W Cieniu

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez Zbysz3K w 14 Maj 2010, 00:35

To jest chyba najlepsza część z tych które dotychczas powstały. Ten klimat ta tajemniczość zony, element zaskoczenia to wszystko sprawia, że Twoje opowiadanie jest najlepszym jakie kiedykolwiek postało na tym forum.

Wielki plus dla Ciebie czekam niecierpliwie na część 10 :D
"Musisz znać prawdę, szukać jej a ona sprawi że będziesz wolny."
Awatar użytkownika
Zbysz3K
Kot

Posty: 13
Dołączenie: 08 Cze 2009, 12:52
Ostatnio był: 30 Lip 2014, 00:05
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 1

Reklamy Google

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez echelon w 14 Maj 2010, 10:17

Że wyborne to już pisałem. Bez wazeliniarstwa (bo tego nie znoszę) mogę powiedzieć, że jak by cała koncepcja zony była i tego co się w niej dzieje była znana szerzej niż tylko fanom gry (bo jednak ta zona to nie to samo co zona braci Strugackich - inne pochodzenie, jest zamieszkana przez różne chochołki i frakcje) to spokojnie to opowiadanie zamieścili by w Nowej Fantastyce, a gdyby mieć pomysł na dłuższą fabułę to i może ktoś by się zainteresował wydaniem tego na papierze w formie książki. Pisz i mimo wszystko w samozachwt nie popadaj :).

Edit: po zastanowieniu - sam opis sytuacji w mieszkaniu i odczuć Syrjana mógł być dłuższy, bo dla mnie to trochę wygląda tak, że dowiedział się co się stało, szybki smutek i od razu zabiera bety i do zony jak by zrobił już pierwszy krok do zapomnienia. Jakkolwiek Syrjan wydaje się być człowiekiem opanowanym, to jednak w tym momencie powinien być zagubiony, niewiedzący co w danej chwili z sobą zrobić trochę dłużej
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 14 Maj 2010, 23:07

echelon napisał(a):Edit: po zastanowieniu - sam opis sytuacji w mieszkaniu i odczuć Syrjana mógł być dłuższy, bo dla mnie to trochę wygląda tak, że dowiedział się co się stało, szybki smutek i od razu zabiera bety i do zony jak by zrobił już pierwszy krok do zapomnienia. Jakkolwiek Syrjan wydaje się być człowiekiem opanowanym, to jednak w tym momencie powinien być zagubiony, niewiedzący co w danej chwili z sobą zrobić trochę dłużej


Spokojnie, jest to celowo zamierzony "zabieg". Nie chcę podawać wszystkiego na tacy. W końcu od czego czytelnik ma wyobraźnię?;) Wolę podawać coś w rodzaju zarysu, szkicu (w tym przypadku uczuć), a czytelnik niech sam stworzy w wyobraźni stan psychiczny Syrjana. Poza tym cała sytuacja działa się pod koniec części 9, więc przecież będzie jeszcze dalszy ciąg, więc i dalszy ciąg uczuć bohatera (lub anty-bohatera, jak kto woli).
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 16 Maj 2010, 00:39

Żyletka powoli rozcinała skórę na udzie. Nie była to pierwsza rana. Cała noga była pocięta i ociekała krwią. Robił to wolno, chciał jak najdłużej czuć ból. Kiedy na jego skórze powstała kolejna kilkucentymetrowa rana, przycisnął ją kciukiem. Więcej krwi wypłynęło na powierzchnie. Może to był chory sposób radzenia sobie z bólem psychicznym, ale dawał mu chwilową ulgę. Nie pomagało to zapomnieć, lecz sprawiało że na te kilka sekund te przykre wydarzenie nie było aż tak ważne. Lampa naftowa rzucała światło na wnętrze wagonu. Syrjan rozejrzał się uważnie. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu kiedy tu był. Stare drewniane ściany nadal zapewniały świetne schronienie przed wiatrem i deszczem. Dach był w dobrym stanie, jednak rdza zaczęła już zżerać go od środka.
"Czemu mnie tak nie zniszczysz?"
Pomyślał Syrjan obrażając się na rdzę, karmiącą się metalowym dachem nad głową stalkera. Jego wzrok znów powędrował w stronę karabinu snajperskiego. Wziął go do rąk, kierując lufę wprost przed prawe oko. Spojrzał do miejsca z którego wylatywały śmiercionośne pociski.
"Nie. To by było zbyt proste."
Wykonał jeszcze kilka cięć, tym razem na lewej nodze, po czym wstał i zaczął się pakować. Przez ostatnie 2 dni, siedząc w półmroku zdążył już trochę na rozwalać. Otarł obie nogi mokrą ścierką, tę bardziej poranioną owinął bandażem i założył spodnie. Jeszcze szybki posiłek i był gotowy do drogi. Wyszedł przed wagon, zasuwając za sobą właz. Rozejrzał się uważnie, kompletnie nie wiedząc co zrobić. Po krótkim namyśle postanowił ruszyć w strony, których dawno nie widział. Mokradła były dobrym miejscem, w którym nie brakowało by mu zajęcia. Tamtejsza baza stalkerów była wciąż atakowana przez niebezpieczne mutanty, więc handlarz słono płacił każdemu kto godził się chronić obozu. Obszedł więc wagon dookoła i ruszył w kierunku Mokradeł. Przez kilka kilometrów szedł polami, po czym wstąpił na trakt ubity w ziemi. Po tylu latach od katastrofy, kiedy nie jechał tędy żaden pojazd trudno było dojrzeć pozostałość drogi. Nie szedł jednak długo, kiedy detektor anomalii zaczął go ostrzegać charakterystycznym pikaniem. Zdziwiło to Syrjana, gdyż niczego nie wyczuwał. Powietrze nie było tu inne, nie zauważył również żadnych zakłóceń w przestrzeni. Nie mógł znaleźć na ziemi żadnego kamienia, zdecydował więc poświęcić kawałek batona. Rzucił nim przed siebie. Syrjana ogarnęło zdziwienie, kiedy zobaczył jak jego przekąska leci swobodnie, by nagle- zupełnie bez ostrzeżenia, stanąć w płomieniach. Kiedy słodycz spłonął, wszystko wróciło do normalnego stanu. Stalker ostrożnie zszedł ze ścieżki, wkraczając na pole. Licznik Geigera dał o sobie znać, z każdym krokiem coraz bardziej. Syrjan wolał nie marnować czasu na rzucanie kolejnego kawałka batona. Pobiegł przed siebie, omijając niewidzialną anomalię. Kiedy znajdował się blisko niej, promieniowanie zwiększyło się o kilkadziesiąt razy. Gdy tylko stalker znalazł się znów na polnej drodze, wyjął czym prędzej z plecaka tabletki anty-radiacyjne i połknął je. Nie wiedział czy przyjął dużą dawkę promieniowania, ale wolał nie ryzykować.
"Nie myśl o tym. Tylko o tym nie myśl. Jesteś w Zonie stalkerze..."


Andriej siedział w barze 100 Radów. Powoli popijał piwo, tylko dla smaku. Nie chciał być ani trochę podpity, gdyż za chwilę miała się odbyć specjalna narada Sztabu Dowodzenia. Czuł dumę że i on został na nią zaproszony. W końcu los się do niego uśmiechnął. Wiedział że jeśli pójdzie tak dalej, wespnie się jeszcze wyżej po drabinie kariery. Kariery w szeregach Powinności. Dopił trunek, skinął głową barmanowi i wyszedł, kierując się do gabinetu admirała. Rozejrzał się uważnie. Lubiał Bar, czuł się tu bezpiecznie. Stare, rozpadające się hale fabryczne wydawały mu się przytulne. W większości z nich paliły się ogniska, przy których siedzieli stalkerzy. Usłyszał że jeden odgrywa właśnie na gitarze jego ulubioną piosenkę, jednak nie miał czasu by się zatrzymać. Kiedy znalazł się w miejscu gdzie miała się odbyć narada, zauważył że wszyscy już są. Stali wokół stołu. Poczuł jeszcze większą dumę wiedząc, że będzie stał w jednym szeregu z elitą. Zasalutował przed admirałem, po czym również przystał tak jak inni. Jego uwagę zwróciła obecność żołdaka w kombinezonie Wolności. Wiedział że obie frakcje nie prowadzą walk, ale żeby od razu zapraszać kogoś z Wolności na tajne posiedzenie?
- Witajcie panowie- odezwał się admirał.- Jak widzicie mamy gościa. Jest z nami pod-admirał frakcji Wolność, Jurij Kamarow. Zaprosiłem go tutaj osobiście. Przedstawiłem mu całą sytuację...
Kilku stalkerów poruszyło się nerwowo. Nie powiedzieli jednak ani słowa które miało by negować decyzję samego wodza.
- Niektórym z Was może się to nie podobać, ale tylko wspólnymi siłami możemy pokonać zagrożenie. Niech teraz zabierze głos reprezentant Wolności. Pamiętajcie że każde słowo które tutaj padnie ma zostać tylko między obecnymi. Złamanie tego będzie bezzwłocznie karane śmiercią.
Pod-admirał Wolności był mężczyzną po 30. Miał gęste wąsy, jednak dokładnie przycięte tak, by nie wystawały poza kąciki ust. Ton jego głosu był stanowczy, jednak przyjazny.
- Witam serdecznie wszystkich tutaj zebranych. Dziękuję admirałowi Pokrow za zaproszenie- skinął głową w kierunku zarządcy Powinności.- To kolejny krok w polepszeniu stosunków między obiema frakcjami. Teraz do rzeczy. Niektórzy z Was mogą nie wiedzieć, więc powiem od początku. Nie wiemy kto, nie wiemy od kiedy ani jak, ale ktoś jest bardzo blisko popełnienia czegoś groźnego. Z przesłuchań pewnego stalkera wynikło, że ktoś chce spowodować emisję psioniczą, która wszystkich w Zonie zamieniła by w zaprogramowane maszyny do zabijania. Przykładem mogą być żołnierze Monolitu. Nie wiemy po co, nie wiemy dla czego. Wiemy natomiast że cały kompleks znajduje się w celu Y, do którego dostępu broni owiana złą sławą Brama. Jak zwał tak zwał. Dodatkowo została by wysłana wiązka radiowa o takim natężeniu, że poruszyła by ukryte w głębi Zony generatory nad którymi pracowano kilkanaście lat temu. To spowodowało by rozprzestrzenianie się Zony, nie wiadomo do jakich rozmiarów. Ja jako Wolnościowiec jestem za życiem w zgodzie z Zoną...
Kilka osób zachichotało cicho, jednak pod-admirał zignorował to.
- Ale na pewno nie jestem za jej rozprzestrzenianiem! Teraz nadchodzi moment kulminacyjny. Zostałem tutaj wezwany, bo Wolność nawiązała współpracę z nowo zrzuconym bunkrem naukowców. Mają oni potężne anteny, więc podejrzewamy że chwilowo zakłócą pracę Bramy. Sam fakt bramy jest dla mnie niepojęty. Jak coś niewidzialnego morze zrobić z człowiekiem coś takiego? Nie rozumiem. Ale jedno jest pewne. Brama Jaźni świetnie sprawuje pieczę nad wejściem do kompleksu Y. Plan jest taki: na kilka sekund, bo tylko na tyle da radę, naukowcy wyślą wiązkę, która powinna zakłócić działanie Bramy. Wtedy jakiś "śmiałek" przebiegnie z odpowiednim sprzętem by dostać się za blokadę. Sprawdzi nieznany teren oraz czy istnieje możliwość wyłączenia choć na chwilę tej Bramy.
Zapanowała cisza. Głos zabrał admirał Pokrow.
- Dziękuję. Tak wygląda nasz plan. Czy są jakieś sugestie panowie?
Andriej skinął głową. Admirał dał mu ręką znać by mówił.
- Za pozwoleniem, ale nie wiadomo czy temu zadaniu sprostał by cały oddział świetnie wyszkolonych komandosów. A Wy chcecie posyłać tam jednego człowieka?
Wszyscy pokiwali głową, potwierdzając słowa towarzysza. Znów odezwał się admirał Powinności.
- Naukowcy twierdzą że jeśli wiązka ma być w stanie teoretycznie zakłócić pracę Bramy Jaźni to tylko kiedy będzie przechodził przez nią jeden człowiek. To będzie działać na zasadzie radarów lotniczych. Taki cywilny radar wykryje cały klucz ptaków, ale pojedynczego już nie. Pozostaje tylko znaleźć kogoś odpowiednio kompetentnego i szalonego do takiej misji...


Przez siatkę celownika optycznego obserwował trzech stalkerów. Zwykłe żółtodzioby. Poznał to po ubiorze, jak i uzbrojeniu. Jeden ze stalkerów miał jedynie pistolet, nie dysponował nawet nożem. W dodatku bezmyślnie rozłożyli namiot na samym szczycie pagórka. Do tego wielkie ognisko! Syrianowi aż żal się ich zrobiło, bo skąd mogli wiedzieć jak przetrwać w Zonie. Może mógłby podejść i zaproponować im kilkudniowy pobyt razem? Tak bezinteresownie nauczył by ich paru sztuk z rzemiosła przetrwania na dzikich terenach Zony. Uczynił by coś dobrego. Rozważał taką możliwość. Stalkerzy rozsiedli się przy ognisku. Piekli nad nim upolowanego Dzika. Cieszyli się zdobyczą tak jakby złapali kilka żywych Pijawek.
"Ah ci nowi..."
W celowniku widział dokładnie ich roześmiane twarze. Jeden ze stalkerów opowiadał chyba kawały, bo inni słuchali uważnie, co jakiś czas śmiejąc się radośnie. A on leżał tutaj, niedaleko od ich obozowiska. Odległość nie przekraczała 500 metrów. Słyszał ich głosy. Aż sami się prosili by przez ten brak ostrożności jakiś ciekawski mutant zbliżył się za bardzo i zaatakował. Syrjan znów rozważał czy podejść i zaoferować pomoc. Akurat jeden ze stalkerów wstał, by odkroić kawałek mięsa...
STRZAŁ
Z głowy żółtodzioba trysnęła krew, po czym upadł na ognisko. Jeden ze stalkerów rzucił się na bezsensowną pomoc martwemu towarzyszowi, odciągając go od źródła ognia i gasząc rękoma palące się ubranie. Drugi stalker wyciągnął pistolet i wstał, rozglądając się otępiale. Zupełnie jakby spodziewał się że zabójca będzie stał i machał do niego ręką, krzycząc "tu jestem".
"Co za brak profesjonalizmu" pomyślał Syrjan, celując w głowę stalkera. Znów nacisnął na spust. Charakterystyczny, tak dobrze znany Syrjanowi odgłos karabinu SVD rozniósł się po polach. Kolejny martwy stalker upadł, tuż obok palącego się ogniska. Trzeci który pozostał przy życiu spojrzał z przerażoną miną. Syrjan celował w niego, jednak nie oddawał strzału. Grymas uśmieszku wymieszanego z bólem pojawił się na jego twarzy. Stalker rzucił się w panice do namiotu, po czym wybiegł z niego, trzymając w ręku AK-74. Przeładował broń i zaczął strzelać na oślep. W zupełnie innym kierunku niż miejsce w którym leżał Syrjan. Kiedy wystrzelał cały magazynek, ustał bezradnie opuszczając ręce. Syrjan obserwował jego przerażoną twarz. Po policzku stalkera zaczęły ściekać łzy. Wyraźnie było widać jak bardzo się bał. Kolejny strzał, po którym dało się słyszeć przeraźliwy krzyk. Żółtodziób dostał w kolano. Skulił się, trzymając kurczowo nogę. Krzyczał coraz głośniej, jęcząc z bólu i przerażenia. Kolejny strzał i stalker przewrócił się na bok. Dostał w bark, więc nadal żył. Wił się na ziemi, uderzając jedną pięścią o glebę. Syrjan wciąż spadał w tą przepaść. Przepaść która pochłonęła go doszczętnie, przeżuła przez swe wielkie szczęki i wypluła, pozostawiając go obdartego do szpiku kości. Dokończył dzieła oddając dwa strzały w tors rannego stalkera. Wciąż spoglądał przez lunetę. Teraz na wzgórzu nie było żadnego ruchu. Wstał zabezpieczając karabin i przewieszając go przez ramię. Stał tak chwilę, spoglądając na palące się ognisko i sylwetki ciał na tle zachodzącego słońca. Łzy zaczęły ściekać mu po policzku. Nabrał powietrza w płuca i krzyknął najgłośniej jak potrafił.
- To za Marikę i moje kochane córki skur*ysyny!


Stalkerze! Za tym znakiem znajduje się Brama Jaźni. Zawróć! Nie znajdziesz tu nic prócz śmierci.
Andriej wpatrywał się w tabliczkę jak zahipnotyzowany. Czytał ostrzeżenie po kilka razy, zupełnie jakby była to jakaś zagadka. Spojrzał na oddział stojący za jego plecami. Widać było po twarzach 4 nowo wcielonych że są przestraszeni. Jeszcze ich dobrze nie znał, nie ufał im do końca tak jak poległym towarzyszom, których miejsce zajęli nowi.
- Dobra, idę dwa kroki do przodu. Gdyby zaczęło coś się ze mną dziać odciągnijcie mnie.
- Tak jest!
Odkrzyknęli Ponion i Ławrow. Nowi w oddziale zaszeptali coś pod nosami.
- Co jest ku*wa? Nie słyszeliście? Jak się coś zacznie dziać macie mnie odciągnąć do tyłu!
- Tak jest!
Tym razem zawtórował cały oddział. Andriej ostrożnie zrobił pierwszy krok wkraczając na teren gdzie kończył się asfalt. Czuł się jakby wchodził na pole minowe. Postawił pierwszą nogę. Nic nie poczuł. Dołączył do tego drugą, i zrobił kolejny krok do przodu. Tym razem poczuł coś dziwnego, innego. Jakaś tajemnicza siła oplatająca go z każdej strony. Chłód który wkradał się przez nozdrza i usta, wypełniając całe ciało od środka. Świat zmieniał kolory. Wydawały się jaśniejsze, bardziej świecące. Lodowate zimno mroziło jego układ oddechowy. Odpiął od plecaka maskę przeciwgazową, i nałożył ją na głowę by uchronić się przed dziwnym uczuciem. W tym momencie poczuł jak coś go szarpie z tyłu. Po chwili leżał już na asfaltowej drodze, a Ponion ściągał z jego twarzy maskę.
- Co ty Ponion? Och*jałeś?
- Melduję że taki był rozkaz...
- Ale ja tylko nałożyłem maskę! Może i dobrze zrobiłeś. Lepiej wracajmy już do Baru. Nie podoba mi się to miejsce. Wam widzę zresztą też. Koniec rekonesansu.


Syrjan zmienił plany. Chronienie małej bazy stalkerów nie zajęło by go na tyle, by choć trochę przyćmić ból. Choć po ostatniej egzekucji niczego nieświadomych stalkerów czuł się lepiej. Zdecydował ruszyć z powrotem do Baru.
"Może ta sprawa o której mówił Andriej naprawdę jest taka wielka? Miałbym przynajmniej co robić."
Wciąż spadał. Nie mogł powstrzymać tego uczucia. Spadał w przepaść, chciał spaść na dno, połamać się i odejść, ale to nie następowało. Ostrożnie szedł popękaną drogą, mijając przystanek na którym siedział kilka dni wcześniej.
"Wtedy byłem szczęśliwy że mam pieniądze na leczenie Iryny. Aleo to było wtedy."
Z trudem powstrzymał łzy które napływały mu do oczu. Szedł przed siebie, już nie tak pewnie jak niegdyś. Lekko przygarbiony, jakby przygniatał go wielki ciężar. I rzeczywiście tak było. Jednak ciężarem nie była zawartość plecaka. To co przygniatało Syrjana było niemożliwe do zobaczenia ani poczucia przez kogoś innego niż on sam.
Było już ciemno, a licznik Geigera dawał coraz bardziej o sobie znać. Wciąż szedł w tej ciemności. W mrokach otaczającej go Zony. Z oddali dochodziły go odgłosy mutantów. Wyłapał ryk pijawki, nie wzdrygnął się jednak. Głos był na tyle cichy, że nie musiał się obawiać w jakiej odległości jest mutant. Nie chciał się kłaść spać. Nie chciał znów budzić się rano, i przez chwilę, przez tę jedną sekundę mieć nadzieję że to wszystko to był tylko zły sen.


Andriej spał na pryczy, kiedy obudził go jeden z Powinnościowców.
- Kapitanie Andriej. Kapitanie, niech się kapitan obudzi...
- Co jest ku*wa? Przecież jest środek nocy.
- Przybył właśnie jakiś stalker. Mówi że chce z kapitanem rozmawiać.
- Powiedz mu żeby poczekał do rana. Co to za stalker w ogóle?
- Jakiś Syrjan.
Andriej otworzył oczy i przetarł twarz rękoma.
- Niech poczeka przed budynkiem. Zaraz tam będę.
- Tak jest!
Po chwili kapitan stał już przed koszarami Powinności. Noc była ciemna ponieważ niebo było zachmurzone. Jedynie światło żarówki umieszczonej na ścianie budynku pozwalało dostrzec stojącego nieopodal przybysza. W oddali ktoś grał na gitarze smutną, senna melodię. Andriej podszedł do Syrjana, który odwrócił się słysząc czyjeś kroki. W ciszy podali sobie ręce. Stalker nie zmienił się ani trochę przez ten tydzień. A w Zonie ludzie zmieniali się bardzo szybko. To nie były warunki do odpoczynku. Częsty kontakt z anomaliami oraz radiacją męczyły ciało i psychikę w zastraszającym tempie. Jedni po kilku dniach byli poranieni, inni wyczerpani, kolejni radośni z powodu udanej akcji lub cennej zdobyczy. Syrjan się nie zmienił. Ten sam wyraz twarzy, zupełnie obojętny. Tak jakby wszystko co ma przed sobą było tylko seansem telewizyjnym. Andriej wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Odpalił jednego, wciąż przyglądając się stalkerowi.
- Zmiana planów?
Syrjan odpowiedział skinieniem głowy.
- A co z Twoją ważną sprawą?
- Nieaktualne.
- Skoro nieaktualne to nie była aż tak ważna.
- Moja sprawa. To jak z tym zadaniem?
- Widzisz, coraz bardziej zaczynam wierzyć w przeznaczenie. Najpierw pojawiam się ze swoim oddziałem w wiosce, zupełnie przez przypadek zdobywam informację za którą zapewne zginęło wielu stalkerów. Poznaję Ciebie, po jakimś czasie odchodzisz. W momencie kiedy potrzebny jest nie tylko mi, ale całej Zonie ktoś taki jak Ty, zjawiasz się... właśnie Ty.
- Taa, bardzo ciekawe.- rzucił ozięble Syrjan.- Przeznaczenie jak nic.
- Śmiej się śmiej, a ja Ci mówię że coś w tym jest. Ale mniejsza, pewnie jesteś zmęczony. Zaraz Ci każe założyć kartę rezydenta, będziesz mógł wejść do koszar. Zjesz coś i pójdziesz spać. Rano Ci wszystko wyjaśnię.
- Tak jest kapitanie- powiedział Syrjan. Rzucił to jednak tym samym co zawsze, oziębłym głosem, więc nie wyszedł z tego dobry żart.

Dwóch stalkerów stało spoglądając na stare budynki, które powoli pochłaniał czas. W niektórych można było dostrzec poświatę ognisk, przy których spali strudzeni wędrowcy Zony. W Barze o tej porze panowała cisza. Mutanty się nie zbliżały do zabudowań, których pilnie strzegli żołdacy Powinności. Andriej wypalił papierosa, po czym wszedł do budynku. Syrjan wciąż stał czekając na powrót stalkera. Spoglądał w czerń nieba widząc w nim przepaść, w którą wciąż spadał...
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 16 Maj 2010, 00:41

W Cieniu- część 10. "Dobra mina do złej gry"

Żyletka powoli rozcinała skórę na udzie. Nie była to pierwsza rana. Cała noga była pocięta i ociekała krwią. Robił to wolno, chciał jak najdłużej czuć ból. Kiedy na jego skórze powstała kolejna kilkucentymetrowa rana, przycisnął ją kciukiem. Więcej krwi wypłynęło na powierzchnie. Może to był chory sposób radzenia sobie z bólem psychicznym, ale dawał mu chwilową ulgę. Nie pomagało to zapomnieć, lecz sprawiało że na te kilka sekund te przykre wydarzenie nie było aż tak ważne. Lampa naftowa rzucała światło na wnętrze wagonu. Syrjan rozejrzał się uważnie. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu kiedy tu był. Stare drewniane ściany nadal zapewniały świetne schronienie przed wiatrem i deszczem. Dach był w dobrym stanie, jednak rdza zaczęła już zżerać go od środka.
"Czemu mnie tak nie zniszczysz?"
Pomyślał Syrjan obrażając się na rdzę, karmiącą się metalowym dachem nad głową stalkera. Jego wzrok znów powędrował w stronę karabinu snajperskiego. Wziął go do rąk, kierując lufę wprost przed prawe oko. Spojrzał do miejsca z którego wylatywały śmiercionośne pociski.
"Nie. To by było zbyt proste."
Wykonał jeszcze kilka cięć, tym razem na lewej nodze, po czym wstał i zaczął się pakować. Przez ostatnie 2 dni, siedząc w półmroku zdążył już trochę na rozwalać. Otarł obie nogi mokrą ścierką, tę bardziej poranioną owinął bandażem i założył spodnie. Jeszcze szybki posiłek i był gotowy do drogi. Wyszedł przed wagon, zasuwając za sobą właz. Rozejrzał się uważnie, kompletnie nie wiedząc co zrobić. Po krótkim namyśle postanowił ruszyć w strony, których dawno nie widział. Mokradła były dobrym miejscem, w którym nie brakowało by mu zajęcia. Tamtejsza baza stalkerów była wciąż atakowana przez niebezpieczne mutanty, więc handlarz słono płacił każdemu kto godził się chronić obozu. Obszedł więc wagon dookoła i ruszył w kierunku Mokradeł. Przez kilka kilometrów szedł polami, po czym wstąpił na trakt ubity w ziemi. Po tylu latach od katastrofy, kiedy nie jechał tędy żaden pojazd trudno było dojrzeć pozostałość drogi. Nie szedł jednak długo, kiedy detektor anomalii zaczął go ostrzegać charakterystycznym pikaniem. Zdziwiło to Syrjana, gdyż niczego nie wyczuwał. Powietrze nie było tu inne, nie zauważył również żadnych zakłóceń w przestrzeni. Nie mógł znaleźć na ziemi żadnego kamienia, zdecydował więc poświęcić kawałek batona. Rzucił nim przed siebie. Syrjana ogarnęło zdziwienie, kiedy zobaczył jak jego przekąska leci swobodnie, by nagle- zupełnie bez ostrzeżenia, stanąć w płomieniach. Kiedy słodycz spłonął, wszystko wróciło do normalnego stanu. Stalker ostrożnie zszedł ze ścieżki, wkraczając na pole. Licznik Geigera dał o sobie znać, z każdym krokiem coraz bardziej. Syrjan wolał nie marnować czasu na rzucanie kolejnego kawałka batona. Pobiegł przed siebie, omijając niewidzialną anomalię. Kiedy znajdował się blisko niej, promieniowanie zwiększyło się o kilkadziesiąt razy. Gdy tylko stalker znalazł się znów na polnej drodze, wyjął czym prędzej z plecaka tabletki anty-radiacyjne i połknął je. Nie wiedział czy przyjął dużą dawkę promieniowania, ale wolał nie ryzykować.
"Nie myśl o tym. Tylko o tym nie myśl. Jesteś w Zonie stalkerze..."


Andriej siedział w barze 100 Radów. Powoli popijał piwo, tylko dla smaku. Nie chciał być ani trochę podpity, gdyż za chwilę miała się odbyć specjalna narada Sztabu Dowodzenia. Czuł dumę że i on został na nią zaproszony. W końcu los się do niego uśmiechnął. Wiedział że jeśli pójdzie tak dalej, wespnie się jeszcze wyżej po drabinie kariery. Kariery w szeregach Powinności. Dopił trunek, skinął głową barmanowi i wyszedł, kierując się do gabinetu admirała. Rozejrzał się uważnie. Lubiał Bar, czuł się tu bezpiecznie. Stare, rozpadające się hale fabryczne wydawały mu się przytulne. W większości z nich paliły się ogniska, przy których siedzieli stalkerzy. Usłyszał że jeden odgrywa właśnie na gitarze jego ulubioną piosenkę, jednak nie miał czasu by się zatrzymać. Kiedy znalazł się w miejscu gdzie miała się odbyć narada, zauważył że wszyscy już są. Stali wokół stołu. Poczuł jeszcze większą dumę wiedząc, że będzie stał w jednym szeregu z elitą. Zasalutował przed admirałem, po czym również przystał tak jak inni. Jego uwagę zwróciła obecność żołdaka w kombinezonie Wolności. Wiedział że obie frakcje nie prowadzą walk, ale żeby od razu zapraszać kogoś z Wolności na tajne posiedzenie?
- Witajcie panowie- odezwał się admirał.- Jak widzicie mamy gościa. Jest z nami pod-admirał frakcji Wolność, Jurij Kamarow. Zaprosiłem go tutaj osobiście. Przedstawiłem mu całą sytuację...
Kilku stalkerów poruszyło się nerwowo. Nie powiedzieli jednak ani słowa które miało by negować decyzję samego wodza.
- Niektórym z Was może się to nie podobać, ale tylko wspólnymi siłami możemy pokonać zagrożenie. Niech teraz zabierze głos reprezentant Wolności. Pamiętajcie że każde słowo które tutaj padnie ma zostać tylko między obecnymi. Złamanie tego będzie bezzwłocznie karane śmiercią.
Pod-admirał Wolności był mężczyzną po 30. Miał gęste wąsy, jednak dokładnie przycięte tak, by nie wystawały poza kąciki ust. Ton jego głosu był stanowczy, jednak przyjazny.
- Witam serdecznie wszystkich tutaj zebranych. Dziękuję admirałowi Pokrow za zaproszenie- skinął głową w kierunku zarządcy Powinności.- To kolejny krok w polepszeniu stosunków między obiema frakcjami. Teraz do rzeczy. Niektórzy z Was mogą nie wiedzieć, więc powiem od początku. Nie wiemy kto, nie wiemy od kiedy ani jak, ale ktoś jest bardzo blisko popełnienia czegoś groźnego. Z przesłuchań pewnego stalkera wynikło, że ktoś chce spowodować emisję psioniczą, która wszystkich w Zonie zamieniła by w zaprogramowane maszyny do zabijania. Przykładem mogą być żołnierze Monolitu. Nie wiemy po co, nie wiemy dla czego. Wiemy natomiast że cały kompleks znajduje się w celu Y, do którego dostępu broni owiana złą sławą Brama. Jak zwał tak zwał. Dodatkowo została by wysłana wiązka radiowa o takim natężeniu, że poruszyła by ukryte w głębi Zony generatory nad którymi pracowano kilkanaście lat temu. To spowodowało by rozprzestrzenianie się Zony, nie wiadomo do jakich rozmiarów. Ja jako Wolnościowiec jestem za życiem w zgodzie z Zoną...
Kilka osób zachichotało cicho, jednak pod-admirał zignorował to.
- Ale na pewno nie jestem za jej rozprzestrzenianiem! Teraz nadchodzi moment kulminacyjny. Zostałem tutaj wezwany, bo Wolność nawiązała współpracę z nowo zrzuconym bunkrem naukowców. Mają oni potężne anteny, więc podejrzewamy że chwilowo zakłócą pracę Bramy. Sam fakt bramy jest dla mnie niepojęty. Jak coś niewidzialnego morze zrobić z człowiekiem coś takiego? Nie rozumiem. Ale jedno jest pewne. Brama Jaźni świetnie sprawuje pieczę nad wejściem do kompleksu Y. Plan jest taki: na kilka sekund, bo tylko na tyle da radę, naukowcy wyślą wiązkę, która powinna zakłócić działanie Bramy. Wtedy jakiś "śmiałek" przebiegnie z odpowiednim sprzętem by dostać się za blokadę. Sprawdzi nieznany teren oraz czy istnieje możliwość wyłączenia choć na chwilę tej Bramy.
Zapanowała cisza. Głos zabrał admirał Pokrow.
- Dziękuję. Tak wygląda nasz plan. Czy są jakieś sugestie panowie?
Andriej skinął głową. Admirał dał mu ręką znać by mówił.
- Za pozwoleniem, ale nie wiadomo czy temu zadaniu sprostał by cały oddział świetnie wyszkolonych komandosów. A Wy chcecie posyłać tam jednego człowieka?
Wszyscy pokiwali głową, potwierdzając słowa towarzysza. Znów odezwał się admirał Powinności.
- Naukowcy twierdzą że jeśli wiązka ma być w stanie teoretycznie zakłócić pracę Bramy Jaźni to tylko kiedy będzie przechodził przez nią jeden człowiek. To będzie działać na zasadzie radarów lotniczych. Taki cywilny radar wykryje cały klucz ptaków, ale pojedynczego już nie. Pozostaje tylko znaleźć kogoś odpowiednio kompetentnego i szalonego do takiej misji...


Przez siatkę celownika optycznego obserwował trzech stalkerów. Zwykłe żółtodzioby. Poznał to po ubiorze, jak i uzbrojeniu. Jeden ze stalkerów miał jedynie pistolet, nie dysponował nawet nożem. W dodatku bezmyślnie rozłożyli namiot na samym szczycie pagórka. Do tego wielkie ognisko! Syrianowi aż żal się ich zrobiło, bo skąd mogli wiedzieć jak przetrwać w Zonie. Może mógłby podejść i zaproponować im kilkudniowy pobyt razem? Tak bezinteresownie nauczył by ich paru sztuk z rzemiosła przetrwania na dzikich terenach Zony. Uczynił by coś dobrego. Rozważał taką możliwość. Stalkerzy rozsiedli się przy ognisku. Piekli nad nim upolowanego Dzika. Cieszyli się zdobyczą tak jakby złapali kilka żywych Pijawek.
"Ah ci nowi..."
W celowniku widział dokładnie ich roześmiane twarze. Jeden ze stalkerów opowiadał chyba kawały, bo inni słuchali uważnie, co jakiś czas śmiejąc się radośnie. A on leżał tutaj, niedaleko od ich obozowiska. Odległość nie przekraczała 500 metrów. Słyszał ich głosy. Aż sami się prosili by przez ten brak ostrożności jakiś ciekawski mutant zbliżył się za bardzo i zaatakował. Syrjan znów rozważał czy podejść i zaoferować pomoc. Akurat jeden ze stalkerów wstał, by odkroić kawałek mięsa...
STRZAŁ
Z głowy żółtodzioba trysnęła krew, po czym upadł na ognisko. Jeden ze stalkerów rzucił się na bezsensowną pomoc martwemu towarzyszowi, odciągając go od źródła ognia i gasząc rękoma palące się ubranie. Drugi stalker wyciągnął pistolet i wstał, rozglądając się otępiale. Zupełnie jakby spodziewał się że zabójca będzie stał i machał do niego ręką, krzycząc "tu jestem".
"Co za brak profesjonalizmu" pomyślał Syrjan, celując w głowę stalkera. Znów nacisnął na spust. Charakterystyczny, tak dobrze znany Syrjanowi odgłos karabinu SVD rozniósł się po polach. Kolejny martwy stalker upadł, tuż obok palącego się ogniska. Trzeci który pozostał przy życiu spojrzał z przerażoną miną. Syrjan celował w niego, jednak nie oddawał strzału. Grymas uśmieszku wymieszanego z bólem pojawił się na jego twarzy. Stalker rzucił się w panice do namiotu, po czym wybiegł z niego, trzymając w ręku AK-74. Przeładował broń i zaczął strzelać na oślep. W zupełnie innym kierunku niż miejsce w którym leżał Syrjan. Kiedy wystrzelał cały magazynek, ustał bezradnie opuszczając ręce. Syrjan obserwował jego przerażoną twarz. Po policzku stalkera zaczęły ściekać łzy. Wyraźnie było widać jak bardzo się bał. Kolejny strzał, po którym dało się słyszeć przeraźliwy krzyk. Żółtodziób dostał w kolano. Skulił się, trzymając kurczowo nogę. Krzyczał coraz głośniej, jęcząc z bólu i przerażenia. Kolejny strzał i stalker przewrócił się na bok. Dostał w bark, więc nadal żył. Wił się na ziemi, uderzając jedną pięścią o glebę. Syrjan wciąż spadał w tą przepaść. Przepaść która pochłonęła go doszczętnie, przeżuła przez swe wielkie szczęki i wypluła, pozostawiając go obdartego do szpiku kości. Dokończył dzieła oddając dwa strzały w tors rannego stalkera. Wciąż spoglądał przez lunetę. Teraz na wzgórzu nie było żadnego ruchu. Wstał zabezpieczając karabin i przewieszając go przez ramię. Stał tak chwilę, spoglądając na palące się ognisko i sylwetki ciał na tle zachodzącego słońca. Łzy zaczęły ściekać mu po policzku. Nabrał powietrza w płuca i krzyknął najgłośniej jak potrafił.
- To za Marikę i moje kochane córki skur*ysyny!


Stalkerze! Za tym znakiem znajduje się Brama Jaźni. Zawróć! Nie znajdziesz tu nic prócz śmierci.
Andriej wpatrywał się w tabliczkę jak zahipnotyzowany. Czytał ostrzeżenie po kilka razy, zupełnie jakby była to jakaś zagadka. Spojrzał na oddział stojący za jego plecami. Widać było po twarzach 4 nowo wcielonych że są przestraszeni. Jeszcze ich dobrze nie znał, nie ufał im do końca tak jak poległym towarzyszom, których miejsce zajęli nowi.
- Dobra, idę dwa kroki do przodu. Gdyby zaczęło coś się ze mną dziać odciągnijcie mnie.
- Tak jest!
Odkrzyknęli Ponion i Ławrow. Nowi w oddziale zaszeptali coś pod nosami.
- Co jest ku*wa? Nie słyszeliście? Jak się coś zacznie dziać macie mnie odciągnąć do tyłu!
- Tak jest!
Tym razem zawtórował cały oddział. Andriej ostrożnie zrobił pierwszy krok wkraczając na teren gdzie kończył się asfalt. Czuł się jakby wchodził na pole minowe. Postawił pierwszą nogę. Nic nie poczuł. Dołączył do tego drugą, i zrobił kolejny krok do przodu. Tym razem poczuł coś dziwnego, innego. Jakaś tajemnicza siła oplatająca go z każdej strony. Chłód który wkradał się przez nozdrza i usta, wypełniając całe ciało od środka. Świat zmieniał kolory. Wydawały się jaśniejsze, bardziej świecące. Lodowate zimno mroziło jego układ oddechowy. Odpiął od plecaka maskę przeciwgazową, i nałożył ją na głowę by uchronić się przed dziwnym uczuciem. W tym momencie poczuł jak coś go szarpie z tyłu. Po chwili leżał już na asfaltowej drodze, a Ponion ściągał z jego twarzy maskę.
- Co ty Ponion? Och*jałeś?
- Melduję że taki był rozkaz...
- Ale ja tylko nałożyłem maskę! Może i dobrze zrobiłeś. Lepiej wracajmy już do Baru. Nie podoba mi się to miejsce. Wam widzę zresztą też. Koniec rekonesansu.


Syrjan zmienił plany. Chronienie małej bazy stalkerów nie zajęło by go na tyle, by choć trochę przyćmić ból. Choć po ostatniej egzekucji niczego nieświadomych stalkerów czuł się lepiej. Zdecydował ruszyć z powrotem do Baru.
"Może ta sprawa o której mówił Andriej naprawdę jest taka wielka? Miałbym przynajmniej co robić."
Wciąż spadał. Nie mogł powstrzymać tego uczucia. Spadał w przepaść, chciał spaść na dno, połamać się i odejść, ale to nie następowało. Ostrożnie szedł popękaną drogą, mijając przystanek na którym siedział kilka dni wcześniej.
"Wtedy byłem szczęśliwy że mam pieniądze na leczenie Iryny. Aleo to było wtedy."
Z trudem powstrzymał łzy które napływały mu do oczu. Szedł przed siebie, już nie tak pewnie jak niegdyś. Lekko przygarbiony, jakby przygniatał go wielki ciężar. I rzeczywiście tak było. Jednak ciężarem nie była zawartość plecaka. To co przygniatało Syrjana było niemożliwe do zobaczenia ani poczucia przez kogoś innego niż on sam.
Było już ciemno, a licznik Geigera dawał coraz bardziej o sobie znać. Wciąż szedł w tej ciemności. W mrokach otaczającej go Zony. Z oddali dochodziły go odgłosy mutantów. Wyłapał ryk pijawki, nie wzdrygnął się jednak. Głos był na tyle cichy, że nie musiał się obawiać w jakiej odległości jest mutant. Nie chciał się kłaść spać. Nie chciał znów budzić się rano, i przez chwilę, przez tę jedną sekundę mieć nadzieję że to wszystko to był tylko zły sen.


Andriej spał na pryczy, kiedy obudził go jeden z Powinnościowców.
- Kapitanie Andriej. Kapitanie, niech się kapitan obudzi...
- Co jest ku*wa? Przecież jest środek nocy.
- Przybył właśnie jakiś stalker. Mówi że chce z kapitanem rozmawiać.
- Powiedz mu żeby poczekał do rana. Co to za stalker w ogóle?
- Jakiś Syrjan.
Andriej otworzył oczy i przetarł twarz rękoma.
- Niech poczeka przed budynkiem. Zaraz tam będę.
- Tak jest!
Po chwili kapitan stał już przed koszarami Powinności. Noc była ciemna ponieważ niebo było zachmurzone. Jedynie światło żarówki umieszczonej na ścianie budynku pozwalało dostrzec stojącego nieopodal przybysza. W oddali ktoś grał na gitarze smutną, senna melodię. Andriej podszedł do Syrjana, który odwrócił się słysząc czyjeś kroki. W ciszy podali sobie ręce. Stalker nie zmienił się ani trochę przez ten tydzień. A w Zonie ludzie zmieniali się bardzo szybko. To nie były warunki do odpoczynku. Częsty kontakt z anomaliami oraz radiacją męczyły ciało i psychikę w zastraszającym tempie. Jedni po kilku dniach byli poranieni, inni wyczerpani, kolejni radośni z powodu udanej akcji lub cennej zdobyczy. Syrjan się nie zmienił. Ten sam wyraz twarzy, zupełnie obojętny. Tak jakby wszystko co ma przed sobą było tylko seansem telewizyjnym. Andriej wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Odpalił jednego, wciąż przyglądając się stalkerowi.
- Zmiana planów?
Syrjan odpowiedział skinieniem głowy.
- A co z Twoją ważną sprawą?
- Nieaktualne.
- Skoro nieaktualne to nie była aż tak ważna.
- Moja sprawa. To jak z tym zadaniem?
- Widzisz, coraz bardziej zaczynam wierzyć w przeznaczenie. Najpierw pojawiam się ze swoim oddziałem w wiosce, zupełnie przez przypadek zdobywam informację za którą zapewne zginęło wielu stalkerów. Poznaję Ciebie, po jakimś czasie odchodzisz. W momencie kiedy potrzebny jest nie tylko mi, ale całej Zonie ktoś taki jak Ty, zjawiasz się... właśnie Ty.
- Taa, bardzo ciekawe.- rzucił ozięble Syrjan.- Przeznaczenie jak nic.
- Śmiej się śmiej, a ja Ci mówię że coś w tym jest. Ale mniejsza, pewnie jesteś zmęczony. Zaraz Ci każe założyć kartę rezydenta, będziesz mógł wejść do koszar. Zjesz coś i pójdziesz spać. Rano Ci wszystko wyjaśnię.
- Tak jest kapitanie- powiedział Syrjan. Rzucił to jednak tym samym co zawsze, oziębłym głosem, więc nie wyszedł z tego dobry żart.

Dwóch stalkerów stało spoglądając na stare budynki, które powoli pochłaniał czas. W niektórych można było dostrzec poświatę ognisk, przy których spali strudzeni wędrowcy Zony. W Barze o tej porze panowała cisza. Mutanty się nie zbliżały do zabudowań, których pilnie strzegli żołdacy Powinności. Andriej wypalił papierosa, po czym wszedł do budynku. Syrjan wciąż stał czekając na powrót stalkera. Spoglądał w czerń nieba widząc w nim przepaść, w którą wciąż spadał...
Ostatnio edytowany przez saku, 21 Maj 2010, 17:43, edytowano w sumie 1 raz
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez echelon w 17 Maj 2010, 12:56

Git majonez, trzymaj ten poziom :)
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez bpSpb w 17 Maj 2010, 16:12

saku napisał(a):Żyletka powoli rozcinała skórę na udzie. Nie była to pierwsza rana. Cała noga była pocięta i ociekała krwią

Pierwszy emo-stalker... :D

A opowiadanie świetne. Fajnie pokazałeś załamanie Syrjana po stracie rodziny.
Cień Czarnobyla - Tu żołnierze, tam bandyci - wszyscy dobrać chcą mi się do życi.
Czyste Niebo - Wolność z Powinnością wciąż drą koty - czy ja nie mam nic innego do roboty?
Zew Prypeci - Jeszcze nie grałem.
Awatar użytkownika
bpSpb
Kot

Posty: 17
Dołączenie: 13 Sty 2010, 22:19
Ostatnio był: 28 Mar 2016, 18:35
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper TRs 301
Kozaki: 0

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez blazejro w 22 Cze 2010, 15:47

Witam to mój pierwszy post, opowiadanie bardzo klimatyczne i mam pytanko czy będzie kolejna część? Syrjan stał się moim ulubionym bohaterem :)
to jest hołd dla Tych co noszą blizny, dla Tych co przelali krew w imię Ojczyzny
Awatar użytkownika
blazejro
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 10 Maj 2010, 15:05
Ostatnio był: 10 Lut 2021, 00:04
Miejscowość: Ursynów
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 7

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 22 Cze 2010, 23:27

Dzięki za zainteresowanie. Będzie kolejna część, kiedy tylko znajdę wolny czas zabiorę się za pisanie.
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez echelon w 22 Cze 2010, 23:44

Nie wątpię, że długi czas oczekiwania wynagrodzi ten sam poziom wysoki kolejnej części :)
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez _Naznaczony_ w 23 Cze 2010, 10:21

Również mi się podoba twoje opowiadanie... :wódka:
_Naznaczony_
Jam jest weteran z Czarnobyla
Awatar użytkownika
_Naznaczony_
Stalker

Posty: 51
Dołączenie: 21 Lut 2010, 15:50
Ostatnio był: 20 Lip 2010, 21:26
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 23 Cze 2010, 22:55

W Cieniu- część 11. "Na wadze losu"

Kilku uzbrojonych po zęby stalkerów minęło wartowników Powinności. Żołdacy pilnowali wejścia do Baru, strzelając do zbliżających się mutantów jeśli była taka potrzeba. Wychodzący stalkerzy mieli bronie z najwyższej półki oraz nowoczesne kombinezony. Od razu było widać że są profesjonalistami. Jeden z nich skinął głową w kierunku Powinnościowca. Ten odwzajemnił mu gest. Stalkerzy szli powolnym krokiem, uważnie obserwując teren przed sobą. Dzień był dosyć ponury z powodu chmur przysłaniających niebo. Mężczyzna idący na samym przedzie przyśpieszył kroku, i zatrzymał się przy leżącym na popękanej drodze martwym ptaku. Wyjął z bocznej kieszeni pancerza dozymetr, po czym umieścił go nad zwierzęciem. Odczekał chwilę sprawdzając poziom napromieniowania. Po kilku sekundach wstał i odwracając się do towarzyszy pokiwał przecząco głową. Stalkerzy ruszyli w dalszą drogę, zostawiając potencjalne jedzenie na drodze.


Dłonie kurczowo zaciskały się na metalowym kubku. Gorąca herbata świetnie go ogrzewała. Wciąż słuchał Andrieja, nie odrywając wzroku od blatu stołu. Kilka desek na których czas odcisnął swoje piętno. Farba już dawno z nich zeszła, dostosowując stół do zimnych realiów Zony. Co jakiś czas kiwał głową na znak, że wszystko rozumie.
- Ta skrzynka którą Ty przez przypadek zdobyłeś, to jeden z jakichś końcowych elementów ich systemu. Przez to że ją przejęliśmy zyskaliśmy trochę czasu. Nie wiemy oczywiście ile. Nie jest to "pierścień władzy"- Andriej uśmiechnął się pod nosem wymawiając ostatnie słowa.- Ale z pewnością jeden z ważnych ogniw, bez których cały system nie będzie działać poprawnie. Teraz nasi zwiadowcy pilnują drogi prowadzącej do Bramy Jaźni, tak aby uniemożliwić dostarczenie kolejnych elementów. Z tego co wiemy jest to jedyny dojazd do kompleksu Y. Dookoła jest las, a jak sam wiesz...
- Wejdziesz jako stalker, wyjdziesz jako żarówka. Znam to przysłowie.
Dokończył za niego Syrjan.
- Dokładnie tak. Teraz rozumiesz że jesteś nam potrzebny. Kiedy szliśmy z Kriwny do Baru widziałem jak upolowałeś nam tego Mięsacza. Jesteś dobrym strzelcem Syrjan. Na dodatek masz lepszą kondycję niż niejeden żołnierz. Powiedz mi szczerze- przybliżył swoją głowę do jego, patrząc mu głęboko w oczy- Byłeś komandosem? Spier*oliłeś z wojska?
- Nie.
Rzucił ozięble Syrjan.
- To co? Sportowiec? Kim byłeś poza Zoną?
Tym razem stalker zastanowił się chwilę zanim odpowiedział.
- Nikim. Poza Zoną mnie nie było, nie istniałem.
- Jak tam sobie wolisz. Ale rozumiem to. Dużo osób tutaj chce ukryć swoją przeszłość. Przybyli do Zony uciekając przed dawnymi wydarzeniami, albo starając się zapomnieć. Można powiedzieć że Strefa jest dla nich miejscem narodzin, tej drugiej szansy której nie dostali tam.
- Nie wiem, nie interesują mnie inni.
Syrjan znów utkwił wzrok w stole, popijając herbatę. Andriej przyglądał mu się chwilę, po czym powiedział powoli, ostrożnie tak jakby każde słowo miało wzbudzić w słuchaczu furię:
- Nie interesowało by Cię wstąpienie w szeregi Powinności?
Stalker odstawił kubek kręcąc głową.
- Wstąpić do Powinności i co? Biegać jak w zegarku? Wykonywać zadania jak pies któremu rzuci się kość? Przynosić ją swojemu panu w postaci artefaktów?
- Źle odbierasz służbę tutaj. To zupełnie coś innego. Poza tym sam pomyśl, działasz w grupie, wiesz że ktoś Cie ochrania, a Ty ochraniasz jego...
- I zawsze ten ktoś może strzelić Ci kulę w plecy. Nie, to nie dla mnie.
- Straszny z Ciebie pesymista.
- Naprawdę? No popatrz, a ja zawsze myślałem że realista.
Na twarzy Andrieja pojawił się grymas uśmiechu.
- Mniejsza o to. Znasz już całą sytuację, wiesz co miałbyś zrobić. Teraz tylko powiedz jaka jest Twoja decyzja.
- Chcecie mnie posłać na misję, na której już na starcie mogę dostać postradania zmysłów. Jeśli by się to nie stało, mam iść gdzieś, gdzie nie wiadomo co mnie może spotkać. W sumie można by rzec że ta misja jest z góry skazana na porażkę...
- Człowieku, od tego zależy bardzo wiele!
Syrjan zignorował to, kontynuując przemowę.
-...więc mogę śmiało powiedzieć że wchodzę w to.
Andriej nie ukrywał ulgi. Odetchnął głęboko i uśmiechnął się szeroko.
- Możesz być pewny że kiedy będzie po wszystkim dostaniesz takie wynagrodzenie, o jakim Ci się nie śniło.
- No to jest oczywiste. Inaczej nie mam zamiaru się nigdzie wybierać.
- Ale z Ciebie skur*iały materialista.- Andriej zaśmiał się donośnie.- Ale kto nim nie jest w Zonie? Powinność będzie Ci dozgonnie wdzięczna Syrjan.
- Dobra dosyć tego gadania. Mów dokładnie jaki jest plan.
- Się wie. Zaraz pójdziemy do gabinetu admirała i wszystko Ci przedstawimy, punkt po punkcie...


Marika głaskała go po policzku. Chciał to odwzajemnić, zbliżał dłoń do jej twarzy. Powoli, delikatnie. Przecież mieli dla siebie tyle czasu, nie musiał się śpieszyć. Kiedy już miał jej dotknąć, pokręciła przecząco głową. Nie przestawała się uśmiechać. Cofnął rękę, choć sam nie wiedział dla czego. Czuł na policzku dotyk jej dłoni. Tak delikatnej, tak gładkiej jak aksamit. Znów wyciągnął rękę w jej kierunku. Tym razem nie zabroniła mu dotknąć swej twarzy. Jeszcze chwila i koniuszki jego palców dotkną tych smukłych ust. Tyle razy je całował, i zaraz też to zrobi. Czuł taką radość, niczym małe dziecko w pokoju pełnym zabawek. Jeszcze chwila i dotknie jej ust... rozpłynęła się.
Otworzył oczy widząc ciemność. Czyżby go w końcu pochłonęła? Nie, dopiero teraz sobie przypomniał. Przecież to noc. Ciemna noc w Zonie i on sam, tu na poddaszu starej chaty. Włączył latarkę, widząc nad sobą pofalowaną, rdzawą blachę dachu. Wyjrzał przez małe okienko, leżąc na boku. Było tu zbyt nisko aby wstać. Patrzył w tę czerń nocy, opierając się o swój plecak. Gdzieś tam w oddali jest jego cel. Chłodny powiew wiatru rozbudził jego zmysły. Wyjął z kieszeni PDA, sprawdzając godzinę.
"Niedługo będzie świtać"
W menu wybrał zakładkę dotyczącą jego misji. Po raz kolejny uważnie przestudiował każdy punkt, upewniając się że wszystko pamięta.
"6. W przypadku wyłączenia Bramy porozumieć się z oczekującym oddziałem uderzeniowym.
Tylko na co oni chcą uderzać? Nie wiedzą co ich tam czeka, skoro sama Brama jest tak silna. Ta cała operacja to jedno wielkie gówno."
Usiadł na drewnianej, skrzypiącej podłodze. Wyjął z plecaka porcję wojskowych sucharów, które otrzymał od Powinnościowców. Znów powoli zaczęła ogarniać go ta potworna fala tęsknoty za rodziną. Ból potęgowała wiedza, że nie zaspokoi tego uczucia. Wiedział że już nigdy nie zobaczy ani Mariki, ani swoich córek. Wciąż myślami zbiegał po schodach klatki schodowej. Wszystkie ściany zawalały się na niego. Teraz dopiero zaczął żałować że tak szybko wrócił do Zony. Powinien najpierw ten jeden jedyny raz pójść na cmentarz...
Odłożył prowiant, po czym wygrzebał z bocznej kieszeni plecaka pudełko z żyletkami. Podwinął rękaw na lewej ręce.


Andriej wbił wzrok w ścianę. Zostały na niej tylko resztki farby i podpisy stalkerów. Był zapatrzony niczym na seansie kinowym. I rzeczywiście był na seansie. Przed oczami przewijały mu się obrazy. Pijana morda majora i jego pięści, uderzającego Andrieja raz za razem. Do tego buty zadające potworny ból żebrom. I ten szyderczy śmiech szaleńca pastwiącego się nad podwładnym.
"Gdybym teraz go dorwał w swoje ręce..."
Zadumę kapitana przerwało uderzenie buta o but. Obok ustał Powinnościowiec, salutując przed Andriejem. Ten kiwnął tylko głową, starając się mieć zupełnie normalny wyraz twarzy.
- Kapitanie, admirał Pokrow każe poinformować pana, że nawiązany został kontakt z wojskiem.
- Zapewne admirał chce mnie widzieć? Już idę.

Po chwili Andriej był już w gabinecie Pokrowa, wraz z innymi stalkerami słuchając jego relacji.
- Porozumiałem się z wojskowymi. Przekazałem im informacje o zagrożeniu. Wysłany został helikopter z oddziałem komandosów. Kiedy tylko znaleźli się nad Bramą Jaźni, helikopter wpadł w turbulencje i spadł.
- Niech zgadnę- przerwał stalker w Egzkoszkielecie.- Chcą żebyśmy uratowali tyłki tym którzy przeżyli?
- Nie Kamrow. Helikopter spadł do lasu, więc nikt nie miał szans na przeżycie w terenie o takim napromieniowaniu. Wojsko jednak oznajmiło że dostaniemy niezłą zapłatę, jeśli schwytamy żywcem sprawców tego wszystkiego. A teraz inna sprawa. Andriej!
Kapitan Powinności spojrzał z zaciekawieniem na swego dowódcę.
- Ty już wykonałeś kawał dobrej roboty. Nie musisz ruszać na kompleks Y. Pójdziesz za to ze swoim oddziałem jako przedstawicielstwo Powinności w bunkrze naukowców, którzy mają zakłócić działanie bramy. Będą tam również wojownicy Wolności. Żeby tam nie doszło do żadnych konfliktów!
- Tak jest!
Andriej zasalutował i wyszedł z pomieszczenia.


Syrjan chwilę obserwował wschód słońca. Upewnił się że bandaż na ręce jest dobrze związany, po czym zapiął plecak. Po chwili był już kilkanaście metrów od opuszczonego domu. Chciał już dojść do swojego celu, zrobić co ma zrobić i... nie. Jednak nie chciał tam dojść, nie chciał żeby to się skończyło. Bo co po tym? Co będzie robił później? Jakie inne cele będzie miał przed sobą?
Szedł drogą ubitą w ziemi, a raczej tym co po niej zostało. Natura szybko wykorzystała nieobecność ludzi, starając się zatrzeć po nich wszelkie ślady. Dziś na jej teren znów wtargnął człowiek, niszcząc harmonię którą budowała kilka lat. Droga pięła się w górę wzniesienia. Dookoła stalkera otaczały łąki pełne napromieniowanej roślinności. Kiedy Syrjan znalazł się na szczycie wzgórza, w dole szosy ujrzał dwa Dziki. Mutanty nie zauważyły intruza, więc stalker powoli usiadł na drodze. Przeładował broń i spojrzał w siatkę celownika, celując między oczy leżącego stworzenia. Zona obdarzyła te mutanty warstwą grubej tkanki tłuszczowej, która zapewniała dobrą osłonę przed pociskami. Jednak Syrjan dobrze znał anatomię Dzików, i wiedział ze miejsce bezpośrednio między oczami było "piętą Achillesową" tych tworów Zony. Stalker z Kałasznikowem zużył by na jednego Dzika pół magazynka, a czasami nawet cały- on zrobi to jednym nabojem. Szybko i sprawnie... strzał. Mutant nie ruszył się, jedynie głowa odleciała lekko na bok. Śmierć dopadła go podczas wylegiwania się na słońcu. Drugi Dzik podniósł powolnie ciężkie cielsko, wydał charakterystyczny ryk i zaczął biec na oślep, przestraszony odgłosem wystrzału. Zaczął szarżować wprost na Syrjana. Stalker nie zdążył dobrze wycelować, a nie chciał marnować naboi. W momencie kiedy mutant był bezpośrednio przed nim, Syrjan przeturlał się w lewo. Ogromna przednia racica Dzika nadepnęła na but stalkera, przez co mutant stracił równowagę. Odskoczył mozolnie w prawo, wydając jeszcze głośniejszy ryk. Starając się odbiec od leżącego zagrożenia, odepchnął się tylnymi racicami, jedną z impetem uderzając w potylicę stalkera. Syrjan wstał w szoku, starając się utrzymać równowagę. Mocno kręciło mu się w głowie. Wciąż trzymał w rękach swoją broń. Nie zwracał uwagi na uciekającego Dzika. Piszczało mu w uszach, a głowa wydawała się zaraz pęknąć. Ruszył w kierunku zdobyczy, wciąż o tłumiony po ciosie mutanta. Kiedy znalazł się przy Dziku, zrobiło mu się ciemno przed oczami. Upadł czując pod sobą jeszcze ciepłe, śmierdzące cielsko zdobyczy...

Andriej trzymał w dłoni telefon satelitarny. Po jego skroni spłynęła stróżka potu. Wyraźnie na jego twarzy można było dostrzec że się denerwuje. Wsłuchiwał się uważnie w słowa rozmówcy. W pokoju znajdowało się wiele dziwnych sprzętów, których przeznaczenie znane było tylko wykwalifikowanym osobom. Obok Powinnościowca stało dwóch żołdaków Wolności i trzech naukowców w dobrze znanych, charakterystycznych fartuchach. Pomieszczenie było małe i ciasne, gdyż większość przestrzeni zajmowały maszyny. Towarzysze zarówno Wolnościowców jak i Andrieja czekali przed bunkrem.
- Tak jest admirale- stłumionym głosem powiedział do słuchawki Andriej.- Już się z nim kontaktowałem...
Znów chwila ciszy. Wolnościowiec z grymasem ironii zwrócił się do towarzysza.
- Tu masz przykład zorganizowania wspaniałej Powinności.
Drugi stalker odpowiedział cichym śmiechem. Po chwili znów przemówił Andriej:
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. Wiem doskonale że wszyscy już czekają. Jeszcze raz przepraszam.
Spojrzał bezradnym wzrokiem na towarzyszących mu mężczyzn. Ruszył w stronę wyjścia, zwieszając głowę jak pies skarcony przez właściciela.

Właz bunkra otworzył się z sykiem powietrza i pary wypuszczanej przez dysze. Na zewnątrz w dwóch oddzielnych grupkach zgromadziły się oddziały Powinności i Wolności. Kiedy podwładni zauważyli kapitana, wstali kierując się ku niemu. Zasalutowali przed dowódcą, po czym odezwał się Ponion.
- I jak kapitanie? Wyłączył? Chłopaki uderzyli?
Andriej spojrzał na Poniona, jakby chciał go zabić za zadane pytania.
- Syrjan nie odpowiada.
Wolnościowcy rozejrzeli się miedzy sobą. Niektórzy uśmiechnęli się pod nosem. Ponion zrobił zdziwioną minę, po czym znów się zwrócił do swojego dowódcy.
- Jak to nie odpowiada? Może jeszcze nie dotarł do bramy?
- Nie. W ogóle nie odpowiada. Pisałem do niego kilka razy, ale nic. Głucho. Jednak to nie był dobry pomysł żeby wysyłać go samego. W końcu to Zona! Coś się mu mogło stać...
- Gó*no prawda! Ten ch*j pewnie miał związek z tym wszystkim. Może ostrzegł ich przed tym że wiemy i zaatakujemy. Niepotrzebnie zaufaliśmy jednemu zj*bowi. Zniknął na jakiś czas, skontaktował się z wrogiem, a później jak jakiś szpieg przyszedł do nas...
- Uważaj na słowa Ponion. Baczność! I wracać odpoczywać. To rozkaz.
Andriej mimo zaistniałej sytuacji powiedział to tym samym co zawsze, bezapelacyjnym tonem. Mówił stanowczo, i mimo że nie krzyczał, powaga jego głosu wprowadzała w zakłopotanie Poniona. Nikt nie śmiał negować rozkazu kapitana. Nawet Wolnościowcy widząc postawę stalkera stracili ochotę się z niego naśmiewać.

Kapitan odszedł trochę dalej, rozglądając się po terenach dookoła. Bunkier znajdował się na wzgórzu, więc stalker z łatwością dostrzegł w oddali stację kolejową. Karabin FAMAS zwisał z prawej strony jego kombinezonu. Andriej złożył ręce do tyłu, wciąż patrząc przed siebie.
"Gdzie ty jesteś Syrjan? Nie wierzę że mnie wych*jałeś, nie wierzę. Odezwij się. Inaczej zrujnujesz mi karierę."
W tym momencie poczuł za sobą czyjąś obecność. Odwrócił na chwilę głowę, dostrzegając stojącego po jego prawej stronie Poniona. Nie powiedział nic do podwładnego. Znów spojrzał przed siebie. Chwilową ciszę przerwał Ponion.
- Kapitanie...
- Taa?
Rzucił ozięble Andriej.
- Proszę mi wybaczyć moje uniesienie. Niech kapitan wie, że ja zawsze jestem z panem. Gdyby zarząd pana wyrzucił, odszedł bym również. Nie ma takiego drugiego kapitana.
Andriej uśmiechnął się, jednak starał się by Ponion tego nie zauważył.
- Wiem Ponion, wiem. Ale masz być oddany Powinności i zarządowi. Rozkaz jest rozkazem, jeśli zostanę oddalony ze służby, muszę to przyjąć. Za swoje błędy trzeba odpowiadać.
- Ale zarząd też się przecież zgodził na udział tego Syrjana. Więc równie dobrze i oni za to odpowiadają.
- Zarząd to zarząd, a według admirała ja ponoszę odpowiedzialność za Syrjana. Pamiętaj Ponion, że słowo admirała jest niepodważalne. Będąc w Powinności musisz być oddany i lojalny admirałowi. MUSISZ! Jeśli kazał by mi zaatakować w pojedynkę bazę Wolności, zrobił bym to bez zastanowienia.
- Rozumiem kapitanie. Proszę o pozwolenie by powrócić na stanowisko.
- Zezwalam.
Ponion zasalutował, po czym wrócił do towarzyszy. Andriej utkwił wzrok w opuszczonej stacji, oddalonej o kilka kilometrów. Mimo tego że teraz zawiódł, czuł dumę.
"Czego jak czego, ale co do mojej lojalności nikt mi nic zarzucić nie może."
Uśmiechnął się, czując jednocześnie przerażenie. Wydalenie z frakcji było by dla nim wyrokiem. Tylko w Powinności naprawdę czuł że żyje. A teraz jego los spoczywał w rękach jednego, mało znaczącego stalkera.
"Odezwij się Syrjan..."
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

PoprzedniaNastępna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 17 gości