Zielony Stalker

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Re: Zielony Stalker

Postprzez Shaker279 w 16 Cze 2013, 20:32

To opowiadanie zaczyna robić się fascynujące.Ale interesuje mnie jedno a między innymi napisałeś że Kordon, Wysypisko i Agroprom utracono bezpowrotnie.Czy chodziło ci o to że te mutanty przejeły te obszary i nie można ich odbić?
:

I po co to czytasz i tak nie znajdziesz tu nic mądrego
Awatar użytkownika
Shaker279
Stalker

Posty: 56
Dołączenie: 25 Cze 2012, 19:17
Ostatnio był: 27 Wrz 2013, 17:14
Miejscowość: I tak nie zansz tego zadupia
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 6

Reklamy Google

Re: Zielony Stalker

Postprzez Paus w 22 Cze 2013, 09:42

Witam! I serdecznie zapraszam na kolejną część przygód Saszy. Również przepraszam za zamieszanie z terminem ale wynika to z błędu w moich notatkach. W każdym razie życzę miłej lektury:)

Bunkier Naukowców
10.02.2030
Punkt Ratunkowy

Wojskowe buty kuriera niosły echo jego sprintu na całej długości korytarza. Ledwie chwile wpadł do pokoju dowództwa Stalkerów i podając zżółkniętą kopertę Ojcowi Walerianowi zaczął szybko mówić:
-Ojcze! Przepraszam, że przeszkadzam – zaczął posłaniec oddychając szybko – Pilna wiadomość z Centrum.
-Spocznijcie żołnierzu – odparł energicznym głosem Walerian, mimo swoich sześćdziesięciu lat zachował dawną energię i kondycje – Dziękuje wam bardzo a teraz napijcie się i odpocznijcie.
Kurier zasalutował i oddalił się, a dowódca otworzył kopertę i zaczął czytać list. Nagle jego oczy rozszerzyły się gwałtownie i błyskawicznie sięgnął do radiotelefonu.
-Wywołacie „Nowy Bar”! – Mówił podniesionym głosem – Niech przekażą rozkaz że Sasza wraz z jego drużyną ma się stawić w APM najszybciej jak to możliwe!
-Oczywiście, już wywołujemy! – Odpowiedział mu dyspozytor.

Pojazd zbudowany przez Azota i Kardana kilka lat temu do eksploracji Strefy po dziś dzień spisywał się znakomicie. Silnik pracował bez zarzutu a pancerz nadal był w pełni hermetyczny. Sam wóz jednak przeszedł kilka udoskonaleń. Najważniejsze zmiany to oddzielenie przedziału desantowego od działu załogi oraz poszerzenie tylnej części kadłuba, aby zmieścić tam dwie małe wieżyczki z karabinami maszynowymi.
Poszyciem zatrzęsło bardzo mocno a Gerald poruszył ramię Saszy budząc chłopaka ze snu.
-Wstawaj młody! – Powiedział głośno, aby mimo szumu silnika Stalker go usłyszał – Za chwilę ostatni przystanek.
-Taaa – Sasza przeciągnął się i ziewnął gwałtownie – Mam nadzieje, że teraz będzie spokojniej, chyba sobie mutanty odpuściły nie?
Gerald przytaknął i uśmiechnął się.
-Jakby zobaczyli zadek… - zaczął.
-Zamknij się! – Z ciemności dobiegł głos Sidorowicza – Jesteśmy w dobrej kondycji, co nie Barman?
-Znaczy ja jestem w dobrej a Ty to za długo na dupie siedziałeś – Odparł kąśliwie Barman – Mówiłem abyś się czasem na coś zapolował albo przeszedł się, chociaż za most kolejowy.
-Marudzisz, lepiej pomyślcie o tym, co wieziemy, aż ślinka mi cieknie – rozmarzył się Sidorowicz – Boczek, salceson, prawdziwa wołowina i biała kiełbasa, ach…
-Taaaaak cudownie prawda? Ale ja słyszałem, że jesteś na diecie więc chyba trochę nie wypada TOBIE to zjeść.
-Ja Ci dam! Zobaczysz jeszcze…
-Ej laski!!! – Dobiegł gromki głos Kardana z głośników, które przesyłały wiadomości Kabina- przedział desantowy – Przestańcie drzeć mordę oraz łamać sobie paznokcie i się po prostu zamknijcie! Azot i ja mamy dość waszych pogaduszek a teraz niech ktoś łaskawie zajmie wieżyczki z tyłu, bo mamy towarzystwo, ruchy! I Sid nie próbuj tam wchodzić, bo znowu się tam zaklinujesz.

Błyskawicznie Sasza i Gerald wrzucili broń do skrzynki i usiedli w wieżyczkach. Włożyli na głowy hełmofony i załadowali broń. Taśmy z amunicją zostały wydane przez mechaniczny podajnik. Pociski trafiły do komór, podniesiono żaluzje pancerne i zaczęto wyglądać niebezpieczeństwa. Pojazd pędził drogą przedzierając się przez wymarły Kordon. Zbliżali się do Wysypiska, gdy nagle zza drzew po lewej stronie, patrząc w kierunku jazdy, wychynął mutant. Zwany był przez Stalkerów Mamutem, było to wszystkożerne oraz ciężkie stworzenie. Prawdopodobnie był to kiedyś Dzik, jednak po mutacji jego wygląd się zmienił diametralnie. Mierzył cztery metry wysokości, pięć długości. Mimo tak wielkich gabarytów umiał się bardzo szybko poruszać, główne niebezpieczeństwo tego zwierzęcia płynęło z wielkich czterech ciosów umieszczonych obok paszczy oraz długi jęzor zakończony ostrym chwytakiem. Nie mówiąc już o masie która wynosiła ponad dwie tony. Jednak w jego ciele wykształcił się nowy typ bakterii które zastępowały uszkodzone przez promieniowanie komórki, także bardzo często lądował jako przysmak na stołach w APM.
Mamut wyskoczył z gęstwiny i pognał za pojazdem, zrazu gruchnęły karabiny maszynowe siekąc po głowie monstrum. Zwolniło na chwilę, a zaraz potem ruszyło jeszcze żwawiej. I wtedy taśma z amunicją zaklinowała się w karabinie Geralda. Sasza więc przerwał ostrzał i załadował pociski przeciwpancerne. Nacisnął spust celując w nogi potwora, kule poszarpały lewą kończynę i stwór runął na ziemię zatapiając swoje ciosy w gruncie. Przekoziołkował kilka razy i wpadł na drzewo które przewalił. Chłopak odetchnął i wygodnie usadowił się na siedzisku.
-Trzymać się ludzie! – Ryknął przez głośnik Azot – Ostry skręt nasz czeka!
Pojazdem zarzuciło i Sasza dostrzegł watahę wilków o monstrualnych wymiarach. Załadował znów normalne pociski i znów rozpoczął ostrzał. Również zrobił to Gerald któremu udało się odblokować karabin. Rozpoczęła się gorączkowa strzelanina nie pozwalająca mutantom zbliżyć się do pojazdu, po pewnej chwili jak nożem uciął wilki stanęły i wyjąc zawróciły.
-Dobra panowie! – Odezwał się Azot – Chyba ich zgubiliśmy, teraz tylko obierzemy kurs na…. ku*wa!
Pojazdem wstrząsnęło a Sasza poleciał do tyłu i uderzył głową w metalową gród. Obraz mu zamigotał i stracił przytomność.

Kolejna część: 06.07.2013
"Dwie rzeczy popychają ludzi do działania – interes i strach"- Napoleon Bonaparte
Awatar użytkownika
Paus
Stalker

Posty: 95
Dołączenie: 17 Sty 2010, 13:12
Ostatnio był: 11 Sty 2023, 00:33
Miejscowość: Baza Stalkerów w Agropromie
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 13

Re: Zielony Stalker

Postprzez Paus w 07 Lip 2013, 09:37

Witam i serdecznie zapraszam na kolejną część przygód Saszy. Mam nadzieję że i ten kawałek przypadnie Wam do gustu. Miłej lektury!

Chłopak gwałtownie otworzył oczy i łapczywie wciągnął powietrze. Nie mogąc złapać oddechu zaczął się miotać i kaszleć. Już chciał zerwać z głowy maskę gazową, gdy nagle ktoś go chwycił za ręce i przytrzymał.
-Już stary spokojnie –Powiedział nieznajomy spokojnym głosem – Już wymieniam filtr spokojnie.
Para z szybki ustąpiła a Sasza zaczął delektować się powietrzem. Odetchnął parę razy, a gdy jego rytm serca się uspokoił poczuł głód. Rozejrzał się gdzie jest i poczuł dziwne odczucie bujania całego pomieszczenia.
- Gdzie jesteśmy? – Spytał chłopak – I kim Ty jesteś? I jak się tu znalazłem? I gdzie są moi towarzysze?
-Powoli młody człowieku – odparł wybawiciel –wejdźmy najpierw do środka dobrze?
Rosły mężczyzna otworzył potężny właz i gestem ponaglił Saszę do zejścia. Gdy zeszli po drabince do pomieszczenia, urządzonego bardzo porządnie była kuchenka i łóżko oraz wiele innych szpargałów. Właz został zaryglowany, a nieznajomy ściągnął maskę i powiedział.
-Tutaj już jest bezpiecznie. Wołają na mnie Holender, a to całe ustrojstwo to moja kochana Maria. Od czterdziestu lat pływam po morzu śródziemnym i nawet ta cała wojna mnie nie zatrzymała. A Ty? Jaka jest Twoja historia? Usiądź i opowiadaj a ja podam herbatę.
-Prawdziwą?! – zdziwił się Sasza.
-Oczywiście młody człowieku, żyję z handlu i jest wiele miejsc gdzie uprawy przetrwały. Choćby Malta albo Cypr lub inne małe wyspy na całym świecie, tam życie toczy się w miarę normalnie, jeśli nie liczyć wodnych potworów. No to opowiadaj.
-Ja jestem Sasza, Stalker ze Strefy. Jak tu trafiłem i gdzie my do cholery jesteśmy?!
-Płyniemy właśnie w stronę morza Śródziemnego i za dwie godziny przepływamy przez Istambuł. A ja Ciebie znalazłem jak spływałeś na jakiejś tratwie skleconej z resztek jakiegoś pojazdu i pływakami z kół.
-Sam?
-Tak, nikt więcej. A co straciłeś kogoś?
-Niestety, mam nadzieje że przeżyli
-A co się takiego stało?
-Długa historia, wszystko zaczęło…
Opowieść Saszy ciągnęła się, herbata wędrowała do ust i czas mijał w miarę szybko.
Gdy chłopak skończył, Holender podał ostatnią porcję herbaty pozostałą w samowarze i zaczął mówić.
-O Strefie słyszałem – zaczął ważąc każde słowo – wiele podniosłych słów o „Ostatnim Bastionie w środkowej Europie” jest to poniekąd prawda i jesteście prawdziwym symbolem prawie mitycznym. Słyszeliście coś może o innych miastach?
-Badaliśmy Kijów, ale to wszystko. Prawdopodobnie coś odkryli dlatego nas wezwali do bazy. Prawdopodobnie wyruszyli jakimś tunelem do innego miasta.
-Dokąd macie dostęp?
-Moskwa, Petersburg, Praga, Warszawa i Berlin. Czy jest coś więcej nie wiem.
-Musisz wrócić do domu! To bardzo ważne, dla nas wszystkich. Pomogę Ci się dostać do Odessy ale to wszystko. Zatankujemy na Korsarzu i wracamy.
-Dlaczego?
-Potrzebujemy ludzi! Nie dla wojny ale dla dobra ogółu, opowiem Ci o wszystkim po drodze.

Zjawa zmienił kurs i odbił gwałtownie na wschód. Płynęli tak przez dzień aż pewnego mglistego dnia poprzez mgłę przebił się widok niesamowitej konstrukcji. Ogromny wycieczkowiec połączony z dwoma tankowcami.
-Witamy na Korsarzu! – Zawołał z uśmiechem Zjawa – Największy pływający port wszechczasów i jedyna taka baza w Europie.
-Czy ta cała Mary była w wielu miejscach?
Zjawa uśmiechnął się szeroko i poklepał chłopaka po plecach mówiąc: „To już inna historia”
Chwilę potem stanął za sterem przełączając przepustnice na „Pół naprzód” Silnik zwolnił obroty a Zjawa wywołał kapitanat portu i poprosił na zgodę na wpłynięcie.
-Czekajcie „Maria” – rozległ się skrzek z głośników radia – Macie zgodę na dokowanie, cumujcie w sektorze 8F. Bez odbioru.
-Przyjąłem – odparł Zjawa – Dokujemy. Bez odbioru.
Dysze kierunkowe obróciły statek równolegle do burty prawego tankowca i przysunęły do kilku pali wystających z dna. Kilku mężczyzn pochwyciło rzucone im cumy. Lada moment przyciągnęli łódź, przywiązali liny i opuścili trap.
Ledwie Sasza i Zjawa wyszli na pomost, otwarła się śluza w burcie tankowca z której wypadło czterech żołnierzy pod bronią i jeden urzędnik.
Zaczął on mówić gwałtownie w języku angielskim którego Sasza nie znał. Zjawa był obyty w tym języku i dogadał się bez problemów, podpisał dwa dokumenty i zapłacił za postój. Potem zostali puszczeni wolno.
-Po co to było? – Spytał, Sasza w bezpiecznej odległości od żołnierzy i tego biurokraty.
-Upewniają się, że nikt tu nie nabroi, co przewożę i czy jestem piratem. –Wyjaśnił Zjawa Korsarz to wolna stacja. Mają tu wstęp wszyscy, warunek jest jeden nie możesz nosić broni przy sobie. Możesz ją trzymać tylko na łodzi.
-A ci piraci?
-Oni dostają po pysku a później dostają strażników. Najczęściej dwóch mogących go zabić w każdej chwili, jeśli coś nabroi. Ogólnie nieciekawie. Rozejrzyj się tu tylko uważaj na trzy rzeczy. Po pierwsze kieszonkowcy, po drugie burdele a w szczególności te z wielkim napisem SWAG nie chcesz wiedzieć, co oni tam wyrabiają, i po ostatnie nie zadzieraj z ludźmi którzy mają cygaro. Są to albo wysocy urzędnicy albo szefowie jakiś gangów. Oboje potrafią Cię udupić po uszy. Masz tu trochę kasy kup mi proszę mięso drobiowe oraz trochę tytoniu a ja posprzedaje trochę. Jak Ci, co nieco zostanie to spraw sobie jakąś pukawkę. Ja zmykam i jak skończysz to poczekaj na mnie przy zegarze – Zjawa wskazał wielką tarczę zegara i zniknął w tłumie.

Sasza musiał uznać swoją porażkę, że utracił swojego ukochanego Wintara BC. Szkoda było tak dobrej broni, ale jak się okazało asortyment obecnych tu kupców był bardzo bogaty. Można było tu znaleźć wszystko: chleb, broń, owoce, mięso, leki, narkotyki, alkohol, warzywa, zwierzęta.
Po zakupieniu tytoniu oraz mięsa, o które prosił Zjawa, Sasza udał się do sklepu z bronią. Tutaj wyposażenie przyćmiewało nawet to, co mieli do zaoferowania wszyscy handlarze ze Strefy razem wzięci. Na półkach były nie tylko karabiny i pistolety ale znalazła się broń większego kalibru. RKM-emy, CKM-emy, granatniki, rusznice przeciwpancerne, karabiny snajperskie na .50 calową amunicje, wyrzutnie rakiet, działka dwadzieścia milimetrów, a nawet trzy działa okrętowa kaliber sto milimetrów. Obecne były nawet tzw. wyroby domowe czyli broń wykonywana przez techników i rusznikarzy mieszkających na Korsarzu.
Po dłuższym zastanowieniu Sasza kupił pistolet Smith & Wesson 4506 na amunicje .45 cali oraz karabin Heckler & Koch G36. Co by jednak nie mówić Zjawa miał hojną rękę, Saszy bowiem zostało jeszcze czterdzieści naboi przedwojennych. Nawet w Strefie taki sposób płatności wyparł dawne Ruble. Był to znacznie korzystniejszy środek płatniczy, ponieważ ruble straciły swoją wartość, tak jak praktycznie każdy pieniądz papierowy.
Sasza dopilnował dostarczenia zakupionych towarów na pokład łodzi. I zasiadł w kantynie, posilając się poczekał na Zjawę. Niewiele ponad godzinę później silnik zaczął wchodzić na coraz to wyższe obroty rozpędzając obładowany stateczek, podróż do Odessy właśnie się rozpoczęła.

Wyprawa minęła bez większych problemów, minęła też w miarę szybko. Zjawa i Sasza nauczyli się wiele od siebie. Stalker pojął podstawy języka angielskiego, natomiast żeglarz przyswoił sobie wiadomości na temat broni oraz umiał ich używać. I to z nader dobrym skutkiem.
Odessa była jednym z niewielu miast gdzie zadziałały systemy obrony antyrakietowej. Możliwe nawet, że było to nawet jedyne miasto na powierzchni w Europie albo i na świecie. Skażenie radioaktywne dotknęło tylko niewielki kawałek dawnego miasta, umożliwiając życie ludziom mniej więcej w takim samym stanie jak przed wojną. Ogółem rzecz biorąc Odessa była wtedy zapleczem przemysłowym oraz reliktem tego, co ludzkość straciła.

Kolejna część: 28.07.2013
"Dwie rzeczy popychają ludzi do działania – interes i strach"- Napoleon Bonaparte
Awatar użytkownika
Paus
Stalker

Posty: 95
Dołączenie: 17 Sty 2010, 13:12
Ostatnio był: 11 Sty 2023, 00:33
Miejscowość: Baza Stalkerów w Agropromie
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 13

Re: Zielony Stalker

Postprzez Paus w 28 Lip 2013, 15:18

Witam! I zapraszam na dalsze dzieje Saszy oraz powojennego świata. Mam nadzieje że i ta część przypadnie wam do gustu.



Bar cuchnął starymi rybami oraz zwietrzałym piwem. Sasza z niesmakiem zamówił co nie co do jedzenia i czekał na kontakt. Zjawa pozałatwiał swoje sprawy, dał trochę pieniędzy na dalszą drogę oraz udzielił kilku wskazówek i odpłynął w siną dal. Jednak aby nie pozostawiać Saszy w obcym miejscu, dogadał się z obecnymi tam Stalkerami i załatwił mu przerzut do najdalszej placówki zamieszkałej przez ludzi w tej okolicy. Chłopak spałaszował jedzenie rzucił barmanowi niewielki napiwek i pognał ściskając w ręku bilet. W jedną stronę.

Pisk hamulców hydraulicznych spłoszył okoliczne ptaki oraz przeszył każdego kto stał na peronie. Sasza ze zdumieniem przyglądał się maszynie. Był to ogromny pociąg, zwany tutaj Ekspresem, wszystko złożone przez majstrów z Odessy oraz pobliskich miejscowości. Na początku całego składu stał opływowy wagon w kształcie trójkąta prostokątnego. W środku niego były cztery gniazda karabinów maszynowych oraz miejsce na dwa granatniki. Kolejne dwa były całkowite opancerzone i mieścił się w nich ładunek oraz pasażerowie. Ich uzbrojenie to mała obrotowa wieżyczka przeciwlotnicza z dwoma sprzężonymi działkami Bofors czterdzieści milimetrów. Dalej w kolejności byłą potężna lokomotywa z dwoma kotłami ułożonymi równolegle do kierunku jazdy, później swoje miejsce miała węglarka, natomiast ostatnie miejsce zajmowała platforma bojowa z potężnymi działem dwieście trzy milimetry ułożonego w wieży, które było skierowane przeciwnie do kierunku jazdy i mogło się obracać o dwieście siedemdziesiąt stopni.
Godzinę później gwizd spuszczanej pary oznajmił odjazd i pociąg coraz to szybciej zaczął nabierać szybkości. Sasza wyjrzał przez malutką szparę, w którą można było wetknąć broń ręczną i prowadzić ostrzał na zewnątrz, ujrzał on jak wyjeżdżają z miasta i pozostawiają za sobą Odessę. Przyjrzał się jeszcze raz biletowi, który trzymał w dłoni, nadruk na nim głosił:

„Bilet jednorazowy;
Wyjazd: 12.00 Peron: 1
Stacja końcowa: Charków”

Co najmniej cztery razy dziennie odzywały się działka na dachu oraz gniazda karabinów na czele składu. Po trzech dniach pociąg zaczął hamować i zatrzymał się w małej osadzie położonej nad Dnieprem, dawna nazwa została zapominania a obecna jakby nie istniała. Osadę nazywano po prostu Punktem, brało się to z tego że było to idealne miejsce do zabrania węgla do lokomotywy, kupienia amunicji oraz chwili przerwy w podróży. Dla Saszy jednak to był jej koniec, odprowadził wzrokiem pociąg który ruszył i przejechał przez most w stronę Charkowa. Poprawił plecak i ruszył do przystani pytając o transport w górę rzeki.
Jednak jego poszukiwania spełzły na niczym, byli tu tylko rybacy którzy bali się wyruszać dalej niż na pięć lub osiem kilometrów od wioski. Zrezygnowany udał się do karczmy gdzie zjadł kolację i poszedł spać w wykupionym pokoju. Zmęczony padł na łóżko i zanim zasnął w głowie zakwitł mu pomysł.

Następnego dnia po zjedzeniu śniadania usiadł przy kontuarze i zagadał do sędziwego barmana noszącego długą siwą brodę, jednak całkowicie łysego. Obecnie czyścił on kufle do piwa.
-Gdzie można u was kupić jakąś łódź? – spytał Sasza
-Młodzieńcze, nie jesteśmy wielką stocznią jak na przykład Sewastopol lub Odessa, ale jak już koniecznie potrzebujesz popytaj u Mobiego a jak u niego cena będzie za duża to wdowa po Zjawie będzie skłonna Ci sprzedać jego łódź.
-Wdowie? Zjawa zmarł?
-Ano tak, a co jakiś znajomy?
-Nie tak się pytam, można wiedzieć jak?
-A można, wszyscy o tym gadali w Punkcie. Popłynął do Kijowa i bam! Tylko łódź pokiereszowana spłynął z prądem kilka miesięcy później. Tam się coś działo, krew, łuski i wszystko w wielkim burdelu. Żonę i dwójkę dzieci zostawił, smutna sprawa. No i teraz to każdy się cyka dalej wypływać dalej niż pięć kilometrów.
-Dużo kosztuje taka łódź?
-Czy ja wiem? U Mobiego na zniżki nie licz, ale ma w miarę przystępne ceny, ale wiesz wdowa męża nie ma. No i jeszcze młoda, przysługę jej zrób, aby ją zaspokoić i coś tam może uciąć z ceny. He He He, dziewka zaczęła coś tam szukać jakby takiego zastępcy.
-A jak u was z zarobkiem?
-Spawać umiesz?
-Niestety nie
-Ale broni używasz nie?
-Tak, znam się na tym.
-To na posterunku na moście zawsze kogoś potrzebują, to jeden spie*doli z warty albo mutki go na szczępy rozniosą. Różne historie się dzieją.
-A Stalkerzy? Są u was jacyś?
-Tak jest taka mała grupa, Tasak nią przewodzi. Przyjdź wieczorem to może się jakoś dogadacie.
-Tak z pewnością, dobra ja zmykam, ale na jeszcze jedną noc pokój poproszę.
-Jasne już Ci wypisze kwitek.
Sasza wyszedł do miasta kwadrans później zatopiony w swoich myślach czy przypadkiem nie wpadł na tego samego Tasaka, który przewodził grupie najemników, która uprowadziła go do Zony. Gdy przed jego oczami wyrosło nabrzeże przestał sobie zaprzątać tymi myślami głowę i skupił się na odszukaniu i wytargowaniu jak najniższej ceny zakupu własnej łódki.

Ceny jednak przekraczały budżet chłopaka, ani wdowa ani Moby nie spuścili ceny poniżej dwunastu tysięcy nabojów. Rzecz jasna wdowa za pewne czynności mogłaby obniżyć tą cenę ale Sasza wolał tego nie robić. Cholera wie co ona za syfy można złapać w takiej ruderze.
Wieczorem chłopak zaszedł do karczmy, zasiadłszy przy stoliku zamówił piwo i czekał na Tasaka.

Wpadł on do izby wraz ze swoimi chłopakami grubo po zapadnięciu zmroku. Usiedli oni w najdalszym stoliku i zaczęli pałaszować swoje dania. Sasza dopił swoje piwo(trzecie tego dnia, ale w Strefie od Kozaków głowa była wytrzymała) i podszedł do ich stolika.
-Wy jesteście Stalkerami? – Spytał Sasza
-Tak jest chłopaczku – odpowiedział najtęższy z nich wciąż nie podnosząc wzroku znad talerza. – A co przyszedłeś popatrzeć na legendy?
-Nie, po Tasaka w sprawie pracy.
-Pracy?! – Oburzył się, zmierzył Saszę wzrokiem, parsknął, po czym wrócił do wręcz wrzucani do siebie jedzenia. – Ty chyba nie dasz rady co?
Tutaj zmarszczył brwi i uważniej przyjrzał się obliczu Saszy. Jego oczy rozszerzyły się i powiedział: O żesz ku*wa! To ty Sasza!


Kolejna część 31.08
"Dwie rzeczy popychają ludzi do działania – interes i strach"- Napoleon Bonaparte
Awatar użytkownika
Paus
Stalker

Posty: 95
Dołączenie: 17 Sty 2010, 13:12
Ostatnio był: 11 Sty 2023, 00:33
Miejscowość: Baza Stalkerów w Agropromie
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 13

Re: Zielony Stalker

Postprzez Paus w 14 Wrz 2013, 08:59

Witam i zapraszam(po dość długiej przerwie) na kolejną część przygód Saszy. Miłej Lektury!

Tasak wstał i zmierzył wzrokiem oblicze Saszy. Chłopak zacisnął pięści oraz przygotował się do uniku przed atakiem tego rosłego byka. Jednak zamiast okazywać wrogość Tasak objął przyjaźnie Saszę.
-No Bracie tyle dobrotliwego szukanie Cię po świecie! –Ryknął uradowany Najemnik – Po tym jak się to całe gówno zaczęło to już straciłem nadzieje. No siadaj! Napij się, zjedz coś. Na nasz koszt!
-Dobrotliwego szukania?! – Wykrztusił chłopak poczym zakipiał do czerwoności – Zostałem najpierw ogłuszony, wrzucony do jakiejś ciężarówki pobity i postrzelony. Później przeżuty i wypluty przez Strefę! To ma być do ku*wy nędzy „dobrotliwe”?! poj*bało was?
-Hej hej! Kolego Stalkerze! – Odparł spokojnie Tasak – To, że matula dała po dupie nie oznacza że trzeba uciekać z domu. Szkołę życia dostałeś i jak widzę bardzo dobrą, ponieważ trzymasz się do teraz.
-No tak, masz rację. –Przyznał Sasza, po czym dodał wesoło – To, czego się napijemy panowie?
-Dobry chłopak – Powiedział ucieszony najemnik – Barman! Podajże coś mocnego! Czas się trochę ululać, no i wszystko wyjaśnić!

Sasza obudził się w pokoju Tasaka i jego kompanów, rozejrzał się niepewnie. Paweł i Szaweł, bliźniacy leżeli obok jakiejś miejscowej dziwki, chrapiąc donośnie. Jurij zwany Bykiem leżał z inną prostytutką na swoim łóżku. Tasak gdzieś zniknął. Chłopak spróbował wstać ale najpierw łupnął go silny ból głowy a potem mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Dostrzegł swój plecak przytargany tutaj, z tego co pamiętał, wczesnym rankiem i wręcz doczołgał się do niego. Z wielką ulgą pociągnął łyk wody z manierki. Leżał tak przez dość długi czas, aż do pokoju z hukiem nie wpadł Tasak.
-To mają być ku*wa najlepsi z najlepszych w tej części świata – Przeklął pod nosem, zobaczywszy Saszę przywołał go do siebie – Chodź młody zjesz co nieco, i obgadamy warunki roboty.
Posprzątawszy większość butelek ze stołu Sasza i Tasak usiedli na chybotliwych taboretach i przygotowali sobie śniadanie. Gdy skończyli najemnik zatarł ręce i powiedział:
-Sasza, słuchaj mnie teraz bardzo uważnie dobrze? – A gdy chłopak przytaknął, Tasak kontynuował – Wielu ludzi w tej wiosce uważa że jesteśmy tylko stalkerami. To nie do końca prawda, kiedy upadły rządy wszystkich państw, a głowy oraz szyje schowały się głęboko pod ziemią, wielu dostrzegło szansę na zbudowanie czegoś nowego. I my zjawiamy się w takim momencie aby zapobiec ewentualnym wojnom lub co gorsza ludobójstwu.
-Jacy „my” – przerwał Sasza zafascynowany słowami najemnika
-Zakon. Tak nas zaczęli nazywać w Moskwie i w Pietrogradzie, i jakby nie patrzeć to już tak zostało. Ale biorąc tylko nas pod lupę, czyli te zapite mordy porozwalane z tymi dziwkami, to pilnujemy tego mostu i badamy co się da w promieniu trzydziestu kilometrów od Punktu. Więc moje pytanie czy dołączysz do nas?
-Ile będę dostawał?
-Od pięciuset do tysiąca naboi za misję, plus to, co znajdziesz gdzie się będziemy szwendać.
-Mam jakieś warunki?
-Czas próby to tydzień i jest on obowiązkowy. Później możesz zrobić, co Ci się podoba.
-Więc zgoda!
-Witamy w oddziale Sigma. Zaczynamy od jutra. – Tasak wstał wtedy od stołu i krzyknął: Dobra złamasy! Wstawać! No już pedzie! Za mną marsz, zapierniczamy dziś cztery kilometry! W pełnym ekwipunku! Rychtować się!
Jak na komendę wszyscy się rozbudzili i zaczęli szykować się do akcji. W tym samym momencie Sasza zaczął się zastanawiać czy ten tydzień będzie przesrany w pełni, czy może tylko troszkę.
-Czas pokaże – pomyślał, po czym zaczął się wpatrywać w stół odbiegając myślami hen daleko. Do Strefy, do jego domu.

Cztery długie dni Sasza ganiał po pobliskich stepach wypełniając kontrakty zlecone przez Zakon. Tasak był niesamowicie wytrzymały tak jak i jego zespół, dlatego też Sasza odstawał od peletonu przez dłuższy czas. Jednak z każdym dniem musztry, biegu, ćwiczeń, strzelania i musztry przed snem, coraz to bardziej zbliżał się do wyników reszty oddziału Sigma. Cały czas myślał o Strefie i o swoim małym kącie w tym niezwykle nieprzyjaznym świecie. Dni jednak dłużyły się niemiłosiernie i gdy tylko został jeden dzień do końca jego „tygodnia próby” najemnik zebrał wszystkich w pokoju i zaczął mówić o nowym zleceniu Zakonu.
- Panowie! – rzekł zdecydowanie Tasak patrząc na swoich ludzi – Skontaktowałem się z Zakonem, i niestety dostaliśmy niezwykle trudne zadanie. Plus jest taki, że Ty Sasza wrócisz do siebie.
- Spacerek do piekła i z powrotem? – spytał Byk
- Nie, obawiam się że tutaj może już nie być powrotu. Choć jest szansa na to że wszyscy wrócimy cało, choć wam tego nie obiecuje. Sasza, słuchaj teraz bardzo uważnie, wiemy już że informacje o Autonomicznej Podziemnej Metropolii są prawdziwe, ale czy pogłoski o przeklętym tunelu serwisowym o numerze 113 są prawdziwe?
Sasza zamyślił się na chwilę otwierając w myślach plan APM, po czym powoli pokiwał głową i powiedział:
- Tunel istnieje i rzeczywiście jeśli masz to na myśli, można się dostać nim od Kijowa do serca całego układu. Ale może być to problematyczne. Ten tunel położono na głębokości pięciuset metrów pod poziomem ziemi. Jeden zawał tunelu i może być po Ptokach.
- Czyli prawdziwa podróż do piekła – stwierdził Tasak – Szykujcie się. Byk odpowiadasz za jedzenie i medykamenty, Paweł – amunicja, Szaweł – naprawy i serwis broni. Sasza będziesz naszym przewodnikiem, ja załatwię sprzęt od Zakonu.
- Dobry? – spytał z nadzieją Szaweł – jak nam ostatnie takie gówno to myślałem że zapie*dole tego…
- Powstrzymaj się do czasu aż zobaczysz co nam skapnie, mamy dostać pełne wsparcie – powiedział zacierając ręce Najemnik.
- A co mamy w ogóle zrobić? – spytał milczący dotąd Paweł
- Obawiam się że musimy ich uratować, a później uratować resztę ludzi.
- Aaaaa to luz już myślałem że jakaś niecodzienna robota nam się trafi.
Wszyscy się uśmiechnęli i wzięli do roboty. Tylko Sasza smutno spojrzał w podłogę. Teraz przeczucie zagrożenia stało się bardzo realne.

Ranek przyniósł siekący deszcz. Bębnił on o hełmy i grube płaszcze noszone przez oddział Sigma. Już dwie godziny drużyna przedzierała się przez głębokie i niebezpieczne bagna ciągnące się wzdłuż rzeki. Tasak bez przerwy nawoływał swoich ludzi do zwiększenia wysiłków, i tak mijały kolejne minuty i godziny. Aż w końcu za kolejnym zakolem ujrzeli wielką halę na brzegu rzeki. Była to w rzeczy samej mała stocznia serwisowa, jakich mijali już wiele. Jednak ta którą widzieli przed sobą była doprowadzona do porządku, oświetlona i dodatkowo otoczona murem. Widać było nawet dwie wieże wartownicze. Wtem Tasak wyjął latarkę i nadał sygnał w stronę hali. Po kilku sekundach nadał go jeszcze raz. Nie minęło nawet pół minuty gdy z jedenj z wież dostał odzew. Uśmiechnął się i powiedział:
- Panowie jeszcze kwadrans marszu i macie świeży ciepły obiad. – Po czym znacznie donośniejszym głosem dodał – No co jest?! Ruchy!

Tasak nie mylił się i gdy ledwie przeszli przez kontrole obok głównej śluzy zaroiło się dookoła nich zaroiło się mnóstwo ludzi. Drużyna złożyła sprzęt w składnicy i poszła zjeść co nie co. Sasza miał pełno pytań do Tasak, ale leżąc na koi z pełnym żołądkiem, usnął prawie natychmiast.

Kolejna część w październiku.
"Dwie rzeczy popychają ludzi do działania – interes i strach"- Napoleon Bonaparte
Awatar użytkownika
Paus
Stalker

Posty: 95
Dołączenie: 17 Sty 2010, 13:12
Ostatnio był: 11 Sty 2023, 00:33
Miejscowość: Baza Stalkerów w Agropromie
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 13

Re: Zielony Stalker

Postprzez Paus w 11 Paź 2013, 22:29

Witam! Serdecznie zapraszam na przedostatnią część mojego dzieła. Mam nadzieje że przypadnie wam ona do gustu.

Alarm! – krzyczał wartownik w południowej wieży – Wstawać chłopy! Alarm! Alarm!
Sasza otworzył oczy natychmiast, dźwięk syreny nie zaczął jeszcze wydzierać się z pełną siłą. Zaczął działać automatycznie, włożył błyskawicznie kombinezon, zarzucił na ramię broń i w biegu do wyjścia nałożył maskę gazową. Sprawdził filtry i otworzył śluzę. Rozejrzał się i dostrzegłszy osłonę ruszył ku niej jak najszybciej. Aby się rozpędzić zamknął nogą drzwi i odepchnął się od nich. Kilka kul zaświstało mu koło głowy, jednak dopadł wreszcie za osłonę. Gruchnął cekaem i chłopak poczuł jak kule wbijają się w paletę cegieł, za którą był schowany. Już miał się strzelać na ślepo, gdy z boku wychynął jakiś cień. Sasza już miał nacisnąć spust ale powstrzymał go donośny głos:
-Nie! – Krzyknął Jurij – Swój!
Chłopak kiwnął głową na znak, że zrozumiał i wychylił się zza cegieł aby osłaniać towarzysza. Oddał dwie krótkie serie i zdjął dwóch wrogów, już miał nacisnąć spust, gdy z nóg zwaliło go mocne uderzenie, stęknął, obrócił się w powietrzu i wylądował na brzuchu u stóp Byka.
- ku*wa! – Krzyknął rosły Stalker i podniósł Saszę do pozycji siedzącej ukrywając go w całości za osłoną. – Sasza! Cały?!
- Kamizelka.. – Słabo wyszeptał Sasza z równie słabym uśmiechem na twarzy – Zabije sku*wiela…
- Ta na razie złap oddech. – Byk strzelił kilka razy na oślep i wyciągnął krótkofalówkę i zaczął wywoływać drugą połowę oddziału. – Tu Sigma dwa, mamy rannego, możecie kogoś podesłać? Jesteśmy przy wschodniej barykadzie, powtarzam jesteśmy przy wschodniej barykadzie. Odbiór!
- Tu Tasak, niestety u nas jest w cholerę tych komunistów! – Zaskrzeczała krótkofalówka – Nie możemy nikogo wam wysłać, powtarzam nie możemy wysłać. Odbiór!
- Przyjąłem Sigma jeden, a co z wartownikami? Odbiór!
- Zostaliśmy sami, czekajcie na wsparcie. Bez odbioru!
- No chyba ich poj*bało! Bez Odbioru! – Przełączył na odbiór walkie-talkie, strzelił kilka serii na oślep i potrząsnął chłopakiem – Sasza! Oprzytomnij człowieku!
- Tak, już – Stalker zamrugał oczami i spojrzał rzeczowo na Byka – Jesteśmy w dupie co?
- I to jak sku*wysyn! Czekamy tu na wsparcie. Zaraz wyskoczę i schowam się za tymi rurami, tym przejdź na prawo i weź tą łyżkę od koparki.
-Dobra, biegnij! – Sasza wyskoczył z nowymi siłami zza osłony siekąc ogniem zaporowym na przedpole.
-Gotowy! – Zaraportował Siergiej i teraz on rozpoczął ostrzał, Sasza korzystając z okazji ruszył i błyskawicznie dopadł osłony.
W takim ustawieniu, broniąc się z dwóch punktów, mieli lekką przewagę. Dawało to szansę na jak najdłuższe utrzymanie pozycji. Obaj z mężczyzn pracowali, co sił. Wypad w prawo, w górę, w lewo, w górę i jeszcze raz w lewo. Zmieniając miejsce wypadu zza osłony minimalizowali szanse na trafienie. Jednak, mimo iż zaczęli strzelać tylko na pewniaka to coraz to bardziej kurczyły się zasoby amunicji.
- Ostatni! – krzyknął po angielsku Byk a Sasza odparł sygnałem, że zrozumiał, po czym przełączył krótkofalówkę na kanał drużyny i powiedział:
- Tu Sasza, kończy nam się amunicja! Powtarzam mamy mało amunicji! Odbiór! – jednak jego raport nie doczekał się odpowiedzi, więc zaczął jeszcze raz – Tu Sigma dwa! Kończy nam się amunicja! Odbiór! Tasak odezwij się!
Sasza strzelił do nadbiegającego komunisty zabijając go jednym pociskiem, z rozpaczą stwierdził że został mu ostatni magazynek do karabinu, a Byk zaczął strzelać z pistoletu.
Załadował broń i przełączył na kanał ogólny i zaczął mówić najpierw w języku angielskim a później rosyjskim:
- Tu oddział Sigma dwa Zakonu! Zostaliśmy przyszpileni przez siły nacierających Czerwonych. Prosimy o natychmiastową pomoc!
Cisza… Sasza już miał zamiar powtórzyć wołanie o pomoc gdy bardzo słaby sygnał zaistniał w głośniku walkie-talkie. Jednak zakłócenia były ogromne.
- Tu pierwsza …. Zakonu! – Słaby i rwący głos był ledwie słyszalny w hałasie strzelaniny – Nadchodzimy z …. Oznaczcie się zielonym dymem!
- Przyjąłem! Oddział Sigma dwa bez odbioru! – Sasza wyjął z plecaka granat z zielonym dymem i rzucił go za stos cegieł stojący pomiędzy Chłopakiem i Bykiem.
Nagle coraz to bliżej rozlegał się nieprawdopodobny huk i hałas.
-Kryć łby Sigma! – Ryknęło walkie-talkie
Chwilę potem ogłuszająca seria przecięła powietrze ścinając z nóg wrogi oddział. Byk i Sasza przywarli do swoich osłon i pomyśleli że są uratowani. Gdy upajali się tą myślą spomiędzy dymu poszybowała rakieta w stronę hali. Odłamki posypały się na Stalkerów a ostatnią rzeczą jaką widział Sasza był spadający na niego stalowy wspornik dachu. Potem ogarnęła go tylko ciemność.

Horda wygłodniałych wilków wpadła do płonącego bunkra i zaczęła rozszarpywać poparzonych i przygniecionych ludzi. Daniela szamotała się z drzwiami, w przepasanej kołysce wiło się z płaczem jedno z dzieci, które uratowała przed ogniem z płonącej stacji.
Niestety pokrętło nie chciało ustąpić, po drugiej stronie przez luk zaglądała twarz Saszy, również on próbował otworzyć drzwi i uratować najdroższą mu osobę.
Na próżno słysząc krzyki jeden ze zmutowanych wilków rzucił się w stronę dziewczyny. Najpierw zawyło dziecko ochlapane krwią później zaczęła wrzeszczeć Daniela, paszcza pochłonęła jej obie nogi i urwała rzucając resztę ciała o przeciwległą ścianę. Ledwie sekundę później kolejny stwór siłą swoich szczęk zmiażdżył jej klatkę piersiową. Krzyk umilkł.
Sasza wpadł w szał i zaczął łomotać o drzwi z nadludzką siłą, wkrótce jego pięści pokryły siniaki a następnie szramy, z których zaczęła cieknąć krew.
Wtedy od drugiej strony drzwi nastąpiło uderzenie. Sasza pochwycił broń i przygotował się do otworzenia ognia. Po chwili nastąpiło kolejne i wejście wybrzuszyło się. Dwa kolejne uderzenia wystarczyły, aby wyważyć drzwi i do pomieszczenia wpadł Homo Novus zwany przez Stalkerów Nadczłowiekiem.
Był to dwunożny stwór przypominający kształtem człowieka, jednak był wyższy od niego o co najmniej metr. Jego skóra była spopielona na całej długości a palce połączyły się poprzez dziwne wiązania przypominające liany tworząc łapy i stopy monstrualnych rozmiarów. Twarz była pokryta strupami, z czegoś co kiedyś było ustami ciekł kwas solny, którym umiał pluć na spore odległości, a w środku gęby zamiast zwykłych zębów miał długie i ostrze jak brzytwa szpikulce podobne do zębów rekina. Ponadto umiał wyciągnąć całą szczękę na ponad metr zwiększając znacznie zasięg jego siekących z nadludzką siłą zębów.
Stwór wparował do pomieszczenia i ryknął donośnie opryskując kwasem solnym Saszę, zasyczało i chłopak poczuł dotkliwy ból na całym ciele więc wypalił z broni w celując w głowę. Nadczłowiek ryknął ponownie i wyrwał broń z rąk chłopaka. Stalker pod wpływem uderzenia upadł na plecy, wtem stwór podniósł swą nogę i przycisnął ją do torsu jego powalonej ofiary.

[Lekka korekta w historii, czekajcie na więcej ;) ]

Koniec opowieści w 11.11.2013
"Dwie rzeczy popychają ludzi do działania – interes i strach"- Napoleon Bonaparte
Awatar użytkownika
Paus
Stalker

Posty: 95
Dołączenie: 17 Sty 2010, 13:12
Ostatnio był: 11 Sty 2023, 00:33
Miejscowość: Baza Stalkerów w Agropromie
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 13

Re: Zielony Stalker

Postprzez Paus w 11 Lis 2013, 14:39

Witam i zapraszam na ostatnią część przygód Saszy oraz jego towarzyszy.

:

Sen ustąpił w chwili, gdy ktoś zaczął ciągnąc po ziemi Saszę. Chłopak uderzył się mocno w głowę i trwało to trochę czasu gdy zrozumiał zagrożenie. W wojskowy but wgryzł się wilk i ciągnął go przez pobojowisko. Stalker chciał sięgnąć do kabury, ale ostry ból prawego obojczyka odmówił posłuszeństwa i chłopak był bez silny. Nagle wilk zatrzymał się i rzucił w stronę głowy Saszy. Czas zwolnił i widać było otwierającą się paszczę z niewyobrażalnie ostrymi zębami. Czuć było też smród, wtem rozległ się strzał ze strzelby i wilk odleciał gwałtownie w bok a na Saszę bryzgnęła lepka i gorąca krew. Chłopak jeszcze ujrzał jak ktoś w ciężkim wojskowym kombinezonie pakuję go do helikoptera. Gdy został położony na noszach i przytwierdzony kilkoma paskami przed oczami, zrobiło mu się czarno i stracił po raz kolejny przytomność.

Moskwa. Obecnie miasto duchów. Po wielkiej metropolii zostały tylko wraki budynków naruszonych przez ząb czasu oraz szlajające się po wymarłych ulicach mutanty i, jak czasem mówili stalkerzy duchy. Ale mimo katastrofy i tu wciąż tliła się iskierka życia. Ludzie schronili się w metrze gdy spadły pierwsze bomby i udało im się. Choć warunki życia były bardzo trudne znacznie bardziej wymagające niż w Autonomicznej Podziemnej Metropolii, ale zdatne do egzystencji.
Helikopter, czyli ogromna maszyna z dwoma rotorami, objuczona ciężkim pancerzem oraz uzbrojeniem przecięła spokojne powietrze, przeleciała obok iglic kremla i skierowała się w stronę uniwersytetu i tam gwałtownie zniżyła lot i zawisła nad nierzucającym się w oczy parkingiem. Nagle powierzchnia rozerwała się i wielkie wrota ukryte pod słuszną warstwą asfaltu otworzyły się. Gdy tylko było dość miejsca pilot zmniejszył obroty śmigieł i helikopter zaczął gwałtownie opadać.
Po minucie helikopter zawisł przed potężną grodzią, pilot zgłosił się przez radio i z piskiem wrota zaczęły się otwierać. Światło przedzierające się przez poszerzającą się szczelinę w bramie oświetliła wyblakły napis: D0.

Przed katastrofą miała się tu mieścić siedziba władz, gdy nadejdzie konflikt. Wiele miesięcy po ustabilizowaniu tego miejsca i uruchomieniu go na nowo, odkryto zatrzaśniętą windę która miała przewieźć najważniejsze osoby. Mały występ metalu na prowadzącej szynie pokrzyżował prawdopodobnie najlepszy plan ochrony, jaki kiedykolwiek wprowadzono. Cały tak zwany „Czerwony pokój”, czyli sala gdzie mieli się zgromadzić wszyscy, których gra była warta świeczki, opuszczał się jako winda do podziemi. Sprytny, ale jak widać zbyt pionierski pomysł. W windzie było zakonserwowanych trzy ciała i dwoje objedzonych prawie do kości trupów. Zwłoki były tak świetnie zachowane że można było odtworzyć ich ostatnie godziny. Prawdopodobnie na samym początku kobiety wielokrotnie gwałcono, później zjedzono jedną kobietę i mężczyznę. Później zaczęła się kolejna seria gwałtów. I gdy od utraconej krwi umarła kobieta mężczyźni pozabijali się nawzajem. Straszny jest los ludzi zdesperowanych niemogących się wyrwać z pułapki, która miała im zapewnić przetrwanie.
Po kataklizmie D0 stał pusty. Mieszkańcy metra nie dotarli tu poprzez powierzchnię oraz kilkoma tunelami który prowadziły do kilku punktów pod linią okrężną oraz Polis. Teraz był to sztab Zakonu. Tutaj mimo wszystko nauka poruszała się powoli do przodu, leczono ciężkie rany, wydawano rozkazy i co najważniejsze uprawiano zboże. Prawdziwe zboże takie, jakie jeszcze można było pamiętać z czasów przed Wielką Wojną. Dzięki modyfikacji genetycznej mimo mniej intensywnego światła i gorszej ziemi oraz wody, plony była niemal tak samo obfite jak przy normalnej uprawie.

Gdy tylko helikopter przeleciał przez gródź, ta zaczęła się zamykać, a sama maszyna znalazła się w korytarzu pomiędzy dwoma ścianami, w których mieściły się lądowiska dla takich samych maszyn. Nad każdym takim otworem znajdował się numer porządkowy, helikopter doleciał do hangaru nr trzynaście i wylądował. Błyskawicznie zaczęto uzupełniać paliwo, amunicję oraz zluzowano załogę a pasażerów wysłano na blok medyczny.

Kolejne wydarzenia przepłynęły bardzo szybko, ponieważ Sasza co chwilę tracił to odzyskiwał przytomność. Po kilku takich przeskokach obudził się w łóżku, opatulony kocem, otworzywszy oczy stwierdził, że oślepia go mocna lampa i czym prędzej zmrużył powieki a rozejrzawszy się ujrzał śpiącego na krześle Tasaka, Pawła i Szawła leżących na karimacie oraz Jurija czytającego książkę. Byk usłyszawszy skrzypienie sprężyn podniósł wzrok i powiedział:
-Chłopaki, Sasza nam się obudził. Zajmijcie nim ja powiem Doktorkowi że wrócił do żywych.
- Co mi się stało? – zapytał Sasza zdezorientowany.
- Ogólnie ci się poszczęściło – zaczął wyliczać Paweł – dwukrotne postrzelenie, złamane żebra, krwotok wewnętrzny i poparzenia.
- I ja tak dobrze się czuje? Jaja sobie robisz.
- Sasza, minęły trzy miesiące od wypadku. – Rzekł Tasak
Wtedy strach ścisnął serce Saszy, dawałoby to ponad kwartał, gdy nie było go w domu, w Strefie.
- Zadanie wykonane? – A gdy Tasak zmarszczył brwi Sasza dodał – To zadanie którym celem było dostanie się do Strefy.
- Tak wykonaliśmy je gdy tylko Cię tu odstawiliśmy.
- Byliście w Jantarze, albo natknęliście się na kogokolwiek?
Tasak czujnie spojrzał na chłopaka i mruknął coś pod nosem.
- Chodzi ci pewnie o twoją rodzinę prawda?
- Tak! Daniela żyje?
- Byliśmy tam nie dawno około tygodnia temu, rzeczywiście tunel się otworzył. APM jest jednak niesamowite jak nam opowiadałeś. Niemalże tak jak…
- Żyje? – przerwał Sasza
- Sporo się tam zmieniało, rozbudowali się i umocnili. Wszyscy myśleli, że nie żyjesz. Nawet twoim kompanom wydawało się że przepadłeś.
- Tasak! Ja muszę wiedzieć!
- Powiedz mu! – Powiedział znajomy głos od strony drzwi i Sasza zaraz tam spojrzał
W drzwiach oparty o framugę stał Wasilij, a zaraz za nim Gerald. Sasza mimowolnie się uśmiechnął na widok swoich towarzyszy. Po czym spoważniał i spojrzał wymownie na Stalkera.
-Nie udało jej się. – Cicho powiedział Tasak
-Jak to nie udało?! – Ryknął nagle Sasza, aż wszyscy się cofnęli – Co to ma, ku*wa, znaczyć?! zapie*dalam przez pół Ukrainy i co teraz?! ku*wa, nie żyje? Przeszedłem przez piekło i teraz, co?! „Nie udało się jej” no ja pie*dolę!
- Teraz masz szansę – warknął Wasilij
- Na co?! Na „lepsze życie”?!
- A żebyś ku*wa wiedział! Zdajesz sobie sprawę ile Daniela się nacierpiała?!
- Jak… Jak zginęła? Mutanty?
- Sasza… Ona dała Ci syna!
- No teraz to już wszyscy, ku*wa, przegięliście! – Wydarł się Sasza i rozpłakał się nad swoim marnym losem.

Opieka nad synem – jako zadanie dla Stalkera. Dla Saszy było to nie lada wyzwaniem. Przez pierwsze dwa lata musiał się wiele nauczyć. I dzięki pomocy od swoich towarzyszy oraz kobiet, które nauczały go ojcostwa jak i macierzyństwa. Obie lekcje, Sasza przeżył z lekką traumą, ale podołał. Mimo tego że nie porzucił swojego stalkerskiego fachu i od czasu do czasu wyruszał na misję na powierzchnię, potrafił szybko się zmienić z bezwzględnego Stalkera bez problemu zabijającego z zimną krwią nie tylko większe i potężniejsze mutanty ale też ludzi w czułego i kochającego ojca, mającego niezwykle miękkie serce. W miarę upływu lat i dni, Piotr stawał się coraz to starszy. Sasza przekazał mu całą wiedzę jaką posiadał na temat wojaczki oraz sztuki przetrwania. I gdy pewnego dnia Piotr miał sam wyjść na powierzchnię, miał już być w miarę przygotowany i oswojony poprzez wyjścia z ojcem. Ale jeszcze dużo czasu pozostało do tej chwili.

W ciągu dziesięciu lat od przybycia Saszy do kompleksu D0 wiele się zmieniło. I wyglądało na to, że ludzkość po kryzysie, jaki zapanował zaczęła się powoli podnosić. Okazało się że APM jest centrum sieci tuneli, którą można bardzo szybko podróżować używając elektrycznych drezyn. Od Autonomicznej Podziemnej Metropolii można było dojechać w wiele miejsc w Europie środkowo-wschodniej a także i bardziej na wschód wysunięte placówki. Praga, Warszawa, Mińsk, Kaliningrad, Krym, Moskwa, Sankt Petersburg, Wołgograd, a nawet i Berlin oraz wojskowe bunkry pod górami Ural. Dzięki połączeniu z Krymem nawiązano kontakt z ludźmi, którzy zbudowali swoje życie nad brzegiem Morza Czarnego. Na północy zjednoczono się z ludami Skandynawskimi, które przetrwały kryjąc się w fiordach i głębokich jaskiniach. Niestety na zachód od linii Odry przeżyło niewiele ludzi. Berlin na skutek wielokrotnego bombardowania zmienił się w górę popiołu, a dalej promieniowanie było na takim wysokim poziomie, że wszystkie ekspedycje wstrzymano. Jedynym niezbadanym kierunkiem był wschód, jednak potężna ekspedycja w góry Ural i dalej aż po Kamczatkę miała ruszyć lada miesiąc.

Samo metro oraz tunele zaczęły pustoszeć, im dalej na południe tym klimat powoli stawał się coraz to cieplejszy. Ludzie znów zaczęli wychodzić na powierzchnię, na początku w przyciemnianych goglach, później po stopniowej kuracji mogli już sobie spokojnie radzić jak za dawnych dobrych lat. Mutanty zaczęły wymierać lub opuszczały terytoria zajmowane przez człowieka, możliwe, że zaczęły uznawać tego dwunożnego stwora za zbyt przebiegłego aby na niego polować. I gdy zaczęto jeszcze raz poznawać tereny dawnej Ukrainy i Białorusi odkryto mityczne zagajniki z drzewami trawą i żyzną ziemią. Wokół takich miejsc zaczęły powstawać gospodarstwa i tworzyć się pola na którym uprawiano żyto, jęczmień a czasami nawet i pszenicę. Mimo że dostęp światłą był nadal bardzo ograniczony, rośliny zaczęły się przyzwyczajać. Ludzie zresztą też. Miło było znów czuć wiatr we włosach, trawę pod stopami oraz odetchnąć pełną piersią. Takie miejsca zaczęły się najpierw rozszerzać, a później coraz to częściej można było widywać zielone przebłyski roślinności. Natura się odradzała.

-Piotr, siadaj! – Powiedział zdenerwowany Sasza – Musimy porozmawiać.
Stalker usiadł na krześle przy stole a jego syn zasiadł naprzeciw niego.
- Jak wiesz czasami wychodzę na jednodniowe wypady poza Moskwę – Rzekł już trochę spokojniejszym głosem Sasza – Są to szybkie i zgrabne wyjścia z „wujkiem” Wasylem i resztą mojego zespołu.
- Tak, pamiętam tato – stwierdził Piotr, po czym zapytał – Znowu wychodzisz na dłużej?
- Niestety tak i to na o wiele dłużej niż trzy dni.

Sasza wtedy dosłownie otarł się o śmierć, wraz z Geraldem niezbyt uważnie stąpali po czteropiętrowym moście, który został mniej więcej w połowie przerwany. Było to dość ważne zadanie, ponieważ praktycznie tuż przy samej przepaści przetrwała prawie pełna wojskowa cysterna z ropą naftową. Gdy zbliżali się do celu, nagle Saszą nastąpił na lichą blachę, pod którą była wyrwa w moście i spadłby gdyby nie Gerald, który go złapał za ręce. Ale to był dopiero początek historii, ponieważ blacha spadając wielokrotnie odbijała się od betonowych wsporników, wywołując przeogromny hałas. Wtedy obudziły się one. Rozmiarów małego psa, spasłe szczury poruszające się na czterech kończynach ohydne stworzenia o grubym futrze i ostrych zębach. Jedne z nielicznych okazów tego gatunku, jakie pozostały. Stalkerzy nazywali je „Skoczkami”. Gerald i Sasza, gdy tylko ujrzeli pierwsza falę, jaka wypełzła z poniższego piętra mostu ruszyli, czym prędzej do cysterny. Wspięli się na nią i otworzyli ogień do potworów. Skoczki nie mogąc się wspiąć na obły kształt zbiornika zaczęły powoli spychać pojazd w stronę przepaści. I gdy już brakowało niewiele ponad metra a przednie koła wystawały daleko ponad skraj urwiska, przybyło Żądło Stalkerów. Jeden z czterdziestu helikopterów, jakie Zakon znalazł w kompleksie D0. Były to maszyny o dwóch rotorach po jednym po boku na krótkich skrzydłach umożliwiając szybki lot ale i też start i lądowanie pionowe. Z przodu znajdował się opancerzony kokpit mieszczący dwóch ludzi, pilota i operatora działka czołowego, czyli dwóch sprzężonych karabinów przeciwlotniczych kalibry dwadzieścia milimetrów. W środku pojazdu znajdował się przedział transportowy, w którym można było przewozić do dwunastu ludzi z pełnym wyposażeniem. Był on otwierany przesuwanymi drzwiami na burtach, które służyły, jako główne wejścia i wyjścia z maszyny. Jeżeli drzwi były otwarte można było korzystać z bocznych przymocowanych ciężkich obrotowych działek pięć milimetrów mogących się obracać w zakresie stu osiemdziesięciu stopni. Była to idealna bron do walki z celami żywymi.
Taki właśnie pojazd przybył z odsieczą Geraldowi i Saszy. Wychynął znad krawędzi i obrócił się frontem do fali Skoczków, w ten sposób mógł użyć całej siły ogniowej jaką miał. Powietrze w mgnieniu oka zaroiło się od ołowiu, szatkując szczury na malutkie kawałeczki. Na całe szczęście dla Stalkerów potwory opuściły i cysterna zatrzymała się na pół zwisając znad skarpy. Wtedy z tyłu pojazdu gdzie stali Gerald i Sasza, aby jak najbardziej zwiększyć ciężar tylnej części i nie dopuścić do upadku pojazdu, urwała się oś dwóch ostatnich kół. Cysterna zadrżała i nastąpiło przesunięcie ładunku. Pojazd zaczął coraz to bardziej się przechylać i zaczął się zsuwać. Stalkerzy zrobili rozbieg i w ostatnim momencie skoczyli. Upadli na beton i skulili się, ponieważ wybuch cysterny zatrząsł całym mostem. I nagle filar podtrzymujący występ, na którym do tej pory stała cysterna pękł, i zaczął się walić, a wraz z nim cały most. Sasza pomógł wstać Geraldowi i ruszyli sprintem w stronę helikoptera, który zawisł obok mostu. Stalkerzy biegli ile sił w nogach, i gdy zbliżali się do krawędzi słyszeli coraz bardziej narastający rumor walącej się konstrukcji. Woleli nie oglądać się za siebie, Gerald skoczył pewnie i wpadł do helikoptera perfekcyjnie, Sasza nie miał tyle szczęścia wybił się ale w ostatniej chwili stracił grunt pod nogami i rąbnął żebrami o krawędź podłogi i nie znalazłszy punktu za który się mógł złapać zsunął się. I złapał za płozy i z bólem odetchnął. Załoga z Geraldem na czele pomogła mu się wdrapać na pokład.
- Za dużo pecha jak na jeden dzień – powiedział Sasza, oddychając ciężko.

- Tato! Słuchasz mnie? – Spytał głośno Piotr
- Tak, tak. Przepraszam zamyśliłem się – Odparł Sasza – O co chodziło?
- No to na ile jedziesz?
- Najdalej dwa miesiące. Zostaniesz u ciotki, dobra? – Ową „ciotką” była żona Wasyla z którą ożenił się na stare lata i pomógł wychowywać jej dzieci.
- No dobra, nie mam innego wyjścia?
- Jurij jedzie ze mną, przykro mi synek. Ale nie martw się Wasyl zna wiele interesujących historii i opowieści.
- Dobre, chociaż i to – Piotr uśmiechnął się szeroko, ponieważ bardzo lubił słuchać jak to było w dawnych przedwojennych czasach.
- No to pakuj się, wyjeżdżam jutro rano i nie chcę złapać opóźnienia.
- Jasne – Piotr już miał zejść z krzesła i pobiec do swojego pokoju, gdy zatrzymało go pytanie ojca.
- Nie pytasz już czy wrócę? – Spytał troskliwie Sasza
- Tato! Ty zawsze wracasz, pan Gerald mi mówił, że we dwójkę żeście nie raz bronili Baru przez wiele godzin przed Monolitem.
„Stare dobre i piękne czasy strefy” – z nostalgią pomyślał Sasza
- Monolit nie jest już naszym wrogiem, są po naszej stronie. Pamiętaj o tym. I nie zawsze wierz w to co mówi Gerald. Nie zapomniałeś przypadkiem czegoś? – Spojrzał na syna z wyczekiwaniem.
- Dobrych łowów Stalkerze! – Wyrecytował poważnym tonem Piotr.
- I to ma się rozumieć, zmykaj – Powiedział Sasza, po czym dodał w myślach „Mama byłaby z ciebie dumna.”

Następnego dnia wszystko było gotowe, ludzie stali spokojnie na peronie, pociąg był gotowy do odjazdu. Sasza, Gerald, Jurij oraz Tasak siedzieli na krzesłach przed starszawym Ojcem Walerianem. Zwyczajowa odprawa przed misją, tak samo jak kilkanaście lat temu jeszcze w Strefie.
- Chłopaki, wiecie dobrze że jesteście najlepszymi jakich mamy – Rzekł jak zazwyczaj ważąc każde słowo – No może poza mną! Dlatego wiem że nie zawalicie tego, a trudna to będzie ekspedycja. Ale macie sprzęt i ludzi poradzicie sobie.
- Czyżby ktoś postawił wszystko na jedną kartę i posłał nas na zachód? – Spytał Jurij
- Macie szczęście, bo nie.
- To gdzie wyruszamy?
Ojciec Walerian wstał, włączył lampę oświetlającą wielką mapę Europy i Azji. Najechał palcem na Moskwę i przeciągnął palec daleko na wschód i owe miejsce zaznaczył pinezką.
- Tutaj jest wasz cel.
- Co tam znajdziemy? – Spytał Tasak
- Nie wiem, dlatego nazywa się to ekspedycja. – Odparł żartobliwym tonem Ojciec – Ale miejmy nadzieje że będzie tam żywność, lekarstwa i kilka zielonych terenów. Ludzi nam trochę przybywa.
- Dobrze, możemy już ruszać? – Zapytał znów Sasza.
- Tak jest, rozejść się i do maszyn! Owocnych poszukiwań!

Na przedzie składu dumnie jechał „Big Ben II” – drugi z trzech pociągów pancernych wyprodukowanych przez APM, następnie były dwie elektryczne lokomotywy, dalej naprzemiennie poukładano wagony ze sprzętem i zapasami, oraz drezyny obronne. Na samym końcu toczył wagon hamujący oraz tylnia drezyna. Sprzętu zabrano sporo, pięć Żądeł Stalkerów i osiem transporterów opancerzonych zbudowanych w oparciu o plany Azota i Kardana oraz broń, mnóstwo broni ręcznej z amunicją. Możny było powiedzieć, że taki pociąg był transportem dla małej armii, czterdzieści ludzi z ciężkim sprzętem to potężna siła ognia. Skład obecnie z prędkością stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę mknął na wschód podziemnym tunelem. W szóstym wagonie, licząc od początku składu, leżeli Sasza, Tasak, Jurij oraz Gerald. W tej ekspedycji ich oddział nazywał się Bravo.
- Więc Ural? – Retorycznie spytał Gerald
- Tak jest – Odparł Sasza – Jedyna część, jakiej jeszcze nie zbadaliśmy. Najwyższy czas, aby zabezpieczyć całą sieć.
- Jak myślicie, będą tam kolejne zielone miejsca? – zapytał Jurij – Albo i ludzie?
- Miejmy nadzieje, że nie zaczną do nas strzelać jak do dzikusów. – Odparł Tasak – Pamiętacie przecież co było gdy byliśmy w Murmańsku, prawie nas tam pozabijali.
- Taaa, prawie – Uśmiechnął się Gerald – O mały włos.
-Dobra, panowie w kimę. – Przerwał dyskusje Sasza – Wyśpijcie się póki możecie.

Trzy dni wsłuchiwania się w monotonny stukot kół, i wreszcie pod koniec czwartego dnia ciągłej jazdy, gdy na powierzchni zachodziło już słońce, pociąg osiągnął swój cel. Wjechał do ogromnej hali w kształcie okręgu z półkolistym stropem. Była to stacja końcowa i na bocznicach były pociągi które trafiły tu jeszcze przed wojną. Prawdziwa skarbnica sprzętu, było tu wszystko: Broń, czołgi, helikoptery, transportery opancerzone i mnóstwo paliwa zamkniętego w cysterny. Na przeciwko tunelu, którym wjechali były potężne hermetyczne wrota, dzięki włączenia generatora nie potrwało długo nim drzwi stanęły otworem. Piętnastu ludzi wjechało w transporterach opancerzonych, aby zbadać co się kryje w legendarnych schronach rządowych pod górami Ural. Wiele było na ten temat opowieści w moskiewskim, jaki i petersburskim metrze. Jednak przeogromny zawód spotkał całą ekspedycję. Za hermetyczną grodzią znalazło się tylko wyjście na powierzchnie oraz malutki kompleks mieszkalny. Samowystarczalny prawda, ale pusty i od dawna nieużywany. Po zabezpieczeniu terenu postawiono wartę pod wyjściem na zewnątrz i zaczęto układać wagony w skład, który miał być wysłany jak najszybciej do Strefy.

Następnego dnia, Sasza postanowił sprawdzić powierzchnię. Główne wrota zamarzły i długo potrwało nim udało się je odblokować. Oddziały wyjechały transporterami i ustawiły bezpieczny perymetr. W nim z przeczep wystartowały Żądła i poleciały na rekonesans po zachodniej stronie gór. Po kilku godzinach przyszedł komunikat: „Czysto”. Potwierdziły to wszystkie maszyny i wróciły do prowizorycznej bazy, aby uzupełnić paliwo. Gdy zbliżało się popołudnie postanowiono polecieć na wschód. Gdy tylko helikoptery przeleciały na granią, załogi maszyn ujrzały pustkowie. Śmiertelnie radioaktywne pustkowie. Ledwie Żądła zniżyły lot dozymetry zaczęły terkotać jak szalone, czym prędzej wróciły do bezpiecznego perymetru.

Gdy zapadała noc i Stalkerzy chowali sprzęt do bunkra, one zaatakowały. Na początku niczego się nie spodziewano, i nagle pośród zapadającej ciemności od strony grani rozległo się wycie. Najpierw jedno, później dwa, trzy, pięć, dziesięć, czterdzieści, sto. Stwory wielkości małego samochodu poruszające się na czterech kończynach rzuciły się do ataku.
Potężne stwory przypominające wilki, z jarzącymi się w ciemności oczami oraz dziwnymi naroślami przy paszczy, które również świeciły lekkim i wątłym czerwonym światłem. Potężne muskuły oraz długie łapy umożliwiały szybki i długi bieg, natomiast długa paszcza o ostrych zębach a także pazury nieustępujące ostrością szczęce zapewniały możliwość szybkiego mordowania i zadawania poważnych ran. Helikoptery zebrały załogi i wystartowały omiatając ogniem zbocze. Cztery były w powietrzu niestety piąta maszyna nie miała tyle szczęścia i mimo usilnych prób pilota oraz działowych nie zdążyła się podnieść. Horda mutantów rozszarpała ludzi na jej pokładzie i pochłonęła maszynę. Transportery zablokowały całkowicie wejście do podziemi i otworzyły ogień do nadciągających mutantów. Na całe szczęście wysłano kilku ludzi do kompleksu, aby zamknąć gródź i uciekać do APM.
Gdy Sasza, strzelając do mutantów siedział w Żądle na stanowisku prawego strzelca, nawiązał kontakt na samym początku ataku.
- Oddział Bravo – Krzyknął do radia wbudowanego w hełm z maską gazową. – Meldować się po kolei z lokalizacją.
- Tu Gerald siedzę w Żądle numer trzy – Zaskrzeczał głośnik, a po chwili zakłóceń znów się odezwało – Tu Jurij, transporter opancerzony numer jeden. Tasak pobiegł zamykać gródź.
- Jurij masz z nim kontakt? – Rzekł jednocześnie Gerald i Sasza
- Tak, jeszcze go łapie, mówcie, o co chodzi!
- Mają zamknąć gródź, zabarykadować, mają zostawić połowę cystern jakie znaleźliśmy i je odpalić i zwiewać. – Kontynuował Sasza – I zapytaj ile to potrwa.
- Już go wywołuje – Odparł Jurij, a po chwili ciszy dodał – Do dwóch godzin, Sasza nie wytrzymamy tyle!
- Wiem, dam im czas. Jak będą gotowi niech meldują! – Sasza przełączył radio na kanał ogólny i powiedział – Tutaj dowódca Bravo. Helikoptery mają zbliżyć się do grani i zniżyć lot aby ściągnąć uwagę tych mutków. Macie cały czas strzelać ze wszystkiego co macie. Transportery utworzyć krąg punkt środkowy: Żądło pięć. Jak tylko osiągniecie formacje Helikoptery was ewakuują.
-Tak jest! – Odezwało się kilkanaście głosów, jednak nagle głos bardzo młody przerwał odzew i zapytał: Dowódco, czy…
- To jest rozkaz! – Ryknął stanowczo Sasza – Nie teraz czas na spory, wykonać!
Plan coraz to szybciej nabierał logicznej całości. Transportery omiatając ciężkim ostrzałem teren dookoła, wyjechały na śnieg i ustawiły się w ciasny krąg tworząc niewielki punkt wolny od mutantów. Gdy Sasza dał znak pierwszy helikopter zniżył lot i przyjął na pokład żołnierzy z dwóch pierwszych pojazdów. Stalkerzy mieli wiele szczęścia, większości udało dostać się do maszyn i Żądła ustawiły się w szyk torowy i poszybowały w stronę grani ściągając uwagę jak największej ilości mutantów.
- Tasak! – Ryknął do radia Sasza – Tasak! Jeśli ładunek jest gotowy odpalaj!
- Nie będziecie mieli jak wrócić – Głośnik zatrzeszczał od zakłóceń, ale wciąż było słychać w miarę wyraźnie głos Tasaka – Nie przeżyjecie na takim pustkowiu!
- Tasak to jest rozkaz!
- Powodzenia dowódco!
Wtem ziemia zabłysnęła i rozstąpiła się. Fala uderzeniowa rzuciła helikoptery na bok, a przeogromny huk ogłuszył zarówno mutanty jak i ludzi. Wielki wybuch spowodował zapadnięcie się całej hali, z powietrza widać było jak ogromną powierzchnię zajmowała. Niczym wielki krater po uderzeniu meteorytu, a z tejże dziury wypływał jarzący się ogień. Wtedy stało się coś jeszcze, wielka lawina powstała na skutek widoku zsunęła ogromne masy śniegu, skał i ziemi pokrywając większą część wyrwy i całkowicie uniemożliwiając dostanie się z powierzchni do tuneli. Niedobitki mutantów pobiegły z podkulonymi ogonami za wzgórza na wschód. Tasak bezowocnie próbował połączyć się z Saszą albo jakąkolwiek maszyną. Zrezygnowani odjechali w stronę Strefy i po kilku minutach zapadła cisza, przerywana hałasem osuwającej się ziemi. Metro zostało ocalone przed potencjalnym zagrożeniem ze wschodu, a sama ludzkość dostała szansę. I nadzieje na lepsze życie.


Epilog

Tony zapasów i bezpieczeństwo w zamian za ludzkie życie. Pytanie: „Czy jest to sprawiedliwa zamiana?” nurtowało Tasaka jak i resztę ludzi wracających z ekspedycji. Gdy przybyli do autonomicznej podziemnej metropolii, najpierw ludzi ogarnęła radość z powodu dostarczonych zapasów, później przyszedł smutek, żal i płacz. Tego co przeżył syn Saszy, nie da się opisać. Przez pierwsze tygodnie Wasilij i Tasak myśleli że oszalał. Jednak czas zaleczył rany i Piotr, jak to określił pewnego dnia Jurij, wrócił do żywych.
Mijały kolejne tygodnie, miesiące. Ludzkość zaznała spokoju, mogła zająć się przywracaniem dawnego porządku na powierzchni. Choć jeszcze długa droga czekała ludzi to każdego dnia wstawali z siłami do pracy. Napędzała ich myśl że skoro doszli tak daleko, to mają szansę dojść jeszcze dalej. I nie mylili się.

Wiele miesięcy później, gdy zaczynała się zima, w Moskwie a dokładniej w kompleksie D0 odezwało się radio. Poprzez zakłócenia słychać było wątły i ledwo słyszalny głos. Dzięki potężnej aparaturze zamontowanej na powierzchni można było rozmawiać ze Strefą oraz Krymem. Teraz sygnał pochodził z północy, więc radiooperatorzy obrócili zdalnie talerz który dawniej służył za radar okrętowy i wsłuchali się w transmisję.
Nagle radiotelegrafista pobiegł, gubiąc buty po drodze, do Centrum dowodzenia i przerywając dyskusję wysokich dowódców radiooperator popędził do Ojca Waleriana.
- Szefie! – Zakrzyknął uradowany – Znaleźliśmy ich! Oddział Bravo znowu nadaje!
Ale dalsze dzieje ludzkości to już zupełnie inna historia…


Dziękuję wszystkim czytelnikom za dotrwanie do końca tej historii. Dla mnie był to (o boże aż tyle czasu :!: ) ponad rok naprawdę dobrej zabawy jak i nauki jak pisać oraz i co najważniejsze ładnie pisać. W każdym razie dziękuję.
P.S. Oczekujcie więcej ;)
"Dwie rzeczy popychają ludzi do działania – interes i strach"- Napoleon Bonaparte
Awatar użytkownika
Paus
Stalker

Posty: 95
Dołączenie: 17 Sty 2010, 13:12
Ostatnio był: 11 Sty 2023, 00:33
Miejscowość: Baza Stalkerów w Agropromie
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 13

Poprzednia

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości