Opowiadanie "Nawiedzone Przypadki u Zony Matki"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie "Nawiedzone Przypadki u Zony Matki"

Postprzez BasseB w 31 Lip 2007, 12:55

Oto ponizej część pierwsza (może wstępniak), niekoniecznie w kolejności, pomysłów moich na Zony mieszkańców żywot :)

"Wytrawny Koneser"


Po deszczu zostały nieliczne błotniste zwierciadła w popękanych betonowych płytach przed wejściem do baru. Zza chmur wyjrzało słońce, w którego promieniach ruiny zabudowań wyglądały iście groteskowo. Nawet nieliczne kępki trawy wyglądały zielono. Nawiedzony zasępił się. Dawno już nie widział koloru żywej roślinności w takiej feerii barw, w zasadzie nie pamiętał już czy to, co widzi to prawdziwe, czy nierealne, co żywe a co nie. Spojrzał w niebo i instynktownie przymrużył oczy.
- Spokojnie, zaraz przejdzie – odezwał się Renif. - Wieje z południa, zaraz się poprawi. Chodź lepiej na lufę, zrzucimy graty, siądziemy jak ludzie. Wyluzuj.
Nawiedzony zerknął jeszcze raz na tarczę słońca, kichnął, po czym spojrzał ku południu. Faktycznie, z południa ciągnęły ciemne, granatowo czarne obłoki. Czy chmur? Tego nie wiedział nikt. Po prostu obłoki czegoś, co zawsze wisiało nad głową. Wiatr był spory, więc juz niedługo pierwsze cienie pojawiły się na pomarszczonej bruzdami skórze strefy. Stara wieża przekuła swoją iglicą szyld baru i zniknęła gdzieś w środku a zaraz za nią nadszedł front cienia, jak fala przypływu obejmując wszystko na swojej drodze.
- No! - Z wyrazem ulgi Renif klepnął chudego okularnika w plecy i pchnął w kierunku schodów. Zeszli po ruchomych płytkach do niegdyś podpiwniczonego budynku, po którym została tylko piwnica i sterczące resztki parteru. Skręcili w prawo i nadziali się na ochroniarza. Ten juz otwierał usta, ale w porę powstrzymał go uniesiony w górę palec Renifa – No!
Ile to razy już dzisiaj usłyszałem to jego „no!” A ile w tym cholernym miesiącu... - Pomyślał Nawiedzony – Ech, ważne, że czasem skutkuje.
Zeszli jeszcze dwa stopnie, Renif uchylił się przed wiszącym na ścianie łbem dzika i stanęli na środku sali lokalu o przenikliwej nazwie „Bar”. Zapach, który docierał do ich nozdrzy już na progu, w połączeniu z obrazem, który ujrzeli dopełniło hałaśliwe jazgotanie dobiegające zza kontuaru. Mała, przysadzista postać w przepoconym podkoszulku machała do nich owłosionym koślawym łapskiem. - Zapraszam, chłopaki, zapraszam. No, co tak stoicie? Nie blokujcie mi baru – małe świńskie oczka uśmiechnęły się chytrze.
– I co, dużo macie? - Zapytał Barman, kiedy podeszli do lady.
– No coś tam mamy, ale coraz trudniej. Wiedz, że to ku*ewska robota tłuściochu. Wszyscy walą na południe a my tu się w polowania bawimy. I to jeszcze za taką kasę!
– Czy ja was zmuszam? Jak się nie podoba to możecie se innej roboty szukać, dajmy na to u Woronina. Tylko jak on wam każe pierdzieć, to wy pytacie jak głośno i długo a u mnie macie luz, byle wyniki były.
– Dobra, dobra, koniec pieprzenia – machnął ręką Renif – dawaj Nawiedzony, a ty szykuj kasę.
Nawiedzony wzruszył ramionami, wszedł bocznym wejściem na zaplecze baru i skierował się w stronę drzwi do podjazdu, na którym stała ich Łada. Drugi z ochroniarzy Barmana, który od niepamiętnych czasów dla niego pracował i od równie niepamiętnych czasów nie odezwał się do nikogo słowem otworzył jedno ze stalowych skrzydeł wrót na podjazd i zmarszczył nos. Do Łady naszych bohaterów ciągnęło wszelkie latające robactwo, jakie w strefie mogło przetrwać. Nawiedzony wzruszył ramionami, wskoczył za kierownicę i zjechał tyłem w dół podjazdu tak by ustawić się klapą na wprost wejścia do magazynu za kuchnią. Na zaplecze wszedł Barman a za nim Renif.
– O ja je*ię, gdzie wyście to trzymali. Czy ty mi chcesz, Nawiedzony, wszystkich klientów z lokalu wypłoszyć?
– Nie pieprz głupot grubasie, jaki lokal, to speluna jest – powiedział spokojnym głosem okularnik – a sanepid przecież do ciebie nie przyjdzie.
Renif otworzył klapę, założył rękawice, drugą parę rzucił Nawiedzonemu i obydwoje zaczęli wygrzebywać z bagażnika zakrwawione i czasem bezkształtne zwłoki. Na samym dnie spoczywało ogromne cielsko a Barman aż gwizdnął.
– W mordę, tego skąd przytargaliście? Dawno już tego bydlaka nie widziałem. - Rzekł z podziwem Barman.
– Nieistotne gdzie, ważne, że mamy – uciął Renif i spojrzał wymownie w kierunku ochroniarza – czy ta twoja Marysia mogłaby sobie trochę rączki ubrudzić i nam pomóc?
Marysia skrzywił gębę, ale pod spojrzeniem szefa szybko wsadził łapy do bagażnika i sapiąc wspólnymi siłami wywalili trupiszcze na podłogę. Barman zerknąwszy z ukrywanym podziwem zaczął w myślach przeliczać kwotę, jaką przyjdzie mu wypłacić. Jak zawsze w ruch poszły palce? Bezgłośne mamrotanie przyniosło skutek w postaci dwunastu tysięcy rubli.
– Czy ty sobie z nas jaja robisz Waleniu?! Trzynaście plus bonus a ty mi chrzanisz o dwunastu waflach! Ja tyle wydałem na paliwo i pestki, nie mówiąc o chemii a ty mi drobne wciskasz? ku*wa – nie dokończył Renif, bo ochroniarz wymownie głośno przeładował chasera – każ tej swojej Zuzi opuścić rurę bo mnie tu naprawdę coś trafi a twoi, jak ich nazwałeś, „klienci” będą mieli wzbogacone menu.
Nawiedzony odsunął się nieznacznie w stronę drzwi od strony kierowcy. Nie lubił przemocy, w każdym razie tej zbędnej, nieuzasadnionej, ale trzymać „cichożmijkę” w uchwycie na drzwiach lubił z czystej przezorności.
– Stiepa, spokój – warknął Barman – biznes jest biznes, szanować i targować się trzeba. Ty, Nawiedzony, też nie kombinuj. Dobra Renif, na ile się umawialiśmy...Tysiąc od sztuki, za okaz dam półtora. Pasuje?
– Ech gruby, gruby – westchnął Renif – żarty się ciebie trzymają. My tu gadu gadu a tam chyba Woronina już słyszałem. Dwa za sztukę i trzy za bonus. Idź i przemyśl.
Barman z grymasem na twarzy, czy to z powodu ceny czy też przedwczesnych gości syknął – poczekajcie. A ty Stiepa pilnuj.
Napluł na rękę, roztarł plwocinę o drugą i przygładził resztkę tłustych włosów. Na twarzy wykwitł mu przymilny uśmieszek. Czym prędzej powlókł swoje tłuste cielsko w stronę lady. Z sali dał się słyszeć gardłowy pomruk Woronina i skamlący głos Barmana.
– Jak długo jeszcze, spaślaku?
– Już, już panie generale, kwadransik jedyny.
– Oby!
– No jakże bym kłamał, a poza tym sama świeżyzna, najzdrowsze mięsko w całej zonie, prosto z Doliny, tam same zdrowe okazy, dziki jak się patrzy...
– Dobra, kończ gadać i bierz się do roboty, czasu nie mam a głodny jestem jak cholera!
Gruba i zdyszana postać pojawiła się w drzwiach magazynu. Uśmiech na twarzy znów zastąpiło chytre spojrzenie.
– Dwadzieścia pięć za całość i spierda*ać mi stąd, bo mam robotę. - Wysapał Barman.
–Za tyle to spierda*ać możemy, ale z towarem – rzucił twardo Renif – Nawiedzony, pakujemy się! No chyba, że wyskoczysz z trzech dyszek a my się nie obrazimy i następnym razem też ci coś przywieziemy.
– A poza tym – wtrącił się Nawiedzony – to chyba dawno nikt z Powinności w Dolinie nie był, prawda Renif?
Barman z wyrazem cierpienia na twarzy sięgnął do kieszeni na nogawce i z bólem odliczył trzydzieści fioletowych banknotów i podał je Renifowi. Stiepa przetaszczył towar do kuchni a Barman straciwszy zainteresowanie dwójką stalkerów zabrał się do oprawiania mięsa.

Nawiedzony i Renif siedzieli w najdalej wysuniętej klatce w Arenie. Mieli stamtąd doskonały widok na cały magazyn. Renif postawił swoją część na jakiegoś dobrze zapowiadającego się młodzika. „Jak matka zona pozwoli” - myślał - „to nawet przez tydzień się będzie można obijać”. Nawiedzony siedział natomiast bez entuzjazmu, wpatrzony w nieistniejący punkt gdzieś na ścianie Areny.
– Wiesz co? - Zwrócił się do Renifa – może by już olać grubasa, to trochę świństwo jest. Wiesz, o czym mówię… Żeby tak brat brata…
– Chrzanisz! Kasa jest kasa i tyle.
– No, ale kiedyś się wyda! Przecież, od kiedy Naznaczony rozpirzył Lab w Dolinie to tam już nic nie ma. Nawet, ku*wa, dzików. Jak któryś kretyn z Powinności tam polezie to Woronin się wkurzy i to mocno.
Stalekr, którego obstawił Renif sprytnie obszedł kontenery od zachodniej ściany, wdrapał się po skrzynkach na największą z nich i wyczekał moment kiedy jego przeciwnik będzie w zasięgu skoku. Niczego niepodejrzewająca ofiara przystanęła nawet przy kontenerze a wtedy debiutant płynnym skokiem z rozpostartymi rękami powalił zwierzynę na brzuch, chwytając jedną ręką za włosy drugą rozpłatał gardło. Tłum zawył, speaker wymienił nawet imię zwycięzcy, ale umknęło ono Renifowi we wrzawie, jaka panowała w Arenie. W chwilę potem z głośników popłynął komunikat o jedynej słusznej drodze Powinności a zaraz za nim reklama najwyższej jakości potraw kulinarnych z dziczyzny serwowanych w „Barze”.
- Zaraz się porzygam. – Z kwaśną miną stęknął Nawiedzony.
– Ech ty hipokryto, wyrzuty sumienia masz?
– Niby nie, ale jak Woronin spyta, kto Barmanowi mięcho wozi, to jak myślisz, co odpowie? Przecież on taki głupi nie jest, skojarzy, że cały czas do Jantaru jeździmy. A tam to dzików od lat nie ma.
Renif spojrzał na Nawiedzonego i żal mu się zrobiło swojego przyjaciela. Trafił do strefy w podejrzany sposób. Nie chce powiedzieć, albo faktycznie tak jak utrzymuje, sam nie wie, w jaki. Dzieciak z zasadami, gówniaż w okularkach. Było nie było, od trzech lat razem krążą po strefie i bez młodego Renif pewnie by już gryzł ziemię albo łaził jak zombiak. „ech i co ja mam z tobą zrobić, naiwniaku” pomyślał. „Uczciwości się zachciało.” A na głos dodał
– Nie pier*ol młody, kto ci dwa kawałki za ścierwo snorka zapłaci?



FIN

mam nadzieję, że się spodobało. Pomysłów na perypetie tej dwójki mam jeszcze kilka :) więc cdn.

Edit: w ostatniej linijce samo sie zmieniło w chmurki i inne, pewnie ze względu na to ze słowo, którego użyłem, jest uważane za wulgarne :/
" Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia alkoholu aby bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami"
E. Hemingway
Awatar użytkownika
BasseB
Stalker

Posty: 96
Dołączenie: 08 Cze 2007, 14:16
Ostatnio był: 27 Sty 2013, 23:49
Miejscowość: Ostrów Wlkp
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper VLA
Kozaki: 1

Reklamy Google

Postprzez donciu w 31 Lip 2007, 14:55

Ale Barman jest idiotą , nie umie rozróżnić snorka od dzika :D :D :D
Awatar użytkownika
donciu
Tropiciel

Posty: 203
Dołączenie: 22 Lip 2007, 13:21
Ostatnio był: 03 Lut 2013, 13:10
Miejscowość: Świebodzice / ?????????
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 2

Postprzez BasseB w 31 Lip 2007, 14:56

on umie, tylko robi wszystkich w wała!
" Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia alkoholu aby bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami"
E. Hemingway
Awatar użytkownika
BasseB
Stalker

Posty: 96
Dołączenie: 08 Cze 2007, 14:16
Ostatnio był: 27 Sty 2013, 23:49
Miejscowość: Ostrów Wlkp
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper VLA
Kozaki: 1

Postprzez Microtus w 01 Sie 2007, 12:23

Dobra przeczytałem :P
Spoko, całkiem fajny pomysł na opowiadanie. Uśmiałem się strasznie z tego uciszania ochroniarza, dobry wtręt. Podobał mi sie też "rys" obecnego w twoim opowiadaniu stanu strefy. Czekam na więcej.
Może sam coś skrobnę bo mam nawet pomysł.
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Postprzez BasseB w 02 Sie 2007, 12:33

ale mnie zachęciliście do dalszego działania waszymi opiniami :D aż tylu to się nie spodziewałem. Następne to już chyba do wydawnictwa wyślę... :(
" Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia alkoholu aby bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami"
E. Hemingway
Awatar użytkownika
BasseB
Stalker

Posty: 96
Dołączenie: 08 Cze 2007, 14:16
Ostatnio był: 27 Sty 2013, 23:49
Miejscowość: Ostrów Wlkp
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper VLA
Kozaki: 1

Postprzez Silas w 21 Sie 2007, 10:23

Wyj***ne opowiadanie wszystko sobie wyobraziłem :wink: normalnie git gitara 10/10



A może z tych wszystkich opowiadan złożyć książke "Opowiadania z Zony" co wy na to?
Pewnie lipa ....
Silas
Tropiciel

Posty: 213
Dołączenie: 17 Sie 2007, 19:15
Ostatnio był: 09 Gru 2023, 00:06
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: RGD-5 Grenade
Kozaki: 1

Postprzez BasseB w 21 Sie 2007, 14:10

antologia
" Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia alkoholu aby bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami"
E. Hemingway
Awatar użytkownika
BasseB
Stalker

Posty: 96
Dołączenie: 08 Cze 2007, 14:16
Ostatnio był: 27 Sty 2013, 23:49
Miejscowość: Ostrów Wlkp
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper VLA
Kozaki: 1

Postprzez Silas w 29 Sie 2007, 21:27

Dokładnie tyle że jakiś tytuł i czy tylko na forum?
Silas
Tropiciel

Posty: 213
Dołączenie: 17 Sie 2007, 19:15
Ostatnio był: 09 Gru 2023, 00:06
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: RGD-5 Grenade
Kozaki: 1

Postprzez Microtus w 30 Sie 2007, 19:58

Nie no stary, piszemy do supernowy albo ambera. I kosimy kapustę, że ho ho.
Jutro rzucam robotę.:wink:
A na poważnie to na razie to tego jest mało.
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Postprzez CLEAR SKYline w 21 Lis 2007, 21:32

Opowiadanko, że skali brakuje... czekam na ten ciąg dalszy :D
Awatar użytkownika
CLEAR SKYline
Łowca

Posty: 464
Dołączenie: 13 Lis 2007, 21:07
Ostatnio był: 29 Sty 2013, 15:25
Miejscowość: 3OHA -> БAP -> APEHA
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Black Kite
Kozaki: 1

Re: Opowiadanie "Nawiedzone Przypadki u Zony Matki"

Postprzez nismoztune w 24 Lis 2008, 00:48

Bardzo dobre opowiadanko z humorem, czekam na więcej pozdro
Awatar użytkownika
nismoztune
Stalker

Posty: 186
Dołączenie: 18 Paź 2008, 22:20
Ostatnio był: 30 Sie 2023, 19:39
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 19


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość