Lajf is brutal

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Lajf is brutal

Postprzez Salciarz w 04 Gru 2012, 18:04

Może na start kilka słówek wytłumaczenia. Opowiadanko dzieje się w Zonie. Jednak nie takiej, którą znamy z serii S.T.A.L.K.E.R., czy "Pikniku na skraju drogi". To jest prawdziwa Zona, zawieszona pomiędzy Białorusią, a Ukrainą, z prawdziwymi, opuszczonymi wioskami i miastami. Są tutaj jednak takie same frakcje i kilka znanych z gier postaci. Edżoj.



Lajf is brutal
:

Feliks spojrzał za plandekę wozu. Szary, ponury krajobraz, poprzetykany co jakiś czas kępą rachitycznych drzewek. Tak właśnie Zona wita swoich nowych mieszkańców, a Feliks do takich właśnie należał. Młody, siedemnastoletni raptem chłopak ucieka z domu, by "poczuć smak przygody". Przynajmniej tak to jest zawsze w książkach. Jak jest tym razem? Zatęchły dom dziecka, kurator dybiący na jedno małe przewinienie i spore długi u lokalnego gangu. Właściwie to i tak im się wykpił. Pożyczył trochę towaru na rozkręcenie interesu prochami, ale z jego słabością do dziewczęcych oczu zapas mu się szybko skończył. Dług był spory, choć nie do nieodrobienia. Jednak chłopakowi nie było w smak harowanie ciężko na utrzymanie kogoś innego. Następnym razem, jakimś cudem Feliks pożyczył kasę, kupił dobry sprzęt i... Ruszył poznać smak przygody.

-Hej, chłopak! - Przerwał jego ponure rozmyślania kierowca. - Dupa w troki i spierda*aj! Dalej nie płaciłeś.
-Już, już - odparł Feliks i zeskoczył z paki. - Dziękuję, do widzenia.
Spadł feralnie w błoto drogi, rozpryskując je na boki, dodatkowo kierowca nie dbał o komfort klienta i dodatkowo prysnął rozpuszczoną ziemią spod kół. Pierwsza przeciwność, którą trzeba pokonać. Dobrze, że taka mała, bo chyba nie dałby rady od razu spojrzeć jakiemuś słynnemu mutantowi prosto w czerwone ślepia. Wyciągnął mapę i zgodnie z jej wskazaniami ruszył do najbliższej plamy zabudowań oznaczonych jako "Baranowicze". Pierwsza wioska po drodze wgłąb. Kierowca coś napomknął, że tam znajdzie kilku innych poszukiwaczy przygód.

Idąc przez las usłyszał przeciągłe wycie, a zaraz za nim kolejne. Nie czekając aż cokolwiek się stanie ruszył z kopyta. Nie zdążył jednak pokonać tak nawet kilku metrów, gdy za coraz głośniejszymi rykami podążyły strzały. Masa różnych strzałów. Czy to polowanie? Chyba z piekła. Feliks miał nadzieję, że nie trafi na żadnego z piekielnych ogarów. Co innego z myśliwymi. Już wyobrażał sobie rosłych, pełnych energii i wigoru, hardych, i zaprawionych w walce ludzi, którzy nie dość, że wymknęli się wojsku, ale też potrafią przeżyć w tak niekorzystnym środowisku. Ruszył w stronę odgłosów, przedzierając się przez dziwną, poskręcaną roślinność.

Próbował przekradać się przez, jednak trzask łamanych gałęzi musiał już dawno zdradzić jego pozycję.
-Stać! Kto idzie! - usłyszał jakiś głos kilka metrów z prawej strony. - Łapy do góry!
Feliks zamknął ze strachem oczy i powoli podniósł ręce do góry. Chyba go nie zabiją... W końcu...
-He ej chłopaki - wykrztusił po chwili z trudem. - Ja... Ja nowy jestem. Do Bara...
Głośne parsknięcie z lewej strony przerwało mu i tak krótkie zdanie.
-Pacz Wania - powiedział jakiś ociekający sarkazmem głos z lewej. - Kotka mamy! Nie dość, że zgarniemy nagrodę od barmanka, to i nam jakiś fant wskoczy. Co tam koteczku? Dasz nam coś ciekawego? Tylko nie mów, że do mateczki Zony z pustymi rękami przychodzisz.
Feliksa aż zatkało w pewnym momencie. Co oni... Co oni chcą? Chyba nie... To przecież sławni stalkerzy!
-Ale panowie, o co wam chodzi? Ja tylko o drogę chciałem się zapytać. - rozejrzał się w bok i zobaczył człowieka z wielkim kałachem w ręku, powoli zbliżającego się w jego kierunku. - No panowie! Co wy?
Wtedy usłyszał cichy trzask za plecami. Nie zdążył obrócić się, gdy potężny cios w potylicę posłał go na ziemię. Usłyszał jeszcze krótki tekst "Lajf is brutal", a potem ciemność zasłoniła mu oczy.


Senk w tym cz.I
:

Feliks otworzył oczy i zaraz je zamknął. Potworny pisk w uszach, spotęgowany jeszcze przez przytłumione światło wpadające przez brudną szybę, przeszywał na wskroś skołatane myśli chłopaka. Jak krwiożercze kruki opadły go wspomnienia z wczorajszego dnia. Przynajmniej miał nadzieję, że nie minęło więcej czasu... Niemal spontaniczna podróż do Zony, dziwne głosy otaczające go w lesie, pierwsze spotkanie ze... Stalkerami... Jak Ci bandyci w ogóle mogli się tak nazywać?
-Gdzie jestem? - Jęknął nie otwierając oczu.
Odpowiedziała mu tylko cisza. Chyba w końcu trzeba wziąć się w garść. Pomału zsunął prawą nogę, z jak się okazało, kozetki. Przetarł oczy i spróbował dotknąć potylicy. Przerwał jednak czynność z cichym sykiem, ponieważ tył głowy był starannie okręcony bandażem.
-Co tu się ku*wa dzieje? - jęknął jeszcze raz.
Stanął chwiejnie na nogach i rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. Okazało się, że znajduje się w czymś na kształt małego gabinetu lekarskiego. Biała, brzęcząca cicho lodóweczka, stała obok pordzewiałego stojaka na kroplówki. Kilka drewnianych półeczek wykonanych niewątpliwie przez "miejscowych specjalistów", było przykrytych niemal całkowicie różnymi narzędziami medycznymi i opakowaniami z bandażami. Ściany i sufit były prawie całkowicie obdrapane z farby, a z najciemniejszego kąta złowieszczo wyglądał paskudny grzyb. Feliks poklepał się po kieszeniach. O dziwo był ubrany w swoją kurteczkę, choć nigdzie nie mógł znaleźć kompasu i mapy. pie*doleni bandyci... Chwiejnym krokiem ruszył w stronę mocnych, drewnianych drzwi i z wysiłkiem przekręcił mosiężną gałkę. Te z cichym zgrzytem otwarły się ukazując chłopakowi przestronny hol, jednak bez żadnych mebli. Dopiero wtedy do jego przytępionych zmysłów dotarło kilka wesołych głosów rozprawiających o czymś głośno na podwórku. Siedząc tutaj niczego się nie dowie...

Stanął na niewielkim ganku, skąd roztaczał cudowny widok na pełną słońca, malowniczą wioseczkę. Kilkanaście rozklekotanych chałup było bezładnie rozrzuconych wzdłuż kilku błotnistych dróżek. Tuż obok domku stało trzech ludzi. Jeden starszy, ze śladami niedawnej otyłości i w lekarskim fartuchu, drugi, w kurtce machał skróconym TOZ'em, a trzeci, w dziwnym, oliwkowym ubraniu przyglądał się z uwagą gestykulującemu. Nagle podniósł wzrok i przenikliwie spojrzał na Feliksa.
-I po nocy wstaje nowy dzień. - Powiedział z delikatnym uśmiechem igrającym na wpół rozchylonych wargach. - Jak się trzymasz młody?
-Ja... Jak ja się tu znalazłem? - Zapytał z lekkim rozkojarzeniem Feliks. - Pamiętam las, a potem...
Wtedy przerwał mu staruszek w kitlu przygładzając przy tym resztki przetłuszczonych włosów:
-Szok dziecko, zwykły szok. Przyprowadziło Cię dwóch moich chłopaków, zaraz po tym, gdy Wania z tym drugim wrócili ze swoimi paskudnymi minami. Nie gorączkuj się, już dawno poszli dalej. Niech ich ziemia pochłonie... Z resztą wracaj na kozetkę, jeszcze za słaby jesteś na takie podróże.
-Nie chcę! - Zaprotestował trochę rozedrganym głosem Feliks.
Zaraz tego pożałował, ponieważ kilka igiełek wbiło mu się boleśnie w tył głowy. Mrugnął kilka razy, po czym spojrzał twardo na rozmówców. Ten w dziwnym ubraniu właśnie ruchem ręki odprawił chłopaka z obrzynem i spojrzał na lekarza.
-Wątroba, przejdę się z nim. - Po czym skierował spojrzenie siwych, mądrych oczu na Feliksa. - Pójdziesz ze mną? Tak na marginesie, to nazywam się Wilk. Innych poznasz potem.
Feliks powoli skinął głową, po czym chwytając się poręczy ganku, zszedł delikatnie po schodach. Inni? Więc może ta cała Zona nie była tak brutalna i bezludna, jak się na pierwszy rzut oka wydawało...

Dwójka ruszyła swobodnie główną ulicą. Drewniane domy chyliły się omszonymi i gdzieniegdzie dziurawymi dachami do ziemi. Powybijane, bądź zabite okna patrzyły bez wyrazu na spacerującą dwójkę, szczękając od czasu do czasu poczerniałą ze starości okiennicą. Kilka dzikich kotów z prychnięciem uciekło pomiędzy pozbawione sztachet płoty. Obraz nędzy i rozpaczy, jednak... Jednak zabarwiony jakimś niepojętym entuzjazmem...
-To przez te wszystkie nadzieje i wrażenia młodych. - Przerwał myśli Feliksa Wilk. - Każdy tu przybywa z tyloma planami na przyszłość i możliwościami dróg rozwoju. Ci, którzy przeżyją pierwszy tydzień, mogą nazywać się szczęściarzami. Zona nie wybiera. Na jednego, któremu się uda, przypada dziewięciu martwych. Chcesz słuchać dalej? Właściwie to od tego tu jestem.
Feliks potakując od czasu do czasu rozmówcy, szedł z nim przez wioskę, bezmyślnie kopiąc zabłocony kamień. Przez tych kilkanaście minut spędzonych z Wilkiem nauczył się więcej niż wszystkie godziny lekcyjne, na których tracił tylko czas. Przynajmniej teraz miał takie wrażenie. Zona... Co za cudowne miejsce, pełne drogocennych artefaktów. Jednak każdy medalion ma dwie strony. Okazuje się, że Zonie panoszą się snorki, pijawki, nibypsy i reszta tego całego tałatajstwa zwanego mutantami. Do tego dochodzą ludzie, którzy wolą zabierać niż zdobywać i tajemnicza frakcja, którą Wilk skwitował krótkim: "pie*doleni sekciarze".

Już dawno szli w ciszy, przerywanej tylko pluskiem kamienia wpadającego w błoto, gdy gdzieś z daleka odezwało się głuche tąpnięcie.
-Co do ku*wy... - Przeklął Wilk przypadając z wyciągniętą już bronią do ziemi. - Za mną.
Widać w nim było przywódcę stada. Feliks ani chwili nie zastanawiał się, czy posłuchać jego polecenia. To było takie... naturalne. Feliks przeskoczył za wodzem przez rozklekotany płot i obszedł rachityczny krzak, podbiegając do ściany. Szybko przywarł plecami do mokrego drewna i wciągnął głośno powietrze, gdy zakręciło mu się w głowie. Jeszcze na jakiś czas będzie musiał odrzucić poważniejsze eskapady.
-Co tam widać? - Zapytał wyglądającego zza rogu Wilka. - Tylko nie mów, że to ten wielki... Jak mu tam... Nibyolbrzym?
-Nie gadaj głupot. - Odparł Wilk plując pod nogi. - Tutaj ich nie ma. Ziemia się osunęła. Wyjrzyj.
Feliks posłuchał i po chwili wychylił głowę, tuż obok głowy Wilka. Rzeczywiście. Na środku podwórka, pomiędzy studnią, a ścianą ziemianki, ziała wielka i ciemna dziura. Nawet z miejsca, gdzie stał, czuć było swąd zatęchłego, starego powietrza, zmieszanego zapewne z jakimś trującym gazem. Wilk wsunął mu coś zimnego do ręki i powiedział:
-Trzymaj gnata. To mój dobry, wysłużony Fort. I nie gadaj, że nie umiesz strzelać. Zostań tutaj i obserwuj. Nie zbliżaj się tam pod żadnym pozorem. Ja lecę po pomoc i zaraz wracam.
-Tajes! - Odparł Feliks, salutując przepisowo.

Minęło dobre pół godziny, jak plecy Wilka znikły gdzieś pomiędzy ścianami starej chlewni i ruinami drewnianej altanki, a Feliksa coraz bardziej ciągnęło w stronę tej dziury. Czuł niemal nieodpartą chęć, by podejść tam i zajrzeć. W końcu co mu się może stać? Wilk nie wspominał o żadnych podziemnych mutantach, a ta okolica podobno i tak jest bezpieczna. Feliks pomału wysunął się zza domku i ruszył powoli, celując starannie swoim nowym nabytkiem w stronę czarnej dziury. Dzieliło go pięć metrów, gdy stanął i zaczął nasłuchiwać. W końcu coś, co mogłoby go zaatakować, musi wydawać jakieś dźwięki. Chyba... W końcu to Zona.
-Raz maty rodzila. - Zacytował pierwszy tekst z jakiejś książki, która akurat przeszła mu przez myśl.
Trzymając w ręku wyciągnięty pistolet, pomału położył się na wilgotnej trawie i podczołgał się kawałek. Chwila prawdy... Wciągnął odrobinę powietrza do płuc i wysunął głowę do przodu. Oczekiwał paszczy jakiegoś krwiożerczego mutanta, bądź korytarza prowadzącego do jakiegoś tajemnego laboratorium, a tu taki zawód... Ot, zwykła, ciemna dziura.
-I czego tu się bać? - roześmiał się chłopak.
Wtedy stało się coś niepojętego. Zakręciło mu się dziwnie w głowie i poczuł jak spada w dół, po drodze rozrywając cienką, błyszczącą sieć...

Nie miał pojęcia ile czasu minęło, zanim jego zmysły zarejestrowały jakiś wyjątkowo niepasujący do Zony zapach i dźwięk. Coś jakby... Jakby delikatny szelest trawy kołyszącej się na wietrze, delikatne trele rajskich ptaków... Kwitnące ziele rozsiewające cudowne wonie...
-Co za dziwo? - Zapytał świata podnosząc głowę i rozglądając się dookoła.
Rzeczywiście znajdował się na zielonej polanie, pośrodku cudownego, tryskającego serią barw gaiku...


Senk w tym cz.II
:

Feliks rozglądał się w oszołomieniu. Co to wszystko było? Jakim prawem w ciemnej dziurze zakwitło takie coś? Nie miał pojęcia. Już miał się podnosić, gdy poczuł delikatną i niemal czułą pieszczotę na karku. Przewrócił się szybko na plecy gotowy uderzyć, jednak powstrzymał się w pół ruchu.
-Olga?! – Wrzasnął. – Co ty tutaj? W Zonie?
Dziewczyna, ubrana w prześwitującą, zwiewną szatę położyła mu smukły palec na ustach. Blond włosy mignęły w świetle jasnego słońca. Pamiętał, jeszcze kiedyś był w niej zakochany na zabój. Ta jedyna, najpiękniejsza, cudowna… Zrobiłby dla niej wszystko, ale ta zawsze chodziła z jakimś mięśniakiem, a on nawet nie miał odwagi do niej zagadać. Niedostępna piękność. Tak mówili o niej chłopcy.
-Ćśśś – szepnęła cicho. – Nic nie mów. To był tylko zły sen. Nie pamiętasz mężu? Zabrałeś mnie na tą cudowną wycieczkę. To miejsce jest takie piękne, możemy tu zostać dłużej?
Duże, brązowe oczy, patrzące na niego z wyrazem skrzywdzonego kotka. Wysunęła zgrabną, długą nogę przed siebie i delikatnie wygładziła fałdę na szacie. Jakże mógł jej odmówić? Z resztą musiał przysnąć i zostawić ją samą, trzeba jej to jakoś wynagrodzić.
-No pewnie, że tutaj zostaniemy. Wszystko dla…
Spojrzał znów na jej twarz i zrozumiał, że mu coś nie pasuje. Tylko co? Znał przecież te oblicze na pamięć i nie zwracał na nie uwagi, tak jak nie zwraca się uwagi na swoją dłoń. Ale… Zaraz… Czy ona przypadkiem nie miała pieprzyka na prawym policzku? Na chwilę obrócił głowę, gdy poczuł, że coś siada mu na ręku.
-Piękne mamy tutaj motyle. – Zaszczebiotał głos tuż za jego głową.
Rzeczywiście, na jego dłoni usiadł duży, wielobarwny motyli i delikatnie zaczął ruszać skrzydełkami, pozostawiając mu na ręce kolorowy brokat.
-Jednak nie jest tak piękny jak ty. – Odparł odwracając głowę. – Jak długo już tu jesteśmy?
-Kilka godzin. – Odparła Olga, wpatrując się w rajskiego kolibra, spijającego nektar z kwiatka. Podrapała pieprzyk na prawym policzku i delikatnie musnęła jego plecy. – Zgłodniałeś kochanie? Wzięłam prowiant.
Sięgnęła do koszyka, który magicznie pojawił się za pobliskim kamieniem i kolejno zaczęła wyciągać: białe, musujące wino, czerwony kawior, i bochenek chleba z niezwykle przypieczoną skórką. Wszystko pięknie zaserwowała na srebrnych talerzach. A więc nie tylko poślubiłem kobietę marzeń, ale też jestem bogaty? Czemu nic nie pamiętam? Tyle życia stracone… Podniósł posrebrzaną łyżeczkę i wyciągnął ją w kierunku pojemnika z kawiorem. Już niósł pokarm do ust, gdy z pobliskich zarośli wyleciał kamień, trafiając go w rękę.
-Nie jedz nic debilu! – Usłyszał męski głos stamtąd.
Spojrzał ze zdziwieniem na wykrzywioną w paskudnym grymasie dziewczynę. Ta zamachała dziko rękami i syknęła jak wąż, by zaraz puchnąć delikatną mgiełką, i rozpłynąć się w powietrzu. Feliks spojrzał na puste miejsce, a zaraz potem na krzaki. Świat jednak dziwnie zawirował, jakby zasysany do niewidzialnego odpływu…

Muzyka, jakoś dziwnie kojarząca mu się z filmem o średniowieczu otoczyła go i otuliła, zanim jeszcze otworzył oczy. Miał ochotę na potężnego bełta, takiego, jakiego puścił tuż po pamiętnej imprezie u Łysego… Szczerze mówiąc nie chciał tego wspominać, a właściwie nie mógł tego wspominać, bo niczego nie pamiętał. Jedna, wielka, zamazana plama. Tutaj było podobnie. Zapachy ludzkich ciał, jakiegoś smacznego mięsa, setki woni serów i napojów, oraz kilka bardziej charakterystycznych perfum, na czele z piżmem, nieprzyjemnie wiercącym w nosie. Otworzył oczy…
-Co do ku*wy nędzy?
Dookoła niego, w szalonym tańcu wirowała masa stłoczonych ciał. On sam, delikatnie szturchany i popychany przesuwał się powoli w stronę kilku stołów zastawionych masą półmisków, talerzy i kieliszków. Zapach przyjemnie drażnił podniebienie, a Feliks bezwolnie usiadł na bogato rzeźbionym krześle. Już tak dawno niczego nie jadł… Z wielkiego, rżniętego w szkle półmiska uśmiechały się do niego bajaderki. Sięgnął z uśmiechem po jedną.
-A ty znowu swoje. – Powiedział jakiś rozczarowany głos.
Feliks odwrócił głowę w tę stronę i zobaczył człowieka ubranego tak samo jak Wilk, z tą różnicą, że ubranie tego było pokryte niemal całkowicie maskowaniem tranquil. Chłopak odłożył bajaderkę na talerz i całkowicie spokojnie zapytał:
-Kim jesteś? I właściwie gdzie ja jestem? Rozumiem, że to wszystko raczej nie jest realne.
Mężczyzna uśmiechnął się i potarł delikatnie kilkudniowy zarost.
-Dobre pytanie. O ile się orientuję, to wpadliśmy w sieć Senka. Nie wiesz co to jest, ja właściwie też nie powinienem wiedzieć. I jeżeli się szybko nie wydostaniemy, to nam ta wiedza nie będzie potrzebna. Musisz pomóc.
Feliks zamrugał gwałtownie trawiąc pomału szybki potok słów.
-Ale że niby że jak? – Wydukał w końcu.
Stalker westchnął ciężko.
-No ku*wa… Kolejny nowy. Czemu mi się zawsze musi taki baran trafić? No nic, to da się naprawić. Po prostu poszukaj elementu, który tutaj nie pasuje i zniszcz, zabij, zdepcz… Co tam uważasz.
Feliks kiwnął niepewnie głową i przechylił się na krześle. Rękę założył dla wygody za oparcie i zaczął uważnie przyglądać się otoczeniu. Początkowo niewyraźne plamy, składające się na sylwetki tańczących ludzi, wyostrzały się i raziły oczy swoją wielobarwnością. Tutaj dwójka przebrana w francuskie stroje pamiętające jeszcze czasy Króla Słońce kłaniało się sobie. Dalej parka nastolatków w zwykłych ubraniach szalała jak do muzyki disco. Kolejni ludzie i kolejne zaskoczenia. Nagle zobaczył cały korowód ludzi sunących jak pociąg. Korpulentny wodzirej z maską rudego kota udawał co chwilę, że lokomotywa strzela parą, a sunące za nim postacie układały swoje ciała do bezdźwięcznego śmiechu. Kominiarz pomału delektował się zielonkawym tortem, a buddyjski mnich siedział w ciemnym kącie i brzęczał cicho pod nosem.
-Dziwne, ta… - Mruknął Feliks. – Kim ty właściwie jesteś?
-Jaa? – Zdziwił się człowiek. – Trafiłem tutaj tak jak ty i próbuję się stąd wydostać. Słyszałeś o Żeglarzu? Nie? No to popytaj Wilka czy kogo tam. Każdy chyba zna o mnie legendy.
Feliks popatrzył ponownie na wirującą masę i potarł zmęczone oczy. I co ma być tutaj dziwne? Pośród tych wszystkich ludzkich anomalii, mnicha siedzącego pod ścianą… Jak on ma z tego wyjść? Zginie z głodu w dziurze, a potem Senk wyssie jego wnętrzności. Skąd on to wiedział? Sam nie miał pojęcia. Zaczęło mu się kręcić w głowie, gdy nagle poczuł jakąś kulawą myśl, torującą sobie drogę przez neutronowy chaos w jego głowie. Tylko jedna osoba tutaj nie pasuje…
Szybko sięgnął do kieszeni i o dziwo poczuł rękojeść Forta. Teraz albo nigdy. Jednym ruchem wyszarpnął broń i odbezpieczył ją. Spojrzał w pełne zdziwienia, nieludzkie oczy Żeglarza i pociągnął za spust. Świat jakby zamarł w oczekiwaniu na to co się stanie dalej. Pary stanęły w niezgrabnych pozycjach, a muzyka ucichła. Feliks usłyszał tylko ciche mruczenie ponurego mnicha, po czym ciało Żeglarza opadło na stół, rozbijając kryształowe misy. Zwłoki rozsypały się w pikselowy pył i rozwiały jak za sprawą jakiegoś delikatnego wiaterku. Zaraz za nim rozsypały się pozostałe postacie, a potem cały świat…

Ciemność, ciemność wszędzie…
-Dobra robota. – Feliks usłyszał głos Żeglarza.
Chłopak chciał coś powiedzieć, zapytać się jak to możliwe, ale nie dał rady. Po prostu przekręcił się na drugą stronę i zwymiotował.
-Dobra robota. – Powtórzył Żeglarz i poklepał leżącego po plecach. – Sam bym tego tak dobrze nie zrobił. Dzięki za uratowanie mi tyłka. Jeżeli będziesz kiedyś w tarapatach, to posłuchaj siebie, tak jak to zrobiłeś przed chwilą. Zadziała. Ja już muszę iść, choć miałem tutaj kilka spraw do załatwienia. Mam nadzieję, że je za mnie dokończysz, a to oddaj Wilkowi.
Felis poczuł ruch obok siebie. Otworzył pomału oczy, lecz zobaczył tylko plecy stalkera chwytającego krawędź dziury. Chciał zapytać o wszystko, ale nie dał rady. Po prostu rozejrzał się po ciemnej komórce, do której wpadł i pociągnął nosem. Zapach wymiocin zamaskował niemal całkowicie odór starych, zgnitych warzyw, na których pełnym worku musiał wylądować. Kilka półek dawno ograbionych z konfiturami jakiejś babci, która uciekła po eksplozji reaktora, straszyło swoją pustką. Wywalone drzwi przygniatały mały szkielet jakiegoś szczura. Promienie słońca w kilku miejscach przebijały się przez kurz tworząc wspaniałe smugi oświetlające dwa nieduże pakunki leżące na ziemi. Feliks pomału dźwignął się z worka i chwiejnie ruszył w ich stronę. Pierwszy pakunek był wyjątkowo nieregularny, a przylepiona do niego kartka głosiła: Detektor ECHO. Za pomoc. Żeglarz. Więc druga pewnie była dla Wilka. Zgarnął i ją, po czym odnalazł wzrokiem wyjście i ruszył pomału do niego…

Światło oślepiło Feliksa. Odetchnął głęboko, wciągając w końcu świeże powietrze.
-A mówiłem ku*wa, żebyś tam nie wchodził. – Odezwał się jakiś głos.
Feliks spojrzał na zdenerwowanego Wilka i kilku podobnie ubranych do niego stalkerów, zaglądających do osuwiska. Chłopak uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Był zadowolony. W końcu mógł się pochwalić jakimś osiągnięciem. Oszukał Senka, cokolwiek to było. Ruszył w stronę Wilka i rzucił mu pakunek z liścikiem.
-Żeglarz Ci zostawił, a mi się chce spać. – Powiedział po prostu i uszył w stronę domu Wątroby.

Mały pajączek zaczął naprawiać swoją sieć…





Teraz będę tutaj dodawał nowe części.
Ostatnio edytowany przez Salciarz, 07 Gru 2012, 11:30, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post Salciarz otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Voldi, Cysiu, Majster Pijawa, Szrapnel, KOSHI.
Awatar użytkownika
Salciarz
Stalker

Posty: 77
Dołączenie: 17 Sty 2012, 20:55
Ostatnio był: 05 Lut 2017, 14:09
Miejscowość: Dlaeko.. daleko...
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Viper 5
Kozaki: 13

Reklamy Google

Re: Lajf is brutal

Postprzez Kill_Flint w 04 Gru 2012, 18:21

Widzę, że masz dosyć bogate słownictwo. Jak sam przyznałeś tekst trochę za krótki, lecz bardzo dobry. Przyznam, że opowiadanie wciągnęło mnie zarówno fabularnie jak i pod względem innych aspektów. Czekam na kolejne rozdziały :E
Bimbru bimbru dajcie, a jak nie to spier*******!

Moje opowiadanie: viewtopic.php?f=85&t=18925
Przeczytaj, skomentuj i oceń!

LA nie będzie.

Kill_Flint
Wygnany z Zony

Posty: 129
Dołączenie: 08 Sie 2012, 12:27
Ostatnio był: 17 Sty 2013, 20:05
Miejscowość: Janów
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 15

Re: Lajf is brutal

Postprzez Voldi w 04 Gru 2012, 19:06

Kolejny fajny przejaw kreatywności i własnej inwencji twórczej. Wiem, jak trudno jest pisać w oparciu o prawdziwe dane, takie jak choćby mapy, a co dopiero łączenie jednego z drugim. Tekst jest fajny, spójny, bez żadnych błędów stylistycznych, ortograficznych, interpunkcyjnych. Nie mogę powiedzieć, że nie czekam na więcej.
Krótko, ale dobrze.

:wódka:
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: Lajf is brutal

Postprzez KOSHI w 04 Gru 2012, 20:49

Przeczytałem. A zatem podsumowanie.

Tekst krótki, fabularnie nie wiadomo, o co chodzi, ale po jednym odcinku zazwyczaj ciężko stwierdzić, o czym będzie historia. Tu się nie będę czepiał. Powiem tyle, że historia z przyjazdem do Zony i zaliczenie wtopy nie jest oryginalna i w twoim wypadku jest mocno skrócona (co nie zaliczam na +). Jest jak dla mnie mocno przeciętnie. Gramatycznie i stylistycznie jest to samo. Jest trochę błędów, powtórzeń i braki w przecinkach, ale do strawienia. Sam też nie jestem mistrzem poprawnej polszczyzny. Ogólnie jest średnio. Zobaczę, co przyniosą 2, może 3, kolejne odcinki, to stwierdzę, czy opowiadanie jest ciekawe. Jak na razie mnie raczej nie zaciekawiło, ale dopiero 1 rozdział napisałeś. Może się fabuła rozkręci.

Pozdrawiam.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1324
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 16 Paź 2023, 14:40
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Lajf is brutal

Postprzez Salciarz w 05 Gru 2012, 20:34

Powiem tak KOSHI... To jest forum o stalkerze, a postać jakoś do Zony musi się dostać i jakoś zaczynać musi. Opowiadanie w 100% oryginalne byłoby dopiero wtedy, gdybym stworzył jakieś universium całkowicie od zera. Szczerze mówiąc, gdy to pisałem, wcale nie zastanawiałem się nad tym, co będzie dalej. Myślałem raczej o krótkich przygodach różnych stalkerów kończących marnie. Ale skoro widz domaga się fabuły... Dopowiem jeszcze, że nie wiem jak regularnie będą powstawały kolejne części. Brak czasu no i weny.

P.S. Wbrew pozorom w tytule nie ma błędu. Kto czytał Terrego Pratchetta, może zrozumie.

// tekst wrzucony do pierwszego postu.

Co powiecie na to panowie? :D
Ostatnio edytowany przez Salciarz 07 Gru 2012, 11:30, edytowano w sumie 2 razy

Za ten post Salciarz otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Realkriss.
Awatar użytkownika
Salciarz
Stalker

Posty: 77
Dołączenie: 17 Sty 2012, 20:55
Ostatnio był: 05 Lut 2017, 14:09
Miejscowość: Dlaeko.. daleko...
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Viper 5
Kozaki: 13

Re: Lajf is brutal

Postprzez Realkriss w 06 Gru 2012, 11:35

Nie wiem, czy jako niepan powinnam się wypowiadać, ale zaryzykuję :E

To jest naprawdę dobre. Jedno z najlepszych opowiadanek tutaj.
Masz bardzo lekkie pióro, bogate słownictwo i zdolność do malowniczego opisywania. Czyta się z prawdziwą przyjemnością. Bohater zaciekawiający, fabuła wciąga i jestem bardzo zainteresowana dalszym rozwojem wydarzeń.

Świetna interpunkcja, ortografia na medal, dobrze rozpisane dialogi. Ja bym nie używała kursywy w dialogach, uważam, że jest niepotrzebna, skoro są zaznaczone standardowymi myślnikami.

Dwa drobiazgi do poprawki:
- w pierwszym akapicie drugiej części "opadły go wspomnienia ze wczoraj", nie ma takiego zwrotu, może być "z wczorajszego dnia" lub od biedy "z wczoraj". W następnym zdaniu to samo.
- pierwsze zdanie drugiego akapitu "Stanął na niewielkim ganku, roztaczających cudowny widok na pełną słońca, malowniczą wioseczkę." Zamiast roztaczających powinno być np. "skąd roztaczał się", bo "roztaczających" nie ma oparcia w treści zdania.

I jedna większa rzecz: myślę, że nadużywasz spieszczeń, o ile w przemowie kolesia, który złapał głównego bohatera może to być zabieg celowy, żeby podkreślić ironię jego wypowiedzi, to w pozostałym tekście "lodóweczka", "półeczki", "wioseczka" nadają niepotrzebnego infantylizmu.

I pytanie na koniec: Jak można rozpoznać ślady niedawnej otyłości po całkowicie ubranym człowieku? :D
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1664
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 21 Gru 2023, 22:34
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 881

Re: Lajf is brutal

Postprzez Salciarz w 06 Gru 2012, 16:45

Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego pozytywnego komentarza. Byłem raczej przygotowany na głośną krytykę i dalej proszę o wytykanie mi wszystkich omyłek znalezionych w tekście. Poprawiłem wytknięte błędy i już wszystko tłumaczę. Najpierw "infantylizm". Wszystko to, co widzicie, było napisane, gdy miałem dobry humor. Dlatego oczami wyobraźni widziałem wszystko w jasnych kolorach i jakoś tak samoistnie na myśl nasuwały mi się te słowa. Z resztą, gdybym napisał "mała lodówka", wystąpiłoby powtórzenie, a "wioseczka"... Jak nazwać miejscowość z kilkoma chałupami na krzyż?

Jak poznać niedawną otyłość? Może się źle wyraziłem, ale... Wory pod oczami, trochę "za luźna" skóra, apatia, za luźne ubrania. Dać wam historię Wątroby wplecioną w fabułę? Każda spotkana (główniejsza) postać będzie miała swoją historię i motywy nią kierujące. Wątroba nie jest jednym z tych głównych, ale jakoś tak wyszło... W końcu jedyny miejscowy lekarz też powinien mieć coś do gadania w tak małej społeczności.
Awatar użytkownika
Salciarz
Stalker

Posty: 77
Dołączenie: 17 Sty 2012, 20:55
Ostatnio był: 05 Lut 2017, 14:09
Miejscowość: Dlaeko.. daleko...
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Viper 5
Kozaki: 13

Re: Lajf is brutal

Postprzez Realkriss w 06 Gru 2012, 17:08

Taki żarcik z tym Wątrobą, "niedawna otyłość" już dziś stała się kultowym zwrotem u mnie w pracy, rewelacja :E

Fajnie piszesz i nie reagujesz nerwowo na sugestie poprawek, więc naprawdę czekam niecierpliwie na następne części.
Jestem ciekawa, czy masz zarys fabuły wraz z zakończeniem tej historii, czy też wymyślasz na poczekaniu?
Pytam, ponieważ historia wymyślona schematycznie z góry jest łatwiejsza do prowadzenia, ma w sobie z góry przewidzianą konsekwencję losów i zdarzeń. A taka, którą autor prowadzi na bieżąco - często się rozłazi nie wiadomo gdzie.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1664
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 21 Gru 2023, 22:34
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 881

Re: Lajf is brutal

Postprzez Salciarz w 06 Gru 2012, 17:25

Mam już wymyśloną historię, czekającą tylko na wklepanie na kompa. Wiem, że tak jest łatwiej. Czytałem naprawdę masę książek i opowiadań, a ostatnio trafiła mi się nawet perełka, która traktowała właśnie o opowiadaniu innym, i pisaniu. Teraz wprowadzam porady w niej zawarte według własnego punktu widzenia.

Tą historię dokończę (mam nadzieję, że uda się w kolejnym poście) i zaraz zabieram się za następną. Mam już ogólny zarys, ale jak to wyjdzie... Na pewno nie będzie to typowe polowanie/szukanie artu/zabijanie całej bazy złych bandziorów/co tam sobie myślisz. ;)
Tyle planów, a tak mało czasu. Nawet się kiedyś brać za pisanie książki, ale po 15 wordowskich stronach padłem :P
Awatar użytkownika
Salciarz
Stalker

Posty: 77
Dołączenie: 17 Sty 2012, 20:55
Ostatnio był: 05 Lut 2017, 14:09
Miejscowość: Dlaeko.. daleko...
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Viper 5
Kozaki: 13

Re: Lajf is brutal

Postprzez Voldi w 06 Gru 2012, 21:09

Salciarz napisał(a):Tyle planów, a tak mało czasu. Nawet się kiedyś brać za pisanie książki, ale po 15 wordowskich stronach padłem :P


Chciałbym Ci polecić "W krainie suchych liści" i "O jeden blok za daleko" mojego skromnego autorstwa. Nie chcę robić z siebie nie-wiadomo-kogo, bo Twoje opowiadanie przebija chyba moją twórczość. Liście mają równe 49 stron wordowskich. Jeden akapit i byłoby 50. A pisane prawie rok, choć, żebym miał pomysł na zakończenie, skończyłoby się w pół :facepalm:
Powtarzać za Realkriss nie będę, raz ja odwalę, jak to powiedziałaś, Koleżanko, "lwią robotę", raz Ty :) Opowiadanie mi się spodobało i również czekam na więcej :) Szczególnie, że końcówka wygląda jak jakiś bąbel przestrzenny, co mnie bardzo ciekawi, bo takiego motywu jeszcze w twórczości własnej nie widziałem.

Mamy kolejnego dobrego pisarza na forum. Szkoda, że Fender nie ma czasu, by kończyć swoje "Miasto radzieckiego snu."

Tobie, i wszystkim czytelnikom mogę polecić następujących autorów:
Koshi, Paus, Fender ("Miasto radzieckiego snu"), Dziki, Ric ("Piętnaście tysięcy rubli"), Canthir (szczególnie "Biba na skraju drogi" - krótkie, baaaaardzo humorystyczne i odmóżdżające), Gizbarus ("Samotność w Zonie"), Vandr i kilku innych z kolejnych stron forum, k4r00 fajnie pisał. Cholera, miałem kiedyś listę opowiadań, które koniecznie muszę przeczytać, ale, mea culpa, zapisałem ją na pulpicie, zapomniałem i poszła w p... się miłować po formacie :mad: A było tam koło 30 opowiadań. No, głupio tak pisać, ale moje opowiadania zebrały całkiem dobre opinie, więc chyba można się i z nimi zapoznać.

Trzymam kciuki za dalszą twórczość, wiem jaka jest to czasem katorga ;)
Image

Za ten post Voldi otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Realkriss.
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: Lajf is brutal

Postprzez Salciarz w 07 Gru 2012, 11:35

Wstawiam kolejny wymęczony fragment. Dzięki za "dobrego pisarza", bo nie wiem, czy się realnie mi należy (ale i tak mi się obok mojego małego serduszka cieplej zrobiło ;) ). W każdym bądź razie... Czytajcie i szukajcie błędów.

Opowiadania zacząłem czytać, choć moją uwagę teraz przykuł TSM :P Mam nadzieję, że nie dostanę od tej lektury skrętu mózgu.

P.S. Voldi, czy ty też masz takie dziwne wrażenie jak czytasz swoje opowiadania? Takie pomiędzy, "czegoś tu brakuje", a "to jest sztuczne fchuj"?
Awatar użytkownika
Salciarz
Stalker

Posty: 77
Dołączenie: 17 Sty 2012, 20:55
Ostatnio był: 05 Lut 2017, 14:09
Miejscowość: Dlaeko.. daleko...
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Viper 5
Kozaki: 13

Re: Lajf is brutal

Postprzez Realkriss w 07 Gru 2012, 14:24

"Niezadowolenie z siebie to podstawa każdego prawdziwego talentu" - jak napisał Antoni Czechow (którego uwielbiam).

Dobre motto w odniesieniu do twórczości własnej. Ja zawsze o nim pamiętam, pisząc.
Zobaczcie, jacy zadowoleni z własnych "opowiadań" są co niektórzy userzy, których nicków z litości nie wspomnę, a można ich łatwo wyłapać w dziale Literatura po bykach ortograficznych.
Tak, jak w życiu, miernota jest zawsze pewna siebie, a człowiek myślący zawsze pełen wątpliwości przeróżnych. Ech.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1664
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 21 Gru 2023, 22:34
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 881

Następna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości