"Nuklearna Zima" by Vandr

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

"Nuklearna Zima" by Vandr

Postprzez vandr w 20 Kwi 2012, 21:39

Mój debiut. Wybaczcie za spację przed przecinkami, nieregularne odstępy ale dzisiaj nie mam siły tego poprawiać...

Rozdział 1


:

Andriej był pogrążony w głębokim śnie, dopóki nie obudził go nerwowy pomruk psa. Otworzył powoli oczy pozwalając przyzwyczaić się im do panującego wszędzie mroku. Włączył podświetlaną tarczę zegarka, a jej oślepiające światło zmusiło go do powrotnego przymknięcia powiek , po czym odczytał godzinę-była dopiero 3:44 nad ranem. Wokół było ciemno i cicho, jeśli nie liczyć skrytych w trawie cykad, które odgrywały swój nocny koncert. Andriej potarł dłonią twarz wyczuwając pod palcami twardy zarost - nie golił się już od 4 dni. Usiadł na rozłożonym na ziemi kocu, lekko odrzucił drugi, którym przykrywał siebie i Miszkę i zaczął nasłuchiwać. Oprócz cykad oraz cichego powarkiwania Miszki nic nie wydawało się zakłócać nocnej ciszy. Niemniej jednak postanowił uzbroić się w dodatkową czujność- powoli wstał i rozejrzał się po jaskini służącej jemu i psu za kryjówkę. Było zbyt ciemno- dostrzegał jedynie kontury ich „dobytku”, który został ułożony pod ścianą, oraz snop księżycowego światła wpadający przez szczelinę w skale. Ponownie podświetlił tarczę zegara, lecz tym razem skierował światło w stronę wyjścia jaskini. Ostrożnie postąpił krok naprzód i zdziwił się, jak bardzo człowiek potrafi mieć w nocy wyostrzony słuch. Zaczął się zastanawiać ile potrafią usłyszeć niewidomi- faktem jest, że po zaniku jednego zmysłu następuje wyostrzenie innego. Przypomniał sobie historię swojego dobrego kolegi Piotra, którego ostatni raz widział niespełna rok temu. Piotr był niewidomy od 16 roku życia, kiedy to jego wzrok został upośledzony w wyniku wypadku samochodowego. Teraz miał 31 lat. Wspominał, że wiele razy w nocy budził go cichy, wręcz niesłyszalny szloch jego żony Wandy, która nie mogąc spać wymykała się do kuchni aby tam móc w spokoju się wypłakać. Dlaczego płakała- nie wiadomo, być może z żałości nad losem niewidomego męża? Za każdym razem, gdy Andriej spotykał ją spacerującą po wsi, wydawała mu się pogrążona w głębokiej melancholii- wydawało się, że jest na tym świecie ale jednocześnie gdzieś błądzi po odległych krainach.

Andriej stałby tak dłużej i wracał myślami do tych wydarzeń, gdyby nie agresywniejsze warknięcie Miszki. Pies był wyraźnie zaniepokojony- stał pod prowizoryczną barykadą zbudowaną z drewna, która jako tako zagradzała wejście do kryjówki, zjeżył sierść i trzymał pysk nieruchomo przy ziemi, lecz nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Cykady również zaprzestały swojego koncertu. Andriej powoli sięgnął do kabury uwieszonej przy pasie, po czym wyjął i odbezpieczył swoją Berettę 92. Przykucnął, a następnie podjął próbę przywołania do siebie psa.

-Miszka, do mnie!- w jaskini rozległ się jego szept, który niczym miecz przeciął panującą ciszę. Wzdrygnął się mimowolnie. Ta cisza była niepokojąca, wręcz złowróżbna. Odczekał chwilę, lecz spostrzegłszy, że pies nie zareagował, spróbował przywołać go po raz drugi.

-Misza, powiedziałem do nogi! Natychmiast!- Miszka choć niechętnie, w końcu posłuchała Andrieja-powoli oderwała pysk od ziemi, odwróciła się od barykady po czym podreptała ku panu. Ten wyciągnął rękę i przygarnął do siebie psa- była to suka, rasy owczarek niemiecki. Piękny przedstawiciel- barczysty, z umięśnionymi łapami i mocnymi szczękami. Andriej znalazł ją dwa tygodnie temu w porzuconej chlewni- tam bowiem chciał przeczekać noc, aby wraz z pierwszym brzaskiem ruszyć w dalszą wędrówkę. Misza leżała w kącie, wygłodzona , słaba i zaniedbana. Andriej natychmiast wziął psa pod opiekę- postanowił zatrzymać się w chlewni na kilka dni, aby pomóc biednemu zwierzęciu powrócić do zdrowia. Nie zamierzał go tutaj porzucać -nie w Strefie- nieprzyjaznej i żyjącej własnym życiem. Codziennie karmił psa jedzeniem i poił świeżą wodą- wszystko to kupował od wędrownych handlarzy, których spotykał co kilka dni na głównych drogach. Opowiadał jej najróżniejsze historie- głównie dlatego, aby nacieszyć się faktem, że może z kimś porozmawiać, a gdy zapadały wieczorne chłody, przytulali się do siebie i ogrzewali ciepłem własnych ciał. Między psem a Andriejem zaczęła się wytwarzać więź, z czasem przeradzająca się w serdeczną przyjaźń. Mijały kolejne dni, a z każdym Miszka nabierała sił, jej sierść się wygładziła, a i samo zachowanie nabierało wesołego usposobienia. Po tygodniu koczowania w chlewni wyruszyli w dalszą drogę, aż dotarli tutaj.

Andriej ponownie spojrzał na zegarkę -4:15 rano. Zerknął na psa i cicho zapytał:

-Prześpimy się dwie godziny i pójdziemy dalej, dobrze? Nie możemy tutaj dłużej przebywać. Czuję, że w pobliżu jest coś, co nie chce naszej obecności.

Miszka nie zareagowała, popatrzyła jedynie na Andrieja kątem oka jakby chciała mu dać do zrozumienia- "W porządku, Ty decydujesz, ja i tak pójdę za Tobą gdziekolwiek się udasz". Andriej podrapał psa za uszami i ustawił budzik w zegarku na godzinę 6:20. Chwycił odrzucony wcześniej koc, dokładnie przykrył nim siebie i Miszę, która wcisnęła się w jego bok, po czym oparł się o ścianę i zamknął oczy mrucząc:

-Dobranoc piesku, odpocznijmy teraz.

Nie minęła minuta, aż oddech Andrieja się wyrównał, a on sam pogrążył się w głębokim śnie. W grocie panowała cisza oraz mrok. Tylko dwa świetliste punkciki jarzyły się w ciemnościach niczym błędne ogniki- były to oczy wilczura, który zamiast snu wybrał czuwanie i ochronę pana. Z łbem opartym na łapach patrzył na srebrny księżyc, który niedługo miał całkowicie zniknąć na powoli szarzejącym niebie.

Pikanie. Coraz głośniejsze. Budzik wyrwał Andrieja z powracającego koszmaru, w którym to jeszcze jako dziecko, obserwował przez okno płonącą Elektrownię Czarnobylską. Znajdowała się około 4 km od ich bloku mieszkalnego w Prypeci. Koszmar, w którym ginie jego ojciec- jeden ze strażaków natychmiast wezwanych do gaszenia ognia. Umiera po kilku sekundach po wejściu do Sarkofagu. Promieniowanie i płomienie zabijają natychmiast. Później postawią jemu i innym strażakom w Prypeci pomnik upamiętniający heroizm i poświęcenie- pomnik, na którym zostaną dokładnie odlane twarze pierwszych strażaków. Przez głupotę ludzką i nieopamiętanie stracił ojca, a później rodzinne miasto, w którym już nigdy nie miał zamieszkać.

Andriej potrząsnął głową aby się rozbudzić i mruknął do psa:
-Wyspałaś się?

Misza cichutko zamruczała, jakby chciała odpowiedzieć twierdząco "Tak, spałam bardzo mocno", ale również jakby miała ochotę na nieco ironii i rzec "Jasne, nie spałam ani sekundy ale powiem, że owszem- co mi tam".

Andriej odrzucił koc, ziewnął głośno po czym wstał i podszedł do barykady u wejścia jaskini. Zerknął przez szparę- było już prawie jasno, a słońce niemal całe wstało zza horyzontu. Odwrócił się od barykady i podszedł do obszernego plecaka rzuconego pod ścianą. Pochylił się nad nim i zaczął sprawdzać jego zawartość mrucząc pod nosem:

-Bandaże...w porządku, jeszcze jest kilka. Apteczka również jest...Naboje...- cholera, niewiele ich zostało. Mam nadzieję, że dorwiemy jakiegoś handlarza udającego się do bazy wojskowych.

Andriej westchnął i wyprostował się. Pozbierał resztę ekwipunku- konserwy, kiełbasy, chleb, wodę, środki przeciw-promienne, dozymetr, detektor anomalii, pistolet oraz...wódkę, która to była świetnym zamiennikiem środków przeciwpromiennych. Oczywiście należało jej używać z umiarem- z wiadomych względów. Miszka już czekała na Andrieja przy barykadzie wesoło machając ogonem. Ten rozejrzał się, po czym uzmysłowił sobie, że zapomniał o niemal najważniejszym. Uderzył się otwartą dłonią w czoło i mruknął:

-Kretynie, martwisz się o wódkę i kiełbasę, a chciałbyś z pistoletu ubić wściekłego dzika lub konia? W zwykłym lesie owszem, ale nie w Strefie.

Podszedł do kąta jaskini i wziął oparty o ścianę karabin- jego osobisty skarb. Uznawszy, że zabrał ze sobą wszystko, podszedł do wejścia jaskini i odstawił na bok barykadę. Jasne światło zalało całą grotę, a Andriej musiał zakryć ręką oczy, nienawykłe jeszcze do światła. Po upływie kilkunastu sekund odjął dłoń z twarzy. Mrużąc oczy postąpił kilkanaście kroków naprzód, a Misza powoli podreptała za nim.

Był chłodny, wietrzny poranek. Po niebie sunęły ciężkie chmury, zza których nieśmiało wyglądało słońce. Andriej pomyślał, że nie powinno dzisiaj padać. Rozejrzał się wokoło. Za nim znajdowała się jaskinia w której ukrył się wraz z psem, a przed nim rozpościerał się krajobraz pustki. Obraz nędzy i rozpaczy. Cała masa martwych, ogołoconych z liści drzew o szarej korze. Ziemię pokrywała niezdrowo żółtawa trawa, a tu i ówdzie postawione były słupy przekaźnikowe. Na horyzoncie sterczało "Oko Moskwy"- dwie gigantyczne anteny które rozciągają się na szerokości niemal kilometra. Budowla, która służyła jako nie tylko tarcza antyrakietowa, ale mająca rzekomo inną, ponurą funkcję- wysyłane przez nią fale radiowe o określonej częstotliwości miały wywoływać u ludzi stany lękowe, apatię oraz depresję.

Tu i ówdzie porozrzucane były chałupki z zarośniętymi ogródkami i powykręcanymi konarami drzew. Człowiek objął wzrokiem ów pejzaż spustoszenia i pomyślał "Oto miejsce zapomniane przez Boga. Tak zapewne przedstawia się Eden pod opieką diabła. Gdzie jest mój dom?". Andriej ponownie popadł by w skrajną melancholię i zadumę, gdyby nie wściekłe ujadanie Miszy. Odwrócił się gorączkowo, i zauważył, że w odległości niespełna 30 metrów przygląda mu się mężczyzna w czarnym płaszczu. Facet miał na oko 60 lat, był średniego wzrostu, a jego twarz poznaczona była bliznami. Nie wyglądał na bandytę, raczej na kogoś takiego jak on. Samotnika, wędrowca przemierzającego te ogromne tereny w poszukiwaniu...no właśnie, czego?
Andriej zawołał groźnie w stronę psa, stojącego w połowie odległości między nim a nieznajomym:

-Misza, do mnie, ale już! Nie będę powtarzać!
Pies natychmiast posłuchał. Podbiegł ku panu, i przysiadł na zadzie, nadal powarkując. Andriej zdjął z pleców swój karabin- Wss Wintorez- wspaniały, szybkostrzelny karabin snajperski opracowany przez radziecką armię. Całkowicie wytłumiony- strzał przypomina cichy trzask, a pocisk przebija każdą kamizelkę kuloodporną z odległości pół kilometra. Karabin składany na trzy części, można go schować do małej walizeczki. Prawdziwy cud militarny.
Mężczyzna wycelował karabin w stronę nieznajomego i zawołał:

-Łapy do góry, i podejdź tu. Powoli i bez gwałtownych ruchów. Nie kombinuj, chyba, że chcesz skończyć z dziurą w piersi wielkości arbuza.

Starzec lekko uniósł ręce do góry i zawołał:

-Spokojnie, nie jestem szubrawcą. Po prostu tędy przechodziłem, potrzebuję pomocy. Możemy porozmawiać?
Andriej nieufnie popatrzył na przybysza i zapytał głośno:

-Gdzie masz schowaną broń?

-Mam tylko pistolet, w kieszeni, ale Bóg mi świadkiem, że go nie użyję. Przyrzekam!

-W porządku, podejdź tu. Mam Cię na oku, pamiętaj!
Andriej opuścił broń i czujnie obserwował mężczyznę zbliżającego się ku nim. Kulał na lewą nogę. Misza nadal powarkiwała, lecz nie wykazywała chęci ataku. Zresztą, Andriej i tak by na to nie przyzwolił- przynajmniej na razie. Starzec stał już całkiem blisko Andrieja i rzekł:

-Potrzebuję pomocy. Wczoraj wieczorem spadłem ze wzgórza i uderzyłem nogą o kamień. Krwawię, i obawiam się zakażenia, a sam wiesz do czego to prowadzi, prawda?

Andriej wiedział- przypomniał sobie historię innego samotnika, pogryzionego w rękę przez wściekłego psa. Ów nieszczęśnik wprawdzie zabił psa celnym strzałem w głowę, lecz w rękę wdało się zakażenie. Nie miał przy sobie żadnych leków, jedynie wódkę, trochę żywności, pistolet oraz nóż. Widmo nadchodzącej śmierci sprawiło, że mężczyzna na własną rękę postanowił amputować sobie zakażoną rękę, lecz ból pomimo znacznej ilości wypitej wódki spowodował omdlenie, przez co facet wykrwawił się na miejscu.

-Tak, zdaję sobie sprawę...-mruknął Andriej- zgoda, pomogę Ci. Pod jednym warunkiem. Nie ufam Ci, nie ufam zresztą nikomu , tak więc wyjmij powoli pistolet i odrzuć go na bok. Później pozwolę Ci go zabrać.

-Zbyteczna przezorność- odpowiedział mężczyzna lekko się uśmiechając , ale spełnił rozkaz. Andriej nakazał mu usiąść na ziemi, a sam wyjął z plecaka apteczkę aby opatrzyć ranę. Miszka siedziała nieopodal patrząc na tą scenę z przekrzywionym łbem. Nieznajomy podwinął nogawkę spodni, a oczom Andrieja ukazała się zakrwawiona chusta, niegdyś pewnie biała. Andriej powoli i delikatnie odwinął ów prowizoryczny opatrunek, i jego oczom ukazało się niezbyt głębokie skaleczenie. Nie wyglądało groźnie, nie wdało się bowiem zakażenie. Rzekł do nieznajomego:

-Masz cholerne szczęście dziadku- rana jest czysta. Przemyjemy ją wódką, założymy Ci opatrunek i wszystko powinno być w porządku. Na przyszłość musisz być bardziej ostrożny.

-Dziękuję- odparł starzec- w pierwszej chwili myślałem, że znajdę z Twojej strony śmierć, lecz okazałeś się inny.

-Strefa nie zrobiła jeszcze ze mnie zwierzęcia- mruknął Andriej owijając goleń mężczyzny bandażem- gdybyś był bandytą, nie wahałbym się Ciebie zabić. To źli ludzie. No, skończone!

Przybysz powoli wstał i zrobił kilka kroków do przodu i do tyłu, po czym rzekł:

-Jeszcze raz Ci dziękuję, czuję się o wiele lepiej. Będę na siebie uważać. Nic tu po mnie, przede mną długa droga, ale zanim wyruszę w dalszą podróż, chciałbym Ci coś podarować w zamian za pomoc.

Mówiąc to, sięgnął do kieszeni i wyjął z niej jakiś dziwny, kulisty przedmiot, wielkości sporej pomarańczy. Wręczył go Andriejowi i rzekł.

- Trzymaj to zawsze przy sobie, a jestem pewien, że przyniesie Ci szczęście.

-Cóż to jest? -zapytał szczerze zdziwiony Andriej

-Wkrótce się przekonasz, lecz nie martw się- to żadna broń, traktuj to jako coś, co pomoże Ci w przetrwaniu tutaj- odrzekł tamten podnosząc z ziemi swój pistolet i chowając go do kieszeni.

-W porządku...masz jakieś jedzenie? Potrzebujesz czegoś? - zapytał Andriej

-Nie trzeba, mam sporo jedzenia- starzec się uśmiechnął, po czym nachylił sie, i kiwając palcem pouczająco zwrócił się do Miszki- pilnuj swojego pana, bo to dobry człowiek. Jesteś pięknym i silnym psem, a takie zwierzęta muszą być wierne swoim panom.

Miszka zaszczekała wesoło merdając ogonem- całkowicie wyzbyła się podejrzeń i antagonizmu wobec nieznajomego, który wyprostował się, przytaknął Andriejowi i delikatnie kulejąc oddalił się w stronę drzew. Andriej sięgnął do kieszeni i wyjął dziwny podarunek. Obejrzał go ze wszystkich stron. Kula ważyła około pół kilograma, wystawały z niej źdźbła trawy oraz kości małych zwierzątek- zapewne myszy i innych drobnych ssaków. Ciekawym był fakt, iż przedmiot ten...wytwarzał ciepło. Całkowicie skonsternowany Andriej podsunął przedmiot Miszce pod nos i zapytał:

-A może Ty wiesz, co dostaliśmy od naszego gościa, hm? Co o tym sądzisz?
Pies powąchał kulę, i raczej nie widział w niej zagrożenia, bowiem znowu zamerdał ogonem i zaszczekał wesoło.

-Dobra- powiedział Andriej- przyjrzymy się temu później. Teraz pora ruszać, musimy przeszukać te opuszczone domostwa.
Zerknął na zegarek- była godzina 7:07. Schował do plecaka bandaże, wódkę i zarzucił go na plecy. Swój karabin wziął do rąk, gwizdnął na psa po czym udali się - człowiek oraz pies- w stronę od dawna pustych chałupek.
TAJAG JUDYN
HAZBAZ
SEKODYN!

Za ten post vandr otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Tormentor, Junx.
vandr
Modder

Posty: 3876
Dołączenie: 21 Lut 2011, 14:18
Ostatnio był: 12 Lis 2023, 13:28
Kozaki: 1747

Reklamy Google

Re: "Nuklearna Zima" by Vandr

Postprzez Tormentor w 21 Kwi 2012, 12:23

Podoba mi się. Jest klimacik, błędów się nie doszukałem a nawet jak były to najwyraźniej nie raziły :)

To zdanie mi się podoba - "Oto miejsce zapomniane przez Boga. Tak zapewne przedstawia się Eden pod opieką diabła"
W drugim rozdziale czekam na obszerne opisy otoczenia, czyli to co lubię najbardziej ;) :wódka:
Image
Awatar użytkownika
Tormentor
C O N T R I B U T O R

Posty: 1029
Dołączenie: 15 Lis 2010, 21:42
Ostatnio była: 18 Lis 2023, 20:59
Miejscowość: Yantar
Ulubiona broń: --
Kozaki: 289

Re: "Nuklearna Zima" by Vandr

Postprzez Junx w 21 Kwi 2012, 12:55

Mi też się bardzo podoba, czekam na kolejne części :)
Ryzen 5600x || 32gb DDR4 || RTX 2080 Super
Awatar użytkownika
Junx
Modder

Posty: 2341
Dołączenie: 15 Kwi 2008, 09:39
Ostatnio był: 08 Cze 2024, 00:45
Miejscowość: Na co Ci to :)
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 358


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości