Od autora , czyli mnie :] - dawno nie pisałem ale po wczorajszej imprezie
dzisiaj przyszły mi do głowy nowe pomysły i ciąg dalszy będzie się pojawiaj coraz częściej
Kazałem towarzyszom zabezpieczyć teren a sam przyjrzałem się miejscu masakry. Podłoga przystanku lepiła się od krwi, z której gdzieniegdzie wystawały kości oraz zdeformowane części, zombie. Jednak coś tu nie pasowało. Jeżeli zombie zabił stalkerów to, kto zabił jego. Chyba, że...
-Wania, chodź tu! – Zawołałem towarzysza – Weź tego Stonke i przeszukajcie okolicę w promieniu 100 metrów.
-Ale, po co?
-Dowiesz się jak wrócisz. – Odpowiedziałem, po czym Wania złapał Dimitriego i razem zniknęli w mgle.
Nie było ich ponad pół godziny. Przez ten cały czas panowała śmiertelna cisza, podczas której razem z resztą zespołu pilnowaliśmy przystanku. Co jakiś czas ciszę przerywało piekielnie straszne szczekanie zmutowanych psów. W powietrzu dało się czuć strach i odór zwłok jednak my ciągle w gotowości wyglądaliśmy w mrok mgły.
Nagle w mrocznej oddali pojawiły się dwa małe świetliste punkciki, które z czasem zaczęły się przybliżać robiąc się większe i zalewając okolicę światłem. Im bardziej robiło się jasno tym lepiej dało się słyszeć cichy warkot silnika. Tylko jedna frakcja w zonie miała dostęp do działających pojazdów. I tylko jedna była wrogo do wszystkich nastawiona.
-Wszyscy do rowu. Jadą wojskowi! – Krzyknąłem do stalkerów.
Po chwili wszyscy leżeliśmy uwaleni błotem w rowie bacznie obserwując zbliżający się transporter. Po kilku minutach maszyna dojechała do przystanku i się zatrzymała. Na ziemię opadła metalowa klapa i z pojazdu wysypał się oddział żołnierzy.
-Mamy informacje, że widziano tutaj oddział Wolności, który chce zaatakować naszą placówkę. Informacja jest sprzed kilkunastu minut, więc pewnie muszą gdzieś tu być. Macie ich znaleźć i przyprowadzić tutaj. – Rozkazał swoim ludziom dowódca oddziału.
Żołnierze rozeszli się zostawiając przy transporterze dowódcę i dwóch strażników. Jeśli by tak odwrócić ich uwagę to zdobylibyśmy rzecz, której w zonie nie można kupić ani znaleźć. Taka okazja trafia się raz na krótkie stalkerowe życie. Decyzja była tylko jedna.
-Władimir – Powiedziałem szeptem. – wstań i biegnij w stronę mostu by odwrócić ich uwagę ,a my wtedy zajmiemy transportowiec i wyeliminujemy tych co cię będą gonić.
-Dobrze, ale zróbcie to szybko, bo nie chce dostać przypadkiem jakieś kulki w dupe. – Powiedział Władimir, po czym wstał i szybkim sprintem robiąc jak najwięcej hałasu pobiegł w stronę mostu.
Reakcja dowódcy była natychmiastowa.
-Łapcie go idioci, ale nie zabijajcie. Jeszcze nie! – Dodał żołnierz widząc niezadowoloną twarz kompanów.
Kiedy wojaki wystartowały w pościg za Władimirem dałem znak towarzyszom by czekali i robiąc to najciszej jak można podczołgałem się do transportowca. Dowódca oddziału wyciągnął papierosa, zapalił i oddał się nałogowi nie zauważając wyłaniającej się za pojazdu kolby karabinu, która uderzyła prosto w jego głowę. Padł na ziemię jednak wcześniej zdążył zawyć z bólu z całej siły.
-Szybciej zanim wrócą jego kumple. – Zawołałem stalkerów.
Siergiej rzucił się do środka pojazdu i zajął wieżyczkę, a Wasilij zainteresował się uruchomieniem transportowca.
-Szybko, dowódca chyba oberwał. – Krzyczał z oddali jeden z żołnierzy.
Po sekundzie z mgły wyskoczyło 10 żołnierzy wiec bez zastanowienia odrzuciłem karabin, wyciągnąłem pistolet, drugą ręką złapałem za głowę omdlałego dowódcy i przystawiłem do niej broń. Żołnierze zamarli i nie strzelili jednak ciągle prawie tuzin kałaszników był wycelowany w moją głowę.
Trudne Decyzje Tego obrazka nigdy nie zapomnę. Po jednej stronie transportowiec wojskowy i ja trzymający broń przy głowie dowódcy, a po drugiej oddział uzbrojony po zęby. Jednak rozwiązanie było tylko jedno.