Opowiadanie "Cień"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie "Cień"

Postprzez Pumba w 29 Maj 2009, 14:30

:!: :!: :!: Uwaga! :!: :!: :!: :
Nie mam pojęcia czy to tylko u mnie się tak dzieje, ale, przy napisanych (np.) 17 postach strona pokazuje że napisane jest tylko 13 i NIC WIĘCEJ!
Problem rozwiązuję sortowanie,
Na dole klikamy sortuj według i zmieniamy na "1 Rok" - teraz strona wyświetla wszystkie 16 postów, na 2 stronach.

Do moderatora/admina: jeśli nie tylko mnie się tak robi, proszę o zrobienie coś z tym, natomiast jeśli to tylko mój problem, to jakoś sobie poradzę :)




--------------------------------------
TU zaczyna się opowiadanie:
--------------------------------------

Życzę miłej lektury ;) :wódka:



Prolog


Fssss.. - syknął Rusłan, rozcinając skórę na ręce o cierń zmutowanego krzewu.
Głupi kszor! - Pomyślał i wrócił do monotonnej, wykonywanej nieprzerwanie od godzin czynności, zwanej marszem. Słońce jakby zgryźliwie, świeciło z wielką mocą, oślepiając go refleksami, od każdej gładkiej rzeczy, jaką na swojej drodze napotkało. Wbrew pozorom dzień nie był ciepły, a, w prawdzie lekki, lecz zimny, zachodni wiatr dopełniał dzieła, jakim było wychłodzenie i przygnębienie, idącego stalkera.
Mężczyzna zdawał się nie dostrzegać ewidentnej chęci dokuczenia mu przez pogodę. Szedł dalej, jakby nigdy nic, co i raz spoglądając na rozcięcie poniżej nadgarstka.
Spokojny i cichy trzask, deptanej uschłej trawy, z nagła zamienił się w tupot twardej, hartowanej gumy, o spękany beton.

Rostok. - Powiedział, jakby sam siebie powitał. Za dużo marszu szkodzi na cerę. - Skwitował ironicznie, po czym z głębokim postanowieniem odpoczynku, udał się do hangaru nieopodal. Wielka hala przywitała go grobowym chłodem i zapachem stęchlizny. Stęchlizny - coś tu nie pasowało. Zignorował jednak ów myśl, wdrapując się po metalowych schodkach na galerie, która najwidoczniej kiedyś służyła do nadzoru prac. Zdjął plecak, który, pomimo że był prawie pusty, ciążył mu od dłuższego czasu. Usiadł opierając się o ścianę, i kładąc swój dobytek przy lewym ramieniu.

Ile to już? 5 miesięcy? Taaak, właśnie... Kuźwa, ileż ja tu już siedzę. - Głosił swoje żale, obojętnemu powietrzu. Muszę wreszcie dojść do tej jeb**ej Powinności, do tych faszystów. Choć w sumie nie są gorsi niż te dupki z Wolności. - Kontynuował, cały czas ku nicości. Tamci to od tej Gandzi ledwo zwieracze na wodzy trzymają... Ech, nie ma co narzekać na jakichś fanatyków tylko myśleć o tym zleceniu. Gdybym tylko wiedział, co tam...

W tym momencie wszystkie jego myśli zatrzymały się, zmysły momentalnie wyostrzyły, serce przestało bić. Wszystko to w efekcie niesamowicie głośnego brzęku metalu o beton, wywołanego gdzieś w pobliżu. Dźwięk ten był dodatkowo spotęgowany, jeszcze przed chwilą panującą tam wszechobecną cisza, którą właśnie to zakłócił, oraz niecodziennymi właściwościami hali, do przekazywania echa.
Z ramienia powoli, bezgłośnie zsunął swoją, pieszczotliwie nazywaną Suką, broń.
Obyś nie musiała wkraczać do akcji. - Powiedział sobie w myślach, z wielką nadzieją.
Przesunął selektor ognia swojego AKS-74U w dół - wprost tak, by wskazywał literki AB, po czym starając się zrobić to jak najciszej, przeładował.

Kątem oka spostrzegł cień przemykający za, ledwo to uchylone, stalowe drzwi.
Gruby koleś w kapturze. - Tyle zdążył wydedukować, po ułamku sekundy widzenia konturu.
Ku**a!





Część 1


Powoli, ruchem podobnym do polującego kameleona, zdjął lewą rękę z chwytu przedniego swojej Suki, po czym zaparł się nią o ścianę. Podniósł się, cały czas mierząc w kierunku, gdzie zauważył cień. Cienkie, podrdzewiałe płatki białej farby złuszczyły się ze ściany, na która napierał ręką, pomagając sobie wstać.
Nie ma czasu na plecak, zostawię, najwyżej coś za**bie mi konserwy. - Pomyślał.
Stojąc już, przybrał pozycje strzelecką; rozstawił szeroko nogi, przekładając ciężar ciała na tę najbardziej oddaloną od broni, docisnął kolbę do ramienia i przekrzywił głowę, tworząc jedną linię z przyrządami celowniczymi.
Wyczekiwał.
Sekundy trwały niezmiernie długo, coraz bardziej potęgując niepokój wynikły z zaistniałej sytuacji.
Nie mogę stać tak bez końca. - Rozsądek Rusłana górował. W końcu była to jego mocna strona, rozsądek i dedukcja, jego niematerialna broń na wszelakie plugastwo zgromadzone w Zonie, coś czym zdecydowanie wyróżniał się spośród innych samotników. Jestem tu stosunkowo łatwym celem, muszę stąd zejść cholera. - Kontynuował. Powoli począł odrywać podeszwę od zardzewiałej, metalowej kratki pełniącej funkcję podłogi. Robił to bardzo powoli, jakby wszedł w świeże błoto, nie mogąc się uwolnić. On jednak utrzymywał to tempo zamierzenie, bowiem nie chciał narobić hałasu, który w konsekwencji mógłby przypłacić życiem. W hali od czasu pamiętnego huku, panowała grobowa cisza. Absolutna, niczym nie zakłócona. I to właśnie ten brak byle jakiego dźwięku, stuknięcia, lichego pisku, czy innej wymyślnej formy, coraz bardziej wpędzał umysł Stalkera w przerażenie. Rusłan jednak za wszelką cenę starał się zachować stoicki spokój, co mu wychodziło świetnie, mimo iż organizm mówił co innego. Żołądek zacisnął się, próbując jakby schować się przed trwożącą ciszą. Mężczyzna przełknął ślinę.
Zrobił następne trzy kroki, ani przez moment nie przyspieszając obranego tempa.
Czwarty krok.
Jęk nadwyrężonych metalowych listew unieruchomił stalkera, zaalarmowanego odgłosem jaki przez swoją nieuwagę wydobył.
Cholera jasna! - Wrzasnął w myślach. Cholera, cholera, cholera! - Panikował. Jestem w martwym punkcie, to stare rusztowanie jest tak przerdzewiałe, że nie idzie poruszać się tu bezgłośnie. Jeśli się ruszę, belki znowu zawyją, a ja zdradzę swoją pozycje. Myśl cholera, myśl!
Tędy nie przejdzie - to było dlań pewne. Spróbował się rozluźnić, co nie przychodziło łatwo, z tak zawziętym i niepożądanym grymasem mięśni. Rozejrzał się, dokładnie analizując otoczenie, w jakim się znajduje. Ten element przygotowania nierozważnie ominął, przerażony niewyjaśnionymi wydarzeniami sprzed kilku minut. Ów kilka minut zdawały się być wiecznością, jakby znajdował się w bezkresnej pustce, bez czasu, bez niczego.
Jest nadzieja. - Pomyślał w duchu, widząc, iż galeria na której się znajduje ma drugie schodki, jakieś dziesięć metrów od niego. Raz kozie śmierć - powtórzył sobie to jakże banalne przysłowie, które w tej sytuacji było wręcz niezastąpione. Może tamtędy uda mi się zejść bez szelestu. Znów zrównał głowę w jednej linii z muszką i szczerbiną. Począł się cofać. Tempo sprzed minut okazało się i w tej sytuacji wprost wymarzonym, jeśli w chwili takiej jak ta, ktoś w ogóle umie myśleć o marzeniach.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Wreszcie, Rusłan dotarł do schodków. Poczuł przenikliwy ból w okolicach przepony. To żołądek, na wtór próbujący zacisnąć się jak najbardziej. Owa samowola, niesubordynowanego organu, ponad oczekiwanie wycieńczyła Stalkera. Pomimo zauważalnego grymasu, może nie cierpienia, lecz uciążliwej niewygody, Rus, bo tak nazywali go znajomi, trzymał umysł i ciało na wodzy. Powtarzając wykonany wcześniej manewr, zdjął lewą rękę z Suki i powoli zsunął ją na poręcz. W takiej właśnie pozycji zaczął ewakuować się z niefortunnie dobranej placówki, jaką była galeria. Wcześniejsze tempo, jakby uniwersalne, znalazło zastosowanie i w tym przypadku, gdy to schodził po schodkach, które można z powodzeniem określić jako hybryda schodów z drabiną, patrząc na kąt ich nachylenia względem ziemi.
Beton. Jego noga nareszcie zdołała sięgnąć twardego i pewnego podłoża. Osunął rękę z poręczy, zrywając ponownie listki białej farby. Chwycił Sukę oburącz, po czym chwyt poprawił jeszcze dwukrotnie, chciał mieć pewność, że co by się nie wydarzyło on da radę zareagować adekwatnie, mądrze i co najważniejsze, wystarczająco szybko. Stawiając kroki, tak miękko, jakby chodził po puchu, przemieszczał się z wolna w kierunki uchylonych wrót.

No to teraz zobaczymy kto lepszy, zmutowany sku**ysynu. - Oznajmił pod nosem, utrzymując charakterystyczną dla jego osoby stanowczość. Podchodził krok po kroku do obdrapanych, wielkich drzwi. Poprawił chwyt jeszcze trzykrotnie, udowadniając samemu sobie, że broń jest ciągle przy nim, że ciągle ma szanse wyjść z tego cało. Krok po kroku, zbliżał się do nieuniknionej konfrontacji z blaszaną kurtyną, a raczej z tym, co prawdopodobnie znajdowało się za nią. Podszedł na około metra do uchylonego skrzydła.
Dreszcz.
Słońce, które z początku dnia wydawało się być oponentem Rusłana, w tym momencie zdecydowało się mu pomóc. Stalker spojrzał pod nogi. Między betonem, a pordzewiałym obramowaniem drzwi, było ok trzydzieści centymetrów pustki, pustki przez którą przechodziły promienie gwiazdy, zdradzając pozycje wszystkiego co stało po drugiej stronie wrót. Rus widział jedynie cień przedstawiający stopy jakiegoś stworzenia, przestępującego z wolna, z nogi na nogę. Stopy ów, wzorując swe spostrzeżenia na widzianym cieniu, musiały być nieprzeciętnie grube, wręcz podobne do tych u słonia.
Ku**a! - Przeklął w duchu Stalker. Dobra teraz albo wyskoczę i ubije ch*ja, albo to on zrobi to samo ze mną.
Już właśnie szykował się do skoku.
Jęk pordzewiałych zawiasów, rozerwał wszechobecną ciszę, niczym granat odłamkowy, nieomal przyprawiając śmiałka o zawał.

Drzwi po drugiej stronie hali zostały brutalnie otwarte.
Łooooł, te Rambo, schowaj pukawkę co?. - Odezwał się głos zza pleców Rusłana.
Patrzcie, jak posąg, he he, zamurowało go. - Zabrał głos ktoś inny.
Cicho! Ej Stalkerze, wyluzuj i cho no tu. - Oznajmiła trzecia osoba.
Rus oderwał wzrok od cienia maszkary znajdującej się tuż za rogiem i umiejscowił go w nicości. Myślał, myślał co się dookoła niego dzieje. Dopiero gwałtowne zniknięcie ów cienia, towarzyszące jękowi rozczarowania wyrwało go z przelotnej melancholii.
Uciekł. - Stwierdził, nie mogąc utworzyć żadnej myśli. Jego umysł był pusty.
Co tam mamroczesz? Chodź tu nie wymyślaj, to teren Powinności, zgarniamy Cię stąd. - Zahuczał ponownie trzeci głos.
Rusłan opuścił broń i z niedowierzaniem odwrócił się potulnie.
Czekajcie, tylko wezmę plecak...


Podczas drogi do Baru, Rus miał wiele spraw do przeanalizowania, lecz jedna myśl nie dawałą mu spokoju'
-Piep**eni faszyści, uratowali mi dupę.-
Ostatnio edytowany przez Pumba 12 Sie 2009, 23:00, edytowano w sumie 2 razy
czort aerografu
Awatar użytkownika
Pumba
Kot

Posty: 30
Dołączenie: 29 Paź 2008, 21:27
Ostatnio był: 31 Maj 2016, 02:53
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Walker P9m
Kozaki: 7

Reklamy Google

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez Matthew w 29 Maj 2009, 14:51

Fajnie, bardzo fajnie napisane. Opisy są wysokiej klasy. Fabuły narazie nie ocenię. Czekam na ciąg dalszy :)
" Złota Kula wypełnia tylko najskrytsze życzenia, tylko takie, które muszą się spełnić, bo inaczej nie ma już po co żyć!".

" Szczęście dla wszystkich za darmo! I niech nikt nie odejdzie skrzywdzony!".
Awatar użytkownika
Matthew
Stalker

Posty: 79
Dołączenie: 24 Maj 2008, 09:57
Ostatnio był: 25 Gru 2011, 14:47
Miejscowość: Piła
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez nismoztune w 31 Maj 2009, 22:55

Opis akcji jest napisany rewelacyjnie. Czekam na dalszy ciag.
Ostatnio edytowany przez nismoztune, 04 Cze 2009, 22:22, edytowano w sumie 1 raz
Awatar użytkownika
nismoztune
Stalker

Posty: 186
Dołączenie: 18 Paź 2008, 22:20
Ostatnio był: 30 Sie 2023, 19:39
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 19

Opowiadanie "Cień" Część 2

Postprzez Pumba w 09 Cze 2009, 15:26

Kontynuacje postaram się napisać po weekendzie. Do piątku poprawiam oceny, a z soboty na niedzieli jest impreza :D.
W każdym razie bardzo dziękuję za Wasz entuzjazm! Postaram się Was nie zawieść :)

- - -

Ok jest następna część. Jeszcze ze 3 takie i będzie I rozdział ;). Na szczęście wszystko mam już przygotowane, pozostaje tylko przelać na klawiaturę, co zrobię najwcześniej w poniedziałek, bo jadę na Mazury (ju-hu) ;).





Część 2



Robiło się ciemno. Chłód, jakby czerpiąc ze słabnącego słońca przybierał na sile i coraz bardziej utrudniał marsz. Pomimo grubych skórzanych kombinezonów, noszonych przez trzech Powinnościowców i wojskowej oliwkowej kurtki Rusłana, wszyscy marzli.
Dwóch starało się tego nie dostrzegać, gadając o swoich sprawach z przodu. Za nimi szedł trzeci, a jego śladami Rus.
Cały czas rozmyślał o tym co się wydarzyło kilkadziesiąt minut temu. To że przeżył, czy choćby nawet udało mu się wyjść z całej sytuacji bez poważnych ran nie zawdzięczał do końca sobie. Nienawidził takiego uczucia. To on jest panem swego losu, on decyduje co zrobi, jak zrobi i kiedy. Nie lubił być wyręczany.

Przypomniał sobie wnętrze hali w której staczał walkę, nie tyle co z bestią, którą to ledwo widział, co z samym sobą. Przed oczami pojawiła mu się galeria, opadające płatki zdartej farby, jęczące stalowe belki.
Wnet, jakby podświadomie wyrywając się z iluzji jaką to sam sobie stworzył, zdał sobie sprawę, że przeoczył jedną rzecz.
W kącie hali, z tego co pamiętał leżała odkręcona rura. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu takich, czy podobnych rur choćby w tamtym rejonie są tysiące. Jego uwagę przykuł jeden fakt. Z owej rury wystawało może z 10cm oliwkowego materiału, na oko mieszanki poliestru i bawełny. Definitywnie musiał być to plecak.
Nie myślał jaki Kot to tam zostawił nie mogąc, lub bojąc się znaleźć innego miejsca, obchodziła go tylko zawartość.
- Trzeba będzie tam kiedyś wpaść. - Wydał sobie w myślach komendę, po czym odruchowo wyjął z jednej z kieszeni kamizelki urządzenie przypominające z zewnątrz GPS. Postukał chwilę w klawiaturę i zapisał w zakładce "Notatki".

Kod: Zaznacz wszystko
Notatki:


Rostok. Plecak w rurze w hali montażowej.
Zawartość nieznana. Uwaga możliwa obecność mutanta: Burer




Rusłan lubił organizację. Zablokował klawisze po czym ruchem tak szybkim jak wyjęcie PDA, schował je z powrotem.

- Pamiętnik? - zapytał jeden z towarzyszy, wyraźnie zauważywszy manewr Rusa, a w jego głosie można było wyczuć nutkę kpiny.
- Taa. - Odpowiedział unikając niewygodnej sytuacji jaką mogła być dyskusja Rus, po czym przyspieszył kroku spowalniając go dopiero gdy znalazł się pomiędzy "parką gaduł", a "wścibskim", jak sam ich w międzyczasie nazwał.

Było około godziny 18:00 gdy przechodzili przez posterunek Powinności, strzegący drogi do Magazynów Wojskowych i miejsca, skąd przyszli. Dwaj z przodu, przez całą drogę nie przestali gadać na więcej niż 5min, przez co Rus szedł lekko zirytowany. Kiedy tylko zakręcili ujrzał łunę bijącą od wielu ognisk palonych w budynkach na potrzeby ogrzania się w tak chłodny wieczór. Liczne ludzkie istnienia, za dnia podróżujące samotnie, starając się nie tyle zebrać wartościowe artefakty, poradzieckie części maszyn, czy nowoczesną broń, co jedynie przeżyć, zbijały się w grupki. Grupki, w których mogą wymienić się anegdotami, pohandlować przy ludzkich cenach, a nawet zrelaksować się przy muzyce granej nieudolnie na gitarze rękoma laika, tutaj uznawanego za wirtuoza. Co jak co, ale Zona dawała perspektywy, tu można było być Kimś.
Niestety, równie dobrze można było być karmą dla mutanta, bądź żywym celem dla znudzonego trepa. Strefa rządziła się własnymi zasadami, za nagięcie których, bądź próby ich obejścia, srogo karała. Rusłan zdawał sobie z tego sprawę i starał się współgrać z Zoną a nie jej przeciwdziałać. Dzięki temu nadal żył.


-Brrrr... otrząsnął się z chwilowej melancholii, szybkim i chaotycznym ruchem głowy, wywołanej sielankową, można powiedzieć, atmosferą panującą w bazie Powinności. Okazało się że są już przy wejściu do bunkra sztabu. Tym bardziej utwierdziło go w tym przekonaniu zatrzymanie się żołnierzy i ich jednoznaczne ruchy głową by pomaszerował grzecznie do środka.
Zrobił to niezwłocznie, nie chciał przykuwać uwagi.


Przechodząc przez drzwi, które tak na prawdę drzwiami nie były, a jedynie płatami blachy falistej ustawionej tak by przypominały framugę, poczuł ciepło i duchotę bijącą od wewnątrz.
- Klimy to oni nie mają... - Skwitował ironicznie i szedł dalej.
Stare, pokryte cienką warstwą wilgoci, ceglane ściany nie zachęcały do dalszego zagłębiania się pod ziemię. Zapewne pamiętały jeszcze lata sześćdziesiąte, lub nawet więcej, lecz dzięki umieszczeniu ich z dala od kapryśnej pogody Zony wyglądały nieco młodziej niż powinny.
Wiedziony przez głos licznych strażników w kątach, oświetlanych jedynie przez stare i słabe żarówki, w końcu dotarł do dużego pomieszczenia. Znajdowało się tam dużo upolowanych mutantów, z czego większość stanowiły nibypsy. Wszystkie wypchane, szczerzące pośmiertnie swe kły jakby z zamiarem nagłego powrotu do życia i rozpętania rzezi.

- Witaj. Praporszik Daworczow. To ze mną masz rozmawiać. - Tajemniczy mężczyzna o przeciętnej posturze ubrany w standardowy skórzany kombinezon Powinności oderwał wzrok Rusa od przerażających eksponatów, skupiając na sobie.
- Heil Hitl... - Przerwał w połowie Rusłan, zdając sobie sprawę iż jego żart może być źle odczytany. Witam chorążego, przejdźmy do rzeczy proszę, o co chodzi?
- Ahh.. widzę że jesteś rzeczowy chłop, dobrze więc, powiem co i jak i nie zawracam gitary. - Odpowiedział człowiek o zacnie przyozdobionych pagonach, nieudolnie markując iż niczego nie słyszał i nic się nie stało.
- A więc?
- Jak może wiesz, a może i nie, 3 lata temu wynieśliśmy się z Agropromu i założyliśmy bazę tutaj.
- Zgadza się. - Wtrącił Rusłan ledwo powstrzymując ziewnięcie.
- Zmęczony po marszu tak? OK już precyzuję. - Odpowiedział chorąży zauważając znużenie stalkera i wyczekując skinięcia jego głowy. W tamtym rejonie zawsze było niebezpiecznie - chordy mutantów za dnia i w noc, czyhające jedynie na nasze życie. Staraliśmy się o tym zapomnieć, lecz ostatnie odkrycie nam na to nie pozwoliło.
- Co mianowicie?
- Otrzymaliśmy liczne sygnały S.O.S. wysłane z kilku PDA naszych zwiadowców - wszystkie z tego samego miejsca. Niedawno bowiem odkryliśmy pewien właz. Nie, wbrew pozorom to nie podziemia Agropromu, wspomniany znajduje się na północy, niedaleko granicy z terytorium Jantaru.

Wszyscy wysłani tam ludzie zaginęli bez wieści.

Lecz ich PDA ciągle działają i nadal otrzymujemy tę samą prośbę o pomoc.
- Co tam dokładnie jest?
- Nie wiemy.
- Nie możecie się tym zająć? Wasz cyrk wasze małpy.
- Wiedziałem że zapytasz. Obecnie jesteśmy całkowicie pochłonięci wojną przez duże "W".
- Przez duże "wu" z Wolnością?
- Tak. Słyszeliśmy od kilku pijaczków przesiadujących w barze, że jesteś dobry, dlatego Cię wezwaliśmy.
- Zwiadowców wybiło to w wywiadzie zatrudniacie pijaczków? Dobre sobie.
- Bacz na słowa, bo możesz skończyć cięższy o kilka gram ołowiu. - Odpowiedział wyraźnie poważniejąc dowódca.
- OK, dobra. Mam dwa pytania. Co dokładnie mam zrobić i dlaczego zadanie zlecasz mi ty, a nie głównodowodzący?
- Po pierwsze, zinfiltrować te tajemnicze podziemia, zdać raport i jeśli możliwe, przyprowadzić kogoś żywego. Właśnie przesyłam Ci współrzędne PDA zwiadowców. Drugie - jak mówiłem; wojna.
- Mam nadzieję że nagroda będzie tego warta. - Wymamrotał z przekąsem Rus odwracając się do wyjścia. Wychodząc dodał jedynie " Wyruszam jutro.".



--- --- --- --- --- --- --- --- --- --- --- --- ---

I jak wrażenia?
Ostatnio edytowany przez Pumba, 27 Cze 2009, 02:13, edytowano w sumie 1 raz
czort aerografu
Awatar użytkownika
Pumba
Kot

Posty: 30
Dołączenie: 29 Paź 2008, 21:27
Ostatnio był: 31 Maj 2016, 02:53
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Walker P9m
Kozaki: 7

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez Maly Mod w 09 Cze 2009, 23:17

dobre ale cdn potrzebny edytuje po dalszy czytaniu...
Maly Mod


Ostatnio był: 01 Sty 1970, 02:00

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez Morgi w 10 Cze 2009, 01:04

Powiem krótko i zwięźle :)
Full wypas !! Czekam na kolejne części :D
Morgi
Kot

Posty: 5
Dołączenie: 10 Cze 2009, 00:57
Ostatnio był: 06 Sie 2010, 10:48
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez nismoztune w 12 Cze 2009, 12:43

Opowiadanie ciekawe, szkoda, że takie krótkie. Czekam na dalszy ciąg.
Awatar użytkownika
nismoztune
Stalker

Posty: 186
Dołączenie: 18 Paź 2008, 22:20
Ostatnio był: 30 Sie 2023, 19:39
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 19

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez Pumba w 14 Cze 2009, 20:57

Maly Mod napisał(a):(...)cdn potrzebny edytuje po dalszy czytaniu...


Wybacz, ale czytając piąty raz, dalej nie jestem w stanie rozszyfrować o co Ci chodzi. ;)

-----

Cały czas staram się uzyskać efekt zżycia się czytelnika z postacią. Kiedy piszę, że Rus ma przemoczone buty, pragnę aby czytelnik siedząc w swym wygodnym, ciepłym foteliku, popijając soczek, również czuł wilgoć i przenikliwe zimno w stopach. Czy udaje mi się taki efekt uzyskać? Jeżeli nie, to czego mi brakuję? Odpowiedzcie proszę :)

Mam również inicjatywę, byście Wy pomogli mi nakreślić fabułę ;)
Jeśli macie jakieś pomysły bardzo proszę o kontakt GG: 8122258 (tylko pisać na wstępie o co chodzi!)


Pozdrawiam.
czort aerografu
Awatar użytkownika
Pumba
Kot

Posty: 30
Dołączenie: 29 Paź 2008, 21:27
Ostatnio był: 31 Maj 2016, 02:53
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Walker P9m
Kozaki: 7

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez Pumba w 05 Lip 2009, 23:35

Część 2.1



Rusłan nawet się nie obejrzał, wychodząc z kwatery sztabu frakcji Powinność, Jedyne co mu chodziło po głowie, to by jak najszybciej wydostać się z dusznych i wilgotnych podziemi, na powierzchnię. Gdy wreszcie udało mu się osiągnąć tak upragniony cel, zrobił jeszcze klika kroków w przód i nabrał duży wdech. Chwilę tak stał nadęty niczym balon na sylwestrze, po czym powoli ustami wypuścił powietrze robiąc przy tym cichy syk.

Złapał się za głowę, przesunął ją zdecydowanym ruchem w lewo. Słysząc charakterystyczny trzask, powtórzył czynność w drugą stronę. Rozluźnił się, sprawdził jeszcze jedynie zawartość kieszeni i ruszył lekkim krokiem w kierunku wyjścia z terenu kwatery.

Minął smętnych strażników, bardziej przypominających skazańców niż kogoś, komu powierza się pilnowanie bazy, bez słowa. Wartownicy jedynie spojrzeli na niego spode łba znudzeni i śpiący, po czym wrócili do swoich obowiązków.

Rusłan udał się dobrze znaną mu drogą. Zmierzał do Baru 100 Radów. Minął przy tym kilku samotników szwędających się nie wiadomo w jakim celu po okolicy, Arenę, gdzie jedynie rzucił okiem na stalkera w środku, oraz hangar, przez który prowadził szlak do Wysypiska i dalszych, zewnętrznych rubieży.

Wnet odezwały się zainstalowane niemalże wszędzie magnetofony, propagujące Powinność. Jakiś nagrany męski głos, mówiący w kółko, że wstąpienie do frakcji jest jedynym słusznym wyborem.
- Ja pierd**ę... - Pomyślał natychmiast Rus, słysząc brednie, deklamowane na cały regulator. Czy tych faszystów do końca porąbało? Ech... - Kontynuował.

Przez całe zamieszanie, nie zauważył że dotarł już do wejścia Baru. Zdziwiony, szybko oprzytomniał i wszedł do środka.Schody wydawały się uderzająco podobne do tych w kwaterze Powinności, liczne zakratowane wnęki ze strażnikami w środku również. Nawet cegła była tak samo zawilgotniała i błyszcząca. Jedyne co odróżniało bazę od Baru, był zapach. W tej pierwszej, od razu uderzająco mocna i nachalna stęchlizna, zaś tutaj przenikliwy i delikatny zapach alkoholu...

Gdy wreszcie dotarł do głównego pomieszczenia, zapach wzmocnił się, a Rus ujrzał wielu samotników załatwiających swoje sprawy. Zwykłe pijaństwo, potrzeba wykonania zadania, czy zlecenia go, głód, chęć konwersacji. To wszystko ściągało tu stalkerów z całej Zony.

Rus podszedł szybkim krokiem do lady i zagwizdał. Na ten znak, puszysty mężczyzna odwrócił się od telewizora, stojącego pod ścianą i podreptał bez pospiechu do klienta.
- Witaj, czego potrzebujesz? - Zapytał.
- Priwiet, głód dopadł, coś na ruszt by się przydało.
- Tak podejrzewałem, w czym gustujesz?
- Wszystko jedno, byle dawało dużo energii, no i miało w sobie chociaż 5% mięsa. Jeszcze chleba trochę do tego.
Barman szybkim ruchem wyjął podłużny bochenek spod lady, po czym dodał odwracając się.
- Zaraz Ci coś znajdę...

Po chwili wrócił z pomieszczenia na tyłach, muszącego być swego rodzaju zapleczem.
-Proszę, masz tu konserwę wojskową, 500g, smak gulaszu. Do tego zwykła kiełbasa i słoik fasoli po bretońsku, mięsa dużo nie ma, ale fasola też zła nie jest.
- Wyśmienicie, ile w sumie?
- Pomyślmy. - Powiedział mężczyzna, mamrocząc jakieś liczby pod nosem. 60. - Powiedział głośno i wyraźnie.
Rus, słysząc te słowa, sięgnął do kieszeni kamizelki, wyciągając skórzaną saszetkę. Wyjął należną kwotę, dają barmanowi, po czym zrzucił plecak z ramion i zapakował kupione rzeczy do środka.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł bez słowa.

Ujrzawszy znów niebo, zdziwił się, że teraz było już ciemnogranatowe, co zwiastowało późną godzinę. Dodatkowo poczuł się śpiący, co jeszcze bardziej utwierdziło go w swoich spostrzeżeniach. Udał się się więc szybkim krokiem do najbliższego hangaru.

Wszedł do środka hali, gdzie w centrum rozpalone było ognisko w beczce, a wokół niego siedziało 4 ludzi. Nie wypowiedział żadnego zdania, nie przywitał się. Stwierdził że ważniejszy teraz jest wypoczynek przed jutrzejszą misją. Podszedł do starego materaca, leżącego przy ścianie budynku, zdjął plecak i usiadł.

Wyjął chleb i oderwawszy jego kawałek, zaczął jeść. Po skończonej kolacji zapiął plecak, zdjął kamizelkę i położył ją obok materaca. Położył się, głowę opierając na ręce.

Słysząc coraz bardziej cichnącą grę na gitarze Rusłan zasnął...



--- --- ---

Uwaga!

Ta część jest pisana na szybko!

Tak więc proszę nie traktować tego fragmentu jako pełnoprawnej kontynuacji (co z resztą widać, bo jest to część 2.1, a nie 3), to tylko skleja fabułę, przygotowując ją do następnych wydarzeń, które, obiecuję, będą mrożące krew w żyłach ;)

Jeśli tylko uda mi się znaleźć czas...

Pozdrawiam.
czort aerografu
Awatar użytkownika
Pumba
Kot

Posty: 30
Dołączenie: 29 Paź 2008, 21:27
Ostatnio był: 31 Maj 2016, 02:53
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Walker P9m
Kozaki: 7

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez Pumba w 25 Lip 2009, 22:34

Cześć 3


Było jeszcze ciemno gdy zainstalowany budzik w PDA Rusłana zaczął dzwonić budząc go przenikliwym i irytującym dźwiękiem. Momentalnie trzeźwiejąc wyłączył go tak szybko jak mógł, by nie alarmował nikogo innego. Zablokował klawisze PDA i wsunął je do kieszeni kamizelki, którą to zaraz założył. Zapiął wszystkie pasy, nałożył plecak na lewę ramie, a na prawe nasunął swój karabin. Rozejrzał się jeszcze raz wokoło, sprawdzając jednocześnie czy wszystko zapakował.
Gdy zorientował się że tak jest ruszył drogą w kierunku południowej bramy. Wyjścia do Wysypiska.

Minąwszy posterunek Powinności,jakby natychmiastowo, począł poruszać się uważniej, stawiać kroki powoli i bez tupotu. Zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakim było grasujące tu od zawsze stado zmutowanych psów.

Obrzydliwe, wyłysiałe stworzenia, bez oczu czyhały na nieostrożnych wędrowców którzy widząc z daleka panoramę Baru, lekceważyli zagrożenie. Zawsze gotowe by zaatakować. Znikąd. Zawsze w dużej grupie, by przeciwnik nie miał szans.
Nibypies to niezbyt groźne stworzenie dla wyposażonego w nawet lichy automat stalkera, lecz ich stado to krwiożerczy zabójca.

Właśnie dlatego Rus poruszał się wolniej niż normalnie, starając się maskować swą obecność. Stąpał powoli, noga za nogą, jakby szedł po cienkiej linie.
Czubkiem pięty najpierw dotykał spękanego poradzieckiego asfaltu, jakby każdy następny centymetr podłoża nie był pewny. Dopiero potem, gdy przerzucił większość ciężaru ciała na wysunięta nogę, opierał całą stopę na ziemi.
I tak w kółko.
To zadanie utrudniał mu dodatkowo fakt, iż o tej godzinie, gdy słońce dopiero leniwie, jakby obolałe dawało słaby znak życia zza horyzontu, nikt zza jego pleców nie pisnął ni słówka.
Nic by w razie potrzeby zagłuszyć niepotrzebny dźwięk, mogący zaalarmować stado Nibypsów.
Mógł polegać jedynie na sobie, co mu poniekąd odpowiadało. Jednak w takich ciemnościach jak teraz, myślał, że taka pomoc nie byłaby zbędna.

Potknięcie wyrwało go z melancholii i jednocześnie uświadomiło, że przez nieuwagę zaalarmował psy.

Szczęknięcie, poprzedzone warknięciem chwilowo go sparaliżowało. Cisza jaka potem nastąpiła byłą zwiastunem wydarzeń w których centrum się znalazł.
- Cholera. - Przeklął i zaczął biec co sił wzdłuż drogi, na południe. Chwilę potem usłyszał za sobą szarpnięcia twardych pazurów o asfalt, próbujących złapać przyczepność. Dodatkowo w towarzystwie przeraźliwego warkotu.

Rus biegł tak przez kilka sekund, po czym nie przerywając obejrzał się. Otaczający mrok znacznie utrudniał widzenie, lecz przez ułamek sekundy kiedy był odwrócony ujrzał trzy sylwetki goniących go bestii.
- Szczęście w nieszczęściu. - Pomyślał natychmiast, widząc że goni go, nie całe stado, a tylko trzy osobniki.
Słyszany za plecami warkot i sporadycznie szczeknięcie dobrze motywowały go do dalszego biegu.
Niestety ów odgłosy stawały się coraz donioślejsze, co zwiastowało coraz bardziej zmniejszający się dystans pomiędzy Rusłanem a psami.
Widząc zaistniałą sytuacje chwycił lewą ręką za plecak, jednocześnie nie zdejmując go z ramienia. To samo uczynił z Suką, łapiąc ją za kolbę w miejscu gdzie "wychodziła" z korpusu. Ten manewr ewidentnie go spowolnił lecz było to zamierzone.
Kiedy, co chwile się odwracając uznał że dystans dzielący go od psów jest wystarczający, około 3m, nagle zatrzymał się w miejscu. Stając tyłem do pościgu, nagle odwrócił się w lewo na pięcie, jednocześnie zsuwając plecak z ramienia i prostując rękę. Metrowy zamach sprawił że kilkukilogramowy, wypełniony żelastwem plecak uderzył z niespodziewaną siłą w pysk rozpędzonej bestii, zbijając ją z toru kolizyjnego i rzucając na bok. Stalker zauważył kątem oka jedynie zarys fruwającej strugi krwi.
Jednocześnie prawa ręka wykonała taki sam ruch minimalnie po manewrze lewej, przyczyniając się do zmiażdżenia czaszki drugiego oponenta stalowym karabinem. Krew momentalnie trysnęła na niemalże wszystkie strony.

Trzeci pies nie miał czasu na reakcje - wbiegł, widocznie usiłując się zatrzymać, z pełną prędkością w mężczyznę, uderzając go głową w brzuch. Ten nieumyślny cios był zapewne równie bolesny dla nich obu, Nibypies jednak, przerażony podniósł się momentalnie i począł biec w kierunku, skąd przybył. Oddalającej się bestii, teraz zasługującej na miano tchórza, towarzyszyło jedynie skomlenie.

Zgarbiony Rusłan powoli, łapiąc się lewą ręka za brzuch, wstał i zataczając się podszedł do psa trafionego plecakiem. Widząc że jest nieprzytomny i raczej nie ma zamiaru nagle się obudzić rzucając się mu do gardła, rozprostował się i wziął parę głębokich oddechów. Przyniosło to natychmiastowy efekt - ból momentalnie ustąpił. Z powrotem założył plecak, tym razem na oba ramiona, Sukę zarzucił na prawe.
Szedł dalej.


Na dalszej drodze nie napotkał już nic co mogłoby go zaatakować, jedynie kilkukrotnie słyszał podejrzany szelest okazujący się po chwili wiatrem, grającym mu na nerwach, szarpiącym gałęzie.

Przeszedł przez posterunek Powinności bez słowa. Ludzie w czarnych, skórzanych kombinezonach zajmowali się swoimi sprawami. Jedni stali na warcie inni dopiero wychodzili z baraków zaspani. Słońce właśnie wyglądało zza stert śmieci.

Rusłan poczuł się wyjątkowo zmęczony, tak wczesna pobudka oraz pogoń psów znacznie go wycieńczyła. Krótka drzemka była dobrym pomysłem. Wyszedł więc z posterunku i udał się w kierunku jednej z wielu tutaj, gór złomu.
Rozejrzał się czy nie kręci się tu żaden mutant, czy bandyta i zdjąwszy plecak, położył się obok wywróconego kokpitu koparki. Momentalnie zasnął.



--- --- ---

No mówcie, jak wrażenia? ;)

Jestem w trakcie pisania Części 4, będzie niedługo :)
Ostatnio edytowany przez Pumba 27 Lip 2009, 00:39, edytowano w sumie 2 razy
czort aerografu
Awatar użytkownika
Pumba
Kot

Posty: 30
Dołączenie: 29 Paź 2008, 21:27
Ostatnio był: 31 Maj 2016, 02:53
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Walker P9m
Kozaki: 7

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez Kichu w 25 Lip 2009, 22:38

Genialne opowiadanie. Książkę mógłbyś napisać XD. Czekam na następne części i pozdrawiam
Ask your self one question: "Do I feel lucky?". Well do you PUNK!
Rock'n'roll
Image
Kichu
Kot

Posty: 4
Dołączenie: 19 Lip 2009, 22:00
Ostatnio był: 21 Sie 2009, 14:53
Miejscowość: Reaktor nr 4
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Lightened IL 86
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie "Cień"

Postprzez szakal122 w 26 Lip 2009, 22:24

Kichu napisał(a):Genialne opowiadanie. Książkę mógłbyś napisać XD. Czekam na następne części i pozdrawiam


No rzeczywiście , jednak zauważyłem jedną wadę.Non stop piszesz Rus , Rus , Rus , Rus , Rus.Jest to trochę denerwujące , więc raczej powinieneś urozmaicić tę nazwę o np: bohater,Rusłan (częściej) itp.
KTO ZADRZE Z ELITĄ ,NAKRYJE SIĘ PYTĄ!
Image
Image
Awatar użytkownika
szakal122
Kot

Posty: 43
Dołączenie: 04 Lut 2009, 18:34
Ostatnio był: 21 Sie 2011, 17:03
Miejscowość: A co , piszesz książkę
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Następna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości