S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Pawel680 w 31 Paź 2013, 21:38

Część 1 - Początek i koniec
...Jednak udało mi się podnieść... Zrzuciłem z siebie trupa przyjaciela... Ciężkimi krokami szedłem mrocznymi i ciemnymi korytażami... Licznik już nie wyrabiał, wywaliłem go... Wiedziałem że to już koniec... Nagle, zauważyłem schody w dół, na dole było jeszcze zimniej, a ja byłem coraz słabszy, przy drzwiach ujrzałem nagle zmutowańca, kolejny tego dnia... Tym razem miał na sobie egzoszkielet, bardzo wytrzymały pancerz, był potężny, bo trzymał w ręku skierowany w moją stronę RP-75, całe szczęście idiota chybił chyba każdy z 50 pocisków, mimo iż byłem powolny, uszedłem bez szwanku, nagle długi ciąg 50 kul przerywa głos zaciecia się broni... Miałem szansę! Ledwo wyjęłem ze skórzanej pochwy makarova, był strasznie zardzewiały, wyciągnęłem pistolet przed siebie, wycelowałem, i wystrzeliłem, 3 pociski trafiły w łeb... 90 - kilowe cielsko nagle pada na ziemię, a wraz z nim 6 - kilowy RP'k. Łuski makarova leżą już na ziemi, dym ulatnia się z lufy, komora jest pusta, bo w magazynku nie było więcej kul, a ja nie mam już więcej amunicji... wywalam więc broń... Nagle usłyszałem strzał, był to Gauss, bardzo silna snajperka, która strzela elektrycznymi pociskami o sporym kalibru... Nagle poczułem potężne rąbnięcie w biodro, które rozniosło mój spalony kombiezon, uderzenie pocisku rozbiło mi całe biodro, a prąd przeszedł przez całe ciało w 2 sekudny... Krzyknęłem przeraźliwie wyplówając krew z ust... Nagle padłem na ziemię...

Jakiś czas wcześniej...

Jestem Jurij, w zonie jestem od zaledwie tygodnia, cały ten czas spędziłem w Skadowsku, w starym lodołamaczu, codziennie leniłem się przy kumplach popijając kozaki i zajadając się kiełbasą i chelebem... Dziś jednak nadszedl czas, bym doświadczył jaką potęgą jest zona. Ze swojego zarezerwowanego schowku wyciągnęłem swój strój stalkerski, maskę słoń w razie uszkodzenia GP-40 którą miałem jako główną maskę, AK-47 i makarova, do wszystkiego trochę amunicji, dodatkowo miałem 5 apteczek, 3 leki przeciwpromienne i 1 radioprotektor. Wszystko to było świeżo zakupione jeszcze spoza zony. Radioprotektor zawsze się przydaje, dzięki niemu mogę wejść bez ochrony na bardziej radioaktywny obszar bez większych szkód, ale nie działa on dłógo, zaledwie minutę, może dwie... Zaton nie jest tak niebezpieczny, ale miło też tu nie jest... Czuję się bezpieczny, mam ze sobą dwóch kumpli, którzy w prawdzie oprócz stroju stalkerskiego, zwykłej gumowej maski, Ak-74 i kilku apteczek oraz leków przeciwpromiennych nic szczególnego nie mają, ale są w tym dobzi... Wyruszyliśmy po południu, i chodziliśmy zwiedzając cały Zaton, nagle, w brudnej od błota i krwi wodzie, zauważyliśmy czyjeś zwłoki, były całkowicie rozszarpane, wszystkie flaki i inne wnętrzności leżały w wodzie... Nie chciałem go dotykać ale mógł mieć coś wartościowego, i miałem rację, miał detektor artefaktów, niebył jakoś dobrze zaawansowany ale dobre i to, pokazywał jedynie kierunek artefaktu, a zbiera się artefakty z różnych powodów, jedni je po prostu sprzedają bo chcą zarobić, a inni biorą je na użytek własny, a inni dają je naukowcą do badań, czasami używanie artefaktów na użytek własny może się źle skończyć, bo mają one różne właściwości, mogą usuwać z nas toksyny, "odpychać" od nas kwasy i promieniowanie, wspomagać krzepnięcie krwi, chronić nas przed zadrapaniami czy pociskami, lub mogą po prostu nas zabijać, toksycznie, promieniowaniem, kwasem, różnie bywa... W torbie znalazłem też dwie latarki, jedna była zwykła a drugą moża było przyczepić do hełmu czy maski, albo ogólnie na głowie... Gdy w pobliżu nie ma promieniowania, wszyscy nosimy jedynie kominiarki, a jak jest skażenie, ja zakładam maskę GP-40, w zapasie mam słonia, mój kumpel Żwawy zakłada zwykłą gumową maskę, a Czacha zakłada jedynie zwykłą półmaskę, jeśli skażenie jest wyjątkowo groźne pożyczam mu słonia. Niestety mieliśmy tylko jeden licznik geigera, miał go właśnie Czacha...

Część 2 - Ten pierwszy raz...
W końcu nadeszła noc, rozbiliśmy mały obóz przy jakimś opuszczonym budynku czy coś w tym stylu. Rozłożyliśmy jeden namiot i rozpaliliśmy ognisko, piekliśmy spokojnie chleb, kiełbasy, pianki i bekon. Żwawy grał na gitarze i harmonijce, opowiadał kawały i różne historie, niektóre związane z zoną a inne nie. Jedzenie zapijaliśmy kozakami, najlepsza wódka w zonie, przynajmniej na razie... Przez spory czas panowała bardzo miła atmosfera. Nagle gdzieś w pobliżu zobaczyłem drobne mignięcie, jakby latarki, wszyscy chwyciliśmy za broń, ja za swojego AK-47, Żwawy za swojego AK-74, natomiast Czacha za swoje drobne MP-5... Powoli zbliżamy się do tego miejsca, powoli, powoli... Ujrzałem na ziemi jedynie latarkę zakładaną na głowę, nie działała, była rozbita, nagle usłyszeliśmy krzyk, bardzo przeraźliwy, i zaraz po nim dwa strzały z pistoletu, chyba Colt, ale prawdopodobnie mocno zmodyfikowany... Z wystrzałem oczywiście było widać błysk, szybko się tam udaliśmy, na miejscu był tylko kolejny trup, tym razem bandyty, chyba chciał nas obrabować, ale sam się na pewno nie zabił, no tak, nie miał w sobie kul, na ziemi leżał pistolet i dwie łuski, dalej ślad krwi, ale nie jego...
-Nie wiem co to było, ale chyba sobie poszło... - Mówi Czacha
-Ta, jak zwykle, nikt nas nie chce, hehehe - Odpowiada chichocząc się Żwawy
-Dobra chłopaki, nic innego nam nie pozostaje jak wrócić do ogniska, w końcu, za ciemno jest na bieganie po zonie... - Odpowiadam nieco zniesmaczony widokiem trupa...
Obracam się a przede mną nagle stoi kontroler.
-Cholera jasna! Kontroler! - Krzyczę przerażonym głosem
Byłem wtedy pewien że zginę, kontroler to naprawdę paskudna istota... Kiedyś był mieszkańcem Prypeci, nie chciał się wynieść po katastrofie i zmarł, teraz po prostu potrafi za pomocą promieniowania psionicznego które uszkadza mózg przejąć kontrolę nad naszym umysłem, a wygląda bardzo obrzydliwie, nieproporcjonalnie wielka łepetyna, obdarta skóra i ubrania, jest strasznie powolny, ale silny i wytrzymały... Od razu gdy go zobaczyłem wytrącił mi broń z ręki, straciłem nad sobą panowanie ze strachu i przewróciłem się zaraz pod jego nogami, byłem tak przerażony że nie zdołałem wyciągnąć z pochwy makarova... Czułem głęboko w sobie że już zaczyna bawić się moim umysłem, mógł tak obrócić mnie przeciwko moim kolegą... Niespodziewanie nagle obrywa dwoma seriami naraz z dwóch stron, to moi koledzy mnie ratują, nagle Żwawemu kończy się amunicja, stoi bardzo blisko, więc zarąbał mu kolbą po pysku, ten brzydal nawet nie zdążył zareagować, przewrócił się, wtedy miałem okazję, wyjmuję spod buta nóż i wbijam mu go w ten jego durny łeb, rozcinam go w pionie, i znów wbijam, odskakuję i posyłam mu cały magazynek makarova w łeb. Szmaciaż nie żyje, słyszałem tylko ten jego przeraźliwy krzyk... Przeładowałem broń, wyjęłem nóż, poszedłem po swój karabin, byłem naprawdę zszokowany...
-Chłopaki, ja... Ja chyba muszę się przespać... - Stwierdzam nieco przerażonym głosem
-W porządku Jurij, my też idziemy się położyć, z rana pójdziemy do Skadowska, zabierzemy cię do lekarza, może coś sobie zrobiłeś... - Odpowiada Czacha
Wtedy wszyscy położyliśmy się do namiotu, ja zasnęłem bardzo szybko bo byłem dziwnie zmęczony...

Część 3 - Tylko nie to!

Gdy z rana się obudziłem zobaczyłem że chłopaków nie ma w namiocie, więc wyjrzałem przez niego, ale tam też ich nie było, pomyślałem że poszli na polowanie żeby zrobić mi śniadanie, szkoda tylko że radioaktywne... Ymmm, mniam mniam, nie ma nic lepszego... Usiadłem na skrzynce po konserwach, wyciągnąłem z torby chleb, kiełbasę i kozaka, wsadziłem kiełbasę między dwie kromki chelba i zaczęłem powoli jeść popijając kozakiem... Miłe choć zimne śniadanko zawsze dobrze robi z rana, szczególnie po tak ciężkiej nocy. Nie wiem czemu ale chłopaki długo nie wracali. Zaczęłem się o nich martwić, przecież nie mieli najlepszego ekwipunku... Zaraz. Cholera! Co się stało?! Z mojej torby zniknęły wszystkie apteczki i leki! Chwila... Zostało jedno walkie-talkie a mieliśmy dwa. Włączę je, może chcą mi coś powiedzieć, albo ja powiem coś im... Włączyłem je, krzyczeli żebym odpowiedział, odpowiedziałem więc:
-Halo?! - Zapytałem zaniepokojony
-Jurij! Tu Żwawy, w nocy próbował nas obrabować jakiś zbir! Właśnie gonimy go z Czachą! O nas się nie martw, wróć do Skadowska, my gdy tylko go złapiemy zastrzelimy go od ciebie i wrócimy. Bez odbioru!
Pomyślałem sobie "No dobra" skoro dadzą sobie radę... Spakowałem wszystkie ważne rzeczy, złożyłem namiot i mając na plecach 3 ciężkie torby idę przez zonę... Po godzinie wędrówki czas na odpoczynek, a zostało mi może jeszcze z 5 km do Skadowska... Chłopaki nie odzywają się przez radio, albo mają wyłączone albo... Wolę o tym nie myśleć... Dobra! Nie mogę przecież odpoczywać wiecznie, wstałem więc i popijając kozaka idę dalej. Idę przez bagna, jestem już może ze dwa kilometry od Skadowska, chodzę bagnami sięgającymi po pas, dodatkowo niosę 3 potwornie ciężkie torby, całe szczęście nic mnie nie zaatakowało. Nagle usłyszałem przez radio komunikat o tym że zaraz uderzy emisja! Przed tym nie dam się teraz rady schować! Są to nagłe i bardzo silne wyładowania atmosferyczne którym towarzyszą niezwykle silne wyładowania promieniowania radioaktywnego i psionicznego, czyli takiego które wypala mózg, to nas może albo zabić albo zamienić w bezmózgie zombie. Cholera! Pieprzyć bagaże, muszę ratować życie! Natychmiast udałem się w sprincie do małego betonowego schronienia, bo było bardzo blisko, w biegu sprawdzałem czy licznik jest włączony, był, dodatkowo już w biegu zakładałem maskę, oczywiście GP-40 bo w słoniu jest za dużo przykręcania i za mała ochrona na taką sytuację... Nagle piorun uderza obok mnie, fala uderzeniowa odrzuciła mnie na bok, sam piorun był cholernie napromieniowany, ledwo wstałem, z lekkimi oparzeniami, biegnę dalej, biegnę, biegnę, biegnę nagle licznik zaczyna coraz głośniej trzeszczeć, twarz mnie pali, to mnie morduje, zginę już przed samym schronem! Dwa metry od tunelu straciłem czucie w nogach, padłem na ziemię, próbuję się doczołgać, nie mam już więcej siły, w ustach czuję jakbym miał gębę wypchaną złotem, tak mocno czułem metalowy smak czyli promieniowanie... Nie mogę jyż oddychać, głowa mi zaraz pęknie... Opadłem z sił, ledwo ruszałem już oczami, nagle widzę że ktoś mnie przeciąga, do środka tunelu, a raczej jaskini. Wtedy straciłem przytomność.

Część 4 - Wszystko się chrzani

Nagle obudziłem się w łóżku, rozejrzałem się na boki, byłem w Skadowskim szpitalu, obok mnie stał lekarz oraz jakiś facet, nie mogłem go rozpoznać bo miałem rozmazany obraz, wszystko mnie strasznie bolało. Nagle lekarz zauważył że się obudziłem, spytał jak się czuję, zauważyłem że ten drógi facet to Żwawy.
-Co... Co się do cholery stało? - Wyjąkałem ledwo
-Była emisja. Chciałeś się schronić w jaskini. Wszystkie bagaże wywaliłeś pod wodę w bagnach. Biegłeś jak szalony, zakładałeś maskę, i to w biegu, nagle obok ciebie uderzył piorun, padłeś, ale podniosłeś się. Lekko kulejąc biegłeś dalej, już z kilkunastu metrów było słychać trzeszczenie twojego licznika, nagle przy samej jaskini padłeś na ziemię, czołgałeś się, ale nie dałeś rady, wtedy mimo tego że bałem się o własne życie, nie mogłem bezczynnie siedzieć bezpiecznie i patrzeć jak mój przyjaciel umiera, więc wyszedłem i cię przyciągnąłem. Straciłeś przytomność, ale po emisji zabrałem cię tutaj. Lekarz mówi że z tego wyjdziesz, masz tylko kilka oparzeń poziomu drógiego, oprócz tego jesteś dosyć mocno napromieniowany, ale proces powinien być przewlekły, a to oznacza że póki co ci nic nie będzie, tylko w przeciągu kilku lat może się dopiero pojawić u ciebie choroba popromienna, możesz albo zostać tutaj nieleczony, albo wrócić do Moskwy do szpitala. Wybór należy do ciebie. - Tłumaczy Żwawy
-Zostaję... - Odpowiadam - a co z Czachą? - Spytałem
-Noo... I tu jest mały problem... Złapaliśmy tego zbira co nas okradł, zabraliśmy mu nasz towar, Czacha chciał wykonać egzekucję tej świni, nagle zbir wyciąga spod płaszczu pistolet, broń Czachy nie wypaliła, a zbir postrzelił go 3 razy w prawie nieosłoniętą klatkę piersiową, w tym jeden pocisk w twarz, zastrzeliłem zbira, ale Czacha padł na ziemię jak worek ziemniaków, nie ruszał się, a z jego ciała wylewały się litry krwi, nie możliwe żeby to przeżył... - Opowiada Żwawy zaczynając płakać
-Więc zabrałeś towar i uciekłeś? Nie patrzyłeś Czy Czacha napewno nie żyje? Nie próbowałeś go ratować? - Pytam zdenerowanym głosem
-Nie... Czacha zawsze był uparty ale słaby, w końcu chciał zgrać twardziela, ale tak właśnie zginął... - Opowiada dalej płaczący stalker
-Był stalkerem... Był tu by zarobić na artefaktach i poznać zonę... Gdy padł na ziemię mógł przeżyć, miał kamizelkę kuloodporną, a strzał w twarz zdarza się przeżyć... - Tłumaczę dalej
-Ale ta krew... Było wokół niego tyle krwi... - Płacze dalej Żwawy
-Pamiętaj że mogła też tam spływać krew zbira... - Mówię dalej
Wtedy Żwawy podniósł zapłakaną twarz w górę, otwierając szeroko usta...
-Cholera! Chodźmy po niego! - Krzyczy zaniepokojony stalker
-Doktorze, czy mogę dostać środki przeciwbólowe? - Pytam doktora
-Jasne - odpowiada lekarz pakując do torby dużą ilość leku, w tym wstrzykując mi jeden - Tylko pamiętaj, ona działają przez godzinę - mówi dalej lekarz
Wtedy podniosłem się z łóżka, chwyciłem swojego makarova, AK-47 i amunicję, w tym 3 granaty F1. Rzuciliśmy się sprintem w miejsce takowego zgonu Czachy, na miejscu zatsaliśmy tylko strumeinie krwi i trupa zbira. Wygląda na to że Czacha przeżył, podążaliśmy śladami krwi które nagle zauważyłem, całe szczęście nie biegł on bagnem... Po 5 minutach wędrówki ślad krwi się urywa. Wygląda na to że ktoś mu pomógł... Byliśmy wtedy w jakiejś wiosce, w niej było sporo stalkerów, popytajmy tutejszych...

Część 5 - Poszukiwania igły w stogu siana

Cały to prawie dzień zeszło nam na pytanie tutejszych o naszego przyjaciela, niestety nikt nic nie wiedział, ale był jeden który twierdzi że przyszedł taki do wioski, wszyscy schowali się w domach bo nie chcą mieć nigdy problemów, a schowali się dla tego że krwawił i nie wyglądał przyjaźnie, fakt, Czacha ma bardzo nieprzyjemną twarz... Okazało się też że otoczyli go żołnierze monolitu, są to dziwni kolesie, niby silni, ale jacyś opętani, wieżą że w sarkofagu elektrowni jest artefakt zwany monolitem, zwykle układają z różnych śmieci wieżę i modlą się do niej nie zwracajć wtedy uwagi nawet na wroga... Podobno z Czachą był jakiś żołnierz powinności, czyli kolesi którzy za wszelką cenę chcą zniszczyc zonę i jej niebezpieczeństwa. Powinnościowiec wiedział co ich czeka, więc wyjął broń ale zanim strzelił, leżał już na ziemi w kałuży krwi, tak, stalkerzy pokazali nam tego trupa... Pokazali nam którą drogą szedł monolit... Tam się udaliśmy...
Po 2 godzinach wędrówki:
-Myślisz że go odnajdziemy? Uratujemy? - Pyta nieco niepewny Żwawy
-Monolit to chora zwierzyna podobna do tych bezmózgich zombie... Myślę że odnajdziemy jedynie jego trupa, ale nie zamierzam zaprzestać poszukiwań... - Tłumaczę zdenerwowany
Nagle, usłyszeliśmy huki wystrzału i kilka krzyków, od razu pomyśleliśmy o monolicie. Pobiegliśmy tam z karabinami w ręku, biegliśmy pod górkę, gdy byliśmy na górze, żeczywiście, był tam monolit, ale martwy, a Czachy ani ślad, nagle dostrzegłem rannego wsród monolitowców. Bez sekundy namysłu upuściłem broń na ziemię i zaczęłem obijać mi twarz, wrzeszcząc i krzycząc zapytaniem "Gdzie jest stalker!?" Jednak żołnierz bardzo szybko odpowiedział że zaatakowali ich najemnicy i porwali go.
-Cholera! - powiedziałem podnosząc się
-Musimy go uratować, w którą stronę poszli? - Pyta Zwawy rannego żołnierza
-Tam! - Odpowiada ranny pokazując palcem
-Idziemy! - Odpowiadam pakując z makarova kulkę w łeb żołnierzowi
-Jurij! Cholera! - Wykrzykuje przerażony i obryzgany krwią Żwawy - opanuj się, nigdy byś go nie zabił!
-Ale on chciał zabić mojego towarzysza. - Odpowiadam ruszając w drogę
-Cholera! - Krzyczy zaniepokojony Żwawy ruszając za mną
Po dłuższym czasie wędrówki rozbolało mnie całe ciało, znów wzięłem leki przeciwbólowe...
-Najemnicy nie mają serc, za kasę zabili by nawet władcę zony, ciekawe kto im zapłacił za porwanie Czachy... - Mówi Żwawy
-Tak, dlatego gdy zobaczysz kolesia z maską GP-40 i w niebieskim mundurze, bez namysłu wpakuj mu cały magazynek w łeb... - Odpowiadam
Nagle zza krzaków wylatuje wściekły snork i ląduje na żwawym, jego maska przeciwgazowa którą jest słoń odstaje mu do połowy, więc ma odsłonięte usta i bardzo ostre zęby, którymi wgryzł się w rękę Żwawego, ciężko go dotknąć bo jest owinięty drutem kolczastym, w dodatku radioaktywnym, a skóra na plecach jest obdarta tak że widać jego kręgosłup, jego stopy mają dodatkowe ścięgna co pozwala mu wykonywać dalekie skoki, tudno sobie wyobrazić jaką dawkę musiał przyjąć za życia by teraz być takim zwierzęciem poruszających się na czterech kończynach... Właśnie chciałem zastrzelić snorka, ale nagle poczułem wbijanie się mi czegoś w nogę, przewróciłem się i nagle z górki zjechałem na dół a za mną smógi kurzu... To był ślepy pies, nie miał oczu ale rozwinął mu się świetnie zmysł węchu, są bardzo agresywne... Drógą nogą kopnęłem psa w głowę, ale ten dalej mnie atakował, więc sięgnełem po pistolet i wystrzeliłem mu w głowę... Zona to taki brutalny świat, ale tak trzeba... Podniosłem karabin i wbiegam na górę, w połowie drogi, nagle słyszę strzał a krzyki Żwawego ucichły, nagle pojawił się on sam i wciągnął mnie na górę.
-Cholera, co to było? - Pytam przestraszony
-Trzeba przyznać że mutanty potrafią robić niezłe pułapki... - Odpowiada Żwawy
Od tej pory szliśmy szybszym tępem i byliśmy bardzo uważni.
W końcu nadszedł wieczór, było bardzo ciemno.
Nagle dojrzeliśmy dziwny magazyn, ale chyba byliśmy już poza Zatonem, przez lornetkę zauważyłem że w magazynie są najemnicy. Zakradliśmy się po cichu, i bez mordowania się przekradliśmy, nagle ktoś nas zauważł, nie zdążył nawet krzyknąć, bo Żwawy rzucił nożem w jego stronę, zanim ten zdążył otworzyć usta miał już nóż pomiędzy oczami. Co za okropny widok. Nagle zauważyliśmy że stoi strażnik, nikogo niema wokoło, przekradliśmy się od tyłu, nie miał założonej maski, jedynie kominiarkę, więc Żwawy zakrył mu usta i zmusił do mówienia, gdzie przytrzymują więźniów, ten bezbronny odpowiedział, Żwawy nie wykazał się tym razem okrucieństwem i jedynie go ogłuszył, uderzając tą jego pustą bańką o twardy beton, najemnik padł na ziemię bez przytomności. Przed drzwiami do takowego więzienia oczywiste było że będą tam strażnicy, więc otwieramy drzwi i wbiegamy tam z bronią w ręku... Szukamy strażników ale nikogo tam nie ma, Żwawy kopniakiem wywarza kolejne to drzwi, tam widzimy jak Czacha właśnie kończy dźgać nożem strażnika...
-Czacha! Ty żyjesz! - Powiedziałem bardzo zszokowany
Żwawy i ja podchodzimy do niego by zobaczyć go bliżej bo aż nie wierzyliśmy własnym oczom. Nagle Czacha uderza z pięści w twarz Żwawego i mówi:
-Ty czopie! Jak śmiałeś zostawić mnie na pastwę losu! Hę?
-Wybacz, tam było tyle krwi, a nie pomyślałem że to też krew bandyty i się przestraszyłem... - Odpowiada Żwawy
-Chłopaki, to nie czas ani miejsce na żale, wydostańmy się stąd, chodźcie za mną, mam pomysł... - Mówię
Przez okno wydostaliśmy się od tyłu, gdzie było praktycznie zero strażników. Po dłuższym czasie wróciliśmy do Skadowska, wszyscy trzej potrzebowaliśmy lekarza...

Część 6 - Wreszcie razem!

Wszyscy wyszliśmy bez szwanku, a ja nie potrzebowałem już leków przeciwbólowych, ale promieniowanie nadal we mnie tkwi i zżera mnie od środka...
Dzisiaj postanowliśmy nie nocować w namiocie, tylko w Skadowsku, zrobiliśmy małą uroczystość, za to że wszyscy żyjemy, oczywiscie nie obeszło się bez kozaków.
Następnego dnia, gdy się obudziłem, obok mnie był tylko Żwawy, boże, co znowu?
Okazuje się że gdy zeszliśmy na dół do knajpki czekał na nas Czacha, był dziwnie uśmiechnięty. Powiedział:
-Chłopaki, mam dla was niespodziankę!
-Jaką? Nowy namiot? Hahaha! - Odpowiada brechczący się Żwawy
-Lepiej czopie. Zarezerwowałem nam wycieczkę do stacji janów, czarnobylska stacja kolejowa. Za zabranie musimy zapłacić 1000 rubli. Natomiast w Janowie moglibyśmy popracować dla naukowców, wiadomo, przynieść potrzebne artefakty i inne gówna, w ten sposób zarobić. Mozemy też pracować dla Trapera, tamtejszego myśliwego. Ale trzymajmy się razem. Gdy już zarobimy będziemy mogli zarezerwować podróż do miasta Prypeć, a z tamtąd przejść się wszędzie, do lasu, Elektrowni i... - Opowiada Czacha
-Elektrowni!? Czy coś cię przypadkiem nie strzeliło w łeb przez noc? Może kozakiem ktoś ci rąbnął? - Odpowiada zszokowany ale jednocześnie podekscytowany Żwawy
-Podaję tylko przykłady. To jak panowie, chcecie się zabrać? - Pyta Czacha
-Czemu nie? Chodźmy. A kiedy ruszamy? - Pytam zaciekawiony
-Teraz, jeśli chcecie. - Opdowiada Czacha
-Ruszajmy więc - odpowiada Żwawy
Wtedy zabraliśmy wszystkie nasze graty i pojechaliśmy do Janowa.
Po 3 godzinach bezpiecznej i spokojnej podróży wkońcu jesteśmy u celu.
Wszyscy zabraliśmy się za pomoc naukowcą, wiadomo, przynieś to, to, tamto, sramto...
Nic szczególego nas nie spotkało, nie mieliśmy okazji z nikim tu zawalczyć, choć podobno bardzo dużo się tu dzieje, wiadomo, magazyny, fabryki, stacje, cementownia, tunele, widok na prypeć, kamieniłomy i tak dalej...
Po 3 dniach byliśmy gotowi na wyjazd do Prypeci.

Część 7 - Wyjazd

W czasie podróży bardzo się denerwowałem...
-Hej, Czacha. Czy tam napewno jest bezpiecznie? - Pytam nieco zaniepokojony
-Nie martw się boidupo. Prypeć od ponad 30 lat jest opuszczony... - Odpowiada śmiejąc się Czacha
-Na pewno nie bez powodu... - Kontynuuję
-Oj, bo mają radioaktywne złomowisko, skażone chodniki, metale, dachy i inne przedmioty... - Opowiada Czacha
-No to jedank jest powód. Zginiemy tam... - Dalej mówię
-Nie zginiemy, dopilnuję tego. A nawet jeśli zginiemy, to przynajmniej razem. Ale pamiętajcie, zdażają się tam zwierzęta, koty, psy, dziki i tak dalej... - Opowiada dalej Czacha
Po tych słowach zapadła cisza.
Po dłuższym czasie pora była wysiąść, jechaliśmy nocą, więc jest już ranek.
-No, to jak chłopaki? Idziemy pokręcić się na młynku, przebadać do szpitala, nauczać w przedszkolu albo w szkole, robić panie w pralni czy zapytać się pracowników elektrowni jak takowa funkcjonuje? - Żartuje sobie Czacha
-Bardzo śmieszne... Lepiej znajdź nam miejsce do spania i coś do żarcia... - Mówi Żwawy
Wtedy udaliśmy się do jednego z bloków, był bardzo wysoki, widać było z niego elektrownię.
W plecaku były stosy żarcia i co najważniejsze - kozaki.
Przez cały dzień zwiedzaliśmy miasto, na ścianie jednego z bloków znaleźliśmy nawet napis sprzed tych prawie 30 lat, pisało tam "Zina+Jurij=<3" chyba ktoś był w sobie zakochany... To smutne...
Gdy nadszedł wieczór postanowiliśmy wrócić do swojego bloku. Na miejscu rozpaliliśmy małe ognisko i oczywiście - żarcie i kozaki... Dodatkowo padał deszcz...
Nagle poczułem silną potrzebę, musiałem opróżnić pęcherz, więc poszedłem kilka pokoi dalej. Nagle usłyszałem huk, a temu towarzyszyło silne trzęsienie, i kilka innych huków, nagle do pokoju wleciały kłęby dymu. Słyszę krzyki. Wychodzę z pokoju, idę w stronę pokoju w którym wcześniej siedziłem z chłopakami, a tam zastaję tylko dziurę, jakby bomba wybuchła. Nagle grunt pod moimi nogami też się zawala, spadam w dół, odbijam się od kawałków betonu budynku, w końcu ląduję na ziemi, w kałóży,karabin wyleciał mi z pleców gdzieś dalej, natomiast makarov wpadł do innej głębszej kałóży... Uderzenie było silne, nie mogłem się podnieść, deszcz wlewa mi się do oczu, a krew spływa po twarzy. Nagle słyszę kilka strzałów. Klika sekund póniej, słyszę kroki, ktoś do mnie podchodzi, nagle widzę czyjeś buty, widzę pdwójnie, prawie nic nie słyszę. Nagle ktoś kopie mnie mocno w twarz i podtapia w kałóży, ale nie zabija mnie, jednak ja tracę przytomność, może to go zmyliło.

Część 8 - Co się dzieje?

Po jakimś czasie się zbudziłem, dosyć obolały, ale nie było tak źle, była jeszcze noc, ale nie taka ciemna, deszcz dalej padał. Wstałem, zabrałem swój karabin, i wyciągnęłem z kałóży zardzewiałego makarova, cała amunicja jaką miałem zniknęłą z moich kieszeni, zostało mi tylko 30 naboi w AK-47 i 7 w makarovie, a nie wiadomo co mnie tu spotka... Poszedłem dalej. Po jakimś czasie wędrówki zobaczyłem z daleka Żwawego, on chyba też mnie widział, ale uciekł, biegłem za nim, nagle usłyszałem trzeszczenie licznika, założyłem więc maskę GP-40, biegnę dalej, nagle nie wiem co zaczęło się ze mną dziać, z ulicy nagle po prostu zaczął się uwalniać strumień ognia, czuje jak mnie wypala, padłem na ziemię, ugasiłem się, ale cały kombinezon zdążył się nieźle przepalić, ale biegłem dalej. W końcu, zatrzymałem się, usłyszałem śpiew, jakby kobiety, ale był, inny, piękniejszy... Szedłem w stronę uwalniającego się głosu śpiewu. Nagle nie wiem co się stało, coś wyrwało mnie z ziemi i wessało przede mnie, w powietrze, po prostu zniknąłem. Pojawiłem się nagle w tym samym mieście, ale było bardzo słonecznie, nagle zobaczyłem dzieci bawiące się w mieście, ludzi chodzących po chodnikach i samochody jadące w różne strony. Ale zaraz, co jest? Nikt mnie nie widzi, przenikam przez przedmioty, ale czuję coraz silniejszą potrzebę głodu, ale nie mogę nic wziąć do ręki, coś nagle zaczęło się ze mną dziać, mój umysł oszalał, moje myśli się plątały, a mnie wszystko bolało, z bólu padłem na ziemię, krzyczałem, mój umysł szaleje, wariuje, co się dzieje?! Nagle coś mnie podniosło, ale nie stałem na ziemi tylko wisiałem w powietrzu cierpiąc coraz bardziej. Nagle zobaczyłem jak Żwawy strzela do mnie z pistoletu, a ja padam na ziemię, ale widziałem to w takim jakby filmie, jakbym w telewizorze zobaczył siebie jak umieram... Nagle Zobaczyłem Czachę, podchodził do mnie, to już widziałem jakby w rzeczywistości, zaczął coś szeptać, wyciągał rękę w moją stronę i zaczął nagle krzyczeć "ZABIJ!"
Wtedy zobaczyłem elektrownię, nagle czuję jakby coś wsysało moją duszę, nagle cały świat zniknął, a ja spadam w dół, spadam i spadam, w nieskonczoną przepaść, lecę, lecę i lecę. Nagle pojawiłem się już w rzeczywistości, 5 metrów nad ziemią, spadam na dół, jeszcze w masce, nagle uderzyłem w ziemię, bardzo mocno, szklane gogle maski nagle po prostu pękły, rozsypały się, a filtry wyleciały z maski, wiadome było że jest już zbędna... Wywaliłem ją i podniosłem się. Nagle spostrzegłem, że jestem u wejścia do elektrowni, zauważyłem że licznik jest wyłączony, gdy tylko go włączyłem, powitał mnie strumień trzeszczenia. Natychmiast założyłem słonia... Przykręciłem rurę do torby w któej były różne takie które pozwalały mi oddychać. Nagle spostrzegłem na ziemi leżącego Czachę, podniosłem go a on kazał mi iść do środka, nie mogę się sprzeciwić losowi, sam uciekł a mi kazał iść do sarkofagu...

Część 9 - Sarkofag

W środku sarkofagu było bardzo dziwnie. Ciasne ściany, rury i inne przewody, poręcze, wszystko to zardzewiałe, wielkie tytanowe drzwi. Po jakimś czasie wędrówki w nieustającym promieniowaniu dojrzałem Żwawego, był bez maski, co za baran... Podeszłem od niego, wyciągnąłem rękę w jego kierunku, chciałem mu wyciagnąć maskę z jego kieszeni i samemu nałożyć mu ją na ten jego pusty łeb. Ale on chwycił mnie za rękę, popchnął, przewalił na ziemię i strzelił z pistoletu w klatkę piersiową, kula łatwo przeszła przez spalony kombinezon, ale utkwiła w jednym z żeber, w tym łamiąc dwa inne... Krew się ze mnie lekko wylewała, a Żwawy do mnie mówi:
-Od początku to planowałem... Czacha miał umrzeć, dlatego zostawiłem go przy tym zbirze, miałem nadzieję że się wykrwawi na śmierć, ale szmaciaż był twardy... Nie chciałem go ratować, ale nie chciałem wzbudzać podejrzeń, potem chciałem cię zabić, ale znaleźliśmy Czachę... Teraz była jedyna okazja... Przyjechaliśmy do Prypeci, byliśmy odizolowani, zdala od ludzi, więc wcześniej gdy zwiedzaliśmy miasto podłożyłem bombę pod podłogą, gdy poszedłeś, odsunęłem się, zdetonowałem bombę, zobaczyłem że Czacha mimo upadku przeżył, więc zszedłem po gruzach budynku, goniłem go, strzelałem ale chybiłem... W końcu zobaczyłem cię na ziemi, podeszłem, kopnęłem cię i chciałem utopić, straciłeś przytomność, a myślałem że nie żyjesz... Ale potem zobaczyłem że mnie gonisz, ale wpadłeś w dwie anomalie, termiczną, strzelającą ogniem, i grawitacyjną, to są wspomnienia, tak działa ta anomalia... Gdy byłeś we wspomnieniach postrzeliłem Czachę, i chciałem żebys mnie gonił, a teraz jesteśmy tutaj! Szukaj mnie dalej ofermo! - Opowiada zasadzając mi na końcu potężnego kopa w twarz
Po kilku sekundach zwijania sie z bólu postanowiłem go gonić... Nagle zobaczyłem pokrywę reaktora, wbitą w rozsadzone resztki gruzów reaktora. Nagle ktoś do mnie strzela, to 3 zombie w kurtkach, jeden ma schotguna spasa, drugi ma ak-74, a trzeci ma M4A1. Wyjmuję karabin i strzelam, 15 pocisków chybiło, więc wyrzuciłem wszystkie 3 granaty, ale zginął tylko jeden z nich, potem kolejne 15 pocisków z AK-47 zużyłem na zabicie drugiego z nich. Gdy zabrakło mi amunicji wywaliłem karabin i wyjęłem pistolet, ten ostatni mial schotguna, nagle zabrakło mu amunicji, więc podbiegłem do niego, ze wzgledu na małą odlegość strzału makarova, 4 pociski wystrzeliłem mu w głowę, martwy zombie pada na ziemię zsuwając się z kamieniami pozostałymi z reaktora. Idę dalej, nagle zobaczyłem schody w górę, jedyna droga, idę tam, a dalej było pomieszczenie sterujące reaktorem... idę dalej i nagle zobaczyłem Czachę, podbiegam do niego, ale on już nie żyje... Nagle podłoga wybuchła a ja lecę na dół, nagle uderzyłem w ziemię, a na mnie ląduje trup kolegi...Byłem wtedy ledwo żywy, bo długość lotu była bardzo duża, dodatkowo wyleciała mi maska... Jednak udało mi się podnieść... Zrzuciłem z siebie trupa przyjaciela... Ciężkimi krokami szedłem mrocznymi i ciemnymi korytażami... Licznik już nie wyrabiał, wywaliłem go... Wiedziałem że to już koniec... Nagle, zauważyłem schody w dół, na dole było jeszcze zimniej, a ja byłem coraz słabszy, przy drzwiach ujrzałem nagle zmutowańca, kolejny tego dnia... Tym razem miał na sobie egzoszkielet, bardzo wytrzymały pancerz, był potężny, bo trzymał w ręku skierowany w moją stronę RP-75, całe szczęście idiota chybił chyba każdy z 50 pocisków, mimo iż byłem powolny, uszedłem bez szwanku, nagle długi ciąg 50 kul przerywa głos zaciecia się broni... Miałem szansę! Ledwo wyjęłem ze skórzanej pochwy makarova, był strasznie zardzewiały, wyciągnęłem pistolet przed siebie, wycelowałem, i wystrzeliłem, 3 pociski trafiły w łeb... 90 - kilowe cielsko nagle pada na ziemię, a wraz z nim 6 - kilowy RP'k. Łuski makarova leżą już na ziemi, dym ulatnia się z lufy, komora jest pusta, bo w magazynku nie było więcej kul, a ja nie mam już więcej amunicji... wywalam więc broń... Nagle usłyszałem strzał, był to Gauss, bardzo silna snajperka, która strzela elektrycznymi pociskami o sporym kalibru... Nagle poczułem potężne rąbnięcie w biodro, które rozniosło mój spalony kombiezon, uderzenie pocisku rozbiło mi całe biodro, a prąd przeszedł przez całe ciało w 2 sekudny... Krzyknęłem przeraźliwie wyplówając krew z ust... Nagle padłem na ziemię... A przedemnie przychodzi Żwawy wyrzucający Gaussa na ziemię... Nagle wyjmuje pistolet i celuje mi w głowę, nagle niewiadomo skąd, pada kilka strzałów, krew wylewa się spod kombinezonu Żwawego... Pada na ziemię a spod niego wylewa się krew. Nagle widzę oddziały żołnierzy w skafandrach, podchodzą do mnie z karabinami, celują we mnie, i nagle pada słowo "To na pewno monolit! Strzelać!" Potem usłyszałem tylko strzał, widziałem jak kula uderza o moją głowę, krew się wylewa a ja padam na ziemię... To był koniec...
Zamieszkam w pustym bloku... Będę na szczycie młynku... Znajdę się w mieście, i w elektrowni - w samym sercu skażonego świata... *_*

Za ten post Pawel680 otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Kalashnikov, RadekNioch.
Awatar użytkownika
Pawel680
Kot

Posty: 18
Dołączenie: 12 Wrz 2013, 20:55
Ostatnio był: 12 Paź 2014, 20:04
Miejscowość: Prypeć
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 2

Reklamy Google

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Kalashnikov w 31 Paź 2013, 21:52

Kolejne opowiadanko, które naprawdę miło mi się czytało.
Znów pokusiłeś się o tragiczne zakończenie :P
Powodzenia w dalszym tworzeniu ;)
Pomimo wielkiej ilosci bledow za fabule leci kozak.
Popracuj tez troche nad interpunkcja :)
Ostatnio edytowany przez Kalashnikov, 02 Lis 2013, 12:50, edytowano w sumie 1 raz
Image Image Image
Awatar użytkownika
Kalashnikov
Stalker

Posty: 173
Dołączenie: 15 Maj 2013, 19:59
Ostatnio był: 25 Sty 2019, 19:42
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 14

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Pawel680 w 31 Paź 2013, 22:42

Racja, znów tragiczne zakończenie, ale moim zdaniem właśnie w ten sposób wyszło najciekawiej, dodając też, że kolejna część nawiąże się do śmierci głównego bohatera, ciekaw jestem jak wszystkim kopary opadną na widok 2 części :D
Zamieszkam w pustym bloku... Będę na szczycie młynku... Znajdę się w mieście, i w elektrowni - w samym sercu skażonego świata... *_*
Awatar użytkownika
Pawel680
Kot

Posty: 18
Dołączenie: 12 Wrz 2013, 20:55
Ostatnio był: 12 Paź 2014, 20:04
Miejscowość: Prypeć
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 2

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez RadekNioch w 01 Lis 2013, 17:03

Okej, przeczytałem, i jest parę błędów:

Nie przedemnie tylko przede mnie,
nie krzyknęłem tylko krzyknąłem,
nie wyplówając tylko wypluwając,
nie korytażami tylko korytarzami,
nie niewiadomo tylko nie wiadomo,
nie schotguna tylko shotguna a najlepiej po polsku - strzelbę,
nie podeszłem tylko podszedłem,
nie kałóży tylko kałuży,
nie drógą tylko drugą,
nie szmaciaż tylko szmaciarz...
Nie będę dalej wymieniał, bo jest tego mnóstwo - a przecież i w Wordzie i na forum podkreślone są błędy, po prostu edytuj post i wszystko będzie podkreślone...

Czas zjadałeś literę albo zmieniałeś kolejność znaków, np. "pdwójnie", albo nie dopisałeś polskiego znaku, np. "żebys"...

Napisałeś RP'k nie wiem czemu, użyłeś kilka razy łeb - zastępuj to czasami głową, facjatą, twarzą czy czymś w tym stylu, używanie słowa niezbyt poprawnego czyli "czopie" kilkukrotnie też nie jest zbyt mądre.

Ogranicz wielokropki gdyż na większą skalę niezbyt ładnie to wygląda, strasznie dużo dawałeś też przecinków, następnym razem postaraj się wstawić tam jakiś wyraz albo zakończyć zdanie.

M. in. Po zdaniu "Opowiada Żwawy zaczynając płakać" powinna być kropka.

Za to historia jest epicko wymyślona, zaczyna się niewinnie, potem robi się dziwnie a na końcu wszystko wychodzi na jaw i czuć ze to finał, czekam na więcej no i oczywiście kozaczek.

P.S. Nie dawałem cytatów w Quote oraz oddzielałem ważniejsze rzeczy enterami ponieważ moim zdaniem post jest bardziej przejrzysty.
Awatar użytkownika
RadekNioch
Łowca

Posty: 438
Dołączenie: 28 Lip 2013, 06:31
Ostatnio był: 12 Maj 2019, 01:59
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 55

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Gizbarus w 02 Lis 2013, 12:07

No cóż. Zacznijmy tango bez zbędnych wstępów, bo nie każdy na nie zasłużył.

Ledwo wyjęłem ze skórzanej pochwy makarova, był strasznie zardzewiały, wyciągnęłem pistolet przed siebie, wycelowałem, i wystrzeliłem, 3 pociski trafiły w łeb...


"Wyjęłem"? "MakaroVa"? Po co ta wstawka o zardzewieniu broni? Po co przecinek przed 'i', który w tym miejscu jest błędem? I od kiedy makarow strzela trzystrzałowymi seriami?

Nagle usłyszałem strzał, był to Gauss, bardzo silna snajperka, która strzela elektrycznymi pociskami o sporym kalibru


Po pierwsze, według opisów, wystrzał z karabinu Gaussa jest bezgłośny. Po drugie, to nie snajperka. Po trzecie, nie strzela elektrycznymi pociskami. Po czwarte, nie są sporego kalibru.

Krzyknęłem przeraźliwie wyplÓwając krew z ust


Medal z ziemniaka dla tego pana za taki błąd. Przecież te klawisze nawet nie leżą na tyle blisko siebie, żeby uznać to za literówkę...

codziennie leniłem się przy kumplach popijając kozaki i zajadając się kiełbasą i chelebem


Już chciałem powiedzieć, że jak większość piszących za jedzenie uznałeś chleb i kiełbę, ale w sumie mile mnie zaskoczyłeś - tylko wyjaśnij, czymże jest "cheleb"? :caleb:

Ze swojego zarezerwowanego schowku wyciągnęłem swój strój stalkerski, maskę słoń w razie uszkodzenia GP-40 którą miałem jako główną maskę, AK-47 i makarova, do wszystkiego trochę amunicji, dodatkowo miałem 5 apteczek, 3 leki przeciwpromienne i 1 radioprotektor. Wszystko to było świeżo zakupione jeszcze spoza zony.


Nie czepię się słowa "zarezerwowanego", bo może masz co do niego jakąś wizję, okej. Ale "schowku"...? "WyciągnĘłem"? Pięć apteczek? Na cholerę ci tyle zestawów pierwszej pomocy, może mi wyjaśnisz? Rozumiem, że kiedy będziesz mieć za jakieś 10 lat samochód (pewnie dopiero wtedy będziesz mógł zrobić prawko...), to wrzucisz do niego "10 apteczek", żeby szybciej "regenerować helta po wypadku"? No i omijając już debilizm wymieniania reszty używek/leków - "wszystko to było świeżo zakupione jeszcze spoza zony" - kombinezon...? Nie no, super.

ale są w tym dobzi...


Jacy są? Napisałbym pewne skojarzenia z tym wyrazem, ale muszę dbać o swoją opinię na forum...:caleb:

Nie chciałem go dotykać ale mógł mieć coś wartościowego, i miałem rację, miał detektor artefaktów, niebył jakoś dobrze zaawansowany ale dobre i to, pokazywał jedynie kierunek artefaktu, a zbiera się artefakty z różnych powodów, jedni je po prostu sprzedają bo chcą zarobić, a inni biorą je na użytek własny, a inni dają je naukowcą do badań, czasami używanie artefaktów na użytek własny może się źle skończyć, bo mają one różne właściwości, mogą usuwać z nas toksyny, "odpychać" od nas kwasy i promieniowanie, wspomagać krzepnięcie krwi, chronić nas przed zadrapaniami czy pociskami, lub mogą po prostu nas zabijać, toksycznie, promieniowaniem, kwasem, różnie bywa...


Matyrdejum, a myślałem, że to JA robię długie zdania... Nie dość, że dałoby radę zrobić z tego wypracowanie, to jeszcze na dodatek narobiłeś tam tyle błędów, że aż mnie włosy rozbolały.

zaraz po nim dwa strzały z pistoletu, chyba Colt, ale prawdopodobnie mocno zmodyfikowany...


No, no... Bohater jest lepszy, niż Jason Bourne w książce - potrafi rozpoznać stopień zmodyfikowania broni po samym dźwięku wystrzału! To jakieś tajne japońskie jutsu? :caleb:

wyjmuję spod buta nóż


To musi być niewygodne, mieć cały czas pod butem nóż... Ja jeśli już, to mogę nosić go W bucie, aż to też nie jest tak fajne, jak pokazuje się na filmach.

w ustach czuję jakbym miał gębę wypchaną złotem, tak mocno czułem metalowy smak czyli promieniowanie


Dotyk Midasa! :omatko: Chyba nawet ja wrzucałem do działu z nowymi artefaktami coś takiego jak "Palec Midasa"...:E No i jeśli już, to czuje się METALICZNY, a nie METALOWY smak...:facepalm: I wolę nie pytać, skąd wiesz, jak smakuje złoto :caleb:

zbir postrzelił go 3 razy w prawie nieosłoniętą klatkę piersiową, w tym jeden pocisk w twarz


Paskudne zwyrodnienie, mieć twarz na klatce piersiowej...

a z jego ciała wylewały się litry krwi


Guhehe :tm: Człowiek w całym ciele posiada około 5-6 litrów krwi, a z niego wylewały się całe litry?? To przecież musiałby mieć uszkodzone wszystkie możliwe tętnice, a i tak by płynów zabrakło do wycieknięcia...

otoczyli go żołnierze monolitu, są to dziwni kolesie, niby silni, ale jacyś opętani


"Som silni bo majom dobre eq i walom 100 dmg z hita z łapy" :facepalm:

był tam monolit, ale martwy


Fiuuu, ten Czacha to niezły twardziel! Nie dość, że stracił 'litry krwi' i przeżył, to nade wszystko był w stanie zabić monolit!! Jak on to zrobił, odebrał życie kawałkowi skały...? :omatko:

Od tej pory szliśmy szybszym tępem i byliśmy bardzo uważni


Wybacz, kolego, ale 'tępy' to jest tu kto inny... Jeśli już, to "tempem".

Żwawy zakrył mu usta i zmusił do mówienia,


Kolejne tajne japońskie jutsu? Zmusić kogoś do mówienia, mimo, że ma zasłonięte usta? :caleb:

Żwawy nie wykazał się tym razem okrucieństwem i jedynie go ogłuszył, uderzając tą jego pustą bańką o twardy beton


Ewidentnie ZA_DUŻO_GIER. Walnięcie czyjąś głową o beton praktycznie zawsze spowoduje wstrząśnienie mózgu (w dodatku dość poważne) i najpewniej pękniecie czaszki. Oczywiście, zero okrucieństwa. Miłość do bliźniego i takie tam...

Wtedy zabraliśmy wszystkie nasze graty i pojechaliśmy do Janowa


No tak, skoro jest 'stacja Janów', to i pociągi w Zonie są...:suchar:

wyciągnęłem z kałóży zardzewiałego makarova


Eh, za moich czasów to broń była lepsza... Teraz tak słabą robią, że po nocy w "kałóży" rdzewieje :-/

czuje jak mnie wypala


Kiedy czujesz, że się wypalasz, to jest znak, żeby przestać pisać. Serio.

widziałem jak kula uderza o moją głowę, krew się wylewa a ja padam na ziemię


Guhehe :tm: Boję się myśleć, gdzie w takim razie główny bohater miał umieszczone oczy, skoro był w stanie zobaczyć 'kulę uderzającą w jego głowę', 'wylewającą się krew' i swój 'upadek na ziemię'.


Powiem tak - jest żałośnie. Od początków drugiego rozdziału wypisywałem tylko największe byki, bo nie było sensu wymieniać ortografów, źle złożonych zdań interpunkcyjnych błędów i tak dalej... Fabularnie - dno. Składniowo - dno. NOŻ KURKA, dno dna i jeszcze ósma mila mułu. Daję w ocenie "- :ati: :ati: :ati: :ati: :ati: :ati: :ati: :ati: :ati: :ati: ", czyli najbardziej niechlubna nagroda, jaką możesz otrzymać. Powiedziałbym, żebyś pisał dalej i może coś z tego w przyszłości będzie, ale to by było z mojej strony kłamstwo i okrucieństwo względem ludzkości. Won :tm:


Nie polecam i nie pozdrawiam, Gizbarus Apelbaum.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 20 Sty 2024, 22:24
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Kalashnikov w 02 Lis 2013, 12:56

Co do opadania kopar, to juz po pierwszej czesci wszystkim opadly :D ( a przynajmniej wiekszosci).
Ciekaw jestem jak bedzie wygladac druga czesc :D
Gizbarus niektore docinki mogles sobie odpuscic bo sa zlosliwe.
Image Image Image
Awatar użytkownika
Kalashnikov
Stalker

Posty: 173
Dołączenie: 15 Maj 2013, 19:59
Ostatnio był: 25 Sty 2019, 19:42
Miejscowość: Wrocław
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 14

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Gizbarus w 02 Lis 2013, 13:11

Jeśli ktoś pisze żałośnie, to nie mam zamiaru mówić mu, że wszystko jest cacy i pisze świetnie. Wymieniłem ze 30% błędów, które mogą służyć za argument na poparcie tego, że gość nie umie pisać, więc nie rozumiem dyskusji.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 20 Sty 2024, 22:24
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez vandr w 02 Lis 2013, 13:21

Ja skisłem po przeczytaniu trzeciego zdania i dałem se spokój.

korytażami
TAJAG JUDYN
HAZBAZ
SEKODYN!
vandr
Modder

Posty: 3876
Dołączenie: 21 Lut 2011, 14:18
Ostatnio był: 12 Lis 2023, 13:28
Kozaki: 1747

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Pangia w 02 Lis 2013, 13:25

Tak na pałę przewinąłem i zatrzymałem się akurat na:
Ze swojego zarezerwowanego schowku wyciągnęłem swój (…) AK-47
AK-47
AK-47

Nie ma AK-47. Jest AK i z tego powodu zaraz przyjdzie tu jakiś nazista gramatyczny i zrobi z Tobą porządek.
Proszę państwa, sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, wspaniały wynik. Gdyby w ten sposób można było wypie*dolić z polskiej polityki tych wszystkich śmieci z Okrągłego Stołu, Leszka Millera, byłoby… cudownie i każdemu bym ku*wa kupił po takim Ferrari, byleby w piz*u pojechali tym PROSTO do swojego ukochanego… Izraela. SYJONIŚCI Europy, jedźcie do siebie! Pozdrawiam, Zbigniew Stonoga. Nie jestem antysemitą!
Awatar użytkownika
Pangia
Monolit

Posty: 4280
Dołączenie: 27 Maj 2012, 10:49
Ostatnio był: 28 Lis 2017, 19:49
Miejscowość: Kukle Karakańskie
Ulubiona broń: TOZ34
Kozaki: 854

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Red Liquishert w 02 Lis 2013, 14:06

Pangia, nie musiałeś mnie wołać. Oszczędziłbyś chłopakowi cierpień.
Dobra, jak jush spikamy po ingliszu (ja tesh lubie makaroVy, te ich tshypociskowe serie...), to moshe omuwimy kwestie AK-47, shwietnego karabinu, bynajmniej ja tak myshle. Ponoch ochroniarzę od naukowcąw z nich koshystajom, w końchu som takie modne. Dwóch masków p-gaz dobshe mieć (som dobzi w ochronie pshed radiacjom), kto by filtry zapasowe noshił, nie? Apteczków pięciu warto nosić, shybko sie kończom. Biedni ci stalkeshy, tylko kiełbase i chelebe jedzom, wudkom popijajom. No broń kiepskom majom, lepshy na wypad byłybyby SVD Dragunov, nim she lepiej hyba shszczela (nie jak rp-75 she shszczylosz 50 kul i nie trafiash z pliska... Ale, opowiadanie, świetne, czekam na, wię,cej.


Dla ironioodpornych:

Jak już piszesz MAKAROV to napisz całe opowiadanie po angielsku. Piszemy w P-O-L-S-K-I-M języku, więc piszemy "PM"", "pistolet Makarowa" lub po prostu "makarow". Nie istnieje coś takiego jak AK-47. Jest karabin AK lub po prostu AK. Pięć apteczek? Naprawdę? Jedna rana - jedna apteczka? Po postrzale aplikujesz sobie zastrzyk przeciwtężcowy, adrenalinę, zestaw opatrunków, antyrady i resztę zestawu z apteczki? Cały "zwój" bandaża. Dwie maski p-gaz? Po co? Nie lepiej mieć zapasowe filtry? Jak można celować do człowieka z paru metrów, z karabinu RPD (nie RP-75...) i nie trafić? Zresztą, żadna broń na amunicję scaloną nie strzela KULAMI, tylko POCISKAMI. Na nabój składa się pocisk - ładunek miotający - zapłonnik - łuska. Kulami to strzela mój Colt M1851... Aha - nie myśl, że pisze się SWD Dragunow (Snajperskaja Wintowka Dragunowa Dragunow...). Albo SWD albo SW Dragunowa. To tyle w kwestii techniki i gramatyki, w kwestii wyłapywania błędów językowych mistrzem nie jestem, to zostawiam Gizbarusowi.
No, i Skadowsk nie był lodołamaczem, tylko zwykłym statkiem :facepalm: ...
Bydlę z pana, panie Red

Za ten post Red Liquishert otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive RadekNioch.
Awatar użytkownika
Red Liquishert
Łowca

Posty: 418
Dołączenie: 07 Sty 2010, 16:13
Ostatnio był: 16 Gru 2021, 16:32
Miejscowość: Chuj wie, Polska Ź
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 167

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Voldi w 02 Lis 2013, 15:18

A j*bi waszu mać. Pangia wezwał gramatycznego nazistę, już zacieram łapki, a tu Red. Jestem niepocieszony :(
Image

Za ten post Voldi otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Red Liquishert.
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: S.T.A.L.K.E.R. - Niespodziewany obrót sytuacji

Postprzez Pangia w 02 Lis 2013, 18:30

Gizbarus napisał(a):Nie polecam i nie pozdrawiam, Gizbarus Apelbaum.

Dobry pomysł, atiki jako ocena. Od 1 do 10, tyle że -10 wychodzi na niemal ideał :P
A co do gramatycznego nazisty to w sumie miałem na myśli Meesha, bo to on był najzagorzalszym obrońcą AK i przeciwnikiem AK-47 :P Powinien napisać list do Valve, przecież w Left 4 Dead 2 jest AK-47, a w Counter-Strike'u nawet CV-47…
Red Shoahert napisał(a):No, i Skadowsk nie był lodołamaczem, tylko zwykłym statkiem

„Witamy na pokładzie naszego bagnołamacza:D Jeden z fajniejszych tekstów w Stalkerze; dobrze, że chociaż Brodacz jest udaną postacią w Zewie.
Proszę państwa, sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, wspaniały wynik. Gdyby w ten sposób można było wypie*dolić z polskiej polityki tych wszystkich śmieci z Okrągłego Stołu, Leszka Millera, byłoby… cudownie i każdemu bym ku*wa kupił po takim Ferrari, byleby w piz*u pojechali tym PROSTO do swojego ukochanego… Izraela. SYJONIŚCI Europy, jedźcie do siebie! Pozdrawiam, Zbigniew Stonoga. Nie jestem antysemitą!
Awatar użytkownika
Pangia
Monolit

Posty: 4280
Dołączenie: 27 Maj 2012, 10:49
Ostatnio był: 28 Lis 2017, 19:49
Miejscowość: Kukle Karakańskie
Ulubiona broń: TOZ34
Kozaki: 854

Następna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 8 gości