W Cieniu

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

W Cieniu

Postprzez saku w 06 Maj 2010, 12:48

W Cieniu- część 7. "Odsiecz"


Chaos... Takiego zamieszania nie było w szeregach Powinności od czasu kiedy... No właśnie. Andriej nie mógł sobie nawet przypomnieć kiedy. Po pierwszym komunikacie nakazującym przybycie z pomocą do Baru, nikt w jego oddziale nie mógł pojąć co się dzieje. Wiadomość szybko się urwała, a jej treść informowała że baza jest pod ciężkim atakiem i potrzebuje natychmiastowej pomocy. Było to po ich dwudniowym odpoczynku po drugiej stronie jeziora. Szybko się spakowali, zwinęli antenę radiową i ruszyli w kierunku Baru, najszybszą z możliwych dróg. Po całym dniu wyczerpującego truchtu, z przerwami tylko kiedy byli kompletnie wycieńczeni, Andriej dostał wiadomość na PDA. " Kod- 14. Kod- 14!" Więc jednak to naprawdę było coś poważnego, teraz już był tego pewny. Kod- 14 w Powinności oznaczał mobilizację wszystkich jednostek zdolnych do walki, i rozkaz natychmiastowego ruszenia na pomoc. Żeby tylko Andriej wiedział co się dzieje...

Rano znaleźli się 22 kilometry od Baru, musieli tylko pokonać najbliższe wzgórze i mogli wyjść na drogę. Wtedy już by na pewno przyśpieszyli tempa. Ale tego co się stało kapitan się nie spodziewał. Kiedy tylko wychylili głowy nad linię wzgórza, kule zaświszczały nad ich głowami. Natychmiast padli na ziemie, wycofując się trochę, i zajmując dogodne pozycje strzeleckie. W dole, przy drodze znajdował się przystanek autobusowy. Cały był obłożony workami z piaskiem, kucało za nimi kilkanaście postaci. To oni strzelali w kierunku oddziału. Andriej był dobrym dowódcą, i dobrze wydawał rozkazy. Przez kilka minut walki w dole padły 3 osoby. Ranne lub zabite, tak czy inaczej nie zdolne do walki. Żadnemu z jego ludzi nic się nie stało. Do czasu. Kiedy wydawało się że przygwoździli wroga ogniem, szeregowy Ponion krzyknął że Garbow dostał w ramię. Po chwili powtórzył komunikat, tym razem kula trafiła w głowę.
- Snajper!- krzyknął szeregowiec, i zanim Andriej zdołał wydać rozkaz, wszyscy czołgając cofnęli się za wzgórze. Dwóch ludzi niosło martwego Garbowa. Regulamin Powinności zabraniał zostawiać poległych na polu walki. Długo trwał pościg za oddziałem, a przez martwego towarzysza wszyscy mieli mniejsze szanse na to, że uda im się uciec. Jednak udało się, przypłacając to kolejną raną postrzałową. Snajperski pocisk nie przebił całkowicie kombinezonu Andrieja, ale wbił się na tyle głęboko że kula zdołała ugodzić go w bark. Nie było to poważne obrażenie, krew szybko zatamowano. Garbowa pochowano po drodze, kiedy tylko ścigający nagle, bez powodu się wycofali. Ktoś musiał wydać im taki rozkaz. Kiedy znaleźli odpowiednie miejsce, zatrzymali się na odpoczynek. Jeden człowiek na warcie, reszta poszła spać. Andirej usiadł z mapą, uważnie studiując miejsce przez które mógł w miarę szybko dostać się do Baru. Wtedy dostał komunikat: "Rozkaz odwołany. Koniec Kodu- 14. Zostanie utworzona baza tymczasowa. Namiary podamy w odpowiednim czasie. Wszystkie oddziały- rozproszenie. Zawieszenie broni z Wolnością. Powtarzam- ZAWIESZENIE BRONI!" Tego nie mógł zrozumieć jeszcze bardziej. Więc postanowił zostać w tym opuszczonym domu, z dala od innych ludzi.

Minął dzień, dwa, następnie kolejny. Andriej musiał coś robić, i tak w końcu będą musieli opuścić kryjówkę, kończą im się zapasy.
"Zadanie rekonesansu w Kriwnie." Wiedział że zadanie nie ma sensu, choć teraz zrozumiał dla czego wcześniej mieli tam iść. Dowództwo wiedziało że coś się święci, i chcieli sprawdzić wszystkie możliwe miejsca. Teraz już jest za późno, ale tam będą mogli przynajmniej zrobić zapasy. Wstał, zaczął układać śpiwór, po czym włożył go do plecaka.
- Wszyscy wstawać. Pakować się! Wyruszamy.
Po chwili podszedł do niego jeden z jego ludzi.
- Kapitanie.
- Co jest?
- Czy mogę o coś spytać?
- Możesz.
- Gdzie wyruszamy?
- Do Kriwny. Musimy wykonać i tak już opóźniony rekonesans.
- Ale kapitanie, po tym wszystkim?
- Rozkaz nie został odwołany.
- Ale kapitanie...
- Sugerujesz że powinniśmy złamać rozkaz zarządu?
Spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem. Nikt z jego podwładnych tego nie lubił. Andriej był dobry dowódcą, dbał o swoich ludzi, ale nigdy nie mogli traktować go jak kumpla. Zawsze jasno dawał znać że jest kapitanem, i nie przyjmuje do siebie jakiegokolwiek sprzeciwu. Szeregowy nie odpowiedział.
- Pakować się i wyruszamy. Czas operacyjny- 10 minut.

Droga do Kriwny nie była taka łatwa jak Andriej przypuszczał. Ogromna ilość anomalii, i stada mutantów których musieli unikać spowolniły podróż. Po 2 dniach znaleźli się na drodze, po swojej prawej mając pas drzew, a po lewej napromieniowane jezioro. Spojrzał przez lornetkę na odległy brzeg. Wszystko zostało w takim stanie jaki pozostawili wyruszając na pomoc do Baru. Jak zwykle nikt nie zapuścił się tam gdzie oni często spędzali czas. Mocno podwyższony poziom promieniowania i zagrożenie ze strony Pijawek- Andriej lubił tamto miejsce. Uśmiechnął się pod nosem. Drogą dojdą szybciej do Kriwny. "Powinniśmy być tam przed południem." Pomyślał Andirej, i rozkazał przyśpieszyć tempa. Droga jednak się przedłużyła, ponieważ oddział zapolował na dzika. Z powodu posiłku zabudowania Kriwny ujrzeli po godzinie 13.
- Samochód i trzech stalkerów w Egzoszkieletach na 12.- zakomunikował Ponion. Dowódca spojrzał przez lornetkę. Jeden z ludzi wszedł do budynku. Andriej dał znać swoim podwładnym aby padli na ziemię, po czym uczynił to samo. Cały czas obserwował pojazd, i to co dzieje się przy nim. Dwóch stalkerów w Egzo siedziało w jeepie. Coś mówił do przechodzących ludzi. Siedzący za kierownicą wycelował bronią do jednego. Wszyscy rozbiegli się do budynków. Na ubitej w ziemi drodze opustoszało. Został tylko pojazd i dwóch podejrzanych w środku. Minęło 10 minut, i z budynku wyszedł stalker w Egzoszkielecie, hełm trzymając w ręku. Za nim jakiś inny, w płaszczu. Jeden z żołdaków siedzących w jeepie zdjął jakiś materiał z bagażnika. Andriej nie dojrzał co było w środku, ale z pewnością zaskoczyło to stalkera w płaszczu. On i człowiek który był bez hełmu rozmawiali o czymś. Po chwili stalker wrócił biegiem do budynku. Wtedy dowódca- teraz Andriej już to wiedział, gestami ręki dał znać jednemu ze swoich ludzi aby ukrył się przy drzwiach. Stalker wykonał rozkaz, zeskoczył z jeepa i ustawił się za ścianką od wejścia do budynku. Kapitan stracił go z oczu, nie mógł zobaczyć co tamten robi. Dowódca w Egzoszkielecie zdjął z jeepa jakieś artefakty i broń. "Snajperka." Pomyślał Andriej. Po chwili wrócił mężczyzna w płaszczu. Podał drugiemu jakiś przedmiot. W tym samym momencie zza wejścia do budynku wyszedł ukryty stalker, trzymając w ręku broń. Uderzył kolbą karabinu w głowę mężczyzny, ten upadł na ziemię. Drugi stalker zaskoczył z jeepa, i złapał za nogi ofiary. Dowódca zaczął znów pakować rzeczy na jeep. Andriej wskazał swoim ludziom aby przeładowali broń i obrali cele. Kurzew na jednego stalkera, Gorow na drugiego, Ponion z Ignacym mieli wycelować w dowódcę. Kapitan wyjął PDA, i nastawił częstotliwość na wszystkie PDA w zasięgu 500 metrów. Przybliżył urządzenie do ust.
- Stalkerzy, stalkerzy! Rzućcie broń na ziemię. Jesteście obserwowani. Ręce w górę. Zostaniecie zrewidowani przez oddział Powinności!
Podejrzani w dole szybko wskoczyli na jeepa, dowódca założył hełm.
- W koła!- Krzyknął Andriej. Seria z karabinów. Udało im się unieruchomić pojazd. Ale wrogowie wiedzieli już skąd padły strzały, i natychmiast odpowiedzieli ogniem. Celnym ogniem- Ponion dostał w klatkę piersiową. Kula przebiła kombinezon ochronny.
"Vintorez" pomyślał Andriej i wycelował w przeciwników...
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Reklamy Google

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez echelon w 06 Maj 2010, 13:11

Bardzo fajnie, że powstała kolejna część, tylko zastanawiam się czy nie ma tu jakiejś nieścisłości. Spotkanie z gośćmi w exo miało się odbyć w Barze, a w tej części opowiadania panowie z Powinności o godzinie 13 dotarli do Kriwny gdzie zastali całą sytuację opisaną w części poprzedniej po tym jak wycofali się właśnie z Baru z powodu ostrzału.
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez Zbysz3K w 06 Maj 2010, 13:27

Dzięki. Opowiadanie jak zwykle świetne :D Czekam na więcej. :)

echelon napisał(a):Bardzo fajnie, że powstała kolejna część, tylko zastanawiam się czy nie ma tu jakiejś nieścisłości. Spotkanie z gośćmi w exo miało się odbyć w Barze, a w tej części opowiadania panowie z Powinności o godzinie 13 dotarli do Kriwny gdzie zastali całą sytuację opisaną w części poprzedniej po tym jak wycofali się właśnie z Baru z powodu ostrzału.


Pomieszało Ci się. Kto powiedział że w Zonie musi być jeden bar :) To właśnie w barze w Kriwinie byli umówieni a nie w 100 radach. :)
"Musisz znać prawdę, szukać jej a ona sprawi że będziesz wolny."
Awatar użytkownika
Zbysz3K
Kot

Posty: 13
Dołączenie: 08 Cze 2009, 12:52
Ostatnio był: 30 Lip 2014, 00:05
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 1

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 06 Maj 2010, 13:32

echelon napisał(a):Bardzo fajnie, że powstała kolejna część, tylko zastanawiam się czy nie ma tu jakiejś nieścisłości. Spotkanie z gośćmi w exo miało się odbyć w Barze, a w tej części opowiadania panowie z Powinności o godzinie 13 dotarli do Kriwny gdzie zastali całą sytuację opisaną w części poprzedniej po tym jak wycofali się właśnie z Baru z powodu ostrzału.


Spotkanie miało się odbyć w barze, znajdującym się w byłej remizie strażackiej, innymi słowy w budynku w wiosce Kriwna. ;)
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 06 Maj 2010, 13:45

echelon napisał(a):Bardzo fajnie, że powstała kolejna część, tylko zastanawiam się czy nie ma tu jakiejś nieścisłości. Spotkanie z gośćmi w exo miało się odbyć w Barze, a w tej części opowiadania panowie z Powinności o godzinie 13 dotarli do Kriwny gdzie zastali całą sytuację opisaną w części poprzedniej po tym jak wycofali się właśnie z Baru z powodu ostrzału.


Spotkanie miało się odbyć w barze, znajdującym się w byłej remizie strażackiej, innymi słowy w budynku w wiosce Kriwna. ;)
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez echelon w 06 Maj 2010, 14:19

Sorry za zamieszanie, nie sprawdziłem sobie do końca. Mam nadzieję, że na kolejną część nie trzeba będzie czekać tak długo :).
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 07 Maj 2010, 18:50

W Cieniu- część 8. "Ciemna strona światła"

Słyszał coś. Cóż za głośny krzyk.
- K*rwo! Dalej nic nie będziesz mówić?!
Trzask, później kolejny i kolejny. Ktoś wyje z bólu, to nie zwykłe łkanie czy odgłosy odczuwanego bólu. Wycie jak jakiegoś zwierzaka, jak psa, który przechodzi niewyobrażalne męki. "Może lepiej nie otwierać oczu?" pomyślał Syrjan. Strasznie bolał go tył głowy, kompletnie nie pamiętał co się stało. Jedyne co zapamiętał przed zapadnięciem ciemności to euforia na myśl o nowej broni, którą dostanie. A teraz leży na plecach, ze skrępowanymi rękoma. Nie jest tu twardo, w dodatku czuć stęchliznę. Czyżby stary dywan? Znów trzaski i wycie. Przez jęki dosłyszał tylko jedno słowo, wypowiadane z wielkim trudem, wyduszone z gardła jak u małego dziecka, który przez płacz nie może złapać tchu. - Błagam....
- O co błagasz k*rwo? No?
Znów odgłos uderzenia.
- Chcesz umrzeć? Umrzesz, jak tylko wszystko powiesz. No?
Tym razem kilka uderzeń pod rząd.
- Kapitanie...
- Co jest?
- Jakiś dwóch stalkerów pyta kiedy będą mogli znów wrócić do tego domu.
Chwila ciszy, którą jedyne co zakłócało to jęki i płacz.
- Powiedz że kiedy przesłuchanie się zakończy. Przypomnij też że Kriwna jest na terenie Powinności, więc mamy prawo zaadoptować ten dom.
- Tak jest!
Odgłos uderzenia buta o but, oraz skrzypienie desek. Ktoś wyszedł z pomieszczenia.
- Spójrz na mnie! No spójrz!
Syrjan usłyszał głos tego, do którego ktoś przed chwilą zwracał się per kapitan.
- Piękny widok co? To może być Twój ostatni, jedno oko Ci nie wystarczy?
Znów usłyszał płacz. Musiał w końcu zobaczyć co się dzieje. Otworzył oczy. Nad sobą zobaczył obdrapany sufit. Po prawej miał ścianę. Obrócił głowę w lewą stronę. Zobaczył puste pomieszczenie, niegdyś był to zapewne salon, gdyż na ścianach zwisały resztki specyficznej tapety. Na środku pokoju leżała rozłożona folia, na której postawiono krzesło. Siedział na nim stalker, cały goły. Był obwiązany taśmą, przymocowaną do oparcia. Krew ściekała po jego ramionach, torsie. Wąski, lepki i gęsty strumyczek czerwonej mazi wyciekał z jego ust, tworząc na rozłożonej foli kałużę. To jeszcze nie zszokowało tak bardzo Syrjana. Jednak zaparło mu dech kiedy zobaczył, że z prawego oczodołu rannemu płynie struga krwi, a jego gałka oczna leży na podłodze. Na dodatek palec wskazujący prawej ręki również został czymś odcięty. Nad "ofiarą" schylał się stalker w kombinezonie Powinności. Przez plecy miał przewieszonego francuskiego FAMAS'a. Kilka plecaków i masek przeciwgazowych leżało ułożone pod oknem naprzeciwko ściany pod którą leżał Syrjan. Powinnościowiec złapał torturowanego za twarz, ścisnął i krzyknął do niego:
- Zabiliście 3 moich ludzi! Mów co wiesz, albo przez następne kilka dni będziesz błagał o śmierć!
Uderzył go z główki. Jeszcze więcej krwi zalało i tak już czerwoną Twarz. Stalker-oprawca spojrzał na Syrjana.
- Obudziłeś się. Jestem Andriej Wawrow, kapitan oddziału drugiego, z trzeciego komanda Powinności. Od Ciebie się dowiem kim jesteś, czy tak jak ten- wskazał rannego- będziesz mówił tylko "błagam"?
Syrjan nie rozważał ani chwili czy ukrywać swoje dane, szybko odpowiedział.
- Nazywam się Syrjan Igorowicz. Ten tutaj i jego towarzysze mieli mi dać wynagrodzenie.
- Wynagrodzenie za co?
Syrjan opowiedział dokładnie wszystko ze szczegółami, zaczynając od spotkania. Oczywiście skupiał się tylko na dziwnym przedmiocie. Nie wspomniał nic o Saszy, o pobycie poza Zoną ani chorobie córki. Po wysłuchaniu jego relacji, kapitan pokiwał głową.
- Rozumiem że to ten przedmiot który znaleźliśmy przy samochodzie? No cóż. Wierzę Ci stalkerze. Szkoda jedynie że nie wiesz nic na temat tych ludzi...- uderzył pięścią gołego mężczyznę. Jego głowa opadła bezwładnie na dół.
- Ehh k*rwa. Znowu... Ponion! Chodź tu, znowu trzeba zrobić zastrzyk. Zemdlał szmaciarz.
- Tak jest!
Dobiegł go głos z podwórka. Po chwili do pokoju wszedł stalker w kompletnym kombinezonie Powinności. Wyciągnął coś z plecaka. Podszedł do omdlałego ze strzykawką, i zrobił zastrzyk. Po chwili ranny otworzył oczy. Rozejrzał się po pomieszczeniu jednym okiem. Znów przemówił kapitan.
- To jest Syrjan. Ponion rozwiąż go. Chłopak jest czysty.
- Tak jest!
Stalker wykonał rozkaz swojego przełożonego. Tym czasem Andriej znów zaczął bić jeńca. W między czasie wykrzyczał tylko:
- Syrjan wyjdź na zewnątrz i czekaj. A ty Ponion przynieś szczypce, chyba naszego gościa bolą zęby.
Skrępowany jeniec zawył po słowach kapitana Andrieja, jednak szybko ucichł kiedy został kilkakrotnie uderzony w twarz.

Na zewnątrz stał jeden Powinnościowiec w masce przeciwgazowej, z bronią w ręku. Odwrócił się w stronę drzwi, kiedy usłyszał wychodzącego stalkera. Spojrzał na Syrjana, po czym znów odwrócił się plecami. W Kriwnie wszystko wyglądało jak zawsze, z wyjątkiem pobojowiska pozostawionego przed barem. Samochód spalono. Syrjan podszedł do stalkera pilnującego domu.
- Był tam karabin snajperski, nówka. Macie go?
Stalker w odpowiedzi pokiwał powoli głową.
- Dostanę go?- powiedział Syrjan, starając się ukryć ton nadziei.
- Musisz porozmawiać w tej sprawie z kapitanem.- usłyszał w odpowiedzi przytłumiony głos. Stał chwilę, po czym przeraźliwy krzyk wydobył się ze środka domu...


Wiła nie wytrzymał. Musiał wyjść zobaczyć co się dzieje. Obiecał przypadkowemu stalkerowi pół litra w zamian za przypilnowanie przez chwilę baru. Ubrał gruby, wełniany kubrak i wyszedł pośpiesznie przed budynek. Jego oczom ukazał się ten sam widok, co każdemu innemu stalkerowi wcześniej. Spalony samochód, jeszcze lekko dymiący, plamy krwi i dwa ciała w zwykłych ubraniach leżące przy wraku. "To tych dwóch stalkerów w Egzo" pomyślał Wiła, po czym podszedł do znajomego stalkera, przyglądającemu się tak jak barman pobojowisku.
- Witaj Indrusza- uścisnęli sobie dłonie. - A gdzie tych trzech z Powinności?
- A pochowoli za domem storego Abrama.
Odpowiedział stalker, ściskając mocniej swojego Abakana.
- Pewnie żołdacy wszystkie fanty powinęli, hę?
Indrusza jedynie pokiwał głową w odpowiedzi. Na twarzy Wiły pojawił się szelmowski uśmieszek.
- A jak tam ten jeden co przeżył? On tak krzyczy?
Wskazał dom, przed którym stał stalker Powinności i... tak, Wiła dobrze dojrzał, stał tam również Syrjan.
- A no on. On...
- Nieźle go muszą męczyć. Aż trochę mi go szkoda.
Znów uścisnął dłoń kolegi:
- No cóż, trzeba wracać do pracy. Wpadnij wieczorem, napijemy się. Na mój koszt.
Odszedł kręcąc głową. Stalker nic nie odpowiedział. "Przyjdzie. Zawsze przychodzi” pomyślał Wiła...



"Irina!”- ta myśl przeszyła głowę Syrjana, kiedy obserwował znajomego mu barmana stojącego przed dawną remizą. Przecież właśnie po to chciał wymienić te dziwne urządzenie. Potrzebował pieniędzy dla chorej córki, a teraz? Wszystko przepadło. Krzyki w środku domu ustały. Po chwili wyszedł ze środka kapitan, cały ubrudzony we krwi.
- Powiedział jedynie że i tak niedługo wszyscy zginiemy. I że to ma związek z tym urządzeniem... je*any musiał być dobrze szkolony, że nie chce nic mówić. Szkolony, albo tak zastraszony...
Chwilę pomyślał.
- Dostałem komunikat że sztab dowodzenia znów jest w Barze. Mało tego, jesteśmy ostatnimi stalkerami z Powinności którzy przebywają aktualnie poza Barem. Musimy się dostać do bazy z tym dziwnym radiem. Stalkerze...- zwrócił się do Syrjana. Ten spojrzał pytająco.
- Potrzebna nam będzie Twoja pomoc. Ruszysz z nami do Baru? Powinność sowicie Cię wynagrodzi. Oczywiście zaraz oddamy Ci Twą broń i cały ekwipunek.
- Chętnie- odpowiedział Syrjan. W jego głowie znów rozbłysła iskierka nadziei, że uda mu się uzbierać resztę potrzebnych pieniędzy.
- Kobraczew! Idź do środka, napal w tym starym piecu i zagotuj wody. Trzeba inaczej zmusić do gadania naszego jeńca.
- Tak jest!- odpowiedział stalker, po czym wbiegł do domu. Na zewnątrz zostali tylko Andriej i Syrjan. Ściemniało się...
Kapitan odpalił papierosa, po czym wyciągnął w kierunku stalkera obok paczkę. Syrjan gestem ręki odmówił. Andriej uśmiechnął się pod nosem.
- Powinienem rzucić. Zacząłem palić w przykrym momencie mojego życia, i tak mi już zostało. Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy?
Syrjan pokręcił przecząco głową, wciąż patrząc przed siebie.
- Nie wydaje mi się.- odpowiedział cichym głosem.
- Hmm. A mi się wydaje że tak. Gdzieś już słyszałem Twój głos. Ale może się mylę.- zaciągnął się dymem papierosa. - Może...
Zapanowała chwila ciszy. Jakiś stalker przeszedł obok pośpiesznie, po czym wszedł do starej remizy, która aktualnie pełniła rolę baru.
- Niepokoi mnie sprawa tego urządzenia. Coś z nim jest. Coś nie tak. To nie zwykłe radio czy coś w tym stylu, na pewno nie. Muszę wycisnąć wszystko z tego stalkera...
- Kapitan Powinności powinien dawać przykład. A przykładem raczej nie jest torturowanie bezbronnego, zakneblowanego więźnia.- skomentował postawę Andrieja głosem nie wskazującym żadnych emocji. Kapitan spojrzał na niego. Również twarz Syrjana wydawała się obojętna.
- Nie rozumiesz. Mi się wcale nie podoba to co robię, ale są sprawy na temat których moje dowództwo musi się dowiedzieć. Można powiedzieć, że cel uświęca środki.
- Ale Powinność to nie bandyci, a frakcja która ma raczej opinię „tych dobrych”.
Kapitan zaśmiał się doniośle.
- Masz rację. Ale czy podczas zachodu słońca, kiedy teren jest oświetlony, jakiś przedmiot nie rzuca cienia?
- Nie rozumiem- odpowiedział Syrjan, wciąż patrząc przed siebie.
- Chodzi mi o to że nic nie jest idealne, wszystko ma swoje złe strony. Można powiedzieć, że nawet światło ma trochę ciemności. No ale może taki „dobry człowiek” jak ty tego nie zrozumie.
Tego Syrjan nie wytrzymał. Uśmiechnął się pod nosem.
- Dobry człowiek...- pokiwał głową z uśmiechem. - Chciałbym. Co do tego że cel uświęca środki, to ja świetnie rozumiem. Niech kapitan uwierzy.
Pomyślał ilu już stalkerów zginęło z jego broni. A to wszystko po to żeby wyżywić rodzinę. Dokładnie nie mógł obliczyć.. Może nie tak dużo? „Jedno zabójstwo to stanowczo za dużo” szybko skomentował własne myśli. Zdał sobie sprawę że Andriej uważnie się mu przygląda.
- Dziwny z Ciebie człowiek...
- Myślałem że do Zony trafiają sami dziwni ludzie.
Dowódca znów się zaśmiał, tym razem jeszcze głośniej.
- Masz rację Syrjan, masz rację.
W tym momencie z budynku wyszedł Powinnościowiec, zasalutował przed kapitanem.
- Woda gotowa, wrzątek.
- Podłożyć garnki przed jeńcem. Czekajcie na mnie, niech trochę na nie popatrzy. Ponion opatrzył jego oko? A raczej to co po nim zostało...
- Tak jest. Krew zatamowana.
- Odmaszerować.
Andriej zwrócił się do Syrjana.
- Twoje rzeczy są w pomieszczeniu na końcu przedpokoju. Idź tam. Na stole są silne tabletki nasenne, weź je i idź spać. Bez tabletek krzyki raczej nie pozwolą Ci zasnąć. Rano wyruszamy do baru. Aha, no i zjedz coś jak chcesz. Jedzenie też jest na stole. Mnie czeka długa noc- pokazał swoje ręce, całe splamione zaschniętą krwią.
Stalker nie odpowiedział. Wszedł do budynku. Rzucił tylko okiem do „pokoju przesłuchań”. Jeszcze więcej krwi. Lewa ręka jeńca była nienaturalnie wykrzywiona. Syrjan wszedł do pokoju o którym mówił Andriej. Jego SVD leżał na zdezelowanym łóżku. Spojrzał na stół. Butelka wody, konserwa i czerstwy chleb. Obok jakieś dziwne, niebieskie tabletki. Połknął je, popijając wodą. Nie był głodny, od razu się położył. Przykrył się starym, zmechaconym kocem i ścisnął swój karabin, jak małe dziecko przytulające się do miśka. Zakręciło mu się w głowie, po czym zapadł w głęboki sen.
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez Zbysz3K w 07 Maj 2010, 18:58

Świetne jak zwykle. :D Czekam na kolejną część :D
"Musisz znać prawdę, szukać jej a ona sprawi że będziesz wolny."
Awatar użytkownika
Zbysz3K
Kot

Posty: 13
Dołączenie: 08 Cze 2009, 12:52
Ostatnio był: 30 Lip 2014, 00:05
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 1

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez echelon w 11 Maj 2010, 12:03

Wyborne :). Jeśli nie obruszasz się jak co niektórzy na konstruktywną krytykę, życzliwe uwagi, to gadka o tym, że torturować to niegrzecznie, bo Powinność to dobre chłopaki są była raczej niepotrzebna, bo to jest po prostu Zona, a sprawa wygląda na nielichą, ale to jest tylko moje zdanie. Tak czy siak jak na razie najlepsze opowiadanie jakie tu czytałem - ciekawa historia bardzo sprawnie opowiadana.
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez saku w 12 Maj 2010, 00:02

Jestem gotowy na każdą krytykę, byle była uzasadniona :wink: To nie zaszkodzi, a pomoże mi w lepszym pisaniu. W związku z tym jeśli komuś opowiadanie się podoba lub nie- niech napisze komentarz. Byłbym wdzięczny.

Co do Powinności. Proszę pamiętać, że Syrjan jest osobą. Ma swoje zdanie, swoje opinie i swój pogląd na świat. Co zresztą staram się ukazywać w jego przemyśleniach, czynach i rozmowach z innymi stalkerami. Mam nadzieję że wyjaśniłem dla czego negował metody jakimi posługiwał się kapitan Andriej. Wielkie dzięki za komentarze. Doszedł teraz na moje barki obowiązek prowadzenia sesji RpG, zresztą również w realiach STALKER'a, więc kolejne części będą się pojawiać w dłuższych odstępach czasu. Lepiej pisać wolniej, a dokładniej niż niepotrzebnie się śpieszyć.

Jeszcze raz dzięki za komentarze. Nie spodziewałem się że moje opowiadanie komukolwiek się spodoba.
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

Re: W Cieniu- część 2. "Towarzysze broni"

Postprzez echelon w 12 Maj 2010, 11:59

Lepiej żeby było powoli niż byle jak. Byle jak jeszce ci się nie zdarzyło, ale nie każ czekać na kolejną część dobrych kilka miesięcy jak poprzednio ;).
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Postprzez saku w 13 Maj 2010, 19:21

W Cieniu- część 9. "Dno"

Kredowe, wychudzone ręce. Całe w ropiejących ranach, brudnych i gnijących. Miejscami skóra wyżarta była aż do kości. Na dłoniach pozostały jeszcze jakieś strzępy materiału, które wskazywały że niegdyś były to rękawiczki lub jakieś ochraniacze. Wydawało by się że takie poranione, chude ręce nie mają żadnej siły, jednak dłonie mocno przywierały do asfaltowej nawierzchni. Czas odcisnął na niej swoje piętno. Droga była cała popękana, a miejscami ziemia pokrywała znaczną jej szerokość. Przez każdą nawet najdrobniejszą szczelinę przedzierały się jakieś rośliny. Byle ku górze, byle jak najbliżej promieni słonecznych. Matka natura znów odzyskiwała swoje dawno utracone królestwo...
Snork wciąż przylegał kończynami do drogi, wpatrzony w bezruchu na migoczące w oddali światło ogniska. Był wygłodniały, a jego wypaczony instynkt, niegdyś człowieka, teraz ograniczony jedynie do woli przetrwania podpowiadał mu, iż tam gdzie jest ogień są i ludzie. Zmutowane nozdrza, kompletnie wysuszone i poranione wciągnęły z piskiem powietrze. W mieszaninie letnich zapachów roślin i odchodów mutantów Snork wyczuł jeszcze coś- człowieka. Jedzenie! Mutant wiedział że jego nowy posiłek czeka tam, daleko na tej starej drodze. Ognisko paliło się przy betonowym przystanku. Poranione mięśnie nóg naprężyły się w gotowości do skoku, po czym oderwały się z ogromną siłą od nawierzchni. Jednym skokiem Snork pokonał dobrych kilka metrów. Później kolejny skok, i kolejny. Coraz bliżej celu, coraz bliżej zaspokojenia tak męczącego głodu. Kolejny skok... i mutant nie zdążył już opaść na drogę o własnych siłach. Z jego pleców wystrzeliła w powietrze stróżka krwi...

Syrjan wciąż siedział ze skrzyżowanymi nogami, na starej drodze prowadzącej donikąd. Nadal spoglądał przez celownik swojego wiernego karabinu. Wolał się upewnić czy za Snorkiem nie podążały inne. Po kilku minutach wstał, zarzucił na plecy SVD i wyjął z plecaka Kałasznikowa. Przeładował broń po czym ruszył biegiem w kierunku ofiary. Odległość nie przekraczała 800 metrów. Zawsze starał się unikać jedzenia takich wybryków natury, teraz jednak sytuacja go do tego zmusiła. Kiedy znalazł się z Powinnościowcami w Barze, odebrał zapłatę, uzupełnił zapasy amunicji i czym prędzej ruszył w kierunku wyjścia z Zony. Wolał oszczędzać pieniądze, więc nie kupił dodatkowego prowiantu. Teraz liczył się każdy grosz. Jego córka jest przecież najważniejsza. Odciął Snorkowi całą nogę, po czym wyciął z niej łydkę. Rzygać mu się chciało na sam widok tego "rarytasu". Gdy wrócił do obozowiska, sprawdził poziom napromieniowania mięsa i rzucił je na ogień. Zanim zabierze się za posiłek będzie musiał spożyć leki przeciwpromienne. Łyknął dwie tabletki, połyskujące zimnym, metalicznym kolorem. Popił je dokładnie wodą po czym przewrócił mięso na drugą stronę. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o tym, jak zmieniło się jego nastawienie od czasu jego pierwszego przybycia do Zony. Nawet głupie tabletki anty-radiacyjne. Kiedyś wydawało mu się że połknie takie, i może jeść i pić napromieniowany syf ile mu się tylko podoba. I chyba każdy żółtodziób tak myśli. A prawda jest taka że promieniowanie nie może przekraczać ograniczonych kryteriów- zależnie od rodzaju tabletki. Do tego tabletka przecież nie rozpuszcza się w żołądku, wtedy całe promieniowanie znów dostało by się do organizmu. Lek zbiera szkodliwe promieniowanie z ciała, więc trzeba pamiętać że nie dłużej niż 30 minut po zażyciu tabletek trzeba je wydalić. A ta czynność do przyjemnych nie należała, bo leki były duże i dawały o sobie znać w okolicach odbytu.
Po niezbyt przyjemnym, odpychającym posiłku Syrjan odszedł kawałek od przystanku "za potrzebą". Kiedy wrócił upewnił się że nikogo ani niczego w pobliżu nie ma, po czym rozłożył śpiwór pod ławką wystającą ze ściany przystanku. Wolał trzymać się jak najbliżej ziemi. Można by go łatwo dostrzec z oddali, leżącego na wysokości kilkudziesięciu centymetrów na tle szarej, popękanej ściany. Stalker upewnił się jeszcze krótkim spojrzeniem że ognisko jest zupełnie zgaszone. Przeżegnał się, prosząc w myślach by dane mu było obudzić się następnego ranka...


Andriej zasalutował przed dowódcą, po czym zdał relację z rekonesansu. Opowiedział o strzelaninie w Kriwnie oraz przesłuchiwaniu jeńca. Kiedy dowódca Powinności usłyszał wieści, jakie ogłosił jeniec, oczy otworzyły mu się szeroko.
- Co z nim zrobiliście?
- Zabiliśmy- rzucił obojętnie Andriej.
- Bardzo dobrze, do niczego już by się nam nie przydał. A teraz posłuchaj kapitanie Andriej! Trzeba coś z tym zrobić. Od tego nie zależy tylko nasz los, ale i los wszystkich stalkerów w Zonie. Ten dziwny typ który z Wami przyszedł... on wie?
Andriej pokręcił przecząco głową.
- Nie. Nawet nie zdaje sobie sprawy co miał w rękach. Gdybyśmy przybyli kilka minut później, te sku*wysyny odjechali by z tym urządzeniem. A wtedy o niczym byśmy się nie dowiedzieli, i nie było by już nadziei.
- Wiem o tym Andriej. Zostaniesz za to wynagrodzony. Ty i Twoi ludzie. Szkoda tylko że straciłeś tylu wspaniałych Powinnościowców, wielka szkoda...
Zwiesił na chwilę głowę.
- Ale do rzeczy. Powiedz temu całemu Syjr...
- Syrjanowi...
- No właśnie, Syrjanowi. Powiedz mu że Powinność jest mu wdzięczna. Daj zapłatę, i zaproponuj wyruszenie ze specjalną ekspedycją. A co zrobi, to już jego sprawa. Ale z tego co mówiłeś to nie byle jaki głupek któremu dano do ręki broń, przydał by się nam taki stalker. Szczególnie w obliczu takiego zagrożenia.
- Tak jest!
Andriej zasalutował przed swoim dowódcą. Odwrócił się i wyszedł z jego gabinetu. Choć trudno nazwać gabinetem pomieszczenie utworzone z pustaków. Kable wiły się po szarych ścianach. Żarówka zwisała z sufitu, tuż nad stołem zawalonym mapami. Dowódca frakcji Powinność przytrzymał się stołu i zwiesił głowę...

- Jesteś tego pewny? Uwierz mi że to wielka sprawa! Nie mogę Cię wtajemniczać, ale od tego zależy wiele, bardzo wiele!
Andriej nie mógł uwierzyć że Syrjan odrzuca taką ofertę. W dodatku po odebraniu sporej sumy pieniędzy za dojście z oddziałem do Baru.
- Jestem pewny. Mam ważniejszą sprawę, dla mnie ważniejszą niż ta Zona i wszyscy stalkerzy razem wzięci. Poza tym zobacz co tu się dzieje. Jaki burdel. Jednego dnia jesteście atakowani z każdej strony, Powinność się rozpada tylko po to, żeby na drugi dzień wszystko nagle wróciło do normy. I nikt nie wie o co chodzi. Teraz jesteście osłabieni, a stalkerzy już nie darzą Was respektem. Pokazaliście że mogą Was rozgromić najemnicy w jeden dzień...
Andriej sczerwieniał na twarzy:
- My do k*rwy nie mamy transporterów! Nie mamy takiego wyposażenia jak mieli tamci! Myślisz że Wolność by się obroniła? Padła by szybciej niż my. Pewnie by uciekli bez walki!
Syrjan stał z niewzruszoną miną, tak jakby krzyki Powinnościowca nie robiły na nim wrażenia:
- Nie denerwuj się tak. Dzięki Andriej za zapłatę i za ten tydzień spędzony razem. Mimo wszystko dobrze było Cię poznać. Pamiętam o Twej ofercie. Jak już powiedziałem- na razie nie mogę jej przyjąć. Ale za jakiś czas... kto wie.
Syrjan odwrócił się, złapał mocno SVD i wyszedł poza teren Baru. Andriej uważnie go obserwował, wciąż ciężko oddychając.
- Za jakiś czas może być za późno...

Kolejne tak dobrze znane Powinnościowcom uderzenie buta o but. Stalker w kombinezonie zasalutował przed dowódcą. Ten stał przy stole, studiując uważnie mapę. Nie zwrócił uwagi na przybyłego, nie przerwał również cicho, prawie szeptem zwracać się do Andrieja i jeszcze jednego, stojącego bliżej ściany żołdaka w Egzoszkielecie.
- Tutaj nic nie ma. Po prostu nic! A przecież te mapy tworzone były po upadku Związku Radzieckiego.
Dowódca Powinności, zrzucił mapę na podłogę. Leżało na niej już kilka innych. Zaczął wskazywać palcem nową.
- O! Tutaj coś jest, ale jedyna różnica jest taka, że jak sami widzicie w miejscu gdzie TO powinno być, nie ma drzew. Żaden budynek nie jest tutaj uwzględniony. K*rwa...
Dowódca podniósł głowę znad stołu, i spojrzał na przybyłego stalkera.
- Słucham- rzucił ozięble.
- Admirale Pokrow, melduję że pierwszy zwiad już jest.
- To czemu od razu nie mówisz że przyszli! Dawaj tu ich.
- Admirale... oni nie przyszli. Przyniesiono ich. Z 10 stalkerów 7 umarło, a 3 jest... niedysponowanych.
- Co k*rwa znaczy niedysponowanych?
Na twarzy stalkera dało się dojrzeć zmieszanie. Dobrze wiedział że admirał nie lubi kiedy coś idzie nie po jego myśli.
- Nie ma z nimi kontaktu. Pomieszało im się w głowach. Jedni co chwilę mamroczą pod nosem, inni patrzą cały czas przed siebie, gdzieś w dal. Nic do nich nie dociera. Ale odbierając polecenia jak dzieci, jak się im powie żeby podeszli to zrobią to, nic więcej.
Admirał jeszcze bardziej nie rozumiał co się dzieje.
- Jak zginęli inni?
- Sami się zabili! Każdy przeładował broń i się zastrzelił!
- A co z drugim zwiadem?
- No właśnie oni przyprowadzili tych którzy przeżyli.
- Przyprowadź kogoś od nich. Ale już!
- Tak jest!
Pokrow spojrzał na dwóch towarzyszących mu stalkerów. Również i oni wydawali się nic z tego nie rozumieć.


Syrjan spojrzał zaspanymi oczyma na kolbę swej broni. Słońce świeciło mu mocno po oczach. Wstał pośpiesznie, zwinął śpiwór i napił się wody. Zastanawiał się czy przyda mu się jeszcze PDA, skoro wraca już do domu. "Tak na wszelki wypadek" pomyślał, po czym wyciągnął z plecaka małą, blaszaną skrzynkę. Po boku miała licznik, a na wieku miniaturowe baterie słoneczne. Podpiął kabelek pod PDA. Plecak oparł o ścianę przystanku i położył się. Delikatne, wiosenne powietrze owiewało mu twarz. Chciał nacieszyć się ostatnimi chwilami w Zonie. Spojrzał na zegarek.
"Godzina powinna wystarczyć. A później w drogę"
Jeszcze wieczorem planował być w pociągu do rodzinnego miasta. Rozmyślał co zrobi kiedy przyjedzie.
"Najpierw do domu, tak. Muszę przeprosić Marikę. Ale napewno wybaczy, przecież zdobyłem pieniądze na leczenie. Co by jej tu... białe róże! Tyle czasu już jej nie kupowałem białych róż. A przecież tak je lubi..."
Drzemkę przerwał pisk urządzenia ładującego PDA. Syrjan poderwał się z ziemi, rozglądając dookoła. Niebo nadal było bezchmurne. Żadnego ruchu w zasięgu wzroku. Tylko delikatnie kołysząca się trawa na wietrze. Syrjan uwielbiał taką harmonię. Odpiął PDA, schował cały sprzęt do plecaka, upewnił się że dobrze przylega do pleców i ruszył w drogę, ze swoim karabinem w ręku.


Admirał Pokrow, Andriej i trzeci stalker siedzieli na zapadającej się, zdezelowanej wersalce. Popalali fajkę wodną, więc pomieszczenie było dość mocno zadymione. Do pokoju wszedł stalker w standardowym kombinezonie Powinności. Zasalutował po czym zdjął maskę. Dowódca kiwnął głową:
- No stalkerze. To opowiadajcie.
- Tak jest! Starszy szeregowy Iwanko, dowódca Drugiego Zwiadu. Zgodnie z rozkazem poszliśmy w stronę miejsca Y. Droga prowadziła przez las, więc trzymaliśmy się asfaltu. Kiedy byliśmy jakieś 500 metrów od celu, droga się urwała! Po prostu w jej miejscu była sama ziemia, a po około 50 metrach znów był asfalt. Nie widziałem celu ponieważ dalej droga zakręcała, i widok przysłaniała linia drzew. W miejscu gdzie nie było drogi, ziemia była dziwna, jakaś taka ciemniejsza niż zwykle, poza tym ciągnęło się to aż pod drzewa, i wchodziło między nie. Tam gdzie był pas tej ziemi, drzewa były bez liści, a trawy w ogóle nie było! Oprócz tej urwanej drogi było jeszcze coś- na jej końcu, po obu stronach jezdni wbite były tabliczki. Zawierały one ostrzeżenie...
- Jakie ostrzeżenie?- przerwał mu admirał.
- Już mówię. Zapisałem je na kartkę.
Stalker wyjął z kieszeni pognieciony papier. Rozwinął go, po czym dodał:
- Mam czytać?
Pokrow spojrzał na towarzyszących mu stalkerów, po czym kiwnął twierdząco głową. Zdający relację stalker odchrząknął, po czym przeczytał na głos:
- Stalkerze! Za tym znakiem znajduje się Brama Jaźni. Zawróć! Nie znajdziesz tu nic prócz śmierci.

Po tych słowach zapanowała cisza. Admirał wyjął ustnik sziszy z ust, i spojrzał na towarzyszy.
- Że co k*rwa?
- Stalkerze! Za tym znakiem...
- Ja wiem co tam było napisane! Ale o co w tym wszystkim k*rwa chodzi?
Iwanko miał jeszcze bardziej zmieszaną minę.
- Również nie wiedzieliśmy o co chodzi. W związku z tym zdecydowaliśmy, że Pierwszy Zwiad przejdzie ten dziwny pas ziemi, a kiedy dojdą do drogi, my ruszymy za nimi. Zajęliśmy pozycje ubezpieczające, a chłopcy z pierwszego zwiadu weszli na ziemię. Po około kilku metrach część z nich zaczęło się uskarżać na dziwne uczucie, jeden mówił że to koniec, że wszystko nie ma sensu. Kiedy byli mniej-więcej 15 metrów od nas zaczęły się krzyki i płacz. Ci którzy od początku skarżyli się na samopoczucie, popełniali samobójstwo! Inni bili się po głowach, ściskali je kurczowo krzycząc bez przerwy. Wszystko trwało tylko chwilę. W końcu i oni padli na ziemię. 4 zostało przy życiu, jednak jeden w konwulsjach, krzycząc i wijąc się zmarł po chwili. Pozostali trzej leżeli, mamrocząc coś i patrząc przed siebie. Zaczęliśmy ich wołać, krzyczeć żeby przyszli. Więc zaczęli się czołgać w naszą stronę. Powoli, ale dotarli do nas. Wróciliśmy czym prędzej do Baru...
Nikt nic nie odpowiedział. Admirał siedział wpatrzony przed siebie.
- Jak na jakimś k*rwa filmie.- wyszeptał...


Syrjan szedł chodnikiem wzdłuż bloku. Szare, wielkie blokowiska- spuścizna socjalistycznej przeszłości. Kilka okien pootwierało się.
"Stare k*rwy. Do kina byście poszły a nie szukacie sensacji na osiedlu" pomyślał o swoich sąsiadkach. Dziwnie się czuł w spodniach jeansowych i samym podkoszulku. Bez płaszcza, obciążających jego barki ołowianych płytek, ciężkich glanów i spodni bojówek czuł się jak nagi. W dodatku w ręku nie mógł dzierżyć swej ulubionej broni. Wiernego przyjaciela którym nie raz ratował własną skórę. W końcu znalazł się przed drzwiami klatki "C". Mocniej ścisnął bukiet białych róż. Za szybą zauważył Pijawkę- okropne bydle wysysające z ludzi ostatnie soki. Pijawka otworzyła mu drzwi, i powiedziała "Dzień dobry". Syrjan zdziwił się, gdyż ta stara jędza nigdy nawet słowem się do niego nie odzywała.
- Dzień dobry pani Sacharow- odpowiedział sąsiadce.
"Żeby taka szmata się ze mną witała? Takich dziwów nawet w Zonie nie widziałem. Coś jest nie tak..."
Rzucił okiem do skrzynki na listy. Cała była zapełniona. Syrjanowi się to nie spodobało, Marika zawsze codziennie sprawdzała korespondencję. Kiedy był na pierwszym piętrze był już trochę zdyszany. Zawsze kiedy wracał z Zony opadał z sił, w dodatku miał na plecach ciężki bagaż. Z góry, powoli schodził jego sąsiad, podpierając się o barierkę, oraz drugą ręką trzymając laskę.
"No nie. Ten sk*rwiel pewnie znowu będzie pier*olił że na pewno byłem w więzieniu, tylko się nie przyznaje."
Kiedy Syrjan przechodził koło staruszka, ten poklepał go po ramieniu, i szepnął cicho:
- Witaj Syrjan.
Były już stalker nie odpowiedział. Ruszył pospiesznie na 3 piętro. Chciał znaleźć się już w objęciach Mariki. Nie zdążył jednak wsadzić klucza w drzwi. Same się otworzyły. Uśmiech na twarzy zniknął szybko, gdy zamiast Mariki zobaczył swoją teściową.
- Szybko przybywasz na pogrzeb. Szkoda tylko że on był już 4 dni temu.
Dopiero teraz zauważył że jego teściowa cała ubrana jest na czarno.

Wszedł do środka i zamknął drzwi.
- Co się stało?
- Ty się pytasz co się stało? Ty chamie! Tyle czasu Cię nie było. Nie było Cię kiedy umarła Twoja córka, a Marika tak Ciebie potrzebowała! Chciała się z Tobą skontaktować! Próbowała dodzwonić się do tego całego Saszy, ale nie odbierał. Ona tak Ciebie potrzebowała!
Jego teściowej głos załamywał się coraz bardziej. Łzy zaczęły ściekać jej po policzkach.
- Czekała na Ciebie! Czekała! Dzień przed pogrzebem otruła Twoją drugą córkę, a sobie podcięła żyły! Boże, przecież to taki grzech! Taki grzech...
Próżnia. Cały świat dookoła Syrjana zasysał się w jego stronę, zapadał...
- Przecież ona za to trafi na wieczne potępienie, moja własna córka!
Próżnia. Półki, ściany, obrazki i żyrandol. Wszystko się rozpadało, zwalało na Syrjana.
- A ja tak się o nią modlę! Moja biedna Marika. Ty bydlaku!
Próżnia. Syrjan spadał...
- Zawsze jej powtarzałam że nie powinna z Tobą być. Że nie zasługujesz na taką kobietę jak Marika!
Spadał coraz niżej, i niżej. A końca tego upadku wciąż nie było...
- Nie chcę Cię więcej widzieć! Zostań sobie w tym domu. Ale nie usłyszysz już Mariki, nie usłyszysz śmiechu dzieci. Zostań w tej pustce tak jak ja siedziałam do czasu aż się pojawisz!
Wciąż leciał, wciąż spadał. Wszystko dookoła zrobiło się ciemne, mroczne...
Podniósł plecak który spadł z jego ramion. Zarzucił go na plecy i wybiegł z mieszkania. Słyszał płacz swojej teściowej. Jakaś ciekawska sąsiadka wyszła na klatkę. A Syrjan zbiegał na dół, przeskakując po kilka stopni naraz.

W tym miejscu licznik Geigera zawsze dawał o sobie znać. Tylko on- Syrjan znał to miejsce. No i Sasza, ale przecież jego już nie ma wśród żywych. Trzeba było szybko przebiec, by nie przyjąć zbyt dużej dawki promieniowania. Zrobił więc to. Po chwili był już na drugiej stronie niewidzialnej bariery. W oddali zauważył stary, podniszczony wagon kolejowy. Był w Zonie. W swoim domu...

Mały chłopiec wracając do domu ze sklepu zauważył leżący na chodniku bukiet białych róż. Podniósł go, zadowolony że sprawi swojej mamie miły prezent.
Ostatnio edytowany przez saku, 14 Maj 2010, 00:52, edytowano w sumie 1 raz
Człowiek pozbawiony wyboru między dobrem a złem staje się maszyną...
Awatar użytkownika
saku
Stalker

Posty: 58
Dołączenie: 07 Kwi 2009, 13:54
Ostatnio był: 09 Paź 2016, 12:04
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 5

PoprzedniaNastępna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 21 gości