Opowiadanie "Cultor Noctis"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie "Cultor Noctis"

Postprzez MeZZerschmitt w 04 Mar 2008, 21:26

Cultor Noctis
I

„Dziennik zastępcy dowódcy kompanii st. chor. sztab. Borysa Sidorovicha.
Dzień 13.04.2114 roku.
Tyle wspomnień...dreszcze...
Tak – to właśnie czuję.
Patrzę teraz na tych młodych chłopców – heh, same koty zesłane na rzeź, którą ktoś lub coś na nich wykona, czy też oni sami na sobie przez własne drżące ręce.
Trzydziestu – hmm, prawie żołnierzy, których rzucono w paszczę zony, która w niebywałym tempie pożarła już więcej niż się spodziewano. Z tych trzydziestu wróci tylko garstka.
Cholera, drogi są tu już w opłakanym stanie. W końcu minęły już chyba ze 102, może 103 lata. Kierowca st. szer. Mlocik i tak gładko prowadzi tego cholernego Stara, chyba nawet nie przekracza 30...może 40 km/h, zresztą gdyby to zrobił, to jazda tutejszymi szosami stała by się naszym gwoździem do trumny.
Właśnie wjeżdżamy do Kordonu.
Dziadku, miałeś rację. To miejsce zatruwa serce człowieka strachem i jednocześnie buduje ogromne podniecenie.
Pamiętam twoje opowiadania... jakby to było przed chwilą – te zdjęcia wyblakłe, zniszczone od pocałunku Zony.
Pamiętam drzewa w Kordonie oraz Twój bunkier i opuszczoną wioskę obok, w której stacjonowali Stalkerzy – samotni łowcy, zdani tylko na siebie i zależni od bezlitosnej Zony.
Chociaż stoję po przeciwnej stronie jako żołnierz. To jednak jako człowiek, w głębi duszy jestem Stalkerem.”

Sidorovich zamknął swój dziennik i popatrzył w górę, na szkielet Stara, na którym tańczyła płachta materiału. Zamyślił się na parę minut, nagle ocknął się przez stukanie w kabinę Stara:
- Stój!!! – krzyknął przepitym głosem starszy sierżant Apolinary i spojrzał głęboko w oczy Sidorovicha.
On natomiast odwzajemnił to spojrzenie, tyle że wzrokiem zastanowienia i głębokiego rozmyślania.
Twarz sierżanta tłumaczyła tylko jedno: - nie powinno mnie tu być!
Oczy miał zalane krwią i co chwilę prawie zakrapiał je jakimś dziwnym płynem. Czerwony nos pokazywał wielką miłość do wódki. Jednak najbardziej ciekawa była jego szrama przechodząca przez ¾ twarzy.
Kiedyś po pijanemu przyznał się Sidorovichowi, że ta szrama to pamiątka po pijawce, na którą natknął się wraz ze swoim towarzyszem w tunelach prowadzących do schowka Strieloka, który i tak został pusty, ponieważ praktycznie wiek temu sam Strielok po powrocie z elektrowni i zniszczeniu pewnego monolitu, chciał znaleźć inne miejsce, które posłużyłoby mu za schowek. W tym tunelu sierżant natknął się na przerażającą pijawkę, którą podobno obezwładnił drewnianą kolbą od kbkg wz.60, natomiast jego towarzysz uciekł.
Kilka miesięcy później okazało się że szrama to faktycznie pozostałość po pijawce, lecz to właśnie sierżant uciekł przed szponami pijawki, zostawiając na pastwę losu dwóch szeregowych, którzy nigdy już nie wrócili.
- Stój do cholery!!! – krzyknął jeszcze raz sierżant.
W tym momencie Stary zaczęły się zatrzymywać jeden po drugim.
Trzy mocne uderzenia klapą i zaczęli wysiadać zieloni. Na końcu wysiadł Sidorovich. Rozejrzał się dookoła i krzyknął:
- Sierżancie! Do mnie!
- Panie chorąży....
- Dobra dobra, bez zbędnych regulaminów. Zawołasz do siebie wszystkich trzech kaprali, każdy z nich ma zrobić zbiórkę przy każdym z trzech Starów i ma nikogo nie brakować z plutonów. Rozumiemy się?
- Taa jest! – odpowiedział niechlujnie Apolinary i poszedł w stronę rozmawiających kaprali.
W tym czasie Sidorovich zaczął rozglądać się po okolicy. Ku jego zdziwieniu nie wiele się zmieniło, może poza tym że zrobiło się jeszcze mroczniej. Ziemia krwawiła, trawa była brązowo czerwona, tak jakby gniła. Drzewa powykrzywiane, schorowane i w niektórych miejscach niesamowicie grube i wysokie. Po prostu wyglądały tak jakby cierpiały niesamowite męki nie znane człowieczeństwu.
Sidorovich coraz bardziej otwierał w zdumieniu usta, przecież pamiętał jak na zdjęciach wyglądała ta wioska kiedy handlem zajmował się tutaj jego dziadek. Teraz było tu potwornie tajemniczo i cicho. Wszech obecna cisza. Zero szczekania...zero pisków czy innych dziwnych dźwięków. Jedynie wiatr, który szarpał gałęzie schorowanych drzew, próbował ściągnąć na siebie uwagę.
- Panie chorąży. Stan kompani 38 żołnierzy w tym 3 kaprali, 3 starszych szeregowych kierowców i 32 szeregowych – powiedział sprętowany sierżant jednym tchem.
Sidorovich spojrzał na niego jak na dziwaka, który wystaje z tłumu i każdy go omija.
- Posłuchaj mnie. Wysługą jesteś starszy ode mnie 10 lat. Jeżeli jeszcze raz zaczniesz mi mówić regulaminem, to będę zmuszony wysłać cię na patrol samego jedynie z nożem w ręku. Bądźmy przyjaciółmi. Mów mi Borys.
- Taa jest Panie chor....to znaczy...ja mam na imię Michaił
Obydwaj uścisnęli sobie ręce z uśmiechem na twarzy. Sidorovich dobrze wiedział, że czeka ich trudny okres i wolał mieć tu zgraną grupę a nie wystraszonych żołnierzy.
- Chodź pójdziesz zobaczyć swoich żołnierzyków – rzekł sierżant i razem ruszyli w stronę Starów.


- Kompania Baczność! Na prawo, patrz! – krzyczał Michaił
- Dobra, dziękuję – powiedział chorąży i patrzył na wyprostowane sylwetki młodych żołnierzy - po chwili podszedł do jednego i kiwnął głową.
- Skąd jesteście żołnierzu?
- Szeregowy Lazarew z 10 Pułku Dowodzenia we Wrocławiu.
- Polak, tak?
- Tak jest Panie chorąży, mój dziadek był Polakiem, babcia z południa Ukrainy.
- No dobrze, byłeś już tutaj?
- Nie Panie chorąży.
W tym momencie Sidorovich zaczął przechadzać się dalej, ręce miał zaciągnięte do tyłu i nienagannie wyprostowaną sylwetkę, która powodowała że lekki piwny brzuszek wypychał się do przodu. Nosił lekką kozią bródkę za którą wiecznie się łapał. Można się dziwić: - Żołnierz bródkę?
No cóż, wysługa sięgająca prawie 25 lat, odznaczenia i na koniec znajomości w sztabie generalnym. To wszystko zaprowadziło do bródki.
Po kilku krokach Sidorovich przystanął, przy kolejnym szeregowcu, który bardzo go zainteresował. W ręku trzymał Berette 92, zza pleców wystawał ZM LR-300ML z granatnikiem M203, na pasie pełno magazynków. Oczy Sidorovicha zrobiły się w jednej chwili ogromne i błyszczące.
- Żołnierzu skąd ten morderczy zestaw?
- Kapral Sebastian Wojsław z 4 korpusu obrony przeciwlotniczej, odznaczony złotym krzyżem za zasługi
- Za jakie zasługi chłopcze?
- Panie chorąży melduję, że na swoim koncie mam zabitych 38 mutantów, 45 bandytów, 19 najemników i 13 Stalkerów, stąd ten krzyż, który został mi wręczony przez samego prezydenta Ukrainy!
Na twarzy Sidorovicha malowało się zaskoczenie a zarazem tak jakby odczuwał ból...
...13 Stalkerów?... – Powiedział w myślach Sidorovich – ...Może zabił któregoś z kumpli dziadka albo ojca?
Wtedy Sidorovich zaczął się zastanawiać nad jedną kwestią:
Jak taki zabijaka, odznaczony przez Prezydenta, jest dalej kapralem...zwykłą płotką.
- Powiedz mi – kapralu, jak to jest, że masz na pagonach tylko dwie belki? – zapytał Sidorovich i zmrużył oczy patrząc się w coraz bardziej zdezorientowanego kaprala.
- Zabił oficera – odezwał się sierżant.
Sidorovich patrzył ze zdumieniem na kaprala, któremu w pewnym momencie drgnęło prawe oko i pot zaczął spływać spod hełmu. Po chwili chorąży odwrócił się i spojrzał na resztę stojących żołnierzy, w niektórych widział strach, w niektórych rządzę krwi, a po niektórych było widać jakby chcieli krzyknąć: - Dobrze tak pieprzonemu trepowi!!!
Wiatr wiał coraz mocniej, a niebo przykrywały lekko czerwonawe chmury, które pędziły jak przestraszone stado antylop. Drzewa zaczynały swój rytualny taniec, pełen dziwnych dźwięków. W powietrzu czuć było zapach śmierci i brudu.
Chorąży spojrzał na sierżanta, jakby czekał na wytłumaczenie.
- Chodzi o kaprala? No cóż. Faktycznie zabił oficera, lecz był to przypadek. Obydwoje zostali w tym samym czasie wysłani na tajną misję. Jeden miał przedostać się w nocy do Magazynów Wojskowych i wykraść dokumenty przywódcy anarchistów niejakiego Brzytwy, a drugi dostał rozkaz jego zabicia. Niestety ani jeden ani drugi nie miał pojęcia o tym, że będzie tu ktoś po jego stronie. I kapral Wojsław – niegdyś porucznik – został zdegradowany za swoja pomyłkę. Przez to że obydwoje nie zostali poinformowani o swojej obecności, to jednak nie odciągnięto kaprala od służby, również za jego zasługi, które też o tym zdecydowały - skończył Apolinary
- Hmmm – mruknął Sidorovich i pociągnął palcami po swojej czarnej bródce - Tak. Można to uznać za pomyłkę, która niestety często czyha za naszymi plecami jak śmierć. – skończył chorąży i spojrzał z powrotem na kaprala, który jak na morderce, wyglądał dosyć niewinnie, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
- Powiedzmy, że tego nie słyszałem, zgadzasz się ze mną kapralu?
- Tak jest Panie chorąży.
- No! To sprawę mordowania oficerów mamy z głowy – powiedział z lekkim uśmieszkiem Sidorovich.
- Rusz tych swoich żółwików Michaił i wchodzimy do tej opuszczonej wioski, w końcu nie będziemy tutaj stali, bo zaraz korzenie zaczną tutaj zapuszczać – powiedział Sidorowicz i ruszył pewnym krokiem schodząc z szosy w dól do wioski.

C.D.N.
Ostatnio edytowany przez MeZZerschmitt, 05 Mar 2008, 01:56, edytowano w sumie 1 raz
"Niektórzy ludzie po prostu nie szukają logicznych korzyści, takich jak pieniądze. Nie sposób ich kupić, zastraszyć czy przekonać, nie sposób w ogóle z nimi negocjować. Niektórzy ludzie po prostu lubią patrzeć, jak świat wokół płonie."
Awatar użytkownika
MeZZerschmitt
Tropiciel

Posty: 273
Dołączenie: 21 Lis 2007, 18:52
Ostatnio był: 09 Gru 2013, 22:51
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 4

Reklamy Google

Postprzez SaS TrooP w 04 Mar 2008, 21:57

Całkiem nieźle. Pisz dalej.
SaS TrooP
Ekspert

Posty: 862
Dołączenie: 22 Gru 2007, 21:43
Ostatnio był: 07 Cze 2019, 01:47
Miejscowość: Wodzisław, Silesia
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 14

Postprzez MCaleb w 04 Mar 2008, 22:55

"Niewiele" razem. Kilka przecinków przed "że".
Po prostu wyglądały tak, jakby cierpiały niesamowite męki, nie-znane człowieczeństwu.
ta wioska, kiedy handlem zajmował się
Wszech-obecna cisza
wolał mieć tu zgraną grupę, a nie wystraszonych żołnierzy
Nie, Panie chorąży
Powiedz mi, kapralu,
kaprala, który, jak na mordercę,

Poza tym bardzo mi się podobało, smaczki ze Stalkera oraz własny easter egg (Wrocław ;) dodają tylko pikanterii. Kilka niewielkich błędów, jak będę pisać recenzję (o ile będę), to kroi się wysoka ocena. Tak trzymać.

Przy okazji podoba mi się sam tytuł. Kult Ciemności, o ile mnie pamięć nie myli.
There is nothing in this world worth believing in...
Image

MCaleb
Wygnany z Zony

Posty: 551
Dołączenie: 09 Cze 2007, 23:23
Ostatnio był: 03 Wrz 2015, 19:57
Miejscowość: Mars
Kozaki: 8

Postprzez Hagen w 05 Mar 2008, 00:13

Niezłe. Naprawdę wciągająca fabuła. Jestem bardzo ciekaw co będzie się potem działo. Mam nadzieję, że ty dokończysz swoje opowiadanie i nie przerwiesz w najciekawszym momencie. 9/10 za niewielkie błędy. Trzymaj się :D
Awatar użytkownika
Hagen
Kot

Posty: 17
Dołączenie: 27 Lut 2008, 16:56
Ostatnio był: 25 Kwi 2014, 20:20
Kozaki: 0

Postprzez MeZZerschmitt w 05 Mar 2008, 01:12

Tak NOCTURNO CULTO może oznaczać kult nocy, jak również cud nocy, czy też czciciel nocy, nocny czciciel.
Lecz najbardziej prawdopodobne jest Czciciel nocy.
Bardziej skłaniam się w stronę "CUD NOCY" czy "CZCICIEL NOCY", ponieważ to jest bardzo związane z istotą tego opowiadania, no ale to samo wyjdzie później.

Błędy stylistyczne to moja zmora z czasów szkolnych, natomiast prawie zawsze byłem dobry z ortografii:).

Wasze oceny, tym bardziej mobilizują mnie do pracy. Naturalnie opowiadanie będę kontynuował, czy tego jest warte czy nie, ponieważ mam taką potrzebę :).
"Niektórzy ludzie po prostu nie szukają logicznych korzyści, takich jak pieniądze. Nie sposób ich kupić, zastraszyć czy przekonać, nie sposób w ogóle z nimi negocjować. Niektórzy ludzie po prostu lubią patrzeć, jak świat wokół płonie."
Awatar użytkownika
MeZZerschmitt
Tropiciel

Posty: 273
Dołączenie: 21 Lis 2007, 18:52
Ostatnio był: 09 Gru 2013, 22:51
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 4

Postprzez MCaleb w 05 Mar 2008, 01:49

OK, pomęczyłem chwile znajomego klasyka i Nocturno Culto oznacza dosłownie [o/z] Kulcie Nocnym. Podstawowa wersja (Kult Nocny) powinna brzmieć Nocturnus Cultus. Jeżeli chciałbyś opowiadanie nazwać Czciciel Nocy, to powinno to być Cultor Noctis.
Tyle łaciny. ;)
Czekam na dalsza część.
There is nothing in this world worth believing in...
Image

MCaleb
Wygnany z Zony

Posty: 551
Dołączenie: 09 Cze 2007, 23:23
Ostatnio był: 03 Wrz 2015, 19:57
Miejscowość: Mars
Kozaki: 8

Postprzez MeZZerschmitt w 05 Mar 2008, 01:56

Acha to w takim razie zmieniam nazwę, ponieważ bardziej chodziło mi właśnie o Czciciel Nocy.
Dzięki za informację.
"Niektórzy ludzie po prostu nie szukają logicznych korzyści, takich jak pieniądze. Nie sposób ich kupić, zastraszyć czy przekonać, nie sposób w ogóle z nimi negocjować. Niektórzy ludzie po prostu lubią patrzeć, jak świat wokół płonie."
Awatar użytkownika
MeZZerschmitt
Tropiciel

Posty: 273
Dołączenie: 21 Lis 2007, 18:52
Ostatnio był: 09 Gru 2013, 22:51
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 4

Postprzez ThaiWarrior w 05 Mar 2008, 15:37

Eee, a nie jest tak, że przedstawiłeś pluton zlożony z 3 drużyn. Kapral dowodzi druzyną . Z kolei pluton to formacja składajaca sie z 2-5 drużyn, dowodzona przez oficera.


Poza tym czytało się mega:)
Image
Awatar użytkownika
ThaiWarrior
Retired

Posty: 571
Dołączenie: 26 Lut 2006, 18:44
Ostatnio był: 11 Gru 2017, 22:00
Miejscowość: Zgorzelec/Żagań
Kozaki: 37

Postprzez MeZZerschmitt w 05 Mar 2008, 22:41

ThaiWarrior napisał(a):Eee, a nie jest tak, że przedstawiłeś pluton zlożony z 3 drużyn. Kapral dowodzi druzyną . Z kolei pluton to formacja składajaca sie z 2-5 drużyn, dowodzona przez oficera.


Poza tym czytało się mega:)


Coś ci się pomyliło. W wojsku byłem w 2005.
Oficer nie dowodzi plutonem, oficer dowodzi kompanią, jak i również może dowodzić batalionem jak i całym pułkiem, zastępcą może być również chorąży, a nawet i szef kompani czyli na ogół sierżant. Plutonem natomiast dowodzi na ogół st. plutonowy lub st. chorąży, zastępcą może być już kapral, ponieważ jest również podoficerem. Na ogół drużynowymi są teraz st. szeregowi lub młodzi kaprale.
Tu przedstawiłem kompanię złożoną z trzech plutonów (taka była kiedyś moja 3 kompania kablowa/techniczna). Na drużyny już jej nie dzieliłem bo nie ma to wpływu na fabułę, przynajmniej narazie czytelnik nie musi być tym zainteresowany.
"Niektórzy ludzie po prostu nie szukają logicznych korzyści, takich jak pieniądze. Nie sposób ich kupić, zastraszyć czy przekonać, nie sposób w ogóle z nimi negocjować. Niektórzy ludzie po prostu lubią patrzeć, jak świat wokół płonie."
Awatar użytkownika
MeZZerschmitt
Tropiciel

Posty: 273
Dołączenie: 21 Lis 2007, 18:52
Ostatnio był: 09 Gru 2013, 22:51
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 4

Postprzez ThaiWarrior w 06 Mar 2008, 01:59

Przestane czerpać wiedzę nt. wojska z gier komputerowych chyba jednak :D
Image
Awatar użytkownika
ThaiWarrior
Retired

Posty: 571
Dołączenie: 26 Lut 2006, 18:44
Ostatnio był: 11 Gru 2017, 22:00
Miejscowość: Zgorzelec/Żagań
Kozaki: 37

Postprzez MeZZerschmitt w 07 Mar 2008, 11:28

Tak jak obiecałem - kontynuacja.

Cultor Noctis
część II


- Na mój rozkaz: w dwuszeregu, według wzrostu, na wysokości płotu, biegiem – zbiórka! Szybko, szybko żołnierze!
Sierżant spojrzał na przepychających się kotów z drugiego plutonu i krzyknął:
- Co jest ku**a!!! Szeregowy Plusk, Kaczor i Kwaśny do mnie!
W dosłownie 2 sekundy przy sierżancie pojawiło się w rzędzie trzech zielonych.
- Co jest żołnierzyki? Nie potrafimy znaleźć sobie miejsca w szyku? Może mam wam narysować strzałki na ziemi, żebyście mogli trafić? Co? No pytam się?!
- Przepraszamy Panie sierżancie – odezwał się smutnym i drżącym głosem szeregowy Plusk
Michaił spojrzał krzywo na szeregowego i podszedł do niego. Jego twarz miała barwę lekko czerwoną, po prostu cała upodabniała się do barwy jego nosa. Oczy napłynęły krwią jeszcze bardziej niż zwykle. Wydawało się jakby za chwilę miał eksplodować...i chyba tak też się stało:
- Plusk baczność!!! Kim ty ku**a jesteś?!
- Nie rrrr-ozu-miemm – prawie przeliterował drżącym głosem szeregowy
- Żołnierz czy adwokat?!!!
- Żżżoł-nierzem Panie siee-rżan-cie.
- To dlaczego wypowiadasz się za kolegów? Od tej chwili, jeżeli któryś z nich coś spieprzy do odpowiedzialności podciągnę Ciebie szeregowy. Jeżeli któryś z nich pierdnie i ja to usłyszę, będę wołał: PLUSK DO MNIE!!! – krzyczał w twarz szeregowemu sierżant.
Sidorovich stał oparty o skrzynie, które były ustawione między wejściami do dwóch starych bunkrów. Spoglądał na czerwonawe niebo. Było w nim coś tajemniczego, coś co nie pozwalało oderwać od niego wzroku.
- Coś tu jest nie tak – szepnął do siebie.
Wtem nagle usłyszał bardzo ciche dziwaczne dźwięki.
Zmarszczył czoło, wyciągnął powoli swój okazały belgijski FN F2000 z granatnikiem FN LG-41 i już chciał go załadować, lecz przez głowę przeszła mu myśl, że przecież na dole może być coś co może być użyteczne, a granat wszystko unicestwi. Po krótkim czasie załadował w końcu pełny magazynek 5.56x45mm, założył na głowę hełm od swojego nowoczesnego wojskowego egzoszkieletu i włączył cyfrowy noktowizor, ponieważ w bunkrze panowały egipskie ciemności.
Chorąży obrócił się i spojrzał na żołnierzy. Zatrzymał na chwilę wzrok na sierżancie, który wciąż dawał głośną lekcję szeregowemu. Uśmiechnął się w duchu i ruszył bezszelestnie w dół po schodach. W pewnym momencie zatrzymał się i bardzo powoli przykucnął. Serce waliło mu jak oszalałe, przez całe ciało przeszedł zimny prąd, a przed oczami jakby zaczęły pękać czarne bąbelki. Strach próbował zapanować nad ciałem i umysłem Sidorovicha, lecz nie miał na to szans. Borys nawet nie drgnął. Przykucnięty wpatrywał się w to coś, co było jak w letargu. W oddali dalej można było usłyszeć wściekły głos sierżanta.
- Chimera – przez przypadek szepnął do siebie i mutant natychmiast otworzył oczy.
Były piękne. Szkliste, czyste, tak jakby stwór miał w nich zamontowane małe lampki halogenowe...i padł strzał. Po chwili jeszcze drugi, który był strzałem zabezpieczającym.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział, znał tylko opowieści o dwugłowym stworzeniu ale nic poza tym. Po kilku sekundach obrócił się i rozejrzał po pomieszczeniu. Nic co mogłoby stworzyć zagrożenie nie było tu obecne. Przy ścianie po lewej stronie zauważył lampę na baterie, w myślach błagał sam nie wiedząc kogo żeby działała:
- Bingo! – powiedział do siebie po udanym włączeniu lampy.
Światło odkryło każdy ciemny zakamarek pomieszczenia. Sidorovich stanął obok wejścia.
Zdjął hełm i rozejrzał się po ścianach. Na lewo stał mały stolik własnej roboty. Niechlujnie zamontowane druty świadczyły o szybkiej produkcji. Na stoliku stała lampa, która jeszcze raz mogła być pomocna i dała komuś światło, które było tak ostre, że nawet kątem oka trudno było nań spojrzeć. Dalej widniała blaszana szafka, dosyć zardzewiała i w dodatku były na niej ślady od wbijanego noża. Chorąży podszedł do szafki i wysunął jedną szufladę do połowy. Nie było to łatwe zadanie, gdyż rdza i pokrzywiona blacha nie chciała oddać szuflady.
Zawartość nie była zbyt ciekawa: 2 stare ukraińskie kleje, wyprodukowane w 2068 roku, które nie nadawały się do użytku, ponieważ zwyczajnie zaschły; złamany długopis z napisem Sibir Hotels oraz mały notes. Sidorovich natychmiast go otworzył i zaczął czytać pierwszą lepszą stronę:

„...Nie wiem co się z nami dzieje.
To okropne doświadczenie.
Ja już tak nie mogę. Zostało nas zaledwie sześciu. Większość Stalkerów dawno opuściła już Kordon, wysypisko i prawie całkowicie zrównany z ziemią Agroprom. Tylko nie wielu tak jak my pozostało walczyć z tym dziwnym zjawiskiem. Jeżeli nam się nie uda, będziemy na wieki sługusami potępienia...”

Sidorovich przewertował kilka kartek dalej:

„O ma Pani co przychodzisz srebrzystą nocą,
Jam twój oddany - Erro – błędny duchu.
Krwiste niebo odsłaniają me pieśni,
Co szepcą niezdarnie: - Kiedy to ma Erro, mą duszę skradnie...
... i wyciśnie życie z mej piersi.”

Wtedy Borys beznamiętnie zamknął notes i włożył go pod pas.
Spojrzał w prawo i zobaczył przy drugiej ścianie stojące cztery wielkie skrzynie, na jednej karty do gry na których widniały nagie panienki o pełnych kształtach. Nad skrzyniami na ścianie był powieszony plakat w szklanej oprawie, która miała chronić przed nieubłaganie płynącym czasem. Widać na nim było piękną młodą czarnowłosą kobietę, o pełnych, dużych piersiach i pięknie ukształtowanych biodrach, a przez wzgórek łonowy przebiegał delikatny kuszący czarny paseczek kręconych włosków, lecz najbardziej oszałamiające były jej oczy, duże, w kolorze czystej morskiej głębi. Na plakacie widniał napis MISS MARCH 2080.
Sidorovich lekko się uśmiechnął i chrząknął. Zastanawiał się, jak może teraz wyglądać ta kobieta? Na plakacie mogła mieć najwyżej 25 lat, a teraz jeżeli żyje, ma ich gdzieś z 59.
Ciekawe czy zaakceptowała „czas” i przyjęła go z godnością...
Chorąży skierował oczy dalej. W kącie stało kojo albo raczej sam szkielet łóżka. Wtedy przypomniał sobie, że produkują je od „zarania dziejów”, a ich konstrukcja nigdy się nie zmienia. Czyżby wygrywały wojnę z czasem? Czyżby były, aż tak nie zawodne?
Każdy kto pamięta „wojo”, to przekonał się nieraz co oznacza ich naciąganie nożem z niezbędnika, czy pierwsze nie przespane noce na trzeszczących „kratkach”.
Obok łóżka i dalej, nie było już nic, tylko naga ściana, przy której nie stał żaden przedmiot...
I w końcu pod nogami Sidorovicha martwa chimera. Był to młody osobnik. Mógł mieć najwyżej metr długości. Widać było silne, mocno umięśnione łapy zakończone ostrymi, ciemno żółtymi pazurami. Na grzbiecie dało się zauważyć dosyć świeże i głębokie rany. Jakby coś wbiło pazury w ciało chimery ale nie miało na tyle sił aby dokończyć dzieła i rozciąć ciało mutanta. Sidorovich spojrzał na głowę stworzenia i zauważył, że z policzka zaczęło się coś przedzierać przez skórę. Było widać jak się szamocze, pod cienką powłoką, aż w końcu przebiło się i zaczęło wypełzać z łba chimery wprost na podłoże. To coś było różnokolorowe: żółć, czerń, czerwień, zgniła zieleń... po prostu cała paleta barw. Było długie na około 50 centymetrów i gdy wypełzło całe ze zwierzęcia – zdechło, a przynajmniej tak się wydawało.
Chorąży otworzył szeroko oczy i zastygł w miejscu ze zdziwienia.
Po chwili było słychać szybkie tupanie jakby biegnącego dorosłego knura... i oto zjawił się sierżant.
- Co jest Borys? Co to za hałasy?
- Spójrz.
- No widzę – młoda chimera.
- Nie oto chodzi. Spójrz na tego robaka.
- Robal jak robal. Nihil novi.
- Oh! Chodzi oto, że to gó**o wyszło z tej pieprzonej chimery, kiedy jej serce przestało pompować jej splugawioną krew.
- No... to faktycznie zmienia postać rzeczy ...
Po krótkiej ciszy sierżant wspiął się po schodach i krzyknął:
- Plusk!!! Weź jakiegoś koleżkę i skoczcie do pierwszego Stara po dwie probówki. Jedna ma być mała, a druga taka...hmmm... no duża ma być. Zrozumiano?
- Tak jest!
- No to dlaczego cię tutaj widzę, już powinieneś być przy Starach.
Szeregowy nawet nie spojrzał tylko szarpnął najbliżej stojącego kumpla i zaczął biec wraz z nim w stronę stojących w szeregu Starów.
Natomiast sierżant zszedł na dół i powiedział do Sidorovicha:
- Co myślisz o tym ścierwie?
- Nie wiem. Wygląda jak jakiś pasożyt, lecz jest w tym coś dziwnego.
- Co niby w tym jest takiego, że mąci twój umysł?
- Na przykład to, że ma około 40 cm długości – odpowiedział szyderczo Borys.
- I co z tego?
- Nic, ale może zainteresuje cię fakt, że to się rozrasta.
Na buraczanej twarzy sierżanta zaczęło budować się zdziwienie. Po chwili uśmiechnął się i odpowiedział:
- Chcesz powiedzieć, że wpatrujesz się w to gó**o i zauważyłeś, że to coś po śmierci postanowiło się powiększyć, ponieważ za życia miało kompleks mniejszości? – kończąc to zdanie sierżant zaczął się bardzo głośno śmiać, aż cały się trząsł i twarz zrobiła się naprawdę mocno buraczana.
- Borysie, toż to nie dorzeczne – powiedział zakańczając swój śmiech.
- Ja pie****e, chcę powiedzieć, że to coś wyszło po chwili z martwego cielska chimery i zapadło w jakiś... letarg... czy coś w tym rodzaju.
- Może to się na nas czai... Hahahaha – zaśmiał się sierżant
W tym momencie po schodach zbiegł szeregowy.
- Panie chorąży tamten żołnierz ucieka!!!
- Co ku**a? – odezwał się sierżant wyprzedzając chorążego – Gdzie do cholery? – złapał za starą koszulę szeregowego i potrząsnął nim jak lekkim workiem.
- Biegnie w stronę starego posterunku!
Sierżant puścił szeregowego i wybiegł na zewnątrz.
- Oleksyjew! Bierz swojego Wintorieza i za mną!
Michaił biegł wraz ze snajperem wzdłuż piaszczystej drogi, między opuszczonymi budynkami, słońce próbowało się przedostać przez czerwonawe chmury, które powoli zanikały i odsłaniały piękne, niebieskie niebo. Wbiegli na stromiznę obok Starów i zatrzymali się przy wielkim drzewie.
- Padnij żołnierz! - powiedział cicho sierżant i wraz z nim położył się na ziemi.
Żołnierz natomiast sam zauważył Pluska i celował do niego przez celownik optyczny Wintorieza. Sierżant złapał go za ramię i powiedział wolno:
- Nie-strze-laj.
- Panie sierżancie co się dzieje?
Sierżant już nie odpowiedział. Biegnący uciekinier – zdrajca – dezerter, zatrzymał się na środku drogi kilka metrów przed posterunkiem, złapał się za głowę i upadł na kolana.
Dwóch żołnierzy, dalej obserwowało całe to zdarzenie w bezruchu.
- Co jest do cholery – powiedział szeregowy sam do siebie i przechylił głowę do tyłu jak najbardziej mógł, żeby spojrzeć do góry i zobaczyć co się dzieje.
Z góry, a dokładnie z drzewa spadały małe, czarne, martwe pająki. Było ich pełno. Mogło się zdawać, że to jakaś plaga. Od samego posterunku, aż do miejsca gdzie leżał sierżant z szeregowym, dookoła drzew było po prostu czarno. To niesamowite zjawisko zrobiło ogromne wrażenie na Oleksyjewie, a jego zwierzchnik, nie był tym zbytnio zaoferowany.
- Spokojnie Oleksyjew. Lepiej spójrz na dezertera. – Powiedział sierżant z pełnym uśmiechem na twarzy.
Tylko on wiedział co się stanie, że nadejdzie nie uniknione.
- Zegar dla twojego kolegi za chwilę przestanie bić.
Szeregowy spojrzał tylko dziwnie na sierżanta i nic nie odpowiedział, odwrócił głowę i spoglądał na wijącego się kolegę z plutonu, który na własne nieszczęście podjął się dezercji.
W pewnym momencie uciekinier skulił się jak jeż i zaczął potwornie krzyczeć. Następstwem krzyku, było rozsadzenie na członki. Bez wybuchu, bez ognia. Po prostu coś...jakaś siła go rozczłonkowała i rozrzuciła jego szczątki w obrębie kilku metrów. Oleksyjew spojrzał przez lunetę i zobaczył ogromną kałużę krwi rozpryśniętą dookoła, zauważył także długie pourywane szczątki jelita, dłoń, pół czaszki, a obok niej mózg wyglądający niczym rozpłaszczona galareta. Skierował lunetę lekko na prawo i zobaczył porwaną nogę w udzie.
W tym momencie zwymiotował na swoja lewą rękę.
- Dobrze, że jeszcze nic tu nie jedliśmy, bo byś był stratny, hahahaha – zaśmiał się sierżant.
Szeregowy podniósł się, wyciągnął chusteczki i zaczął się wycierać, po chwili chciał już ruszyć w stronę zwłok kumpla, a raczej to co po nich zostało, lecz sierżant natychmiast go złapał mocnym uściskiem za ramię.
- Stój żołnierzu. Życie Ci nie miłe. Nawet nie masz pojęcia co się z tobą może stać.
Wymienili między sobą ostre spojrzenia, aż w końcu sierżant powiedział:
- Wracamy do wioski... i nikomu ani słowa - to jest rozkaz!
- Tak jest Panie chorąży – odpowiedział niechętnie Oleksyjew zarzucając broń na plecy.
I ruszyli w stronę wioski. Dookoła była głucha cisza. Wiatr ustał, słońce wysoko świeciło, a niebo przedzierały jedynie czarne ptaki.

C.D.N.
"Niektórzy ludzie po prostu nie szukają logicznych korzyści, takich jak pieniądze. Nie sposób ich kupić, zastraszyć czy przekonać, nie sposób w ogóle z nimi negocjować. Niektórzy ludzie po prostu lubią patrzeć, jak świat wokół płonie."
Awatar użytkownika
MeZZerschmitt
Tropiciel

Posty: 273
Dołączenie: 21 Lis 2007, 18:52
Ostatnio był: 09 Gru 2013, 22:51
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 4

Postprzez SaS TrooP w 07 Mar 2008, 16:33

Bloody, bloody, bloody well done!
Śiwetne opowiadanie, o tej babce to się trochę śliniłem, bo mi moją dziewczynę przypomina. Opisy mistrowskie, masz talent Luftwaffe. Pisz dalej.
SaS TrooP
Ekspert

Posty: 862
Dołączenie: 22 Gru 2007, 21:43
Ostatnio był: 07 Cze 2019, 01:47
Miejscowość: Wodzisław, Silesia
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 14

Następna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości