przez HollowVooDoo w 06 Wrz 2008, 17:28
Dziękuję za pozytywne komentarze, w takim razie zgodnie z obietnicami wstawiam drugą część. Mam nadzięję że według was trzyma poziom.
Dziękuje również za zwrócenie mi uwagi, już naprawiam błąd.
II
Do magazynów droga była daleka, a nieubłaganie robiło się ciemno. Mimo to wiedział że nie może się zawrócić, bo obedrą go tam żywcem ze skóry. Nie mógł również przystanąć bo w pobliżu nie było żadnego schronienia, a tylko głupiec położył by się w środku nocy na szczerym polu w zonie. W oddali słychać już było porykiwania i krzyki, odgłosy wystrzałów, tak kojarzyła się noc w Strefie.
Stalker dotarł bezpiecznie do magazynów wojskowych, na pół otwarta brama za którą była masa zniszczonych pojazdów. Przywitała go podziurawiona od kul tabliczka z napisem ?Witamy w magazynach wojskowych?
Wszedł głębiej, na betonie i pojazdach była skrzepnięta krew i ludzkie szczątki, z niektórych ciał dało się jeszcze wypatrzyć grymas na twarzy.
- O ku^rwa, ha ha. ? podszedł do jednego z leżących na ziemi ciał ? ten to się musiał zdziwić! ? zaśmiał się.
Usłyszał szczęk broni. A w ciemnościach odezwał się głos.
- Przyjaciel, czy wróg?
- He? A kto pyta?
Wokół terenu na jakim stał Bronikov, zaświeciły się latarki, a z mroku nocy wyszedł człowiek z maską przeciwgazową na twarzy i w kombinezonie stalkera. Widoczna była naszywka z zielonym wilkiem.
- O, Wolność. W takim razie przyjaciel. -
- Tak? Czy przyjaciel to się jeszcze okaże, wracasz z baru. To miejsce powinności, sam nie wiem...
- O co chodzi? Jestem czysty jak łza, właśnie wracam od tych łajz, bo innego wejścia do magazynów nie ma, czyż nie?
- Racja, ale pilnuj się, bo choć to teren Wolności, jest tu niebezpiecznie. Wszędobylskie mutanty, najemnicy i czasami monolit krążą po okolicy i tylko czyhają na takie dupy jak ty.
- Tak słabo kryjecie teren? - zakpił
- Słabo? Chłopcze, nie masz zielonego pojęcia co tu się dzieje, wiesz ile kilometrów mają magazyny? To nie to co placówka powinności, mamy więcej terenu do obcykania niż ci dranie. Jak masz ochotę to wpadnij do bazy, może Łukasz znajdzie dla ciebie coś ciekawego.
- Zobaczy się, na razie jednak chciałbym uzupełnić nieco zapasy, macie jakiegoś kucharzyka?
- Oczywiście, robi najlepsze mięso z dzika, tak że prawie się nie świeci. He he...
No i stary poczciwy Śruba, mistrz naprawiania różnego rodzaju gratów, mówię ci. Jeśli myślisz że z gówna złota nie zrobisz, to przejdź się do niego, a zobaczysz jak bardzo się mylisz.
- Dzięki, w takim razie udam się do waszej siedziby...jeśli można to tak nazwać.
- Oczywiście że można, uważaj na naszych snajperów na wieżyczkach, i nie próbuj się kręcić przy murze, po prostu wejdź główną bramą jak Bóg przykazał, ok?
- Niech będzie.
Na drodze do bazy, rozsiane były różnego rodzaju anomalie. Które Bronikov, zręcznie omijał, ani się spostrzegł a stał już przy głównym wejściu. Przywitał go strażnik w pomarańczowo - czarnym egzoszkielecie.
- Witaj stalkerze. Chcesz przejść?
- Nieee, a po co? Stoję tu sobie głodny i zmęczony, bo lubię. Oczywiście że chcę przejść, co to za pytanie.
- Standardowe człowieku, standardowe. Czasami ludzie nie wiedzą dokąd idą, no idź, tylko nie rozrabiaj. Widzisz tych snajperów na wieżyczkach ? pokazuje palcem - Jeden strzał i cię nie ma. Mają widok na cały teren, więc się pilnuj.
- Phi! - wzruszył ramionami i poszedł dalej w głąb bazy.
Doszedł do skrzyżowania, na wprost od bramy był budynek szych, zaraz obok sterta złomu, zapewne mechanik. Po prawej obozowisko z którego dochodziły smakowite zapachy, po lewej stały jakieś magazyny. Stalker rozejrzał się dookoła.
- Idę coś zjeść! ? pewnym głosem i wypiętą piersią poszedł w prawo, za zapachami.
Wszedł na jakiś miękki trawniczek, wokół pieczonej zwierzyny przy ognisku siedzieli stalkerzy z wolności.
Podszedł do nich i zapytał.
- Można się dołączyć?
- A ktoś ty? ? zapytał jeden z nich.
- Ja? Nazywam się Bronikov i jestem głodny jak chu^j. ? uśmiechnął się i spojrzał jeszcze raz na pieczeń
- Bronikov, dostaniesz żarło. Ale nie tak za darmo, nie brałeś udziału w polowaniu.
- No to co? Jeśli człowiek jest głodny to dajmy mu coś do żarcia ? wtrącił drugi stalker.
- Zamknij się Sten. ? odpowiedział nieprzyjemnym tonem
- Dobra... ? Bronikov wyjął nóż.
- C... co robisz? ? stalker sięgnął po pistolet.
Podszedł do ogniska i odciął kawał mięcha. Nakłuł na nóż i wziął do ust.
- Mmmmm, bardzo dobre. Choć za mało słone.
Wszyscy patrzyli jak oszołomieni.
- O! Wóda, mogę?
- Ależ...
Wziął butelkę i chlapnął 4 łyki.
- Dzięki, ratujecie mi tyłek. Byłem ku*ewsko głodny. Hahahaha!
- Proszę ku^rwa bardzo. ? odpowiedział ze zdenerwowaniem stalker siedzący przy ognisku
Naglę, od strony muru słychać było strzały, stalkerzy przy ognisku złapali za broń i spojrzeli na pobliską wieżę z której właśnie spadał snajper.
Chwila ciszy i wybuch, mur roztrzaskał się w drobne kawałki a do bazy wolności wtargnęli członkowie powinności.
- Sucze syny, idziemy chłopaki! ? krzyknął działacz wolności
Bronikov wyjął zza pleców swoją długą strzelbę, łokciem puknął w lufę i podbiegł bliżej.
Stalkerzy obu frakcji toczyli już zażarty bój, w ruch poszły granaty oraz karabiny maszynowe. Huki wrzaski i pojękiwania, widać było że Wolność jest zdezorientowana, atak z zaskoczenia na bazę to był dobry pomysł, Powinność wyraźnie góruje nad oponentami.
Bronikov widząc sytuację, postanawia przypuścić atak z góry, wchodzi na budynek w którym przesiadują handlarze oraz sam szef wolności, Łukasz. Po drabince wszedł na górę, znienacka poczuł silny ból w nodze, dostał z pestki i wpadł na dach.
- Orzesz ty... ? wychynął zza ogniomurka wycelował i zgarnął jednego z nich, efektownym strzałem w głowę.
- Tam jest! Jest jeden na dachu... ? krzyknął członek powinności
Wszyscy powinni otoczyli budynek wolności. Chwila ciszy, z zamurowanych okien wypadło kilka cegieł. Nikt z powinności nie przeczuwał co się święci. Wyleciało kilka granatów, i wystawione zostały lufy broni. Bronikov słyszał tylko strzały, miał już wstać gdy na dach przedostał się jeden z członków powinności. Obaj wycelowali na siebie broń.
- Hej, dawno się nie widzieliśmy...królu ? zaśmiał się szyderczo Bronikov.
To był kolba, ze zdenerwowaną miną wpatrywał się w niego jak by chciał strzelić mu prosto w twarz.
- Ty!Wiedziałem że coś z tobą nie tak, ty chory gnoju.
-Ja? A co ja takiego zrobiłem? Hahahaha...
- Draniu! Nie udawaj że nie wiesz, nieomal uśmierciłeś naszego generała. Zabije cię za to!
- Prawie? Kurde to on żyje? ? chwila zamyślenia ? jak to przyszło? No cóż, nie ważne. To i tak nie ma już żadnego znaczenia. To koniec waszej frakcji, zbytnia surowość oraz rygorystyczne podejście...
- Zamknij pysk! Nie chcę cię już więcej słuchać! Zaraz zetrę ci ten uśmieszek z gęby, zabiję cię jak psa! ? rzucił się w bok robiąc unik i wcisnął spust. Ale broń nie wystrzeliła.
- Co do cholery.
Chciał zmienić magazynek, ale Bronikov strzelił w jego dłonie, które rozpadły się w drobny mak.
-Aeeeeejjjjjj! - jęczał z bólu Kolba.
- I co teraz? Jak to jest być przypartym do muru? ? Bronikov wyjął pistolet z poszewki przymocowanej do paska.
Podszedł do niego i pochylił się, wyciągnął nóż i przeciął mu policzek. Wystawił język i delikatnie przejechał nim po jego zakrwawionej twarzy. Obolały i oszołomiony kolba nie mógł nic zrobić.
- To koniec, królu. - strzelił go w głowę z bliska, krew bryzgnęła mu na twarz.
Słychać było ze ktoś wchodzi po drabinie. Już miał strzelać kiedy zobaczył że to jeden z członków Wolności który stał przy bramie w egzoszkielecie.
- Ty?! No cóż, widzę że jesteś ranny.
- Faktycznie ? odpowiedział, zupełnie zapominając o bólu. ? to tylko draśnięcie.
- Może i tak, chodź pójdziemy po jakieś bandaże do magazynu, a potem zaprowadzę cię do Łukasza.
- A co z powinnością? Wszystkich już wybiliście?
- Tak, zaskoczyli nas, ale my zaskoczyliśmy ich. Mówię ci nie wiem czy to widziałeś ale latali w powietrzu! Dosłownie!
- Taa, to z pewnością był ciekawy widok.
- Zejdziesz z tą nogą?
- Skakać nie będę. - odrzekł ze zdenerwowaniem
Stalker zaprowadził Bronikov?a do magazynu, opatrzył mu ranę i razem poszli do Łukasza.
Przed budynkiem zatrzymał ich jeszcze jeden stalker.
- Gdzie go prowadzisz?
- Do Łukasza, co się głupio pytasz, on pomógł nam w walce z tymi trepami.
- Może tak, może nie. Dobra wchodźcie i tak nie mam już sił na użeranie się z kimkolwiek.
Obaj weszli do budynku, później po schodach na pierwsze piętro.
- No to ten pokój po lewej, tam jest nasz szef. Tylko pamiętaj, nie sraj mu za dużo, Łukasz to konkretny facet.
- Myślę że się dogadamy.
Ostatnio edytowany przez
HollowVooDoo 06 Wrz 2008, 20:31, edytowano w sumie 2 razy