Puszka Pandory

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Puszka Pandory

Postprzez KOSHI w 19 Wrz 2015, 23:24

Tak prawie dwa miechy od ostatniego opka naszło mnie na pisanie znowu i to znów na wyjeździe. Macie i jedzcie z tego wszyscy ale bowiem jest to dziecko moje... (czy jakoś tak)

:

Ta historia mogłaby mieć początek, ale zanudziłbym cię drogi czytelniku tym, jak znalazłem się w tym miejscu, więc powiem w skrócie - trafiłem tu pod plandeką opłaconej wojsku ciężarówki, czyli zupełnie inaczej jak większość, która musiała się przedzierać przez granice Strefy. Powód tego był prozaiczny – interesowała mnie szybka kasa, której trochę już w życiu zarobiłem, ale której chciałem mieć dużo więcej. Miałem tu posiedzieć rok, dwa, zrobić intratne interesy z wojskiem i wyjechać, ale wszystko… A zresztą, co się będę uwewnętrzniał. Kogo interesuje parszywy los ludzi takich jak ja? Kogo interesuje, co chciałem, co miałem zrobić i jakie miałem plany? Ważne jest tu i teraz. Ważne jest to, kto i ile na mnie postawi, bo od tego zależeć będzie, ile dostanę za walkę. Ważne, bo, o ile przeżyje, pozwoli mi to, stanąć znów na nogi, pospłacać te cholerne długi i uciec stąd. Wybór mógł być zatem tylko jeden – los z czarnej, pieprzonej puszki, której nikt, o zdrowych zmysłach, nigdy nie wybierał, a na pewno nie ktoś, komu został jeden dzień życia. W historii tego miejsca zdarzyło się to bowiem tylko trzykrotnie i finał tej historii był zawsze ten sam – śmierć tego, kto się zdecydował na jej zawartość…

Nie ma jednak sensu rozmyślać nad tym wszystkim, nad słusznością wyboru. Pozostała misja do wykonania, która brzmi tu zawsze tak samo: zlikwiduj cel, zanim on zlikwiduje ciebie. Proste? Teoretycznie tak, ale nigdy nie wiesz, co na ciebie czeka po drugiej stronie hangaru. Nigdy nie wiesz, jak potoczy się starcie. Zbyt dużo widziałem tutaj przez ostatnie lata by nie nauczyć się, że miejsce to potrafi szybko uśmiercić nawet największych twardzieli lub dać życie z góry skazanym na porażkę. W moim przypadku nie ma to jednak większego znaczenia. Decydując się na to starcie i tak już zbytnio zaryzykowałem, by zastanawiać się nad tym, co, tym razem, wymyśliła pieprzona Powinność. Skoro stawiano na mnie trzy razy więcej, niż ostatnim razem, kiedy w grę wchodziła czarnulka, miałem pewność, że zgotowano mi piekło. Piekło, z którego powrót odbędzie się w deszczu monet i szumie banknotów albo w foliowym worku…

Panie i panowie, bracia, stalkerzy i wy, którzy tu zbłądziliście! Mam zaszczyt powitać was znów na Arenie! Dnia dzisiejszego kochana przez was Powinność przygotowała program specjalny dnia! Już za chwilę nasz gość, znany wam wszystkim, jako Sroka, zmierzy się z niespodzianką tego sezonu…

Pieprzyć niespodzianki. Pieprzyć tego starego durnia, który drze mi się teraz przez megafon do ucha, a którego ksywy nigdy nie mogłem zapamiętać. Pieprzyć całą tą rozwrzeszczaną hołotę i dupków w czarnych kombinezonach uważnie lustrujących każdy mój ruch. Pieprzyć ich wszystkich!

- Dawaj błaźnie tą skrzynkę! – odzywam się do spasionego wojaka wyrywając mu równocześnie z ręki megafon. – Kończmy tą farsę – dopowiadam i ruchem ręki proszę o podanie mi skrzynki.

Tłum zamiera. Grubas z namaszczeniem podaje mi niewielkich rozmiarów puszkę, z której wyjmuję kartkę z moim przeznaczeniem. Chwilę obracam kawałek papieru w dłoni, po czym odczytuje cicho jego treść. Nie mogło być gorzej… Było stado dzików, był tercet egzotyczny z dobrze wyszkolonych bandytów, których parę miesięcy nie mógł nikt pokonać, była nawet ranna pijawka, którą wreszcie ktoś fartem ubił, ale tego ku*wa się nie spodziewałem. By nie dać satysfakcji tłuściochowi sam postanawiam odczytać wyrok. Niech nie myślą, że się poddam. Z dziką satysfakcją podnoszę megafon do ust i drę się do niego najgłośniej jak mogę:

- Monolit!!! – ryczę do urządzenia, po czym wyrzucam megafon w górę oczekując na sprowadzanie do pomieszczenia startowego. Odprowadzany przez dwóch młokosów z Powinności słyszę jak tłum wyje w ekstazie: Monolit, Monolit, Monolit!!! Nic dziwnego. Nikt mnie tu raczej nie lubił za moje szemrane interesy z wojskiem. Może stalkerów to nie tak bardzo raziło, ale czarno – czerwonych na pewno. Tolerowali mnie dopóki mieli z tego zysk, a gdy podwinęła mi się noga, z radością podsunęli mi pomysł Areny i zaniżyli ceny za walki, żebym musiał wziąć starcie, którą mi pewnie od miesięcy szykowali. je*ane dranie…

W skupieniu oczekuje w swojej salce na otwarcie drzwi zastanawiając się, jak rozegrać spotkanie. Wybierając skrzynkę nigdy nie wie się, czym będzie się walczyć i czy przeciwnik będzie jeden. Tego rodzaju informacje uzyskuje się dopiero po opuszczeniu pomieszczenia. Równie dobrze za ścianą, kilkadziesiąt metrów dalej, może czekać na mnie cały patrol Monolitu uzbrojony po zęby, choć to raczej mocno wątpliwe. Na Arenie preferuję się broń lekką – pistolety, obrzyny, ewentualnie noże i jakąś broń białą. Mimo, iż widownia jest od miejsca walk osłonięta grubymi płytami z blachy, w których są wizjery, wielokrotnie zdarzało się, że uczestnicy zamiast strzelać do siebie, strzelali do zgromadzonych, dlatego też Powinność szybko wyeliminowała z rozgrywek broń, którą można narobić bałaganu. W myśl zasad Areny, które mówią, że konfrontacja ma być długa i widowiskowa, doszedłem do wniosku, że pewnie trafią się nam jakieś noże lub pistolety, ale jakie było moje zdziwienie, kiedy na najbliżej skrzyni, którą zobaczyłem po otwarciu drzwi, nic nie zastałem. A więc to tak, mam ich zabić gołymi pięściami…

sku*wiele.

Pamiętając walki, które kiedyś widziałem, postanawiam sprawdzić, kim są moim przeciwnicy. Zważywszy na fakt, że są tu pierwszy raz, z pewnością chwilę im zejdzie, zanim zorientują się, o co w tym wszystkim chodzi, bo raczej nie zakładam, że ktoś zdołał się z nimi porozumieć przed walką i wytłumaczyć im sens potyczki. Biegnę więc sprintem do upatrzonej skrzyni, która stoi w połowie długości hal licząc na to, że przeciwnik mnie nie zobaczy. Ścigany deszczem bluzgów dopadam jej i przywieram plecami do jej boku próbując nie sapać jak lokomotywa. Dopiero po chwili decyduje się na zlustrowanie terenu.

Jest!

Członek Monolitu, którego ktoś ubrał w egzoszkielet. Nie mam pojęcia, jak się to Powinności udało, ale ważniejszy jest fakt, że nie wyposażono go też w żadną broń, choć to marna pociecha, kiedy spoglądam na silniki i serwomotory pancerza. Parę ciosów i kopniaków od delikwenta ubranego w takie wdzianko i będzie ze mnie mokra plama. Z nadzieją szukam w pobliżu jakiegoś pręta lub rurki, które czasem Powinność rozrzuca po arenie celem uatrakcyjnienia widowiska, ale ze zgrozą stwierdzam, że hala została bardzo skrupulatnie posprzątana. Choć nie. Za jedną ze skrzyń dostrzegam ogromny klucz francuski wciśnięty między nią a stalowy słup. Klucz jest pewnie ciężki jak diabli, ale to zawsze kawał żelastwa, którym można kogoś rąbnąć. Cicho przekradam się więc w jego stronę, ale niestety zostaję zauważony, choć przeciwnik jeszcze nie wie, że też nie posiadam broni. Rozpoczynają się szachy pomiędzy skrzyniami, beczkami i stosami opon. Kiedy wreszcie udaje mi się dotrzeć to tego przeklętego klucza jestem wyczerpany. Zmęczony opadam na posadzkę próbując odciąć, choć na chwilę mózg, od wściekle wyjącego tłumu, który na przemian skanduje Sroka lub Monolit. Kiedy wreszcie udaje mi się zebrać z podłogi dociera do mnie, że siedziałem na posadzce pięć minut, co oznacza…

Że przeciwnik mnie znalazł… Wychylam się za skrzyni by zlokalizować dziwny bełkot, którym posługuje się Monolit i dostaję potężnego kopa w twarz. Siła uderzenia jest tak duża, że wpadam na stojącą nieopodal skrzynię rozbijając ją plecami i przewracam się, a krew zalewa mi oczy. Monolit, Monolit! – skanduje tłum wściekle a ja wiem, że za chwilę będzie koniec. Plując zębami sunę po ścianie w stronę swojej celi, do której mogę zawsze uciec i zakończyć spektakl, ale tu, na Arenie, takie zachowanie jest gorsze, niż śmierć. Każdy, kto tak zrobi, zostaje natychmiast pariasem – wyklętym przez Strefę i ludzi tu mieszkających, któremu nikt nie chce pomóc jakby był trędowaty. Tłum, jak by czytając mi w myślach, chyba podchwytuje, co chcę zrobić, i lży mnie od najgorszych. Zygzakując, z nieomal wbitym w czaszkę nosem, uciekam między skrzyniami próbując ogarnąć niezmasakrowanym okiem, co się dzieje. Kiedy wreszcie przestaję słyszeć bełkot odwracam się, w stronę, z której przyszedłem. Członek Monolitu nie zniknął. Szedł po prostu cały czas za mną powoli w ciszy jak kat, któremu nie śpieszy się z egzekucją i czekał, aż się zmęczę. Stojąc naprzeciw niego odliczam sekundy do kolejnego ciosu, który następuje szybciej, niż myślę. W stronę mojej głowy wystrzeliwuje uzbrojona w metal ręką, która, dosłownie za chwilę, roztrzaska mi ryj. Koniec – myślę obserwując sunącą ku mnie dłoń, ale kiedy gałki oczne są zajęte śledzeniem ręki, mózg robi zupełnie, co innego. Wysłane impulsy sprawiają, że mimowolnie odchylam się delikatnie do tyłu by zobaczyć, jak ręką oprawcy z impetem więźnie w okratowaniu metalowego słupa. Czując swąd palonych kabli i krople oleju na twarzy, który tryska wszędzie z rozwalonych siłowników, oddalam się od bełkoczącego żołnierza licząc na to, że szybko się nie uwolni. Tłuszcza widząc, że członek Monolitu zablokował się, zaczyna skandować moje imię, które szybko przekształca się w ryk Wykończ go!!! Resztką sił wlokę się zatem w stronę schowanego za skrzynią klucza mając nadzieję, że kiedy z nim wrócę, żołnierz będzie jeszcze na miejscu. Kiedy docieram z powrotem pod słup, jest już prawie po wszystkim. Członkowi Monolitu udaje się niemalże wyswobodzić z pułapki. Wpatrując się w jego plecy wiem, że nie ma już czasu na sentymenty, bo Arena nie wybacza pomyłek i nie prosi o akty miłosierdzia. Biorę więc potężny zamach i walę kluczem prosto w umiejscowione na plecach akumulatory, które rozpadają się na kawałki w ferii ognia i błysków. Poparzoną od łuku elektrycznego ręką uderzam po chwili znowu, tyle, że z dużo mniejszym impetem, tłukąc co chwilę metalową konstrukcję pancerza raz za razem, aż wreszcie klucz wypada mi z rąk. Po pięciu minutach młócki spoglądam na swoje dzieło by ocenić, czy żołnierz żyje i czy coś mu w ogóle zrobiłem, ale stwierdzam, że raczej nie. Solidnie poturbowany, z poharataną ręką, żołnierz oswobadza się niestety dość szybko z pogiętej konstrukcji. Zataczając się zmierza jednak w nie określonym kierunku bełkocząc coś pod nosem. Dobrze by było, by ta walka się zakończyła, ale wiem, że widowisko będzie trwało, aż jeden z nas zginie. Ruszam zatem za żołnierzem i popycham go w stronę kolejnego słupa, w który Monolitowiec wali głową i pada. Zachwycona gawiedź drze się wniebogłosy czując bliski koniec, a ja robię to, co do mnie należy. Raz za razem, metodycznie niczym robot, tłukę głową żołnierza o betonową podstawę słupa. Przestaję dopiero wtedy, kiedy spod hełmu zaczyna wyciekać krew. Spoglądam przez potłuczony wizjer kasku na wykrzywioną grymasem dziwnie znajomą twarz i zdaję mi się, że coś słyszę. Pochylam się nad umierającym i z przerażeniem stwierdzam, że wypowiada on w kółko to samo zdanie.

- Jurij… Jurij bracie, hrr… powiedz matce, że cię, hrrr, zna… znalazłem.

Zszokowany zdzieram drżącymi dłońmi hełm z jego głowy i spoglądam na zakrwawioną twarz zdeformowaną jakąś tajemniczą siłą uświadamiając sobie, że to jest on. To niemożliwe…

- Nikołaj? – pytam nieśmiało. – To ty???

Żołnierz nie odpowiada, ale po gasnących oczach, które z uwagą śledzą każdy mój ruch i prawie niewidocznym kiwnięciu głową, które dostrzec mogłem tylko ja, wiem, że to on. Nie musi nic mówić. Nie mam pojęcia skąd się tutaj wziął, ani jak się tutaj dostał, ale szansa, że byśmy się tutaj spotkali i to w takich okolicznościach była jak jedna na miliard, a jednak zdarzyła się. Obejmuję go czule pozwalam mu, by ściskał moje ręce bo tylko to mogę teraz zrobić. Patrząc w jego twarz, która wraca do normalnego wyglądu na kilkadziesiąt sekund przed śmiercią, kiedy nic już nie jest wstanie ograniczać gasnącego mózgu, mam pewność, że tam, gdzie za chwilę trafi, będzie mu lepiej, niż miał na końcu swojego życia. Będzie tam całkowicie wolny i szczęśliwy za co dziękuję Bogu…
Image

Za ten post KOSHI otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Stalkep.
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 26 Paź 2024, 02:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Reklamy Google

Re: Puszka Pandory

Postprzez Microtus w 21 Wrz 2015, 15:10

Bywało lepiej... Arena i walki w realiach stalkera jakoś dziwnie wygladają. To moja subiektywna ocena, dla mnie goście którzy na codzien narażają życie, raczej nie bawiliby sie w taki sposób. Bardziej by mi takie coś pasowalo do jakiegos postapo, samo zakończenie też mnie jakoś pozamiatało, poprostu juz gdzieś było. Sama akcja wmiarę ok, tylko jeden opis mnie skonfundowal i nie bardzo rozumiem opis, czytałem kilka razy i dalej nie kminię:
Stojąc naprzeciw niego odliczam sekundy do kolejnego ciosu, który następuje szybciej, niż myślę. W stronę mojej głowy wystrzeliwuje uzbrojona w metal ręką, która, dosłownie za chwilę, roztrzaska mi ryj. Koniec – myślę obserwując sunącą ku mnie dłoń, ale kiedy gałki oczne są zajęte śledzeniem ręki, mózg robi zupełnie, co innego. Wysłane impulsy sprawiają, że mimowolnie odchylam się delikatnie do tyłu by zobaczyć, jak ręką oprawcy z impetem więźnie w okratowaniu metalowego słupa.

Może zmieniałeś tekst i coś poprawiałeś i sens uleciał. Albo należy to opisac inaczej.

No i jeszcze akcja z waleniem francuzem w akumulatory. Jakos bardziej logiczne wydawałoby sie rozwalenie monoliciarzowi łba. Rozumiem, że ciężko byłoby mu wtedy wypowiedzieć ważną kwestie na koniec :)
Choc sama akcja dość fajnie opisana. Jako całość mnie jednak nie ruszyła.
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Puszka Pandory

Postprzez KOSHI w 21 Wrz 2015, 20:48

Nie wiem czy łatwo jest kogoś je*nąć francuzem jak się nie ma pół twarzy prosto w czachę jeśli się nie ma siły dobrze go podnieść. Sporna kwestia. Poza tym jakbym go zaje*ał to jaki byłby sens opka? Żaden. :caleb:

Co do areny to nie wiem, czy było takie coś, czy nie. Raczej nie kojarzę. W grze jest arena, więc powstał i opek. Był kaprys, wyszło opowiadanko. Kwestia gustu, co się komu podoba.

A, tak na marginesie. Nie wiem, co znaczy bywało lepiej. Jakoś komentarzy z twojej strony nie było co do moich opowiadań, więc trochę nie rozumiem stwierdzenia...
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 26 Paź 2024, 02:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Puszka Pandory

Postprzez Microtus w 21 Wrz 2015, 23:51

Nie wiem czy łatwo jest kogoś je*nąć francuzem jak się nie ma pół twarzy prosto w czachę jeśli się nie ma siły dobrze go podnieść. Sporna kwestia. Poza tym jakbym go zaje*ał to jaki byłby sens opka? Żaden. :caleb:


No to tym bardziej kolo z rozje*ana twarzą nie ma siły rozje*ać głowy a akumulator ma? A co on z papieru był?

Co do areny to nie wiem, czy było takie coś, czy nie. Raczej nie kojarzę. W grze jest arena, więc powstał i opek. Był kaprys, wyszło opowiadanko. Kwestia gustu, co się komu podoba.


Dlatego napisałem, że to jest moja subiektywna ocena...

A, tak na marginesie. Nie wiem, co znaczy bywało lepiej. Jakoś komentarzy z twojej strony nie było co do moich opowiadań, więc trochę nie rozumiem stwierdzenia...


Poczytaj PW może się przypomni...
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Puszka Pandory

Postprzez KOSHI w 27 Wrz 2015, 23:24

Akumulatory były zrobione w wersji light z użyciem 2 x Elektra w aluminiowej obudowie :caleb: , ale co ja tu ku*wa będę coś tłumaczył, jak się ktoś chce przyje*ać... Nie widzę dalszego sensu tej rozmowy, bo widzę jakiś kurs kolizyjny. Nie podoba się - trudno. Proponuję zająć się swoją "tfurczością"...
Ostatnio edytowany przez KOSHI, 28 Wrz 2015, 11:42, edytowano w sumie 1 raz
Image

Za ten post KOSHI otrzymał następujące punkty reputacji:
Negative Pangia.
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 26 Paź 2024, 02:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Puszka Pandory

Postprzez Microtus w 27 Wrz 2015, 23:48

KOSHI napisał(a):Akumulatory były zrobione w wersji light z użyciem 2 x Elektra w aluminiowej obudowie :caleb: , ale co ja tu ku*wa będę coś tłumaczył, jak się ktoś chce przyje*ać... Nie widzę dalszego sensu tej rozmowy, bo widzę jakiś kurs kolizyjny. Nie podoba się - trudno. Proponuję zająć się swoją "tfurczością"...

Ps. jak ktoś nie wie o co kaman, to niech się nie wpie*dala.


A ja widzę gówniarskie zachowanie człowieka, któremu brakuje argumentów...
Naprawdę mogłeś tego nie pisać, jakakolwiek szacunek do Twojej osoby właśnie wyparował. Widzę że ciężko Ci przyjąć krytykę, sam mieszałeś ludzi z błotem a nie potrafisz przyjąć krytyki, no ale takie jest życie, nie każdy będzie Cię głaskał po głowie...
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Puszka Pandory

Postprzez KOSHI w 27 Wrz 2015, 23:50

No pewnie Microtus. Mi akurat zwisa, co kto napisał o tym, czy innym opku. Ważniejsze jest to, że ty kiedyś tam złapałeś ból dupy, jak ci napisałem, że "Bury" jest do bani, więc skończ te podchody. Zrewanżowałeś się, brawo. Cieszę się, że ulżyło.

Ps: Nie cytuj ostatnich postów. ;)
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 26 Paź 2024, 02:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Puszka Pandory

Postprzez Microtus w 28 Wrz 2015, 00:23

Szczerze... To nie mam za złe co pisałeś o Burym, generalnie przetrawiłem. Chcesz się wypowiedzieć na jego temat zapraszam, tylko doczytaj do końca tym razem ;) Chętnie podyskutuję czy wytłumaczę co autor miał na myśli.

Wracając do Twojego opowiadania, napisałem co mi się nie podoba, argumentowałem moim zdaniem nie od czapy i nie na siłę. Nie zje*ałem go, napisałem m.in. że niektóre elementy mi się podobały. Czytałem inne opowiadania, nawet jeśli nie komentowałem 1410 jest super, papierowy łąbędź też mi się podobał, reszta różnie.
Nie zmienia to faktu, że jako koleś z doświadczeniem w pisaniu na forum powinieneś mieć do siebie więcej dystansu i nie reagować jak dzieciak.
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Puszka Pandory

Postprzez KOSHI w 28 Wrz 2015, 00:36

Niestety nie trzymam Pw sprzed tylu lat więc powiem tyle, że miałem wrażenie, żeś się obraził na mnie i tyle i teraz się czepiasz, zwłaszcza, że kiedyś poszło o jakiegoś kozaka. Pamięć niestety ulotna. Mea culpa. Tyle mnie osób hejtowało, że już nie pamiętam i różne podteksty widzę. Sorki za zamieszanie. ;)
Ostatnio edytowany przez KOSHI 28 Wrz 2015, 01:05, edytowano w sumie 2 razy
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 26 Paź 2024, 02:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Puszka Pandory

Postprzez Microtus w 28 Wrz 2015, 00:46

Żeby w takim razie była jasność i żeby każdy mógł sobie wyrobić opinię zamieszczam naszą korespondencję bo troszkę nadinterpretowujesz to co było:

Re: Opowiadanie "Bury"

Wysłane o: 12 Gru 2013, 22:40
Od: KOSHI
Do: Microtus
Cześć. Miałem chwilę czasu, to zacząłem czytać. Będzie szczerze, bez owijania...

Nie jest dobrze, powiem wręcz, słabo, żeby nie powiedzieć, fatalnie. Braki przecinków, literówki, powtórzenia, dialogi kiepskie i źle napisane, formatowanie tekstu leży i kwiczy. Korektę odpuściłem, pod koniec 2 rozdziału odpuściłem czytanie. Opowiadanie nie jest ciekawe :| Nie dziwię się, że 0 komentarzy i żadnej reakcji. Poza tym nie będę ukrywał, że tekst zaczyna się bezpłciowo, co strasznie zniechęca do czytania.

Pozdrawiam.


A tu moja odpowiedź:
Re: Opowiadanie "Bury"

Wysłane o: 12 Gru 2013, 23:08
przez Microtus
Cóż, o gustach się nie dyskutuje ;) Znam parę osób którym się, podobało kiedyś i teraz ;)

Jeśli się nie podoba to trudno, recenzji tych dawnych nie miałem złych. Jak nie możesz przebrnąć to przeboleję.

Tekst nie był poprawiany, może zrobię po prostu korektę.

Pozdro


Teraz może znajdź podobieństwo między moją a Twoją reakcją... Nerwów to szkoda mi kolego...
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Puszka Pandory

Postprzez KOSHI w 28 Wrz 2015, 12:22

Źle się zadziało w państwie duńskim. Nie zrozumieliśmy się kiedyś i chyba raczej nie zrozumiemy. Inaczej patrzymy na pewne sprawy. Być może pewne fakty skojarzyłem sobie nie tak, jak należy (jeśli tak, to przepraszam za nieuzasadniony hejt), ale nie pamiętam raczej rozmów sprzed ponad półtora roku. Tamta rozmowa się jakoś dziwnie skończyła i stąd moje uprzedzenia, zwłaszcza po wspomnieniu o PW.

Co do 2 rzeczy się jednak nie zgodzę. Pierwsza - nie mieszam ludzi z błotem. Wypsnęło mi się parę razy to i owo, za co poniosłem konsekwencję, popito mi kozaki, ale niestety tak już mam, że walę prosto z mostu jak coś jest słabe. Zresztą są tu ludzie, którzy potrafią bardziej dokopać i porobić sobie bekę z czyichś opowiadań, niż ja, tak na marginesie... Dwa - przyjmuję krytykę, jak jest konstruktywna. Uni, mimo, że upierdliwy, robi świetne analizy. To samo Algir, którego uwagi bardzo sobie cenię. Twoja ocena wg. mnie nie wiele wniosła do tematu opowiadania, oprócz tego, że jakiś fragment tekstu ci się nie podoba lub jest nie logiczny dla Ciebie, że Arena ci nie pasuje do całokształtu (co mnie, jako twórcę ani ziębi, ani grzeje, bo i tak tego nie zmienię) i że takie coś już było (chętnie bym zobaczył te opki). Ok, kupuję to, bo to twoja opinia i może być nawet na zasadzie 1 zdania: Nie podoba mi się i wuj, co nie znaczy, że ja muszę się z nią zgadzać, bo takie jest moje święte prawo. Dlatego mogę, ale nie muszę, dawać jakieś argumenty, skoro uważam, że nie ma nad czym polemizować, bo nie było głębszej analizy tekstu z twojej strony, tylko parę luźnych uwag średnio związanych z opowiadaniem. Z mojej strony dyskusję uważam za zamkniętą. Powiedziałeś swoje, ok, ja powiedziałem swoje. Jak dla mnie szkoda drążyć temat bo ewidentnie słabo się rozumiemy.

Pozdrawiam.

I tak na zakończenie - Puszka to moje ostatnie opowiadanie na tym forum. Napisałem już tutaj tyle opków, że mi się nadzwyczajnie już nie chce więcej ich pisać, zwłaszcza, że dział siadł kompletnie i nie jest ten klimat, co kiedyś był. Może za rok, dwa coś tam sklecę jeszcze, jak będzie wena. Pozdrawiam wszystkich tych, którym się moje opki podobały i tych, których wku*wiały też. Dam się innym wykazać i popracować,a ja się poprzyglądam z boku, bo najwidoczniej się chyba już wypaliłem i nie mam cierpliwości do niektórych spraw.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 26 Paź 2024, 02:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Puszka Pandory

Postprzez Microtus w 28 Wrz 2015, 14:37

Zedytowałeś poprzednie posty, teraz troche dyskusja zmieniła sens, rozumiem, że z części się wycoujesz, jak dla mnie to jestes impulsywny i się bez sensu podpalasz i piszesz co poadło zamiast skonsumować na zimno. Ew. napisac PW ocb...

KOSHI napisał(a):Źle się zadziało w państwie duńskim. Nie zrozumieliśmy się kiedyś i chyba raczej nie zrozumiemy. Inaczej patrzymy na pewne sprawy. Być może pewne fakty skojarzyłem sobie nie tak, jak należy (jeśli tak, to przepraszam za nieuzasadniony hejt), ale nie pamiętam raczej rozmów sprzed ponad półtora roku. Tamta rozmowa się jakoś dziwnie skończyła i stąd moje uprzedzenia, zwłaszcza po wspomnieniu o PW.


Ja tam sie nie gniewam specjalnie KOSHI, ale chciałbym jeszcze do końca wysztsko wyjaśnić, bo widzę że należysz do ludzi co lubią mieć ostatnie słowo. Kto tak nie ma? ;) Tamta rozmowa to się skończyła bo nic mi na moje PW nie odpisałeś. Ja też nie widziałem potrzeby kontynuować i na siłę Cię zmuszać do przeczytania opowieści do końca, zwłaszcza jeśli CI sie kompletnie nie podobała... Jeśli chodzi o moje wspomnienie o PW, to chodziło mi tylko o to, że rozmawailismy o Twoich opowiadaniach i tak, czytałem niektóre. Zresztą poprosiłem Cię o recenzję ze względu na fakt, że sam pisałeś. Wcale nie chodziło mi o to, że miałem jakiś żal do Ciebie... Przyznam tylko, że z powodu Twojej recenzji i braku jakichkolwiek komentarzy pod moim tekstem, chęć do pisanai mi spadła...

KOSHI napisał(a):Co do 2 rzeczy się jednak nie zgodzę. Pierwsza - nie mieszam ludzi z błotem. Wypsnęło mi się parę razy to i owo, za co poniosłem konsekwencję, popito mi kozaki, ale niestety tak już mam, że walę prosto z mostu jak coś jest słabe. Zresztą są tu ludzie, którzy potrafią bardziej dokopać i porobić sobie bekę z czyichś opowiadań, niż ja, tak na marginesie...


Rozmawialiśmy też kiedyś o tym na PW, i moim zdaniem ludzi za bardzo jechałeś, i to jest tylko moja subiektywna ocena. Oczywiście zgadzam się, że są też tacy, którzy jadą ludzi bardziej.

KOSHI napisał(a):Dwa - przyjmuję krytykę, jak jest konstruktywna. Uni, mimo, że upierdliwy, robi świetne analizy. To samo Algir, którego uwagi bardzo sobie cenię. Twoja ocena wg. mnie nie wiele wniosła do tematu opowiadania, oprócz tego, że jakiś fragment tekstu ci się nie podoba lub jest nie logiczny dla Ciebie, że Arena ci nie pasuje do całokształtu (co mnie, jako twórcę ani ziębi, ani grzeje, bo i tak tego nie zmienię) i że takie coś już było (chętnie bym zobaczył te opki). Ok, kupuję to, bo to twoja opinia i może być nawet na zasadzie 1 zdania: Nie podoba mi się i wuj, co nie znaczy, że ja muszę się z nią zgadzać, bo takie jest moje święte prawo. Dlatego mogę, ale nie muszę, dawać jakieś argumenty, skoro uważam, że nie ma nad czym polemizować, bo nie było głębszej analizy tekstu z twojej strony, tylko parę luźnych uwag średnio związanych z opowiadaniem. Z mojej strony dyskusję uważam za zamkniętą. Powiedziałeś swoje, ok, ja powiedziałem swoje. Jak dla mnie szkoda drążyć temat bo ewidentnie słabo się rozumiemy.


Nie rozwlekałem opisu, bo wieksza częśc opisów mi się podobała. Zaznaczyłem część moim zdaniem, pogmatwaną. Powiedziałem co mi się nie podoba i tyle... Tekst nie jest na tyle długi żeby się nad nim brandzlować. Krytyki jednak przyjąć nie potrafisz, i takie jest moje zdanie. Też mi sie nie chce o tym opowiadaniu już gadać.

KOSHI napisał(a):Pozdrawiam.

I tak na zakończenie - Puszka to moje ostatnie opowiadanie na tym forum. Napisałem już tutaj tyle opków, że mi się nadzwyczajnie już nie chce więcej ich pisać, zwłaszcza, że dział siadł kompletnie i nie jest ten klimat, co kiedyś był. Może za rok, dwa coś tam sklecę jeszcze, jak będzie wena. Pozdrawiam wszystkich tych, którym się moje opki podobały i tych, których wku*wiały też. Dam się innym wykazać i popracować,a ja się poprzyglądam z boku, bo najwidoczniej się chyba już wypaliłem i nie mam cierpliwości do niektórych spraw.


Amen
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Następna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 25 gości