*
Gdy tak siedzieli i czekali na powrót patrolu , Brodacz wyjaśnił kim tak właściwie są Monoliciarze chociaż bardzo go zdziwiło to iż o tym nie wie. Grigorji nigdy nie sądził że tutaj w zonie może istnieć coś takiego jak sekta , lub też jak nazywali ich stalkerzy “po*ierdole”. Ten skrót był chyba najbardziej popularny. Profesorowi wręczono Colta tak by , miał z czego strzelać. Żołnierz siedział na krześle i rozmyślał o dalszych działaniach. Brodacz spokojnie siedział i czyścił lufę swojego G3 , a Szpadel stał przy wyrwie na warcie obserwując długą drogę między blokami. Wszyscy prócz Profesora byli , bardzo podnieceni ponieważ mieli nad wyraz wielką chęć rozwalenia Monoliciarzy za wszystko co zrobili. Wtenczas nadszedł ten moment.
Idą. - Oświadczył Szpadel szeptem i dosłownie przeskoczył przez kilka skrzyń przy dziurze za którymi , od razu się schował. Brodacz przywarł wraz z Grigorjiem do ściany a Profesor , przukucnął ukryty przy komodzie tak by raczej trzymać się z
dala od walki. Do uszu żołnierza już po krótkiej chwili , doszły odgłosy rozmów , śmiechów czy jeszcze nawet jakiegoś bełkotu oraz rzecz jasna twardych kroków stąpających , po asfalcie. Kroki zbliżały się , były coraz bliżej.
- Najpierw granaty. - Przypomniał cicho Brodacz chwytając jeden z owych granatów. Wszyscy je mieli , prócz profesora któremu nie dano ich z prostych względów bezpieczeństwa. Grigorji zaczął odliczać. Raz , kroki narastały. Dwa , coraz bliżej i bliżej. Trzy. Po tym Żołnierz niemal automatycznie tak jak na licznych treningach w wojsku odbezpieczył granat i razem z Szpadlem oraz Brodaczem rzucili je przed , siebie za wyrwę w ścianie.
- Co to k*rwa jest ! - Wydał się krzyk kilka metrów przed nimi a po chwili , dziesięć gardeł pogrążyło się w szalonej agonni. Grigorji dosłownie poczuł swąd ran które spowodowały granaty. Wszyscy w trójkę jednocześnie wychylili się i z , krzykiem na ustach nacisnęli spusty od swych narzędzi śmierci. Obokan wypluł z podwieszonego granatnika kolejny pocisk. Grigorji jedyne co przed sobą widział do czerwona masa kłębiąca się na drodze. Krew zdążyła już pokryć ściany jak i asfalt. Kilku Monoliciarzy musiało odpowiedzieć ogniem , ponieważ Żołnierz wyraźnei słyszał jak kule lecą koło niego lecz frunęły dalej do budynku mijając kazdego z nich. Cała ta salwa z ich karabinów trwała ledwie trzydzieści sekund i z pewnością wystarczyła. Gdy przerwali ogień , mógł dostrzec istne dzieło zniszczenia i spustoszenia. Monoliciarze co do jednego , lerzeli na ziemi z poszarpanymi kombinezonami i podziurawionymi ciałami. Nie mieli najmniejszych szans w tym starciu , a o dziwo nie próbowali się
nawet poddać. Krew ociekała w tym momencie niemal każde miejsce w okół a kilka rozerwanych kończyn doleciało niemal pod same wejście do budynku. Grigorji stał tak wpatrując się w okropny widok , i nie był w stanie uwierzyć iż dokonał tego człowiek. Nie mógł uwierzyć że dokonali tego oni.
Brodacz uśmiechnął się sam do siebie i wyjął tylko zza pasa od pancerza paczkę papierosów. Szpadel oparł broń o bark i ruszył na zewnątrz by przeszukać ciała.
- Krótka przyjemna robota , i o to chodzi co nie ? - Stwierdził Brodacz , szczerząc się od ucha do ucha. Grigorji przytaknął ponieważ dosłownie odjęło mu mową. W Czeczeni czy Gruzji , widział już straszne rzeczy , lecz to co przeżył w zonie... nie chciał nawet o tym myśleć. Opuścił powoli głowę i przysiadł na pobliskim krześle. Musiał naprawdę odetchnąć przez dobrą chwilę albo i dłużej.
- Te Grigorji wszystko ok ? - Spytał z zewnątrz Szpadel chowając zdobyczny alkohol do plecaka. Żołnierz westchnął i zmusił się do odpowiedzi.
- Ta jasne dajcie mi chwilę i będzie dobrze. - Oczywiście rzeczywistość miała się nijak do tych słów. Grigorji by zająć czymś myśli odwrócił się by zobaczyć , co tam z Profesorem. Zamiast ukojenia myśli te pogrążyły się w jeszcze większym chaosie. Otóż Natal siedział oparty o dziwaczną metalową konstrukcję. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie liczne dziury po kulach , w jego brzuchu jak i klatce piersiowej. Mimo to twarz naukowca , przedstawiała swego rodzaju spokój tak jakby nie bał się śmierci. Grigorji potrząsnął głową i od razu szybko podszedł by sprawdzić czy aby na pewno nie żyje. Niestety zginął od razu z powodu licznych postrzałów. Dopiero teraz zrozumiał jak szybko ich kompania , wykruszała się od straty Dimitrjia. Wszystko działo się tak szybko , za szybko. Brodacz stanął nad Grigorjim i jak to miał w zwyczaju przeżegnał się po , czym rzekł.
- Niech mu ziemia lekką będzie... chodź , musimy ruszać Szpadel mówi że laboratorium jest niedaleko w jakimś centrum usługowym. - Szpadel czekał na zewnątrz. Pewnie nie chciał oglądać martwego naukowca chociaż widok tam też nie należał do najpiękniejszych. Grigorji ruchem dłoni zamknął jeszcze oczy , Natala i wstał otrzepując się z nazbieranego na kurtce kurzu. Spojrzał nie pewnie na Brodacza i po prostu wyszedł z budynku. To wszystko... to wszystko niedługo się skończy , powtarzał sobie po drodze.
Szli wolno , nie mieli się co spieszyć. Rozwalili patrol Monolitu tak więc nie mieli się czego
obawiać , jedynie kolejnych mutantów. Żołnierzowi przeszkadzała już , nawet ta cisza w martwym mieście , przerywana jedynie koncertem kruków lub podmuchem wiatru który poruszał , okiennicami czy gazetami porozrzucanymi na ulicach. Nawet nie zauważył gdy znaleźli się koło przedszkola. To miejsce zmroziło go dotychczas najbardziej gdy ujrzał przez okna puste ławki czy do połowy zapisane tablice. Brakowało mu roześmianych dzieci bawiących si.ę z tyłu gdy mijali zrujnowany plac zabaw. Wszystkie te puste huśtawki , karuzele , obręcze czy domki z piaskownicami budziły w największym twardzielu smutek , oraz zmuszały do pewnych refleksji. Dojrzał jeszcze skrzynkę z post-komunistycznymi maskami przeciwgazowymi przy wejściu do przedszkola.
Nie był sobie w stanie wyobrazić tych dzieci wybiegających stamtąd w przerażeniu z maskami na głowach. Wtedy nie były jeszcze świadome tego , iż nigdy więcej nie będzie im dane wrócić do domu. Dla takich brzdąców była to naprawdę okropna tragedia lecz , koszmar Prypeci nie skończył się tylko na tym. Ten sen trwał dalej a jego końca nie było widać. Tym podobne myśli wiły się w jego głowie , nasuwając różne obrazu szczęśliwych rodzin. Gdyby tylko wiedział iż znajdowali się wtedy w tak silnym polu psionicznym na pewno nie dopadła by go taka nostalgia , chociaż ... któż to może wiedzieć. Grigorji , zdawał sobie tak naprawdę sprawę iż dopiero tutaj , zaczął zwracać uwagę na rzeczy o których w normalnym życiu nigdy by nie pomyślał. Zona to kompletnie inny świat , stwierdził opuszczając teren wyniszczonego przedszkola , które pozostawił za swoimi plecami. Nieco dalej minęli dwa spore bloki i znaleźli się przed owym Centrum Usługowym.
Był to budynek wielo piętrowy i nad wyraz wysoki. Jak w każdej budowli w Prypeci , tak i tutaj brakowało licznych okien oraz drzw. Mimo swego zniszczenia , licznych wnęk czy otarć spowodowanych przez wiek , Centrum w porównaniu z innymi budynkami prezentowało się naprawdę nie źle. Grigorji patrząc na nie nie odczuwał strachu ani specjalnego przejęcia , aż do momentu gdy myślał o tym co znajduje się głęboko pod nim. Wchodząc po schodach wejściowych dostrzegli kolejnego martwego , samotnika przy wejściu , który padł tym razem wnioskując po zadrapaniach , ofiarą mutantów. Nie byli
w stanie dokładnie stwierdzić co go dopadło , lecz nie zwiastowało to nic dobrego.
- Spokojnie – Zaczął mówić Szpadel badając ciało. - Mutanty o tej porze są raczej mało aktywne a tego , tutaj zatłukła chmara zombie albo chimera.
- Dobrze wiedzieć. - Odparł Grigorji zdawkowo przechodząc przez zardzewiały próg drzwi prowadzących do środka. Nie było tutaj nic specjalnego , gruz , kurz , liczne papierzyska , porozrzucane teczki , nawet znalazła się plastikowa lalka zostawiona przy jednych z zakluczonych drzwi. Jedyną rzeczą godną uwagi była drewniana winda.
- Ok co tam piszą Grigorji ? - Spytał Brodacz przysiadając na moment by odsapnąć. Szpadel w tym czasie ruszył posprawdzać pozostałe pokoje , tak by nic ich nie zaskoczyło po powrocie albo i nawet teraz. Żołnierz dobył swego PDA. Szybko i sprawnie przeczytał rozkazy które , przecież i tak znał na pamięć.
- W takim razie... piszą że , wejście powinno się znajdować pod ziemią , trzeba tam zjechać windą. No cóż większego wyboru nie mamy. - Grigorji wzruszył ramionami i oparł się o ścianę na której , brakowało już sporej ilości tynku. Brodacz podrapał się chwilę po swojej gęstej brodzie i podszedł do windy która , wyglądała raczej na nie czynną. Nie pewnie nacisnął palcem w rękawicy na przycisk a , ku ich wielkiemu zaskoczeniu drzwi po prostu się rozstąpiły ukazując bardzo stare wnętrze.
- Nie wierzę no normalnie nie wierzę ! To działa ! - Brodacz zaśmiał się i nawet klasnął raz dłońmi. Grigorji odpowiedział jedynie uśmiechem. Szpadel wparował nagle między nich nie wiedzieć w sumie , skąd i spytał wskazując na ogromnego faceta,
- A temu co że tak się cieszy ? Znalazł skrzynkę wódki czy co ? - Spytał , oczekując odpowiedzi z sporym zniecierpliwieniem.
- Eee tam. Musimy zjechać tą windą na dół. - Odparł Grigorji i ruszył ku drzwiom. Wszedł do środka jako pierwszy a , zdumiony Szpadel zaraz za nim przygotowując swój karabin do działania. Szpadel pamiętał jeszcze jak słyszał opowieści o takich laboratoriach i o stalkerach którzy zginęli tam bez śladu a , on nie chciał by spotkał go podobny los. Ostatni wszedł rozradowany do granic możliwości Brodacz zajmując prawie całe miejsce w i tak już małej windzie.
- Na sam dół. - Rzekł Grigorji. Nagle dopadły go setki myśli gdy winda ruszyła z trzaskiem i okropnym gwizdem , drażniąc ich uszy które musieli od razu niemal zatkać. Czy naprawdę ich zabije ? Czy to jest konieczne ? Lecz misja .... misja jest priorytetem... nie ma miejsca na rozterki....
Dzięki wielkie za wszystkie opinie na serio bardzo podtrzymują na duchu
kolejna część okaże się jutro albo może i nawet dzisiaj jeśli będę miał czas.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.
"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."