przez Monolith w 14 Sty 2008, 23:37
Jako ,że jestem nowy na forum, chciabym wszystkich bardzo serdecznie przywitać. Na poczatek zapodaje króciutkie opowiadanie z zycia stalkera. Pozdrawiam.
,,4,75 MHz'
Nie miał już sił....upadł, pył wzbił się powoli zwalniając upływający szybko czas.
,,Boże, jeszcze tylko ten jeden raz'' .
Patrol powoli, brzegiem wykopu, zbliżał się w stronę zniszczonej korozją koparki.
-Jura dawaj, dawaj ! na co się gapisz, gamoniu ? - krzyczał barczysty, oblepiony błotem sierżant.
- Głuchy jesteś ?
-Tak jest - drżącym ze strachu głosem krzyknął młody żołnierz. Kocim ruchem przeskoczył ogrodzenie i stanął jak wryty, dozymetr szalał..
-Panie sierżancie, tu jest 900 mikrorentgenów - głos mu dygotał.
Posępny wzrok sierżanta przenikał bardziej niż niewidoczna śmierć zony..
-Otwórz drzwi i wyciągnij worek - zaryczał, powoli i cicho odbezpieczając broń.
Co za kawał gnoja- pomyślał młody -Tak jest!
Po kilku chwilach brudn , zniszczony przez czas worek znalazł się w rękach sierżanta.
- W tył zwrot. Żebyś mi się ważył odwrócić sierściu - rozkazał . Co my tu mamy.....hm nóż, manierka o...jest. Mały żółty przedmiot zdawał się zajmować całą jego uwagę.
No no -pomyślał -będzie nowy samochód i na dziewczynki zostanie, piękny dzień, piękny - uśmiech zajął całą jego nieogoloną i brudną twarz.
-Dobra młody, dobrze się spisałeś. Masz tu papierosy za odwagę. Jak będziesz grzeczny to i porucznikowi szepne słowo, tydzień urlopu murowany.
- Idziemy-rozkazał..
Wracali dokładnie taką samą drogą jak poprzednio. Ostrożnie stawiając kroki.
- Jasny szlag by to trafił. Tyle roboty i ta świnia wzięła kamyk, mój kamyk.
Stalker wolno i bezpiecznie, podniósł głowę. Upewniwszy się ,że tamci dwaj zniknęl , wstał i otrzepał z siebie kurz.
-Blacha stalker, blacha - rozkazującym tonem upomniał rosł , ubrany w kamizelke ochroniarz.
-Jest, już ... tylko bez nerwów. Spokojnie wyciągnąłem małą miedzianą blaszkę na, której wybito mój numer i imię .
-Wchodź - tym razem obojętnie i ze znużeniem odrzekł dryblas.
W barze wrzało. Pijani stalkerzy chwalili sie wyczynami. Pokazywali rany, zadrapania i przedmioty , które zdobyli swoją cieżką i niebezpieczną pracą.
- Co podać?- niemiły głos dobiegł zza pleców.
-Może być piwo - odrzekłem krótko.
Po kilku sekundach, świeże zimne piwo wylądowało na pokrytej tłuszczem, niemytej ladzie..
Roześmiałem się w duszy na widok kufla pełnego zimnego, pszenicznego nektaru.
Grigorij nie był dużym, ociekającym tłuszczem i śmierdzącym potem barmanem, właściwie był pokurczem, którego czerwony nos ledwo wystawal zza lady. Ubrany w czyste moro wojsk lądowych, niemal zawsze tknięty jakimś podświadomym odruchem podciągał solidny wojskowy pas, który za nic w świecie nie chciał regulaminowo układać się na jego zapadłym brzuchu.
- Co tam 7 ? - ironiczne i pełne znużenia pytanie nijak miało się do brzydkiego i niemiłego głosu barmana.
-Pamięć to on ma, ciekawe tylko czy dobrze zapłaci - pomyślałem i wsadziłem ręke do jednej z niezliczonych kieszeni bojowych spodni .
-No mam coś- odrzekłem powoli -''Szpilkę''.
-Jaką ? z jakiej anomalii ?- pytanie proste i treściwe.
-Z ,,mongoła''...czerwona.
-350...jak dla ciebie oczywiście.
Oczywiście ty zdzierco, oczywiście, pomyślałem.
-Niech będzie 350 - szybkim ruchem wcisnąłem artefakt w wyciągniętą dłoń Grigorija.
Nie miałem ochoty sie targować.
-No, z takimi klientami interesy to prawdziwa przyjemność- brzydki głos zawirował w powietrzu .
-Dzięki Grigorij ...ale mam pytanie- zacząłem niepewnie.
-Taa?
-Potrzebuję broni, najlepiej automatycznej. Masz coś ?
-Coś ...stary AK z 1973. Do tego za 50 dostaniesz ...no jak dla Ciebie 60 pestek.
-Ile?- zapytałem z błaganiem w oczach .
-Jak dla Ciebie 300 z pestkami ...bo na piwo Ci braknie - roześmiał się szyderczo.
-Dobra. Niech będzie, byle sprawny.- zmieniłem ton na nieco ostrzejszy.
-Czekaj...czekaj, już podaję - uśmiech nadął twarz pokurcza. Zwinnie jak mysz zanurkował pod ladą i po chwili znalazł się mój zbawiciel, owinięty w lniane, porozdzierane płótno. .
-Tu masz amunicję 60 sztuk. Przelicz - głos barmana ostro wibrował w powietrzu.
-...59, 60- zgadza się. Powoli załadowałem pierwszy magazynek, podpiąłem przeładowałem i zabezpieczoną broń zarzuciłem na plecy. Następnie nie spiesząc się, załadowałem drugi i wrzuciłem w kieszeń spodni.
-A nie byłoby co do roboty w Strefie ?- zbliżyłem się do barmana, którego czosnkowy odór był nie do zniesienia.
-Słuchaj stalker, o robotę ciężko od kiedy wojsko zapuszcza się wgłąb- westchnął - Jest jedna dobrze płatna. Nikt jej wziąć nie chce bo niebezpieczna jest. Ale jak chcesz .......- chude małe paluszki rytmicznie stukały po blacie.
.-Słuchaj, ludzie mówią , ze za ,,wysypiskiem'' na drodze do Prypeci, anomalie są termalne. Pali wszystko na 15 metrów wkoło. Mówię Ci , gdybyś widział ''Garbatego'' - zakreślił dłonią bliżej nieokreśloną figurę i splunął na podłoge - Jak chcesz to idź.....ponoć ,,Garbaty'' zostawił tam niezły towar. Pewnie ,,lustrzankę'', ale wątpię, żeby tak ryzykował. Idź , przynieś to zobaczy się ile mogę Ci zapłacić.
-Dobra - odpowiedziałem , krótk . Powoli dopiłem nieco wygazowane już piwo i wyszedłem.
Droga do wysypiska nie była zbyt długa, ale ryzyko natknięcia się na patrol wojska było zbyt duże. Lepiej pójść pod lasem , blisko drzew - pomyślałem. Pogoda była okropna. Ciemne, szare niebo , zlewało się z kikutami słupów energetycznych. Delikatna mżawka i nieliczne słabe przebłyski słońca tworzyły okropny nastrój. Dokuczał lekki zimny wschodni wiatr. Gdzieniegdzie, z niskiej trawy i zarośli wystawał wrak samochodu, traktor lub inna maszyna rolnicza. Kiedyś dla ludzi, dzisiaj są niemymi swiadkami ciężkiej stalkerskiej pracy.
-Szlag - zakląłem. Błyskawicznie, jak rażony piorunem padłem twarzą w mokrą i zimną trawę. Na drodze tuż za małym wzniesieniem kilkadziesiąt metrów dalej, stały dwa wojskowe UAZY, obstawione przez uzbrojonych po zęby żołnierzy. Rozpętała się strzelanina. Padły trupy a pozostali przy życiu żołnierze ponaglani przekleństwami pospiesznie przeładowywali coś z jednego samochodu na drugi. Wszystko to trwało kilka minut i warkot odjeżdżającego samochodu uspokoił moje rozdygotane ciało.
Podczołgałem się kilkadziesiąt metrów, wstałem i otrożnie podszedłem do trupów. Odbezpieczona broń pokrzepiała na duchu, ale to mogło mnie zgubić. Sprawdziłem , nie żyją. No nic, do roboty stalkerze- pomyślałem z obrzydzeniem i zacząłem grzebać w mundurach zabitych żołnierzy. Dokumenty, kapitan Jegor Iwanowicz ...ochrona sztabu, kapitan Dmitrij Abrano....krople krwi zamazały stanowisko .
No panowie, to na nic wam się juz nie przyda - podniecony podniosłem wdeptany w ziemie pistolet Kora.
Co tu jeszcze macie? - otworzyłem skrzypiące drzwi samochodu. Ostrożnie zajrzałem pod siedzenie i do schowka. Tylko magazynek do kory . Zawiedziony trzasnąłem drzwiami. No nic lepszy rydz....i urwałem w pół, drugi sztywniak zaczał dusić się krwią. Stanąłem nad nim w rozkroku. Tamten ostatkiem sił wykrztusił z siebie kilka słow. Powietrze przeszywał okropny świst uciekającego życia.
- Stalker... kanister...- śmierć tryumfowała . Odwróciłem się i podszedłem do tylnej części samochodu.
Tu nie ma grama benzyny , potrząsnąłem jeszcze raz zbiornikiem .Co tak stuka? . Otworzyłem i odwróconym w dół kanistrem potrząsnąłem jeszcze raz. Na błotnistą polną drogę wyleciał mały rulonik.
Co jest ...- zastanowienie i zdziwienie zawładnęło moim umysłem. Drobny deszczyk przeszedł nagle w nawałnice. Wszedłem do środka pojazdu i powoli zgrabiałymi z zimna palcami otworzyłem zawiniątko.
,,Major Chodorkin do profesora Ignacego Lebeda.
Panie profesorze, cały sztab z niecierpliwością czeka na końcowy wynik prac pańskiego zespołu. Mamy nadzieję ,ze włożony wysiłek i potężne sumy pieniędzy, wreszcie udowodnią światu jaką potegą pozostaje Związek Sowiecki. Doświadczenie jest dla nas bardzo ale to bardzo ważne. Proszę zrobić wszystko, aby przed końcem miesiąca gotowy był egzemplarz testowy. Proszę również przesłać kopię dokumentacji projektu ''Kruh '' do laboratorium 22. Mam nadzieję, że próby zmian genetycznych u ludzi nie wpłynęły negatywnie na morale pańskiego zespołu.W końcu to dla Rosji profesorze. Proszę mieć na uwadze wzmożoną działalność wywiadu na pańskim terenie, która wymusza zmianę regulaminu oraz kodu do laboratorium GORKY 9. Każdy nowydostał przepustkę wraz z głównym kodem. Proszę skontaktować się z porucznikiem Lewskim, wyjaśni Panu metodę i sposób postępowania z nowymi.
Pamiętamy o Panu i pańskiej rodzinie :
Major Chodorkin ''
Na dole kartki niewyraźnie ołówkiem, ktoś dopisał : 4,75 MHz .
Co z tym zrobić? - pomyślałe , a strach scisnął mi żołądek. Grigorij to kawał gnoja pewnie jutro znaleźliby mnie martwego na polach. Zaraz, zaraz, może Igor '' Smalec'' ?, tak ten wie dużo. Srać na zlecenie.
Deszcz ustał . Mrok powoli okrywał skażoną okolicę. Samotny stalker powoli i z trudem przedzierał się przez błoto i gęstą trawę, szukajac bezpiecznego miejsca na chwilę odpoczynku.
Ostatnio edytowany przez
Monolith 15 Sty 2008, 01:07, edytowano w sumie 2 razy