Opowiadanie: "Przyjaciel Grobu"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie: "Przyjaciel Grobu"

Postprzez Ghoster w 27 Kwi 2009, 18:29

Po pierwsze chciałem wszystkich przywitać, jestem nowy i jak dotąd (jeśli chodzi o Stalkera) byłem graczem niedzielnym, ostatnio skończyłem SoCa a w Clear Skyu utknąłem, gdzieś pod koniec. xD Prócz tego tworzę moda do Fallouta 2, mocno bazuje na Stalkerze, jeśli kogoś to interesuje, zapraszam na PW.
A oto i świeżo spłodzone opowiadanie, zamierzam je oczywiście kontynuować:

Była noc, liche światełka penetrujące uliczki Prypeci, pochodzące z dawno zapalonych pochodni, starych, jeszcze działających lamp i różnych anomalii wirowały w powietrzu. Wszędzie unosił się zapach świeżej rosy, który jednak od czasu do czasu zakłócał mocny odór stęchlizny i zwłok. Leżały one wszędzie, porozrzucane w najdziwniejszych pozach, z pourywanymi członkami i głowami, z oderwanymi płatami skóry czy kościami na wierzchu. Dookoła słychać było jedynie głuchy szum ciszy, wibrujący dookoła.

Jednak chwilę później rozległ się hałas. Nie był wcale głośny, był to cichy dźwięk stąpania po chodniku. Stawał się coraz głośniejszy, a przy ścianie jednego z czteropiętrowych budynków pojawił się stalker. Miał na sobie podniszczony przez czas pancerz wojskowy, na twarzy maskę gazową, a u pasa wisiały mu sakiewki, małe pojemniki, licznik Geigera oraz parę innych, przydatnych w zonie do przetrwania rzeczy. W rękach trzymał obokana z przyczepionym do lufy celownikiem. Zaczął się powoli i ostrożnie oglądać dookoła, patrząc na pobliskie drzewa, budynki, ciała czy wraki pojazdów. Gdy tylko był pewien, iż dookoła nikogo ani niczego groźnego nie ma, wyruszył przed siebie. Szedł ciągle w tym samym kierunku, zatrzymując się jedynie po to, by zbadać teren, jak dotąd na nic niebezpiecznego nie trafił, jednak miał się na baczności. Odbezpieczył nawet obokana, tak samo jak otworzył pochwę na nóż w jego pasie.

Minęło kilka minut, a cisza panująca dookoła stawała się nie do wytrzymania. Nie słychać było nawet szmeru, podmuchu wiatru, jedynie głuchy pisk braku dźwięku. Jednak gdy usłyszał coś, nie było już tak przyjemnie, jak mogłoby się zdawać. To, co usłyszał, brzmiało jak pijawka. Mocny krzyk roztrząsł Prypecią, a jedyne co się stało, to czarne ptaki odleciały z dachów budynków. Jego oczom ukazał się wzrok mutanta. Wielkie, czerwono-czarne tęczówki wisiały w powietrzu, obejmując zdeformowane otoczenie, będące niewątpliwie kamuflażem pijawki, która chwilę potem zaczęła mocno oddychać, by znów wydać z siebie potężny dźwięk.
- Spróbuj tylko. – Wyszeptał stalker, celując karabinem w mutanta, ten jednak zniknął.
Zniknął, a przy tym zdezorientował go. Próbował wypatrzeć najmniejszy ruch, aż w końcu natrafił na dziwny kształt rośliny. Pijawka wskoczyła na niego, wdeptując go w ziemię. Stalker jednak chwycił ją za ręce, upuszczając przy okazji obokana, był on prawie siedem metrów od niego, więc nie miał żadnej szansy na chwycenie go. Pijawka nacierała coraz mocniej, zaczynając wydawać z siebie dziwne odgłosy i plując białą niczym mleko śliną z macek we wszystkie strony. Stalker starał się przesunąć prawą rękę jak najbliżej pasa, by wydobyć z pochwy nóż, jednak nie miał na tyle energii. Jego przeciwnik z wielką siłą próbował złamać mu rękę, jednak on nie był aż tak zdesperowany, by dać mutantowi wygrać. Odchylił w tył głowę, by za chwilę uderzając z wielką siłą odepchnąć pijawkę. Ta jednak nie dawała za wygraną. Wskoczyła na stalkera raz jeszcze, tym razem chwytając nogi. Nie miała jednak czasu na jakiekolwiek szarpnięcie, gdyż w jej czaszce został zatopiony nóż.
- O tak, Sasza nieźle mi zapłaci za świeże macki. – Rzekł sam do siebie, odcinając ostrożnie wijące się wokół szyi i brody mutanta „kończyny”. Podniósł karabin, a następnie skierował się ku wcześniej obranemu kierunkowi, mając nadzieję, iż tym razem nic go nie zaskoczy. A przynajmniej nic tak niebezpiecznego jak pijawka.

W końcu stalker doszedł do małego, ceglanego wejścia pod ziemię. Zdobiły je kamienne drzwi pomalowane na różne sposoby sprejami i pisakami, a rdza dotykała wszystko dookoła. Chwycił klamkę, nacisnął ją, a następnie zszedł po stromych schodach biegnących daleko w dół, tak daleko, że nie było widać nic. Po dwóch minutach w końcu natrafił na kolejne drzwi, prawie takie same jak tamte, lecz na tych widniała metalowa tabliczka z napisem „Wolność”. Wszedł więc, chowając broń do plecaka.
- Ahh! Izil Marozow! – Wykrzyknął podstarzały człowiek w poplamionym, seledynowym, laboratoryjnym fartuchu. Był całkiem wygolony, jego ostre rysy twarzy spoczywały na wysokiej głowie, a oczy, osadzone głęboko, miały kolor mocnego brązu.
W całym pomieszczeniu, które było jedynie czterema ścianami z podłogą, sufitem i jednymi drzwiami znajdowało się czterech ludzi, z czego trzech z nich miało w rękach broń, a ubrani byli w zielono-szare pancerze.
- Witaj profesorze Labiediew. – Odpowiedział stalker, wyciągając do doktora rękę.
- Jak podróż po Prypeci? Podobało się?
- Było całkiem miło, pomijając ten odór i pijawkę. – Izil zdjął z głowy maskę gazową oraz kaptur, ukazując młodzieńca o wieku dziewiętnastu lat z czarnymi włosami i twarzą, która, zdawałoby się, widziała pół świata, gdyby nie fakt, iż jedyne co w życiu zwiedzał, to obrzeża Zony.
- Tak, miejscowe przyjemności… No cóż, przejdźmy do sedna sprawy. – Profesor odwrócił się i otworzył drewnianą szafkę, z której odpadała farba, a następnie wyciągnął z niej pięciokilogramowy karabin z niezwykle długą lufą oplataną przewodnikami prądowymi. – Spójrz Izilu. To jest Gauss, a właściwie prototyp. Skonstruowałem to na podstawie jakiegoś radzieckiego podręcznika, który moi chłopcy znaleźli w Jantarze. Z tego co wynika z tej książki, oraz z tego co ustaliłem, ten karabin strzela czymś w rodzaju wiązki światła wspomaganej prądem, który w jakiś sposób, którego nie udało mi się logicznie wytłumaczyć, zmniejsza szybkość przemieszczenia się światła.
- Próbowałeś zmieniać te obwody? – Rzekł stalker, wskazując na lufę.
- Tak, i niestety, tylko przy tych które tu widzisz, ten karabin działa.
- Działa? W takim razie jest w pełni sprawny?
- Jest, ale nie wiem jak wytworzyć wystarczającą ilość prądu do zasilania tej broni. Energii wystarczy zaledwie na jeden strzał, a wątpię Izilu, że będziesz chciał dźwigać tego Gaussa wraz z kilkoma akumulatorami?
- Racja. Więc mamy tutaj kolejną tajemnicę Zony.
- Tak, myślę, że te przewody musi napędzać jakaś niewiarygodnie mała anomalia, której ja nie dostrzegam.
- A co myślisz o anomalii elektro?
- Pomyślałem to samo, jednak… - Profesor podrapał się po tylniej części głowy, a następnie kontynuował. – Jednak nie wiem jak to uzyskać. Elektro nie daje się podejść, a przyłożyć czegoś tam po prostu się nie da, bo umrę od… - Nim doktor skończył zdanie, powiedział je rozmówca.
- Dziwnie zmodyfikowanego super-kopnięcia prądem.
- Dokładnie.
Stalker głośno westchnął, a następnie znów zaczął mówić:
- No dobrze, profesorze Labiediew. Ile mogą ci zająć te prace?
- Nie mam pojęcia, to zależy od wielu czynników, z czego większość jest losowa.
- Masz na myśli to, iż transakcja z Dealerem zależy od przypadku?
- Tak.
Profesor spojrzał na Izila, a ten z kolei na profesora.
- No cóż… Zadzwoń do Jakowlewa doktorku. Powiedz mu, żeby opuścił ten głupi bar i przyszedł tutaj. Daj mi krótkofalówkę, będę gdzieś tu niedaleko, a jak się zjawi, zakomunikuj mi.
- Dobrze, Marozow.

C.d.n.
Ghoster
Kot

Posty: 12
Dołączenie: 27 Kwi 2009, 18:17
Ostatnio był: 22 Lut 2015, 12:48
Miejscowość: Kraków
Frakcja: Grzech
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Reklamy Google

Re: Opowiadanie: "Przyjaciel Grobu"

Postprzez Microtus w 28 Kwi 2009, 12:40

Kurde ciężki orzech do zgryzienia wiec po kolei.

Była noc, liche światełka penetrujące uliczki Prypeci, pochodzące z dawno zapalonych pochodni, starych, jeszcze działających lamp i różnych anomalii wirowały w powietrzu.

Pochodnie i działające lampy to chyba lekka przeginka - to moje subiektywne odczucie.

Odbezpieczył nawet obokana, tak samo jak otworzył pochwę na nóż w jego pasie

To akurat pierdoła - powinno być przy pasie.

Wielkie, czerwono-czarne tęczówki wisiały w powietrzu, obejmując zdeformowane otoczenie, będące niewątpliwie kamuflażem pijawki, która chwilę potem zaczęła mocno oddychać, by znów wydać z siebie potężny dźwięk.

Tęczówki pijawki obejmowały otoczenie czy kształt pijawki - zresztą czy tak czy siak brzmi to nielogicznie.

Jego przeciwnik z wielką siłą próbował złamać mu rękę, jednak on nie był aż tak zdesperowany, by dać mutantowi wygrać.

Nie był zdesperowany by dać wygrać? Coś nie kumam.

To co wypunktowałem ma CI pokazać, że trza przedewszyskim coś przeczytać ze dwa razy po napisaniu. Ładnie opisujesz ale właśnie takie stylistyczne wpadki psują całokształt.
Pomysły masz ciekawe ale z tym gaussem to lekko pojechaleś.
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=5&t=1296&hilit=gauss
Tu masz temat z forum, poczytaj z czym sie to je i jak wplatać to resztę. W grze z tego co pamiętam napisane było że gauss gun jest zasilany artefaktem (błyskiem) więc to sie akurat zgadza.

Pozdrawiam i zachęcam do dalszego pisania.
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości