Powieść "Wieczny Kot"

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez DeWitt w 30 Sty 2014, 23:01

PROLOG
:

Był rok 2011. Po dwudziestu pięciu latach po katastrofie w Czarnobylu, mimo wciąż istniejącej wielkiej radiacji, która pokrywa większość obszarów Zony, tam wciąż istnieje życie. Po co ktoś miałby tam mieszkać? Jeden zły krok i po tobie. Na co komu takie życie? Zwykle jest tam pochmurnie i brzydko, ale nie o to się rozchodzi, rzecz jasna. Rozchodzi się o artefakty – dobrodziejstwa tamtych miejsc, które, cóż – u kolekcjonerów można sprzedać za wysoką cenę. Ludzie przebywający wśród tych wszystkich ruin poradzieckich miast i wsi nazywają się Stalkerami. Chciwość ludzka - aż tak potężna żeby zmuszać do tak niebezpiecznych rzeczy dla paru tysięcy rubli? Kiedy mówię „niebezpieczeństwo” – mam na myśli nie tylko wysokie promieniowanie, (które każdy doświadczony Stalker ominie bez problemu) ale…i tu zaczynają się schody. Czy wierzyliście kiedyś w złe potwory i mutanty? Nie? Niestety – to jest główne zagrożenie w Strefie. Ta opowieść na pewno przyciągnie niektóre osoby chociażby dlatego, żeby się pośmiać z wypocin autora. No cóż, opiszę życie w Zonie pewnego Stalkera – nie podam wam jego imienia, ani szczegółowego wyglądu żebyście mogli użyć wyobraźni. Jedyne co podpowiem, że kiedy owy Stalker przybył do Zony, miał na sobie cienkie jeansy i żółtą kurtkę z kapturem. Ciekawy? Ciekawa? No nic, wszystkiego dowiecie się później.


PRZEPRASZAM, ŻE NIE MA ROZDZIALOW, NIE MAM CZASU :mad:
Ostatnio edytowany przez DeWitt 12 Lut 2014, 16:45, edytowano w sumie 10 razy
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin
Awatar użytkownika
DeWitt
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 30 Sty 2014, 22:55
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 20:18
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0

Reklamy Google

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez DeWitt w 30 Sty 2014, 23:02

Rozdział I
Droga do Zony
Był słoneczny i bezchmurny dzień. Na wjeździe do Zony, jak zwykle przy szlabanie stoją żołnierze. Jak na obszar graniczący z Zoną, jest tutaj naprawdę ładnie. – myślał Stalker spoglądając na niebieskie jak niekończący się ocean niebo, na którym nie było widać ani jednej, choćby najmniejszej chmury. Ciepły letni wiatr, jak woda o skały obijał się o jego policzki. Zastanawiał się, jakby dostać się za płot. Za płotem czekał go piękny i niebezpieczny świat Zony. Myśląc wyobrażał już sobie jak to wszystko wygląda. Szkoda, że fantazjował o świecie, którego tak naprawdę nie da się wyobrazić dopóki się go nie zobaczy. Kiedy tak się temu przygląda, dostrzegł niewielką dziurę w płocie, który był wysoki na jakieś 5 metrów. Bez większego namysłu powoli położył się na ziemię i najciszej jak potrafi zaczyna czołgać się wśród dużej, nieskoszonej trawy. Czołgał się, rozgarniając kłęby trawy tak, aby nie zwrócić uwagi nikogo. Kiedy jedną ręką rozgarnął zarośla, zobaczył posterunek.W okolicy 10m kwadratowych od niego nie było praktycznie trawy, tylko jakaś ziemia. Może to już jakieś promieniowanie? Super! Nie mogę się już doczekać, ha! Na pewno zarobię majątek. To będzie niesamowite. – pomyślał Stalker. Pełen emocji bohater czołgał się do przodu, nie tak ostrożnie jak poruszał się w trawie. Czołga się i czołga. Jest coraz bliżej, i bliżej. Kiedy wreszcie doszedł, pełen szczęścia i zachwytu chwycił się płotu i na kuckach próbował przecisnąć się przez niewielką dziurę. Właśnie stawał na nogi i szykował się do ucieczki, kiedy coś złapało go za nogawkę. Pies? Człowiek? Złapali mnie? – wyszeptał do siebie Stalker zaczynając się szamotać jak ryba w sieci. Tymi mocnymi ruchami nieświadomie poruszał całym płotem. Bohater zalany zimnym potem powoli odwrócił się. Ku jego zdziwieniu wcale nie trzymał go człowiek a… płot. Tak, zahaczył nogawką o wystający drut. Ulżyło mu, ale jego ulga i zadowolenie nie potrwały długo.Tym szamotaniem zwrócił uwagę strażników, którzy złapali go za wystającą nogę i pociągnęli tak, że Stalker upadł prosto na twarz. Ciągnęli go tak do posterunku.
Ostatnio edytowany przez DeWitt 31 Sty 2014, 16:09, edytowano w sumie 2 razy
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin
Awatar użytkownika
DeWitt
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 30 Sty 2014, 22:55
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 20:18
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez DeWitt w 30 Sty 2014, 23:03

Rozdział II
Posterunek
Zaciągnęli młodego Stalkera do ciemnego jak noc pokoju, zamknęli i obstawili tak, że mysz się nie przeciśnie. No to dałem ciała..-powiedział do siebie bohater i położył się na zimnej prawie jak śnieg podłodzie. Ciekawe czy jest tu chociaż łóżko, co tu będę tak na tej podłodze leżał. Wtem wydobył się dźwięk otwieranych drzwi i nastała światłość.
Stalker od razu spostrzegł, że leży jakieś pół metra od łóżka. Do pokoju wszedł żołnierz, najprawdopodobniej jakichś oficer. Widzę, że wolisz leżeć na zimnej podłodze niż w ciepłym łóżku, co? Do was Stalkerów to podobne. - powiedział oficer przyodziewając zieloną, elegancką czapkę. Jego mundur był pokryty wieloma błyszczącymi się jak złoto medalami, idealnie wyszytymi pagonami i innymi naszywkami. Przyjrzał się uważnie młodemu Stalkerowi. Po co się tam pchasz, co? To nie wygląda tak różowo jak sobie wyobrażasz. - powiedział oficer chodząc wokół bohatera. Stalker wstał dumnie i chcąc wyjść na twardziela odpowiada mu - Ponieważ w przeciwieństwie do Ciebie, chcę spróbować świata. Oficer klepną się w czoło i popatrzył w sufit. Powiedz, masz chociaż jakiś paszport? Ciekawi mnie ile ty masz w ogóle lat. - powiedział oficer. Nie mam. - zarzekł się Stalker. Sprawdźcie go...-rzekł oficer do żołnierzy wskazując na kieszeń bohatera. Żołnierze szybko podeszli do Stalkera i wyjęli wszystko co miał w kieszeniach. Wyciągnęli konserwę, scyzoryk, kolejną konserwę i kawałek chleba. A na końcu? Stary, żółty i pogięty kawałek papieru, który dopiero po dokładnym przyjrzeniu się przypomina stary dowód osobisty. Zdjęcia nie ma wcale, jedyne co można zobaczyć to prawie niewidoczny napis: Dymitr. Nazwisko jest zamazane. Żołnierze szybko dostarczają oficerowi dowód osobisty. Oficer, marszcząc brwi i przybliżając głowę do papierka z imieniem przeliterował: D..Dy..m…Dymit..Dymitr! Stalker wziął wdech i spojrzał na swoje buty. No dobra, skoro tak Ci śpieszno do śmierci to droga wolna. - powiedział z ironią oficer jednocześnie wyrzucając dowód Dymitra na podłogę. Dymitr panicznie rzucił się na papierek, który opada wolno jak pióro zgubione przez ptaka. Oficer parsknął śmiechem i wyszedł z pokoju. Dymitr spakował wszystko z powrotem do kieszeni. Spojrzał się z lekkim przestrachem na żołnierzy i powoli wyszedł z pokoju na świeże powietrze. Idąc przyśpieszył kroku i kiedy ma już wchodzić do Zony zza murka wyszła osoba nam już znana. Ten sam oficer, który przed chwilą przesłuchiwał Dymitra. Przeciął mu drogę i złapał za kołnierz. Hej, o co chodzi, p-przecież powiedziałeś, że mnie puszczasz! – Dymitr wykrzyczał z lekkim stresem. Co ty myślałeś, że Cię tak prędko wypuścimy? Widać pierwszy raz zadajesz się z wojskiem – odrzekł oficer pchając go do stalowych drzwi, które za chwilę z trudem otworzyło dwóch żołnierzy. Oficer zręcznym ruchem wrzucił Dymitra do pomieszczenia i drzwi zamknęły się. Dymitr przysiadł na podłodze, i powoli rozejrzał się po pokoju. Jedynym źródłem światła jest otwór w ścianie zabezpieczony zardzewiałymi kratami. Bohater wstał, wziął trzy oddechy i znowu rozejrzał się po pokoju. Powoli zaczął obmacywać ściany w poszukiwaniu czegoś, co mogło by mu pomóc w ucieczce. Wkrótce zrozumiał, że stąd nie ma ucieczki. Przysiadł pod małym otworem w ścianie. Dymitr bez skutku próbował zasnąć. Godziny płynęły jak woda stromym potokiem. Wtem dach rozerwał się, a niebo stało się czerwone. Tajemniczy głos huczył w głowie Dymitra, mówi….Chodź..Emisja…Chodź… Nieznośny pisk przeszedł przez uszy bohatera, krwawią. Wtem z krwisto czerwonego nieba wydobył się wielki promień, niczym laser uderza w ziemię, a fala uderzeniowa mocniejsza niż najsilniejszy tajfun zmiotła całe życie na otwartym terenie, które nie było wstanie się ukryć. Fala uderzyła w budynek posterunku i… Dymitr obudził się po drugiej stronie pokoju zalany zimnym potem. Pierwsze spojrzenie padło w stronę dachu, który był cały. Bohater odetchnął z ulgą i znów zamknął oczy. Po chwili to nie emisja przerwała mu sen, a… wystrzał z AKS-74U. Dymitr otworzył szeroko oczy spojrzawszy na drzwi. Strzały padały coraz częściej, kiedy Dymitr powoli podchodził do drzwi. Przyłożył w ciszy ucho do drzwi i zaraz za bramą usłyszał przerażające ryknięcie. Ryknięcie przerwane piskiem i serią wystrzeloną gdzieś dalej. Kula przeszyła stalowe drzwi tuż obok nogi Dymitra. Otworzył szeroko oczy i wziął głęboki wdech. Wtem kolejna kula przeszyła wrota obok głowy bohatera. Całe życie przeleciało mu przed oczami. Po dłużej ciszy, przeplataną głośnymi wdechami i wydechami bohatera została przerwana kolejnym rykiem i serią w pobliżu drzwi, pocisk trafia w drobną kłódkę, która rozsadzona dosłownie na tysiąc części rozleciała się na wszystkie strony. Drzwi puściły i lekko się odchyliły. Raz, dwa trzy i…- wyszeptał Dymitr biorąc głęboki wdech i lekko wychylając głowę. Ujrzał tam widok, który prawdziwi Stalkerzy widzą praktycznie codziennie. Po drugiej stronie pod ścianą baraku w bordowej plamie krwi leżał martwy żołdak. Jego ciało zostało poszarpane, jakby zrobił to tygrys. Jakieś pół metra od niego leżało AKS-74U w stosie ciepłych jeszcze łusek. Dymitr wystawił nogę i zaczął się przeciskać przez niewielką szparę w drzwiach. Robił to ślamazarnie, i dopiero po jakiejś minucie udało mu się wyjść. Stalker spojrzał w prawo – tam skąd przyszedł. Nie było tam zupełnie nic. Dymitr spojrzał w lewo i w ułamku sekundy odskoczył jakby zobaczył ducha.Pod ścianą siedział ubrany w moro żołnierz, po jego eleganckim mundurze spływała krew. Uniform był poszarpany, a w przerwie w materiale można było zobaczyć otwarte rany, z których wciąż sączy się krew. Jego twarz była biała jak mąka, żołdak wciąż miał otwarte oczy. Obok niego, tuż pod drzwiami leżał kolejny żołnierz, przykryty ciałem ohydztwa, którego zdaniem wielu nie pogardził by sam diabeł. Oczy, nos i jego włosy były zasłonięte, zużytą maską gazową typu „Słoń”, jego szczęka – bo tylko to było odsłonięte – była otwarta, a z pomiędzy zębów sączyła się gęsto piana i krew. Z ubioru wyglądał jak zwykły żołnierz, pomimo, że to wszystko było bardzo brudne. Dymitr wciąż w lekkim szoku dosłownie rzucił się na leżące obok AKS-74U i szybko wstał spoglądając na stan magazynka. Był prawie świeżo naładowany. Dymitr sprawdzając ogólny stan automatu usłyszał charakterystyczny metaliczny dźwięk odbezpieczanego pistoletu Makarow. Podniósł głowę i szeroko otworzył oczy nie wierząc, że to prawdopodobnie koniec. Przed nim stał oficer spoglądający z uśmiechem, z którego z łatwością można wyczytać złe zamiary. Dymitr wraz z oficerem usłyszeli ryk jakby tygrysa, i w ułamku sekundy na ziemi znalazł się oficer. Siedział na nim mutant podobny do tego, co leży na martwym żołdaku. Potwór z niesamowitą szybkością szarpał i ciało wrogiego oficera, wydając okropne odgłosy które wydają duże koty. Dymit stał jak wryty i powoli, trzęsącymi się rękami wycelował w tułów potwora. Zamknął oczy i pociągnął za spust. Hałas był potężny. Z automatu wyleciała niekontrolowana seria, a sam bohater ledwo utrzymał się na nogach. Gdy otworzył oczy, pół metra od zmasakrowanego oficera leżał trupem mutant. Dymitr powoli podszedł do oficera i zaczął go przeszukiwać. Ze zniszczonego mapnika wyciągnął starą mapę Zony, a z ciężkiej kieszeni w tym momencie wysunęło się nieuszkodzone PDA. Dymitr wziął je w ręce, i kiedy włączył przycisk odpowiadający za włączenie na ekranie ukazała się elektroniczna mapa regionu z markerami. Szczególną uwagę bohatera przyciągnęła zakładka Mutanty. Znajdował się tam spis mutantów najczęściej występujących w Zonie. Przesuwając grubym palcem po ekranie PDA zobaczył opis przypominający potwora, którego przed chwilą śmiertelnie postrzelił. Nazwa tego mutanta to Snork.
Dymitr założył na ramię automat, zabrał kaburę i Makarowa od oficera i stanął na drodze prowadzącej do Zony. Wziął wdech i ruszył w głąb Strefy Czarnobylskiej.
C.D.N...
Ostatnio edytowany przez DeWitt 31 Sty 2014, 16:02, edytowano w sumie 3 razy
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin
Awatar użytkownika
DeWitt
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 30 Sty 2014, 22:55
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 20:18
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez Farathriel w 31 Sty 2014, 09:20

Podobnie do Universala znalazłem chyba jakąś przyjemność w sprawdzaniu tych nowych opowiadań... Więc tak:

W oczy rzuca się po pierwsze wręcz niebotyczny chaos formy. Żadnych akapitów, nawet w sytuacji dialogów. Tak więc czyta się to generalnie ciężko, nie raz zdarzyło mi się czytać po 2-3 raz tą samą linijkę co raczej jest mało... że się tak wyrażę - fajne.

Zostawmy niemniej formę - to da się edytować i naprawić w przeciągu kilku chwil. Gorzej jest z drobnymi błędami. Ja ich tu nie będę wytykał, bo koretką się generalnie nie zajmuję, niemniej - z tego co zauważyłem - jest ich sporo. I fakt faktem są to chyba jakieś kwestie niedopracowania i przeoczenia (wcale bym się nie zdziwił jakbyś sam się gubił w tym chaosie formy który stworzyłeś).

Wisienka na torcie - styl i pomysł na opowiadanie. Pomysł może i nie głupi - w końcu - motyw od zera do bohera choć oklepany do bólu, to jednak daje jakieś możliwości i pole do popisu. Tutaj niemniej poległ nieznacznie styl i wykonanie bowiem niektóre zachowania postaci jak i opisy przypominają nieco... Na siłę przepchnięte opowiadanko, które pani od polskiego zleciła napisać. Miejscami odnoszę też wrażenie, że chciałeś to stylizować na jakiś rodzaj opowiadania przy ognisku (wniosek na podstawie prologu), niemniej ten styl się urwał więc... cóż... Tak jeszcze parę słów co do samego stylu - masz ty chłopie wyobraźnię i pomysł jak coś opisać, bowiem robisz to mimo wszystko plastycznie - cała walka ze snorkiem i tak dalej - to było opisane na tyle plastycznie, że byłbym zdolny to narysować, także... coś to już jest.

No i jeszcze na koniec kilka spraw merytorycznych. Pierwsza rzecz - na obrzeżach Strefy generalnie nie ma emisji lub jest ich bardzo mało (lub są słabe). Emisje są jakąś formą aktywności fizycznej Strefy. Możesz to sobie porównać do aktywności słońca i tzw. protuberancji - czyli koronalnych wyrzutów masy słonecznej w przestrzeń kosmiczną. Jest tak, że ów wyrzuty mają konkretny zasięg - podobnie jest z emisjami. Tutaj natomiast zwarcie huknęło tak jakby to były okolice co najmniej Czerwonego Lasu. Tak więc trochę wychodzi tutaj niekonsekwencja merytoryczna. No i druga rzecz - generalnie ciężko o snorka na brzegach Strefy. One krążą po głębi zony, ewentualnie mogą próbować migrować dalej, ale szybko są odstrzeliwywane - jak nie przez Powinność to przez Anarchistów z Wolności - a na de facto wojskowych kończąc.

Nu... I ostatnia rzecz - żołnierze, którzy od tak po prostu darowali życie świeżakowi próbującemu przejść do strefy? Bez sensu. W normalnych warunkach daliby mu w łeb kulę i tyle by go świat widział. Więc kolejne dość mocno naciągane wydarzenie.
Moja twórczość jaką tutaj zamieściłem:
Złoty Odwłok Cywilizacji - cyberpunk/postapokalipsa z nutą tragedii
S.T.A.L.K.E.R. - Hipotezy - artykuł wyjaśniający zagadnienia noosfery
Barwnoprogresja Szarobredni - psychologiczne opowiadanie w narzeczu filozoficznym
Dziadek - ciepły fabularnie short
Demiurg - opowieść filozoficzna/metafizyka
Awatar użytkownika
Farathriel
Stalker

Posty: 142
Dołączenie: 16 Mar 2013, 12:37
Ostatnio był: 16 Mar 2017, 21:02
Miejscowość: Ostrowiec Świętokrzyski
Frakcja: Naukowcy
Kozaki: 63

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez DeWitt w 31 Sty 2014, 15:07

Co do błędów stylistycznych i innych. Za wszystkie bardzo przepraszam, jest to w sumie pierwsze takie dłuższe opowiadanie, więc kiedy doszukam się wszystkich natychmiast je poprawię. Co do akapitów, to..w sumie zapomniałem o nich. Co do niektórych zachowań postaci mogę usprawiedliwić się tym, że po raz pierwszy wziąłem się za coś takiego. Przy następnym rozdziale postaram się bardziej uwzględnić uczucia, zachowania, postaram się dodać więcej dialogów. Co do emisji na obrzeżach Strefy. Tutaj moim usprawiedliwieniem jest sen bohatera. Jest to w pewnym sensie nawoływanie bohatera, co daje mu pewną wyjątkowość.
BTW: Ta opowieść nie ma być całkowitą zrzynką z uniwersum. Chciałem dodać parę ciekawych rzeczy.
Co do tych snorków na posterunku. Przyznam się, że to faktycznie trochę dziwne, ale one wydają mi się po prostu najstraszniejsze, dlatego ich użyłem. Co do wojskowych. Z tekstu wynika, że to rzekome "wypuszczenie" bohatera jest po prostu..No jakby to ująć podpuchą. Jestem wdzięczny za konstruktywną krytykę i za parę przedstawionych plusów. Teraz przynajmniej wiem, że tam powieść nie jest aż taka zła, prawda? Nie mniej jednak dziękuję i za chwile biorę się za poprawianie błędów.
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin
Awatar użytkownika
DeWitt
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 30 Sty 2014, 22:55
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 20:18
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez Gizbarus w 31 Sty 2014, 15:43

Tak jak powiedział Fal - zacząłeś nieźle. Styl opowiadania w barze, przy flaszce jest czymś, do czego mam słabość. Ale niestety narobiłeś w związku z tym byków - choćby różnice w czasach. Ot, raz opowiadasz w przyszłym, potem przechodzisz do teraźniejszego, dalej z kolei przeszły...

Swego czasu w jednej z gier internetowych powstał specjalny pokój czatowy, nazwany "Karczma Pod Lisem". Uwielbiałem logować się tam tylko po to, żeby odgrywać rolę bajarza, który opowiadał mity i legendy przy ognisku. Barda, który zaczynał w czasie teraźniejszym ("Chcecie usłyszeć opowiadanie o...?"), a potem kontynuował w przeszłym ("Za dawnych lat, kiedy jeszcze herosi chadzali po ziemi..."). Ot, taka mała rada jak mniej więcej należy się brać za taki styl.

Co do reszty opowiadania - parę razy zdarzyło ci się źle użyć słowa, niezgodnie z jego przeznaczeniem. Ot, choćby...

otwarte rany, z których wciąż toczy się krew


Według mej najlepszej wiedzy :tm: krew nie toczy się z ran - co najwyżej może się sączyć, lub cieknąć. Niech mnie ktoś poprawi jeśli jednak nie mam racji...

Takich błędów jest wiele, nie będę wyszukiwać wszystkich. Tak czy siak - pisz dalej, nikt ci przecież nie zabroni. Miejmy nadzieję, że się wyrobisz.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 20 Sty 2024, 22:24
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez DeWitt w 31 Sty 2014, 15:52

Co do różnic w czasie, niestety mój błąd i mojej nie uwagi. Początkowo miał być to czas teraźniejszy, ale ze względu na to że przeszły jest wygodniejszy jego zacząłem używać, a o czasie teraźniejszym, który był wcześniej - zapomniałem. Po prostu jestem gapa i tego nie da się ukryć. Z poprawką czasu wydarzeń biorę się dosłownie za chwilę.
parę razy zdarzyło ci się źle użyć słowa, niezgodnie z jego przeznaczeniem
Zdaję sobie z tego sprawę. Prawdopodobnie wynika to z mojej częściowej niewiedzy na niektóre tematy. Wszystko co uda mi się zauważyć poprawię, żeby drodzy użytkownicy nie musieli zrażać się występującymi błędami.
Pozdrawiam.
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin
Awatar użytkownika
DeWitt
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 30 Sty 2014, 22:55
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 20:18
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez DeWitt w 31 Sty 2014, 19:43

Rozdział III
Witamy w Zonie
Dymitr szedł powolnym krokiem po środku drogi. Im bardziej zagłębiał się w Zonę, tym bardziej niebo stało się szare, a po dłuższej chwili z nieba zrobiła się kasza. Kiedy dalej szedł w głąb Strefy, robiło się coraz ciemniej. Nawet wycieńczony Dymitr szybko zorientował się, że nadchodzi noc.
Dzięki bogu mam to PDA..- pomyślał Stalker wkładając brudną rękę do kieszeni po chwili wyciągając ulubioną maszynę, przypominającą telefon.
Nacisnął przycisk włączenia i na wyświetlaczu zobaczył wioskę oddaloną o około 2 kilometry. Schował urządzenie tam skąd je wyciągnął i ruszył dalej. Szedł aleją, pośród żółtej trawy wystającej z dziur w asfalcie. Tuż przy drodze, ciągnęły się wzdłuż żółto-brązowe, bujnie rozrastające się krzewy wśród wysokiej trawy. Ponad nie wyrastały gołe drzewa, na tle ciemnego, zachmurzonego nieba, które robiło się coraz ciemniejsze pod wpływem czasu płynącego jak strumień. Podziurawiona przez lata droga pod wpływem ukształtowania terenu wzbija się w górę. Dymitr w ślimaczym tempie wszedł na niski szczyt górki. Z tego wyżej położonego terenu bohaterowi przed oczami rozpościerała się szara panorama Zony. Nasypy kolejowe, wielkie nietknięte przez przemysł od czasów katastrofy lasy, długie jak i krótsze wiadukty, wielkie łąki i pola, w pobliżu lasu pomniejsze bagna, a pomiędzy tym wszystkim mniejsze jak i większe mieściny. Zza lasów i borów wystaję wielki, pomalowany w czerwono-białe pasy komin elektrowni. Wieś interesująca Dymitra była widoczna jak na dłoni. Bohater zmęczony paro godzinną podróżą padał z nóg. Musiał odpocząć.
Takie wycieczki to chyba nie dla mnie, cholera no. - pomyślał Stalker kiedy miał wrażenie, że nogi mu zaraz odpadną. Wtem krzaki, parę metrów od niego ruszyły się.
Dymitr szybko odsunął się i otworzył szeroko oczy. Sparaliżowało go. Nie wiedział co robić. Zarośla rozszerzyły się i w ułamku sekundy wybiegł z nich nibypies z podkulonym ogonem. Dymitr stał jak wryty z otwartą buzią i szybko zdjął AKS z pleców. Starał się to robić szybko, ale wychodziło mu to wolno. Mutant stał, już bardziej odważny, jakby zapomniał o tym co go goniło. Kiedy Dymitr zaczął mocować się z zamkiem karabinu, rozległ się dźwięk wystrzału i szyję nibypsa przebiła kula. Mutant stał jeszcze chwilę i powoli wywracał się w stronę przeciwną skąd przyleciał pocisk. Dymitr odskoczył i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu sprawcy.
-Odłóż pukawkę, żadnych gwałtownych ruchów, chyba że wolisz żebym wpakował w Ciebie tony ołowiu!
Dymitr zamiast powoli odłożyć broń, szybko wyrzucił automat przed siebie.
-No i o to chodzi. Słuchaj idioto - jeden fałszywy ruch i nie żyjesz, czaisz?
Osoba która to powiedziała, wychodząc z krzaków jednej ręce trzymała stary pistolet Tokariew wycelowany w bohatera, a w drugiej jakichś karabin jednostrzałowy. Ubrany był w buty wojskowe, pogięte i brudne spodnie w moro, szary, przepocony podkoszulek, a na nim czarny, lśniący płaszcz. TT'etka była cała pordzewiała, a karabin wyglądał jak Mosin Nagant.
-Co my tutaj mamy, kolejny kot szukający odrobiny adrenaliny? Słuchaj cioto, z taką szybkością reakcji daje Ci czas..hmm. No powiedzmy dwóch dni. - powiedział nieznajomy.
-Każdy ma szanse przeżyć w Zonie! Przynajmniej tak mi się wydaję. - powiedział Dymitr spoglądając twardo na potencjalnego wroga.
-Stfu! Takich jak ty w Zonie mamy po uszy. Całe szczęście, że giną zwykle na pierwszej samotnej wyprawie.
Przyznaj, że gdyby nie ja to już byś nie żył, phehe. - odrzekł nieznajomy
-A co sądzisz o tym? Przeszedłem przez posterunek wojskowych. I co? - rzekł Dymitr z dumą w oczach
-E tam wojskowi, każdy dałby radę przejść przez ich posterunek. Ruszaj dupę w troki i zasuwamy na wieś.Tam to sobie z tobą pogadają. - ponaglił nieznajomy bohatera.
-Ruszamy..No chodź tu, chyba, że chcesz trochę szybciej umrzeć? Nie widzisz, że już jest noc? - powiedział zirytowany nieznajomy.
Dymitr ruszył za nim posłusznie.
Ostatnio edytowany przez DeWitt 31 Sty 2014, 20:14, edytowano w sumie 2 razy
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin
Awatar użytkownika
DeWitt
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 30 Sty 2014, 22:55
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 20:18
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez Farathriel w 31 Sty 2014, 19:51

Nacisną

Nacisnął*

Ale to tylko w zasadzie chyba jakieś niedopatrzenie. To ma jakiś potencjał, nie powiem, że nie. Masz głowę do tworzenia pewnego napięcia i choć czuć od tej pracy nieco takiego... braku doświadczenia to mimo wszystko - trzeba przyznać, że jest przyzwoicie. Pisz dalej. Wyobraźnię masz, więc pozostaje Ci w zasadzie szlifowanie warsztatu literackiego.
Moja twórczość jaką tutaj zamieściłem:
Złoty Odwłok Cywilizacji - cyberpunk/postapokalipsa z nutą tragedii
S.T.A.L.K.E.R. - Hipotezy - artykuł wyjaśniający zagadnienia noosfery
Barwnoprogresja Szarobredni - psychologiczne opowiadanie w narzeczu filozoficznym
Dziadek - ciepły fabularnie short
Demiurg - opowieść filozoficzna/metafizyka
Awatar użytkownika
Farathriel
Stalker

Posty: 142
Dołączenie: 16 Mar 2013, 12:37
Ostatnio był: 16 Mar 2017, 21:02
Miejscowość: Ostrowiec Świętokrzyski
Frakcja: Naukowcy
Kozaki: 63

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez Gizbarus w 31 Sty 2014, 19:59

Unikaj powtórzeń - rada na dziś. Zdarzyło ci się ich sporo, choćby na początku tekstu. Urządzenie, PDA... Powtarzasz do aż do znudzenia.

Poza tym - może to tylko ja, a może jest minimalnie lepiej. Jednak póki co, zanim wrzucisz, najpierw przeczytaj jeszcze raz i wyszukaj błędów. To ci nieco pomoże.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 20 Sty 2024, 22:24
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez DeWitt w 31 Sty 2014, 20:05

choć czuć od tej pracy nieco takiego... braku doświadczenia

Z brakiem doświadczenia to niestety prawda. Ale staram się jak mogę.

Unikaj powtórzeń - rada na dziś. Zdarzyło ci się ich sporo, choćby na początku tekstu. Urządzenie, PDA... Powtarzasz do aż do znudzenia.


Jak tak teraz patrzę to prawda. Już biorę się za poprawę.

Dzięki wszystkim za konstruktywną krytykę.
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin
Awatar użytkownika
DeWitt
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 30 Sty 2014, 22:55
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 20:18
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0

Re: Powieść "Wieczny Kot"

Postprzez DeWitt w 01 Lut 2014, 19:23

Rozdział IV
Zona zmienia ludzi

Słońce zgasło, a Dymitr wraz z Nieznajomym maszerowali skrajem drogi tuż przy zaroślach.
Bohater, nieprzyzwyczajony do długich podróży, padał z nóg, zaś miasteczko przybliżało się z każdym metrem.
-Te, młody, żyjesz tam w ogóle? - spytał obojętnie nieznajomy
-Człowieku, chociaż chwila odpoczynku, proszę.. - powiedział Dymitr ledwo trzymający się na nogach.
-Pff, i ty chcesz być Stalkerem? Słuchaj babo, albo idziesz ze mną, albo zostajesz, proste?
-Proszę, 5 minut! - rzekł bohater opierając się na karabinie - Nogi mnie bolą..
-Nie jęcz cioto, widzisz ten domek przed nami?
-Ehe, to tu się zatrzymujemy?
-Ta. Chodź wreszcie, a nie się ociągasz łamago.
Poszli więc do oddalonego o blisko dwieście metrów dom. Wyglądał na stary, zbudowany został ze spróchniałych już pali, z niewielką, ale widoczną dziurą w dachu, która mimo swoich rozmiarów była by wspaniałym miejscem dla strzelca. Podrapane okna usadowione były tak, że widok na drogę jest doskonały, więc jest to świetny punkt obserwacyjny. W niektórych miejscach, gdzie dach był praktycznie nie uszkodzony leżały dachówki odbijające promienie księżyca, które po przedarciu przez gęste, szare i kłębiaste chmury trafiają w ziemię oświetlając niektóre rzeczy. Miejsce to miało swój urok nie do opisania. Na tyłach rosła gęsto zielona trawa, a między nią ogromne drzewo z paroma liśćmi zwisającymi z gałęzi. Nieznajomy podszedł zadowolony do drzwi i odwrócił się w stronę Dymitra.
-Słuchaj dzieciaku, w tym domu znajdują się moi najlepsi przyjaciele, więc jeżeli wywiniesz jakichś numer to nie licz na to, że przeżyjesz. Kapujesz? - powiedział przewodnik bohatera
-Kapuję, spokojnie.. - odrzekł Dymitr, lekko kiwając głową.
Nieznajomy odwrócił się i zapukał trzy razy słabo, a trzy razy mocno, zapewne, aby przekazać domownikom, że nadchodzi swój. Podniósł donicę z uschniętym kwiatem i wyjął spod niej klucz. Włożył go do zamka, przekręcił i chwycił za klamkę. Drzwi szeroko otworzyły się. Towarzysz bohatera wszedł pewnie do domu i krzyknął:
-Wróciłem!
Dymitr wszedł za nim i ujrzał wnętrze zwykłego, zadbanego domku. Na podłodze wykonanej z drewna leżała niedźwiedzia skóra, zaś na ścianach wisiały głowy jeleni, dzików i szczupaka. Po środku największego pokoju stał stół z dostawionymi krzesłami, a tuż pod ścianą stała podrapana kanapa, a po drugiej stronie stoł mały kominek, w którym wciąż palił się ogień. Przed wejściem do głównego pokoju stoją zamknięte na klamkę drzwi.
-Rozgość się..
-Gdzie twoi koledzy? Miałem z nimi pogadać.- odrzekł Dymitr
-Zobaczysz ich jak się wyśpisz. Nie chcę żebyś padł przed nimi jak jakaś ciota. - odpowiedział Nieznajomy
Dymitr, bez podejrzeń usiadł na kanapie, przegryzł stary już chleb i zasnął.
Andriej, odpalaj! - wykrzyczał jakichś człowiek za drzwiami budynku.
Wtem nastąpił wybuch i drzwi wyleciały z nawiasów. Do pokoju wleciały kłęby szarego dymu..
Nieznajomy wyciągnął Tokariewa i wycelował w wyjście z małego korytarza prowadzącego do drzwi.
-Raz, dwa trzy, ruszać się!
Na przedpokój wbiegło dwóch żołnierzy wyposażonych w coś podobnego do AK47. Nieznajomy niecelnie strzelał do ledwo widocznych wrogów chowających się w dymie. W Tokariewie skończyła się amunicja, Stalker obserwował wciąż ciemny zakątek po drugiej stronie domu. Dym opadł, a z ciemności wysunęły się lufy automatu.
Nieznajomy otworzył szeroko oczy i przełknął ślinę. Nastąpił huk, światło błyskało z drugiego końca pokoju, po domu rozchodził się nieznośny dźwięk wystrzału. Nieznajomy uległ. Pociski dziurawiły go jak dziurkacz, a on sam przechylił się do tyłu i upadł twardo na stół. Bordowa krew ciekła po jego zniszczonych ubraniach na drewniany blat. Powoli zamknął oczy, w czasie kiedy posoka zdążyła poplamić już niedźwiedzią skórę, na której stał mebel.
Z ciemności wyłonił się żołnierz. Podszedł spokojnym krokiem i wycelował w twarz bohatera. Nacisną spust.
I Dymitr wstał.
-Wreszcie się obudziłeś, łamago. W końcu już szósta rano. Jesteś gotowy? - spytał się nieznajomy
-Gotowy na co?
-Na spotkanie z moimi przyjaciółmi sieroto. - odrzekł Stalker Dymitrowi
-Dobra, chodź.
Dymitr wstał z łóżka, kiedy nieznajomy Stalker stanął przy drzwiach na wejściu do pokoju.
Bohater podszedł do drzwi, a wtedy uchyliły się za pomocą towarzysza. Bohater rozszerzył oczy.
-C-Co to ma być? - rzekł Stalker do nieznajomego towarzysza.
-To moi przyjaciele. Wania i Żeńka.
Przed oczami Dymitra leżały dwa ubrane w kombinezony szkielety. Ich uniformy były pogięte i zabrudzone od krwi, a same kości pożółkłe ze starości. Dwa truchła były obok siebie, w ciasnej izolatce z drewnianymi ścianami.
-T-ty jesteś chory! Jesteś szalony! - wykrzyczał przestraszony Dymitr
-Że co powiedziałeś? A chcesz zginąć? - odpowiedział mu zdecydowanie zły nieznajomy
-Spadam stąd. Nie zadaję się z psycholami, jasne? - powiedział Stalker wyciągając swoje AKS-74U. Szykował się do wyjścia z chałupy. Przy drzwiach usłyszał dźwięk odbezpieczanego Tokariewa. Za chwilę usłyszał huk i obok ucha przeleciała mu kula wbijająca się w drewniany pal, który wyrzuciła garść trocin w stronę twarzy bohatera.
Dymitr szybko otworzył drzwi i ucieka drogą w stronę Kordonu. Po 300m Stalker zmęczył się i rzucił się w krzaki.
Spojrzał na chatę spodziewając się gonitwy szaleńca. Droga była jednak pusta, jednak do czasu. Pod dom podjechała ciężarówka wojskowych. Wysiadło z niej sześciu żołnierzy. Jeden wyjął ledwie widoczny pakunek i przyłożył go do drzwi. Wszyscy odsunęli się od nich. Wtem nastąpił wybuch i gęsty dym wyleciał w stronę ciężarówki. Do domu wbiegło dwóch żołnierzy, po czym Dymitr usłyszał tylko wystrzał Tokariewa.
Zrobiło się cicho, ale tylko na chwilę. Cisza ustała wraz z podwójną serią oddaną przez żołnierzy. Mimo, że incydent dział w się chatce, wszystkie dźwięki było słychać doskonale.
Dymitr pokiwał głową i ruszył dalej, tym razem chowając się w krzakach.
Ostatnio edytowany przez DeWitt, 01 Lut 2014, 20:36, edytowano w sumie 1 raz
Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. - Józef Stalin
Awatar użytkownika
DeWitt
Kot

Posty: 6
Dołączenie: 30 Sty 2014, 22:55
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 20:18
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0

Następna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość