"Odwrócona Grawitacja" by Bajarz z Zony

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

"Odwrócona Grawitacja" by Bajarz z Zony

Postprzez Bajarz z Zony w 13 Lis 2010, 18:31

Zapraszam strudzonych wędrowców w moje skromne progi. Strasznie zmokliście... Pewnie ulewa was zaskoczyła. Zapraszam, zapraszam... ogrzejcie się przy mym ognisku. Kim jesteście? Należycie do jakiejś frakcji czy może po prostu poszukujecie pól artefaktów? Ach... przepraszam, jestem zbyt wścibski. Nie ważne kim jesteście, dla mnie i tak jesteście po prostu gośćmi, nawet gdybyście byli z SBU lub z OMON-u. Boże jak ja nienawidzę wojskowych, chociaż, którzy porządni stalkerzy ich lubią, co nie? No dalej, ogrzejcie się... wódki? Mogę wam dać jedną butelkę, lecz nie więcej bo moje zapasy bardzo ostatnio stopniały. Widać za dużo piję. Dokąd zmierzacie? Ach, zapomniałem... to nie mój interes. Jednak o czymś będziemy musieli porozmawiać czekając, aż przejdzie ta ulewa. Wiem... słyszeliście opowieści o „odwróconej grawitacji”? Nie? To zaraz wam opowiem, zresztą sam widziałem to niesamowite zjawisko. A i nie przejmujcie się tym warczeniem na zewnątrz, to pijawki polują... ale spokojnie, mnie nie dostaną. Jesteście bezpieczni... :D
Cóż wszystko wydarzyło się... rany, aż trzy lata temu, ale ten czas szybko leci. Tak czy inaczej, jak już mówiłem wydarzyło się to trzy lata temu, jeszcze przed wyłączeniem mózgozwęglacza. To były czasy, Zona była o wiele większą tajemnicą niż dzisiaj... Byłem nowicjuszem w Zonie i jak każdy nowicjusz wchodząc do Strefy czułem ogromne podniecenie i ciekawość zmieszane ze strachem. Wszystko mnie ciekawiło: mutanty, artefakty, anomalie, artefakty, stalkerzy i oczywiście artefakty.
Dołączyłem do niewielkiej grupy samotników, razem była nas piątka: ja, Grigory, Tyczkarz, Karabin i nasz nieoficjalny „wódz” Numidyjczyk. Wierzcie albo nie, lecz Numidyjczyk jest jedynym czarnoskórym stalkerem jakiego do tej pory spotkałem w Zonie, stąd jego przezwisko. No, więc jak już wspomniałem razem tworzyliśmy niewielką grupkę. Paraliśmy się różnych zajęć. Zabijaliśmy mutanty za pieniądze, polowaliśmy na artefakty, zdarzało się również, że pracowaliśmy jako najemnicy dla poszczególnych frakcji- dla „Wolności” jakoś tak najczęściej, mówiąc na marginesie.
Wracając do sprawy. Pamiętam, że to była zima. Zaczął padać pierwszy śnieg. Całą grupą prowadziliśmy poszukiwania, albowiem nie dawniej jak dwa dni przedtem zostaliśmy napadnięci przez bandytów. Mieli przewagę liczebną, więc musieliśmy uciekać. Rozdzieliliśmy się. Mieliśmy jednak ustalone miejsce gdzie mamy się spotykać w podobnych przypadkach. Był to konkretnie bar „100 Radów”, a więc przybyłem na miejsce parę godzin po zasadzce. Zastałem tam prawie wszystkich, był Grigory, Tyczkarz i Numidyjczyk. Nigdzie jednak nie było Karabina. Czekaliśmy na niego cały dzień, lecz się nie zjawił. O wschodzie słońca ruszyliśmy w miejsce gdzie miała miejsce zasadzka i zaczęliśmy szukać towarzysza.
Tak, więc minęły już dwa dni... dwa dni bezowocnych poszukiwań i kiedy już zaczęliśmy powoli tracić nadzieję wydarzyło się coś niespodziewanego. Numidyjczyk otrzymał na PDA sygnał SOS. Od razu pomyśleliśmy, że to sygnał od Karabina. SOS zostało nadane z lasu na północy Kordonu, blisko granicy z Wysypiskiem. Po godzinie byliśmy już na miejscu. Z daleka ujrzeliśmy niewielki obóz bandytów. Naliczyliśmy ich około dziesięciu. Dla nas pestka, teraz to my mieliśmy zastawić pułapkę.
W obozie znajdował się niewielki namiot i domyśliliśmy się, że najpewniej w nim trzymają Karabina. Ustaliliśmy prosty plan. Tyczkarz wejdzie na drzewo i powystrzela z karabinu snajperskiego tylu sukin***** ilu da radę w najkrótszym czasie. Wtedy ja i Grigory dobiegniemy do ogromnego głazu, który znajdował się blisko obozu i będzie dla nas dobrą osłoną. Będziemy wychylać się ilekroć będzie okazja i ładować śrutem ze strzelb, zaś Numidyjczyk postara się wspomagać nas gradem kul ze swojego GP 37.
Plan był bardzo prosty, lecz genialny w swej prostocie. Tak, więc zaczekaliśmy jak zapadnie zmrok. Kiedy było już dostatecznie ciemno Tyczkarz wspiął się na drzewo. Mieliśmy już ruszać do ataku gdy nagle Tyczkarz zaczął coś do nas szeptać.
- Nie ruszajcie się... tam coś jest- mówił i widać było w jego oczach zdziwienie zmieszane ze znanym mi strachem.
Numidyjczyk wspiął się na drzewo by dowiedzieć się co jest nie tak. Tyczkarz pokazał mu coś w oddali i Numidyjczyk skamieniał. Ja i Grigory z czystej ciekawości wdrapaliśmy się szybko na drzewo by zobaczyć o co chodzi. Na początku nasze oczy nowicjuszy nie zobaczyły nic ciekawego, lecz po chwili ujrzeliśmy- wiem, że to zabrzmi dziwnie- podejrzany ruch płatek śniegu. Wirowały, unosiły się do góry, potem znów dziwnie wirowały i w końcu uderzały o grunt jakby to nie były lekkie płatki śniegu, lecz ciężkie kamienie. Uwierzcie mi... to nie mogło być spowodowane wiatrem. Po chwili zadumy Numidyjczyk i Grigory podkradli się jak najbliżej tego „pola wirujących płatków”. Ja i Tyczkarz obserwowaliśmy wszystko z korony drzewa. Na początku stwierdziliśmy, iż musi być to najnormalniejsza w świecie „trampolina”, lecz żaden z naszych detektorów jej nie wykrył co było nader dziwne.
Tak, więc Numidyjczyk rzucił śrubę w środek tejże „anomalii”. Śruba nie upadła jednak na ziemię tylko wzbiła się w powietrze i... znikła. Patrzyliśmy w zdumieniu przez moment. W końcu kiedy się otrząsnęliśmy ze zdziwienia Numidyjczyk rzucił kolejną śrubę, a potem jeszcze jedną. Wszystkie wzbijały się w powietrze, a potem znikały. Wtem poczułem, że coś spadło mi na ramię, odbiło się i poleciało na dół. Włączyłem latarkę i ujrzałem, że pod drzewem leży... heh, pewnie już się domyśliliście... śruba! Tak właśnie! Spojrzałem, więc w górę w koronę drzew. Dopiero teraz wraz z Tyczkarzem ujrzeliśmy jakiś dziwny ruch powietrza nad nami. Płatki śniegu tak samo wirowały i opadały wokół drzewa.
Numidyjczyk i Grigory wrócili. Trzeba było zmienić plan, albowiem to pole dziwnych anomalii, które miały w sobie coś z „trampoliny” i „bąbli”, otaczało cały obóz bandytów. Jak oni się tam dostali? Postanowiliśmy skosić ich z daleka i potem wykombinować jak dostać się do Karabina. Tyczkarz i Numidyjczyk siedzieli na drzewie. Wycelowali w stronę bandytów i zaczęli strzelać. Wtedy wydarzyło się coś jeszcze dziwniejszego. Kule zatrzymały się przy „anomalii”, poszybowały w górę i znikły. „Uwaga!”, krzyknąłem przeczuwając co się zaraz stanie. Grad kul, które wystrzelili moi dwaj towarzysze zaczął spadać z nieba, z tego samego miejsca co śruby. W ostatniej chwili Tyczkarz i Numidyjczyk odskoczyli na bok, boleśnie upadając na ziemię, lecz unikając przypadkowego „samobójstwa”.
Bandyci zostali zaalarmowani. Nie zaczęli jednak strzelać tylko pochowali się. Jedni za wielki głaz, o którym wspomniałem przedtem, a inni do namiotu. I tyle... nic więcej się nie wydarzyło.
Minęło parę godzin. Zmęczeni i zmarznięci badaliśmy dokładniej tą „anomalię”. Stwierdziliśmy coś niesamowitego, a konkretnie to, iż śruby i kule nie znikały tylko przyśpieszały do ponaddźwiękowej prędkości, wylatywały na wysoką odległość, a potem spadały na to drzewo i nie tylko! Czasami nasze śruby, którymi badaliśmy „anomalię” spadały w różne miejsca wokół nas. Wiecie... coś jakby odwrócona grawitacja. Ciągnie do nieba, a nie do ziemi, a potem na pewnej wysokości normalna grawitacja wraca i przedmioty spadają. Newton najpewniej przewracał się wtedy w grobie.
Po paru godzinach znaleźliśmy w końcu niewielki „korytarz” wolny od tej anomalii. Ostrożnie, krok po kroczku przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy do obozu. Mając broń w pogotowiu zaczęliśmy go przeszukiwać. Znaleźliśmy tych gnoi i wystrzelaliśmy ich, co do jednego. Co było dziwne nawet nie stawiali oporu. Po masakrze wbiegliśmy do namiotu w nadziei na spotkanie z Karabinem jednak nie zastaliśmy go tam. Było za to małe radio, którym nadano sygnał SOS, który odebraliśmy. Odsłuchaliśmy go dokładnie. Okazało się, że nadali go ci bandyci... Weszli do tego „oka cyklonu” i nie mogli wyjść bo cały czas natrafiali na tą dziwną grawitacyjną anomalię. Nadali, więc sygnał pomocy w nadziei, że ktoś ich uratuje. Wezwali nas... a myśmy ich pozabijali. Z nagrania wynikało, że spędzili tutaj tydzień i kończyła im się żywność oraz woda.
Trochę zszokowani całą sytuacją i przygnębieni udaliśmy się z powrotem do baru „100 Radów” by się porządnie upić. Na szczęście zaznaczyliśmy sobie na mapie ten „korytarz”, więc mogliśmy spokojnie wyjść z anomalii. Aż dziwne, że ci bandyci nie odkryli tego wyjścia, mieli przecież tyle czasu... W barze spotkaliśmy Karabina. Okazało się, że po zasadzce uciekł do Kordonu i spotkał tam grupę stalkerów, z którą upił się do nieprzytomności i trochę mu zajęło zanim przypomniał sobie gdzie mieliśmy swoje miejsce spotkania.
Niezła historia, co nie? Wystrzelaliśmy grupę bezbronnych ludzi, którzy głodni i spragnieni siedzieli w najdziwniejszej anomalii grawitacyjnej, jaką widziałem. Przygnębiające, lecz uwierzcie mi... to prawdziwa historia. Najśmieszniejsze było chyba to, że zabiliśmy ich za niewinność. Owszem pewnie mieli jakieś swoje grzeszki, lecz... to nie oni byli odpowiedzialni za zniknięcie Karabina, tak naprawdę nikt nie był...
Och! Przestało padać, możecie ruszać dalej. No cóż, dziękuję za dotrzymanie mi towarzystwa.... Nie, nie ma za co, to była dla mnie przyjemność. Żegnajcie stalkerzy i uważajcie... żebyście, któregoś dnia nie poszybowali przypadkiem w niebo... :wink:
"Mutant najlepiej wygląda z bliska, lecz tylko wtedy gdy jest już martwy"- Numidyjczyk

Za ten post Bajarz z Zony otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Pyr0.
Awatar użytkownika
Bajarz z Zony
Kot

Posty: 10
Dołączenie: 13 Lis 2010, 17:08
Ostatnio był: 30 Sie 2011, 01:36
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 1

Reklamy Google

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 20 gości