Deszcz stukał o papę którą pokryty był dach jednej z ruin w obozie, Wańka wstał, wyjął paczkę Ukraińskich petów i odpalił jednego, po czym zaciągnął się i wyszedł przed budynek.
- Hej! Wańka, idziesz? - Zakrzyknął jeden ze stalkerów w czarnym płaszczu.
- Nie, nie mogę mam coś do roboty. - Odpowiedział Wańka po czym odgasił papierosa na futrynie drzwi. Wrócił się i zabrał swój plecak po czym podszedł do dogasającej beczki z żarem i dorzucił drewna.
- O Wańka już wstałeś? - Spytał go zaspany stalker z blizną na twarzy.
- E tam, nie mogłem spać przez ten cholerny wczorajszy dzień. - Odparł bez wahania.
- Co, co się stało? - Zapytał ten z blizną.
- Nie słyszałeś? Chcesz to Ci opowiem. - Rzucił Wanka. - Dawaj usiądźmy przy ogniu mam trochę wódki i jakieś zarcie. - odpowiedział Stalker z blizną. Podeszli i usiedli na materacu przy beczce z rozpalonym juz ogniem.
- No więc słuchaj to było tak... - Zaczął Wańka gdy nagle do obozu wpadł zdyszany, na wpół żywy Stalker-Kot.
- Koledzy Stalkerzy! Szybko! On Umiera! - zakrzyknął i począł pokazywać palcem kierunek biegu, Wańka zerwał się i ruszył ku niemu zaś Stalker z blizną siedział bez ruchu.
- Idziesz? - zawołał Wańka.
- Mam go w dupie, - odburknął ten z blizną.
- Cholerny gbur. - Pomyślał Wańka i począł biec za stalkerem-kotem. Po około 10 minutach byli u celu na polu pod drzewem leżał na wpół świadomy Stalker i coś majaczył. Wanka podszedł bliżej i rzucił plecak na ziemię po czym złapał go za głowę i spojrzał w oczy.
- Co mu się stało? - Zapytał kota.
- Nie wiem, leżał i coś majaczył więc pobiegłem do obozu zawiadomić o nim. - Odpowiedział stalker-kot.
- Cholera, słyszysz to? - Zapytał kota.
- Tak, co to? - odparł bez chwili wahania młodzieniec.
- To dziki, weź mojego Obokana i jeśli się jakiś pokaże, strzelaj nie czekaj. - Wypowiedział szybko Wańka, po czym podał stalkerowi-kotu Obokana.
- Wiesz jak to działa, prawda? - zapytał. Stalker-kot kiwnął głową, że tak i rozglądał się wkoło. Wańka zarzucił rannego stalkera na plecy i ruszył ze stalkerem-kotem w strone obozu. Gdy do niego doszli czekało na nich już około 20 stalkerów. Każdy przyniósł coś co mogło się przydać i ułożył przy ognisku. Znalazły się tam: bandaże, apteczki, koce, wódka i troche jedzenia. Wańka ułożył rannego stalkera na materacu i przykrył kocem, sam zaś usiadł obok niego i począł oglądać jego PDA.
- Cholera, coś tu wspominają o jakimś laboratorium, gdzie "coś" wypełza z ciemności. - powiedział sam do siebie Wańka i zauważył, że ten sam stalker-kot, który poinformował go o rannym przyniósł mu troche chleba i kilka konserw.
- Trzymaj, kupiłem za te grosze co miałem, jemu bardziej się to przyda. - Po czym zsunął z ramienia Obokana i oddał Wańce, już miał odejść, gdy Wańka powiedział:
- Chodź no tu, usiądź pogadamy i opowiesz mi o sobie. Stalker uśmiechnał się nieco, usiadł obok niego i zaczał mu opowiadać jak dostał się do Strefy i o innych rzeczach które przeżył i tak minęło popołudnie i zapadła noc.
- Chodź, przeniesiemy go na jakieś poddasze budynku tam go nic nie zeżre. - Po czym zaniósł razem z stalkerem-kotem rannego na poddasze i sam ułożył sie do snu lecz ta noc nie miała byc cicha... Około 1 w nocy Wańka usłyszał cichy prawie niedosłyszalny w tych warunkach warkot silnika.
- Co do ch*ja? - Jęknął zaspany i ledwo kontaktujący ze światem go otaczającym. Wstał, wziął Obokana i podszedł do szczeliny w ściance bocznej poddasza.
- Co tam się dzieje? - Powiedział sam do siebie i wziął do ręki noktowizor połączony z lornetką.
- Hmm, zobaczmy. - Mruknął i zbliżył widok, zauważył jak jacyś jajogłowi wypuszczają jakieś małe mutanty na drogę.
- Co do ku*wy nędzy?! Jakieś cwele puszcząją świństwo na droge, bo co mało tego syfu jest? - Powiedział przez zęby i zszedł po drabinie na dół.
- No zaraz zobaczymy co oni majstrują. - Wychylił się zza krzaka i podszedł do Naukowców.
- Hej, panowie co robicie tutaj o tej porze bez ochrony? - Ci, natomiast oddali w jego kierunku serie strzałów. Na poddaszu obudził się stalker-kot i zauważył co się dzieje przez dziure w ścianie, natychmiast oddał serię 4 strzałów w obydwóch jajogłowych, zbiegł na doł i począł biec w kierunku Wańki. Gdy dobiegł zobaczył Wańkę w kałuży krwi:
- Stary, nie umieraj! Pomocy! - Wańka zaczął śie śmiać i walnął go przez łeb.
- Ciołku to krew tych jajogłowych a nie moja! - Stalker-kot parsknął:
- Debilu, prawie zesrałem się w gacie przez Ciebie! Jeszcze raz a będe dobijał! - Powiedział zanosząc się śmiechem. Pomógł Wańce wstać, przeparkować wóz i położyli się z powrotem spać. Nad ranem, gdy ranny stalker jeszcze chrapał, Wańka wstał obudził stalkera-kota tymi słowy:
- Kocie, nie wiem jeszcze do tej pory jak masz na imię!
- Żora, Żora jestem. - Odpowiedział stalker-kot i odwrócił się na drugi bok. Wańka pomyślał:
- Co go będę budził, młody się wczoraj spisał niech śpi. - I wstał z materacu i wyjrzał przez dziurę w dachu. Na dworzu było spokojnie w oddali jakis zbłąkany, ślepy pies wałęsał się i skomlał. Wańka zszedł na dół i rozpalił ogień w beczce, uszłyszał jakis jęk i momentalnie spojrzał w kierunku poddasza. Gdy po chwili znalazł się na nim zauważył że ranny stalker trzymał w ręku PDA i coś mamrotał. Wańka skoczył ku niemu i słuchał bacznie, stalker powtarzał w kółko jedno to samo zdanie:
- Strzeż się ciemności, on z niej wypełza. - Po czym wypuścił z ręki PDA, momentalnie drgnął i zamknął oczy. Wańka podniósł PDA i obudził Żorę, ten zaś widząc trupa wystraszył się i podskoczył, uderzając głową w dach. Obaj znieśli ciało i pochowali je po czym odeszli w stronę drogi biegnącej przez las powtarzając słowa w myślach - Strzeż się ciemności, on z niej wypełza...
Tutaj sprezentowałem swoje nowe opowiadanie
. Chciałbym abyście ocenili je subiektywnie i wytkneli napotkane błędy. Wszelakie (te złe też) posty mile widziane.
Pozdrawiam, Silas
EDIT: Poprawione zgodnie (chyba) ze wskazówkami Soviet'a.