Pamiętnik Żołnierza

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: Pamiętnik Żołnierza

Postprzez Soap w 19 Lis 2010, 20:17

Jedno z lepszych opowiadań ale po krótce bardzo mi się podoba fajnie opisane PDA i dialogi mi się też podobają
89% graczy uważa że najważniejsza jest grafika.
Jeśli należysz do tych 11% wklej to do podpisu.

Za ten post Soap otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Stalker Daniel.
Awatar użytkownika
Soap
Kot

Posty: 35
Dołączenie: 31 Paź 2010, 15:18
Ostatnio był: 27 Kwi 2014, 18:34
Miejscowość: Siemianowice k.Katowic
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Gauss Gun
Kozaki: 0

Reklamy Google

Re: Pamiętnik Żołnierza

Postprzez Elementary w 20 Lis 2010, 09:56

Cieszę się, że się podoba :) Tymczasem kolejny odcinek. Trochę spokojniejszy :)



Pamiętnik Żołnierza




Transporter jechał po bezdrożach ciągnąc za sobą ciężarówkę. Słońce już wspinało się na nieboskłon bombardując okolicę ciepłymi promieniami. Nikita wraz z Jewgienijem podróżowali w holowanej ciężarówce, ponieważ były tam o wiele lepsze warunki dla rannego.
Aby nie było przesadnego tłoku i ścisku wewnątrz, Myśliwy i dwóch dużych mężczyzn odstąpiło im miejsca z rozkazu Szefa i podróżowali w transporterze, razem z grupą Majora. Obie drużyny z początku bardzo nieufnie podchodziły do kontaktów między sobą, gotowi poderżnąć gardło jeden drugiemu, lecz podczas pierwszych kilku godzin podróży atmosfera rozluźniła się w obu pojazdach.
Pojazdy utrzymywały kontakt radiowy i działały razem nad wyraz efektywnie. W ciężarówce monitorowano otoczenie na wszystkie możliwe sposoby i nawigowano w drodze poprzez bezdroża. Transporter zapewniał bezpieczeństwo w razie gdyby zaszła potrzeba obrony. Pancerz i potężne uzbrojenie były potężnym narzędziem w rękach dowódców i wprawnie wykorzystane mogły przysporzyć przeciwnikowi wielkiego problemu.
W końcu atmosfera na tyle się ustatkowała i złagodniała, że zaczęto dowcipkować, rozprawiać o przeróżnych problemach i nawiązywać przyjaźnie. Grafit i Myśliwy nadawali najwyraźniej na tych samych falach, toteż błyskawicznie zaczęli dzielić się wrażeniami z użytkowania broni śrutowej.
- I słuchaj, siedzę w tych krzaczorach i w końcu nadszedł czas. Postanowiłem zrobić z nich zupę. Bam! Bam! Widzę, leży dwóch, więc ja całym pędem za dalszy krzak i siedzę cicho, obserwując. I widzę, że te głąby walą do swoich! - Grafit opowiadał przeżycia z ostatniej nocy, gestykulując, pokazując w powietrzu zarysy sytuacji, dalej jakby kreśląc plan opowiadanej sceny.
- Opowiedz żart o truposzu! Twoje to dzieło! - Podśmiechując, wtrącił się Major.
- No, to dobry żart, opowiedz! - ktoś zawtórował, również chichocząc, ponieważ osoby z pod komendy Szefa nie wiedziały o czym żart traktuje.
- Okej. - Odpowiedział radośnie Grafit, zbierając myśl. - Okej, więc... Co powie żywy trup, gdy schowa się jego głowę do szafy? - zrobił charakterystyczną pauzę, dając chwilę namysłu gościom. Goście jednak żartu nie znali i tylko kręcili pytająco głowami.
- Nie wiem, no nie mam pojęcia.
- Ja też... Więc co powie ten trup? - zapytał z uśmiechem barczysty osobnik.
- Trup nic nie powie. Za to szafa się zapyta: "gdzie moja głowa?". - Grafit odpowiednio zaakcentował wypowiedź, aby wywrzeć odpowiednie wrażenia i po chwili cały transporter wypełniły śmiechy podróżników.


W drugim pojeździe również zapanowała radość, lecz z nieco innego powodu. W pewnym momencie, nieprzytomny do tej pory Jewgienij, otworzył oczy i próbował się poruszyć. Grymas bólu od razu wymalował się na jego twarzy. Nikita zaczął tłumaczyć, aby leżał spokojnie. Chudzielec, czyli pokładowe zaplecze medyczne podał pacjentowi zastrzyk ze środkiem przeciwbólowym.
- Nie sądziłem, że tak szybko się obudzi... - Rzekł zdumiony. - Przewidywałem, że dopiero jutro ledwie otworzy oczy a on mi tu już wstawać chce! - rysujący się na twarzy chudzielca uśmiech, upewnił Nikitę co do stanu zdrowia towarzysza.
- Co... Je... Jest grane... - Z trudem wybełkotał Jewgienij ochrypłym głosem. - ku*wa... - Przekleństwo było oznaką bólu i jednocześnie polepszającego się stanu zdrowia. - Jak boli to chyba że, żyje... Nie? - Z trudem ciągnął dalej, siląc się na delikatny uśmiech.
- Żyjesz i będziesz żył. Dostałeś nożem. - Stwierdził Nikita nie ukrywając zadowolenia.
- O, śpiąca królewna się obudziła! - Odezwał się Szef z papierosem w ustach, wślizgując się z gracją przez niewielkie drzwi dzielące szoferkę i przedział z komputerami. - Witaj pośród żywych! Masz zapal sobie! - Szef wsadził papierosa w usta pacjenta. Jewgienij pociągnął parę razy i wyjął papierosa o własnych siłach.
- Widzisz, ledwie się obudziłeś wśród żywych a oni już Cię zabijają nikotyną. - Zabawnie wtrącił Nikita. - Dobrze Cię widzieć!
- A tak w ogóle, to jestem Paweł Iwanowicz. Szefuje tu! - Przedstawił się dowódca i podał rękę pacjentowi.
- Taaa... A gdzie nasi? - Zapytał patrząc na Nikitę.
- Holują nas. He he. - Zarechodał chudzielec odwracając się od monitora. - Wszystko z nimi w porządku.
- To prawda. Tylko Ty masz problemy ze zdrowiem.
Oszołomiony Jewgienij po dalszej krótkiej rozmowie usnął. Zmęczenie organizmu zrobiło swoje.


Następne kilka godzin upłynęło spokojnie a pojazdy pokonały kilkadziesiąt kolejnych kilometrów. Słońce było już wysoko, chmury zniknęły, wiatr zelżał i dzień wyglądał niczym wyjęty z bajki.
Mijany krajobraz uprawianych w przeszłości poletek, żywych lasów wypełnionych tysiącami drzew, zielonych zarośniętych wysoką trawą polan zakłóciło przedziwne zjawisko.
Załoga holowanej ciężarówki zaczęła odbierać przedziwne odczyty już kilkadziesiąt minut wcześniej. Gdy zespół pojazdów przejechał taranem w poprzek gęstego pasa zarośli i krzaków, przed nimi rozpostarła się polana. Polana nadzwyczajna, jednak dość niewielka. Otoczona lasami z lewej i z prawej, patrząc z kierunku z którego nadjechał konwój. Na przeciwległym brzegu polany, widok przesłaniał kolejny pas zarośli, podobny do tego przez który właśnie się przebili.
Na środku polany widoczne było coś tworzącego kształt sfery, w której powietrze nienaturalnie falowało, jakby od gorąca. Jak w filmach scince-fiction. Wewnątrz widoczne były niewielkie unoszące się, jakby grawitacja tam nie istniała, truchła zwierząt, kawałki ziemi, drzew i jakiegoś złomu. Cała polana pokryta była natomiast czymś na kształt lejów po bombach.
- To anomalia. - Rzekł przez radio chudzielec. - Wygląda na "antygrawitacyjną" anomalię.
- A te kratery? - Zapytał Nikita, wskazując palcem na ekran wyświetlający obraz.
- Zastanawiają mnie... Nigdy nie widziałem takich kraterów w pobliżu jakiejkolwiek anomalii.
W pewnym momencie od anomalii "oderwał się" fragment falującego powietrza z unoszącym się w środku trupem i zaczął powoli opadać. Gdy tylko falujące powietrze dotknęło ziemi, trup wewnątrz gruchnął o nią. Jak gdyby grawitacja na powrót zaczęła działać.
Falowanie zdawało się wnikać w glebę. Gdy już całkiem zapadło się pod ziemię, przeraźliwy huk rozdarł powietrze a w górę z ogromną siłą wyleciała gleba, trawa, błoto i trup pozostawiając krater.
Kilka sekund później cała wyrzucona ziemia oraz trup rozerwany na małe kawałeczki przez ogromną siłę spadały, niczym deszcz. Drobne kamienie i twardsze elementy spadające z nieba odbijały się od pojazdów, brzęcząc szyderczo.
- Nie chciałbym w tym zginąć. - Rzekł zniesmaczony Dimitrij i odruchowo sprawdził stan magazynka.
- Tu Major, macie jakieś dane? - Odezwał się przez radio do Chudego łącznościowca z drugiego pojazdu. Odpowiadała mu jedynie cisza. - Tu Major, czy macie jakieś dane? - Znów cisza. Major wychylił głowę pełną obaw przez właz w wieży i zobaczył, że ciężarówka nadal jest tam gdzie być powinna. Przez okno pasażera wychylał się Szef.
- Radio nie działa! - Wydzierał się
- Wiem! - Major również musiał krzyczeć. - Co dalej?
- Przez wioskę pojedziemy! Dawaj na zachód! Zatrzymajcie się za 3 kilometry! - Krzyczał szef
- Okej!

Silnik transportera zagrzmiał donośniej i wypluwając czarną chmurę dymu zwiększył obroty, poruszając pojazd z miejsca. Byli zmuszeni pokonać pas zarośli po raz kolejny. Przejechali przezeń taranem zupełnie jak poprzednim razem i ruszyli wzdłuż owych zarośli na zachód. Półtora kilometra dalej po prawej stronie znajdował się już las z którym łączyły się zarośla. Transporter zatrzymał się po przejechaniu umówionego dystansu.
Z ciężarówki wyskoczył Szef i załomotał pięścią w pancerz transportera oznajmiając, że czas omówić dalsze działania. Przy tylnych drzwiach transportera zebrali się Major, Szef, Grafit, Michaił i Myśliwy.
- Panowie, musimy objechać tę przeklętą rzecz! - Rzekł zdenerwowany pojawieniem się anomalii Szef. - Jakieś pomysły? Ja proponuję jechać przez wioskę. Najkrótsza i najbezpieczniejsza trasa. Jednak rezydują tam lokalni szubrawcy.
- Nasza mapa skończyła się siedem kilometrów temu... - Stwierdził Major wskazując bliżej nieokreślony kierunek. - Wioska może nam przysporzyć kłopotów?
- Może. Zapewne nie obejdzie się bez wymiany ołowianych argumentów. Są dość liczni. Dwadzieścia do trzydziestu chłopa tam baluje.
- Czy nie mamy dość strzelania jak na ostatnie kilka dni? - Z przekąsem wtrącił Michaił.
- Fakt, słabo z amunicją stoimy.
- U nas też krucho. - Zawtórował barczysty wielkolud rozbrajająco wzruszając ramionami.
- Zobaczmy co mamy i wtedy zdecydujmy.
Wszyscy po krótkiej dyskusji zabrali się do liczenia amunicji. Po kilkudziesięciu minutach rozdzielano zapasy. Ustalono, że najlepiej będzie nie wjeżdżać do wsi i walczyć w otwartej przestrzeni. Dopiero po związaniu przeciwnika ogniem, wysłać grupę i zaatakować z flanki. Jednocześnie grupa pozostałych ma osłaniać atakujących.
Plan wszyscy zatwierdzili i po zakończeniu przygotowań wyruszono w kierunku wioski. Była godzina 16:00 gdy dotarli w pobliże osady.
i Kasia
Awatar użytkownika
Elementary
Stalker

Posty: 73
Dołączenie: 01 Cze 2009, 01:26
Ostatnio była: 24 Cze 2012, 22:04
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: RP-74
Kozaki: 9

Re: Pamiętnik Żołnierza

Postprzez Elementary w 25 Lis 2010, 17:37

Następny odcinek :) Miłej lektury.




Pamiętnik Żołnierza




Pojazdy zatrzymały się obok ogromnej kępy zarośli i drobnych drzew w taki sposób, aby z wsi nikt nie mógł ich wypatrzeć. Podjęto ostatnie przygotowania przed rozpoczęciem akcji. Ustalono każdemu sygnały wywoławcze, dopracowano drobniejsze szczegóły podczas studiowania map.
Ze wschodu nadciągały ciężkie chmury, chcące dopaść słońce chylące się już ku zachodowi, rzucające coraz dłuższe cienie, jakby kurczowo chciało utrzymać się jak najwyżej i jak najdłużej. Nikt jednak tego nie zauważył, wszyscy byli zajęci ważniejszymi sprawami.
- Oszalałeś!? - Krzyknął Major. - Ile tych granatów Ty tam ładujesz!? - Zauważając Grafita, pakującego do plecaka sporą ilość granatów. Było ich pod dostatkiem w zdobycznym transporterze. - Mamy zdobyć to zadupie, a nie zburzyć! Do cholery!
- Ale... Majorze! Czort wie co tam spotkamy. - Zająknął się Grafit.
- Weź jedną czwartą tego i wystarczy. Nie tylko Ty będziesz miał granaty! Wybij sobie z głowy te stare przyzwyczajenia, wbij za to, że działasz w zespole! A teraz poszedł mi od tych granatów... już! - Beształ członka oddziału Major.
Dimitrij z Michaiłem i barczystym osobnikiem z ciężarówki chichotali widząc ową scenkę. Grafit nachmurzony, mijając chichoczącą trójkę z wyrzutem rzekł:
- No co... Granatów nigdy dość.

Po kilku minutach wszyscy byli już gotowi. Podzielili się na dwie grupy. Pierwsza w skład której wchodzili: Dimitrij, Michaił, Grafit, Myśliwiec i dwóch Oskarów, czyli barczystych jegomości z ciężarówki. Ta grupa ma się oddzilić i atakować.
Druga, składająca się ze wszystkich pozostałych osób ma bronić pojazdów i zajmować przeciwnika walką. Nikita, miał osłaniać wszystkich zaczajony w dogodnym miejscu i obserwować z dystansu.
- Panowie! Ruszamy! - Ryknął Szef swoim donośnym basem, wystając przez tylne drzwi ciężarówki.
- Okej!
- Jasna sprawa! - Posypały się okrzyki.
Pierwsza grupa kryjąc się w wysokiej trawie, niczym zabójcze cienie, podążyła w kierunku wsi. Zaraz za nimi dudnił silnik transportera. Długo nie musieli czekać. Po krótkiej chwili z zabudowań, odległych o blisko trzysta metrów, złowrogo zaterkotał automat kałasznikowa. Zaraz potem drugi i trzeci. Pociski odbijały się od pancerza transportera i wzmocnionego grubą blachą poszycia ciężarówki.
Nikita, mimo swojego wieku, wdrapał się na drzewo stojące pośród gromadki innych drzew i gęstych zarośli, oddalonych od osady o około trzysta metrów. Znalazł, dogodną do strzału pozycję, na gałęzi. Na drugiej, wyrastającej z głównego pnia wyżej i pod nieco innym kątem, oparł swojego Mosina. Błyskawicznie zameldował o kilku wypatrzonych przez lunetę przeciwników. Chudy potwierdził informacje. Grupa poprzedzająca pojazdy nie została jeszcze wykryta, więc rozpoczęła manewr oskrzydlający, cały czas kryjąc się w wysokiej trawie i krzakach.
Zza jadącego powoli transportera, odskoczył jeden z żołnierzy Szefa i złożył się do strzału przełączając zawczasu karabin na tryb pojedynczego strzału. Oddał pięć strzałów w kierunku okna budynku z którego jeszcze przed chwilą strzelał przeciwnik. Strzelec błyskawicznie schował się spowrotem za transporer. Pocisków bijących o opancerzenie pojazdów namnożyło się. Niczym odwet za pięć wcześniejszych strzałów. Po chwili presja wróciła do poprzedniego stanu. Kilka serii, jakieś pojedyncze pociski nieregularnie wypluwane z karabinów przeciwnika.
Nikita wypatrywał i liczył przeciwnika dalej. Piętnaście osób zameldował jako pewne. Zmierzył już odległośc, polegając na swoich umiejętnościach i podziałce widocznej w celowniku. Dokładnie ustawił lunetę uwzględniając poprawkę na odległość i wiatr, którego prędkość i kierunek oszacował na podstawie ruchów natury. Trawa wskazała kierunek, pobliska brzózka siłę.
Po tych zabiegach, umieścił krzyż celownika na przegniłym drewnianym płocie, wystającym ponad gęstą trawę, za którym chował się bandyta. Postać pełzła za lichą osłoną w kierunku drogi, biegnącej przez środek wsi, na której początku stał jakiś zdezelowany cud sowieckiej motoryzacji a wzdłuż stały popalone budynki z dziurawymi dachami i odpadającym tynkiem.
Padł strzał. Postać zerwała się, jakby chciała rozpocząć sprint w nieznanym kierunku i od razu gruchnęła na ziemię martwa.
- Jeden martwy. - Z nieludzkim spokojem przez krótkofalówkę nadał Nikita, odciągając jednocześnie zamek, aby opróżnić komorę i wprowadzić doń nowy nabój.
Grafit, Dimitrij, Myśliwy i reszta grupy rozlokowała się, nie dalej jak siedemdziesiąt metrów od pierwszych zabudowań, czekając na sygnał. Major obsługiwał wieżę transportera BTR-80. WKM zamontowany w niej wypluł z siebie zabójcze pociski, kalibru czternastu i pół milimetra, dziurawiąc ściany budynków niczym kartonowe pudła.
- Budynek z dużą dziurą w dachu. Trzech. - Przez krótkofalówkę, do Majora odezwał się Chudzielec. Sekundę później dziura w dachu owego budynku, powiększyła się i obok niej doszło kilka nowych.

Transporter, stał już o około sto metrów od przeciwnika, stanowiąc jednocześnie znakomitą ochronę dla trzech osób kryjących się za nim od początku. Co chwilę jedna z osób wychylała się tylko zza węgła, oddając kilka strzałów. Potężne uzbrojenie transportera co chwilę wypluwało serie szatkując kolejne budynki. W szoferce ciężarówki, na miejscu pasażera, zza stalowych pancernych żaluzji wystawała lufa amerykańskiego Browninga M2, wypluwając długie, mordercze serie półcalowych pocisków.
Szef gorączkowo badał sytuację, koordynował działania i co chwilę przekazywał, przez krótkofalówkę, nowe informacje.
- Szefie, mamy ruszać? Już tu sterczymy chyba z godzinę! - Odezwał się Myśliwy, jako dowódca grupy.
- Ruszajcie, możecie wkraczać. - Pozytywna odpowiedź wypłynęła z głośniczka krótkofalówki.
Myśliwiec dał ręką znaki, aby wszyscy się rozlokowali w odpowiednich miejscach.
- Dajcie wsparcie z wukaemu na tamtą podziurawioną chałupę! Bo stamtąd nadal siekają!
Lufa skierowała się w odpowiednią stronę i wypluła kilkadziesiąt pocisków. Narożnik rozsypał się jak karciany domek z głuchym, przytłumionym łoskotem.
Pierwszy Oskar z Michaiłem przebili się za duży głaz narzutowy, sterczący tuż obok jedynego domu z zamurowanymi oknami. Grafit z Myśliwym dostali się pod same okna budynku, stojącego po przeciwnej stronie drogi. Drugi Oskar i Dimitrij zachodzili przeciwnika od tyłu.

- Dawaj, dawaj! - Usłyszał Myśliwy z domu przy którego oknie czekał. - Dawaj psia Twoja mać!
- Jeszcze dwie, jeszcze dwie! - Odpowiedział drugi zasapany głos.
- Wiesz jakie to ważne... Czacha na łby poukręca jak zgubimy! Dawaaaj! - Wydzierał się pierwszy głos.
Myśliwy skinął głową w stronę Grafita, aby słuchał. Wtem przez okno wysunęła się lufa sfatygowanego kałasznikowa i od razu seria, skierowana w transporter lub ciężarówkę, rozdarła powietrze i gwałcąc bębenki słuchowe czyhających pod oknem. Jak szybko karabin się w oknie pojawił, tak szybko znikł na powrót wewnątrz. Strzelec nie zauważył, że tuż pod oknem ktoś się czai.
Myśliwiec ukazał wielkie zębiska szyderczo się uśmiechając i pokazał ręką, aby Grafit wrzucił do środka dwa granaty. Grafit zdjął z pasa granaty i jeden podał Myśliwemu. Oboje wyciągnęli zawleczki niemal w tym samym czasie. Trzymając klamki, odliczyli na palcach od trzech w dół i w tym samym czasie przez okno wpadły dwa niosące śmierć ładunki.
Potężny wybuch zatrząsł chałupką w posadach. Ciśnienie wewnątrz musiało być naprawdę wielkie. Chyba jedyne we wsi drzwi, zamieniły się w kupę drzazg. Fragmenty ciał, resztki wystroju wnętrza wyleciały wszelkimi otworami w budynku z ogromną siłą. Fragment sufitu wewnątrz, zapadł się ukazując strych i drewnianą konstrukcję dachu.
- Raz, dwa, trzy! - Ryknął Myśliwiec, dając jednocześnie znak ręką, aby wkroczyć do budynku.
Jeden za drugim wskoczyli przez okno, którym przed chwilą wpadły granaty. Żaden w ferworze walki nie pomyślał o jednym. Jakież było ich zdziwienie, gdyż zamiast stanąć pewnie wewnątrz budynku, wpadli do... piwnicy. Zarówno jak sufit, tak i podłoga nie wytrzymała eksplozji.
- ku*wa jego mać! Żyjesz?!
- Żyje. Tylko coś mnie łamie w krzyżu...
- Ani słowa chłopakom bo do gwiazdki będziemy pośmiewiskiem! - Ryknęłi na siebie nawzajem dokładnie te same słowa w tej samej chwili. Zdziwili się jeszcze bardziej.
- Ruszajmy dalej...
Wygramolili się z powstałego wewnątrz rumowiska, upstrzonego fragmentami ciał w obrzydliwy sposób, wskutek wybuchu.
Wyszli oknem po drugiej stronie budyneczku, przeskoczyli rachityczny płotek i byli przy ścianie kolejnego budynku.

Oskar z Michaiłem, na przemian wychylając się zza głazu - to z jednej, to z drugiej strony strzelali do przeciwnika broniącego się w zawalonym po części domu. W pewnym momencie głośny świst rozdarł powietrze i tuż nad sowieckim, zdezelowanym autem z ogromną prędkością przeleciał obiekt, zostawiając za sobą smugę dymu. Obiekt, niczym napojony alkoholem, pomknął dalej ruchem spiralnym w kierunku transportera. Przeleciał nad nim i eksplodował gdzieś za ciężarówką.
- Za krz... ...ob... ...dziuraw... - Trzaski przerywały transmisję. I po chwili wszystkie krótkofalówki całkiem zamilkły.

- Ja im zaraz pokażę! ch*je tępę, buce, chamy! Wymorduję co do nogi! - Szef miotał się jak w amoku we wnętrzu ciężarówki, rzucając najcięższe przekleństwa pod adresem bandytów.
- Radiostacja padła, wybuch musiał uszkodzić. - Spokojnie rzekł Chudy.
Jąkała obsługujący browninga od razu skierował ogień w miejsce z którego wystrzelono pocisk. Major, uczynił podobnie, zasypując ową okolicę śmiercionośnymi pociskami.
Chwilę potem potężna eksplozja prawie zdmuchnęła krzak z powierzchni ziemi, przypieczętowując los tego, który miał przy sobie pociski.

Strzały stawały się coraz rzadsze. Dimitrij i Oskar korzystając z osłony gęstych krzaków, rowu i zachodzącego słońca obeszli wieś dookoła. Wkroczyli do ostatniego budynku w którym zastali ostatnich obrońców wsi.
- Rzućcie to sukinsyny, bo podziurawię! - Stając w otworze drzwiowym, ryknął na ludzi, znajdujących się wewnątrz budynku ze zrujnowanym narożnikiem. Jeden z bandziorów rzucił broń i zerwał się do ucieczki przez drugie drzwi. Stojący za nimi Dimitrij, skutecznie zatrzymał go kolbą karabinu, wyprowadzając starannie wymierzone uderzenie w szczękę, wskutek którego ofiara straciła kilka zębów efektownie upadając na plecy. Dimitrij zagwizdał donośnie, aby dać znak reszcie. Chwilę później dało się już usłyszeć warkot pojazdu zmierzającego do wioski.
Dwóch Oskarów ustawiło w sumie czterech jeńców pod ścianą sąsiedniego budynku, krępując im kończyny znalezionymi w pobliżu kablami i jakimiś drutami. Zaczęli uspokajać pojmanych, zapewniać, że nic im się nie stanie. Przynajmniej na razie.

Image


Słońce już chowało się za horyzont rzucając, ostatnie tego dnia, przerażające długie cienie. Okolica skąpana już w zachodzącym słońcu wyglądała upiornie. Straszące ciemnością okna i drzwi zabudowań dopełniały całości. Uwagę w okolicy zwracał budynek z zamurowanymi oknami. Posiadał ciężkie, pordzewiałe metalowe drzwi z tabliczką ostrzegającą o promieniowaniu i złowieszczym napisem wymalowanym białą farbą: "smiert". Na co dopiero teraz wszyscy zwrócili uwagę, gdy już umilkły karabiny.
Transporter podjechał do zgromadzonych, po drodze z wielką gracją omijając małe autko produkcji ZSRR. Z ciężarówki, odrapanej gdzieniegdzie, przez bębniące kilkanaście minut wcześniej o jej poszycie pociski, wyskoczyła prawie cała załoga. Wewnątrz pozostał Jewgienij pod opieką Chudzielca i Jąkała w szoferce. Z transportera również wszyscy się wygramolili, radośnie rozprostowując kości, po dłuższym czasie spędzonym w i tak ciasnawym wnętrzu, dodatkowo zawalonym skrzynkami wyciągniętymi z helikoptera.
- Czort wie co w tych pudłach jest... Jęknął Major, któremu najbardziej dostało się w kość, podczas obsługi wukaemu. Nikita w niewyjaśniony sposób, wcześniej znalazł się na pancerzu pojazdu i do wsi wjechał już siedząc na ciepłym przedziale silnikowym.
Podszedł do niego jeden żołnierzy Szefa, zwany Gołębiarzem. Zupełnie tak jak nazywano strzelców wyborowych Wehrmachtu. Nie bez przyczyny takie przezwisko do niego przylgnęło. Był wysokim blondynem o niebieskich oczach, dość kanciastej, zdumiewająco żywej twarzy emanującej silnym charakterem osobnika. Kilkudniowy zarost, prawie niewidoczny przez jasne zabarwienie, ujmował mu lat. W rzeczywistości miał lat około trzydziestu. Zagaił do rozmowy.
- Jak to jest, że taki dziadek jak Ty, znalazł się w takim miejscu jak to? - Butnie rozpoczął blondyn. - Nie powinieneś być czasem w domu starców, gdzieś w Ameryce? - kontynuował ofensywę.

Kilka metrów dalej stali Grafit i Jeden z Oskarów. Mimowolnie do ich uszu dotarła rozmowa.
- Ten gość mi się nie podoba... - Rzekł ściszonym głosem Grafit. - Od samego początku mi nie pasuje.
- Mi też... - Równie cicho odpowiedział Oskar, udając, że szuka czegoś po kieszeniach. - Jest u nas pięć dni. Ale nie mów szefowi, bo mnie lubi a jak się dowie, że Ci powiedziałem, to mi karę da. - Dopowiedział olbrzymi Oskar, który to Grafitowi od początku wydawał się być dzieckiem, uwięzionym w ciele osiłka.

Rozmowa przy transporterze trwała nadal a atmosfera między dwoma silnym charakterami gęstniała z każdą chwilą. Te chwile przeoczyli dowódcy obu grup, którzy właśnie przesłuchiwali "świadków", jak ich nazwali.
- Domu starców? - Odrzekł zimno Nikita, przewiercając zimnymi jak stal, prawie martwymi, przyprószonymi szarą mgiełką, mętnymi oczami. Ręką ściągnął kaptur, odsłaniając łysinę, przyozdobioną gdzieniegdzie brązowymi większymi i mniejszymi plamami, charakterystycznymi wśród starych ludzi. Po krótkiej pauzie kontynuował. - I co ja bym w takim domu starców robił? Kontynuował Nikita, zwinnie zeskakując z transportera. Młodzieniec odstąpił krok do tyłu.
- Twoje miejsce najwyraźniej jest w jakimś grobie. Przegapiłeś własny pogrzeb Ty stary niedołęgo! - Wyraźnie wypluwał słowa przesycone szyderczą treścią. Wokół zebrało się kilka osób z obu drużyn, zszokowani przyglądali się konfrontacji z niedowierzaniem.
- Ten stary niedołęga jeszcze Ci może pokazać starą szkołę... - Nikita postąpił krok do przodu. Gołębiarz ustąpił, cofnął się o kolejny krok. - ...Szkołę, która nie zna litości, moralności, zasad. Żądasz krwi? Wiesz w ogóle co to krew? - Każdym słowem zmiękczał młodzika, zmuszał go do cofania się krok za krokiem.
- Bredzisz dziadku! - Parsknął nieco załamanym głosem blondyn.
- Opowiem Ci coś... - Nikita błyskawiczny6m ruchem obezwładnił bezczelnego młodzika i po ułamkach sekund, ten już leżał twarzą w błocie. - Słuchaj! Słyszysz!? - Nikita wdeptując potężnym trepem jago głowę w błoto nakazał mu słuchać.
- Nie słyszę! - Jęczał krztusząc się własną śliną, próbując się wyrwać.
- Słuchaj uważniej. - Spokojnie rzekł starzec, wprowadzając do komory swojego Mosina pocisk.
- Słyszę, słyszę! - Rozpaczliwie jęknął blondyn.
- Co słyszysz?
- Karabin... Proszę... Nie rób tego! Na litość boską! Nie! - Panikował.
- Karabin nie ma z tym nic wspólnego. Bóg tym bardziej. - Nikita pochylił się i podniósł z ziemi karabin Gołębiarza, zadbane SVD. Po chwili, podnosząc za kołnierz swoją "ofiarę", wręczył mu go. - Teraz, masz wybór. - Rzekł Nikita odwracając się plecami, omiatając wszystkich zgromadzonych wzrokiem. - Jeśli chcesz mnie zabić, możesz spróbować to zrobić teraz. Jest też inna wyjście...
- Chciałem... Nie wiem co we mnie wstąpiło, przysięgam! - Mamrotał, prawie trzęsąc się. Zbiegowisko przyciągnęło uwagę dowódców, którzy zostawili więźniów pod strażą i natychmiast przybiegli.
- Co tu się wyprawia!?
- Gołębiarz bardzo obraził starszego pana Nikitę. - Bez namysłu odparł olbrzymi Oskar.
- Ty pieprzony sukinsynu! Niewdzięczniku zawszony! - Wypalił Szef, posyłając w kierunku przerażonego młodzika stosy najgorszych przekleństw. Poczerwieniał na twarzy. Wszyscy zgromadzeni stali w osłupieniu i próbowali zrozumieć o co właściwie chodzi.
- Spokojnie! Spokojnie! - Wtrącił się Major. - Wyjaśnimy to później... Zróbmy co mamy zrobić i ruszajmy. - Próbował zmienić kierunek dyskusji.
- Areszt rozkazuję! - Ryknął Szef, wyprowadzając potężny cios Gołębiarzowi. - Ktoś mi pomoże! - Dodał i od razu podbiegł drugi, mądrzejszy Oskar.
Skrępowali podwładnego, zabrali broń i wrzucili do ciężarówki niczym worek ziemniaków.
- Czemu wcześniej nikt nie mówił? Rozmówimy się później... Świadkowie czekają.

Sytuacja wydawała się być niepojętą na chwilę obecną. Każdy próbował rozgryźć o co chodziło. Bezskutecznie.
Tymczasem Major z Szefem i kilkoma innymi osobami kontynuowali przesłuchiwanie więźniów. Reszta przeszukiwała dom po domu, zabierając wszystko co nadawało się do użytku, komentując ostatnie wydarzenia i chichotali niczym obłąkani, niezdrowo żartując z zabitych podczas akcji.
- Ej! Trochę szacunku dla pana trupa! - Ktoś krzyknął. Odpowiedziały temu opętańcze śmiechy. Co chwilę padały stwierdzenia na temat martwych ciał. Wtórował im śmiech.
Jewgienij oprzytomniał nieco i docierały do niego urywki rozmów. - Gdzie ja trafiłem? - w myślach zadawał sobie pytanie z przerażeniem układając wszystkie szczegóły. - Ci ludzie są obłąkani. Opętani mordem, rządzą krwi i szaleństwem. Chociaż... Czy ja jestem inny? Może oni tylko w ten sposób wyładowują emocje? A pod płaszczykiem szaleństwa kryją się normalni ludzie? - Kolejne pytania rodziły się jedno za drugim, tworząc w głowie Jewgienija nieprzebytą plątaninę myśli. kilka minut później, do ciężarówki wparował Grafit, nie zauważając Jewgienija lustrującego go wzrokiem, rzucił jakieś pytanie do Chudzielca przed monitorem. Spodnie i kamizelkę miał całą ubrudzoną w błocie i krwi po incydencie z granatami. - Diabeł... - Cicho jęknął pacjent, znów tracąc przytomność.

- Co jest w tym budynku? - Spokojnie zapytał jednego z więźniów Major. Pytał każdego po kolei. Żaden nie odpowiadał.
- Chłopaki, zobaczcie co tam jest! - Krzyknął Szef, do Dimitrija, mądrego Oskara i Michaiła, stojących najbliżej. Szef z Majorem, kontynuowali przesłuchanie, wypytując o różne rzeczy, w tym o człowieka imieniem Czacha o którym wspomniał Myśliwiec.

Zbliżając się do drzwi, liczniki Geigera złowieszczo zatrzeszczały, wskazując promieniowanie.
- A to Ci czort... Dawaj, otwieramy. - Z irytacją rzekł Myśliwy. Szarpiąc za dźwignię służącą do tego celu. Michaił i Dimitr pomogli. Drzwi odpuściły. Ze środka buchnął niewyobrażalny odór rozkładających się ciał. Wszyscy trzej, jak jeden mąż zwrócili zawartość żołądka. Po ukojeniu gastrycznego problemu, podjęli kolejną próbę. Zbliżając się z licznikiem coraz bliżej, ten zaczął wskazywać niebezpieczny poziom promieniowania a nawet nie zrobili pół kroku do środka.
- Szefie! Tu się nie da bez Sewy wejść... Ten budynek chyba świeci po nocach, tak tu daje! Ubierać kogoś? - Krzyknął Myśliwiec.
- Ubieraj. Tylko ostrożnie mi tam.
Już chwilę później, grając w papier-nożyce-kamień wylosowali, kto ma wejść. Myśliwiec zaczął ubierać się w wyspecjalizowany skafander przeciwradiacyjny.
- Ciężkie cholerstwo... - Sapał zakładając na siebie kolejne warstwy ołowianych osłon, połączonych kewlarowymi i stalowymi elementami. Po kilkudziesięciu minutach był gotowy. Butle z tlenem, umieszczone na stelażu zakładanym niczym plecak dopełniły niecodziennego widoku.
- Uwaga, wszyscy zbiórka! - Ryknął Szef. - Niebawem ruszamy! - Zgodnie z komendą, wszyscy zaczęli się w pośpiechu pakować do ciężarówki i transportera.
- Chudy! Chydy, przygotuj chemiczny prysznic. Migiem!

Myśliwy w ciężkim kombinezonie, mozolnie wkroczył do budynku. Do wewnątrz nie docierało żadne światło, oprócz tego, które wpadało przez drzwi. W budynku, było tylko jedno pomieszczenie. Ściany działowe zostały zburzone a od wewnątrz całość pokryta była zbrojonym betonem. Całe pomieszczenie było pokryte ciałami.
- W mordę... Ile tu trupów... - komunikował się przez radio. - Macie wizję?
- Mamy, wszystko gra. Szukaj dalej.
Myśliwy przeszukiwał pomieszczenie, co chwilę kontrolując na przeziernym wyświetlaczu szczelność kombinezonu i ilość promieniowania. Wszystkie wskaźniki były koloru zielonego, więc wszystko działało jak należy. Niczego poza trupami i betonowymi ścianami nie było. Jednak, gdy miał już wychodzić na zewnątrz, dostrzegł pokrywę w rogu pomieszczenia. Podszedł do niej, przesuwając po drodze ciało z widocznymi już żebrami i fragmentami czaszki. Rozsypało się pod naporem ciężkiego buta. Myśliwy złapał za uchwyt, przyspawany do blaszanej pokrywy, szarpnął i pokrywa ze zgrzytem dała się podnieść. Pod nią znajdowały się schody do piwnicy. Wartość promieniowania wzrastała z każdym stopniem, dochodząc do pomarańczowo-czerwonych wartości.
- Zwijaj się stamtąd - Jęknął Chudzielec.
- Jeszcze moment.
Myśliwiec rozejrzał się po ciasnej piwnicy i pod przeciwną ścianą dostrzegł rzecz przedziwną. Betonowe klocki, leżały równo jeden obok drugiego, jedna warstwa na drugiej. W blokach, od widocznej strony, znajdowały się metalowe pokrywy z uchwytami zrobionymi z grubych prętów.
- Co to... Jest? - Zdziwił się Myśliwiec i zrobił pół kroku. Wskaźnik promieniowania podskoczył a kombinezon przez chwilę wydał dźwięk ostrzegawczy.
- Zostaw to w cholerę! Wracaj! Nie podchodź to tego gówna! Cholera wracaj tu! - Krzyczał przez radio Chudy.
- Dobra, dobra, bez paniki! - Poirytowany odpowiedział i ostrożnie cofnął się do schodów. Wychodząc zamknął pokrywę, która opadając przeraźliwie zapiszczała i gruchnęła na właściwą pozycję.
Wychodząc z samego budynku, przywitał go strumień białego pieniącego się płynu, którym rzygało urządzenie podobne do gaśnicy. Proces odkażania, po kilku minutach dobiegł końca. W pośpiechu, Chudy z Jąkałą ściągnęli z Myśliwca kombinezon i zapakowali go w odpowiednim pojemniku. Sam pojemnik umieszczono pod podwoziem ciężarówki w odpowiednim miejscu.
- Co to było, do cholery!? - Ze zdenerwowaniem odparł Myśliwiec.
- Lepiej, żebyś nie wiedział. Ruszamy! - Wtrącił Szef wystając z kabiny.
Słońce już całkowicie zaszło. Otoczenie z każdą chwilą wytracało szczegóły. Chmury mozolnie pełznące wcześniej na wschodzie, teraz zasłaniały już niebo bezpośrednio nad nimi. Transporter ruszył, dalej holując ciężarówkę. Za kilka godzin mieli być już u celu tej podróży, toteż wyznaczyli ustalili kto może się przez ten czas zdrzemnąć.
Ostatnie wydarzenia sprawiły, że sen i solidniejsze pożywienie, było teraz najważniejsze, zaraz po dotarciu do kryjówki Szefa.
i Kasia

Za ten post Elementary otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive k4r00, MacAron.
Awatar użytkownika
Elementary
Stalker

Posty: 73
Dołączenie: 01 Cze 2009, 01:26
Ostatnio była: 24 Cze 2012, 22:04
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: RP-74
Kozaki: 9

Re: Pamiętnik Żołnierza

Postprzez Dziki w 01 Gru 2010, 18:43

No po prostu muszę coś napisać :E



Wiesz na początku bardzo sceptycznie podchodziłem do twojego opowiadania , jak to ujął jeden z użytkowników przypomniał mi się harry potter opierający się na samych dialogach. Lecz z każdym nowym twoim postem zauważam jeden ważny fenomen. Twoje opowiadania jest coraz no nie wiem dojrzalsze ? Bierzesz sobie do serca uwagi i prośby co się na pewno ceni. Każda nowa część jest lepsza od poprzedniej co da się wyraźnie zauważyć i bardzo dobrze !

Tylko ten początek nieco mocno zniechęca do czytania , fabuła wciąga ale wykonania wstępu jest słabe. Jednak nagradzasz cierpliwość kolejnymi coraz to lepszymi i bogatszymi postami. Oby tak dalej ! Ode mnie życzę powodzenia w dalszym pisaniu większych zastrzeżeń nie mam , nawet bohaterowie stają się wiarygodniejsi z każdym rozdziałem :D

Pozdrawiam !
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Pamiętnik Żołnierza

Postprzez Elementary w 01 Gru 2010, 19:12

Dziękuję ślicznie :) Oby więcej takich postów jak ten powyżej. Stwierdzam wszem i wobec, że przemodeluję nieco początek. Rozwinę go i poprawię w najbliższym czasie :) Czekam na więcej komentarzy przez ten czas.

A tak w ogóle - co sądzicie o ilustracjach (takich jak ten w ostatniej części) w opowiadaniu? Dobry, czy zły pomysł?


A co do Ciebie - nie stawiaj spacji przed znakami interpunkcyjnymi - tragicznie się przez to czyta i jest to błąd. Znaki interpunkcyjne są wtedy przenoszone do kolejnego wiersza, co skutkuje tym, że czasem wiersz rozpoczyna się od kropki bądź przecinka.
i Kasia

Za ten post Elementary otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Garbaty.
Awatar użytkownika
Elementary
Stalker

Posty: 73
Dołączenie: 01 Cze 2009, 01:26
Ostatnio była: 24 Cze 2012, 22:04
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: RP-74
Kozaki: 9

Re: Pamiętnik Żołnierza

Postprzez Dziki w 01 Gru 2010, 19:40

Art jak najbardziej na miejscu, ja z chęcią bym widział takie rzeczy w opowiadaniach. Buduje to nastrój i obrazuje scenę. Zawsze tak jest autor widzi jedno miejsce w ten sposób a czytelnik w jeszcze inny. Dzięki temu obydwoje macie taki sam pogląd na wyobrażenie świata. Więc krótko : Tak ludu chce więcej artów :D


Btw : Dzięki za radę !
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Pamiętnik Żołnierza

Postprzez k4r00 w 01 Gru 2010, 23:57

Jak najbardziej opowiadanie mnie wciągnęło, więc czekam na dalszy ciąg ;) A co do obrazków - już wcześniej dostałaś za to ode mnie kozaczka :) Fajnie pasują do opowieści.
Pozdrawiam
Suck the tears of my dick, you ugly mud-fuckers!
Awatar użytkownika
k4r00
Ekspert

Posty: 740
Dołączenie: 30 Wrz 2010, 00:07
Ostatnio był: 02 Kwi 2015, 16:55
Miejscowość: Miasto prywatne
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 160

Poprzednia

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości