Droga

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Droga

Postprzez Stalkep w 16 Maj 2015, 14:51

Jeśli są błędy to wybaczcie. :E

Jestem Kitajec i jestem początkującym Stalkerem, który przybył tu przez kłopoty na Dużej Ziemi. Ubrałem się w brązową kurtkę ,niebieskie jeansy lekko przetarte na kolanach i wojskowe buty. Udało mi się kupić pistolet od handlarza, który pomógł mi przejść przez Kordon.
Dostałem się do wioski kotów i teraz właśnie siedzę przy ognisku z Fanatykiem i Sieją.
-A ty Kitajcu ile masz wiosen?-zapytał łysy mężczyzna w kombinezonie Świt.
-22 w tym roku- burknąłęm kończąc konserwe.
-Oooo ty w morde!- zaśmiał się tak samo ubrany mężczyzna jak ja siedzący obok.-Najmłodszy nam się trafił.
-Piepszysz Czarny miał 17 lat!-krzyknął gruby Sidorowicz idący do nas.
Sieja nic nie odpowiedział tylko burknął coś niezrozumiale pod nosem.
-Fanatyk sprawa jest musicie spiepszać. Zaraz będą tu Najemnicy-poważnym głosem powiedział gasząc ognisko nogą..
-Znowu?-poderwał się opiekun wioski i z niedowierzaniem spojrzał na handlarza.
-Striełok będzie dopiero jutro, a wszyscy Najemnicy z Magazynów kierują się tu.
-Wszyscy zbierać się macie pięć minut na ewakuacje dalej raz, raz.- krzyknął zastępca Wilka chowając śpiwór do plecaka. -Przyjdzie Striełok to odbijemy wioskę, a teraz jest za dużo kotów i nie damy rady.
-Rozumiem, rozumiem-odparł spokojnie idąc w stronę bunkra.
Cała nasza mieścina w kilka minut była już gotowa do wymarszu tylko nie Sidorowicz, który oczywiście zostaje, bo jest nietykalny.
Do wioski po dziesięciu minutach wpadło z dwadzieścia lub trzydzieści osób, a my na szczęście już jesteśmy niedaleko zawalonego mostu.
-Kurwa-zaklął Fanatyk.-Idziemy na Parking ruchy!
Posłusznie wstaliśmy z zielonej, soczystej trawy i skierowaliśmy się do domniemanej bazy. Parking jest utrzymywany przez Stalkerów lecz mimo to zawsze jest atakowany przez Bandytów.
-Żwawy przyjacielu- przytulił się dowódca z przemytnikiem Żwawym.-Niebiescy nas wypchnęli z naszej bazy.
-Nie dobrze.- pokręcił głową rozmówca Fanata.- Przekimcie się tutaj, ale bandyci mieli jutro wpaść podpisać ugodę.
Reszty rozmowy nie słyszałem dlatego że odszedłem, aby poszukać miejsca do spania. Ulokowałem się na werandzie jednego z budynków gdzie stał strażnik i zapadłem w błogi sen...
-Kit wstawaj-zawołał mnie znajomy głos.
Otworzyłem oczy i obok mnie stał Waśka Modzia trzymając w ręku dwururke.
-Kitajec nie Kit-oburzyłem się i szybko spakowałem śpiwór do plecaka.
-To to samo, a teraz słuchaj przyjdą bandyci więc się nie wychylaj, bo zarobisz kulkę czaisz?- podał mi energetyka i spojrzał wyczekiwanym wzrokiem.
-Czaje- dodałem i zszedłem po drewnianej drabince.
Obóz już nie spał nawet nikt się nie krzątał tylko dwóch stalkerów siedzi i czeka na zepsutej ciężarówce.
-Idą!-ktoś krzyknął ze stróżówki.
-Kit ku*wa właź tam gdzie spałeś tylko do środka- pokazał ręką na werandę, z której przed chwilą zszedłem.
Posłusznie wykonałem rozkaz i po kilku sekundach siedziałem na pryczy bez materaca. Wokół panuje cisza nikt nawet nie kaszlnie, ani nie charknie. Ogarnęło mnie poczucie grozy, strachu.
Coś pójdzie nie tak- pomyślałem wstając.
Wychyliłem się lekko za próg domostwa z czystej ciekawości, a widok,który zastałem był taki sam jaki zostawiłem.
Przez główną bramę weszła grupa bandytów na czele z Jokejem Kazanem najgroźniejszym bandytą w Południowej części Zony.
Bez słowa usiadł na ciężarówce z jakimś równie podejrzanym typem, a z bramy wyłoniła się druga grupa bandytów.
-Więc zacznijmy- powiedział Żwawy do kontrachenta.
-Stawka byłą umówiona wcześniej-oświadczył towarzysz Jokeja.
-Żadnych pieniędzy nie było w umowie!-wstał Łysy, a zanim przemytnik.
-Jak wolicie-po tych słowach Kazan wyjął Big Bena z czarnej kabury wszytej w kurtce.
Nic nie myśląc wychyliłem się z poddasza celując z Marthy.
Bandyta spojrzał mi się prosto w oczy, a ja nacisnąłem spust.
Kula trafiła w oko kontrachenta, a ten obalił się na przyjaciela brocząc krwią.
Łysy nie wiadomo skąd wyjął MP5 i krótką serią ścioł ostatniego bandytę siedzącego w ciężarówce.
Druga grupa rozproszyła się po całym Parkingu i tutaj już czystego strzału nie oddam.
Rozpoczęła się nierówna walka choć nas jest więcej to oni są lepiej uzbrojeni.
-Łysy dostał!-ktoś krzyknął z hali załadunkowej.
Jeden bandzior wychylił się zza stróżówki i zabił jednego z kotów.
Pociągnąłem za spust trzy razy trafiając przeciwnika w głowę i szyje.
-Ty su...- dobiegł mnie głos za plecami.
Bandyta rzucił się na mnie z nożem wytrącając mi Marthe.
Ręką zatrzymałem jego dłoń z zaciśniętą rękojeścią noża gdy poczułem przenikliwy ból z brzucha.
Najeźdźca padł obok mnie krwawiąc z potylicy i drgając w konwulsjach upaćkał juchą większą część tarasu.
Otworzyłem oczy widzę dwie znajome twarze: Fanatyka i jakiegoś Stalkera w kombinezonie Seva.
Podnieśli mnie i szybkim krokiem wynieśli przed budynek.
Czuje się źle, gorzej z każdym krokiem czuję przenikliwy ból.
Umieram... Widzę wirujący świat wokół mnie, upadam. Widzę stalkera w Sevie z karabinem AKs strzelającym do celu, którego nie widzę. Podnoszą mnie znów, biegną.
Widzę most kolejowy, który jest zawalony i wojsko. Z sześciu wojskowych. Kładą mnie na ziemie. Znów ten sam Stalker rozmawia z dowódcą oddziału lecz ich rozmowy nie słyszę choć leże obok nich. Umieram...Wszystko wokół jest czarne, smoliste nic nie widzę...
Otwieram oczy i niepewnie rozglądam się po pomieszczeniu, w którym się znajduje:
Ściany są pokryte białymi kafelkami, a sufit białą farbą. Leże na łóżku szpitalnym, a ja sam jestem podpięty pod kroplówkę.
Do pomieszczenia wchodzi starszy mężczyzna w białym kitlu i siada na krześle obok mojego posłania.
-Obudziłeś Andrzeju Polaczko.-uśmiechnął się do mnie starzec.
-Gdzie ja?-nie dokończyłem zdania gdy do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
-W polowym szpitalu w bazie wojskowej na Pograniczu.-oświadczył podchodząc do koleżanki...




Część II
Po chwili rozmowy lekarz z pomocnicą wyszli z pomieszczenia, a ja nie tracąc czasu odpiołem kroplówkę i wstałem z łóżka.
Podbiegłem do szafki i wyciągnąłem z niej moje stare łachy, w które się przebrałem.
-Cholera-syknąłem widząc że nie mam mojej Marthy.
Rozpiąłem kurtkę i spojrzałem na zabandażowany brzuch:
Z lekka czerwony pośrodku, ale rana nie wydaje mi się że jest od noża.
Drzwi pokoju otworzyły się i przed nimi stanął żołdak dzierżąc w dłoniach Aks.
Podbiegłem do niego i wyciągnąłem mu zza pasa nóż myśliwski. Ten szybkim ruchem przewiesił karabin na plecy i rzucił się na mnie. Nie zastanawiając się dłużej dźgnąłem trepa trzy razy w brzuch. Przeciwnik nieznacznie jęknął i skulony padł na posadzkę. Wyjąłem mu z kabury Barette i zdjąłem z pleców karabin. Przeszukałem go jeszcze i chowając znaleziska do plecaka wyszedłem z gabinetu...
-No, ale przed sekundą tu był-przysięgał lekarz.
-Ale teraz go ku*wa nie ma!-wrzasnął żołnierz widząc martwego towarzysza.
-Panie kapitanie jest Pan potrzebny- do pokoju wszedł jakiś młodzieniec w lekkim kombinezonie.
-Ogłoś alarm leszczu-krzywym spojrzeniem spławił młodego towarzysza.
Nie czekając dłużej odbezpieczyłem broń i wyszedłem z szafy.
Pan kapitan poderwał broń lecz byłem szybszy i długą serią obaliłem potężnego mężczyznę. Doktor odskoczył do tyłu, a jego pracownica patrzyła uśmiechając się.
Zabrałem dowódcy magazynki i otępiałym krokiem ruszyłem do drzwi wyjściowych. Nie dałem rady upadłem...
-Pomogę Ci-powiedział miły, damski głos próbujący podnieść mnie na duchu.
-Nie pomagaj mu, bo Cię skażą na śmierć! -odtrącił ją od pomysłu lekarzyna.
Wstałem i zaparłem się ręką o szafkę.
Przekręciłem gałkę klamki i wyszedłem na korytarz, który był pusty.
-Nie tędy zginiesz!-krzyknął znów ten damski głos.
Obruciłem się jak na komendę i cofnąłem się po gabinetu.
-Tam jest posterunek jak Cię zobaczą zginiesz-oświadczyła.
-Weroniko-oburzył się lekarz.
-Mam dosyć tej pracy odchodzę- stażystka po tych słowach ubrała kurtkę i podeszłą do mnie.
-Pomogę Ci jeśli zabierzesz mnie ze sobą-złapała mnie za rękę i wyjęła z kabury trupa Barette i dwa magazynki.
Jak myślicie odmówiłem? Nie mam innego wyjścia jak zaufać i zabrać ze sobą domniemaną Weronikę.
-Zgoda-burknąłem nie dać po sobie poznać że nawet mi to na rękę że ze mną pójdzie.
Odsunęła szafkę, z której wyszedłem i ku mojemu zdziwieniu pod nią była dziura.
Nic nie dodając wczołgała się tam odsłaniając na chwileczkę płaszcz z waciakiem.
Uśmiechnąłem się i poszedłem w ślady towarzyszki.
Doktor stojąc jak słup soli przetarł okulary i zasłonił dłońmi oczy.
Tunel jest w ziemi i prowadzi w nieznane mimo to bardzo się cieszę że jest ze mną kobieta i nie jest wcale brzydka. Może coś z tego będzie???....
Gdy nadeszło Gestapo, na budynki spadły bomby
Zamienił dziurawe palto na dwie kukurydzy kolby
Poczuł, że koniec to już tylko kwestia dni.
Gdy płonęło miasto ludzie z krzykiem umierali w nim...
Awatar użytkownika
Stalkep
Tropiciel

Posty: 257
Dołączenie: 29 Mar 2015, 23:43
Ostatnio był: 17 Sie 2018, 14:13
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 28

Reklamy Google

Re: Droga

Postprzez Nefariel w 11 Wrz 2015, 22:32

Nikt nie skomciał, skomciam ja. Wiem, że brak komentarzy boli przez całe życie i tak dalej.

Przepraszam, ale pierwsze skojarzenie: Jennifer miała 16 lat i zeszła na śniadanie.
Jakby to powiedzieć... tekst jest infantylny, że aż boli. Czytanie czegoś takiego do stalkera to w sumie przeżycie metafizyczne, bo człowiek od razu ma przed oczami tysiąc opek o Potterze, TH i reszcie młodzieżowej ferajny napisanych w identycznej manierze. Zwłaszcza ten opis stroju na samym początku jest taki... typowy. Informacja o wieku głównego bohatera w sumie też jest zbędna. Jeśli ma 22 lata i jest w Zonie nowy, to pewnie ma śliczną gładką buźkę i wygląda jak szczyl, a starsi stalkerzy nie muszą go pytać o wiek, żeby to zobaczyć.
spiepszać

Kocham. :kotek:
-Żwawy przyjacielu- przytulił się dowódca z przemytnikiem Żwawym.-Niebiescy nas wypchnęli z naszej bazy.

Żwawy, Niebiescy są wstrętni i niedobrzy. Żwawy, przytul. Żwawy, spiłem się na smutno łamane na lecę na ciebie ORAZ spiłem się na smutno. Nie, to zdanie nie brzmi najszczęśliwiej.

Nie łapię, o co chodzi z upartym skracaniem ksywy głównego bohatera. "Kitajec" brzmi lepiej niż "Kit", przynajmniej człowiek zdąży się zorientować, że jest wołany. Poza tym jakoś mi się nie widzi, żeby typ robił to specjalnie, żeby ustalić hierarchię - słowo "Kitajec" tak czy inaczej jest raczej pogardliwe. Szczególnie jeśli mejnhirół rzeczywiście jest skośny. (Już pomijając jak to wygląda od strony językowej, bo po rusku czy ukraińsku to może mieć zupełnie inny wydźwięk).

Umieram... Widzę wirujący świat wokół mnie, upadam.

W narracji pierwszoosobowej to wypada naprawdę słabo.

ja nie tracąc czasu odpiołem kroplówkę i wstałem z łóżka.
Podbiegłem do szafki i wyciągnąłem z niej moje stare łachy, w które się przebrałem.

To z kolei wygląda na klasyczne przenoszenie mechaniki gry na literaturę. Nie, koleś, który został ranny i stracił przytomność, raczej nie będzie BIEGAŁ tuż po tym, jak się ocknie. Samodzielne przebieranie się też czarno widzę, ale to może zależeć od konkretnego przypadku.

Tunel jest w ziemi i prowadzi w nieznane mimo to bardzo się cieszę że jest ze mną kobieta i nie jest wcale brzydka. Może coś z tego będzie???

Absolutnie przesłodkie. Kitajec, ty głupiaczku. Miła odmiana po męskich mężczyznach bez uczuć i tępych damulkach w opresji. Jeśli tego nie spie*dolisz, będę Cię czytać mimo tragicznego języka.

Widać że masz jakiś pomysł na fabułę, może nawet ciekawy, ale całkowicie zabiłeś go językiem i brakiem przemyślenia. Po drugie - znajdź sobie betę. Po pierwsze - zainwestuj w autokorektę, bo robisz błędy na poziomie podstawówki.

W sumie tyle. Dodam jeszcze: niewątpliwą zaletą tekstu jest to, że... nie jest irytujący. Tak słabe teksty zwykle działają mi na nerwy, ten nie.
Powinność w sumie lubi Wolność, tylko nie wie jak zagadać.

Za ten post Nefariel otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Red Liquishert.
Nefariel
Stalker

Posty: 50
Dołączenie: 01 Sie 2015, 11:45
Ostatnio była: 28 Wrz 2015, 15:37
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: --
Kozaki: 7


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości