznika, z którego ojciec uczył go o świecie sprzed nuklearnej zagłady. Odczuwał radość i podniecenie pięknem które widzi. Gdy spojrzał za siebie trawa nagle zniknęła spod nóg, ustępując miejsca zimnym i ostrym kamieniom. Niebo nie było już niebieskie – stało się ciemnoszare, całe zasnute ciężkimi chmurami. W jezdni było pełno dziur,pęknięć i ogromnych szczelin. Gdzieniegdzie widać było pordzewiałe wraki samochodów, z pootwieranymi maskami, drzwiami i klapami. Ze zniszczonej estakady zwisał żałośnie wagon metra, strasząc otwartymi na oścież drzwiami. Chodniki były zawalone śmieciami i gruzem. Szare i brudne biurowce ziały dziurami po szybach. Nagle, usłyszał za sobą trzepot ogromnych skrzydeł. Gdy spojrzał w górę, ogarnęła go ciemność.
-Artem, Artem!- wrzeszczał Ulman.
Artem rozbudził się, zobaczył twarz kompana i uśmiechnął się.
-To jest już koniec naszego życia pod ziemią-powiedział cicho.
-Tak, tak, na razie jesteś słaby, lekarze w Sparcie muszą cię obejrzeć-
-Zaczekajcie, wy nic nie rozumiecie, musimy...-powiedział Artem tracąc przytomność.
Obudził się w leżąc w ciasnym pomieszczeniu. Znajdowały się tu 4 malutkie okienka i wąskie przejście za którym migały kontrolki. Rozejrzał się zobaczył pięciu ludzi – trzech ratowników, Ulmana i Wladimira.
-Gdzie jestem?- spytał wstając.
-W śmigłowcu- odparł spokojnie jeden z ratowników
Artem nie bardzo wierzył w to co słyszał. Śmigłowiec widział kiedyś w podręczniku do PO.
-Gdzie?!-
-To długa historia, dowiesz się jak już będziemy na miejscu- powiedział Wladimir.
Artem wydedukował, iż Wlad nie chce by go męczono pytaniami
-Powiedz mi tylko - co z Młynarzem-?
-Nie jest z nim źle,biorąc pod uwagę to co go zaatakowało, ledwo pęknięte 2 żebra i pare stłuczeń, nawet jest przytomny – krzywo uśmiechnął się Ulman.
-Gdzie on jest?-
-Leci drugim śmigłowcem- skinął głową w lewą stronę
-Trzymajcie się panowie!- krzyknął ktoś z kabiny pilotów.
Gdzieś z prawej strony dało się słyszeć przeciągły,głośny skrzek. Artem poczuł że śmigłowiec nieco zwalnia, następnie wykonuje ostry zwrot o 180 stopni. Zanim maszyna w pełni się obróciła z pod pokładu dało się słyszeć głośne stukanie 30 mm działka. Demon który próbował ich zaatakować zapewne został przerobiony na mięso mielone, gdyż nawet skrzeknięciem nie oznajmił, że schodzi z tego świata. Gdy strzelec upewnił się że przestrzeń powietrzna jest względnie czysta, polecieli dalej w kierunku Sparty.
„-Czy postąpiłem słusznie?Co będzie dalej?Jak porozumiem się z Czarnymi?Co powiem Młynarzowi i reszcie?-” Natłok pytań ,które zadawał sobie w duchu Artem,zdawał się nie mieć końca. Po wydarzeniach na wieży Ostankino miał wiele wątpliwości. Nie potrafił ich jednak rozwiać – przeszkadzał mu w tym silny ból głowy.
-Przygotujcie się, zaraz lądujemy. - przerwał mu rozmyślania pilot.
Po wylądowaniu Artem spojrzał na maszyny – 2 egzemplarze MI-24 stały na prowizorycznym lądowisku, połączonym bezpośrednio ze Spartą. Od góry miejsce postoju śmigłowców było zabezpieczone stalowymi belkami, tworzącymi coś na kształt kraty. Gdy maszyny lądowały lub startowały, krata była podnoszona przez dźwigi. Zabezpieczało to przed atakiem Demonów.
Artem przypomniał sobie że musi się udać do lekarza na kontrolę. Podczas badań dowiedział się że jest przemęczony i że powinien odpocząć. Był jednak zbyt ciekawy tego skąd wzięły się tu śmigłowce. Po badaniach udał się więc na lądowisko.
-Skąd wy wytrzasnęliście te ptaszki?- spytał Artem jednego z kręcących się przy śmigłowcu spartan.
-Wszystko dzięki kilku stalkerom, gdy łazili po obrzeżach miasta w poszukiwaniu baz wojskowych, natknęli się na bazę śmigłowców. Znaleźli tam 2 zamknięte na amen hangary, kilka pordzewiałych i porozwalanych hindów stało na lądowiskach. Gdy wezwali posiłki i udało im się otworzyć hangary, znaleźli w nich 2 nietknięte śmigłowce, z zapasem paliwa i amunicji. Swoim znaleziskiem pochwalili się przed radą Polis. Niestety rada nie miała co z nimi zrobić, więc prawdopodobnie zostałyby rozmontowane. Na szczęście pojawiła Sparta. Początkowo nasi dowódcy nie chcieli słyszeć o śmigłowcach, wszystko przez te latające ścierwa. Udało nam się jednak ich przekonać by pozwolili chociaż spróbować zabrać je stamtąd. Wzięliśmy najlepszych techników z Polis, z ledwością znaleźliśmy 4 pilotów, oraz dwa, 4 osobowe oddziały uzbrojonych po zęby stalkerów. Gdy dotarliśmy na miejsce technicy byli zdziwieni że śmigłowce są w tak świetnym stanie. Bez problemu udało się je uruchomić.
-A demony?Nie atakują śmigłowców?
-Już podczas pierwszego lotu okazało się że metalowe puszki ze śmigłami nie są warte uwagi całego stada Demonów. Jeśli jakiś pojedynczy osobnik podlatuje to kończy swój żywot dość szybko.-
-Muszę przerwać wam waszą pogawędkę-Ulman pojawił się znikąd. -Artem, dowództwo chciałoby Cię widzieć, chyba masz im coś do wyjaśnienia.-