"Ucieczka przed nieznanym" by SC

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

"Ucieczka przed nieznanym" by SC

Postprzez StalkerCell w 02 Sty 2014, 21:46

Witam. Przedstawiam wam kolejnego shorta. Naszło mnie w święta, ale dopiero dziś dokończyłem. Oceniać, błędy wytykać :D
Miłego czytania.

:

Smugi deszczu zmywały brud z mojej twarzy. Strasznie się rozpadało, a ja musiałem biec. Uciekać. Uciekać przed NIMI. Bardzo szybko przebierałem nogami po rzadkim błocie, co chwila wpadając po kostki w grząską maź. Słyszę tylko chlupot pod nogami i szum lecącej z chmur wody. Sama myśl, że jestem sam na nieznanym mi terenie, bez niczego i nikogo przyprawia o strach. Dodatkowo mój umysł powiela to uczucie, stwarzając świadomość, że ktoś może za mną iść, tropić mnie w tej ulewie. Co kilka minut oglądam się za siebie, by zobaczyć tego kogoś, ale jedyne co widzę to głęboka ciemność. A gdy tak odwracam się, na karku przechodzi mi dreszcz i tak jakby czuje czyiś wzrok. Odwracam głowę, jednak znów wlepiam wzrok w nicość. Zatrzymuję się i myślę "Naprawdę? Naprawdę zwariowałem?", po czym zaczynam biec. Podłoże po każdym kolejnym kroku staje się jakby bardziej rzadsze.

Wtem donośny i przeraźliwy wrzask zastopował i myśli i nogi. Rzuciłem się w błoto, wydając dość głośny plask. Maź leciutko okrywała me ciało, jak jedwabny materiał - delikatny i lekki. Kiedy osad zakrył kończyny i tułów - a zostawiając uchyloną ku górze głowę - poczułem, jak na twarz lecą mi krople błota - większe i mniejsze. Kątem oka dojrzałem swobodnie falujące wręcz, długie ramiona, komponujące z ruchami reszty ciała. Nie miałem wątpliwości, że to pijawka, ale nie mogłem wytłumaczyć sobie jednego - dlaczego wydała okrzyk? Gdyby chciała na mnie zapolować, nie zauważyłbym jej nawet. Rozcieńczona ziemia chciała dostać się do moich nozdrzy. Bałem się jednak ruszyć, nie myśląc o opuszczeniu "schronu", ponieważ czułem jej obecność. Nie podstawowymi zmysłami, lecz "uchem wewnętrznym" - zmysłem wyćwiczonym podczas całego mojego życia w Zonie. Jej bagnisty zapach skóry, straszliwe sapanie, uwalniające nieprzyjemny zapach mogłem poczuć nawet lepiej, niż węchem i słuchem.

W końcu zatopiłem się tak bardzo, że nie mogłem wytrzymać. Nie miałem czasu na szacowanie mojego położenia, musiałem wyjść, by nie udusić, czy zadławić się. Z trudem podniosłem ciało z pod błota i nie dając losowi nic do gadania, spieprzałem co sił w mięśniach dwugłowych uda i trójgłowych łydki. Cholernie ucieszył mnie fakt, że po pokonaniu dwóch metrów, stwór nie zareagował. Ale przysłowie "nie chwal dnia przed zachodem słońca" po raz kolejny zdało egzamin - usłyszałem skowyt, wręcz pisk wydobyty z krtani. Na tej odległości jedynie co mógł mi zrobić, to powiedzieć, abym jak najszybciej biegł. Być może, gdybym był bliżej...

Gdy sapanie pijawy było głośniejsze raz po raz, zacisnąłem pięść, odwróciłem się i z całej siły, jaką mogłem, uderzyłem mutanta w jego ośmiornicze macki. Miałem nadzieje, że opłacało się, gdyż zobaczyłem jak jedna z macek, spadła na glebę. Potwór zawył i przewrócił się, motając w błocie. Moja prawa dłoń również ucierpiała - lekko wygięty kieł wbił mi się między palec wskazujący, a serdeczny. Na szczęście nie był wystarczająco długi i szeroki, by ucierpiała chrzęść czy kość. Niemniej - bolało. Popatrzywszy na potwora, zacząłem biec. Pomyślałem, czy nie warto wyciągnąć zęba - pociągnąłem za niego, wydając krzyk. Ciśnienie krwi spowodowało jej lekki wytrysk, a po nim pulsujący ból. Złapałem sprawną ręką dwa sąsiadujące palce z raną i ruszyłem. Po krótkim momencie, zauważyłem wyłaniające się z mroku drzewa - a gdzie drzewa, tam utwardzona gleba, a gdzie ona - mniej pijawek. Oparłem się plecami o konar, powoli sunąc w dół - przykucnąłem. Tak sobie pomyślałem, co mnie zachęciło do zapuszczenia się nad zachodni brzeg Prypeci, trzy kilometry nad miastem o tej samej nazwie? A wiadomo, że żaden ze stalkerów na te przeklęte bagnisko nie przychodził co najmniej trzy lata... jeśli w ogóle tam uczęszczał. A jednak, teren zurbanizowany. Przez kogo - nie wiem, ale wiem, że zemszczę się na ludziach, co mnie uwięzili. Słowo stalkera! Straciłem przecież wszystko - plecak, karabin i ostatni zestaw medyczny. Pieniądze, które mam przy sobie, na pewno na nic się nie przydadzą. Nawet nie mam żadnego ostrza przy sobie.

Kiedy tak oparty o konar myślałem, zebrało mnie na sen - powieki przymykały zmęczone oczy, a panująca noc mówiła "Śpij, stalkerzyno, śpij...". W sumie, jeżeli zamknę oczy, nie zasnę... chyba. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Ale by nie dać zwieść się pokusie, zanuciłem melodię. Pierwszą, po chwili drugą i w końcu hymn Ukrainy. Ta, kartkę z tekstem miałem w plecaku, a mogłem trzymać ją przy sobie...

Usłyszałem trzask gałęzi. Szeroko otworzyłem oczy i powoli przechyliłem głowę do przodu. Ani myśląc wstać, gapiłem się w mniemane źródło dźwięku. Beż mrugnięcia powiekami zacząłem wodzić po płaszczu nocy. Nic. Ale coś musiało przyczynić się do złamania patyka. Mrugnąłem, a wraz z tą czynnością zaszeleściły liście. Teraz wyraźnie cykorząc, wolno wstałem, przywierając do pnia nasłuchiwałem. Po sekundzie rozległ się głos:

-Kuźwa, jak cholero łazisz?

Barwa dźwięku przywodziła mi na myśl zapitych weteranów. Głos niski i mężny... zapewne człowiek z frakcji Stalkerów. Sądząc po wypowiedzi, jest ich co najmniej dwóch. Moje oczekiwania sprawdziły się, usłyszałem:

-Prze-przepraszam.

Podług pierwszego głosu, ten zaledwie był głosikiem. Kot jak nic, nie ma bata, że nie.

-Zaświeć latarkę.

Burknął pierwszy z nich. Po usłyszanej komendzie rozległ się klik włącznika. Raczej zbyt głośny na zwykłą, musiała to być "czołówka"... taką właśnie się okazała. Snop światła ukazał twarz nowicjusza i weterana. Zupełnie pewien powiedziałem:

-Hej, stalkerzy, pomóżcie!
-Ktoś ty?
-Jestem z frakcji Stalkerów.
-Dobra, dobra. Każdy tak może powiedzieć. Podejdź no, ale bez żadnych sztuczek.

Posłuchałem i podszedłem. Teraz wyraźna twarz kota wyglądała na przerażoną. Oderwałem wzrok od niego i skierowałem go na pierwszego stalkera. Miał wąsa i kozią bródkę. Otworzył usta, lecz ja byłem szybszy:

-Szkolono mnie pod względem przetrwania. "Zawodowo" jestem taktykiem.
-Czyżby? Taktycy potrafią określić człowieka po wyglądzie.. hehe. Powiedz ino, kim jest ten młodzieniec i kim ja jestem.
-On jest przerażonym nowicjuszem, który niepewnie trzyma niezaładowanego aks'a.

Odwróciłem się do niego i powiedziałem:

-Najpierw ładuj, potem celuj.

Ponownie zwróciłem wzrok na stalkera z zarostem.

-Ty jesteś weteranem, który próbuje wyszkolić tego nowicjusza na porządnego stalkera. Masz niski głos, spowodowany piciem mocnego alkoholu. Jeszcze coś?

Popatrzył na mnie i lekko uśmiechnął się. Jak poprzednio otworzył usta, jednak zacząłem ja:

-Nie posiadam przy sobie żadnego wyposażenia. Nieznajomi mi ludzie z nieznajomej mi frakcji uwięzili mnie. Nie pytaj, jak udało mi się uciec. Powiem jedynie, że zaatakowała mnie pijawa...

Na to słowo nowicjusz wziął głęboki oddech i jeszcze bardziej stał się niespokojny. Kontynuowałem:

... ale uratowałem się sposobem "nurka".
-Wskoczyłeś w błoto?
-Akurat miałem sprzyjające warunki.
-Dobra, wszystko w prządku. Dziś już nic nie upolujemy, więc wracamy do obozu. Idziesz z nami?
-Oczywiście.

Ruszyliśmy. Osłona nocy jakby schodziła, acz nadal było bardzo ciemno. Ciekawi mnie fakt, dlaczego zaszli tak daleko? Być może zabłądzili, ale nie wykluczam opcji, że to coś poważniejszego. Zapewne zachodni brzeg Prypeci.
Awatar użytkownika
StalkerCell
Weteran

Posty: 575
Dołączenie: 17 Lut 2013, 17:06
Ostatnio był: 06 Kwi 2021, 01:46
Miejscowość: Paniewo
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 57

Reklamy Google

Re: "Ucieczka przed nieznanym" by SC

Postprzez Red Liquishert w 03 Sty 2014, 21:39

Jezu, człowieku, weź zabierz się wreszcie za Drugie LA, a nie mi tu roboty przysparzasz :)

Zdarza ci się zgubić przecinek czy dodać jeden nie tam, gdzie trzeba. Namieszałeś też w czasach - raz piszesz w przeszłym, raz w teraźniejszym. A czytając scenę, kiedy bohater częstuje pijawę piąchą, co doprowadza do utraty jednej z macek tejże, autentycznie śmiechłem - bezsens totalny. W dodatku rozwścieczony (a przynajmniej cholernie powinien taki być) stwór zaprzestaje pościgu... No serio? Ogólnie short w sumie po nic i o niczym, w dodatku kiepsko napisany. Nie byndzie kossaczka :caleb: .
Bydlę z pana, panie Red

Za ten post Red Liquishert otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Koleś.
Awatar użytkownika
Red Liquishert
Łowca

Posty: 418
Dołączenie: 07 Sty 2010, 16:13
Ostatnio był: 16 Gru 2021, 16:32
Miejscowość: Chuj wie, Polska Ź
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 167


Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 38 gości