przez DeWitt w 30 Sty 2014, 23:03
Rozdział II
Posterunek
Zaciągnęli młodego Stalkera do ciemnego jak noc pokoju, zamknęli i obstawili tak, że mysz się nie przeciśnie. No to dałem ciała..-powiedział do siebie bohater i położył się na zimnej prawie jak śnieg podłodzie. Ciekawe czy jest tu chociaż łóżko, co tu będę tak na tej podłodze leżał. Wtem wydobył się dźwięk otwieranych drzwi i nastała światłość.
Stalker od razu spostrzegł, że leży jakieś pół metra od łóżka. Do pokoju wszedł żołnierz, najprawdopodobniej jakichś oficer. Widzę, że wolisz leżeć na zimnej podłodze niż w ciepłym łóżku, co? Do was Stalkerów to podobne. - powiedział oficer przyodziewając zieloną, elegancką czapkę. Jego mundur był pokryty wieloma błyszczącymi się jak złoto medalami, idealnie wyszytymi pagonami i innymi naszywkami. Przyjrzał się uważnie młodemu Stalkerowi. Po co się tam pchasz, co? To nie wygląda tak różowo jak sobie wyobrażasz. - powiedział oficer chodząc wokół bohatera. Stalker wstał dumnie i chcąc wyjść na twardziela odpowiada mu - Ponieważ w przeciwieństwie do Ciebie, chcę spróbować świata. Oficer klepną się w czoło i popatrzył w sufit. Powiedz, masz chociaż jakiś paszport? Ciekawi mnie ile ty masz w ogóle lat. - powiedział oficer. Nie mam. - zarzekł się Stalker. Sprawdźcie go...-rzekł oficer do żołnierzy wskazując na kieszeń bohatera. Żołnierze szybko podeszli do Stalkera i wyjęli wszystko co miał w kieszeniach. Wyciągnęli konserwę, scyzoryk, kolejną konserwę i kawałek chleba. A na końcu? Stary, żółty i pogięty kawałek papieru, który dopiero po dokładnym przyjrzeniu się przypomina stary dowód osobisty. Zdjęcia nie ma wcale, jedyne co można zobaczyć to prawie niewidoczny napis: Dymitr. Nazwisko jest zamazane. Żołnierze szybko dostarczają oficerowi dowód osobisty. Oficer, marszcząc brwi i przybliżając głowę do papierka z imieniem przeliterował: D..Dy..m…Dymit..Dymitr! Stalker wziął wdech i spojrzał na swoje buty. No dobra, skoro tak Ci śpieszno do śmierci to droga wolna. - powiedział z ironią oficer jednocześnie wyrzucając dowód Dymitra na podłogę. Dymitr panicznie rzucił się na papierek, który opada wolno jak pióro zgubione przez ptaka. Oficer parsknął śmiechem i wyszedł z pokoju. Dymitr spakował wszystko z powrotem do kieszeni. Spojrzał się z lekkim przestrachem na żołnierzy i powoli wyszedł z pokoju na świeże powietrze. Idąc przyśpieszył kroku i kiedy ma już wchodzić do Zony zza murka wyszła osoba nam już znana. Ten sam oficer, który przed chwilą przesłuchiwał Dymitra. Przeciął mu drogę i złapał za kołnierz. Hej, o co chodzi, p-przecież powiedziałeś, że mnie puszczasz! – Dymitr wykrzyczał z lekkim stresem. Co ty myślałeś, że Cię tak prędko wypuścimy? Widać pierwszy raz zadajesz się z wojskiem – odrzekł oficer pchając go do stalowych drzwi, które za chwilę z trudem otworzyło dwóch żołnierzy. Oficer zręcznym ruchem wrzucił Dymitra do pomieszczenia i drzwi zamknęły się. Dymitr przysiadł na podłodze, i powoli rozejrzał się po pokoju. Jedynym źródłem światła jest otwór w ścianie zabezpieczony zardzewiałymi kratami. Bohater wstał, wziął trzy oddechy i znowu rozejrzał się po pokoju. Powoli zaczął obmacywać ściany w poszukiwaniu czegoś, co mogło by mu pomóc w ucieczce. Wkrótce zrozumiał, że stąd nie ma ucieczki. Przysiadł pod małym otworem w ścianie. Dymitr bez skutku próbował zasnąć. Godziny płynęły jak woda stromym potokiem. Wtem dach rozerwał się, a niebo stało się czerwone. Tajemniczy głos huczył w głowie Dymitra, mówi….Chodź..Emisja…Chodź… Nieznośny pisk przeszedł przez uszy bohatera, krwawią. Wtem z krwisto czerwonego nieba wydobył się wielki promień, niczym laser uderza w ziemię, a fala uderzeniowa mocniejsza niż najsilniejszy tajfun zmiotła całe życie na otwartym terenie, które nie było wstanie się ukryć. Fala uderzyła w budynek posterunku i… Dymitr obudził się po drugiej stronie pokoju zalany zimnym potem. Pierwsze spojrzenie padło w stronę dachu, który był cały. Bohater odetchnął z ulgą i znów zamknął oczy. Po chwili to nie emisja przerwała mu sen, a… wystrzał z AKS-74U. Dymitr otworzył szeroko oczy spojrzawszy na drzwi. Strzały padały coraz częściej, kiedy Dymitr powoli podchodził do drzwi. Przyłożył w ciszy ucho do drzwi i zaraz za bramą usłyszał przerażające ryknięcie. Ryknięcie przerwane piskiem i serią wystrzeloną gdzieś dalej. Kula przeszyła stalowe drzwi tuż obok nogi Dymitra. Otworzył szeroko oczy i wziął głęboki wdech. Wtem kolejna kula przeszyła wrota obok głowy bohatera. Całe życie przeleciało mu przed oczami. Po dłużej ciszy, przeplataną głośnymi wdechami i wydechami bohatera została przerwana kolejnym rykiem i serią w pobliżu drzwi, pocisk trafia w drobną kłódkę, która rozsadzona dosłownie na tysiąc części rozleciała się na wszystkie strony. Drzwi puściły i lekko się odchyliły. Raz, dwa trzy i…- wyszeptał Dymitr biorąc głęboki wdech i lekko wychylając głowę. Ujrzał tam widok, który prawdziwi Stalkerzy widzą praktycznie codziennie. Po drugiej stronie pod ścianą baraku w bordowej plamie krwi leżał martwy żołdak. Jego ciało zostało poszarpane, jakby zrobił to tygrys. Jakieś pół metra od niego leżało AKS-74U w stosie ciepłych jeszcze łusek. Dymitr wystawił nogę i zaczął się przeciskać przez niewielką szparę w drzwiach. Robił to ślamazarnie, i dopiero po jakiejś minucie udało mu się wyjść. Stalker spojrzał w prawo – tam skąd przyszedł. Nie było tam zupełnie nic. Dymitr spojrzał w lewo i w ułamku sekundy odskoczył jakby zobaczył ducha.Pod ścianą siedział ubrany w moro żołnierz, po jego eleganckim mundurze spływała krew. Uniform był poszarpany, a w przerwie w materiale można było zobaczyć otwarte rany, z których wciąż sączy się krew. Jego twarz była biała jak mąka, żołdak wciąż miał otwarte oczy. Obok niego, tuż pod drzwiami leżał kolejny żołnierz, przykryty ciałem ohydztwa, którego zdaniem wielu nie pogardził by sam diabeł. Oczy, nos i jego włosy były zasłonięte, zużytą maską gazową typu „Słoń”, jego szczęka – bo tylko to było odsłonięte – była otwarta, a z pomiędzy zębów sączyła się gęsto piana i krew. Z ubioru wyglądał jak zwykły żołnierz, pomimo, że to wszystko było bardzo brudne. Dymitr wciąż w lekkim szoku dosłownie rzucił się na leżące obok AKS-74U i szybko wstał spoglądając na stan magazynka. Był prawie świeżo naładowany. Dymitr sprawdzając ogólny stan automatu usłyszał charakterystyczny metaliczny dźwięk odbezpieczanego pistoletu Makarow. Podniósł głowę i szeroko otworzył oczy nie wierząc, że to prawdopodobnie koniec. Przed nim stał oficer spoglądający z uśmiechem, z którego z łatwością można wyczytać złe zamiary. Dymitr wraz z oficerem usłyszeli ryk jakby tygrysa, i w ułamku sekundy na ziemi znalazł się oficer. Siedział na nim mutant podobny do tego, co leży na martwym żołdaku. Potwór z niesamowitą szybkością szarpał i ciało wrogiego oficera, wydając okropne odgłosy które wydają duże koty. Dymit stał jak wryty i powoli, trzęsącymi się rękami wycelował w tułów potwora. Zamknął oczy i pociągnął za spust. Hałas był potężny. Z automatu wyleciała niekontrolowana seria, a sam bohater ledwo utrzymał się na nogach. Gdy otworzył oczy, pół metra od zmasakrowanego oficera leżał trupem mutant. Dymitr powoli podszedł do oficera i zaczął go przeszukiwać. Ze zniszczonego mapnika wyciągnął starą mapę Zony, a z ciężkiej kieszeni w tym momencie wysunęło się nieuszkodzone PDA. Dymitr wziął je w ręce, i kiedy włączył przycisk odpowiadający za włączenie na ekranie ukazała się elektroniczna mapa regionu z markerami. Szczególną uwagę bohatera przyciągnęła zakładka Mutanty. Znajdował się tam spis mutantów najczęściej występujących w Zonie. Przesuwając grubym palcem po ekranie PDA zobaczył opis przypominający potwora, którego przed chwilą śmiertelnie postrzelił. Nazwa tego mutanta to Snork.
Dymitr założył na ramię automat, zabrał kaburę i Makarowa od oficera i stanął na drodze prowadzącej do Zony. Wziął wdech i ruszył w głąb Strefy Czarnobylskiej.
C.D.N...
Ostatnio edytowany przez
DeWitt 31 Sty 2014, 16:02, edytowano w sumie 3 razy
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin