Witajcie Stalkerzy
Piszę ten temat, ponieważ(jak większość nowych użytkowników w tym temacie) chciałbym wiedzieć co wy, osoby które znacie się na uniwersum S.T.A.L.K.E.R`a, sądzicie o mojej twórczości. Z chęcią będę czytał wszystkie komentarze - i te wytykające błędy, i te pokazujące zalety.
Miłej lektury:
"Tartak" -Stójcie! -krzyknął Pilot- Coś jest nie tak.
Diegtiariow i Gonta stanęli i uważnie zilustrowali otoczenie. Zona jak Zona, nic niezwykłego. No może nie do końca nic. Byli w okolicy Tartaku. To miejsce z niewiadomych przyczyn stało się miejscem zlotu zombiaków z całego Zatonu. Major miał nieprzyjemność przekonać się o tym na własnej skórze kilka dni wcześniej.
-Co się stało? -Gonta spojrzał na przewodnika- Nic nie widzę, a jestem dobrym myśliwym.
-Tu nie o to chodzi. -powiedział Pilot wciąż wpatrując się w skarpę, na której stał opuszczony tartak i na kręcące się wokoło zombiaki- W Zonie nie należy widzieć, tu należy czuć. Przed chwilą wiatr dmuchnął wręcz nieodczuwalnie. Takie podmuchy są najgorsze. Oznaczają pojawienie się anomalii.
-Więc, co? Widzisz jakąś? -odezwał się, po raz pierwszy od opuszczenia Skadowska, Diegtiariow
- Nie nic nie widać -odpowiedział po chwili przewodnik- Idziemy dalej.
Ruszyli nie tracąc czasu na rozpatrywanie zdolności Pilota. Droga była trudna. Przez walkę grupy Stalkerów z bandytami musieli zejść z szlaku. Dochodzili teraz od strony południowej, czyli tam gdzie skarpa była największa, a co najgorsze- od frontu. Gdy doszli do głównej drogi, prowadzącej do bramy tartaku, Pilot po raz kolejny ich zatrzymał.
-Jesteś pewny, że On tam... jest? -zapytał Diegtiariowa
-Tak. To na pewno "On". Nigdy bym się nie pomylił. -odpowiedział żołnierz
-No dobra. Wchodzimy.
Jednak na te słowa PDA Gonty piknęło trzy razy. Łowca wyjął nadajnik i wpatrzył się w ekran.
-Trzej. Od strony Skadowska. Miejmy nadzieję że to nie ci bandyci.
Przewodnik pierwszy wskoczył w krzaki. Gonta szybko schował PDA, wyjął swoje AK-47 i odbezpieczył zamek. Po chwili razem z Diegtiariowem siedzieli naprzeciwko Pilota, ukryci w gęstych krzakach. Nagle usłyszeli śmiech, krzyki oraz dźwięk tłukącej się butelki. Trójka bandytów, najwyraźniej mocno pijanych, wpełzła na drogę. "Wpełzła" ponieważ ledwo co utrzymywali się na nogach.
-Kurde. -szepnął Gonta- Zaraz go wypłoszą. Co to za idioci? Kumple Kardana czy co?
Pijacy najwyraźniej dostrzegli coś czego odwróceni plecami do tartaku stalkerzy ujrzeć nie mogli. W jednej chwili ucichli wpatrując się coraz bardziej wielkimi oczyma w coś. Dalsza scena trwała zaledwie kilka sekund. Jeden bandyta chwycił drżącymi rękoma za obrzyna i strzelił dwa razy. Niestety jego kumpel postanowił że jest to idealny moment na wskoczenie przed jego twarz. Trup z rozwalonym brzuchem legł trzy metry od pechowego strzelca. Trzeci w tym czasie uciekał jednak tu potwierdziły słowa Pilota. Coś nagle uniosło go wysoko w górę i zaczęło bardzo szybko nim kręcić. Niesformowana do końca karuzela wyrzuciła uciekiniera na strzelca. Tamten akurat patrzył czy pocisk na pewno dobrze leży w lufie. Oczywiste więc, że upadek jego kolegi zaskoczył go tak bardzo że "omyłkowo" pociągnął za spust. I to był koniec. Na drodze leżały trzy ciała - jedno z wywalonymi flakami, drugie bez głowy i trzecie z złamanymi nogami. Diegtiariow spojrzał na Gontę, który z otwartymi ustami obserwował całą scenę.
-Nieźli "bandyci", co? -odezwał się głos za ich plecami.
To Pilot wyszedł z swej kryjówki i podszedł do nich.
-Patrzyłem na bramę. Tam nic nie było oprócz martwego zombiaka.
-Pijani są zdolni do zobaczenia wielu rzeczy. -Gonta splunął na ziemię- No dobra. Jeszcze raz powtórzmy plan. Ja z Pilotem wbijamy się od frontu. Ty, Diegtiariow wchodzisz na tamto drzewo. Jako jedyny masz snajperkę. Kiedy pokażę znak, wywalasz cały magazynek w Jego głowę.
-Poczekaj. Mam jedno pytanie. -Diegtiariow odwrócił głowę od drzewa, które miało być jego kryjówką.- Dlaczego mówicie „On”, „Jego” zamiast po prostu: Kontroler
Stalkerzy skulili się jakby to słowo miało przywołać mutanta. Żołnierz stał wciąż niewzruszony, obserwując przerażonych towarzyszy.
-Jeżeli tak beztrosko o nim mówisz to chyba nigdy wcześniej go nie spotkałeś. -wysyczał Gonta gdy zdążył już opanować strach.
-Wiedz, że spotkałem takiego drania. -odpowiedział Diegtiariow- I do tego, przez tego skurczybyka musiałem zabić pięciu Stalkerów których zombifikował!
Przez chwilę stali w bezruchu, naprzeciw siebie dysząc niemiłosiernie. Po chwili Diegtiariow zarzucił na plecy zdobycznego Wintara BC, podbiegł do drzewa i zwinnie zaczął się wspinać do grubych konarów w koronie drzewa. Gonta spojrzał na pilota.
-Kiedy i gdzie on spotkał Kontrolera?
-Niedaleko Janowa. -przewodnik spojrzał na łowcę- Pamiętam jak wrócił z bunkra naukowców. Był przytłoczony. Bełkotał coś. Po kilku godzinach znowu poprosił mnie o zaprowadzenie tutaj. Kilka dni później znowu do mnie z tekstem, że musi się dostać do Janowa, ale właśnie w tym momencie wlazłeś do Skadowska cały w błocie, z wieścią, że Krab i Garmata nie żyją, ponieważ Kontroler pojawił się w Tartaku. Akurat wtedy siedziałem naprzeciwko Diegtiariowa i plecami do ciebie. Gdybyś widział jego wyraz twarzy. Jednocześnie gniew, smutek i radość ogarnęły nim. I wtedy
-I wtedy wstał i krzyknął „Idziemy z tobą”. Kurde. Nie wiedziałem o tym.
-No dobra. Ciśniemy tam.
Pilot przeładował swojego AKS-47 i spojrzał na łowcę. Tamten również ogarnął broń, po czym powolnym krokiem ruszyli w stronę tartaku. Gonta obejrzał się jeszcze na Diegtiariowa. Stalker siedział na konarze i wpatrywał się w budynki. Przewodnik przykucnął i ruszył truchtem wzdłuż płotu na lewo. Gonta zrobił to samo tyle, że pobiegł na prawo. Gdy doszedł do połowy prostej sięgnął do kieszeni. Wyjął granat, wyciągnął zawleczkę i rzucił cytrynkę na środek placu. Teraz zaczęło się polowanie! Gdy łowca dobiegł do płotu przeciwległego do wejścia, zobaczył Pilota już szykującego się do strzelaniny. Tartak powoli rozbrzmiewał jękami zombi i czymś jeszcze… dziwnym gwizdem. Stalkerzy spojrzeli na siebie i rzucili się wprzód. Seria z AKS i AK połączyła się z sykiem Wintara. Gonta pruł do zombiaków gdy nagle jego umysł ogarnął lęk. Upadł na kolana i zobaczył, że zombiaki stanęły w miejscu, Pilot również klęczy a na drzewie nie ma Diegtiariowa. Wtem jego myśli rozwiały się i pozostał głos. Lodowaty, piskliwy, przenikliwy głos. Mówił on: ”Poddaj się. Nic już ci nie pomoże. Poddaj się!”. „Ni , nie, nienie. Nigddy”- pomyślał jeszcze Gonta. Poczuł jak jakaś dłoń łapie go za czuprynę i odciąga głowę do tyłu. Mimowolnie otworzył oczy i zobaczył przerażający widok. Głowa stwora przypominała ludzką. Krzywe usta ułożyły się w uśmiech. Łowca czuł już jak traci kontrolę nad ciałem. Już tylko sekundy i stałby się jednym z zombiaków. Gdy Gonta stracił wszelką nadzieję powietrze przeciął głośny krzyk. Stalker zobaczył tylko jak długi nóż myśliwski przebija oko stwora razem z mózgiem. Uśmiech stwora znikł, gdy osunął się na ziemię. W tym momencie łowca zemdlał.
EpilogGdy Gonta otworzył oczy leżał na pryczy, tej samej, na której kiedyś leżał Krab. Odwrócił głowę i ujrzał obcego człowieka, Pilota oraz Diegtiariowa rozmawiających między sobą. Nieznajomy pierwszy zobaczył, że pacjent się zbudził.
-O! Świetnie! Wstałeś!
Stalkerzy spojrzeli na łowcę z uśmiechem. Diegtiariow miał rozcięty łuk brwiowy i zaplamiony krwią opatrunek owinięty wokół ramienia. Pilot nie wyglądał lepiej. Wokół głowy miał owinięty gruby, długi bandaż.
-Jestem Kostopraw.- przedstawił się obcy- Pilot wezwał mnie tu do ciebie. Masz wielkie szczęście. Niewielu wychodzi cało po spotkaniu Kontrolera.
Gonta próbował coś powiedzieć, lecz zauważył, że język skamieniał mu w ustach.
-Tak, tak.- Kostopraw uśmiechnął się - Przez najbliższe dwa dni nic nie powiesz.
Lekarz sięgnął po kartkę i ołówek leżące na biurku. Podał te rzeczy Goncie.
-Jeżeli będziesz chciał coś powiedzieć po prostu napisz to. Ja jak na razie pójdę do Brodacza i uzgodnię moje wynagrodzenie.
Kostopraw wyszedł a Gonta napisał coś na kartce. Złożył ją po chwili i podał Diegtiariowowi. Stalker przyjął podarunek i też opuścił pokój. Wchodząc do sypialni otworzył wiadomość. Na szarym papierze, krzywym charakterem pisma było napisane jedno słowo:
„PSZEPRASZAM”
I co sądzicie? Podzielcie się ze mną w komentarzach