Ludzie Czarnobyla

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Ludzie Czarnobyla

Postprzez Dovchenko w 09 Lut 2012, 21:58

Witam,
ostatnio napisałem takie sobie cuś i pomyślałem, żeby pociągnąć to dalej, więc spodziewajcie się kolejnych części.
WSZELKIE KOMENTARZE MILE WIDZIANE.


Była godzina 1 :20 w nocy. Godzinę temu zaczął się 26 kwietnia 1986. Mimo późnej pory na dziedzińcu było jasno jak w dzień. Stan ten utrzymywał się dzięki sześciu reflektorom, które znajdowały się na wysokich słupach wokół placu. Siergiej ziewnął i przeciągnął się. Nie lubił nocnej służby, ale nie chciał powiedzieć tego na głos. Mimo wszystko bardzo podobała mu się posada szefa ochrony w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu. Dotychczas, po służbie wojskowej imał się różnych dorywczych zajęć, a żona wciąż suszyła mu głowę, aby znalazł stałą, porządną pracę.
Gdy przyjął tę robotę rok i cztery miesiące temu, razem z rodziną przeprowadził się do Prypeci, miasta, które zostało zbudowane specjalnie dla pracowników elektrowni. Dotychczas on, jego żona, syn Fiodor, i dwie córki, Irina i Iłona mieszkali w ciasnej kawalerce w Kijowie. Mieszkanie, które dostali w Prypeci, przerosło ich oczekiwania. Pięć pokoi, łazienka, kuchnia, balkon. Przed całą rodziną Siergieja pojawiła się wreszcie szansa na normalne życie. Siergiej nie mógł się w tym momencie powstrzymać od wyciągnięcia z kieszeni piersiówki i wzniesienia za siebie i rodzinę swoistego „toastu”.
Ochroniarz, a właściwie szef ochrony spojrzał na zegarek. Była godzina 1:23. Opuścił rękę i skierował się w stronę bramy. Jakby od niechcenia rzucił okiem na jeden z reaktorów elektrowni i zamarł. Na szczycie szalały płomienie, a ochronna warstwa zaczynała się powoli topić. Siergiej w jednej chwili rzucił się do najbliższej budki strażniczej. Była pusta. Natychmiast wcisnął na panelu kontrolnym guzik uruchamiający alarm i złapał za mikrofon.
Wszyscy pracownicy mają natychmiast ewakuować się poza teren elektrowni. W reaktorze numer cztery doszło do pożaru. Wszyscy pracownicy mają się natychmiast ewakuować!
Siergiej odrzucił mikrofon i złapał za słuchawkę telefonu, który także znajdował się w budce. Chciał zadzwonić po straż ogniową, lecz nie zdążył. Zobaczył tylko, jak reaktor numer cztery rozrywany jest od środka siłą wybuchu, a fala ognia zmierza w stronę w budki. Puścił słuchawkę i skulił się na ziemi, zakrywając głowę rękami. Poczuł, jak potężna siła odrywa go od ziemi i razem z ogniem i resztkami budki unosi w powietrze. Później mimo szalejącego wokół ognia stało się przerażająco ciemno.
***
„W elektrowni jądrowej w Czarnobylu doszło do awarii, w wyniku której uszkodzony został jeden z reaktorów. Podjęto wszelkie środki mające na celu wyeliminowanie skutków tego wypadku. Wszystkim poszkodowanym udzielana jest pomoc. Rząd rozpoczął dochodzenie w tej sprawie.” Taki komunikat o godzinie 9:00 w dniu 28 kwietnia 1986 roku wydała Moskiewska telewizja publiczna. Sądziłem, że ten fakt powinien mnie zupełnie nie obchodzić. Uznałem, że rząd zajmie się sprawą katastrofy. Takie samo nastawienie prezentowali moi przyjaciele i współlokatorzy, Łukian i Michaił.
Parę miesięcy po katastrofie obwiedziono strefę wokoło elektrowni szczelnym wojskowym kordonem. Pewnego dnia dowiedzieliśmy się, że wszystkie rzeczy wyniesione z Zony, jak wielu określało teren zamknięty, osiągają na czarnym rynku piękne ceny. Wielu awanturników, anarchistów i bandytów natychmiast tam wyruszyło. Wśród nich byliśmy i my. Każdy z nas dał się zwieść historii o łatwych do zdobycia wielkich sumach. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że ta wyprawa odmieni każdego z nas. Nie wiedzieliśmy co czeka nas w Zonie. Był to teren, na którym mogło zdarzyć się wszystko. Zamieszkaliśmy w niewielkiej osadzie zaraz za granicą Strefy. Zbudowaliśmy tam niewielki domek. Do jego opuszczenia zmusiło pojawienie się w miasteczku grupy czterech mężczyzn, którzy sami siebie nazywali stalkerami. Od czasu powstania Zony taki zawód stawał się coraz bardziej popularny. Stalkerzy zajmowali się zawodowym odnajdywaniem „artefaktów”, które tworzyły się w Zonie. Część z nich miała swoje zasady. Inni jednak byli zwykłymi bandziorami, którzy próbowali w Zonie uciec przed prawem. Właśnie tacy byli mężczyźni, którzy przybyli do naszego niewielkiego, spokojnego miasteczka. Częściowo powinienem być im wdzięczny. Gdyby nie oni, nigdy nie napisałbym tej historii.
Dzień był zupełnie spokojny. Pochmurny, ale spokojny. Niebo, przykryte chmurami nabrało fioletowej barwy. W Zonie takie zjawisko było zupełnie naturalne i nikt się tym nie przejmował. Ja i Michaił siedzieliśmy w domu i graliśmy w pokera. Stawką były naboje do karabinów AK. Naboje były na równi z rublami walutą Strefy. Na terenie wokół elektrowni wiele zwierząt w efekcie promieniowania wyewoluowało do jeszcze bardziej zabójczych form życia. Handlarze, którzy przemycali broń i amunicję do Zony zdzierali z klientów przysłowiowe „ostatnie koszule”, z uwagi na niebezpieczeństwo swej pracy, gdyż każdy człowiek, który próbował wejść do Strefy, mógł być zastrzelony przez wojskowych.
Usłyszeliśmy nagły stuk, potem jeszcze jeden, a potem szybkie trzy stuknięcie następujące zaraz po sobie. To Łukian wrócił. Wysłaliśmy go Handlarza, aby ten kupił leki popromienne. Każdy z nas wiedział, czym grozi choroba popromienna i staraliśmy się przed nią uchronić. Michaił otworzył drzwi. Łukian wszedł do środka, podszedł do stołu, zrzucił karty na podłogę i bez słowa rzucił plecak na blat. Otworzyłem go. W środku, poza lekami popromiennym było także pełno amunicji, cztery pistolety Makarov i karabinek szturmowy MP5, który cudem zmieścił się w środku.
Skąd to masz? - spytałem, szczerze zdziwiony.
Ciężarówka wojskowa wjechała w Zgniatarkę. - Łukian mówił o anomalii grawitacyjnej, która w Zonie tworzyła się bardzo często. Jej działanie polegało na zgniataniu z wielką siłą wszystkich rzeczy, które weszły w jej obręb. Na szczęście wojskowi przewozili wszystkie swoje towary w mocnych, ołowianych skrzyniach. Zgniatarka jedynie lekko wgniatała taką skrzynię, gdy rzeczy w jej wnętrzu pozostawały nienaruszone.
Łukian sięgnął do kieszeni i położył na stole 500 rubli, które daliśmy mu na zakup leków. Potem usiadł na krześle i wysypał wszystkie rzeczy na stół. Wziął do ręki jeden pistolet Makarov i powiedział.
Dla każdego z nas po jednym Makarovie, po 20 kul na łeb. Reszta amunicji jest do kałaszy, jest tego...dwadzieścia...sześćdziesiąt...sto dwadzieścia..sto osiemdziesiąt pocisków. Podzielić na trzy to jest...sześćdziesiąt dla każdego. Z MP5 nie mamy czym strzelać, więc można sprzedać. Od razu to załatwię. Może w barze ktoś będzie chciał kupić. -
Wstał, wyjął z kabury przy pasie stary pistolet PMM i wsadził na jego miejsce nowiutkiego Makarova. My także wyciągnęliśmy swoje pistolety. Ja miałem starego, polskiego P-64, który w skrócie nazywany był „CZAKIEM”, a Michaił czechosłowackiego CZ 75. Nie była to zła broń, ale każdy z nich już trochę przeszedł, a Makarovy były nowe i istniało dużo mniejsze ryzyko, że nas zawiodą.
Dobra. - powiedział Łukian i wziął nasze pistolety. - Sprzedam to wszystko i zaraz wracam. - po czym wyszedł.
Siedzieliśmy z Michaiłem jeszcze trochę przy stole. Po chwili podniosłem się i wsadziłem nowy pistolet do kabury. Wziąłem swoją działkę amunicji do AK i załadowałem magazynek karabinu do pełna. Michaił przez chwilę siedział jeszcze, po czym podniósł się i podszedł do radia. Próbował je nastawić, ale po chwili zrezygnował. Nie mieliśmy nic do roboty i chcieliśmy dalej grać w pokera, kiedy do domu wpadł zdyszany Łukian.
Weźcie broń i biegnijcie ze mną do baru! Morderstwo!!
Zerwaliśmy się na równe nogi. Złapałem swój AK i wybiegłem, a za mną pobiegli Łukian i Michaił. Od razu, nie oglądając się na nich, pobiegłem w stronę starego magazynu, który stary Polak przekształcił na bar dla mieszkańców osady. - Zamordowali!!!
Gdy tylko dobiegłem do baru, nie czekałem na towarzyszy. Wyprostowałem nogę i otworzyłem drzwi silnym kopnięciem. Wbiegłem do środka i omiotłem wnętrze lufą karabinu. We wnętrzu było tylko sześciu ludzi. Czterech z nich siedziało przy stole, barman stał za barem i jak gdyby nigdy nic czyścił kieliszki, a szósty człowiek leżał bezwładnie pod ścianą. Wycelowałem AK w jednego z mężczyzn przy stole. Usłyszałem, jak za mną wbiegają Michaił i Łukian.
Wstawaj. - warknąłem groźnie, chodź, gdy zobaczyłem twarz mężczyzny, cała pewność siebie nagle uleciała ze mnie jak powietrze z dziurawego balonu.
Mężczyzna miał na twarzy trzy długie blizny, które ciągnęły się od lewego ucha do prawej strony żuchwy. Lewe ucho było poszarpane, lewego oka w ogóle nie było.
Czego? - burknął w odpowiedzi mężczyzna.
Kto to zrobił? - spytałem, wskazując ruchem głowy ciało leżące pod ścianą.
Ja, a bo co? - spytał mężczyzna, patrząc na mnie pogardliwie.
Kim jesteście? - spytałem, kierując pytanie tak naprawdę do wszystkich, ale odpowiedzi udzielił mi ten sam mężczyzna.
Jesteśmy stalkerami. Nazywam się Stiepan Krilenko „Ogar”, a to są moi chłopcy. Ten brodacz to Dmitrij Jakowicz „Brzeszczot”, ten ciemny to Wiktor Bohdanowicz „Szpon”, a tamten, co siedzi pod ścianą, to Jegorij Tomasov „Łapa”.
Czemu go zabiliście? - spytałem, gdy Ogar już zakończył prezentację.
Próbował nas oszukać. Zapłacił podrobioną kasą.
Pokaż. - powiedziałem i wyciągnąłem rękę w jego stronę. Ogar wziął banknot, który leżał na stole i podał mi go. Zarzuciłem karabin na ramię i zawiesiłem na pasku. Wsadziłem wolną rękę do kieszeni i wyciągnąłem banknot o tym samym nominale. Przyglądałem mu się chwilę i zauważyłem, że nie różnią się od siebie niczym. Chciałem coś powiedzieć, podniosłem wzrok na stalkera...i zajrzałem w lufę pistoletu TT30, który był wycelowany prosto w moją twarz. Pojąłem wtedy, jak wielkim błędem było założenie karabinu na ramię. Ale na to było już trochę za późno.
Teraz odsuniesz się i pozwolisz nam stąd wyjść.
Nie śmiałem nie spełnić żądania. Odsunąłem się, a Michaił i Łukian zrobili przejście do drzwi. Reszta stalkerów wstała od stołu i wzięła swoją broń. Widziałem dwa karabiny OC-14 „Burza” i jeden polski karabinek wz. 88 Tantal. Wszystkie trzy od razu zostały skierowane w moją stronę. Ogar schował swoje TT30 i wyciągnął spod stołu Valmet M82, fiński karabin szturmowy. Wyprostował się, spojrzał na mnie i skierował się do wyjścia, za nim wyszli pozostali. Gdy drzwi się zamknęły, usłyszeliśmy, jak na zewnątrz coś szura, po czym uderza w drzwi. Łukian wyjrzał przez niewielkie okienko w drzwiach.
Zastawili nas jakimiś skrzyniami. Pomóżcie mi, może to otworzymy.
We trzech spróbowaliśmy otworzyć drzwi. Każdy z nas pchał z całych sił, ale drzwi nie udało się otworzyć. Barman patrzył na nasze wysiłki przez szkło kieliszka, który polerował od momentu, w którym wszedłem do środka. Co oni mają z tymi kieliszkami. Jak widzisz barmana, zawsze czyści kieliszki. Już mnie krew zalewa jak takich widzę!
Może byś pomógł! - warknąłem do niego.
Trzeba było bardziej uważać. - odpowiedział po polsku. - Wy szukajcie innego wyjścia, a jak znajdziecie, to przy okazji mnie odbarykadujcie.
Już chciałem mu coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałem strzały na zewnątrz. Wyjrzałem przez okienko w drzwiach. Stalkerzy wygonili wszystkich ludzi z ich domów, po czym dokonali masowego rozstrzelania. Ogar prowadził ludzi po dziesięć osób pod ceglaną ścianę jednego z budynków, a pozostali strzelali do nich na jego komendę. Jedna kobieta wyrwała się i pobiegła do najbliższego domu. Brzeszczot podszedł do okna i wrzucił do wnętrze budynku jeden granat. Gdy wybuchł, Ogar otworzył drzwi i zajrzał do środka. Widocznie kobieta jeszcze żyła, bo przywódca stalkerów wziął swój TT30 i strzelił parę razy do wnętrza.
Gdy wszyscy ludzie leżeli już martwi pod ścianą, Łapa wziął stojący gdzieś kanister, otworzył go, wszedł po drabinie na dach baru i wylał benzynę na dach. Wiedziałem jż, co stalkerzy chcą z nami zrobić. Chcieli nas usmażyć żywcem. Ogarnęła mnie fala paniki. Nie było żadnej drogi ucieczki. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, jeden ze stalkerów strzelił w rozlaną benzynę i wnętrze baru wypełnił ryk szalejącego na dachu ognia. Kątem oka zobaczyłem, jak barman rzuca kieliszek i chowa się pod ladą.
We trzech zaczęliśmy szukać wyjścia. W środku robiło się coraz goręcej, a dach zaczął płonąć także od wewnątrz. Nie było żadnych okien, ani drzwi na zaplecze. Znajdowaliśmy się w pułapce bez wyjścia.
Nagle rozległ się huk. Okazało się, że framuga się przepaliła i drzwi wypadły z zawiasów. Barman wyskoczył ze swojej kryjówki i pobiegł w tamtą stronę, lecz gdy był już przy wyjściu, osłabiony sufit zawalił się, grzebiąc starego Polaka pod zwałami gruzu. Pod tymi samymi zwałami została pogrzebana także nasza nadzieja na ucieczkę. Gruz zabarykadował wyjście. Wszystko wokół już się paliło.
Już prawie pogodziłem się z losem, kiedy Michaił krzyknął i wskazał na sufit. W miejscu, gdzie ten się zapadł, ziała teraz spora dziura, szerokości około trzech metrów. Natychmiast zrozumieliśmy, o co chodzi Michaiłowi. Złapaliśmy z Łukianem stół i postawiliśmy go pod dziurą. Na stole postawiliśmy krzesło, a na krześle niewielki stołek. W ten sposób ustawiliśmy piramidę, która sięgała prawie do krawędzi dziury.
Pierwszy wdrapał się Michaił. Za nim z baru wylazł Lukian, a ostatni wyszedłem ja. Nie miałem jednak szczęścia, bo kiedy stanąłem na szczycie, jedna z nóg stołu załamała się. W ostatnim momencie udało mi się złapać krawędzi, przy czym trochę poparzyłem sobie ręce. Udało mi się jednak wygramolić na zewnątrz. Gdy stałem już na dachu, zobaczyłem ciężarówkę stalkerów jadącą na wschód. Zeskoczyłem z budynku. Gdy wylądowałem na ziemi, usłyszałem, jak cały dach zapada się. Gdybym przyglądał się odjeżdżającej ciężarówkę, spadłbym razem z dachem, a wtedy już nic by mnie nie uratowało.
Chwilę stałem bez słowa. Po chwili spojrzałem na ludzi, których ciała leżały pod ceglanym murem. Nie chciałem ich tak zostawić. Złapałem stojący w pobliżu kanister i całą benzynę wylałem na ciała. Po tym, wziąłem kawałek płonącego drewna z baru i rzuciłem go w stronę zwłok. Wszystkie zapłonęły w ułamku sekundy. Gdy wszystkie spłonęły, wykopaliśmy dół i zakopaliśmy tam wszystkie resztki ciał. Z jakichś desek zbiliśmy dwa krzyże, katolicki i prawosławny, po czym obydwa wkopaliśmy w ziemię. Łukian pobiegł do domu po farbę. Kiedy ją przyniósł, namalowałem na murze napis. „W tym miejscu w dniu 20.07.1986 zginęło 43 ludzi, zabici przez grupę stalkerów. Pokój ich duszom.”
Odszedłem kilka kroków i spojrzałem na napis. Wtedy właśnie obiecałem sobie, że pomszczę ich śmierć. Ci ludzie zostali bestialsko i bezprawnie zamordowani. Ich mordercy musieli ponieść karę. Tą karę postanowiłem im wyznaczyć ja. A była to najwyższa kara. Śmierć.
Wróciliśmy do domu. Do końca dnia nikt z nas się nie odzywał. W milczeniu zjedliśmy kolację. Po niej każdy z nas położył się do łóżka. Nie wiem, jak Michaił i Łukian, ale ja nie mogłem spać. Wciąż miałem przed oczami moment egzekucji mieszkańców, którą oglądałem przez niewielkie okienko w drzwiach baru. Widziałem twarze ludzi, którzy za chwilę mieli zginąć. Po kolei przewijały mi się przed oczami.
Sieryj, czternastoletni Rosjanin, Natasza, dziewczyna, która zawsze mi się podobała. Chciałem jej to powiedzieć, a teraz jest już za późno. Dalej widzę twarze. Stary Wowa, też Rosjanin. Pamiętał jeszcze II wojnę światową i zawsze w barze opowiadał nam historie o bohaterskich szturmach oddziałów Armii Czerwonej. Rusznikarz Iwan. To on zrobił dla mnie karabin, którego używam do dziś. Handlarz Misza. Zawsze miał dla mnie jakieś specjalne towary.. Lubiłem go. Zresztą lubiłem ich wszystkich. A teraz już ich nie było.
Gdy spojrzałem na zegarek, była godzina 5:27. Powoli zaczynało świtać. Wstałem z łóżka i ubrałem się. Wyciągnąłem spod łóżka plecak i zapakowałem do niego leki popromienne, trochę jedzenia, wszystkie moje pieniądze i amunicję do karabinu. Podszedłem do ściany, o którą opierał się mój AK. Podniosłem go i zarzuciłem na ramię. Skierowałem się w stronę drzwi, ale kiedy przechodziłem koło stołu, przez przypadek kopnąłem krzesło, które przewróciło się z głośnym hukiem.
Gdzie idziesz? - usłyszałem dość przytomny głos Michaiła. Też pewnie nie spał.
Za stalkerami. - odrzekłem krótko.
Chcesz ich zabić? - spytał i podniósł się z łóżka. Mimo, że w domu było ciemno, zobaczyłem, że jest już ubrany.
Tak.
Idę z tobą.
Nie. - powiedziałem i zatrzymałem go ruchem ręki. - Nigdzie nie idziesz. To moja sprawa. Przeze mnie się wydostali! Przeze mnie zginęli wszyscy ludzie!
Spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem widocznym w oczach. Wiedziałem, że bez względu na to, co powiem, on i tak pójdzie ze mną. Sprawa była już przesądzona.
Stary. - zaczął. - A czy ciebie ktoś pyta o zdanie?
Obydwaj się roześmialiśmy.
Gdy Michaił się pakował rozglądałem się po pomieszczeniu, a mój wzrok padł na łóżko Łukiana. Było puste.
Gdzie jest Łukian? - spytałem Michaiła.
A co, nie ma go w łózku?
Nie. Jest puste.
Spojrzeliśmy na siebie. Wiedzieliśmy już, co zrobił Łukian. Też wyruszył za stalkerami. Nie zdziwiłem się zbytnio. Wszyscy chcieliśmy się na nich zemścić. Jeszcze raz rzuciłem okiem na jego posłanie i zobaczyłem kartkę. Podniosłem ją i przeczytałem to, co było na niej napisane.
„Chłopaki, wyruszyłem za stalkerami. Jeżeli nie wrócę, będzie to oznaczało, że jeszcze ich nie znalazłem, lub nie żyję. Czekajcie na mnie. Łukian.”
Dobra, pospiesz się. Może go dogonimy.
Już jestem gotowy.
Wyszliśmy na zewnątrz. Zamknąłem drzwi na klucz i schowałem go pod krzakiem, który rósł nieopodal. Zawsze go tam chowaliśmy, kiedy wszyscy wychodziliśmy . Spojrzałem ostatni raz na dom, po czym wyruszyliśmy w głąb Zony. Nie wiedzieliśmy, że ta wyprawa zmieni nas na zawsze.
Kogóż to z nas tonący nie wiózł wrak, któż z nas zaprzeczyć może - że ułomny?
Kogóż nie łudził oślepiony ptak, kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?

A przecież wciąż przyciąga strefa ogrodzona, i ogrodzona nie bez celu chcemy wierzyć;
To nie my w Zonie - to nam odebrana Zona,nam ją niepewnym, ale własnym krokiem mierzyć
Póki nadziei gorycz wreszcie nie pokona.

Za ten post Dovchenko otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Marks78, RomanPL79, Dżuz, KestreL.

Dovchenko
Wygnany z Zony

Posty: 113
Dołączenie: 16 Kwi 2011, 21:15
Ostatnio był: 16 Kwi 2012, 17:25
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 6

Reklamy Google

Re: Ludzie Czarnobyla

Postprzez Marks78 w 09 Lut 2012, 22:13

Pierwszy xD :D super opowiadanie
Ostatnio edytowany przez Marks78, 11 Lut 2012, 20:19, edytowano w sumie 1 raz
My Powinność obrócimy w pył całą zone

Za ten post Marks78 otrzymał następujące punkty reputacji:
Negative robo_pl, kubekpop, RomanPL79.
Awatar użytkownika
Marks78
Kot

Posty: 5
Dołączenie: 04 Lut 2012, 17:22
Ostatnio był: 14 Lut 2012, 00:27
Miejscowość: Normalna
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: -3

Re: Ludzie Czarnobyla

Postprzez Dovchenko w 09 Lut 2012, 22:20

"Pamiętaj, Wolność jest dobra, ale nadmiar wolności prowadzi do anarchii, a anarchia to rzecz, na która nie możemy sobie pozwolić." - gen. Woronin
Kogóż to z nas tonący nie wiózł wrak, któż z nas zaprzeczyć może - że ułomny?
Kogóż nie łudził oślepiony ptak, kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?

A przecież wciąż przyciąga strefa ogrodzona, i ogrodzona nie bez celu chcemy wierzyć;
To nie my w Zonie - to nam odebrana Zona,nam ją niepewnym, ale własnym krokiem mierzyć
Póki nadziei gorycz wreszcie nie pokona.

Dovchenko
Wygnany z Zony

Posty: 113
Dołączenie: 16 Kwi 2011, 21:15
Ostatnio był: 16 Kwi 2012, 17:25
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 6

Re: Ludzie Czarnobyla

Postprzez Pertaseth w 09 Lut 2012, 22:39

Opowiadanie...nie jest idealne. Nie jest złe ale...czegoś mu brakuje. Fabuła póki co nieco naciągana, mało opisów (nie są dobre w nadmiarze ale budują klimat, którego tu nie ma).
Awatar użytkownika
Pertaseth
Stalker

Posty: 73
Dołączenie: 15 Sty 2012, 00:52
Ostatnio był: 07 Wrz 2012, 19:58
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 4

Re: Ludzie Czarnobyla

Postprzez RomanPL79 w 10 Lut 2012, 16:45

Opowiadanie według mnie jest dobre. Jedyne co mogę zarzucić to niezgodność z fabuła Stalkera (chodzi mi dokładniej o czas powstania strefy - zona powstała dopiero w roku 2006 po drugim, fikcyjnym wybuchu. Stalkerzy przybyli dopiero po jakiś 4-5 latach. Natomiast 1986 był prawdziwy wybuch i akcja potoczyła się jak w świecie realnym (budowa sarkofagu, odkażanie / odpromieniowywanie (czy jak tam się nazywa usuwanie promieniowania), itd.).
Mógłbyś również bardziej opisywać miejsca w których znajdują się bohater, aby osoba czytająca mogło sobie to jako tako wyobrazić.

To chyba tyle. Puki co czekam na więcej. :wódka:
Awatar użytkownika
RomanPL79
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 16 Gru 2011, 08:59
Ostatnio był: 22 Kwi 2014, 14:29
Miejscowość: Pyskowice
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: -1

Re: Ludzie Czarnobyla

Postprzez Dovchenko w 10 Lut 2012, 19:43

Ja się nie opieram na fabule S.T.A.L.K.E.R.A., tylko na rzeczywistych datach...
Kogóż to z nas tonący nie wiózł wrak, któż z nas zaprzeczyć może - że ułomny?
Kogóż nie łudził oślepiony ptak, kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?

A przecież wciąż przyciąga strefa ogrodzona, i ogrodzona nie bez celu chcemy wierzyć;
To nie my w Zonie - to nam odebrana Zona,nam ją niepewnym, ale własnym krokiem mierzyć
Póki nadziei gorycz wreszcie nie pokona.

Dovchenko
Wygnany z Zony

Posty: 113
Dołączenie: 16 Kwi 2011, 21:15
Ostatnio był: 16 Kwi 2012, 17:25
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 6

Re: Ludzie Czarnobyla

Postprzez RomanPL79 w 10 Lut 2012, 20:26

Dovchenko napisał(a):Ja się nie opieram na fabule S.T.A.L.K.E.R.A., tylko na rzeczywistych datach...


W takim razie odszczekuje. Wydawało się mi, że częściowo opierasz się na fabule S.T.A.L.K.E.R.a (a raczej na wydarzeniach, które doprowadziły do rozpoczęcia się fabuły z gier.), lecz najwyraźniej się pomyliłem. To tylko moja głupota.

Za ten post RomanPL79 otrzymał następujące punkty reputacji:
Negative Marks78.
Awatar użytkownika
RomanPL79
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 16 Gru 2011, 08:59
Ostatnio był: 22 Kwi 2014, 14:29
Miejscowość: Pyskowice
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: -1

Re: Ludzie Czarnobyla

Postprzez Dovchenko w 14 Mar 2012, 20:59

Rozdział 1 (bo to był na razie prolog) już w przygotowaniu. Można się spodziewać za max. dwa tygodnie...
Kogóż to z nas tonący nie wiózł wrak, któż z nas zaprzeczyć może - że ułomny?
Kogóż nie łudził oślepiony ptak, kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?

A przecież wciąż przyciąga strefa ogrodzona, i ogrodzona nie bez celu chcemy wierzyć;
To nie my w Zonie - to nam odebrana Zona,nam ją niepewnym, ale własnym krokiem mierzyć
Póki nadziei gorycz wreszcie nie pokona.

Dovchenko
Wygnany z Zony

Posty: 113
Dołączenie: 16 Kwi 2011, 21:15
Ostatnio był: 16 Kwi 2012, 17:25
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 6


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości