X-12

Poezje, pieśni, fraszki, liryka.

Moderator: Realkriss

Postprzez Towarzysz Lenin w 09 Gru 2007, 03:58

Towarzysz właśnie skończył oglądać pierwszą serię "Kariery Nikosia". Nie było o stalkerach, ale toże fajne. Tymczasem miał dziwne wrażenie ze kontroler jednak wypalił ziele... Wyjął pepeszę i przeładował. To będzie bardzo ciekawa noc. A jutro (czyt. dziś) bedzie koncert. Katastrofa. Towarzysz rozładował pepeszę i zabrał się za czyszczenie. Kot na łóżku zwinął się w kłębek i zaczął donośnie mruczeć, usypiając przywódcę.

Towarzysz Lenin
Wygnany z Zony

Posty: 409
Dołączenie: 25 Sie 2007, 18:15
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 23:41
Miejscowość: Pokój 771.
Kozaki: 0

Reklamy Google

Postprzez Infernal w 12 Gru 2007, 01:59

Infernal teraz dla odmiany musiał znaleźć koparkę ręczną do tych naboi. Znalazł ją dopiero w Magazynach Wojskowych, ale na szczęście nie jest zbyt daleko. Przeszkadzały tylko miny, ale te przy Apokalipso to pryszcz. Zaczął się wspinać po 20 metrowej drabince, aż dotarł do kabiny. Przejechał przez Tam Gdzie Drogę Zagradza Obóz Najemników miażdżąc przy tym paru. Przy akompaniamencie chrzęstu metalu, płyt kevlarowych i części od egzoszkieletów spod tytanowych gąsienic Infernal nucił sobie coś w stylu piosenki "Ładne oczy masz, komu je dasz itd...." Niechcący potrącił japońca w pseudo egzoszkielecia i jakiegoś "marinsa".
-Kurde wszyscy wyglądają tak samo...
Wtem rozległ się dziwny dźwięk strzelania, coś jak licznik Geigera przy zbyt dużym promieniowaniu. Przy tym towarzyszyły temu zawroty głowy i słychać było dziwny wrzask, ale nie taki zombiakowy "agarabala" tylko coś jakby dźwięk potępionych dusz. Wszystko to brzmiało jak z jakiegoś potwornego horroru. Wtedy Infernal z uśmiechem na twarzy wyłączył Radio Maryja i pojechał dalej. Minął jakąś starą babcie w moherze i rozgruchotał jej szyną laskę do podpory. Babcia coś tam wrzeszczała i rzucała torebką. Infernal odwrócił się po dostaniu torebką w łeb
-Głupia babo, byś sobie egzoszkielet kupiła, a nie potem wrzeszczysz, że ci ktoś laskę przejechał...
Reszty nie było słychać, gdyż Infernal przyspieszył koparką do 120 km/h.
-Kurde! Jak w tym złomie się wyłącza wsteczny?
Infernal staranował bramę z napisem "X-12 demonom wstęp wolny" i gruchnął tylnym zderzakiem w stos naboi. Te natomiast majestatycznie się zachwiały i zaczęły spadać na nieszczęsnego podróżnika w koparce. Infernal już układał buddyjską modlitwę do Allacha i przygotowywał się na krytyczny moment zderzenia nabojami niebo-koparka i wtedy rozległ się błysk. Wszystkie naboje zamieniły się w artefakty. Oprócz tego, że we włosy wplątał się kulebiak, na szyi zawiesiły się korale mamy i w rękę wbił się kryształ to Infernalowi nic się nie stało. Wstał i otrzepał się ze wszelkiej maści artefaktów po 5 tys. RU i zobaczył jak Nieznany vel oNz. chowa coś pod kurtkę i wbiega do X-12 Słyszy krótką wymianę zdań i trzask twarzy o pięść i Nieznany chodzi po kompleksie z czarną torbą na łbie.
-Hehe. Miałem posprzątać naboje, a nie artefakty, więc mam czas wolny...
Infernal podszedł do niedawno używanej spycharki ręcznej ze śrubokrętem w ręku (skąd ten śrubokręt?) i podszedł do zamontowanego na dachu działka. Trochę mu nie pasował śrubokręt o średnicy 3mm do śruby 25 cm. Udał się po młot pneumatyczny z Empiku. Najbliższy był w Prypeci. Po drodze spotkał jakiegoś kolesia z bananem i kaszanką o różowym imieniu. Nie włączał młota tylko zaczął przekręcać. Po długich próbach, zmęczył się potwornie i zrobił sobie przerwę przy wieży ciśnień. Opróżniając zasoby wód podziemnych i naziemnych, zrezygnowany poszedł po spawarkę i ustawił promień na cięcie. Odrąbał dach koparki i wszedł na swoją stróżówkę vel sarkofag i przymocował za pomocą sznurówek działko razem z dachem. Infernal podziwiając swoje ledwo trzymające się kupy dzieło myślał, że czegoś tu brakuje. Wtedy go olśniło!
-No tak! Naboje... Tylko pewien Nieznany w czarnej torbie, z którą go nie było widać na białej ścianie magazynu zamienił wszystkie w artefakty. TYLKO TA SPLUWA NIE STRZELA KULEBIAKAMI!
Infernal spojrzał się w stronę Nieznanego, którego nie widział i spojrzał mu prosto w oczy przez wór. Miał już go ochrzaniać, lecz powstrzymało do znajome "Arkyt"
-Ach! No tak miałem z tobą grać. Z niewidocznym Nieznanym udającym się do wejścia numer 521 rozprawię się później. A ty Zombie dawaj tu ręce, bo muszę ci rękawy obciąć. Drugi raz nie dam się nabrać...
Ratuj dżender - dzieci precz ze szkół!

Infernal
Wygnany z Zony

Posty: 508
Dołączenie: 02 Paź 2007, 17:29
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 01:40
Kozaki: 3

Postprzez Towarzysz Lenin w 12 Gru 2007, 20:53

Wnimańje, kuncerta nie budiet. Towarzysz równo rzucał ku*w* widząc cofającego się torrenta. Wrócił z zajęć z języka mongolskiego z chęcią zagrania w operation flashpoint. Niestety ekran konsoli laboratoryjnej wciąż wyświetlał cofający się wskaźnik programu torrentowego. Zapuścił więc pierwszy odcinek drugiej serii "nikosia", ale ponieważ nie rozumiał nic po mongolsku, a format rmvb nie obsługiwał napisów w jedynym słusznym języku to gumę obejrzał. Włączył więc Jespera Kyda z nadzieją że przyniesie to ratunek. Częściowo przyniosło. Z empetruchą na uszach wyszedł przed X-12. Zaciągnął się z Niedopitki. Zobaczył rozwaloną koparkę i kilka kulebiaków. Zebrał je bez wahania. Uznał że trzeba udać się na wyprawę. Pogłaskał kota, nałożył mu prowiantu, przeładował pepeszę, wdział egzoszkielet X-46 i wyszedł poza bramę z wielkim napisem "Demonom wstęp wolny". Kiedyś to by napisali "arbeit macht frei".
Howno prawda.
Po przejściu przez jak zwykle "gościnną" wioskę pijawek i obóz najemników Towarzysza spotkało tylko jedno niebezpieczeństwo, frunący ku niemu beret, który przeciął tuningowanego snajperskiego TRS-a jednego z najemników. Towarzysz wszedł do jakiegoś bunkra. Sprzątnął kilka pseudopiesków i nawet jedną pijawkę. Przestawił jakąś dźwignię. Mimo chroniącej przed psi-emisją empetrójki uniósł się w powietrze. Tajemnicza siła przybiła go boleśnie do ściany. Zobaczył błysk. Znalazł się w dziwnym świecie. Małe wysepki lewitowały nad jakby nieokreśloną mgławicą. <błysk>. Teraz znajdował się w jakimś nieznanym lesie. Na pewno było to poza zoną. <błysk> Był na jakimś froncie. Bili się sowieci, amerykanie i... małpy? Nie było czasu się zastaniewiać, w każdym razie usłyszał "Towariszcz Płatonow, bomba alaskitowa gotowa". Błysk. Znalazł się w tajemniczym budynku. Lewitowało tam trzech ludzi, kolo w czymś co wyglądało jak egzoszkielet, pewnie stalker, murzyn bez jednej łydki i dziewczyna około dwudziestki. Oprócz nich były tam też dwie gigantyczne gąsienice. Czyżby to była inna zona? Błysk. Znowu znalazł się w tajemniczej przestrzeni. Błysk. Leżał na zimnej posadzce bunkra. Po chwili wstał na nogi. Uznał, ze warto zobaczyć co jest w środku mechanizmu. Wtem coś na niego skoczyło...

Towarzysz Lenin
Wygnany z Zony

Posty: 409
Dołączenie: 25 Sie 2007, 18:15
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 23:41
Miejscowość: Pokój 771.
Kozaki: 0

Postprzez Soviet w 12 Gru 2007, 22:38

Soviet przygotowywał się do akcji. Na początek gadżety z Splinter Cell’a. Niestety, szybko okazało się, że Cenega koszulki co prawda przysłała, ale były one w kolorze pomarańczowym, co jak ulał pasowało do natury operacji. Założył więc Soviet spodnie moro w kolorze błękitno-krwisoczerwono-pomarańczowym, popularnie znane jako X-12 Camo. Na głowę założył słomkowy kapelusz. Całość dopełniła hawajska koszula zdobiona w rdzawo różowe serduszka i palemki barwy siena palona.

Wyślizgnął się ze swojego biura, nie słyszane przez nikogo (oczywiście niesłyszany stał się po tym, gdy przebrzmiał już brzęk zawalającej się piramidy z puszek po piwie, którą Soviet budował był od dłuższego czasu). Chlasnął po drodze soczyste karczycho Towarzyszowi Leninowi, nadepnął na jego kota po czym szybko schował się za rogiem. Przeczekał przejeżdżający wagonik metra linii 23 w kierunku stołówki, po czym lecący na niskim pułapie startowym prywatny odrzutowiec klawisza. „To zadziwiające, jak wiele rzeczy zmieści się na piętrze wysokości 2,10 metra” pomyślał był Soviet. Gdy miał już wciskać c na zegarku, by kontynuować skradanie, zobaczył wychodzącego z wygódki Infernala. Rzucił w jego kierunku dwa granaty zawierające czarne dziury o masie miliarda mas słońca (w przybliżeniu, wietnamcy zawsze robią niedokładnie). Infernal, będący teraz w nieco zwolnionej rzeczywistości, ciągnięty do horyzontu zdarzeń, nie mógł reagować, gdy Soviet (dziecięciem będąc połknął czarną dziurę, więc był uodporniony) wprawnym ruchem sięgnął po jego portfel i zamienił zdjęcie jego psa na zdjęcie MCaleba w różowych trampkach. Szok gwarantowany. Soviet uciekł szybko, chichocząc złowieszczo, potykając się jedynie o formujące się w pobliżu mgławice gwiezdne.

Idąc dalej, nie mógł nie zauważyć oglądającego Modę na Sukces Nieznanego. Jako, że serial ten był wielce ceniony przez społeczność X-12, przysiadł na chwilkę by rokoszować się dialogiem Ridża z Bruk. Co znał Nieznany, skoro nieznane mu było nieznanie nieznanego – zastanawiał się Soviet. Zostawił jednak tą filozoficzną zagwozdkę mądrzejszym od siebie, po czym wyruszył w dalszą drogę. Przystanął jeszcze na chwilę i pomyślał, jak nauczyć niewidomego Braila, skoro nie wie on ile kropek odpowiada za jaką literę?

W pobliżu siedziby MCaleba zawsze panował półmrok. Leiga nadal wykręca mu żarówki – pomyślał Soviet. Ile MCalebów trzeba, by wkręcić żarówkę? – przypomniał mu się ten słynny żart. Ileśtam, brzmiała odpowiedź. Dziwny ten żart, nigdy nikt się nie śmieje gdy go opowiadam – myślał dalej admin. Przekręcił wskazówkę w swoim zegarku, co ustawiło fabułę na główny wątek.

Wiedział, że wejście do komnaty MC nie będzie trudno. Choć ma on na drzwiach setki zamków cyfrowych, wykrywaczy zapachu i dwudniowego zarostu, wzrostu i porostu, testery krwi i numeru buta, detektory polonu i germanu oraz wiele więcej, to i tak nigdy ich nie włącza. Soviet nacisnął klamkę, odwrócona grawitacja zadziałała. Znalazł się na suficie. Na szczęście, MC dawno zapomniał gdzie znajduje się przełącznik grawitacyjny, jego apartament dawno już przyzwyczaił się do życia na suficie. MCaleba nie było. Soviet nabazgrał na ścianie złośliwe „Dostałem prace w MCaleb’s” po czym podszedł do biurka. Cel był blisko. Spoconą, drżącą ręką odgarnął papiery leżące na blacie. Odnalazł to czego szukał. Stara księga, oprawiona w brązową skórę leżała pomiędzy kubkiem a długopisem ze świnką. „Nareszcie” – wyszeptał bogobojnie Soviet - „Księga X-12 gotowa”. Szybko porwał wolumin, schował go pod koszulę, wyciągnął z kieszeni motorynkę i pognał na poziom -666.

Kod: Zaznacz wszystko
I kimał Buk po ostrej popijawie, na której ukazał mi się sam jeździec ognisty. „Stworzysz potwora ogromnego, który zmiecie zło z tego świata. I nazwiesz go MCaleb.” A, że nieco wczorajszy był Buk, nadał on mu kolor błękitny i w uprawnienia administratora go wprawił, po czym wysłał go na ziemię. Straszne było zacietrzewienie na ziemi i ogromne były jego przewiny, tak, że nawet boska moc ni ch*ja nie działała. MCaleb widząc, że to co robi nie było dobre, i za mało tego było, usiadł i zapłakał gorzko. I odnalazł go w tym emo-stanie mędrzec czerwony, zwany Sovietem. I rzekł mu ów mędrzec: „Ja pierdziu, ziom.” I natenczas olśniło MCaleba i wiedział już jak swe życie wypełnić. Poszedł za mędrcem a ten ulokował go na forum, gdzie mógł MCaleb wypełniać swe przeznaczenie. Forum zaś było bezładem i rzekł wtem MCaleb „niech się stanie pochwała!” I stała się pochwała. MCaleb widząc że pochwała jest dobra, oddzielił ją od ostrzeżenia. I tak upłynął wieczór – dzień pierwszy. I inne także rzeczy stworzył MCaleb, ale się nikomu ich wypisywać nie chce. A MCaleb widząc, że rzeczy te było dobre, oddzielił je od rzeczy złych.


Kod: Zaznacz wszystko
 „OMG, LOL, WTF”, rzekł Quinn. Oto zaś imiona synów Quinna, którzy razem z nim przybyli do Turkmenistanu: Infernal, SithLord, Lenin, Towarzyszem zwany, Leiga, Valentino, Nieznany, Silas. Było wszystkiego potomków Quinna tysiąc trzystu osiemdziesięciu i czterech, ale moc z nich postów nie pisało od wielu obrotów klepsydry. Rządy w Turkmenistanie objął zaś Gurbanguly Berdimuhammedow, który nie znał Quinna. I rzekł on do swojego ludu poprzez megafon potężny – „Ja je*ię”. I zrozumiał lud o co biegało. Nałożył na lud Quinna ciężkie prace. Wielu z nich musiało zamiatać chodniki, inni zaś znów kładli polbruk. A jedyną rozrywką ludu Quinna było picie wina, taniego zwanym. I Quinn postanowił przeciwstawić się tej uległości. I zwołał swój lud do buntu.


CDN.

Czytajcie sobie :P
r u avin a giggle m8? LA nie będzie.
Image
Awatar użytkownika
Soviet
Very Important Stalker

Posty: 2736
Dołączenie: 07 Maj 2005, 13:41
Ostatnio był: 30 Sty 2023, 16:16
Miejscowość: Wow
Kozaki: 787

Postprzez Nieznany w 13 Gru 2007, 00:01

Nieznany siedzi w warsztacie. Kombinując niecne plany ze Stworzycielem w roli głównej, przy okazji przyrządza nowy napój alkoholowy Barmana zwanym "Eksplozja 100 Radów". Po siedmiu godzinach babrania się w chemii, Nieznany przygotował w końcu "Eksplozję", wtedy dostał na PDA info. od Barmana...
Kod: Zaznacz wszystko
Nieznany, słuchaj. Pamiętaj że "Eksplozja 100 Radów" zawiera w sobie 666% czystego alkoholu + troszku narkotyku robionego z Kamiennego Kwiatu. Nawet po łyku możesz odlecieć, a Ty chcesz wypić dwa litry. Masz jeszcze szansę się wycofać...jeśli jednak się zdecydujesz...powodzenia.

Nieznany nie zważając na słowa Barmana wypił łyka napoju po czym zakręciło mu się w głowie i upadł. Potem urwał mu się film...
Nagle się zbudził. Znajdował się w Sarkofagu, po chwili rozglądania ujrzał Monolit, ten coś tam bąkał w stylu "Idi ka mnie" . Nieznany podszedł do niego i zdecydował się wypowiedzieć życzenie, tylko nie wiedział jakie? "Pomyślmy, co by tu...już wiem :idea: w Zonie nie ma kobiet, jak będę mieć dziewczynę wszyscy mi będą zazdrościć..." i po chwili wypowiedział do Spełniacz słowa "Dawat mnie djewuszkę, czy jak to tam po tym twoim języku, ty nieoszlifowany diamencie, ruski?"<błysk> i Nieznany znalazł się w dziwnym świecącym na turkusowo pomieszczeniu, na środku siedział emo z żyletką wielkości lufy od Panzerkampwagena VI, zaczął on mówić do Nieznanego:
- Witaj Nieznany, mam co do Ciebie plany...
- Naprawdę?
- Tak, pomożesz mi zapanować nad światem i zaprowadzić moje królestwo emo.
- Nie, nigdy się na to nie zgodzę!
- A więc zginiesz!
Mówiąc te słowa machnął żyletą na Nieznanego, a po nieudanej próbie trafienia odciął sobie rękę <błysk> tym razem Nieznany trafił do bunkra Sidorowicza, który powiedział do niego "Nieznany?! Co do cholery?!" <Błysk> i podwórze X-12. Nieznany ujrzał walkę...z jednej strony MCaleb i Soviet z drugiej SVN [ troszku większy niż zwykle( jakieś 20x)] i Stworzyciel. Walka trwała i Szczur wraz z ziomem wydawali się mieć przewagę <błysk> fragment "Księgi X-12 (przedstawiony piętro wyżej u Sovieta)" Nieznany zdążył przeczytać i <błysk> biała sala i na środku medytujący i lewitujący mnich ubrany na biało, którego Nieznany zdaję się znać. Nagle mnich przemawia:
- Nieznany, pamiętaj! Bądź silny, nie daj się zwieść i zawsze powracaj do źródła!
- Wiem mistrzu pamiętać to będę...
< błysk> ciemny pokój, na środku książka. Nieznany chwycił za nią <błysk>. W końcu w swoim pokoju- to był tylko sen, czy coś więcej? Czy naprawdę widziałem to wszystko? Chyba siedzę na czymś twardym...hmm, co to za artefakt? Zerknę do PDA- w PDA widniał następujący opis:
Kod: Zaznacz wszystko
"Czerwony Grom"- pochodzenie artefaktu jest całkowicie nieznane, ale wiadomym jest, że na pewno nie pochodzi z Zony. Pierwsze pogłoski o nim pojawiły sie w starożytnych kronikach rzymski z III w.p.n.e. . Sam nie jest wiele wart, ale w połączeniu z artefaktem "Nieziemskim Oczyszczeniem" może spowodować apokalipsę".
Nieznany znalaz też księgę, którą widział w wizji, a nosiła ona tytuł " Objawienia naznaczonych, koniec Zony"- dobrze to nie wygląda...chyba X-12 grozi niebezpieczeństwo, muszę pierwszy odnaleźć ten drugi artefakt i nie dopuścić do armagedonu, tymczasem zacznę czytać tą księgę...
CDN.
Nieznany


Ostatnio był: 01 Sty 1970, 02:00

Postprzez MCaleb w 13 Gru 2007, 00:59

MCaleb, trochu zatruty przedawkowaniem twórczym i galaretką snuł się po X-12. W końcu zaszedł do warsztatu, gdzie Nieznany leżał na środku jakiejś cieczy pachnącej mocnym alkoholem. MC trochu zaczęło suszyć, więc oblizał się po swoim poszerzonym uśmiechu i rozejrzał, czy nie ma tu więcej tego specyfiku. Ale w opakowaniu, nie chciało mu się zlizywać z podłogi. Na szczęście prędko znalazł drugą, litrową bańkę, łudząco podobną do tej, która leżała przewrócona przy Nieznanym. Odszpuntował ją i zaciągnął się pysznym zapachem, po czym wyżłopał całość jednym haustem. Oblizał się, przeciągnął i zgniótł bańkę jedną ręką, po czym rzucił ją w kąt pomieszczenia. W głowie zaczęło mu świtać, gdy jeden narkotyk zaczął walczyć z drugim, wzajemnie się eliminując. "Barman to potrafi bimberek wysmażyć, jak tylko chce, szkoda tylko, że taki słaby". Nagle poczuł się głodny, Nieznany w tym czasie mruczał coś przez sen, jak kot Lenina, czy ululany Kontroler. Poszedł więc po rzuconą, pogniecioną i lekko zakurzoną bankę i zaczął ją obgryzać. Był już przy końcu, gdzie miał już wgryźć się w denko, gdy coś zakuło go w żołądku. Zgiął się w pół i przez myśl mu przeleciało "to się chyba nazywa zatruciem metalem ciężkim, a dokładnie żelazem. Myślałem, że tylko w Nowej Hucie ta choroba się objawia.". Padł na ziemię, po czym wsadził sobie dwa palce do gardła. Żołądek nie musiał być zachęcony drugi raz i z przełyku MC wyleciał jak rakieta jakiś przedmiot. Odbił się od ściany, odłupując jej kawałek i ze zgrzytem zarył w podłogę. "Do Peruna! Co to za cholerstwo?", pomyślał MC, po czym doczołgał się do przedmiotu. Wstał, otarł usta i otrzepał się z pyłu, nie koniecznie w tej kolejności, po czym schwycił artefakt i przyjrzał mu się uważnie.
- Hmm... wygląda mi to na Czerwony Grom, co by wyjaśniało sprawę, czemu zwróciłem się do Peruna. No i jest całe czerwone.
Chwilę zastanawiał się co by z tym zrobić. W kolekcji nie miał takiego okazu, gdyż ten był lekko poskręcany w kierunku ruchu wskazówek zegara, a wszystkie, które MC posiadał zawijały się w drugą stronę. Po chwili uderzyło go poczucie winy, więc padł jak długi na podłogę. Nienawidził, gdy sumienie bawi się w podchody, więc wypalił z obrzyna w sukinsyna. Po małym młotkowcu ze skrzydełkami pozostały tylko buty. Rozmiar 13. A X-12 znów zatrzęsło się w posadach, gdy przechodził przez nie huk wystrzału. Z pietra -546 znów spadł klucz francuski, przy akompaniamencie piskliwego 'fuck, fuck, fuck', gdy przez wstrząs wyrzucił owe narzędzie z ręki wiewiórki-technika. MCaleb tylko się uśmiechnął, wiedział co zrobi z Gromkiem. Wziął więc Nieznanego za szmaty i, szorując nim po podłodze, zaniósł go do jego pokoju. Tam rzucił artefakt na krzesło, posadził na nim Nieznanego i majchrem wydrapał dziwny wzór na blacie stołu przed siedząco-śpiącym. Początkowo chciał mu ten artefakt wsadzić w... ale zaniechał tego pomysłu, pomimo wartości edukacyjnych tego czynu. Przed wyjściem zatrzymał się i raz jeszcze popatrzył na tę scenerię. Coś tu brakowało. Wyciągnął więc zakurzony tom, który spisał jakąś godzinę temu i położył ją na blacie, przykrywając wydrapany znak. Jeszcze tylko podesłał Nieznanemu telepatycznie kilka koszmarów i zakotwiczył obraz księgi w jego umyśle. No i dodał tam lewitującego siebie, tyle że ubranego na biało, bez poszerzonego uśmiechu i lewitującego. Lewitującego głową na dół, ale jako że widz też był do góry nogami, to zabieg wydawał się bezsensowny, za to wtedy "podłoga" była naprawdę biała, w końcu nie wszyscy mogą chodzić po suficie.
MC wyszedł wreszcie stamtąd. Niedaleko przemknął chichoczący Soviet. MC tylko znacząco chrząknął, gdyż Soviet nie miał ustawowej czapki uszatki w kolorach Moro X-12, a tylko słomkowy kapelusz. Koszulka hawajska była ok - miała przepisowe barwy.
MCaleb wreszcie dotarł do swojego gabinetu. Mimo iż przełącznik grawitacji pozostał niezmieniony od ostatniej wizyty, to MC szedł normalnie po podłodze. Miał już dość i musiał się zrelaksować. Zdjął więc kurtkę, gdy tylko ją puścił, poleciała prosto do góry. MC palnął się w czoło, aż trzasnęły kręgi, gdy kark wykonał takie akrobacje, jak wygięcie się o ponad 90 stopni - "za dużo czasu spędzam normalnie, chyba przestawię grawitację w całym X-12, ale jeszcze nie teraz, nie chce mi się". Podszedł więc do ściany i postawił na niej stopę - dla MC grawitacja od razu się zmieniła i mógł chodzić po ścianie, po czym to samo zrobił, by znaleźć się na suficie. Usiadł wygodnie w fotelu i zaczął grzebać w papierzyskach. Wygrzebał dwa ogryzki - jeden z jabłka, drugi z ananasa, Caerbannoga, katalog z numerami butów całego X-12, pornosy dla królików i pilot od telewizora. Nacisnął przycisk i radzieckie pudło eksplodowało, posyłając na wszystkie strony odłamki kineskopu.
- Ształy, no to sze pooglondali my.
MC tylko wzruszył ramionami, nacisnął czerwony guzik i stanął przed holo-kamerą.
- Infernal, załatwiłbyś mi jakieś dobre pudło do oglądania śmieci? I jak spróbujesz przytachać kontener na śmieci, to osobiście Cię wyśle tym wehikułem na samo dno X-12. Mówię o telewizorze. - tu Infernal chciał coś powiedzieć na temat braku wolnego czasu, ale jedno spojrzenie na holograficzne oczy MCaleba wystarczyły, by i zombie, z którym Infernal grał, zwinął się w sobie.
Hologram cyknął i rozpłynął się w powietrzu.
W gabinecie MC cisze przerwał jedynie głos Caerbannoga:
- Potłafisz bycz czaszem sztłaśniejszym odem mniem. I szam nie fiem, czy tom beł kumplyment.
There is nothing in this world worth believing in...
Image

MCaleb
Wygnany z Zony

Posty: 551
Dołączenie: 09 Cze 2007, 23:23
Ostatnio był: 03 Wrz 2015, 19:57
Miejscowość: Mars
Kozaki: 8

Postprzez Towarzysz Lenin w 13 Gru 2007, 12:16

Towarzysz pozbierał się spod istoty która go zaatakowała. Najpierw stwierdził że było to coś podobnego do pijawy, ale był to mongolski wojownik drący się po krymskotatarsku. Krzywook biegał za nim machając olbrzymim mieczem zabawnie się wydzierając. Nagle tajemnicza siła walnęła obu na ścianę bunkra. Mongolski wojownik zdematerializował się. Błysk. W pomieszczeniu znalazło się 20 emokidów. Zsynchronizowanym ruchem rzucili w Towarzysza żyletkami wielkości płyt winylowych. Towarzysz poczuł przypływ energii w okolicach pleców. Egzoszkielet pękł. Eteryczne macki wystrzeliły z Towarzysza. Pomyślał tylko
Kod: Zaznacz wszystko
O kur*, staję się mutantem

Towarzysz instynktownie poczuł że może kontrolować swój nowy "nabytek". Jednym ruchem nabił wszystkich emo na mackę i strzepując wystrzelił ich do Wielkiej Krainy. Zapomniał o urządzeniu. Wyszedł z bunkra i stwierdził, że trzeba zobaczyć, co potrafi. Macki zamieniły się w skrzydła. Przeleciał się nad Zoną. Szybko tego pożałował. Większość luf Zony została wycelowana w niego. Towarzysz utworzył z energii tarczę broniącą go przed kulami. Doleciał do X-12. Spróbował schować wytwory mutacji. Udało się. Ściągnął zniszczony egzoszkielet i przebiegł w samych gaciach na piętro 117. Po drodze prawie by się poślizgnął na jakiejś cieczy, jednak jego mutacje od razu utworzyły za nim fotel. Towarzysz wydarł się na X-12, opieprzejąc tego, kto to rozlał (a na pewno usłyszał). Sam sprawdził co to jest. Hm, silny narkotyk. Usypiałem takim pseudogiganta. Żeby nie było, miałem tylko słomkę do picia i igłę umoczoną w tym. Kurde, jestem najsilniejszym stalkerem. Być może jestem najsilniejszy na ziemi. - pomyślał. Zapomniał oczywiście o innych demonach X-12. Ale uznał że mimo to trzeba się przysłużyć najpierw objął całe X-12 wyciągając z najgłębszych zakamarków pozostałości po emo. Zrobił z nimi to, co zrobił z tymi w bunkrze. Następnego dnia w telewizji powiedzą o zbiorowym samobójstwie pięciu tysięcy osób. Tragiczne. Po drugie odebrał swój Wór Ukrycia. Chociaż i tak go już nie potrzebował. Umiał stawać się niewidzialnym, i to tak, że niewidzialna pijawka była przy nim oczojebną latarnią. Towarzysz poczuł że opada z sił. Pociągnął więc flachy Niedopitki i poczuł natychmiast przypływ energii. Natomiast po zjedzeniu konserwy moc aż z niego wyciekała, tak, że nie sposób jej było schować.

Towarzysz Lenin
Wygnany z Zony

Posty: 409
Dołączenie: 25 Sie 2007, 18:15
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 23:41
Miejscowość: Pokój 771.
Kozaki: 0

Postprzez Silas w 13 Gru 2007, 15:31

Silas wkońcu zkończył swoje plany kuchni w X-12. - No, wkońcu zrobiłem teraz tylko zabudować i gotowe... O nie ktos z wyższych sfer musi to zaakceptować! Ku*wa mac ja mam zawsze szczęście. - powiedział i wysedł z pokoju z Rodentem na ramieniu, wyjechał windą na piętro numer 1 i otworzył drzwi starej kuchni, wszystko się zgadzało z tym co narysował, właściwie 50% roboty było zrobione. Silas poszukał jakiejś miotły i począł zamiatać pomieszczenie. Po upływie około 2 godzin usiadł zmęczony i wyjął flaszkę z plecaka, przyłożył do ust i przechylił. - Ku*wa! Pusto?! - krzyknął z oburzeniem i pomyślał żeby poprosić Towarzysza o wyrób jednej niedopitki. Zdenerowoany wyszedł na podwórze X-12 i w oddali na niebie zauważył wronę, strzelił i nic. - Co do ch*ja? Dostała p.pancernym i lata, szmata? - powiedział sam do siebie, po czym zauważył destylator wody ustawiony w głębi sieni. - No o suchej gębie nie wyjde! - powiedział uradowany z tryumfu. Zaszedł do niego, podstawił pustą flaszkę pod kranik, odkręcił kurek i kurz wpadł do pustej butelki. - To przechodzi ludzkie granice. Tu nie ma wody? - powiedział po czym zdjął podrasowanego Chasera z pleców i podarował maszynie kilka serii strzałów. Z sucha gębą Silas wszedł do starej kuchni i począł ją sprzątać...
Silas
Tropiciel

Posty: 213
Dołączenie: 17 Sie 2007, 19:15
Ostatnio był: 09 Gru 2023, 00:06
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: RGD-5 Grenade
Kozaki: 1

Postprzez Nieznany w 13 Gru 2007, 22:13

Nieznany siedział na kiblu...- no kto by pomyślał, że Czerwony Grom oznacza ostre gazy, a Niebiańskie Oczyszczenie ( które wypadło ze Stworzyciela w trakcie opróżniana się) nieziemskie sranie. W połączeniu natomiast oznaczają apokaliptyczną sraczkę...cholera- chwile potem Nieznany wyczaił obecność SVN niedaleko. Gdy skończył zaczął go gonić.
Tymczasem Macrotus odszukał w końcu Caerbannoga. Trafił do gabinetu MC, którego akurat nie było. Macrotus był tak potężny, że z łatwościa oparł się odwrotnej grawitacji w pokoju MC. Po chwili znalazł w szufladzie królika i uspał go potężnym zaklęciem hipnotycznym. Królik zdążył tylko wysłać wiadomość psioniczną do MC, ale czy ten zdąży na czas?
Nieznany


Ostatnio był: 01 Sty 1970, 02:00

Postprzez SithLord w 14 Gru 2007, 14:23

Sitha wychodzącego poza bramy X12 coś tknęło. Jakaś potężna siła (coś jak telepatia MC) nie pozwalała mu opuścić teren kompleksu. Zawrócił więc i poszedł w stronę wyjścia nr 218. Czuł się bardzo co najmniej dziwnie, gdyż plac był pusty a myszy, które zazwyczaj omijały laboratorium szerokim łukiem, zrobiły sobie piknik na samym środku placu. Nagle wykrywacz anomalii wydał z siebie krótki, wysoki dźwięk. Zaraz potem ziemia pod nogami Sitha zatrzęsła się i przeleciał on przez anomalię elektro wprost w dziwną maź. Egzoszkielet zamortyzował upadek, ale spadająca belka pozbawiła go przytomności.

Gdy się obudził, zobaczył ciemny, stary tunel. Nie widział ani jego końca, ani dziury, przez którą wpadł. "Kur*a! Głupie tunele starożytnych Monolitian!" Powiedział do siebie.
W tunelu leżało kilka szkieletów. Sith postanowił szukać wyjścia. Nagle przed oczami przemknął mu SVN. "Czyli gdzieś tu jest wyjście!" pomyślał. Gdy tak szedł, zobaczył wystającą rurę, a podnią kupę g*wna z dziwnym artefaktem na środku. Sith czytał wcześniej "Xięgę Artefaktów" by MCaleb i rozpoznał artefakt. Było to Niebiańskie Oczyszczenie. Postanowił je zatrzymać i otarłszy z kału, schował do specjalnego pojemnika na artefakty. Coś zgrzytnęło w rurze i po chwili usłyszał głos Niezanego:
"Kur*a! Pieprzona sraka!" Wtem Sitha olśniło. "To przecież zapomniane kanały x12. Nikt tu nie był od wielu lat." Zauważywszy drabinę, wszedł po niej. Był to głęboki szyb, jednak gdy dotarł do włazu i otworzył go, znalazł się na 13 poziomie X12. Postanowił pójść do swego gabinetu i przespać się. Po drodze zauważył Soviet'a biegnącego z kawałkiem c4 w ręku.
Image

Stalker Clear Sky <- Nadzieja na lepszego stalka
Awatar użytkownika
SithLord
Stalker

Posty: 153
Dołączenie: 04 Wrz 2007, 20:50
Ostatnio był: 08 Lip 2008, 16:48
Kozaki: 0

Postprzez Infernal w 14 Gru 2007, 18:18

Infernal już miał wyciągać swojego asa... spod wieżyczki z kart i zombie czekał zniecierpliwiony, czy się zawali, czy nie. Infernalowi kropelki potu spływały po całej twarzy i nie tylko, ale nie będziemy wdawać się w szczegóły. Chciał użyć pęsety, lecz zombie twierdził, że to wbrew zasadom. Bohater gier karcianych, który tylko raz ułożył pasjansa na Windzie XP wyciągnął drążącą rękę przed siebie. Dotknął karty. Tętno zdecydowanie mu podskoczyło i następnie chwycił za kartę. Pomyślał sobie
-Spokój. To tylko gra. Tylko, kurde, jak zombie mnie pokona to obciach na całe X12.
I już miała nastąpić ta wiekopomna chwila, która miała zaważyć o dalszych losach Infernala. I wtedy rozległ się dźwięk... CYK
Infernal kątem oka zobaczył MC z miną... kurde on zawsze ma przerażające miny, gdy czegoś chce. Nasz bohater zachwiał się na krześle, pociągnął za kartę i upadł z krzesłem na podłogę. Wieża zachwiała się i rozeszła w pył. Wszystko stało się w ciągu 2 sek. lecz dla Infernala to była wieczność. Zombie zerwał się z krzesła i zaczął śmiać, lecz obrócił się w stronę hologramu, zobaczył oczy MC i od razu uciekł w kąt zwijając się w sobie.
- Infernal, załatwiłbyś mi jakieś dobre pudło do oglądania śmieci? I jak spróbujesz przytachać kontener na śmieci, to osobiście Cię wyśle tym wehikułem na samo dno X-12. Mówię o telewizorze. - tu Infernal chciał coś powiedzieć na temat braku wolnego czasu, ale sam spojrzał na te oczy i się zgodził. Kolejne CYK... i hologramu nie było.
-No i po grze. Idę poszukać tego telewizorka, lecz może być ciężko. A ty zacznij się rozwijać z siebie, bo ci tak zostanie.
Infernal ruszył, lecz coś go zatrzymało. Jakaś nieznana siła. Sam nie wiedział co to jest. Wtedy się zaczęło.
-DO KIBLA!
Krzyknął Infernal i pobiegł do swojego wychodka z prędkością 120 km/h i rozpoczął rytuał. Na początku taniec z gaciami przy kostkach, a potem siadanie na klopie. Głębokie skupienie i... resztę pomińmy. Infernal wyszedł lżejszy o jakieś 10 kg.
-No dobra. Czas się skupić... Skąd by tu telewizor wziąć...
Ruszył do Silasa. Ten jednak uciekał przed wygłodniałą trójca, którą zapomniał nakarmić. Do Nieznanego nie mógł się dostać. Słyszał natomiast jakieś dźwięki więc delikwent jest w środku.
-Otwieraj! Wiem, że tam jesteś! No, co za menda. Nawet drzwi nie otworzy.
Wszedł do sąsiedniego pokoju, aby wejść przez okno po parapecie. Dotarł do okna Nieznanego. Najpierw lewa noga. Potem prawa. A potem trzymać się mocno ramy okna. Po co? może dlatego, ze Infernala wsysał jakieś walnięty artefakt.
-Co do cho...
Infernal znalazł się w artefakcie. Obok niego leżała połowa wyposażenia X12.
-Ja pierniczę. Takiego artefaktu to sobie GSC nie wyćpał. Tylko jak stąd wyjść?
Wtedy nagle całym artefaktem zatrzęsło i Infernal znalazł się z powrotem na zewnątrz artefaktu. Okazało się, że artefakt spadł ze stołka i Infernal z niego wyleciał.
-Dobra telewizor tutaj jest wessany.
Poszedł do Sitha, ale go nie było. Zostawił otwarte drzwi, a telewizor miał rozdupcony ekran. Do Sovieta nawet nie zaglądał. Lenin miał TV podłączony do milion pięćset sto dziewięciuset kabelków. Został on! Apokalipso, który nie dawał oznak życia od dłuższego czasu. Infernal wyszedł na podwórze, które już od dawna wyglądało ja po wojnie sovietów z "marinsami". Infernal wycwanił się się tym razem i zakupił śrubki, które po wyzruceniu wgniatały się w ziemię powodując eksplozje min. Doszedł nareszcie do namiotu. Ogółem nic ciekawego, prócz poszukiwanego przez Infernala TV oraz... lewitującego Apokalipsa?
-Co ty do cholery robisz?
-Od dłuższego czasu uprawiam jogę według książki "Świat węzłów". Od wczoraj zająłem się mantrą. Ommmm.....
-A chciałem się o coś zapytać. Nie...
Infernal nie zdążył dopowiedzieć, gdyż Apokalipso pofrunął jeszcze wyżej zabierając ze sobą płachtę od namiotu. Pofrunął w cholerę (czyt. niebo) aż zniknął.
-Nie ma go? To sam się obsłużę.
Infernal poszedł do rozwiniętego już z siebie zombie i kazał mu chwycić za jeden koniec słynnej plazmówki. Ruszyli do wyjścia numer 521, lecz jeszcze 5 razy poobijali się o ścianę (a właściwie Infernal) zanim trafili w drzwi. Szlag trafił Infernala, gdy TV wypadł im z rąk i poleciał dziesięć (setek) pięter w dół. 500 tys. razy się potknęli o schody zanim weszli na piętro z biurem MC. Ale dotrwali! Pot spływał z nich takim strumieniem, że pewnie zalali kilka najniższych pięter X12. Właściwie to z Infernala tak spływało, o zombie się tylko ślinił. Infernal kazał zostać kompanowi, bo ten znowu się zwinie w sobie, a ten nie zamierza go ze sobą taszczyć na dół. Infernal popchnął plazmówkę do gabinetu. Niestety zrobił to troszku za mocno, a odwrócona grawitacja natychmiast podziała na Infernala i popędził w górę dla Zombie, a dla MC w dół razem z plazmówką. Niestety Infernal zbytnio się rozpędził i uszkodził telewizorem troszku biurko. Ale najgorsze jest to że zgniótł rozpędzonym TV miseczkę z galaretką aktualnie jedzoną przez MC. Infernal nie wiedział czy się modlić, czy uciekać...
Ratuj dżender - dzieci precz ze szkół!

Infernal
Wygnany z Zony

Posty: 508
Dołączenie: 02 Paź 2007, 17:29
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 01:40
Kozaki: 3

Postprzez Towarzysz Lenin w 14 Gru 2007, 19:35

Ojejeciu, ale kac. Towarzysz wczorajszego dnia ciągnął z flachy przez godzinę. Nawet mutanty po pewnym czasie mogą się upić. Za dużo energii jak na pierwszy raz.Towarzysz wypił wodę po ogórkach i zjadł Koral Mamy. W cicho nastawionym telewizorze nadawali o zbiorowym samobójstwie na Białorusi. Towarzysz wyrzucił wcześniej tych emo na północ. Zrobił też dzisiaj najgorszego kurczaka jakiego w życiu jadł, mimo że apetyt kota zdradzał, że twierdzi on coś zgoła innego. Jednak musiał całą kuchnię czyścić z oleju. "Aro", olej rzepakowy. Ale gó*. Mówiłem temu debilowi z zaopatrzenia żeby nie kupował takiej kupy. - pomyślał Towarzysz. Lenin, schudnij - pomyślał Stirlitz. Nawet Barman (Bormann) na takim smaży - odezwał się wtedy zaopatrzeniowiec. Taa, a wiesz z czego Barman robi kotlety? Z mięsaczy! A jakbyś się postarał to i z pseudopsa byś dorwał! Nie wspomniał oczywiście o kopytkach z dzika, zupy z oka mięsacza, marynowanych psich ogonkach, rodenciej pieczeni i mackach pijawy w (krowo)sosie własnym. Myślicie że po co handlarze nie naukowcy to skupują? Kiedyś była jeszcze wódka z Burera w której Towarzysz jest posiadaniu, a z Tarków i Chimer to już nie dało się wyliczyć co można zrobić. Szkoda że wyginęły. Barman miał klientów. Cała Powinność sie u niego stołowała. Braki drobiu i wołowiny uzupełniał lokalną fauną. Tylko jak Powinnościowcy się dowiedzieli, to wkuwieni od razu uciekli zabierając swoje krzesła. A zaopatrzeniowiec cudem uciekł przed ich gniewem do X-12.Na szczęście cep przyniósł mąkę i Towarzysz zrobił naleśniki. Oj, pyszne były i nawet nic nie ubrudziły! Towarzysz dostał list z administracji. Został mianowany aktywistą. Czy ma to coś wspólnego z oczyszczeniem X-12? Towarzysz ucieszył się z tego, a następnie wrócił do swoich zajęć, w postaci zamawiania przez konsolę nowego X-46. Póki co biegał w starej SEVA-ie. Wychodząc z X-12 wystraszył się latającego Apokalipsa, który miał zamiar wylądować koło niego. Nic w zonie dziwnego, latać każdy może, trochę lepiej czasem trochę gorzej. Ja też umiem - pomyślał. Tylko że on opanował lądowanie od razu, jego energia utworzyła materac łagodzący upadek. Po rozmowie z nim, stwierdził że też musi poczytać tę książkę. Wpadnie gdy wróci. Tym razem umówił się z Łukaszem na dostarczenie X-46. Bał się zarysować SEVA-ę. Soviet by go ewaporował. A Lenin ma być wiecznie żywy! Tak więc, ruszył w stronę Magazynów Wojskowych.

Towarzysz Lenin
Wygnany z Zony

Posty: 409
Dołączenie: 25 Sie 2007, 18:15
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 23:41
Miejscowość: Pokój 771.
Kozaki: 0

PoprzedniaNastępna

Powróć do Radosna twórczość

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość