Dmitrij Lukasikov - historia

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Dmitrij Lukasikov - historia

Postprzez Lukasikov w 13 Cze 2010, 22:23

Na początek powiem kilka słów. Jest to tekst opowiadający o historii mojej postaci w niektórych sesjach [na tym forum nie ma takowych sesji]. Prolog ma miejsce w Rosji, potem rzecz będzie się działa w Zonie*, urozmaiconej o kilka potworków z książek Pawła Kornewa - "Sopel" I i II raz "Śliski" I i II.



Prolog

Taksówka zatrzymała się przed szarym, kamiennym budynkiem. Z zewnątrz budowla nie wyglądała przyjemnie, podobnie jak większość budynków w Rosji, wzniesionych 30 lat temu. Ciemne, obskurne ściany i zakratowane okna robiły swoje. Ulewny deszcz pogłębiał wrażenie chłodu i grozy, jaka biła od budowli. Jedynymi pozytywnymi rzeczami były kłącza winorośli, które niczym pełznąc, przyczepiły się do boku budynku i flagi w barwach Rosji, które zwisały z dachu. W końcu siedziba administracyjna Federalnej Służby Bezpieczeństwa musi tworzyć klimat. Mężczyzna siedzący w taksówce z krzywą miną patrzył na krople deszczu, które waliły o szybę. Woda mu nie przeszkadzała, jednak ludzie w środku mogli się zdenerwować, widząc obcego gościa, wchodzącego na ich dywan z brudnymi buciorami. Nie wiadomo, czego po nich się spodziewać. W końcu tajemniczy jegomość postanowił wyjść z samochodu. Założył sobie kaptur na głowę i zarzucił na ramię plecak. O zapłatę nie musiał się martwić. Ludzie, do których przyjechał, zafundowali mu tę podróż. Był to z ich strony niezwykle szlachetny czyn, bowiem niewielu miało zaszczyt przejechać się taksówką za państwowe pieniądze. Mężczyzna podrapał się po brodzie. Niestety, musiał się ogolić 6 lat temu. Ciągle próbował namówić swoich wojskowych przełożonych, aby pozwolili mu mieć lekki zarost, ale prośby nie przyniosły skutku. Dotarłszy do drzwi budynku, starannie wytarł buty o wycieraczkę. Otworzył je i z ulgą wszedł do środka, zdejmując kaptur. Potargał sobie ciemnobrązowe włosy, rozglądając się jednocześnie. Nie zdziwiło go, że wnętrze budynku było ekskluzywne i bogate. Główny hol miał pomalowane na złoto ściany, a z sufitu zwisał kryształowy żyrandol, który sprawiał wrażenie, jakby miał zaraz upaść, bo ciągle się kiwał na lewo i prawo. Gdzieniegdzie można było usiąść na miękkich, dużych sofach. Chłopak skończył rekonesans i podszedł do lady, która zapewne miała służyć za „recepcję”.
- Dzień dobry, szukam… - mężczyzna zerknął w papiery, które wyjął z plecaka - … yyy… Przyszedłem na rekrutację.
- Nazwisko? – ton głosu recepcjonisty nie był zbyt miły. Musiał tu siedzieć kilka godzin.
- Lukasikov Dmitrij.
Facet za ladą poklikał kilka sekund w klawiaturę, po czym podał Dmitrijowi karteczkę, wskazując mu gdzie ma iść. Lukasikov nawet się nie kwapił, by mu podziękować. Od razu ruszył do wyznaczonego miejsca. Szedł powoli, nie chcąc przyjść zbyt wcześnie. Miał czas na obejrzenie drogich dzieł sztuki, które wisiały na ścianach. W pewnej chwili przystanął, chcąc przyjrzeć się obrazowi Leonarda Da Vinci – „Mona Lisa”. Dmitrij uśmiechnął się kpiąco. Rosyjskie władze muszą mieć coś, czym będą mogły się chwalić. Nawet podróbka najbardziej znanego obrazu na świecie wywiera duże wrażenie. Rosjanin dotarł w końcu do odpowiedniego pokoju i zapukał 3 razy. Po usłyszeniu zgody na wejście, otworzył drzwi i wkroczył wyprostowany. Pomieszczenie było całkiem małe. Na końcu sali, przy kolejnych drzwiach stało biurko, za którym siedziała kobieta, pisząc na klawiaturze. Nie odrywając oczu od monitora wskazała Dmitrijowi jedno z wielu krzesełek, które były poustawiane przy ścianach. Kilka już było zajętych. Na jednym siedział wielki, barczysty mężczyzna. Miał co najmniej 190 cm wzrostu. Jego krótkie włosy dziwnie wyglądały przy takiej muskulaturze. 3 krzesełka dalej usiedli dwaj faceci, którzy toczyli dysputę o czymś ważnym. Pierwszy, z długimi włosami i nieco ostrym nosem wymachiwał rękami, wygłaszając swoje argumenty, a drugi siedział spokojnie, słuchając pierwszego. Miał charakterystyczne blond włosy. Zapewne także niebieskie oczy. Dmitirij kiwnął głowa barczystemu mężczyźnie. Toczących dyskusję zostawił w spokoju, bo wątpił, czy tamci dwaj w ogóle zauważyli jego przybycie. Wielki facet odwzajemnił gest i podniósł ze stolika obok jakąś gazetkę. „CD-ACTION”. Dmitrij lubił je czytać. Pismo miało wielu fanów nie tylko w Polsce. Siedział spokojnie na krześle kilka minut, czekając na jakieś wydarzenie. Nagle drzwi obok sekretarki otworzyły się i wyszedł z nich łysy mężczyzna. Jego głowa lśniła pod wpływem światła padającego z góry. Z kamiennym wyrazem twarzy podszedł do sekretarki, podając jej jakieś papierzyska, po czym siadł obok barczystego, klepiąc go w ramię. Wielki wyciągnął z kieszeni swoje zielonej kurtki paczkę papierosów, podając ją łysemu.
- Tutaj nie wolno palić – upomniała ich sekretarka.
Łysy przewrócił oczami i poszperał w kieszeniach swojej ciemnej kurtki. Znalazł w końcu to, czego szukał, a mianowicie paczkę z gumą. Włożył sobie jedną cegiełkę do ust i spojrzał na Dmitrija.
- Chcesz?
- Nie lubię Orbit – uśmiechnął się lekko i wyciągnął rękę. – Dmitrij jestem.
Łysy potrząsnął jego dłonią.
- Andrij. Ten obok mnie to Misza.
Dmitrij po raz kolejny powitał Miszę, wyciągając rękę. Wielkolud uścisnął ją, miażdżąc Rosjaninowi dłoń. W tej samej chwili ze strony biurka rozległ się chrzęst i jakiś tubalny głos powiedział:
- Proszę wezwać Lukasikova.
- Tak jest.
Dmitrij nie czekając na prośbę sekretarki, wstał, podszedł do drzwi i pukając wszedł.
Ten pokój był trochę większy od poprzedniego. Na samym środku stał stół z obrusem, za nim zaś siedzieli trzej mężczyźni. Facet po lewej stronie miał na ramionach naszywki z 4 gwiazdkami. Dmitrij powstrzymał się od zagwizdania. Generał brał udział w rekrutacji. Na początku Lukasikov się nie denerwował, ale teraz ciśnienie mu podskoczyło. Co jak co, ale ten człowiek zasłużył na swoja reputację. Po prawej stronie siedział mężczyzna ubrany w mundur moro pisząc coś na kartce. Na środku zasiadł cywilnie ubrany jegomość, który wskazał Lukasikovi krzesło naprzeciwko trójki. Gdy Rosjanin usiadł, zaległa cisza. Cała trójka patrzyła na niego, jakby na coś czekając. Siedzieli tak kilka minut, aż mężczyzna na środku raczył się odezwać.
- Dobrze, nie potrzebujemy niecierpliwych ludzi. Przepraszam, że tyle to trwało. Ja Jestem major Idlen Kawrawicz, po twojej prawej kapitan oddziału, do którego może dołączysz – Wasilij Trevitycz, a po lewej generał armi rosyjskiej – Sasza Michałowicz.
Kawrawicz miał nieziemsko tubalny głos.
Major odczekał chwilę, jakby dawał Dmitrijowi szansę na przyswojenie wszystkich informacji i powiedział:
- A więc, panie Lukasikov, dlaczego chce pan dołączyć do Grupy Alfa?
Dmitrij myślał chwilkę nad odpowiedzią. Zastanawiał się, jak to, co powie, będzie punktowane.
- No cóż, nie wystarczała mi taka możliwość ochrony kraju jak wojsko. Wolę coś bardziej zaawansowanego.
Kapitan uśmiechnął się, pokręcił głową i zapisał coś na kartce.
- A tak naprawdę?
Dmitrij zrobił zdziwioną minę, ale szybko zastąpił ją zwykłą, kamienną twarzą.
- Sugeruje pan, że nie lubię wojska?
- Wielu go nie lubi i próbuje się wyrwać.
- Zgadzam się z panem, jednak ta specjalna jednostka nie jest miejscem dla tych, co wojska nie lubią. Postanowiłem tutaj przyjść, bo chcę się nauczyć bardzie zaawansowanych metod walki i tak jak przedtem powiedziałem, chcę dać Rosji coś więcej.
- Uważa pan, że wojsko to za mało?
- Uważam, że w Spetsgrupie lepiej wykorzystam swoje umiejętności.
Major pokiwał głową i zadał kolejne pytanie:
- Nie był pan karany. Z pańskich akt wynoszę, że odbył pan nienaganną, sześcioletnią służbę. Ma pan kilka odznaczeń za odwagę i celność, jeżeli można to tak nazwać. Jest pan strzelcem wyborowym, o ile się nie mylę. Przeszedł pan też szkolenie snajperskie. Zna pan angielski, polski i… niemiecki?
- Pierwsze dwa języki znam bardzo dobrze, z niemieckim jest trochę gorzej.
- Pana oddział i stopień?
Masz tam napisane, idioto. Pomyślał Dmitrij.
- 16 samodzielna brygada do zadań specjalnych, starszy sierżant.
- Zanim wstąpił pan do wojska był pan informatykiem. Co pana skłoniło do służby?
- Głównie wasz nakaz. Po roku służby przyzwyczaiłem się. Nawet zaczęło mi się podobać.
Kapitan podniósł głowę, którą dotychczas miał opuszczoną i powiedział:
- Przyda nam się taki człowiek jak ty. Będziemy musieli cię nauczyć jeszcze wielu rzeczy, ale wyjdziesz na ludzi. W FSB nie ma miejsca dla mięczaków i maminsynków.
- To znaczy, że zostałem przyjęty?
- To znaczy, że się zastanowimy. Zresztą, to jest tylko wstępna rekrutacja.
No tak. Po wstępnej rekrutacji czekała go kolejna, tym razem w terenie. Wysyłali go na jakieś odludzie i kazali, albo przeżyć kilka dni, albo dotrzeć do cywilizacji.
- Dziękujemy panu, może pan odejść. Przyślemy panu pocztą datę kolejnego spotkania. Proszę dać to sekretarce. Tak na marginesie, radziłbym zrobić nowsze zdjęcie.
Dmitrij wstał z krzesła, odebrał dokumenty i pożegnał się z każdym z osobna, po czym wyszedł z pokoju, spoglądając na swoje zdjęcie. Co z nim było nie tak? Krótkie, brązowe włosy, zielone oczy i lekki zarost. Może chodziło o ten cholerny zarost? Dmitrij nie zamierzał robić sobie nowego zdjęcia z tak małego powodu jak rozkaz majora. Zresztą, to nie był rozkaz. W poczekalni nic się nie zmieniło, nie licząc jednej osoby więcej. Kobieta o jasnej karnacji, z długimi, ciemnymi włosami spiętymi w warkocz siedziała na krześle, zapewne czekając na swoją kolej, zaś obok niej rozwalił się Andrij, opowiadając jej jakieś brednie. Barczysty Misza wciąż siedział na starym miejscu, czytając gazetę. Dwóch dyskutujących mężczyzn gdzieś wcięło. Zapewne poszli do domu. Dmitrij podszedł do biurka i zostawił swoje dokumenty, po czym skierował się ku nieznajomej. Czasami bycie kulturalnym ma swoje dobre strony. Wyciągnął rękę i powiedział.
- Nazywam się Dmitrij.
Kobieta spojrzała na niego swoimi zielonymi oczyma, wstała i uścisnęła Lukasikovi dłoń. Cholernie mocno.
- Wiera.
Andrij spojrzał na niego smętnym wzrokiem, żując gumę.
- Mnie przez 10 minut nie chciała powiedzieć, jak się nazywa.
- Nie masz szczęścia brachu – Dmitrij uśmiechnął się do towarzysza.
- Proszę wezwać Wierę Prochorienko – z telefonu wydobył się tubalny głos majora Idlena.
- Tak jest – sekretarka zerknęła na kobietę, wskazując jej ręką drzwi.
Dmitrij podążył za nią wzrokiem, podobnie jak Andrij. Nawet Misza oderwał oczy od gazety i zerknął na Wierę, a było na co patrzeć. Figurę miała bowiem nienaganną, a w połączeniu z jej ruchami niejeden staruszek mógł dostać zawału. Gdy dziewczyna weszła do bocznego pokoju, czar prysł i Andrij odchrząknął, spoglądając na Lukasikova.
- To jak idziemy się uchlać na rozpoczęcie przyjaźni? Przypuszczam, że i tobie przyślą pocztą wezwanie.
- Chętnie, ale nie tym razem. Idę się położyć. Muszę przemyśleć parę spraw.
- OK.
Dmitrij stał tak chwilkę, po czym powiedział:
- Albo wiesz co, daj mi swój numer. Zdzwonimy się, może wpadnę na popijawę. Wy mam nadzieję, nie rezygnujecie z przyjemności?
- Nie no, co ty.
Andrij wyciągnął z kieszeni komórkę, poprztykał chwilkę i pokazał swój numer. Lukasikov zapisał go na jakiejś ulotce. Potem wprowadzi do telefonu.
- Dobra, to na razie.
- Aha.
Pożegnał się z Miszą i Andrijem i wyszedł na główny korytarz. Nadal trzymając komórkę w ręce, wklepał numer firmy przewozowej i zamówił taksówkę. Na dworze nadal padało i nic nie zapowiadało zmiany pogody.
Awatar użytkownika
Lukasikov
Kot

Posty: 8
Dołączenie: 11 Cze 2010, 22:44
Ostatnio był: 26 Mar 2014, 11:59
Frakcja: Najemnicy
Kozaki: 0

Reklamy Google

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości