"ZAMĘT I POŻOGA"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

"ZAMĘT I POŻOGA"

Postprzez Warsoonclang w 03 Sty 2011, 23:40

Proszę o pisanie opinii w formie prywatnych wiadomości by mi nie zaśmiecać ciągu opowiadania
Dziękuję.


INTRO
29 kwietnia - Bar .
- Cześć Wiewiór !
- Witaj Turysto !
- Mogę się przysiąść ?
- Peeewnie siadaj . Co ty taki smutny ?
- Myślę , że jeszcze wrócą ..
- No co ty ? Dostali ładny wpierdziel . Wątpię czy Partia się pozbiera .
- No nie wiem . Widziano ich nowe oddziały koło mózgozwęglacza i złapali szpiega w Janowie .
- A skąd ta pewność , że wrócą hę ?
- Miałem z nimi jako jeden z pierwszych do czynienia ... oni ... oni ... ech ... opowiem od początku .
Historia zaczęła się od śmierci Stróża . Dowiedziałem się od Szczura , że mój druh zginął w zasadzce koło Agropromu , ale co on tam robił ? Poszedłem się narżnąć i lekko wstawiony ...


Część 1 CHWILOWA ZNAJOMOŚĆ
Ta rzecz wydarzyła się 13 kwietnia w piątek . 3 dni po operacji Tor Wodny .
Obozowisko między bagnem a tartakiem .

Usiadłem wtedy przy ognisku z pięcioma innymi Stalkerami , którzy raczyli się Przysmakami Turysty i drogo kupionym u Brodacza sokiem pomarańczowym .
Patrzyłem jak Ci biedni ludzie pochłaniają mielonkę jak by to była jakaś ambrozja . Wyglądali na wychudzonych i wyczerpanych po ciężkim dniu ...
...ale śmiali się głośno jak by byli na jakimś festynie odbywającym się na Placu Czerwonym . Jeden z nich grał na gitarze - nazywali go "Artysta" , domyśliłem się , że jego pseudonim wynika z przepięknej gry na tym akustycznym instrumencie . Z tego co słyszałem nazywali siebie jeszcze : "Szybki" , "Pułkownik" , "Goguś" i "Błotniak" .

"Szybki" był przyodziany w zwykły kombinezon Stalkera oraz lekkie buty ze skóry . Na plecach miał mały plecak z zaszytą dziurą u spodu zaś "Goguś" był blondynem o niebieskich oczach , ubranym w czyściutką wręcz wypucowaną tak na oko ze 6 razy zieloną kurtkę . Jeżeli spojrzałbyś na Błotniaka pewnie od razu byś wiedział o co chodzi . Cały strój umorusany w błocie czy bóg wie jeszcze czym .
Gdy zerknąłem na Pułkownika pomyślałem sobie , że jest jakimś doświadczonym Stalkerem ponieważ miał na sobie dotąd niespotykany kombinezon wojskowy z mnóstwem kieszeni oraz pasów do których miał przypięte pudełka , pokrowce , kilka zabrudzonych magazynków , Obokana oraz dwa pistolety - mogę tak wymieniać bardzo długo . Gdzie do cholery taki dostał albo kogo ważnego musiał zabić by takie odzienie zdobyć . Mniejsza z tym i tak się pewnie nie dowiem .
Nagle jeden z nich żując powoli zapytał :
- A ty czemu tak cicho ?
Nie odpowiedziałem . Miałem wtedy strasznego doła ponieważ straciłem tego dnia najlepszego przyjaciela - "Stróża" , z którym przemierzałem Zonę odkąd do niej przybyliśmy .
- Hej ! Słyszysz mnie ? Głuchy jesteś czy co ?
- Nie - tylko tyle odpowiedziałem by krótką odpowiedzią zniechęcić "kolegów" do rozmowy ze mną .
- Ja jestem Goguś , a Ciebie jak zwą ?
Spojrzałem na rozmówcę i przedstawiłem się - Turysta .
Pytacie skąd ta ksywka ? Wszędzie mnie pełno i sporo podróżuje , rzadko zdawało mi się wrócić na noc do większych azylów bo razem ze Stróżem czułem się bezpiecznie poza obozowiskami , nawet w nocy .
Ech ... Stróżu ... dlaczego to musiałeś być ty ...
Wracając do tematu - Gdy się przedstawiłem reszta towarzyszy odpowiedziała chórem "cześć" po czym zaczęli po kolei wymieniać się ze mną swoimi przezwiskami .
Pomyślałem "fajne chłopaki" więc wyciągnąłem dwie butelki Kozaka z plecaka i poczęstowałem siedzącą ze mną ekipę .
- Ooo Dzięki stary - rzucił Szybki .
Reszta też sprawiała wrażenie bardzo zadowolonych .
Gdy każdy miał już coś w "kieliszku" , wznieśli toast za Zonę .
Nie będę pił za coś tak okropnego , jaki mieli powód , może to był wygłup ? W każdym bądź razie Zona zabrała mi towarzysza i prędzej czy później mi za to zapłaci . Nie wiem jak to zrobię ale się odpłacę .
Wieczór spędzałem bardzo miło z nowo poznaną grupą wesołych ludzi . Artysta prawie cały czas grał , Błotniak opowiadał dowcipy , Pułkownik starał się zrozumieć choć jeden z nich a Goguś i Szybki prowadzili ożywczą rozmowę na temat gry komputerowej , która mogłaby powstać na podstawie ich przygód . Czas przy ognisku mijał nieubłaganie kolejka za kolejką , minuty za minutami . Zrobiło się ciemno a my non stop prowadziliśmy dyskusję o pucołowatych sprawach , które by was pewnie nie zainteresowały . Zauważyłem , że Szybki wypadł coś z formy bo zdarzało mu się już przysypiać a Błotniak trzymał kurczowo prowizoryczną tackę zrobioną z patyków i pisał coś podświetlając sobie kartki papieru starą zardzewiałą latarką - zdaje się , że prowadził notatnik zapisując kolejne strony o dzisiejszym dniu .
W tej samej chwili Pułkownik skierował do mnie swoje słowa :
- Jak długo jesteś w Zonie ? - zapytał
- Około pół roku - odpowiedziałem .
Widząc cały ten jego sprzęt chciałem się pochwalić swoim ukochanym SGI a i on pokazywał mi i opowiadał gdzie zdobył swoje oporządzenie . Spytałem go gdzie dostał skafander ale nie chciał powiedzieć , zmarszczył tylko swoje wysokie czoło wstał i poszedł się odlać .
Cala ta zabawa przy ognisku zamazała dzisiejsze okrucieństwo Zony . Żyliśmy tak jakby jej nie było . Ale miałem przeczucie ... przeczucie , które mówiło "zwijajcie się już" . Takie samo przeczucie jak chwilę przed śmiercią Stróża
Moją chwilę zastanawiania się przerwał Błotniak , który poprosił mnie abym mu podał sok pomarańczowy . Swoją drogą to był najsmaczniejszy sok pomarańczowy jaki w życiu piłem ... Ech Stróżu , czemu Cię z nami nie ma ? ... Gdy podawałem mu sok nachyliłem się nad jego kartką by zobaczyć o czym tak naprawdę pisze .
Zapytałem co tak tam bazgrze na tym papierze , okazało się , iż skrobie bajkę dla swojej córeczki ponieważ postanowił wrócić do domu za 3 dni . Kolejne pytanie jakie zadałem to "skoro masz rodzinę to po co siedzisz w Zonie ? nie powinieneś z nimi teraz być ?" Roześmiał się .
Wyjaśnił , że jest z biednej rodziny i wyruszył do zony w poszukiwaniu bogactw . Po chwili wyciągnął ze swojego małego plecaka "Kotleta" oraz "Duszę" i rzekł , że dzięki nim zdobędzie pieniądze na utrzymanie .
Rozmowa przy ognisku ożywiła się z chwilą gdy wybudził się Szybki i ni stąd ni zowąd zaczął opowiadać dowcip lecz kawał przerwała mu w połowie przytłumiona przez odległość seria z karabinu . Artysta przestał grać a Goguś spadł z pnia i ubrudził wypucowany na błysk strój .
Szybko zauważyliśmy , że pułkownik jeszcze nie wrócił z "wycieczki do kibelka" .
Każdy z nas prędko pozbierał swój ekwipunek , chwycił swoją broń i pobiegł w kierunku Tartaku (stamtąd dochodził strzał) ........

Część 2 PORWANIE

Gdy biegliśmy dowiedziałem się dlaczego na Szybkiego mówią "Szybki" . Sprintem puścił się do przodu i jako pierwszy dotarł na punkt obserwacyjny przy składowisku drewna zaraz obok Tartaku .
Po chwili dobiegliśmy do niego , po czym poinformował nas , że zauważył ruch w budynku usytuowanym w dolince .
Nagle z okna rozbłysły dwa strzały . Błotniak i Goguś trzymali się razem za stosem kłód a ja , Szybki oraz Artysta obiegliśmy tartak dookoła by wziąć wroga w ogień krzyżowy . Szybki i ja zdążyliśmy się schować za murem ale gdy Artysta przebiegał przez lukę miedzy ścianami oberwał w nogę i krzycząc z bólu czołgał się w naszą stronę . "Dalej , dalej dasz radę" mówił do niego Szybki , wtenczas ja zajmowałem się prowadzeniem ognia osłonowego . Wystawiałem karabin za ścianę i posyłałem w kierunku budowli dwie szybkie serie chowając dłonie raz na jakiś czas przed ostrzałem . Skurczybyki celnie strzelały . Czułem jak uderzenia naboi w mur za którym byłem schowany odrywały kawałki cegieł rozwalając jednocześnie moją osłonę . Dwóch towarzyszy schowanych za belkami również prowadziło ogień ciągły zmieniając co kilka sekund szybkim ruchem ręki , magazynki .
Nastała chwila ciszy , było tylko słychać pojękiwanie Artysty i wycie psów gdzieś w oddali . Wygraliśmy ?
Nikt z nas nie wychylał się z obawy przed dostaniem kulki w głowę .
Goguś strzelił jeszcze kilka razy zza osłony w budynek poniżej .
Cisza...
Nie wiedzieliśmy co robić . Opatrując Artystę , Szybki spojrzał na mnie z groźną miną .
- Te sku**syny zapłacą nam za to - powiedział szeptem .
Po chwili ciszy , z ostrzeliwanego przez nas obiektu wydobył się głos Pułkownika - Nie strzelajcie !
Zauważyłem , że wszyscy patrzą na mnie więc spytałem Pułkownika :
- Co się stało ?
- To bandyci , ogłuszyli mnie gdy szczałem i chcą z wami pertraktować inaczej grożą , że mnie zabiją .
- Ilu ich jest ? - spytał Błotniak ale nikt nie odpowiedział .
Zdecydowałem , że ja tam pójdę i dowiem się dokładnie czego pragną porywacze . Wstałem i powędrowałem w dół ze schowanym za plecami pistoletem . Miałem strasznego cykora , ręce mi się trzęsły i myślałem , że tej nocy mogę zginąć jak mój przyjaciel
. ...ech Stróżu ... ty wiedziałbyś co robić ...
Przeczucie mnie nie myliło - wtedy przy ognisku . Czemu go nie posłuchałem ?
Idąc w dół zobaczyłem jak z pobitewnego kurzu wyłoniła się sylwetka w czarnym płaszczu po kostki , trzymająca kurczowo broń . Zatrzymałem się , postać stawała się coraz wyraźniejsza aż w końcu podeszła do mnie na odległość około 5 metrów . Osobnik miał twarz zasłoniętą obdartą chustą i kawałkiem szerokiego kaptura opadającego na spocone czoło . Niemal było czuć tę gęstą atmosferę . Nikt się nie odzywał .
- Dawajcie swój sprzęt i ubiór - rzekł do mnie bandzior - w przeciwnym razie Figlarz zabije waszego druha .
Nie wiedziałem co zrobić , najchętniej zabiłbym go gołymi rękami . Spojrzałem na wychylających się zza swoich osłon moich towarzyszy i wykonałem gest ręką , dając znać by jeden z nich tu podszedł z towarem . Kątem oka cały czas patrzyłem na porywacza , miałem pistolet gotowy do strzału .
Miał w ręce godowy do użycia Ak-47 . W tej denerwującej głuszy słychać było zgrzyt rękojeści , która była bardzo mocno trzymana przez bandytę .
Błotniak zdążył wszystko zapakować po czym razem z Gogusiem zeszli na dół i bez broni stanęli obok mnie . Mimika malowała złość na ich twarzach a zarazem niepewność oraz strach .
- Jazda ! Włazić do domu ! Szybciej !
Bez słowa posłusznie weszliśmy do budynku . Widziałem związanego na ziemi Pułkownika z knedlem w ustach a nad nim stał jeszcze jeden zakapior i trzymał spluwę przy jego skroni .
Miał bardzo nieciekawy wyraz twarzy .
- Połóżcie okup na ziemi i z rękoma do góry wycofujcie się powoli w stronę wyjścia . - powiedział jeden z porywaczy .
Nie moglem podnieść ręki bo miałem w niej pistolet . Zacząłem się pocić . Każda chwila zdawała się być sekundą .
- Ręce do góry ! - krzyknął typ z pod ciemnej gwiazdy - Chcesz dostać idioto ? No już .
Czas zatrzymał się . Wiedziałem tylko , że bandyta celuje do mnie ze swojej broni i że coś krzyczy a po mojej lewej stał drugi szantażysta z Marthą .
Goguś widział , że mam schowany pistolet więc by jakoś uratować sytuację wyrwał ze ściany luźną cegłę i szybkim ruchem rzucił w celującego we mnie typa . Cegła wytrąciła broń z rąk wroga .
Mogłem wycelować ... wyjąłem moje zabójcze cudo i wymierzyłem w zmieszanego pod oknem bandytę . Nagle ten pierwszy zakapior podbił moją rękę i strzeliłem w sufit robiąc całkiem sporą dziurę . Upuściłem pistolet .
Pułkownik obrócił się na tyłku i podciął swojego strażnika a Błotniak dokończył dzieła pięknym zamachem z lewego buta . Jednocześnie : Człowiek z zasłoniętą twarzą dobiegł do mojego glocka ale nie zdołał wycelować bo chwyciłem go za dłoń i zaczęliśmy się szarpać . Bijatyce towarzyszyły krzyki i przekleństwa . Skurczybyk miał siłę , dostałem z prawego łokcia w twarz i przewróciłem się na okurzoną podłogę a Goguś w tym całym zamieszaniu zdążył chwycić mojego przeciwnika od tyłu lecz ten go powalili i cała walka sprowadziła się do parteru . Błotniak gdy rozwiązywał Pułkownika dostał z deski w tył głowy i padł na ziemię . !!!!! Już prawie ich mieliśmy ... w końcu nas było czterech a ich dwóch - mieli małe szanse . Walkę przerwał strzał z Ak .
Bandyta stojący pod kaloryferem wystrzelił serię w sufit i z krzyknął - zamknąć mordy , na ziemię już .
Goguś miał zamiar zadać finałowy cios leżącemu pod nim bandycie , ale przyjaciółka Zona wydała okropny ryk grzmotów błyskawic i trzeszczącej , zardzewiałej rury .
Wszyscy osłupieli i wyglądało to tak jakbyśmy byli na zdjęciu bądź na klatce taśmy filmowej . Dobiegł do nas głos Artysty :
- Emisja ! Emisja ! Spieprzamy stąd ! - krzyczał .
Dotarło do nas , że jesteśmy w czarnej dupie .
Mieliśmy wtedy wybór : powystrzelać się nawzajem a i tak potem zostać "strawionym" przez emisję lub nawiązać współpracę i razem znaleźć schronienie ... a potem się pozabijać ...
Każdy każdego mierzył wzrokiem , bandyta niechętnie opuścił broń a Goguś postąpił to samo z pięścią i było jasne , że przynajmniej teraz nie będzie dane nam zginąć ...
Rozwiązałem Pułkownika i w milczeniu podnieśliśmy nasze manatki , wybiegliśmy z budynku , położyliśmy Artystę na prowizorycznych noszach i razem z całą ekipą pobiegłem w kierunku rozlewiska za spaloną wsią .
Pamiętam czerwoną racę wystrzeloną ze Skadowska . Nie patrzyłem przed siebie tylko na tę racę . Pierwszy raz tak długo zwracałem na nią uwagę .
Przypomniała mi się pewna sytuacja ze Stróżem ...

Część 3 OBÓZ

Tempo było zabójcze . Złapała mnie kolka ale biegłem dalej . Szybki niespodziewanie skręcił w kierunku jakiegoś pagórka pośrodku bagiennych chaszczy i zawołał :
- Widzę jaskinie ! Za mną , biegiem !
Zawróciliśmy za Szybkim . Bandyci niechętnie poparli ten pomysł ale tak jak my nie mieli wyboru . Do jakiej kolwiek kryjówki było zbyt daleko .
Niebo rozświetliła czerwona błyskawica a tuż po niej pojawiła się zorza .
Zapewne każdy z was widział już emisję w okresie co najwyżej pięć minut przed główną falą psjoniczną . Czerwone niczym splamione krwią niebo , wieje silny ciepły wiatr , jest duszno i czujesz się jak gdyby głowa Ci miała eksplodować.
Wracając do tematu ...
Szybki biegł przodem , ja i Błotniak nieśliśmy Artystę a Pułkownik taszczył nasze toboły . Bandyci biegli z tyłu tuż za nami przeklinając sobie pod nosem .
Ale coś mi tu nie grało . Cały dzień zaczął się pechowo a teraz tak łatwo znaleźliśmy schronienie i nikt do nas nie strzelał .
Odkąd Stróż zginął mam talent do pakowania się w tarapaty . I tym razem nie było inaczej . Sielski "spacerek" (dosłownie) staranował dzik , który na nieszczęście Artysty musiał uderzyć w nosze .
Prowizoryczne leże poleciało razem z Artystą i pociągnęło za sobą mnie i Błotniaka . Gitara którą wirtuoz trzymał na brzuchu roztrzaskała się o kamień . Pamiętam dobrze te pękające struny , to był paskudny dźwięk . W tej chwili przypomniała mi się historia o pechowej gitarze , która zwabiła pijawkę do bawiących się przy ogniku Stalkerów .
-O kur.. ! - krzyczał z bólu nasz grajek .
Szybki biegł dalej . Był jak w trasie , nie zwrócił uwagi na incydent ... po prostu biegł dalej . Bandyci widać nie chcieli marnować kul bo skurczybyki nie oddali ani jednego strzału tylko przebiegli obok nas .
Wołałem za nimi ale nie odniosło to skutku . To była tyko chwila zanim dzik zdążył nawrócić . Już biegł w moją stronę ... zbliżał się ... wziąłem do ręki SGI , wycelowałem i nacisnąłem spust . Od razu zorientowałem się , że mój giwer nie był przeładowany , Błotniak nadal się zbierał z ziemi wiec nie mogłem na niego liczyć ... gdyby był tu Stróż ... dzik był już blisko a ja miałem już zamienny magazynek w dłoni . Odległość między mną a nim wywierała na mnie presję ...
nie mogłem trafić do zasobnika ... dzik już na mnie skoczył ... było po mnie .
Gdy dzieliły nas już centymetry usłyszałem głośny strzał , dzik na mnie upadł . Po mojej prawej stronie stał Pułkownik z dymiącą od strzału dubeltówką .
- Dzięki stary - powiedziałem . Błotniak pomógł mi wstać . Artysta z powrotem trafił na nosze , które o dziwo nie roztrzaskały się .
Mogliśmy ruszać dalej , udało się bezpiecznie dobiec do jaskini , w której czekali już bandyci i Szybki . Przed schronieniem stały jakieś skrzynki z namalowaną na nich czarną dłonią , pestki po nabojach i jakieś agregaty .
Jaskinia była zarośnięta u wejścia i lekko podmokła ale dalej za zakrętem było dużo suchej przestrzeni . Rozlokowaliśmy sprzęt i z kamieni ufortyfikowaliśmy wejście by żaden mutant czy obcy nie zakłócił nam niespodziewanie spokoju .
Z pomieszczenia w którym rozbiliśmy obóz wychodził jeszcze jeden korytarz biegnący w głąb ziemi . Z przejścia wiał zimny wiatr tworzący przeciąg w kryjówce .
Jak wyglądał nasz obóz ? Kilka materacy położonych pod ścianami , ognisko na środku i mur zrobiony z kamieni w wejściu . Nasza oaza dzieliła się na dwie części . Naszą i bandziorów .
Czas płynął wolno , to była najdłuższa emisja jaką przeżyłem .
Artysta grał na harmonijce bo gitarę stracił podczas szarży dzika a ubrani w czarne płaszcze mężczyźni siedzieli zgarbieni w kącie patrząc się na nas spod kapturów .
Błotniak grzał się przy ognisku a Pułkownik stał przy zakręcie i lekko wychylając głowę oglądał emisję . Nagle ziemia zatrzęsła się a w powietrzu słychać było dudnienie . Oczy lekko zakrwawiły się oraz głowa zdawała się puchnąć - emisja się rozpoczęła . Z wulgaryzmami na ustach Pułkownik do nas wrócił . Ładny był z niego polew .
W jaskinie było tylko słychać cichą melodię graną przez Artystę bo reszta siedziała w ciszy . Znów wszyscy w piątkę zasililiśmy krąg wokół ogniska .Tylko ci bandyci nie dawali mi spokoju ... wpadłem na pomysł , że do takich to tylko przez procenty należy przemawiać .
Zaproponowałem druhom ażeby podzielić się z chwilowymi sojusznikami wódką wtedy nasze relacje się poprawią i będziemy mieli okazję rozstać się w zgodzie - tłumaczyłem .
Ciężko było ich przekonać ale jednak zgodzili się . Na twarz rzuciłem sztuczny uśmiech i poszedłem w kierunku drugiej strony obozu . Przechodziłem obok korytarza biegnącego w głąb jaskini i przeleciał mnie zimny dreszcz . Zatrzymałem się na chwilę i wnikałem wzrokiem w ciemność . Poczułem jakby chuchnięcie czy dmuchnięcie z przejścia . Dziwne . ale na razie zostawię sobie to dla siebie bo zaś miałem to przeczucie - wiać - ale dokąd ? . Nie chciałem siać paniki .
Po chwili zastanawiania , ruszyłem dalej w kierunku bandytów i rzekłem :
- Mam flaszkę , napijecie się z nami ?
- Co ty , cholera masz nas za durniów ? Że bandyta to flaszą go przekupić ? - odpowiedział zbulwersowany .
Zdziwiłem się ale odparłem :
- Dobra nie to nie - po czym odwróciłem się .
- Czekaj ! Cho no tu . - powiedział - kolega ma dziś zły humor . Normalnie bym nie wziął ale ze względu na okoliczności skusimy się . Dawaj .
Dałem im trunek i skierowałem kroki ku swoim towarzyszom lecz bandyci poprosili jeszcze o miejsca przy ognisku. Ściągnęli chusty , kaptury i paskudny wyraz twarzy .
Wcale się tak bardzo od nas nie różnili . Zgodziłem się . Gdy zasiedliśmy przy ognisku, kaptury przedstawiły się . Byli to Szrama i Liść . Reszta kompanów była zdziwiona przyjaznym zachowaniem ale ... jakoś to się potoczyło . Wspólnie żartowaliśmy i piliśmy a emisja nie ustawała . Kolejny wstrząs ziemi wylewał alkohol i przewracał naszą osłonę z kamieni . Byłem bardzo zmęczony dniem z resztą jak wszyscy . Ustawiliśmy warty i poszliśmy spać . Cieszyłem się , że nie było już dwóch obozów tylko jeden silny lecz czuć było skrywaną przez nas niechęć do siebie ...

Część 4 NIEPOKÓJ

Obudził mnie Liść bo nastała moja kolej na wartę . Już świtało ale emisja dalej nie ustawała . Czasem słyszałem durne nawoływania zombiaków . Z nudów chodziłem w koło jaskini raz za czas spoglądając w dziwny , ciemny tunel .
Zastawiałem się gdzie on prowadzi .Może to tajne przejście do legendarnej Oazy albo może są tam jakieś nieznane anomalie i artefakty ? . W trakcie któregoś już koła w około groty usłyszałem szelest u wejścia do groty i to nie był wiatr . Wycelowałem w kierunku wejścia i czekałem na bieg wydarzeń . "Twaaaaaaaaju" coś krzyknęło i po chwili wydziałem czyjeś cienie rzucane na ścianę przez światła emisji .
- Pobudka ! Wstawać kurde ! Do broni ! - krzyczałem .
- Co jest ? - spytał Szrama .
- Intruzi u wejścia , jazda do mnie !
Całe towarzystwo zerwało się razem z bronią i schroniło za kamiennym murkiem przy mnie .
Artysta z racji tego , że był ranny został na noszach , tylko chwycił swojego Fort'a i czekał w pogotowiu .
Sprawdziłem magazynek by nie powtórzyła się sytuacja z dzikiem , na szczęście był pełny . Cienie na ścianie były co raz większe . W napięciu oczekiwaliśmy na atak . Zaczęło się . Siedmiu ludzi ostrzeliwało przejście do jaskini . Pierwsze szeregi przeciwników padały jak muchy a niektórzy jeszcze niedobici miotali się , nie , wręcz rzucali się na ziemi wykrzykując bez-składne zdania .
Pierwsza fala minęła . Szrama dobijał jeszcze dychające strzępki ludzi . Wiedzieliśmy , że to nie koniec bo z oddali słychać było jeszcze nawoływania bezmózgowców .
Odetchnąłem z ulgą , że tym razem nikt nie został ranny . Wróciliśmy do naszej "kwatery" i wziąłem się za pisanie pamiętnika w końcu nie wiedziałem czy przeżyję tą nadzwyczajną emisję . Pułkownik razem z Liściem pilnowali wejścia , Błotniak rozmawiał opowiadał o swojej rodzinie Szramie a Szybki i Goguś przygotowywali śniadanie dla wszystkich ze składników wygrzebanych z toreb . Z tego co pamiętam najwięcej żarcia miał przy sobie Błotniak . Gdy jego kiełbasa została wyciągnięta z torby , w jaskini zaczął się unosić subtelny aromat "prawdziwego" mięsa , ale nie takiego jak u Brodacza czy Barmana . Była to prawdziwa domowa kiełbasa . Heh .. nawet wam powiem , że o mało co się o nią nie pobiliśmy . Taki piękny delikatny aromat .
- Artysta ! Czujesz ten piękny zapach ? - zapytał go głośno Pułkownik . Cisza . - Artysta słyszysz mnie czy nie ? - rzekł Pułkownik i spoglądnął w tył przez swoje lewe ramię na grajka ale Artysty tam nie było .
Przepadł ... Szybko wstałem i podszedłem do noszy . Obok leża zobaczyłem tylko strzępek lekko zakrwawionego ubrania . Nosze też były częściowo poszarpane ale myślałem , że to przez tego dzika co nas staranował .
Wszystkie męskie gardła w jaskini nawoływały naszego zgubę lecz na próżno .
Po kilku minutach bezsensownego chodzenia w koło jaskini , zastanawiania się oraz wołania w koło " Artysta " usiedliśmy przy obszarpanych noszach i w ciszy się w nie wpatrywaliśmy .
- Co się z nim stało ? - przerwał ciszę Goguś - są tu tylko dwa wyjścia z czego jedno prowadzi w paszczę emisji a drugie w głąb jaskini gdzie niczego nie ma .
- Skąd wiesz może jest tam jakaś bestia i wyrżnie nas podczas naszej nieuwagi ? - dorzucił Szrama .
- Hmh ... pewnie oni to robili, kurde jestem tego pewien - Błotniak pokazał palcem na naburmuszonych kryminalistów - no nikt ich nie pilnował gdy broniliśmy jaskini !
- Aaaaaa ! Czyli nas trzeba pilnować, wiedziałem, że to gówniane zawieszenie broni to była podpucha - dołączył się do awantury Liść i wyciągnął swojego gnata.
Zrobiło się ogromne zamieszanie. Skłócone towarzystwo podniosło się do pionu i teraz już każdy trzymał swoją broń w ręce będąc gotów by jej użyć. Starałem się z Pułkownikiem powstrzymać rozpędzający się pociąg niezgody ale już jechał za szybko .
Goguś w swojej złości zrobił podejrzany dla bandytów ruch ręką po czym Szrama strzelił . Jednak działo się to tak szybko, że nie mógł się pewnie skoncentrować i spudłował. Nastała cisza ...
- Ty skur*ysynu. Strzeliłeś do mnie ! - krzyknął Goguś.
... i po chwili ciszy rozpoczęła się bójka . Też byłem jej uczestnikiem więc nie mogę dokładnie zobrazować co się tam działo .
Ale wiem jedno. Mocni byli ... tak we dwóch na wroga ... pewnie byli dobrymi kompanami... tak jak ja i Strórz. I wtedy coś do mnie dotarło, że nie ma czegoś takiego jak dobro czy zło w Zonie . Są tylko wszelakie sposoby na przetrwanie, że każdy bez wyjątku jest tu przestępcą. Jak to mogę wytłumaczyć ? Nie wiem.
Najzwyczajniej w świecie miałem mętlik w głowie i niepoukładane myśli ...
Rękoczyny słabły na sile i prawie nikt nie zauważył momentu gdy całkowicie ustały. W milczeniu ludzie porozchodzili się w dwóch przeciwnych kierunkach dzieląc się na obozy których skład jest wiadomy.

Część 5 DECYZJA I SPOKÓJ

Na środku jaskini nadal paliło się ognisko a jego tańczący ogień rzucał cienie przygarbionych sylwetek na ściany nadając sytuacji jeszcze bardziej ponury wygląd .
- Pułkownik , masz jakiś pomysł co się mogło stać z Artystą ? - szepnął Szybki .
- Bandyci ... - mruknął Błotniak .
Pułkownik w zadumie usiłował coś wymyślić no i ja próbowałem jakoś na to pytanie odpowiedzieć i po raz kolejny przeleciał mnie ten straszliwy ziąb.
- Czujecie to chłopaki ? - zapytałem - często zdaje mi się, że z drugiego tunelu coś na nas patrzy... jakby widmo przeszywające mnie na wylot .
Wgapieni w siebie zastanawialiśmy się nad "istotą tunelu" i nikt spostrzegł nadchodzącego Szramy, który klepnął Gogusia w plecy a ten, jak my wszyscy, odskoczyliśmy strachliwie stykając się z rzeczywistością.
- No co wy ? - szepnął Szrama - Słuchajcie, Liść mówi, że widział ruszający się cień w tunelu, o tam - wskazał palcem jak gdyby widział cokolwiek w ciemni korytarza .
- Sprawdźmy to - wyszedł z inicjatywą drugi z typków. - zaśniemy a "to" sprawi, że się nie obudzimy.
- Dobrze , ruszajmy więc - rozkazał Pułkownik i wszyscy się go posłuchali jako, że budził respekt a w obliczu zagrożenia Liść i Szrama znów byli z nami w zgodzie... jednak mieli duszę "bandyty" . - Pozbierajcie ekwipunek, Liść i Błotniak pilnują wejścia od jaskini na wszelki wypadek gdyby ktoś chciał się wedrzeć.
Turysta i Szrama pilnują mi tyłka a ja i Goguś na szpice, Szybki w środku - kontynuował rozkaz Pułkownik .
No i zaczęło się. W ciszy i spokoju ruszyliśmy w głąb tunelu. Światło emisji pochłonął mrok tuż za pierwszym zakrętem więc trzeba było patrzeć pod nogi i pilnować wąskich bocznych korytarzy. Grunt był wilgotny i dało się słyszeć chlapanie podeszwy o błoto . Latarki przodujących mało dawały bo czerń ciemności "połykała" blask 5m przed nosem .
Goguś trochę wyprzedził grupę i po pewnym czasie skręcił w jeden z bocznych tuneli. Idiota zobaczył coś świecącego i poszedł to zbadać.
- Goguś, zaczekaj, gdzie ty leziesz ? - zawracał go Pułkownik.
- Czekajcie mam tu artef.. - i tu ciszę przeszył dźwięk przypominający szelest kupki jesiennych liśći . - ło ku*wa -krzyknął w pośpiechu .
Idiota o mało co nie zginął w Trampolinie . Podbiegłem do niego i pomogłem otrząsnąć się z szoku .
- Ty durniu, łba by Ci urwało - prześmiewczo powiedział Szrama .
Pułkownik i Szybki szli nadal lecz zwolnili i po sekundzie, z powrotem cała trupa dołączyła do szyku .
Marsz trwał już jakieś 15 minut .
- Długi tunel cholera - rzekł Szybki po czym jego licznik Geigera zwariował.
- No, ile masz ? - zapytał Pułkownik.
- Eee... licznik się zamknął - odpowiedział biegacz.
- Nawet Seva tu nic nie da - parsknął Szrama .
Ztwiedziłem, że nic by nie przeżyło w takich warunkach i spodziewałem się kolejnej lecz tym razem ostatniej potyczki z bandytami. Śmierć Artysty była już zinterpretowana i dalej podlegała karze jaką była śmierć. Należał to zrobić po cichu i bezgłośnie... w nocy podczas snu.
W drodze powrotnej rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic, aż w końcu dotarliśmy do obozu gdzie w niepokoju oczekiwali na nas towarzysze.
By Warsoonclang

CDN
Не перейдут
Awatar użytkownika
Warsoonclang
Stalker

Posty: 134
Dołączenie: 13 Kwi 2010, 20:22
Ostatnio był: 30 Mar 2016, 09:40
Miejscowość: Bunkier Naukowców w Jantarze
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: SGI 5k
Kozaki: 18

Reklamy Google

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości