Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez mathus92 w 03 Maj 2009, 20:55

Z tego co widzę to opowiadanie nie będzie już chyba kontynuowane - ostatni "update" miał miejsce ponad 2,5 miesiąca temu, ale niemniej mam nadzieję, że napiszesz jeszcze kilka kolejnych części. Przejdźmy jednak do rzeczy:

Pierwsze wrażenie:
Pierwsze co rzuca się w oczy to nieco odmienna forma od reszty opowiadań na forum, osobiście bardzo przypadła mi do gustu. Cieszy stylizacja językowa na "prostego stalkera" i konsekwencja w pisaniu tą formą. Fabuła, choć nie jest jakoś specjalnie porywcza, trzyma się przysłowiowej kupy - całość psuje nieco końcówka, która jest zwyczajnym opisem Zony, brakuje tu jakiejś "wysublimowanej" historii.
Do braku rozbudowanych opisów przyczepić się nie mogę, wszak forma nakłada pewne ograniczenia, ale mógłbyś pokusić się o więcej detali w charakterystyce otoczenia czy też postaci. Denerwują też częste błędy interpunkcyjne - brak przecinka przed "że", "który", "ale" itd.
W tej kategorii dostajesz zasłużone 8/10.

Błędy:
Nie mogę się przyczepić praktycznie do niczego, tekst solidnie napisany - brak błędów logicznych, stylistycznych, składniowych, rzeczowych, językowych itd. Gdyby nie ta interpunkcja byłoby 10/10. Tak niestety 9/10. Poniżej kilka przykładów. W tekście jest tego o wiele więcej...

Hej młody. Co się tak gapisz ? No nie udawaj zielonego, przesz widzę że od dobrej chwili drepczesz w tym samym miejscu i rzucasz okiem na mnie. Chcesz pogadać tak ?
Przed znakiem zapytania nie może być spacji.

...jakiś towar, a już...


Zgrana do granic możliwości, wypróbowana, rozumisz ?


...gęsto jak u aktoreczki z lat ?60 pod parasolem...


...serią, ale konkretnie, a ja mu wejdę...


...spodziewałem, Mówię Ci człowieku to była rzeźnia.
Po co duża litera :?:

W Strefie da się żyć. Dobranoc.


Na chłodno:
Widać, że zasłużyłeś na rangę opowiadacza - dobry warsztat, mało błędów, odmienna forma. Całość jak już wspomniałem psują błędy interpunkcyjne i końcówka, która sprawia, iż nie mogę dać Ci w tej kategorii więcej niż 8/10. Mimo to opowiadanie po prostu się podoba, w jakiś sposób zwraca na siebie uwagę czytelnika.
Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze kilka kolejnych części, które będą stały na o wiele wyższym poziomie niż ostatni kawałek.

Podsumowanie:
Końcowa ocena liczona średnią ważoną: („Pierwsze wrażenie.” razy 1 + „Błędy” razy 2 + „Na chłodno” razy 3) podzielone na sumę rang (w tym wypadku: 6).. Tak więc:
(8 * 1 + 9 * 2 + 8 * 3) / 6 = 8,33

Cóż więcej mogę powiedzieć :?: Chyba tylko życzyć powodzenia przy pisaniu następnych opowiadań... Pozdrawiam,
Mathus92


Komisarz Holt:
Moja opinia - opowiadanie (a raczej opowiadania opowiadane przez weterana jakiemuś Zielonemu) dobre i to bardzo.. Niby zwyczajne przypadki, ale fajnie opisane. Wszystkie rozdziały są bardzo interesujące - nawet ten czwarty. Jednym słowem czuję klimat, a przytym nie zapominam ich treści.
Drażni mnie tylko ta interpunkcja - nie rozumiem, dlaczego jest aż tyle błędów tego typu w twoich opowiadaniach. To ci nieco zaniża ocenę.

Drugi magazynek wrzuciłem do kieszeni a gnata do prawej
Chyba zapomniałeś coś dopisać. Ta prawa to kieszeń, czy ręka? Jeżeli tak, to nie lepiej by brzmiało "Zapasowy magazynek wrzucłem do lewej kieszeni, a gnata do prawej"?

...podetną gardło?
Nie poderżną?
?do kotów?.
Chyba "do kotów"

Aaa, wysypisko młody to już inna śpiewka. Można powiedzieć że w porównaniu do innych miejsc to wysypisko jest też spokojne.
Powtórzenie

Moja ocena: 8,75/10

Valentino:
Najbardziej zwracał uwagę na interpunkcję - głównie spacje przed znakami zapytania i przecinki.

Ocena: 8/10, a po poprawieniu błędów: 8,5/10

Ocena łączna: 8,36
Ostatnio edytowany przez mathus92 05 Maj 2009, 18:45, edytowano w sumie 4 razy
Awatar użytkownika
mathus92
Stalker

Posty: 118
Dołączenie: 25 Cze 2007, 23:29
Ostatnio był: 14 Sie 2010, 18:17
Miejscowość: Zakopane
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 0

Reklamy Google

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez Łowca artefaktów w 04 Maj 2009, 14:36

Moim zdaniem świetne opowiadanie. Miło się czyta. Aż mnie zazdrość zżera że nie potrafię tak pisać :wink: .
Awatar użytkownika
Łowca artefaktów
Kot

Posty: 4
Dołączenie: 04 Maj 2009, 12:51
Ostatnio był: 04 Maj 2009, 15:02
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez Tomasz Kawka w 14 Maj 2009, 16:28

Ortografia itp. - spróbuj nauczyć się akapitów. To naprawdę nic złego. A poza tym polecam książkę "W poszukiwaniu zaginionych przecinków.
Fabuła - oklepana do bólu, choć podana w ciekawej stylistyce. Tzn. odmiennej od reszty pisadeł.
Opisy - pominę milczeniem.
Przykro mi, ale do końca nie doczytałem. Nudno było. Sorry.
Awatar użytkownika
Tomasz Kawka
Kot

Posty: 38
Dołączenie: 14 Maj 2009, 16:21
Ostatnio był: 21 Maj 2013, 01:10
Miejscowość: Kordon
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez Kuba w 21 Maj 2009, 20:30

Witam po dłuższej nieobecności. Dzięki że nadal się komuś chce czytać te wspominki stalkera. Dziękuję też za wszelkie opinie, te dobre i te niezbyt dobre :wink: Co do tej nieszczęsnej interpunkcji, to niestety zawsze była moją piętą achillesową, ale cały czas staram się przyzwyczaić swój łeb do poprawnego pisania. Poniżej zamieszczam kolejną część "Było nas dwunastu". Miłego czytania :)

-----------------------------------------------------------------------------

"Artefakt doskonały"

Proszę, proszę. Kogo to moje piękne oczy widzą!? Witaj kolego. Dobrze słyszałeś. Czemu tak znowu wybałuszasz oczy zupełnie jak przy naszym pierwszym spotkaniu? Zielony? Nie kolego. Ty już nie jesteś zielony. Prawie pół roku w strefie i ciągle żyjesz. Nie siedzisz na du**e wśród kotów tylko śmigasz. Skąd wiem? Czyżbyś zapomniał młody, że ja wszystko wiem? He he he! Pamiętasz jak tu dreptałeś w miejscu czając się na sposobność pogadania ze mną? No widzisz. Nie będę Ci wstawiał jakichś horoskopowych pierdół, ale wtedy coś mnie tak pizgało, takie jakby proszę ja Ciebie, przeczucie, że jesteś jeden z tych kotów co to mimo mleka pod nosem dadzą sobie radę. Z resztą na cholerę strzępię jęzor. Jesteś, żyjesz i gitara. Słucham? Pytasz co u mnie? Zważywszy na to, że my tu w strefie prowadzimy dość aktywny tryb życia to trochę się działo. No na co czekasz? Wyjmuj Kozaczka i posadź swoje du**ko przy ognisku. Znam ten Twój blask w oczach. Czekasz na kolejne opowiastki, ale założę się, że sam masz już wiele do opowiadania. Kotów ci u nas dostatek.

Ahh. Nie ma to jak porządny łyk dobrej wódki, co nie kolego? Czasami są takie chwile kiedy człowiek kuli się po ryj w błocie wypatrując kolejnej Pijawy, słońce przypieka jak jasna cholera, a plecak dodatkowo łupie po plecach jak jakaś włócznia. Żebyś Ty wiedział jak mi wtedy tęskno za mały łyczkiem Kozaka. Z resztą nie tylko ja taki łasy na procenty jestem. Trzy czwarte stalkerów to tak okrutne moczymordy, że w życiu byś nie pomyślał.

Był taki jeden. Z Polski pochodził. Mirek go wołali. Mirosław. Może i Mirek, ale ksywę to on miał, proszę ja Ciebie, Dromader. Co? Nie no kolego, ja sobie doskonale zdaję sprawę z tego, że to niepoprawne. Co Ty sobie myślisz, że jak ja prosty stalker co lubi oglądać dno kieliszka za często to już w tej łepetynie się trochę inteligencji tlić nie może? Nie przerywaj. Mirek… Dromader znaczy się, był wyjątkowym stalkerem. Od momentu jak tylko pojawił się w Kordonie nie mógł usiedzieć na tyłku. Z tego co opowiadał Wołodia to koleś od razu za kasę przytarganą z zewnętrznego świata zakupił u Sidorowicza rozklekotaną Korę, jakieś bandaże, trochę wody i starą, połataną kurtkę. Kolejne dni spędzał na wypadach co raz dalej i dalej. Podczas gdy niektóre koty będąc tu jeszcze trzeci czy czwarty dzień nadal płaszczą zadki koło chaty Wilka, on dotarł samodzielnie do Waleriana, sprzedał jakiś znaleźny szmelc, dokupił wody i medykamentów, a później ruszył w kierunku zachodniego przejścia do Wysypiska. Jeden z wartowników mówił, że Walerian osobiście kazał za tym łebkiem wysłać dwóch chłopaków, żeby mieli go na oku i ewentualnie sprowadzili z powrotem. Ch*j wielki z tego wyszedł bo młody zgubił tych kozaków i rozpłynął się nieopodal tego małego wąwozu. Ci, którzy łebka zapamiętali postawili już na nim krzyżyk, a ten ni z tego, ni z owego pojawił się u Sidorowicza. Ba! Żeby tylko się pojawił. Szczyl przytargał ze sobą siedem artefaktów! Czujesz bluesa kolego? Siedem pieprzonych artefaktów. Niektórzy ze starszych wyjadaczy prychają co prawda, że nic specjalnego. Dwie meduzy, świecidełko i inne małe bzdety, ale nie o to się tu rozchodziło. Przeszedłem się wtedy do Wala i spytałem czy wie o tej akcji. Odparł, iż wie i też w głowę zachodzi skąd ten mały, niedoświadczony szczyl zgarnął tyle za pierwszym podejściem w głąb Zony no i, kolego, jakim cudem przeżył? Podyskutowaliśmy trochę i postanowiło się, że trzeba Mirosława wybadać. Co prawda żaden z kotów nie nadawał się na przyjaciela bo sami roztrzęsieni i bojaźliwi, a z kolei my to za stare wygi byliśmy. Ale koniec końców zagraliśmy w otwarte karty. Znalazłem Mirka dwa dni później jak wracał z Wysypiska targając na plecach worek ze znaleźnym sprzętem. Zagadnąłem go, spytałem czy mnie poznaje i czy wie kto to jest Walerian. Chłopek nie w ciemię bity był. Okazało się, że zna nas wszystkich dość dobrze. No w każdym bądź razie, na tyle na ile dało się nas poznać z różnych opowiastek, które krążą tam i ówdzie. Zapytałem wprost czy nie pójdzie ze mną bo ja i moi koledzy chcemy się dowiedzieć paru rzeczy o nim. Trochę nieufny był, co w sumie dobrze o nim świadczyło, ale powlókł się za mną grzecznie.

Dotarliśmy do Waleriana akurat jak zaczęło się ściemniać. Na stół powędrowała butelka Kozaka. Taak. Powiem Ci kolego, że w ten sposób nieopatrznie popełniliśmy jeden z największych błędów. Pytasz jaki? Widzisz. Mirek młodzikiem nie był, ale wódki to on w życiu nie próbował. A jak już spróbował naszego Kozaczka. Wydawało się jakbyśmy prowadzili dyskusję z gostkiem co cierpi na rozdwojenie jaźni. W jednej chwili rzeczowo odpowiadał na pytania dotyczące tego jak przetrwał tyle czasu sam w dziczy i skąd ma te artefakty, ale w kolejnej łypał tylko okiem na butelkę. A z niej ubywało, oj ubywało i to w piorunującym tempie. Do północy na stole stała już cała cholerna bateria Kozaków a ten nadal trzymał fason. Waleriana nawet to bawić zaczęło, co było też ewenementem na skalę światową, bo on wiecznie jakiś taki zgaszony chodził.

Nie, Mirek nie okazał się być czarodziejem, he he he. Wiesz u nas się mówi o takich że urodzeni pod szczęśliwą gwiazdą. Chłopak był zdeterminowany i wiedział czego chce, a to już połowa sukcesu. Czemu tu trafił? No owszem, opowiedział nam to. Podobno w jego kraju ścigało go wojsko za, czekaj jak on to mówił? Niedopełnienie obowiązku wobec ojczyzny? Chyba tak. W każdym bądź razie zapewniał, że tam jest gorąco i wolał Strefę a nie pierdel. W sumie nie dziwiłem się chłopakowi, ale z drugiej strony żeby wybierać między pierdlem a Zoną? To tak jakbyś wybierał między młotem a kowadłem. Mniejsza o to. Miał silną wolę i chciał coś tutaj osiągnąć. Wiesz, w pewnym momencie można go było stawiać za wzór dla innych kotów. Zorganizowany, zaradny, skuteczny. Miał też w sobie sporo szacunku do życia drugiego człowieka. Sam widziałem jak raz odpuścił bandziorowi, którego chwilę wcześniej własnoręcznie rozbroił. Nie uwierzyłbyś jaką minę miał ten przydupas Jogi, ha ha ha! Niestety pewna rzecz odcisnęła na nim małe piętno. Dokładnie tak przyjacielu. Kozak. Mirek co raz więcej kasy przepuszczał na Kozaka. Owszem, chodził na wypady dalej. Zawsze sam jak ten palec i zawsze wracał bez ani jednej ryski. I artefakty znosił też w sporych ilościach. Ogólnie stalker z niego rósł, jak się patrzy. Tylko te butelki po wódce, które codziennie rano zrzucał ze swojego posłania mówiły mi, że z chłopakiem niedobrze się dzieje.

Inni stalkerzy podeszli do tego raczej z rozbawieniem. Nadali mu prędko ksywę Dromader, a on nawet nie zaprotestował. Mirek zawsze był chętny, żeby postawić kolejkę, a nawet całą skrzynkę wódy. Znalazł sobie kilkunastu kompanów i czasami urządzali takie harce, że nawet wojskowi rezygnowali ze sprawdzania kto tak rozrabia. Szczerze mówiąc to Dromader z chłopakami robili taki burdel że głowa puchła. Na porządku dziennym były przyjacielskie mordobicia, strzelanie w powietrze czy tam do jakichś butelek, bijatyki uskuteczniane ze sztachetami w rękach czy też próby upolowania Mięsacza gołymi rękami. Raz Wilk przyłapał ich jak naje**ni w trzy d**y wybierali się do Jogi z granatami i nożami żeby, jak to sam Mirek rzekł… „powiększyć mu otwór we d**ie co by ciśnienie czaszkowe mu się zluzowało”. Wilk się wpienił, nawrzeszczał, co by pogrozić spluwę odbezpieczył, granaty zabrał, a resztę zagonił kopami do piwnic żeby trzeźwieli. Ten obraz trochę zmącił nam w głowie, bo przecież Mirek znany był z tego, że niepotrzebnie przemocy nie używał. Uzgodniliśmy z Sidorowiczem wtenczas, żeby odciąć młodego od dostaw Kozaka. Ni cholery nie zdało to egzaminu. Dromader się pokapował, że Sidorowicz mu nie sprzeda to zaczął, rozumisz, naciągać innych chłopaków, żeby mu nabyli trunek. I nie było mocnego na Dromadera. Pił na umór. Po dwóch miesiącach ustawicznego balangowania zaczął dostawać delirki. W nocy bredził coś o niespotykanych artefaktach, o polach artefaktów, które spełniają życzenia, o jaskini, z której dochodzi fioletowy blask zbawienia i prawdziwego szczęścia dla człowieka. Chłopie, ileśmy się natrudzili, żeby go wyrwać z tego stanu. Łebmajstra się sprowadziło, a ten to wiesz konował jak się patrzy. Jakieś tam flakoniki powyjmował i zaczął chłopaka poić i kombinować. W końcu, bodajże po tygodniu Mirek zaczął wracać do siebie. Jak już wytrzeźwiał na dobre odbyliśmy z nim poważną pogadankę. Ja, Walerian, Wilk i Szarak. Obiecał poprawę, stwierdził, że nie weźmie już alkoholu do ust, że brzydzi się tym szajsem i takie tam. Nie wiem czego mu Łebmajster nalewał do gardła, ale jakiś skutek to odniosło.

Co ciekawe, Mirek dotrzymał obietnic. Mijały już trzy miesiące odkąd przestał drinkować. Wilk rozgłosił wśród kotów i kumatych, że jak którykolwiek da Dromaderowi choćby kroplę wódki to skończy z Kolcem w d**ie. Miruś się trzymał dzielnie. Zaczął częściej chodzić na wypady. Znowu przynosił artefakty, proste bo proste, ale miał za to stały dopływ gotówki. Wiele razy poratował niektórych chłopaków jak brakowało im kasy. Kiedyś widziałem go jak kupował dwóm wystraszonym kotom spluwy, ubrania i leki. Wiedział co znaczy być pierwszakiem. Wydawało się, że wszystko jest git, no nie? Otóż nie. Po jakimś czasie przywlókł się do mnie jeden z kotów i poprosił o chwilę czasu. Przysiedliśmy pod zardzewiałą ciężarówką no i mówię mu, żeby zrzucił ciężar z serca. Łebek opowiedział mi jak to w nocy słyszy Dromadera nadającego przez sen. Podobno nadal bredził coś o jakiejś jaskini i tym fioletowym świetle. Musiałem sam to obadać. Podkradłem się jednej nocy nieopodal jego wyrka i nasłuchuję. Faktycznie. Ten kot miał rację.

Nie mówiłem nic Walerianowi. Postanowiłem sam wybadać chłopaka i pewnego razu poszedłem za nim. Akurat wybierał się na kolejny ze swoich wypadów. Szliśmy tak dobre pół dnia. Dromader zapędzał się w takie miejsca, o których nawet ja czy inne wygi nie wiedzieliśmy. Podążanie za nim okazało się być wyzwaniem na miarę wyprawy do samego pie****nego reaktora. Pakował się prosto na jakieś pola anomalii. Dookoła szalały cholerne Elektro, na ziemi leżały Galarety, a raz przeciskałem się za nim niecałe piętnaście metrów od cholernego Wiru! Raz wpadł prosto w stado Snorków. Mówię Ci kolego byłem zlany potem jak panna młoda w noc poślubną. Myślałem, że zaraz przyjdzie mi skoczyć prosto w to stado bestii z nożem ręce, ale gdzie tam! Mirek jak opętany rozprawiał się po kolei z każdą z nich. Wiesz to wyglądało zupełnie tak jakby był w jakimś szale. Przyznam, że mnie samemu ciarki po plecach przebiegły jak zobaczyłem tę jego twarz wykrzywioną w grymasie nienawiści. Oczy mu prawie wychodziły na wierzch, a Snorki szlachtował nożem jak jakiś cholerny rzeźnik. Nie chcę z niego robić bohatera, ale naprawdę emanował wtedy jakąś nadludzką siłą.
W końcu zabił wszystkie bestie i poszedł dalej. Niedobrze mi się robiło kiedy przechodziłem przez to pobojowisko. Wszędzie walały się kawałki wnętrzności, kamienie i trawa zachlapane krwią a dookoła unosił się kure**ki smród niestrawionego żarcia z żołądków Snorków. Mus to mus. Polazłem dalej.

Niecałe pół godziny później dotarliśmy do małej jaskini. Od razu mnie coś tknęło. W końcu bredził o tych swoich jaskiniach w snach. Obserwowałem go z odległości może niecałych czterdziestu metrów. Mirek wyjął z plecaka saperkę i zaczął kopać pod drzewem, które rosło obok. Po chwili wykopał jakieś zawiniątko, odpakował i zobaczyłem, że trzyma w rękach kilof. Następnie wszedł, proszę ja Ciebie, nieco głębiej w tę jaskinię i za chwilę usłyszałem jak napierdziala tym kilofem w skałę. Podpełzłem bliżej i zajrzałem do środka. Dobra chwila minęła jak zobaczyłem go w tej ciemności. Naparzał w te skały jak oszalały, a one kruszyły się jakby były ze szkła. W pewnej chwili coś głucho tąpnęło i cała konstrukcja poszła w piz*u! Pomyślałem, że już po nim i skoczyłem szybko, żeby odkopać chłopaka. Kolego nie uwierzysz nawet jakie było moje zdziwienie. W całym korytarzu nie było ani grama gruzu, a przede mną rozpościerało się takie jakby wejście w głębsze partie tej jaskini. Chwilę pokręciłem się zdezorientowany na pięcie, bo ni cholery nie wiedziałem co robić. Myślałem sobie, gdzie jest ten pieprzony gruz? O co chodzi, przecież przed chwilą chłopak naparzał jak opętany i wszystko zawaliło mu się na głowę, a teraz? Chciałem się odwrócić i po prostu wracać do Kordonu, ale jak to u rasowego stalkera, ciekawość zwyciężyła. Złapałem się za pistolet i ruszyłem przed siebie. Im dalej szedłem tym bardziej ogarniał mnie strach, bo dookoła wszystko było obleczone fioletową poświatą. Identycznie jak w snach tego wariata. Ale nic to. Postanowiłem, że dowiem o co się rozchodzi albo zginę. Byłem pewien, że kroiła się niezła afera. No i dotarłem na sam koniec.

Wiesz, to była taka mała salka. Powiedzmy coś wielkości połowy takiej typowej sali gimnastycznej. Dość wysoka. Jej sufit był tak odległy, że ledwo co można było go dostrzec, ale nie ginął w cieniu, bo tak samo jak reszta ścian jarzył się lekkim fioletowym światłem. Z niższych partii ścian wyrastały takie dziwne, kolorowe kryształy. Rozumisz zupełnie jak w tych głupawych historyjkach fantastycznych o posępnej królowej, tabunach krasnoludków i rycerzach polujących na smoczyce czy tam smoki. Powierzchnia była bardzo delikatna, nigdzie nie było żadnych chropowatych miejsc. Wszystkie takie wymuskane i gładkie. Rzuciłem okiem gdzie podział się Mirek i zobaczyłem go jak leży na środku sali i trzyma coś kurczowo. Trochę niepewnie podszedłem bliżej, a im bliżej byłem tym bardziej cały fiolet połyskujący tutaj zaczynał pulsować. W pewnej chwili zaczęła mnie co raz mocniej i mocniej piec głowa. Nie boleć, piec. Tak jakby ktoś położył Ci na głowie ledwo co wyparzone prześcieradło. Ale nie poczułem się nawet zbytnio zaniepokojony wiesz? Ta jaskinia i to co tam pulsowało wpływało na mnie wyjątkowo kojąco. Zacząłem walczyć sam ze sobą, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli ulegnę temu, to już stąd chyba nie wyjdę. Powoli, ostrożnie stawiając kroki zbliżałem się do Mirka. Po chwili stanąłem nad nim i przyjrzałem się tej rzeczy, którą trzymał przy sobie. Co ciekawe, on trzymał ją przytkniętą do ust i ssał. Nie kłamię przyjacielu, on ją ssał jak małe dziecko maminego cyca. Ta rzecz? Jakby Ci to opisać. Wielka jak ludzka głowa, niesymetryczna z postrzępionymi brzegami, a jednocześnie równa i gładka. Pulsowała tym przyjemnym i ciepłym fioletem najmocniej ze wszystkiego. Prawie widziałem swoje odbicie w tym czymś. Jednak najbardziej przeraziło mnie to, że za mną w pewnym momencie zobaczyłem twarz mojej żony, Panie świeć nad jej duszą. Skoczyłem wtedy jak oparzony. Nagły przypływ sił przydał się. Chwyciłem Mirka za ramię i potrząsnąłem energicznie. Raz, drugi, trzeci. Nic nie dało. Na dodatek poczułem od niego alkohol. No i wiesz, wtedy rozkminiłem, że trzeba by obadać co to za szajs tak łapczywie spija z tego kamulca. Przejechałem palcem a potem wsadziłem go sobie do gęby. Tak. Dobrze kombinujesz. Tak, ja wiem, że to dziwne w cholerę! Z tego piep****ego czegoś sączył się najprawdziwszy alkohol! Sto procent czystego spirytu przyjacielu! Stanąłem jak wryty. Przejechałem palcem jeszcze raz, ale tym razem nie poczułem nic innego jak tylko wodę. Zwykłą wodę! Zerknąłem jeszcze raz na powierzchnię kamienia i znowu zobaczyłem jak zza moich pleców wyłania się obraz mojej małżonki.

Bystry to ja może nie jestem, ale pojąłem szybko co to oznaczało. Kopnięciem wytrąciłem Mirkowi to coś z rąk, podniosłem go za fraki, zarzuciłem sobie na plecy i pociągnąłem za sobą w kierunku wyjścia. Nie uwierzyłbyś jak wtedy cała sala wariowała i dosłownie mieniła się kolorami! Fiolet, róż, jaskrawa biel, czerwień. Dokoła nas wirowały szare cienie, niebieskie błyski, zielone ogniki. Pod sufitem wiły się żółte języki ognia, a pęknięcia w ścianach skrzyły się wściekle pomarańczowo. Te wszystkie kolory widziałem nawet jak zamknąłem oczy! Wdzierały się prosto w czaszkę i nie dawały spokoju. Przez chwilę wydawało mi się, że ktoś igra z moimi myślami, bo niespodziewanie ogarnęła mnie ochota powrotu tam i szukania artefaktów. Czułem, że znajdę tam niewyobrażalne bogactwo, tony artefaktów, a przede wszystkim spełnienie marzeń!

W końcu wydostałem się z tego kolorowego piekła. Sam ledwo żywy, z napieprzającą wściekle głową wyciągnąłem ze sobą nieprzytomnego Mirka. Nawiasem mówiąc był zalany w trzy d**y. Ostatkiem sił wysłałem sygnał S.O.S. do Waleriana i kilka godzin później zwaliła się nam na głowy cała ekspedycja ratunkowa.

Obudziłem się kilka dni później w Kordonie. Sam Sidorowicz siedział przy moim wyrku i natychmiast zaczął wypytywać co się stało. Walerian posłał wcześniej po Sacharowa i teraz wszyscy wpatrywali się we mnie oczekując co powiem. No i opowiedziałem. Nawet Sacharow kręcił głową z niedowierzaniem.

Co to było pytasz? Przyjacielu. To była demonstracja możliwości Zony. Tydzień później wróciliśmy w to samo miejsce a po jaskini nie został nawet ślad. Słyszałeś już na pewno te historyjki powtarzane między kotami o niewyobrażalnie wielkim monolicie spełniającym życzenia, który znajduje się gdzieś w centrum Strefy? Sacharow odmówił postawienia jakiejkolwiek diagnozy. W sumie to każdy z nas milczał, ale każdy też wiedział swoje. Według mnie to, co odkrył Mirek okazało się być czymś na wzór monolitu. Ten dziwny fioletowy kamień, który przy nim znalazłem musiał w jakiś sposób poznawać najskrytsze myśli człowieka i spełniać jego życzenie, a to że trafił akurat na pijaka? Nie dziw się tak. Nieprawdopodobne mówisz? Niemożliwe? Przyjacielu niektórzy ze starszych stalkerów powiadają, że niezbadane są ścieżki Zony. Nie wiem o niej wszystkiego. Nie wiemy o niej praktycznie nic. Myślisz, że jak wyrwiemy jej parę artefaktów to mamy ją na własność? Jeszcze długa droga przed nami przyjacielu. Długa droga.

Niezbadane są ścieżki Zony.

Bywaj zdrów. Jutro ponownie wyruszam. Jeszcze żaden stalker nie dotarł na zachodnie tereny Strefy. Mówią, że od Limańska na zachód jest już tylko nicość. Zobaczymy. Tymczasem trzymaj się przyjacielu, dbaj o siebie. Strzemiennego. :wódka:
"Gdzie leśna droga wije się przez uroczysko, nieubłagana czeka mnie i znana przyszłość.
Daremnie wszczynać by z nią spór, mamić pieszczotą, otwarta jest jak mroczny bór - na wskroś, szeroko."

Za ten post Kuba otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Mito.
Awatar użytkownika
Kuba
Stalker

Posty: 119
Dołączenie: 20 Wrz 2008, 13:19
Ostatnio był: 26 Sie 2014, 15:24
Miejscowość: Częstochowa
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: TOZ34
Kozaki: 11

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez Powinnościowiec w 22 Maj 2009, 18:18

Masz talent chłopie. Super opowiadanie. Będą kolejne części?
Image
I am Little Jacob - Play Free Online Games
Awatar użytkownika
Powinnościowiec
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 01 Lis 2008, 18:37
Ostatnio był: 26 Cze 2010, 20:21
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: "Tunder" 5.45
Kozaki: 1

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez Kuba w 23 Maj 2009, 10:49

Na pewno będą. Może nie tak często jakbym chciał, ale co jakiś czas pojawi się kolejna część.

Powinnościowiec napisał(a):Mam tylko jedno ale.
Z opowiadania wynika, że juz bazy Waleriana nie ma a baza bandytów(Jogi) jest?


Dokładnie tak jest. Po prostu tak sobie to wymyśliłem :wink:
"Gdzie leśna droga wije się przez uroczysko, nieubłagana czeka mnie i znana przyszłość.
Daremnie wszczynać by z nią spór, mamić pieszczotą, otwarta jest jak mroczny bór - na wskroś, szeroko."
Awatar użytkownika
Kuba
Stalker

Posty: 119
Dołączenie: 20 Wrz 2008, 13:19
Ostatnio był: 26 Sie 2014, 15:24
Miejscowość: Częstochowa
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: TOZ34
Kozaki: 11

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez nismoztune w 23 Maj 2009, 14:30

Opowiadanie bardzo mi się podoba. Długo czekałem na kolejną część, aż w końcu się doczekałem.
Awatar użytkownika
nismoztune
Stalker

Posty: 186
Dołączenie: 18 Paź 2008, 22:20
Ostatnio był: 30 Sie 2023, 19:39
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 19

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez marcel w 23 Maj 2009, 15:32

Co tu dużo mówić - `Było nas dwunastu` to zdecydowanie najlepsze opowiadania w tematyce S.T.A.L.K.E.R.a jakie kiedykolwiek czytałem. Z każdą kolejną częścią prezentujesz coraz wyższy poziom, zachwycasz charakterystyczną narracją i ciekawą fabułą. Mam nadzieję, że dalsza część Twojej opowieści szybko ujrzy światło dzienne.

Zdravim
M.
Ostatnio edytowany przez marcel, 02 Kwi 2014, 01:25, edytowano w sumie 1 raz
>>> Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput. <<< ~ Ernest Scribbler
marcel
Opowiadacz

Posty: 436
Dołączenie: 31 Lip 2007, 17:48
Ostatnio był: 29 Paź 2020, 15:47
Kozaki: 193

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez Ogar w 27 Maj 2009, 19:31

Kuba znowu dal czadu :D Może ktoś się pokusi o wydanie jego opowiadań? ;)
They move. They breathe. They suck. www.deadzone.pl
Awatar użytkownika
Ogar
Kot

Posty: 49
Dołączenie: 28 Gru 2008, 17:04
Ostatnio był: 09 Mar 2012, 21:02
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: --
Kozaki: 5

Re: Opowiadanie: "Było nas dwunastu"

Postprzez stypol9 w 28 Maj 2009, 15:09

Twoje opowiadanie "Było nas dwunastu" trzyma poziom. Czytałem kilkanaście opowiadań i wg. mnie to jest najlepsze. Napisz następną część jak najszybciej. Czekam!
Image
Udanych łowów Stalkerze!
C2D E7400 2,8GHz (OC 3,5GHz) | 9800GT 1GB | 4GB RAM
Awatar użytkownika
stypol9
Kot

Posty: 39
Dołączenie: 17 Maj 2009, 19:54
Ostatnio był: 18 Kwi 2016, 01:15
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1

Poprzednia

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości